środa, 12 czerwca 2013

~ Rozdział jedenasty

             Widząc, jak długa lina zaczynała świecić czerwono-żółtym, ostrym płomieniem, na moich ustach malowało się zadowolenie. Jason siedział już w aucie i przyglądał się temu zza szyby, co na pewno nie było tak ekscytujące. Thomas podążał ku niemu, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło. Czarne niebo idealnie komponowało się z zaistniałą sytuacją.
      - Pomocy! - Usłyszałem dość lekki, kobiecy głos. 
             To było bardzo dziwne. Wokół nikogo nie było, a ktoś wołał pomocy. Tylko skąd? Cały teren został przez nas sprawdzony i uznaliśmy, że w magazynie był tylko McCann, którego zamierzaliśmy się pozbyć. Unikając płomienia, który coraz szybciej się rozprzestrzeniał, wzrokiem zacząłem przeczesywać niewielką farmę. Było naprawdę ciemno i ciężko było kogokolwiek ujrzeć.  
      - Dasz radę, jeszcze trochę. Pomocy! - W pewnej chwili dostrzegłem młodą kobietę, która ciągnęła jakiegoś chłopaka. Przyjrzałem im się nieco uważniej.
      - Ja pierdole, Jason! - Krzyknąłem i nie oczekując, na przyjście przyjaciela, pobiegłem w głąb coraz bardziej pochłoniętego obszaru, odstraszającego widokiem palących się obiektów oraz trawy. 
             Czułem, jak moje ciało ogarniała coraz większa adrenalina. Dziewczyna, która trzymała Dave'a, była prawdopodobnie ranna. Kulała i w pewnym momencie po prostu nie miała już siły dalej iść i wraz z chłopakiem, upadła. Byłem już prawie obok nich.  
             W oddali było słychać krzyki Thomas'a i Jasona, ale teraz już nie miałem innego wyjścia. Już nawet nie chciałem ich słuchać, gdyż miałem tylko jeden cel. Musiałem uratować swojego przyrodniego brata oraz Amy. Tak. To była Amanda. Wszędzie bym rozpoznał jej urodę, oraz piękne włosy. Ta dziewczyna była inna.  
      - Kurwa, czy wy jesteście poważni? To zaraz wybuchnie! - Krzyknąłem, podbiegając do nich cały zdenerwowany.
             Dziewczyna leżała i z trudem mogła złapać oddech. Było to spowodowane podpalonymi trawami, które wydobywały nieprzyjemny zapach  oraz ulatniającym się gazem z beczek. Najgorsze było to, że one zaraz miały wybuchnąć.
      - Ja pierdole, Dave, wszystko ok? - Syknąłem, biorąc nastolatkę i przekładając ją sobie przez ramię tak, że głowę miała na moich plecach.
             Mój brat był w miarę kontaktujący i wiedział, że jeżeli nie ucieklibyśmy, to byłby nasz koniec. W moich myślach panował chaos. Chciałem stąd jak najszybciej uciec, ale fakt, że mógłbym zginąć w swojej własnej zasadzce, byłby ogromnym bólem nie tylko dla mnie, lecz dla całego mojego gangu. Kto by chciał takiego dowódcy? Wszystkie mniejsze i oczywiście słabsze grupy w pobliskich miastach, wsiach, mieliby ze mnie niezły ubaw, a tego bym chyba nie zniósł. Ja byłem tym najbardziej niebezpiecznym i musiałem uratować swój honor.
      - Biegniemy! Już! - Dałem znak i oboje zaczęliśmy biec w stronę bramy, która nie była jeszcze tak bardzo pochłonięta palącą się trawą.
             Nagle coś wybuchło. Doznałem szoku i lekko się zachwiałem, jednakże utrzymałem równowagę. Dłonią uchwyciłem pas Amy, aby się nie ześlizgnęła. Beczka z gazem, która była z prawej strony, właśnie zaczynała dawać o sobie znak. Mieliśmy niespełna dwadzieścia sekund, aby wydostać się z tej cholernie zagrożonej życiem farmy, bo inaczej znaleźlibyśmy się w powietrzu.  
      - Justin, biegnijmy w tunel, on poprowadzi nas do autostrady! - Dave ujął moje ramię i nawet nie oczekując na moją zgodę, zawrócił, po czym skręcił w pierwszą alejkę, prowadzącą do wąskiego tunelu w gęstych zaroślach.
