Widząc, jak długa lina zaczynała świecić czerwono-żółtym, ostrym
płomieniem, na moich ustach malowało się zadowolenie. Jason siedział już w
aucie i przyglądał się temu zza szyby, co na pewno nie było tak ekscytujące.
Thomas podążał ku niemu, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło. Czarne niebo
idealnie komponowało się z zaistniałą sytuacją.
- Pomocy! - Usłyszałem
dość lekki, kobiecy głos.
To było bardzo dziwne. Wokół nikogo nie było, a ktoś wołał pomocy. Tylko
skąd? Cały teren został przez nas sprawdzony i uznaliśmy, że w magazynie był
tylko McCann, którego zamierzaliśmy się pozbyć. Unikając płomienia, który coraz
szybciej się rozprzestrzeniał, wzrokiem zacząłem przeczesywać niewielką farmę. Było
naprawdę ciemno i ciężko było kogokolwiek ujrzeć.
- Dasz radę, jeszcze
trochę. Pomocy! - W pewnej chwili dostrzegłem młodą kobietę, która ciągnęła
jakiegoś chłopaka. Przyjrzałem im się nieco uważniej.
- Ja pierdole, Jason! -
Krzyknąłem i nie oczekując, na przyjście przyjaciela, pobiegłem w głąb coraz
bardziej pochłoniętego obszaru, odstraszającego widokiem palących się obiektów
oraz trawy.
Czułem, jak moje ciało ogarniała coraz większa adrenalina. Dziewczyna,
która trzymała Dave'a, była prawdopodobnie ranna. Kulała i w pewnym momencie po
prostu nie miała już siły dalej iść i wraz z chłopakiem, upadła. Byłem już
prawie obok nich.
W oddali było słychać krzyki Thomas'a i Jasona, ale teraz już nie miałem
innego wyjścia. Już nawet nie chciałem ich słuchać, gdyż miałem tylko jeden
cel. Musiałem uratować swojego przyrodniego brata oraz Amy. Tak. To była
Amanda. Wszędzie bym rozpoznał jej urodę, oraz piękne włosy. Ta dziewczyna była
inna.
- Kurwa, czy wy
jesteście poważni? To zaraz wybuchnie! - Krzyknąłem, podbiegając do nich cały
zdenerwowany.
Dziewczyna leżała i z trudem mogła złapać oddech. Było to spowodowane
podpalonymi trawami, które wydobywały nieprzyjemny zapach oraz
ulatniającym się gazem z beczek. Najgorsze było to, że one zaraz miały
wybuchnąć.
- Ja pierdole, Dave,
wszystko ok? - Syknąłem, biorąc nastolatkę i przekładając ją sobie przez ramię
tak, że głowę miała na moich plecach.
Mój brat był w miarę kontaktujący i wiedział, że jeżeli nie ucieklibyśmy,
to byłby nasz koniec. W moich myślach panował chaos. Chciałem stąd jak
najszybciej uciec, ale fakt, że mógłbym zginąć w swojej własnej zasadzce, byłby
ogromnym bólem nie tylko dla mnie, lecz dla całego mojego gangu. Kto by chciał
takiego dowódcy? Wszystkie mniejsze i oczywiście słabsze grupy w pobliskich
miastach, wsiach, mieliby ze mnie niezły ubaw, a tego bym chyba nie zniósł. Ja
byłem tym najbardziej niebezpiecznym i musiałem uratować swój honor.
- Biegniemy! Już! - Dałem
znak i oboje zaczęliśmy biec w stronę bramy, która nie była jeszcze tak bardzo
pochłonięta palącą się trawą.
Nagle coś wybuchło. Doznałem szoku i lekko się zachwiałem, jednakże
utrzymałem równowagę. Dłonią uchwyciłem pas Amy, aby się nie ześlizgnęła.
Beczka z gazem, która była z prawej strony, właśnie zaczynała dawać o sobie
znak. Mieliśmy niespełna dwadzieścia sekund, aby wydostać się z tej cholernie
zagrożonej życiem farmy, bo inaczej znaleźlibyśmy się w powietrzu.
- Justin, biegnijmy w
tunel, on poprowadzi nas do autostrady! - Dave ujął moje ramię i nawet nie
oczekując na moją zgodę, zawrócił, po czym skręcił w pierwszą alejkę,
prowadzącą do wąskiego tunelu w gęstych zaroślach.
Podążyłem za nim i za kilka chwil oboje wpadliśmy w ciemny i dość mokry
tunel. Dave się zatrzymał, gdy dotarliśmy na rozwidlenie dróg.
- Kurwa biegnij, a nie
się zatrzymujesz, pajacu. Chcesz zginąć?! - Pchnąłem go i pobiegliśmy ile sił w
nogach, aby uniknąć śmierci.
