sobota, 8 czerwca 2013

~ Rozdział dziesiąty

               W jej oczach ukazał się smutek, a jej ciało się naprężyło. Amanda ukazała mi swój ból w bardzo wyraźny sposób. Nie sądziłem, że takie coś mogło tak bardzo "dobić”.
      - Wyluzuj, taki już jestem. Poza tym, mówię tak na każdą. - Schowałem broń do tylnej kieszeni.
               Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wstała z krzesła, na którym siedziała i podeszła do mnie. Najpierw między nami toczyła się walka zaciętego milczenia. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Nawet nie miałem zamiaru jej przepraszać, jeżeli właśnie o to jej chodziło.
      - Popełniłeś ogromny błąd, nazywając mnie tak... - Powiedziała dość normalnym tonem głosu, patrząc prosto w moje oczy,
               Czy to naprawdę miało aż tak duże znaczenie? Jakoś mi to nie zrobiło różnicy. Większość dziewczyn lubiło, jak się je właśnie w taki sposób nazywało. Dla mnie czułe słówka były stratą czasu.
      - Wiesz, jakoś mnie to nie obchodzi. - Uśmiechnąłem się, co sprawiło, że się ode mnie odsunęła.
               Oczy Amy były przepełnione wrogością, ale jakaś cząstka niej pchała jej ciało do mojego. Czułem, że chciała, abym ją ponownie pocałował, abym dotknął i mocno do siebie przytulił. Ale ja tego już nie chciałem. Nie chciałem jej wykorzystać. Nie zasługiwała na to. Najlepszą opcją dla tej dziewczyny było odejście i wymazanie mojej osoby z pamięci, co dałoby pozytywne skutki i dla mnie i dla niej.
      - Idź już. - Odwróciłem się i ująłem torbę, w której miałem różne potrzebne urządzenia do naszej akcji, która powinna się już rozpocząć, lecz Amy pokrzyżowała mi plany.
               Pokręciła głową, mówiąc coś pod nosem. Usłyszałem tylko, że jeszcze się spotkamy. No cóż, nie ująłem tego za groźbę, lecz jako kolejne spotkanie, które byłoby na pewno ciekawym spotkaniem. Wyszła z mojego pokoju, a gdy zbliżyłem się do okna, ujrzałem jak podążała chodnikiem w stronę przystanku.
               Zbiegłem po schodach na dół i wyjąłem telefon ze swojej kieszeni. Po Jason'a i Thomas'a nie musiałem dzwonić, bo obaj byli w piwnicy.
      - Chłopaki, ruszcie dupy i do wozu! - Wrzasnąłem, oczekując na połączenie z Dave'em.
      - Co jest? Nie masz żadnej gumki w domu, aby ruchać się z tą laską? - Odezwał się, gdy odebrał po drugim sygnale, tym samym sprawiając, że się zdenerwowałem.
      - Dave zostaw swoje zjebane żarty na potem, a teraz kurwa migiem masz stawić się przed domem. Nie mam zamiaru długo czekać, więc się pospiesz. - Rozłączyłem się i biorąc kluczyki od auta, wyszedłem z domu.
               Wrzuciłem dwie torby do bagażnika, a po chwili zająłem miejsce kierowcy. Otworzyłem okno i oparłem na nim łokieć w oczekiwaniu na pozostałą część grupy. Najpierw dotarł Jason i Thomas, którzy również przynieśli ze sobą coś potrzebnego. Mianowicie maski gazowe oraz gaz w butlach. Zapakowali to i wsiedli do samochodu.
               Minęło dziesięć minut, a Dave'a nadal nie było. Jeżeli myślał, że uszłoby mu to na sucho, to się grubo mylił. Nawet gdyby przyszedł, nie miałem zamiaru go już nigdzie zabierać. Był nieodpowiedzialny…
      - Dobra, jedziemy. Nie mamy czasu. - Syknąłem i ruszyłem z piskiem opon, opuszczając naszą posesję.
               Jechaliśmy ponad godzinę, aż w końcu dotarliśmy na farmę McCann'a. Ustawiłem samochód w miejscu, gdzie nie mógłby nas dostrzec, po czym zgasiłem silnik. Wziąłem głęboki oddech i wyjąłem klucz ze stacyjki.
      - Dobra, plan jest taki. Ja i Jason ustawiamy wokół domu butle z gazem, które będą połączone ze sobą sznurkiem nasączonym benzyną. Thomas, zajmiesz się kontrolowaniem, czy nas nie zauważył. Rozumiecie? - Spojrzałem na nich, a moje myśli w ogóle ze sobą nie współpracowały. Cały czas myślałem nad słowami Amandy oraz nad tym, jak bardzo zawiodłem się na swoim przyjacielu.
      - Spoko, uda nam się. - Thomas klepnął mnie po ramieniu, a zaraz potem opuścił auto.

