środa, 25 grudnia 2013

~ Rozdział pierwszy


Justin's POV

           Zupełnie nie miałem ochoty  na to, aby ponownie wkraczać w mury klubów nocnych. To nie byłem już ja. Przecież ja zabiłem siebie, zabiłem swoje uczucia. Otwierałem się tylko wtedy, gdy nikogo przy mnie nie było. Uciekałem przed rzeczywistością, zamykając się w czterech ścianach nowego mieszkania, bo dłużej nie potrafiłem przebywać w domu Amandy. Tam było za dużo wspomnień, które wbijały mi nóż w serce.
            Jason postanowił mi pomóc i razem z nim półtora roku temu kupiłem dom na obrzeżach miasta. Teraz jednak, Insiders potrzebowało przywódcy. Każdy się do tego nadawał, ale oni chcieli mnie. Nie mogłem się zgodzić, wręcz nie chciałem ponownie otwierać tego, co postanowiłem uśpić. Znowu chcieli Shadow, a ja musiałem coś z tym zrobić...
     - Parker, dalej! Występ mamy na dwudziestą! - usłyszałem krzyk Thomasa.
            Kiedyś również i Dave byłby bardzo podekscytowany takim wyjściem. Lecz od ponad sześciu miesięcy spotykał się z pewną dziewczyną. Fakt faktem, nie powiedział jej nigdy tych dwóch, pięknych słów, ale lubił z nią uprawiać seks. Być może to było ich fundamentem i podstawą do utrzymywania dalszych kontaktów.
           Skinąłem lekko głową i zabrałem swoją kurtkę z krzesła. Kiedy wybudziłem się ze śpiączki, moi przyjaciele chcieli skończyć z tym gównem tzn. z akcjami, morderstwami, kasą, narkotykami. Nie mogłem im na to pozwolić. To było nasze życie i cel. Przez pięć miesięcy, kiedy ja walczyłem sam ze sobą, aby w końcu się wybudzić, oni załatwiali wszystko, aby zamknąć ludziom usta. Chcieli, aby wszyscy zapomnieli o naszym gangu. To było możliwe. Ale ja nie zapomniałem.
           Zaparkowałem samochód przed klubem dziesięć minut przez czasem. - Chodźcie! Chodźcie!- zawołał zniecierpliwiony Bonith. Przewróciłem teatralnie oczyma, po czym sam wysiadłem i podążyłem za całą grupką. To było niesamowite, że nadal trzymaliśmy się razem.
     - Justin, wyluzuj no... Zobaczysz ostre kocice w akcji... - któryś z chłopaków klepnął mnie w ramię, a gdy się odwróciłem ujrzałem Knight'a.
           Tylko nie Jason. Ciężko westchnąłem i wszedłem na salę, która znajdowała się na końcu ciemnego i w miarę szerokiego korytarza. Coś na styl takiego w kinach. Zająłem miejsce przy jednym ze stolików z wygodną, czerwoną sofą i skinieniem ręki zaprosiłem do siebie kelnerkę, która miała na sobie jedynie obcisłą, bardzo krótką spódniczkę i biustonosz, który automatycznie powiększał jej piersi.
     - Raz whiskey. - mruknąłem, gdy podeszła.
           Oparłem się łokciem o brzeg kanapy i zacząłem palcem wskazującym muskać swoje usta. Byłem zaintrygowany, kiedy zgasły wszystkie światła, a scena była oświetlona jedynie przez mała lampkę, umieszczoną tak, aby była skierowana na środek sceny. Po kilku sekundach do moich uszu dotarła odprężająca muzyka, przez którą pozwoliłem sobie na chwilę relaksu.
           Na scenie pojawiła się jedna kobieta; ubrana w lateksowe stringi i idealnie dopasowany stanik do piersi. Na oczach miała kocią maską, a w prawej dłoni pejcz. Uniosłem brwi w zaskoczeniu, bo mimo że miałem specyficzne nastawienie do dzisiejszego wieczoru, ta kobieta wyglądała seksowanie. Zapragnąłem mieć ją dla siebie.
           Chłopaki zaczęli gwizdać. Nie poznawałem ich. Ale to w tej chwili zupełnie nie miało znaczenia. Liczyła się tylko dziewczyna, która bez żadnego problemu wspięła się na rurę i zaczęła na niej wirować niczym szybujący samolot na niebie.
     - O kurwa... - cicho jęknąłem, gdy poczułem narastającą w sobie erekcję, była nieziemska, a jej ruchy sprawiały, że pragnąłem poczuć zapach naszego seksu.
           Kiedy ostatnio pieprzyłem się z jakąś laską z baru, nie czułem się tak, jak teraz, patrząc na tę dziewczynę. Nawet jej nie dotknąłem, a już czułem pierwsze krople potu na karku.
     - Jest moja. - odparłem surowym tonem do chłopaków, a oni jakby z zadowoleniem skinęli  głowami.                Wiedziałem, że robili wszystko, aby wyrwać mnie z amoku myśli - prawda była taka, że mogli, jednak nie na długo, bo po powrocie, zapewne i tak zamknąłbym się w swoich czterech ścianach i wróciłbym myślami tam, gdzie byłem każdego wieczoru; byłbym razem z Amandą, trzymałbym ją mocno w swoich ramionach.
           Dziewczyna swoim pejczem uderzyła o ziemię i w mgnieniu oka pozbyła się swojego stanika. Jęknąłem dość głośno, powracając do tego, co działo się na scenie. Musiałem pozwolić swojej frustracji wyjść na zewnątrz. Zaczęła pieścić swoje walory i powolnymi krokami podchodziła do naszej czwórki.
     - Zaraz się zacznie najlepsze... - usłyszałem szept Thomasa, zapewne do któregoś z chłopaków.