             Podążyłem za nim i za kilka chwil oboje wpadliśmy w ciemny i dość mokry tunel. Dave się zatrzymał, gdy dotarliśmy na rozwidlenie dróg.
      - Kurwa biegnij, a nie się zatrzymujesz, pajacu. Chcesz zginąć?! - Pchnąłem go i pobiegliśmy ile sił w nogach, aby uniknąć śmierci.
             Wydawało się, że to ostatnie chwile naszego życia. Mimo że mieliśmy jakiś plan ucieczki, czułem, iż mogło się to dla nas źle skończyć. Pomagałem Jasonowi  zaplanować każdy szczegół i wiedziałem, że promień rażenia był ogromny, nawet jeśli znajdowaliśmy się w tej chwili pod ziemią.
             Odwróciłem głowę sprawdzając, czy naszemu życiu nic nie zagrażało. Miałem taką nadzieję, jednakże w przestrzeni rozległ się ogromny wybuch. Kilka beczek wystrzeliło i dało znak, że ogień zaczął pochłaniać wszystko, co stanęło mu na drodze. Wdarł się nawet tu, co spowodowało, że zacząłem biec jeszcze szybciej.
             Nagle wpadłem na Dave'a i uderzyłem głową o jego plecy. Nim zdążyłem na niego warknąć, jego już nie było. Rozdziawiłem usta ze zdziwienia i dostrzegłem, że wpadł do pobliskiej rzeki. Czyli nie wybraliśmy tej odpowiedniej drogi. Ale teraz to był najmniejszy problem.
             Również musiałem to zrobić. Nie miałem innego wyboru. Ogień już prawie deptał nam po piętach, a ja musiałem uratować nie tylko siebie, ale i dziewczynę, która prawdopodobnie zemdlała, bo podczas ucieczki, nie wydała żadnego odgłosu paniki.
      - Dave! - Krzyknąłem i wyskoczyłem, niczym superman, a w tej samej chwili w otworze pojawił się dym oraz resztki płomieni, które mogły nas zniszczyć.
             W jednej chwili wpadłem do wody, która mimo słonecznej pogody w dzień, była dość zimna. Nie pomyślałem, że w nocy zawsze była zimna woda.  Pierwsze co zrobiłem, to poszukałem ciała dziewczyny, bo już nie znajdowała się na mnie, lecz gdzieś obok. Wystraszyłem się, że mogła zatonąć, co w sumie było prawdopodobne.
      - Amanda! Amy! - Wykrzyczałem kilka razy jej imię i gdy dostrzegłem tylko swojego przyjaciela, popadłem w strach.
             Nabrałem tyle powietrza do płuc ile mogłem pochłonąć, a potem zanurzyłem się w wodzie. Zacząłem poszukiwać jej ciała. Woda była dość przejrzysta i łatwo można było dostrzec coś, co przypominało ludzką sylwetkę.
             Gdy popłynąłem nieco głębiej, ujrzałem jak jej ciało osuwało się coraz niżej. Musiałem się nieco do niej przybliżyć, lecz brakło mi już powietrza. Sam zacząłem się dusić, lecz mimo to poczułem jak moja dłoń ujmuje skrawek jej bluzy. Szarpnąłem ją i pociągnąłem do siebie.
             Nie miałem już czym oddychać. Prawie wszystkie siły straciłem na to, aby podciągnąć ją oraz wypchnąć na powierzchnię. Gdy dziewczyna była już nad powierzchnią wody, sam zacząłem starać się wydostać. To było cholernie trudne. Mój mózg był niedotleniony, co wiązało się z utratą sił oraz jakąkolwiek orientacją. Mimo to walczyłem.
      - Justin w końcu! Nic ci nie jest?! - Moim uszom było dane usłyszeć wołanie Dave'a.
             Otworzyłem oczy i nabrałem sporo powietrza, co  pomogło mi już się uspokoić. Ujrzałem jak trzymał Amy, a mnie ujął pod ramię i dopłynęliśmy do brzegu rzeki. Podciągnąłem się i usiadłem na murku, po czym odebrałem od niego nastolatkę. Ułożyłem ją delikatnie na trawie, na brzuchu, aby woda, która zalegała w jej płucach mogła swobodnie wydostać się na zewnątrz.
                 Wsunąłem rękę pod jej brzuch i lekko uniosłem. Puknąłem nadgarstkiem w jej plecy, co spowodowało, że zaczęła wypluwać ową wodę. Żyła i to było dla mnie ogromną ulgą.

