Przebudziłem się po kilku godzinach snu, który tak na dobrą sprawę, był
mi potrzebny. Lekko przetarłem oczy i spojrzałem w dół. Amy nadal leżała na
moich nogach i się we mnie wtulała. Była taka delikatna. Jej ciało wydawało się
być z porcelany, a oddech miała zupełnie niewyczuwalny. Poczułem go dopiero w
momencie, gdy lekko przystawiłem dłoń do jej ust. Musnąłem delikatnie kciukiem
jej dolną wargę, a ona w jednej chwili mimowolnie rozchyliła usta.
Uśmiechnąłem się, a na mojej twarzy widniało rozbawienie. Nie chcąc
jednak jej budzić, wstałem razem z nią i podszedłem do huśtawki, która była na
tarasie. Zażyczył ją sobie Dave, ale i tak ostatnio z niej nie korzystał.
Wygodnie ją ułożyłem i nasunąłem na nią koc, aby nie było jej zimno. Muskając
jej czoło, zostawiłem ją i wszedłem do domu.
Światło się nadal paliło, a pod telewizorem rozciągała się niewielka
kałuża po moim wczorajszym wybryku. Westchnąłem i biorąc z kuchni papierowy
ręcznik, zacząłem wycierać panele. Mokre kawałki papieru wrzuciłem do kosza na
śmieci, a przy okazji zrobiłem sobie coś do jedzenia. Usiadłem przy stole,
zjadłem kilka kanapek, a potem poszedłem do swojego pokoju.
Usiadłem na łóżku i ująłem w dłoń swój tablet. Gdy go włączyłem,
wyświetlił mi stronę z osobami, które musiałem zabić. Z pięciu osób, pozostały
mi trzy. Ich śmierć byłaby wybawieniem dla mnie, jak i całej paczki. Moglibyśmy
trochę odetchnąć i nie martwić się, któremu z nas w każdej chwili mogłoby
zabraknąć odrobiny szczęścia.
- Justin? Jesteś tam? -
Ktoś zapukał do moich drzwi.
Poznając głos Jasona, wstałem i lekko je uchyliłem. Stał na wprost mnie i
trzymał w ręku dwa kubki z kawą. Ująłem jeden kubek i mu podziękowałem, po czym
oboje weszliśmy do pomieszczenia.
- Jason, skąd McCann
wiedział, że planowaliśmy wystrzelić jego magazyn łącznie z nim samym w
powietrze? - Musiałem zadać mu to pytanie, bo nadal nie byłem w stanie na nie
odpowiedzieć mimo że rozważałem kilka opcji.
Chłopak upił łyk swojej kawy, a na jego twarzy pojawił się szyderczy
uśmieszek, który świadczył o czymś, czego ja nadal się nie domyślałem.
- On i jego ludzie,
porwali Dave'a. Gdy wieźli go na farmę, aby tam go uwięzić, wypytali o
wszystko. Walczył o życie, więc nie miał innego wyboru. Zamknęli go tam, aby
dać tobie jakąś nauczkę, że z nimi się nie zadziera. - Spojrzał na mnie, aby
ujrzeć moją reakcję.
Ten bydlak naprawdę był psychicznie chory. Myślał, że gdyby zabił mojego
przyjaciela, to dałbym mu spokój? Wtedy to dopiero rozpętałaby się wojna.
Byłbym skłonny do wszystkiego. Pomściłbym jego śmierć i z zimną krwią zabiłbym,
nie licząc się z konsekwencjami. Nadal chciałem to zrobić i przy pierwszej,
lepszej okazji nastąpiłby jego koniec. Pozbyłbym się go raz na zawsze i sprawiłbym,
że nasze życie nabrałoby innego znaczenia.
- Zajebie go jak psa...
- Syknąłem, zaciskając pięści... - Nie darowałbym mu, gdyby zabił...
- Spokojnie, na
szczęście znalazła się tam Amanda i uratowała Dave'a, a przy okazji udowodniła
nam, że można jej zaufać. - Przerwał mi i nieco uspokoił.
Tak. Gdyby nie Amy, nie byłoby z nami tej jednej niezwykle ważnej osoby w
grupie. Mimo wybryków najmłodszego członka i tak bardzo go lubiłem. Głośno tego
nie przyznawałem, ale był dla mnie ważny. Był i zawsze będzie dla mnie jak
brat.
- Właśnie, gdzie ona
jest? - Zapytał, spoglądając na mnie.
- Położyłem ją na
huśtawce, bo oboje zasnęliśmy na tarasie... - Mruknąłem, nie czując żadnych
pozytywnych emocji.