Wydawało się, że to ostatnie chwile naszego życia. Mimo że mieliśmy jakiś
plan ucieczki, czułem, iż mogło się to dla nas źle skończyć. Pomagałem Jasonowi
zaplanować każdy szczegół i wiedziałem, że promień rażenia był ogromny,
nawet jeśli znajdowaliśmy się w tej chwili pod ziemią.
Odwróciłem głowę sprawdzając, czy naszemu życiu nic nie zagrażało. Miałem
taką nadzieję, jednakże w przestrzeni rozległ się ogromny wybuch. Kilka beczek
wystrzeliło i dało znak, że ogień zaczął pochłaniać wszystko, co stanęło mu na
drodze. Wdarł się nawet tu, co spowodowało, że zacząłem biec jeszcze szybciej.
Nagle wpadłem na Dave'a i uderzyłem głową o jego plecy. Nim zdążyłem na
niego warknąć, jego już nie było. Rozdziawiłem usta ze zdziwienia i dostrzegłem,
że wpadł do pobliskiej rzeki. Czyli nie wybraliśmy tej odpowiedniej drogi. Ale
teraz to był najmniejszy problem.
Również musiałem to zrobić. Nie miałem innego wyboru. Ogień już prawie
deptał nam po piętach, a ja musiałem uratować nie tylko siebie, ale i
dziewczynę, która prawdopodobnie zemdlała, bo podczas ucieczki, nie wydała
żadnego odgłosu paniki.
- Dave! - Krzyknąłem i
wyskoczyłem, niczym superman, a w tej samej chwili w otworze pojawił się dym
oraz resztki płomieni, które mogły nas zniszczyć.
W jednej chwili wpadłem do wody, która mimo słonecznej pogody w dzień,
była dość zimna. Nie pomyślałem, że w nocy zawsze była zimna woda.
Pierwsze co zrobiłem, to poszukałem ciała dziewczyny, bo już nie
znajdowała się na mnie, lecz gdzieś obok. Wystraszyłem się, że mogła zatonąć,
co w sumie było prawdopodobne.
- Amanda! Amy! -
Wykrzyczałem kilka razy jej imię i gdy dostrzegłem tylko swojego przyjaciela,
popadłem w strach.
Nabrałem tyle powietrza do płuc ile mogłem pochłonąć, a potem zanurzyłem
się w wodzie. Zacząłem poszukiwać jej ciała. Woda była dość przejrzysta i łatwo
można było dostrzec coś, co przypominało ludzką sylwetkę.
Gdy popłynąłem nieco głębiej, ujrzałem jak jej ciało osuwało się coraz
niżej. Musiałem się nieco do niej przybliżyć, lecz brakło mi już powietrza. Sam
zacząłem się dusić, lecz mimo to poczułem jak moja dłoń ujmuje skrawek jej
bluzy. Szarpnąłem ją i pociągnąłem do siebie.
Nie miałem już czym oddychać. Prawie wszystkie siły straciłem na to, aby
podciągnąć ją oraz wypchnąć na powierzchnię. Gdy dziewczyna była już nad
powierzchnią wody, sam zacząłem starać się wydostać. To było cholernie trudne.
Mój mózg był niedotleniony, co wiązało się z utratą sił oraz jakąkolwiek
orientacją. Mimo to walczyłem.
- Justin w końcu! Nic ci
nie jest?! - Moim uszom było dane usłyszeć wołanie Dave'a.
Otworzyłem oczy i nabrałem sporo powietrza, co pomogło mi już się
uspokoić. Ujrzałem jak trzymał Amy, a mnie ujął pod ramię i dopłynęliśmy do
brzegu rzeki. Podciągnąłem się i usiadłem na murku, po czym odebrałem od niego
nastolatkę. Ułożyłem ją delikatnie na trawie, na brzuchu, aby woda, która
zalegała w jej płucach mogła swobodnie wydostać się na zewnątrz.
Wsunąłem rękę pod jej brzuch i lekko uniosłem. Puknąłem
nadgarstkiem w jej plecy, co spowodowało, że zaczęła wypluwać ową wodę. Żyła i
to było dla mnie ogromną ulgą.
Amy's POV
Gdy pozbyłam się nadmiaru wody, odwróciłam się na bok. Ujrzałam
klęczącego nade mną Justina. Jego twarz już nie była kamienna. Teraz widniało
na niej zaniepokojenie i ulga. Widząc jego emocje, uspokoiłam się, gdyż czułam
się przy nim bezpiecznie.
- Uratowałeś mnie... -
Wymruczałam, szukając dłonią jego ręki.
Poczułam, jak uprzedził moje starania i sam przyłożył dłoń do mojej, po
czym pochylił się nade mną i musnął czule moje usta. Wywołało to u mnie wybuch
poczucia troski oraz sprawiło, że w moim brzuchu zaczęły pojawiać się
przysłowiowe motyle.
- Justin... - Mruknęłam,
spoglądając w jego oczy przepełnione troską.