Amy's POV

               Gdy tylko opuściłam dom Justina, poczułam ulgę. Moje ciało ponownie stało się rozluźnione, a myśli czyste. Lecz nie do końca. Cały czas pozostawała kwestia tego, jak miałam go zabić. Przecież nie mogłam. Albo raczej nie chciałam. Owszem, działał mi na nerwy, ale nie było we mnie tyle odwagi i chyba nie będzie, aby jakimś sposobem odebrać mu życie. Mimo tego jaki był w stosunku do mnie, czy do innych, zasługiwał na dalsze życie, które może ktoś postanowiłby w przyszłości zmienić.
               Po pewnym czasie przyjechał autobus i do niego wsiadłam. Zapłaciłam za bilet i zajęłam miejsce zaraz przy wejściu. Długo nie musiałam czekać na wysiadkę. Pojazd zatrzymał się przy drodze prowadzącej do centrum miasta, więc tam wysiadłam. Pokierowałam się schodami w dół i tym samym znalazłam się na terenie, który był pozbawiony jakiegokolwiek życia.
              Wędrując wyrytą ścieżką, usłyszałam nadjeżdżające auto. Nie wiedząc co zrobić, skryłam się za pobliskim drzewem, czekając, aż owy samochód by przejechał.
               Wysunęłam lekko głowę zza kory drzewa w momencie, gdy pojazd się zbliżył. Za kierownicą siedział mężczyzna, a obok niego jakaś dziewczyna z blond włosami. Wyglądali na całkiem normalnych. Jednakże wzbudzili we mnie negatywne uczucie. Nagle spojrzałam na osobę, która siedziała z tyłu. Był to chłopak, który trzymał innego dość młodego chłopaka. Miał zaklejone usta taśmą, a po jego policzkach spływała krew.
               Rozdziawiłam usta po chwili namysłu. Od momentu ujrzenia porwanego chłopca, miałam wrażenie, że gdzieś już go widziałam. Lecz myśl, że to nie Shadow, była jeszcze gorsza. Myślałam, że to tylko on odpowiadał za wszystkie tego typu akcje w mieście i okolicach. Teraz wyszło na to, że był ktoś, kto chciał odebrać mu ten przydomek.
      - Już wiem! - Pstryknęłam palcami i krzyknęłam.
               W tym momencie uświadomiłam sobie, kim był ten chłopak. Był to jeden z gangu Justina. Nie znałam jego imienia, ale zapamiętałam jego twarz. Widziałam go, jak wysiadał z samochodu, gdy Justin oznajmił im, że przesuwali akcję o kilka godzin. A więc to oznaczało tylko jedno. W pojeździe znajdowały się osoby, których prawdopodobnie Parker, jak i pozostali chcieli się pozbyć. Ale co z tym chłopakiem?
               Postanowiłam trochę pośledzić to auto. Biegłam za nim, od czasu do czasu kryjąc się za pobliskimi drzewami. W myślach dziękowałam Bogu za ten dość mały lasek, który uratował mi już nie raz życie. Niestety. Wyjechali na pole, gdzie już nie miałam jak się demaskować, więc przystanęłam i obserwowałam.
               Po jakimś czasie dojechali na jakąś pobliską farmę, którą mogłam odrobinę dostrzec. Nie widziałam, czy opuścili samochód, więc nie byłam pewna czy mogłabym ruszyć dalej.
      - A co mi tam... - Mruknęłam i z lekko nachyloną postawą, poszłam w ich kierunku.
               Sama sobie się dziwiłam, po co się pchałam w takie gówno. Nigdy nie interesowały mnie takie sprawy, ale odkąd w moim życiu zaczęło się wszystko sypać, moje cechy charakteru zaczęły się zmieniać. Ze strachliwej dziewczyny, przerodziłam się w odważną nastolatkę. Teraz już nie miała dla mnie znaczenia policja, czy rodzice, których tak naprawdę nie poznawałam. Tata nigdy nie był dla mnie tak miły i pomocny. Od rozwodu zawsze na mnie krzyczał, a momentami nawet bił. Nie liczył się z moimi uczuciami i potrzebami. A mama? Ona zupełnie przestała się mną interesować. Ale cóż... takie było życie. Nic nie trwało wiecznie.
               Będąc już bardzo blisko, schowałam się za murem. Rozglądając się, dostrzegłam jak dojrzały mężczyzna - był to prawdopodobnie kierowca, ciągnął ciało chłopaka, którego znałam. Zamknął go w małej szopie i wrócił do auta, po czym gwałtownie wycofał i chciał odjechać.