Na twarzy dwudziestolatka pojawiło się sympatyczne spojrzenie, które
odrzuciłem. Jeżeli myślał, że uległbym Amandzie i za wszelką cenę poddał się
jej urokowi, to się mylił. Nie czułem do niej nic, prócz... Właśnie. Nawet nie
wiedziałem, co powodowało, że nadal utrzymywałem z nią kontakt. Normalnie, to
bym ją przeleciał i byłoby po sprawie. Ale nie. Nie chciałem jej skrzywdzić.
Nie chciałem zranić tak delikatnego ciała i wnętrza, jakie posiadała, bo w
zupełności nie zasługiwała na takiego dupka, jakim byłem. Może po prostu
chciałem ją chronić? Teraz zapewne ona także była narażona na śmierć, bo nie
uwierzyłbym, gdyby tak nie było.
- Zrób jej śniadanie,
pewnie jest głodna. Ja muszę jechać do Laury i sprawdzić, czy sprzedała już dom
swojej rodziny. Jak wiesz, pieniądze są potrzebne na następny tydzień.
- Tak i powiedz, żeby
się pospieszyła, bo jeżeli ich nie będę miał, to będziemy mieć kolejnego wroga.
Poza tym, coś długo załatwia te pieniądze... - Syknąłem, czując, jak narastało
we mnie uczucie jeszcze większej chęci mordowania.
- Justin, daj spokój. To
nie taka prosta sprawa.. Formalności i adwokat... Ciesz się, że jej rodzina nie
zrobiła większej awantury. - Mruknął.
Chłopak
pokręcił głową i nie chcąc już wygłaszać swojej ojcowskiej rady, opuścił mój
pokój. Zostałem w nim sam i postanowiłem wziąć prysznic, aby pozbyć się
negatywnych odczuć. Wyciągnąłem dres, koszulkę i bokserki, po czym zniknąłem w
łazience.
Wyszedłem po kwadransie i biorąc w rękę swój telefon, zszedłem do kuchni,
aby zrobić dziewczynie jakiś ciepły posiłek. Nie chciałem robić jej żadnej
nadziei, ale skoro to miało postawić ją na nogi, postanowiłem zrobić coś
dobrego. Gdyby odzyskała siły, mogłaby jeszcze dzisiaj opuścić ten dom i może
mogłaby zniknąć z mojego życia, chociaż tak naprawdę sam nie wiedziałem, czy
byłoby to dobre rozwiązanie.
Ująłem w dłoń talerz z kilkoma naleśnikami, których robienia nauczył mnie
Thomas i wyszedłem na taras. Ustawiłem je na stoliku i podszedłem do nadal
śpiącej Amandy. Ukucnąłem przy niej i delikatnie odgarnąłem włosy, które
opadały na jej buzię.
- Pobudka, wstawaj...-
Mruknąłem, lekko poruszając jej ramieniem.
Otworzyła oczy, uniosła się, a chwilę potem zapytała, dlaczego tu była.
To było dość dziwne, czyżby nie pamiętała?
- Oboje zasnęliśmy.
Potem położyłem cię tutaj, aby było ci wygodniej. I co, było wygodnie? -
Zaśmiałem się i usiadłem obok niej.
Chwilę popatrzyła na moje dłonie, a potem odwróciła wzrok. Zapadła cisza,
która była dla mnie cholernie drażniąca. Nie potrafiłem obchodzić się z
kobietami. Nigdy nie byłem w normalnym związku. Zawsze omijałem miłość szerokim
łukiem i nie chciałem, aby strzała Amora mnie trafiła. Teraz też musiałem ją
ominąć mimo, że strzelała kilkakrotnie mocniej.
- Tak, dziękuję. -
Mruknęła, a ze swojej kieszeni wyciągnęła telefon, który wyświetlał
kilkadziesiąt nieodebranych połączeń.
Amy's POV
Nie mogłam wytrzymać napięcia, jakie rosło między mną, a Justinem. Oboje
się odpychaliśmy mimo, że tak naprawdę pragnęliśmy swojej obecności. Bynajmniej
tak mi się wydawało. Po co by nadal ze mną rozmawiał, troszczył się o moje
bezpieczeństwo i wygodę? Musiał coś do mnie czuć, ale nie chciał tego przyznać
przed samym sobą. Zresztą, ja miałam dokładnie ten sam problem, ale z innego
powodu nie mogłam się do tego przyznać. Nawet przed samą sobą, bo wtedy nie
potrafiłabym zrobić czegoś, co decydowało o życiu ważniejszych dla mnie osób...
- Cholera... - Syknęłam,
gdy na ekranie wyświetlacza ukazały się dwadzieścia cztery nieodebrane
połączenia od mojego ojca.