           Olałem to i rozłożyłem się nieco bardziej na kanapie, cały czas patrząc na kobietę z pożądaniem w oczach. Zmierzyła wzrokiem każdego z nas, po czym pewnym krokiem podeszła do mnie. Uderzyła pejczem w moje uda, co sprawiło, że automatycznie podsunąłem się wyżej na sofie. Wpatrywałem się w nią, jak zahipnotyzowany, a ona bez żadnego skrępowania usiadła na mnie okrakiem. Kiedy poczuła moją erekcję, uśmiechnęła się chytrze, po czym owinęła pejcz wokół mojej szyi. Nim się zorientowałem złożyła pocałunek na moich ustach. Był dziki, namiętny i sprawił, że chciałem jak najszybciej wypełnić ją sobą. Położyłem dłonie po obu stronach jej uda, a ona momentalnie odsunęła się ode mnie i skarciła wzrokiem.
     - Nie dotykamy. - szepnęła łagodnie i wstała, zostawiając mnie rozgrzanego.
           Chłopacy syczeli, a ja przeklinałem w myślach samego siebie. Nie mogłem kontrolować swoich odruchów, była taka pociągająca, taka seksowna, a jej długie i piękne nogi nie pozwalały nawet na chwilę przestać myśleć o dzikim stosunku. - Chodź tu. - warknąłem, a w moich oczach zabłysnęły żarzące się iskry, gdy jej ciało uległo odwróceniu.
     - Oczekiwanie jest bardziej podniecające, niż myślisz. - uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w stronę Dave'a, który aż jęknął, kiedy usiadła między jego nogami na fotelu. Jedną dłonią zaczęła gładzić jego udo, a pupą ocierała się o jego krocze. Zagryzłem wargę, bo mimo że miałem na nią wielką ochotę, podniecał mnie ten widok. Mój przyjaciel nie wytrzymał i złapał ją za piersi. Podniosła się gwałtownie i uderzyła go pejczem w uda.
     - To było niegrzeczne. - zaśmiała się i zostawiła go równie zniecierpliwionego, jak mnie.
           Nabrałem głośno powietrza do swoich płuc, a potem je równie głośno wypuściłem i wstałem. Byłem bardzo, bardzo zniecierpliwiony. Postanowiłem coś z tym zrobić, dlatego ruszyłem w jej stronę i stanąłem przed nią.
     - Shadow nigdy na nic nie czeka... - warknąłem i przywarłem swoimi wargami do jej ponętnych i pełnych ust.
           Chłopacy zaczęli się śmiać i gwizdać, uśmiechnąłem się, przerywając pocałunek.
     - Nie sypiam z klientami.- szepnęła ledwie słyszalnie.
     - Słonko, ja już nie jestem twoim klientem, a z twojej reakcji wynika, że pragniesz mnie równie bardzo. - uniosłem brwi w oczekiwaniu na jej odpowiedź.
           Nie musiałem długo czekać. Podniosła stanik z ziemi i sprawnie go założyła. Ująłem jej dłoń i podążając z nią do wyjścia, posłałem chłopakom szyderczy uśmieszek. Skinęli głowami na znak zrozumienia, po czym któryś z nich dodał, że posiadali jeszcze jedną panienkę w planach.
           Razem z Leną, bo tak miała na imię, podeszliśmy do baru. Skinąłem ręką do barmana i poprosiłem o dwa kieliszki czystej wódki. Gdy tylko dostałem alkohol pod swoją dłoń, wlałem w siebie trunek bez większych skrupułów. Miałem mocną głowę i potrafiłem pić z umiarem. Spoglądałem kątem oka na półnagą kobietę. Uśmiechałem się, gdy mierzyła mnie wzrokiem od pasa w dół.
     - Jesteś ciekawa, czy jestem dobry w łóżku? - zapytałem mrucząc, tym samym wywołując na jej twarzy rumieńce.
           Posłała mi znaczący uśmiech, dlatego zbliżyłem się do niej i oparłem się jedną ręką o blat baru, natomiast drugą położyłem na jej udzie i kierowałem nią wyżej, aż dotarłem do lateksowych stringów.
     - Jesteś rozpalona. - mruknąłem w jej usta z uznaniem.
           Czułem, że jej ciało drżało. - Proszę... weź mnie. - jęknęła, na co ja pokręciłem głową i powtórzyłem jej słowa. - Oczekiwanie jest bardziej podniecające, niż myślisz.
           Na jej twarzy pojawiło się rozczarowanie, które po chwili przerodziło się w waleczną dziewczynę. Ponownie ujęła w dłoń swój bicz, który jeszcze przed chwilą spoczywał na blacie.
     - Nie powtarzaj moich słów... - syknęła, ponownie uderzając pejczem o moje uda, na co lekko syknąłem.
     - Niegrzeczna jesteś... - mruknąłem, wstając.
           Ująłem jej nadgarstki i jednocześnie wyrwałem jej przedmiot. Rzuciłem go na bok i wsunąłem się zwinnie między jej nogi. Puściłem jej dłonie, bo czułem, że chciała mnie objąć. Czując jej zimne palce pod swoją koszulką na plecach, poczułem jeszcze większe podniecenie, wypełniające mój organizm.
     - Będę cię pieprzył... - przejechałem dłonią po jej kobiecości. Była taka mokra.
           Zaczęła mnie prosić, żebyśmy w końcu wyszli. Coraz bardziej pragnąłem jej ciała, czułem narastające pożądanie. - Pobawimy się twoją zabawką.- mruknąłem, podnosząc skórzany pejcz.
     - Och, przestań pieprzyć, po prostu chodź już.- warknęła zniecierpliwiona.
           Nie mogłem przestać się uśmiechać. Była typową panienką z takiego klubu. Chciała zrobić to szybko i zapewne liczyła na drobną zapłatę. - Nie tak prędko, Lena. - syknąłem, biczem uderzając o jej lewe udo. Jęknęła, przymykając oczy, a mi sprawiło to jeszcze więcej przyjemności. - Jęcz. - syknąłem, kiedy przywarłem do niej od tyłu i dłońmi masowałem jej biust.
     - Błagam, zrób to! - jęknęła i zaczęła się wić, tuż przy moim ciele.