Amy's POV

             Gdy pozbyłam się nadmiaru wody, odwróciłam się na bok. Ujrzałam klęczącego nade mną Justina. Jego twarz już nie była kamienna. Teraz widniało na niej zaniepokojenie i ulga. Widząc jego emocje, uspokoiłam się, gdyż czułam się przy nim bezpiecznie.
      - Uratowałeś mnie... - Wymruczałam, szukając dłonią jego ręki.
             Poczułam, jak uprzedził moje starania i sam przyłożył dłoń do mojej, po czym pochylił się nade mną i musnął czule moje usta. Wywołało to u mnie wybuch poczucia troski oraz sprawiło, że w moim brzuchu zaczęły pojawiać się przysłowiowe motyle.
      - Justin... - Mruknęłam, spoglądając w jego oczy przepełnione troską.
             Wydawał się taki... normalny. Taki niewinny. Gdybym nie wiedziała o nim tyle, co było mi dane wiedzieć i ujrzałabym go takiego po raz pierwszy, w takim stanie, to nigdy bym go nie nazwała Shadow. Był na to miano za dobry. Jednakże pozory myliły...
      - Gdzie jest... - Gdy chciałam dokończyć zdanie, przerwał mi i delikatnie się uśmiechnął.
      - Spokojnie. Dave jest cały i zdrowy.  - Zamilkł na chwilę, ale gdy postanowiłam się podnieść, zadał mi pytanie.
             Domagał się jakiś wyjaśnień. Chciał wiedzieć, skąd się tam wzięłam i co robiłam tam z Dave'em. Spodziewałam się tego pytania, ale nie sądziłam, że nastąpiłoby tak szybko. W jednej chwili stał się Justinem, którego wszyscy się bali, a jego spojrzenie mówiło tyle, abym powiedziała prawdę. Gdyby ludzkie spojrzenia mogłyby zabijać, już dawno bym została zamordowana.
      - Byłam w lasku i ujrzałam jadący samochód. W tyle siedział Dave. Rozpoznałam go, bo było dane mi minąć go w twoim domu. Był zakneblowany, a na policzkach miał krew. Zaniepokoiło mnie to i postanowiłam pośledzić ten samochód. Dotarli na jakąś farmę i tam go zostawili. - Westchnęłam, po czym ujęłam swoją kostkę, która ponownie dała o sobie znak.
      - Mów dalej, zajmę się nią. - Powiedział subtelnym głosem i tak jak mówił, zaczął robić coś przy mojej stopie, a ja kontynuowałam dalej.
      - Gdy odjechali, postanowiłam go jakoś uwolnić. Znalazłam jakiś toporek, czy coś w tym stylu - wydęłam usta z bólu - no i jakoś się do niego dostałam. Potem chciałam się z nim wydostać, ale wybuchł pożar i to zapewne była wasza robota, mam rację? - Syknęłam, gdyż nie wytrzymywałam tego, jak mocno naciskał na moją obolałą nogę.
             Pominął moje jęki i zdjął swoją koszulkę. Owinął moją stopę i zawiązał kokardkę, aby materiał nie uległ rozwiązaniu. Moim oczom ukazało się ciało anioła. Był nieziemsko wysportowany, a tatuaże, które posiadał wzdłuż rąk i na przedramieniu, były obłędne. Tak, to było ciało chłopaka, który mordował z uśmiechem na twarzy. Teraz wiedziałam, dlaczego we wszystkich wzbudzał takie zaniepokojenie.
      - Jesteś sprytna jak na... - Zagryzł wargę ustami, nie chcąc dokończyć.
             Zmarszczyłam brwi i wydęłam usta.
      - No, dokończ. Jak na kogo? Jak na swój wiek? Jak na nastolatkę? - Zasugerowałam odpowiedzi, które mógłby powiedzieć.