Westchnęłam, po czym postanowiłam zamówić taksówkę, aby jak najszybciej
dostać się na swoje osiedle. Po trzech sygnałach, odebrała jakaś kobieta.
- Dzień dobry.
Chciałabym zamówić taksówkę na ulicę... - Nim zdążyłam wypowiedzieć nazwę
ulicy, zamieszkałej przez Shadow, on wyrwał mi telefon i zakończył połączenie.
- Co ty robisz? -
Odwróciłam głowę i nasze spojrzenia się zetknęły, co wywołało ścisk w moim
żołądku.
Chłopak odłożył mój telefon na poduszkę, wstał i podał mi talerz z
naleśnikami, które wydobywały z siebie bardzo przyjemną woń.
- Jak zjesz, to cię
odwiozę. Smacznego. - Mruknął, po czym wstał i poszedł prawdopodobnie do
garażu, bo pokierował się właśnie w tamtą stronę.
Przyglądając się, jak na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze promienie
słońca, zjadłam śniadanie, które przygotował mi Justin. Wbrew pozorom, umiał
gotować, choć na takiego nie wyglądał. Może ten chłopak ukrywał nie tylko swoje
uczucia, ale i talenty, o których sam nawet nie miał pojęcia? Chcąc dalej
rozmyślać o jego problemach, poczułam jak mój telefon zaczął wibrować.
Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam napis "numer zastrzeżony".
Kiedyś także dostawałam takie telefony, ale ich nie odbierałam. Teraz jednak
postanowiłam sprawdzić, kto bawił się w Galla Anonima.
- Tak, słucham? -
Mruknęłam, przełykając kawałek ciasta.
- Słuchaj, nie wiem w co
ty ze mną grasz, ale jeżeli nie zabijesz Parkera, na własne oczy ujrzysz, jak
załatwiam twojego ojca, a przy okazji twoją matkę, która też nie ma za
ciekawego towarzystwa. Rozumiesz?! Masz dwa dni! Gdybyś była rozsądniejsza,
miałabyś więcej czasu. Pamiętaj, mam cię na oku. I tylko spróbuj powiedzieć coś
komuś... Chyba, że zaciągniesz Parkera w jakieś ustronne miejsce i tam się
policzymy... Już ja o to zadbam.
Mężczyzna się rozłączył, a ja siedziałam wpatrzona w czarny, szklany
talerz. Byłam roztrzęsiona. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z powagi
sytuacji. Ale teraz... Facet powiedział, że mnie obserwuje... To znaczy, że
właśnie teraz był gdzieś w pobliżu. Wiedział, że zdążyłam już co nieco się o
nim dowiedzieć... A fakt, że pokrzyżowałam mu plany, jeszcze bardziej go
zezłościł. Tak czułam.
Nie oczekując na przyjście chłopaka, który miał mnie odwieźć, zbiegłam po
schodach i uciekłam. Nie oglądałam się za siebie, bo wtedy mogłabym się
przewrócić i narobić jeszcze większego bagna, tłumacząc się przed Justinem,
gdyby mnie złapał. Tym bardziej, że byłam zmuszona po kilku metrach zwolnić, ze
względu na kostkę.
Gdy dotarłam na pobliski przystanek autobusowy, usiadłam na ławce i
wyciągnęłam telefon. Jedyną deską ratunku była Leslie. Tylko ona mogłaby
mi pomóc... Na szczęście odebrała po kilku sygnałach.
- Leslie, gdzie jesteś?
Musisz mi pomóc... - Mruknęłam, rozglądając się czy nadjeżdża jakiś autobus,
który mógłby mnie stąd zabrać.
- Amy! Nareszcie, co się
z tobą dzieje, co? Twój ojciec nachodził mnie wczoraj dwa razy i sprawdzał, czy
ciebie tu nie było... Gdzie ty jesteś? W ogóle, dlaczego cię nie było całą noc
w domu?
Słysząc jej pytania, odechciało mi się z nią rozmawiać. Powiedziałam, że
miała czekać na mnie na przystanku za piętnaście minut. Nie odmówiła i gdy mój
pojazd nadjechał, wsiadłam do środka, rozłączając się.
Justin's POV
Gdy wyjechałem z garażu swoim drugim autem, spostrzegłem, że na tarasie
nie było Amandy. Wysiadłem z samochodu i wbiegłem na werandę. Nie zostawiła nic
po sobie. Albo uciekła, albo ktoś ją porwał. Powracając za kierownicę,
wyjechałem z posesji i wjechałem na jezdnię. W między czasie wykręciłem numer
do swojego kumpla.