           Zaśmiałem się i odwróciłem ją gwałtownie przodem do siebie. Ona zerwała swoją maskę z oczu i chciała mnie pocałować, na co zareagowałem i zrobiłem dwa kroki do tyłu, przez co wpadłem na kogoś. Spojrzałem za siebie i stanąłem jak wryty w ziemię. Nagle wszystko wokół mnie stało się jakby zamglone; ludzie, muzyka, zapachy - nic się nie liczyło. Tylko ona, tylko Amanda.
           Była... inna. Jej włosy sięgały do brzucha, miała grzywkę ułożoną na bok. Nabrała bardziej kobiecych kształtów. Była już dojrzałą kobietą. Przez te dwa lata tak bardzo się zmieniła. Gdyby nie jej oczy, głębia ich intensywnego koloru... nie poznałbym jej. Nie mogłem słowem się odezwać, nie potrafiłem. Wpatrywałem się w nią jak w obrazek.
           Rozchyliła lekko usta, a ja poczułem ból w klatce piersiowej. Co jeśli tutaj pracowała? Wyrzuciłem ją z swojego życia i trafiła tutaj. Każdy mężczyzna ją dotykał, wykorzystywał. Potrząsnąłem głową i usłyszałem głos Leny za sobą.
     - Idziemy? - odwróciłem się do niej - Wyjazd stąd!- warknąłem, na co dziewczyna zareagowała agresywnie, uderzyła mnie pejczem po nogach i odeszła z gracją.
           Powróciłem wzrokiem na moją dziewczynę. Ona stała przede mną i nic nie mówiła. Do jej oczu napłynęły łzy. Byłem pogrążony jej widokiem. Jak bardzo mogłem ją skrzywdzić...
     - Amy... - cicho jęknąłem, podchodząc niewiele kroków bliżej niej. Zacząłem nerwowo oddychać
     - Justin...- odparła obojętnie i wierzchem dłoni otarła zabłąkaną łzę.
           Nie mogłem znieść jej widoku, zbliżyłem się, aby ją przytulić, jednakże ona zatrzymała mnie ruchem ręki.- Nie, Justin. Nie możesz tego zrobić. - jej głos był stanowczy, mimo że wyczuwałem w nim odrobinę żalu.
           Zacisnąłem wargi. Na co ja liczyłem? Na to, że po tych dwóch latach, ona nadal by mnie kochała? Że pozwoliłaby mi chociaż na odrobinę wytchnienia? Nie. Ona... miała do mnie dystans. Przełknąłem ślinę, patrząc na nią.
     - Amy, ja... - przejechałem ręką po swoich niesfornie ułożonych włosach, by wyrazić frustrację - Szukałem cie... - jęknąłem w akcie desperacji
     - Nie, ty mnie wyrzuciłeś ze swojego serca, jak i życia. Nie wiem, czy mnie szukałeś, czy nie, bo większość tego pieprzonego czasu spędziłam w piwnicy ze swoim ojcem. - zagryzła na moment usta, lecz po chwili ponownie je uchyliła - Zdajesz sobie sprawę z tego, co musiałam przejść? Dzięki temu, co tam przeżyłam nabrałam dystansu do życia. Nie chciałam, abyś dowiedział się, że żyję, bo to już jest niepotrzebne. - pogładziła swoje rozpuszczone włosy i spojrzała w prawą stronę.
           Momentalnie zmienił się wyraz jej twarzy - uśmiechnęła się, a w jej oczach dostrzegłem iskierki.
Była zupełnie inna. Nie taką ją zapamiętałem. Nigdy nie była w stanie prawić mi takich monologów, które były pozbawione emocji. Czułem, że to była jej druga twarz. Tak samo, jak ja posiadałem Shadow, ona posiadała kogoś jeszcze. I wtedy ujrzałem jego. Podszedł do niej, objął ją ręką w pasie, a Amanda dała mu buziaka w polik. Wpatrywałem się w nich, bo to było zupełnie niemożliwe.
     - Witaj Shadow. - mruknął chłopak, przy jej boku.
           Nie było mnie stać w pierwszej chwili na cokolwiek innego, poza myślami w swoim umyśle. Dlaczego on tu był? Czy ona z nim spała? Może on ją krzywdził?
     - Nevil... - wypowiedziałem jego imię z taką odrazą na jaką było mnie stać.
           Chłopak uśmiechnął się do mnie znacząco i przyciągnął Amandę bliżej siebie.- Widzę, że poznałeś moją kobietę.- pogłaskał dłonią jej włosy, a następnie złożył pocałunek na jej czole.
     - Jesteście razem? - palnąłem, zupełnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
           Znałem Nevil'a od zawsze. Przecież to on pomógł mi, gdy McCann próbował mnie zabić, gdy obrabowywaliśmy jego magazyn. To on ułożył nam plan napaści. - Jak... - szepnąłem sam do siebie, nie mogąc uwierzyć, że Amanda była teraz w objęciach mojego dawnego przyjaciela.
     - Shadow, to ja pomogłem Amandzie stanąć na nogi. Uciekła od ojca, właściwie to go zabiła. - spojrzał na nią z dumą w oczach. - Znalazłem ją kilkanaście kilometrów od mojego magazynu na obrzeżach. Nie wiem, jak udało jej się tak daleko uciec...- Amy miała łzy w oczach, zapragnąłem ją przytulić i powiedzieć, że już była bezpieczna.. Jednak nie mogłem, ponieważ była w ramionach innego mężczyzny.
     - Zaopiekowałem się nią i zadbałem, aby ponownie zaczęła czuć się jak kobieta. - pocałował czubek jej nosa i dodał z odrazą. - Wiem, że kazałeś jej wypieprzać ze swojego życia, przez co ona musiała znosić gwałty, pobicia, to że ją molestowano...- dziewczyna wtuliła się w pierś chłopaka, a moje serce rozpadło się na kilka kawałków.
           Czułem w sobie nienawiść do samego siebie. Chciałem się rozpłakać jak małe dziecko bo ten widok, mnie po prostu zabił. Pokręciłem przecząco głową i zrobiłem kilka kroków w tył, po czym ostatni raz przyglądając się Amandzie, odwróciłem się i z zaciśniętymi wargami podążyłem do wyjścia. Nie mogłem już dłużej tu przebywać. To było za duże wyzwanie dla mnie. Musiałem poradzić sobie z realiami, jakie towarzyszyły mojej egzystencji...