             Justin wstał i przeczesał dłonią swoje oklapnięte włosy od wody. Wyglądał śmiesznie, ale nawet z takim wyglądem, w świetle gwiazd wyglądał nieziemsko.
      - Jak na sukę. - Wzruszył ramionami i podszedł do swojego kumpla.
             Ogarnęła mnie złość, a do serca wdarł się smutek. Nie sądziłam, że nadal miał mnie za taką dziewczynę. On zawsze musiał zepsuć panujące we mnie zauroczenie. Za każdym razem, gdy byłam coraz bliżej przyznania sobie racji, że byłam w nim jakoś zakochana, odganiał to jak najdalej i przypominałam sobie o tym, że musiałam go zabić. Ta myśl była okropna.
             Cudem udało mi się wstać. Ujęłam kawałek swojej bluzy i wykręciłam ją, aby opróżnić materiał z wody, która spłynęła po moich jeansach. Włosy odgarnęłam do tyłu i zdejmując gumkę, ponownie ją założyłam i ułożyłam włosy w niesfornego kucyka. Postanowiłam po prostu jak najszybciej opuścić to miejsce. I tak też zrobiłam, lecz gdy przeszłam obok niego, kuśtykając, ujął moje ramię i zatrzymał.
      - Dokąd to? - W jego głosie nie były wyczuwalne żadne pozytywne emocje.
      - Do domu. Mam dość, poza tym, jestem suką, nie pamiętasz? Musisz znaleźć sobie inną laskę, która nie będzie dla ciebie suką. - Prychnęłam i wyszarpując się z jego uścisku, poszłam przed siebie.
             Oprócz bolącej kostki, bolało mnie coś, co było darem od Boga. Bolało mnie serce. Robiłam sobie złudne nadzieje, że może jednak sprawiłabym, że Justin coś do mnie poczuje i wtedy będę mogła mu powiedzieć o wszystkim, co mnie dręczyło. Tłumiąc w sobie smutek i żal do losu, po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
             Nawet nie zdążyłam dotrzeć do głównej ulicy, gdy ujrzałam, że Justin i jego przyjaciel szli za mną. Zdenerwowałam się i przystanęłam, po czym się do nich odwróciłam. Stanęli po mojej prawej stronie i oboje obdarzyli mnie dziwnym spojrzeniem.
      - Nie boisz się chodzić sama w takich ciemnościach? - Zapytał Dave.
             Wzruszyłam ramionami i ukazałam im swoją twarz zalaną łzami. Nie chciałam tego, ale nie miałam innego wyboru.
      - Hej, co się stało? - Nagle Justin jakby zmiękł.
             Podszedł do mnie i dłonią otarł kilka łez, które pod wpływem jego dotyku opuściły moje oczy. Serce zaczęło mi szybciej bić, a oddech stał się nierówny. Wywołał u mnie chęć wtulenia się w niego. I tak też zrobiłam. Byłam zbyt słaba, zbyt zmęczona. Byłam po prostu odurzona nim i tym, co dla mnie zrobił mimo tego, jak bardzo skrzywdził mnie, gdy nazwał mnie suką.
             Bałam się jego reakcji, ale nie odepchnął mnie. Wręcz przycisnął do swojej klatki piersiowej i zaciągnął się moim zapachem, co sprawiło, że jakaś cząstka mnie się uspokoiła.
      - Przepraszam... - Mruknął i wziął mnie na ręce.
             Szliśmy przez kilka metrów w ciszy, aż nagle przed nami zatrzymał się samochód. Nie chciałam już wypytywać kto to był, ale widząc iskierkę radości w oczach Parkera, po prostu mu zaufałam.