- Co jest? - Zapytał Jason.
- Amanda zniknęła. -
Rozglądałem się i przeczesywałem wzrokiem pobliskie przystanki.
Jason przeklął i sam się zdenerwował. Jeżeli dowiedziałbym się, że
Patrick maczał w tym palce, byłby już martwy.
- Tylko spokojnie, zadzwoń
do niej, może po prostu poszła do domu.
- Nawet nie mam jej
numeru, debilu.. - Syknąłem, ostro skręcając w uliczkę, prowadzącą na osiedle,
które zamieszkiwała.
Chłopak się rozłączył nie chcąc prowadzić ze mną dalszej konwersacji. Byłem
teraz zdany sam na siebie i w sumie, odpowiadało mi to. Nikt nie musiał
wytaczać mi drogi i kierować, abym ponownie nie wpakował się w jakieś kłopoty.
W końcu to było moje życie.
Gdy dojechałem na niewielkie osiedle, zaparkowałem auto na parkingu, jak
normalny cywilizowany człowiek. Wysiadając, zauważyłem jakąś dziewczynę, która
wybiegła z bloku. Myślałem, że była to Amy, ale nie. Jednakże pomyślałem sobie,
że ta laska mogłaby mnie zaprowadzić do dziewczyny, którą chciałem znaleźć.
Była na oko w tym samym wieku co Amanda i widać było, że gdzieś się spieszyła,
bo nie zdążyła nawet przebrać się z piżamy. Poszedłem za nią,
perfekcyjnie się maskując.
Po chwili przystanęła na przystanku, a gdy autobus się zatrzymał,
wysadził pasażerów i odjechał, ujrzałem jak tuliła w swoich ramionach właśnie
Amandę... Kim ona dla niej była? Musiałem się tego dowiedzieć, dlatego
podszedłem tak blisko, jak tylko mogłem, by usłyszeć ich rozmowę.
- Amy, dlaczego
płaczesz? W ogóle, dlaczego śmierdzisz gazem, a twoja stopa jest zawiązana w
jakąś szmatę, co? - Jej dłoń gładziła głowę dziewczyny.
Nastolatka przez bardzo długi czas nie mogła wydusić z siebie ani słowa,
cały czas płakała. Nie wiedziałem dlaczego. Przecież jej nie skrzywdziłem...Byłem
miły...
- Zabierz mnie gdzieś...
Les, ja mam już dość. Ja nie potrafię... Nie dam rady tego zrobić... To mnie
zabija od środka...
- Ale słonko, czego nie
potrafisz zrobić? Powiedz, co cię tak męczy... - Ona za wszelką cenę starała
się pomóc Amandzie, widziałem to.
- Muszę zabić... - Gdy
do moich uszu dotarło jej zdanie, zaniemówiłem...
Prawdopodobnie dziewczyna była jej przyjaciółką. Również doznała szoku...
A ja nie rozumiałem, o czym Amanda mówiła... Ona, miała kogoś zabić? Nie, to
były chyba jakieś żarty...
- Amanda? - Nie
wytrzymałem i wyłoniłem się zza murku.
Uniosła głowę i gdy tylko mnie ujrzała, przestraszyła się, a dziewczyna,
która ją do siebie tuliła, warknęła na mnie.
- Znasz go? - Zapytała,
spoglądając na Amy, a ona wpatrywała się we mnie, lekko kiwając głową, po czym
odsunęła się od niej.
Już nic z tego nie rozumiałem. Nie byłem głupi i musiałem dowiedzieć się
kogo i w jakim celu musiała pozbawić życia.
- Kogo chcesz zabić? -
Syknąłem, podchodząc do niej.
Jej oddech momentalnie stał się nierówny, a z oczu niemiłosiernie
wypływały kolejne łzy. W pewnej chwili spojrzała prosto w moje oczy.
- Nie ważne... Poza tym,
jak mnie znalazłeś? - Otarła łzy i ułożyła usta w cienką linię.
_________________________________________________Okej, za Nami już 13 rozdział! :)
Bardzo się cieszę, że czytacie i jesteście ze mną ( lubię Wam to powtarzać ♥)
A teraz krótka notka, o której powiadomiłam Was w poniedziałek.
14 rozdział pojawi się na blogu w niedzielę wieczorem. Kolejne rozdziały będą dodawane co tydzień, czyli w tym wypadku, w każdą niedzielę :)
Wiążę się to z faktem, iż od lipca zaczynam pracę i niestety całymi dniami będę poza domem, dopiero w weekend będę miała czas na tego typu sprawy.
Do następnego i mam nadzieję, że czytelników nie ubędzie :) Buźka, trzymajcie się.