Amy's POV

     - Słońce już dobrze. Nie wiedziałem, że on tu akurat dzisiaj będzie... - poczułam, jak Nevil dłonią ujął mój policzek i otarł kilka zagubionych łez.
           Spojrzałam na niego, czując ból, smutek i po prostu rozpacz. Nie sądziłam, że mogłabym go jeszcze spotkać. Zmężniał, wydoroślał, dojrzał mu głos... To bolało. Cholerne uczucie pustaki wdarło się do mojego serca. Już dawno przestałam myśleć o Shadow, a on ponownie pojawił się w moim życiu i rozbudził już uśpione uczucia. Kochałam go cały czas, jednakże nie pozwalałam, by ta miłość zawładnęła moim sercem na dobre.
           Chciałam być z Nevil`em, chciałem tego, ponieważ to on pomógł mi przejść przez cały koszmar, który sprawił mi mój ojciec. Uśmiechnęłam się blado do niego i nagle poczułam coś niesamowitego, jakoś znajome ciepło w sercu. Mimowolnie się odwróciłam i ujrzałam Dave'a, Thomasa i Jasona.
           Wszyscy trzej spoglądali na mnie w zdziwieniu. Wszyscy się zmienili. Byli tak samo dojrzalsi, jak ich przywódca.
     - Cześć chłopaki... - mruknęłam cicho, mierząc twarze, które kiedyś znałam bardzo dobrze.
           Nevil również przywitał się z nimi, tylko z mniejszym entuzjazmem. Najbardziej wbiłam wzrok w Dave'a. Stał się męski, jego mięśnie wyraźnie się odznaczały przez obcisłą, białą koszulkę, a uśmiech był zniewalający.
     - Amy... Szukaliśmy cię wszędzie. - zaczął niepewnie Jason.
     - Niepotrzebnie... - wtrącił Jack, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć - Jest pod dobrą opieką - lekko się zaśmiał, przyciągając mnie do swojego boku.
           Lekko mruknęłam, bo chciałabym zamienić z nimi kilka słów. - Dasz mi chwilę...? - jęknęłam do niego szeptem.
           Spojrzał na mnie zdziwiony, ale po krótkiej chwili dał mi pięć minut i odszedł na bok. Wiedziałam, że chciał mnie mieć cały czas na oku. Martwił się i rozumiałam to, ale czy kierowało nim jedynie poczucie opiekuńczości - tego nie byłam w stanie stwierdzić.
     - No to.. co u was? - spytałam, gładząc swoje włosy.
           Byłam lekko spięta i nie wiedziałam, jaka byłaby ich reakcja. Nie musiałam długo czekać, bo Dave już był przy mnie. Objął mnie mocno, aż zachłysnęłam się powietrzem. Stary, dobry Dave... Nie wiedziałam, czy byłabym w stanie zaakceptować jego bliskość, ale brakowało mi tego. Odwzajemniłam jego uścisk, przymykając lekko oczy i oddając się temu uczuciu. Myślami powróciłam do przeszłości.
     - Tak bardzo mi ciebie brakowało... Tyle się ciebie naszukałem... - jęknął w moje włosy.
           Po chwili odsunął mnie na długość swoich ramion i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho - Dlaczego nie dałaś znaku życia? - wtrącił Jason, ignorując swojego kumpla, który nadal się we mnie wpatrywał.
           Potrząsnąłem lekko głową, by oprzytomnieć i spojrzałam na Knight'a.
     - Nie mogłam, musicie mi to wybaczyć. Potrzebowałam czasu.. - jęknęłam i przejechałam dłonią po ramieniu.
           Opowiedziałam im w skrócie o tym, co się działo przez te dwa lata. Pozwoliłam nawet, aby kilka łez spłynęło po moim policzku. -..a teraz mam Jack`a..- mruknęłam, kiedy poczułam chłopaka za swoimi plecami.
     - A co z Justinem? - do naszej czwórki podszedł Thomas. Jego także pamiętałam bardzo dobrze. Chłopak, który nawymyślał niestworzone historie ze mną i Dave'em w roli głównej.
     - Nic, ona jest teraz moja. - dodał Nevil ostrym tonem głosu - Niech tylko jeszcze raz się do niej zbliży - wbił wzrok w cały gang Insiders.
           Zacisnęłam wargi, bo nie chciałam takiego czegoś. Nie miałam w planach, by obdarzyć ich wszystkim nienawiścią z powodu Shadow. Oni byli moimi dawnymi przyjaciółmi... Widziałam ich po raz pierwszy od tak dawna...
           Widziałam, że Dave gotował się ze złości, a to było do niego podobne.
     - Naprawdę cieszę się, że was spotkałam. Mam nadzieję, że wybaczycie mi kiedyś to wszystko...- uśmiechnęłam się blado i odwróciłam się, aby odejść.
           Nie minęło kilka sekund, a poczułam uścisk na ramieniu. - Amy..- to był Dave, a w jego oczach dostrzegłam troskę i tęsknotę. Chciałam coś powiedzieć, ale Jack mnie uprzedził
     - Zostaw ją.- warknął i odepchnął go ode mnie.