               Nie wiedziałam, co zrobić. W panice po prostu udałam się w pobliskie krzaki. Zakryłam się gałęziami, mając nadzieję, że nie zostałabym zauważona. Tak się też stało. Auto odjechało. Próbując się wydostać, wpadłam w dość duży teren pokryty kamieniami oraz pokrzywą. Moja stopa ugrzęzła w małej szczelinie, a ręce i twarz piekły mnie od owej rośliny.
      - Cholera! - Krzyknęłam, zwijając się z bólu.
               Nie mogłam nic zrobić, co jeszcze bardziej sprawiało, że byłam coraz bardziej rozdrażniona. Zdjęłam bluzę i nałożyłam ją na twarz, aby w niewielkim stopniu złagodzić ból. Moja buzia okropnie mnie szczypała. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam zakrwawioną kostkę.
               Położyłam bluzę obok i  spróbowałam wyjąć swoją stopę. Ból wypełniał jej każdy kawałek, a widok, który był mi dany, przyprawiał mnie o mdłości.
      - Kurwa, wyłaź no! - Wrzasnęłam, mocno pociągając.
               No i udało się. Wyszła, lecz teraz widok był jeszcze gorszy, a ból przeszył całą moją prawą nogę. Podciągnęłam się na trawę i tam zdjęłam swoją bluzkę, którą po chwili podarłam na paski. Owinęłam zranione miejsce i mocno zawiązałam, powstrzymując wypływ krwi. Założyłam na swoje prawie nagie ciało bluzę. Ujęłam pobliską gałąź i tłumiąc w sobie krzyki, wstałam.
               Wiatr, który drażnił moją twarz, sprawiał, że chciałam zanurzyć się w morzu, jezioru. Biorąc głęboki wdech, weszłam na podwórku i podeszłam do szopy, w którym został umieszczony porwany chłopiec.
      - Jest tam ktoś? - Mruknęłam, uderzając pięścią w drewniane drzwi.
               Nikt się nie odezwał, ale usłyszałam jakieś szmery. Chłopak najwidoczniej miał nie tylko zaklejone usta, ale także związane ręce i nogi. Opuściłam głowę w dół i ujrzałam, że drzwi nie posiadały kłódki, lecz zamek, czyli łatwo można by było je wyważyć. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś  metalowego, bądź miedzianego pręta, który mógłby mi pomóc. Lecz w dłoń wpadł mi toporek.
               Ponownie podeszłam do owej szopki i kilkakrotnie z mocnym rozmachem, wbiłam go w drzwi. Było widać już dość sporą lukę, ale nadal była zbyt mała. Po kolejnej serii uderzeń, ujrzałam leżącą osobę na sianie. Wsunęłam w szczelinę piekącą dłoń i przekręciłam zamek. Rzuciłam gałąź, którą się podpierałam i upadłam na siano, obok chłopaka.
      - Hej, nic ci nie jest? - Ujęłam jego twarz i zdarłam delikatnym ruchem taśmę.
               Nie oczekując odpowiedzi odwiązałam mu ręce, a potem nogi. Spojrzałam na niego, a ten powolnym ruchem otworzył sine oczy. Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo został pobity.
      - Skąd się tu wzięłaś? - Mruknął, lekko się podciągając. - Ty...? Dziewczyna Justina? - Jego oczy przyglądały mi się ze zdziwieniem.
      - Nie jestem jego dziewczyną. Poza tym, powinieneś się cieszyć, że ci pomogłam. Sama przez to ucierpiałam. - Syknęłam, dotykając kostkę i ponownie czując mrowienie na twarzy.
      - Jak masz na imię? - Powróciłam wzrokiem na jego ciało - Nic poważnego ci nie dolega?
               Na moje oko mniej więcej posiadał osiemnaście, może dziewiętnaście lat. Lekko się uśmiechnął i wyciągnął rękę w moją stronę.
      - Jestem Dave. A ty zapewne jesteś Amanda. I wszystko ze mną w porządku.
               Również lekko się uśmiechnęłam i uścisnęłam jego dłoń. Wstał i usiadł naprzeciwko mnie. Chwycił dłońmi moją stopę i położył ją na swoim kolanie, po czym zaczął ją opatrywać. Najpierw odwinął kawałki bluzki, a potem dokładnie ją obejrzał.
      - Będziesz musiała udać się z nią do lekarza, nie wygląda najlepiej. Wydaje mi się, że jest zwichnięta... - Mruknął i zdjął swoją koszulkę.
               Moim oczom ukazało się bardzo wysportowane ciało. Jego skóra była bardzo ciemna, a tors bardzo umięśniony. Zaparło mi dech w piersiach.
      - Hm...? - Uśmiechnięty, podniósł na mnie swój wzrok.
               Speszona odwróciłam głowę w prawą stronę. - Nic.
   