_________________________________________
Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać, ale teraz mam najgorszy okres w szkole. Wszyscy wystawiają oceny i jest niezły zapierdziel. 
Dziękuję Wam, że jesteście ze mną i mnie wspieracie.
Kocham was bardzo. ♥
@AudreeySwag

                                        CZYTASZ? = KOMENTUJESZ 

27 komentarzy:

  1. O rany! Ale akcja niezła była i jakiego fuksa mieli z tą ucieczką. Za to koncówka wielkie awwww :D Nawet ją przeprosił a to już coś znaczy :)

    Świetny rozdział, bardzo mi się podoba i cóż...czekam cierpliwie na następny :)

    ameneris

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko. Justin w końcu zmiękł, myślałam, że nigdy już tego nie zrobi. ;c
    boskie. *.*
    @OLLG_poland

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze ze nic im nie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  4. fhvsdvbjdvb super rozdział, jak wszystkie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham to, cudowne <3 czekam na kolejny <3 @highd0pe

    OdpowiedzUsuń
  6. Detka_BieberPl12 czerwca 2013 21:30

    super super tylko czemu on tak do niej mówi wrrrr.proszę o kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. O Boże,dobrze,że się uratowali. Dzięki za poinformowanie.I czekam na nn .
    @Fairytaleex

    OdpowiedzUsuń
  8. jnfuyjef8xkuydnnryrimyrdn *-* cudowny...;3 Kocham! CZekam na nastepny.>!

    OdpowiedzUsuń
  9. o rany rany jestes nie pokonana
    a I Pe Ha O Pe bez reszty oddana
    Przejebana, potencjał niewyczerpany
    Chyba w DNA on był mi dany i tak dalej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże co za akcja,za-je-bis-ty rozdział!!! Justin zaczyna mięknac wreszcie jestem ciekawa jak się rozwiną dalej ich relacje,czuję miłośc♥ haha
    *The Best Story* <3 Kocham cie♥ i czekam oczywiście na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  11. JEJU, DZIEWCZYNO! ŚWIETNY RODZIAŁ. *_____* czekam już na kolejny!
    Wiktoria z @_Little_Dreams_

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże co za akcja,za-je-bis-ty rozdział!!! Justin zaczyna mięknąc wreszcie jestem ciekawa jak się rozwiną dalej ich relacje ,czuję miłośc♥ haha
    *The Best Story* <3 Kocham cię♥ i czekam oczywiście na ciąg dalszy
    @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  13. Już nie wiem co ci pisać w tych komentarzach, bo każdy rozdział jest cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Motylki w brzuchu mam *+*
    @undermirrors

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezuuu. Justin zmiekl , super rozdzial i czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzisiaj dowiedziałam się o tym opowiadaniu, przeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały i muszę przyznać, że jest świetne. :-)
    @Syllvi_a

    OdpowiedzUsuń
  17. AAAAAAAA genialny <3


    @agehhh

    OdpowiedzUsuń
  18. Pojechałaś teraz *__*
    Dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  19. awww ale sie dzieje kurcze :D i dodatkowy plus za dlugosc rozdzialu. czekam na kolejny ahjahsajshaks

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham ten rozdział ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham te opowiadanie, kocham Twój styl pisania ♥
    Świetny rozdział, jak zawsze zresztą :)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  22. Wreszcie nadrobiłam wszystkie rozdziały w sumie miałam tak samo na twoim byłym blogu ;) Kocham twój styl pisania, przekleństwa i to, że są takie cudowne chwile w rozdziałach. Boże Justin jest taki zły, ale i miły. A Amy.. moje ulubione imię.. fajna dziewczyna. Będę śledzić dalsze losy. Kocham cię, Audrey!
    Pozdrawiam i zapraszam; http://belivingin.blogspot.com i inne blogi :)

    OdpowiedzUsuń
  23. ZAJEBISTY znowu *.* aww to takie jbedjknlasdadlc on ją przeprosił <33
    Dziękuję ;**
    @ilysm_Jussstin

    OdpowiedzUsuń
  24. jeeedy, jest coraz lepiej! Szkoda, że te rozdziały muszą się tak szybko kończyć :(
    Pozdrawiam i życzę natchnienia na następne rozdziały Twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  25. OMB !!! Oni .. no ... do siebie ... tak .. pasuję.. że ... ahhh <3 kocham twoje opowiadanie.. jesteś niesamowita czekam na nn :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  26. Najlepszy rozdział na twoim blogu ;) Naprawde cudowny i czarujący :* Uwielbiam i co chwilę o tym blogu myślę xD Wspaniale pisz dalej xD Sytuacja mi się bardzo podobała, z tą wodą i ogólnie. Chciałabym, żeby Amy juz mu powiedziała, o tym co musi zrobić, coś czuje że jeszcze sobie poczekam ;p Dziękuje Ci ;* Mam nadzieje, że udało ci się wszystko poprawić ;p

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