     - Myślisz, że teraz ci wszystko wolno?! - czułam, że właśnie tak zareagowałby chłopak, za którym tęskniłam - To, ze ona teraz jest z tobą, nie oznacza, że możesz ją kontrolować! - krzyknął, a mój chłopak odsunął mnie na bok - Amanda była dla nas jak rodzina, nie możesz nam jej zabrać, gnoju! - rzucił, na co Nevil parsknął śmiechem. To było w jego stylu.
     - Posłuchaj, Honi. - pchnął go lekko do tyłu - Jesteście gówno warci. Wasz gang już nie jest uznawany za taki niebezpieczny jak kiedyś. Teraz to ja przejąłem władzę razem ze swoimi wspólnikami i jeżeli ty... - przeniósł wzrok na chłopaków z tyłu - albo któryś z was - zmierzył ich wzrokiem - wejdzie mi w drogę i na siłę będzie próbował przekonać Amandę, aby do was wróciła... - zacisnął swoją pięść - pożałujecie tego... - nie zahamował się i uderzył Dave'a prosto w twarz na co pisnęłam, zakrywając usta dłonią. Poczułam ból.
Wiedziałam, że Jack by tego nie chciał, ale podbiegłam do Dave'a i pogłaskałam go po policzku.
     - Przepraszam! Naprawdę przepraszam. - załkałam, bo nie mogłam powstrzymać łez. Usłyszałam wołanie Nevil`a, abym zostawiła przyjaciela.
     - Zamknij się już! - krzyknęłam i zmierzyłam go wzrokiem.- Nie możesz mi mówić ciągle, co mam robić. Nie jestem marionetką w twoim rękach. - dodałam, zupełnie nieświadoma swoich słów.
           Bez słowa do mnie podszedł i pociągnął mnie za łokieć. Odciągnął mnie od chłopaków, aż w końcu zniknęli mi z pola widzenia. - Jesteś okropny... - bąknęłam, wyrywając mu się.
     - Nie ja jestem okropny, tylko oni. Myślą, że teraz ponownie wkroczą z buciorami w twoje życie. Nie, Amando. Nie pozwolę na to, ponieważ wiem, że to będzie dla ciebie krzywdzące. Jesteś zbyt wrażliwa i delikatna.. Ze mną jesteś bezpieczna i nie pozwolę cię nikomu zranić. Ta banda debili nie jest w stanie zagwarantować ci ochrony. Po tym jak Parker wybudził się po pięciu miesiącach... Stracili wszystko, są zerem.. - zaśmiał się ironicznie, a mnie ścięło. Justin był w śpiączce?
     - Co? - zatrzymałam się przed naszym autem.
           Odwróciłam się do niego i odgarnęłam swoje włosy za ucho. - Jak to wybudził? - szepnęłam nie mogąc pohamować zaskoczenia i w pewnym sensie troski, jaka w tej chwili wdarła się do mojego serca zupełnie nieproszona. - Mówiłeś, że wyjechali.. a nagle jakimś cudem się dzisiaj na nich natknęłam.. - dodałam, obserwując jego twarz - Mówiłeś, że Justin stał się chłopakiem, który pił, zaniedbywał się i robił wszystko, by zejść na psy. Dlaczego on nadal wygląda tak... - zacięłam się i zagryzłam usta, by nie wypowiedzieć za dużo słów, które mogłyby rozzłościć Jack'a.. To mogłoby się źle skończyć.
           Chłopak zmierzył mnie, a następnie rzucił obojętnie. - To jest nie ważne. Zamknęłaś rozdział, który był związany z nimi, prawda? - kiedy zorientował się, że i tak nie miałam zamiaru odpuścić dopóki nie powiedziałby mi prawdy, wziął głęboki oddech.- Była strzelanina, w której Parker został pobity i postrzelony - kilkakrotnie. Miał stracie z McCann`em. Zabił go, lecz sam o mało nie zginął. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, jednak jego organizm funkcjonował, a mózg się nie poddawał. Przeżył i po pięciu miesiącach w śpiączce się obudził. - przewrócił teatralnie oczami i skinął ręką, abym wsiadła do samochodu.
           Parsknęłam, gdy mówił bez żadnych emocji - Nie rozumiem ciebie. Przecież.. - poczułam, że z moich oczu poleciały łzy - doskonale wiedziałaś, jak bardzo, jak bardzo.. - w końcu zebrałam się na odwagę i na niego spojrzałam - go kochałam... - szepnęłam, głęboko oddychając.
           Czułam ponownie to wszystko co wtedy. To, jak się kłóciliśmy, jak on dawał mi tę miłość, której Jack nie potrafił mi nigdy dać. - Nie wierzę.. - usiadłam do samochodu - okłamałeś mnie...
           Odpalił silnik i  zignorował moje wyznanie. - To dla twojego dobra. Robię wszystko, żebyś zapomniała o przeszłości. Dlaczego mi się tak opierasz? Nigdy dotąd cię nie skrzywdziłem - jego głos złagodniał, więc dotknęłam dłonią jego kolana.
     - Wiem, Jack...- chłopak nie dał mi dokończyć i nakrył moją dłoń swoją.
     - Kocham cię, Amando i będę o ciebie walczył. Nie ważne, czy usłyszę w końcu od ciebie te dwa słowa, o których marzę, ale wiem, że jesteś tego warta.- zakryłam drugą dłonią usta, aby powstrzymać jęk.
            Wiedziałam, że Jack mnie kochał, jednak ja nie potrafiłam odwzajemnić jego uczuć. Miałam ustawioną blokadę, która potrafiłaby odejść, ale tylko przy jednej osobie.