Justin's POV 

               Opuszczając samochód wyciągnąłem pięć beczek z gazem i kilometrowy sznur, który potem przełożyłem przez otwory w butlach i polałem benzyną.
      - Możecie już je rozstawiać. - Mruknąłem i sam ustawiłem jedną, tuż koło tylnego wjazdu na jego farmę.
               Zajęło nam to około pół godziny. Zapadł już zmrok i byliśmy gotowi, aby wysadzić tę farmę w powietrze. Stanąłem więc na drodze i spojrzałem, czy nie nadjeżdżał ktoś z jego bandy, po czym odwróciłem się zadowolony.
      - Możesz odpalać! - Krzyknąłem z uśmiechem na twarzy i myślą, że już za chwilę pozbyłbym się kogoś, kogo nienawidziłem z całego serca. Thomas odpalił dość długą zapałkę i przyłożył ją do liny.

______________________________________________________
No, kochani! ♥
 Jesteśmy już po dziesiątym rozdziale!
Bardzo się cieszę, że tyle osób to czyta.
Jesteście niesamowicie.
Dziękuję i do następnego! :) ♥
@AudreeySwag

                                            CZYTASZ? = KOMENTUJESZ

24 komentarze:

  1. Świetny *_* ej oni sa tam na farmie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze nie wiem co napisać xd
    Gdybym chciała opisać jakie to opowiadanie wywiera na mnie emocje, to bym pisała chyba cały dzień i jeszcze bym nie skończyła.♥
    A pisząc w skrócie to z każdym rozdziałem zakochuję się w tym opowiadaniu jeszcze bardziej.
    To wszystko jest takie asdfghjkl ♥
    Kocham,kocham,kocham <33333
    Twoja wierna fanka - @NaomiSoloday

    OdpowiedzUsuń
  3. No kochana jestem pod wielkim wrażeniem akcji, zajebisty rozdział <3 nie wiem co jeszcze napisac oprócz tego że czekam na następny i kocham cie za to opowiadanie ♥ @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny świeny rozdział:) Bardzo dobrze mi się to czyta :* Bardzo ciekawa jestem dalszej części.Podoba mi się również to,że rozdziały są długie :D
    Dziękuję <3
    @ilysm_Jussstin

    OdpowiedzUsuń
  5. fjdgnjdfkgnkjfd super czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurwa podpalił to ;o

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje opowiadanie stało się moim nałogiem.*-* Tyle emocji i #god..czekam na następny rozdział. xx

    OdpowiedzUsuń
  8. coś mi tu nie pasuje.... Ty chyba nie masz zamiaru wysadzić Amy i Dave'a w powietrze?! ;oooooo

    OdpowiedzUsuń
  9. jak zwykle cudowny rozdzial ! czekam na kolejna notke z niecierpliwoscia. Coraz bardziej podoba mi sie to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowny :)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  11. jeju. przeczytałam w jeden dzień wszystkie 10 rozdziałów i jestem pod wrażeniem. Już nie mogę doczekać się nowego <3 mam takie pytanie. Czy moglabys powiadamiać mnie o nowym rozdziale na moim tt - PolishSwag_JB . będę Ci bardzo wdzięczna . z góry dziękuje :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny rozdział:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Łada fak? MatuluuuuuuuuuuUuuuuuuuu <3
    @undermirrors

    OdpowiedzUsuń
  14. Piszesz to z ogromną pasją - to widać ;)
    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Detka_BieberPl9 czerwca 2013 14:31

    opowiadanie rewelacyjne już czekam na kolejny rozdział ....

    OdpowiedzUsuń
  16. świetne :) jestem ciekawa jak potoczy się dalej akcja :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurde, piszesz tak, że czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością.. yszty!
    I w dodatku, kiedy czytam i spostrzegam, że już zza chwilę koniec jednego rozdziału, denerwuję się, że to tak szybko się kończy..
    Czkam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  18. o kurcze x3 to jeste nie samowite... ej, zaraz, zaraz... a to nie jest ta sama farma?? o kurzcze...

    OdpowiedzUsuń
  19. Super , boskie , kocham to . <3 . Kiedy nastepny rozdzial ?

    OdpowiedzUsuń
  20. nadrobiłam w końcu zaległości. :D
    to jest boskie i jak już napisałam na TT zakochałam się w tym opowiadaniu. *.*
    @OLLG_poland

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