@AudreeySwag
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! ♥
szkoda, że mu nie powiedziała, że jego ma zabić, nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie jego reakcji !
OdpowiedzUsuńszkoda, że tak długo będzie trzeba czekać na kolejny, ale jakoś to przetrwam. c;
@OLLG_poland
świetne <3 plus muzyka jak już mówiłam wspaniała ;D ca całość duży ,,+" :*
OdpowiedzUsuńhdaisdhasuidasuiaudusiadgaudsaui ona nie może go zabić, ani nikt inny, ani ten głupi ciul nie może zabić amandy hdisoadhaisd <3
OdpowiedzUsuńo no dzieję się dzieję ciekawe czy mu powie kogo musi zabić,
OdpowiedzUsuńCiekawie czy mu powie :)
OdpowiedzUsuńCudowne ... *_* jestem ciekawa jak akcja potoczy sie dalej kocham :-*
OdpowiedzUsuńjej, Amy, w co Ty się wpakowałaś :( kocham to! @highd0pe
OdpowiedzUsuńCudny..*-* Kocham to opowiadanie..;3 Czekam na nastepny..^^
OdpowiedzUsuńOMG OMG OMG *-*
OdpowiedzUsuń@undermirrors
cuuudowne *,*
OdpowiedzUsuńciekawe co dalej się zdarzy, czy mu powie...
jak ja już chcę niedziele ;)
@magda_nivanne
Ciekawa jestem co mu powie. Czekam na dalszy roździał nie moge sie doczekać. Ja juz chce niedziele ;*
OdpowiedzUsuńNie no foch! xd
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cudowne!!!
Od dzisiaj niedziela to mój ulubiony dzień tygodnia <3333
@NaomiSoloday
To jest zajebiste...
OdpowiedzUsuńKażdy kolejny rozdział jest lepszy *.*
Czekam na nn :3
Jak on mu powie że ma go zabić !?
OdpowiedzUsuńKochanie rozdział boski zresztą jak każdy :* szkoda że Amy mu nie powiedziała xd ciekawa jestem jak ona sobie poradzi z tą sytuacją, bo oboje raczej coś do siebie zaczynają czuc, ale nie chcą się do tego przyznac <3 czekam z utęsknieniem na niedzielę i kolejny rozdział:)kocham cię♥ *THE BEST STORY*
OdpowiedzUsuńTEN KOMENTARZ WYŻEJ JEST @monikaswaggy
OdpowiedzUsuńCudowne <3 Ciekawe co by było jakby wiedział co ona musi zrobić,co będzie dalej *.* Już się niedzieli nie mogę doczekać ;*
OdpowiedzUsuń@ilysm_Jussstin
interesyjece...
OdpowiedzUsuńtak jak mówiłam, trzymasz mnie w napięciu!
OdpowiedzUsuńpowodzenia w pracy <3 i czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały *_____*
Wiktoria.
Cudowny. Początek romantyczny jak ją tak delikatnie dotknął. Potem ta rozmowa o to że ma 2 dni by go zabić. No i na końcu on się czegoś domyśla. Bomba. Czekam na 14. I życzę ci miłe pracy ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://sweet-dis.blogspot.com/
KOCHAM CIĘ!
lubie liczbe 13 i jest bardzo szczesliwa ;x czytam naprawde duzo blogow a ten jest naprawde bardzo dobry , fajnie ze go tlumaczysz po raz kolejny mowie hah :D rozdzial cudnyy *__* zobaczymy jak bedzie z ta amy..
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział <3 @ElizaRychla
OdpowiedzUsuńBrawo !!! To jest wspaniałe ;* :D
OdpowiedzUsuńcudownie! trzymam kciuki, aby kolejne rozdziały były jeszcze lepsze!
OdpowiedzUsuńPowodzenia :*
o boooże o boże !!!!
OdpowiedzUsuńciekawe co będzie jak ona mu powie ... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział xx
@xweeper
Omg... Ale się porobiło czekam z niecierpliwością... KOCHAM... Zapraszam do siebie http://everything-haschanged.blogspot.com/2013/06/1-rozdzia-moje-zycie-nagle-stracio-sens.html?m=1
OdpowiedzUsuńOj ciśniesz kuzynko ładne słowa pozdro xD
OdpowiedzUsuńSwietnie! Ale martwie się strasznie o AMy xD Mnie nie stracisz ;p
OdpowiedzUsuńNie mam pojecia jak wytrzymam do nn !!!! TO JEST SWIETNE !!!!!!
OdpowiedzUsuń@xweeper
Super <333
OdpowiedzUsuń