_________________________________________________

No kochani...
Taki prezent z Okazji Świąt :)
Podoba Wam się?
Mam nadzieję, że tak :)

Jeszcze raz Wam bardzo dziękuję za pozostanie ze mną i z Shadow oraz z Amy.

CZYTASZ? = SKOMENTUJ - PROSZĘ! ♥




piątek, 20 grudnia 2013

~ Prolog część 2



 Wszyscy żyli według swoich własnych zasad.W ich świecie nie było miejsca na rozpamiętywanie. Każdy wierzył, że człowiek powinien kierować się rzeczywistością i podążać ścieżką teraźniejszości. Wszyscy, oprócz jednej osoby. 
          Justin nigdy nie potrafił pogodzić się z odejściem swojej miłości. Ona była jego zgubą. Jego sercem, które tak z dnia na dzień przestało bić. Odeszła, pozostawiając po sobie wspomnienia, łzy i zdjęcia, które za każdym razem, gdy oglądał, płakał, bo wiedział, że nadal bardzo mocno ją kochał. 
          I znowu to robił. Znowu siedział w swoim pokoju, na łóżku i w dłoni trzymał ramkę z ich wspólnym zdjęciem, które wywołał dwa lata temu, tuż po zniknięciu swojej dziewczyny. Przez ten cały czas nigdy nie nazwał jej " swoją byłą dziewczyną ", " byłą miłością". Ona cały czas była jego. Tak twierdził. 
          Myśli o Amandzie nie opuszczały go nawet na krok. Wszędzie, gdzie tylko spojrzał, widział ją i byłby w stanie zrobić wszystko, by ją odzyskać, lecz nie wiedział co mógłby zrobić. Przeszukał ze swoimi kumplami każdy magazyn, który znajdował się w tym mieście i pobliskich wioskach, oczekując, że znajdzie tam swoją miłość, lecz jedyne, co znajdował, to pustkę
          Kiedy przyjaciele wyciągali go na piwo, wódkę, bądź podróż po lokalnych, nocnych klubach - szedł z nimi. Tylko wtedy mógł ponownie uśpić w sobie uczucia. To pozwalało mu na minimalny kontakt z rzeczywistością. Chociaż na chwilę zamykał w sobie przeszłość. 
          Tak było i tym razem. Jason nie mógł już dłużej patrzeć na postawę Justina. Doskonale rozumiał cierpienie swojego przyjaciela, lecz nie mógł pozwolić, by przyjaciel tak się tym zadręczał. Chciał, aby dwudziestojednoletni chłopak wziął się w końcu w garść i zaczął dostrzegać realia swojej egzystencji, bo któregoś dnia, gdy będzie umierał, jedyne, na co będzie go stać, to łkanie, że zmarnował całe lata na poszukiwanie Amandy. 
           Tego dnia miało zmienić się jego życie. W końcu mógł przejrzeć na oczy i pozbyć się uczuć tak, jak pozbył się tego przed stratą swojej dziewczyny. Thomas i Dave również chcieli na nowo uczestniczyć w akcjach i ponownie być najgroźniejszymi w mieście. Tym razem pragnęli stać się silniejsi. A Justin musiał stać się Shadow, bez względu na to, jakie emocje władały jego umysłem. 

____________________________________________

Jak widzicie pojawił się prolog części drugiej.
Rozdziały będą dodawane co sobotę w godzinach wieczornych :)

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia ( których w ogóle w tym roku nie czuję )  życzę Wam wszystkiego najlepszego, zdrowia i radości, dobrych ocen w szkole, uśmiechu na twarzy i pogody Ducha. 

Do zobaczenia. 

Ps. Bardzo dziękuję, że jesteście ze mną. 

CZYTASZ? = KOMENTUJESZ - BARDZO PROSZĘ O POTWIERDZENIE W SPRAWIE  INFORMOWANIA 

wtorek, 10 grudnia 2013

Wasze zdanie

Witajcie Moi Kochani! :) 

Jako, że pierwsza część została już zakończona, przychodzę do Was z czymś nowym.
Podczas pisania z jedną z czytelniczek Shadow, wpadłam na pewien pomysł.
Bardzo mnie ciekawi, co najbardziej wzbudziło w Was ekscytację, płacz, poczucie smutku, radości albo i złości?
Chciałabym, aby każdy, kto tylko może, napisał w komentarzu swoją ulubioną sytuację z emocjami, które wymieniłam wyżej. Może być kilka, nie mówię, że nie :)
Jak pisałam wcześniej, jestem bardzo ciekawa Waszych odpowiedzi :)
Myślę, że to nie jest zbyt trudne i sporo z Was postanowi podzielić się ze mną jak z innymi swoimi poglądami :)

Czekam,
Audrey ♥

piątek, 6 grudnia 2013

~ Epilog

     


 ~ EPILOG

        Wszystko się zmieniło. Nie było już życia bez smutku. Każdy dzień powinien dawać radość i chęć istnienia. Cieszenie się tym, co każdy posiadał powinno być na pierwszym miejscu. Nie posiadałem przy sobie tej jednej, jedynej osoby, którą obdarowałem czymś nieskończonym. Obdarowałem miłością, która nigdy nie odeszłaby w zapomnienie.
        Mógłbym dać odciąć sobie kończyny, jeżeli w ten sposób Amanda by do mnie wróciła. Mógłbym zrobić cokolwiek innego, ażeby ona zrozumiała, jak bardzo żałowałem swoich błędów. Byłem w stanie zakończyć wszystko ze światem przestępczym, wszystko mogłem tak po prostu zakopać, ale co z tego, jeżeli jej nigdzie nie było?
        Nigdy nie sądziłem, że ta dziewczyna byłaby zdolna do odejścia. Znosiła mnie tak długo, ale kiedy zacząłem się orientować, że była dla mnie ptakiem wolności i sercem miłości, ona odważyła się zniknąć z mojego życia? Pragnąłem już nie tylko jej bliskości, lecz bezpieczeństwa. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby Amy została zabita przeze mnie.
        Zasługiwała na wszystko to, co było najpiękniejszym darem na świecie. Potrzebowała troski, opieki mimo że zgrywała odważną i pewną siebie kobietę. Ona w pewien sposób intrygowała. Dążyła do wszystkiego zaparcie, a ja jej to wszystko utrudniałem i kiedy to zauważyłem nastała pustka, bo zostałem sam, mając jedynie przy swoim boku garstkę przyjaciół, których także nie potrafiłem docenić.
        Jason od mojego wyjścia ze szpitala wziął mnie pod swoje skrzydła i zaczął kierować w odpowiedni sposób. Nie miałem mu tego za złe. Wręcz pochłaniałem jego wskazówki i dążyłem do tego, by w końcu stać się normalnym człowiekiem. Chciałem uśpić w sobie Shadow. On niszczył mnie od środka, a gdy tylko myślałem o McCann'ie - on się budził. Knight brał mnie w takich momentach na siłownię i kazał wyżywać się na workach treningowych, a czasem urządzał specjalnie dla mnie walki z jednym z chłopaków.
        Thomas codziennie męczył mnie graniem na konsoli. Za wszelką cenę chciał mnie wciągnąć w wir gier, lecz ja nigdy nie potrafiłem się skupić. Nie mogłem tak po prostu zapomnieć o otaczającym mnie świecie, o Amandzie, broni, Shadow. To żyło we mnie, a ja poniekąd żyłem tym wszystkim, nikomu o tym nie mówiąc. Gdy kładłem się spać, widziałem ją. Stała taka bezbronna, uśmiechnięta, a jej oczy wyrażały zupełną pustkę. To było najgorsze, co mogło mnie nawiedzać. Gdybym tylko mógł coś zrobić, od razu bym ją schował w swoich ramionach i już nigdy nikomu nie pozwoliłbym skrzywdzić.
        Dałbym jej wszystko, czego by pragnęła. Już nigdy bym jej nie wyzwał, nie dotknąłbym jej bez pozwolenia. Szanowałbym ją w taki sposób, aby w końcu zaczynała utwierdzać się w tym, że ona odmieniła drogę, którą podążałem, mając na sobie różowe okulary.
        Dave po bardzo długim czasie w końcu mi wybaczył i ponownie zaczęliśmy tworzyć zgrany duet. Na porządek dzienny wróciły jego wygłupy, lecz wiedziałem, że nigdy już nie byłyby takie same, jak kiedyś. Jego także bolało serce i zapewne nie słabiej, niż moje. Postanowiłem z nim raz szczerze pogadać. Moje wątpliwości się utwierdziły i wiedziałem już, że Amy znaczyła dla niego naprawdę bardzo dużo. Obaj zostaliśmy pozbawieni wielkiego skarbu, jakim była ta dziewczyna.
        Kilkakrotnie wykradałem się z domu pod pretekstem pójścia do baru, lecz zamiast tam przebywać, ja jej szukałem. Chciałem zbadać każdy zakątek tego pieprzonego miasta, ale jej nie było. Kiedy wracałem do domu, zamykałem się w swoim pokoju. Jej zdjęcia, które widniały na półkach, przyprawiały mnie o dreszcze na całym ciele i palące łzy w oczach, niczym palące iskry ognia podczas pożaru. Nie dawałem sobie z tym rady. Byłem za słaby.
        Zacząłem pisać pamiętnik. Zapisywałem w nim wszystko to, co gryzło mnie najbardziej. Może kiedyś, gdybym ją odnalazł, miałaby dowód tego, jak bardzo zmieniła moje nastawienie do życia i do tego, czym była prawdziwa miłość. Może, gdyby ona w końcu dała o sobie jakiś znak, byłbym zdolny do wyzwolenia z siebie ducha radości w postaci uśmiechu na twarzy i życia, które w tym momencie odeszło razem z nią. Żyłem, ale w środku byłem martwy. I tak pozostanie, dopóki ona się ponownie nie pojawi. Gdybym miał czekać wieczność - czekałbym. Gdybym któregoś dnia dowiedział się, że moja kochana Amy odeszła - zabiłbym się.

______________________________________________________________

PODZIĘKOWANIA


No i mamy koniec części pierwszej....
Muszę Wam się szczerze przyznać, że zakładając to opowiadanie, będę chciała pisać drugą część. 
Jesteście tak wielkim wsparciem dla mnie od samego początku, że pisanie nowych rozdziałów było dla mnie czymś wspaniałym.
Nigdy nie spotkałam się z tak wiernym gronem czytelników.
Jestem Wam bardzo wdzięczna, że mnie wspieracie i chcecie czytać to, co tutaj dodaję.
Dużą rolę odegrała też Elise. Ona jest moją przyjaciółką w realnym świecie. Zawsze pomagała mi odnaleźć odpowiednie rozwiązanie z każdej sytuacji.
To ona pisała ze mną kilka rozdziałów. Bez niej chwilami bym sobie nie poradziła. Tknęła w to opowiadanie coś unikatowego, za co jestem jej przeogromnie wdzięczna. 

Wszyscy się pytacie, czy faktycznie będzie druga część. 
Odpowiadam: Tak, będzie.

Wasza ilość głosów świadczy o tym, że naprawdę to lubicie, a ja nie mogę Was zawieść :)
Co do drugiej części to nie chcę za dużo ujawniać, ale koncepcję już mam. Kto wie, może Amy wcale nie wróci do Justina? Może faktycznie jej już nie ma? A Justin? Może on w pewnym momencie z tym wszystkim sobie odpuści i wróci do swojego dawnego życia? Ponownie zacznie pić, mieć co noc inną dziewczynę? To wszystko będzie ukazane w nowych perspektywach - w drugiej części.   

A tak krótko tylko ukażę Wam statystyki: 

Liczba wyświetleń ( do tej pory ) : 78 119
Liczba komentarzy ( do tej pory ) :  1251

BARDZO WAM DZIĘKUJĘ I DO ZOBACZENIA ZA DWA TYGODNIE :)
PS. Zmieniłam nazwisko Justina i teraz jest Justin Parker! . :)
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję i chciałabym, abyście nie odeszli przez te dwa tygodnie, gdyż pisanie dla Was jest czymś najpiękniejszym na świecie. Wy mnie rozumiecie. ♥

Pozostawcie komentarz.