Wydawał się taki... normalny. Taki niewinny. Gdybym nie wiedziała o nim
tyle, co było mi dane wiedzieć i ujrzałabym go takiego po raz pierwszy, w takim
stanie, to nigdy bym go nie nazwała Shadow. Był na to miano za dobry. Jednakże
pozory myliły...
- Gdzie jest... - Gdy
chciałam dokończyć zdanie, przerwał mi i delikatnie się uśmiechnął.
- Spokojnie. Dave jest
cały i zdrowy. - Zamilkł na chwilę, ale gdy postanowiłam się podnieść,
zadał mi pytanie.
Domagał się jakiś wyjaśnień. Chciał wiedzieć, skąd się tam wzięłam i co
robiłam tam z Dave'em. Spodziewałam się tego pytania, ale nie sądziłam, że
nastąpiłoby tak szybko. W jednej chwili stał się Justinem, którego wszyscy się
bali, a jego spojrzenie mówiło tyle, abym powiedziała prawdę. Gdyby ludzkie
spojrzenia mogłyby zabijać, już dawno bym została zamordowana.
- Byłam w lasku i
ujrzałam jadący samochód. W tyle siedział Dave. Rozpoznałam go, bo było dane mi
minąć go w twoim domu. Był zakneblowany, a na policzkach miał krew.
Zaniepokoiło mnie to i postanowiłam pośledzić ten samochód. Dotarli na jakąś
farmę i tam go zostawili. - Westchnęłam, po czym ujęłam swoją kostkę, która
ponownie dała o sobie znak.
- Mów dalej, zajmę się
nią. - Powiedział subtelnym głosem i tak jak mówił, zaczął robić coś przy mojej
stopie, a ja kontynuowałam dalej.
- Gdy odjechali,
postanowiłam go jakoś uwolnić. Znalazłam jakiś toporek, czy coś w tym stylu -
wydęłam usta z bólu - no i jakoś się do niego dostałam. Potem chciałam się z
nim wydostać, ale wybuchł pożar i to zapewne była wasza robota, mam rację? -
Syknęłam, gdyż nie wytrzymywałam tego, jak mocno naciskał na moją obolałą nogę.
Pominął
moje jęki i zdjął swoją koszulkę. Owinął moją stopę i zawiązał kokardkę, aby
materiał nie uległ rozwiązaniu. Moim oczom ukazało się ciało anioła. Był
nieziemsko wysportowany, a tatuaże, które posiadał wzdłuż rąk i na
przedramieniu, były obłędne. Tak, to było ciało chłopaka, który mordował z
uśmiechem na twarzy. Teraz wiedziałam, dlaczego we wszystkich wzbudzał takie
zaniepokojenie.
- Jesteś sprytna jak
na... - Zagryzł wargę ustami, nie chcąc dokończyć.
Zmarszczyłam brwi i wydęłam usta.
- No, dokończ. Jak na
kogo? Jak na swój wiek? Jak na nastolatkę? - Zasugerowałam odpowiedzi, które
mógłby powiedzieć.
Justin wstał i przeczesał dłonią swoje oklapnięte włosy od wody. Wyglądał
śmiesznie, ale nawet z takim wyglądem, w świetle gwiazd wyglądał nieziemsko.
- Jak na sukę. -
Wzruszył ramionami i podszedł do swojego kumpla.
Ogarnęła mnie złość, a do serca wdarł się smutek. Nie sądziłam, że nadal
miał mnie za taką dziewczynę. On zawsze musiał zepsuć panujące we mnie
zauroczenie. Za każdym razem, gdy byłam coraz bliżej przyznania sobie racji, że
byłam w nim jakoś zakochana, odganiał to jak najdalej i przypominałam sobie o
tym, że musiałam go zabić. Ta myśl była okropna.
Cudem udało mi się wstać. Ujęłam kawałek swojej bluzy i wykręciłam ją,
aby opróżnić materiał z wody, która spłynęła po moich jeansach. Włosy
odgarnęłam do tyłu i zdejmując gumkę, ponownie ją założyłam i ułożyłam włosy w
niesfornego kucyka. Postanowiłam po prostu jak najszybciej opuścić to miejsce.
I tak też zrobiłam, lecz gdy przeszłam obok niego, kuśtykając, ujął moje ramię
i zatrzymał.
- Dokąd to? - W jego
głosie nie były wyczuwalne żadne pozytywne emocje.
- Do domu. Mam dość,
poza tym, jestem suką, nie pamiętasz? Musisz znaleźć sobie inną laskę, która
nie będzie dla ciebie suką. - Prychnęłam i wyszarpując się z jego uścisku,
poszłam przed siebie.
Oprócz bolącej kostki, bolało mnie coś, co było darem od Boga. Bolało
mnie serce. Robiłam sobie złudne nadzieje, że może jednak sprawiłabym, że
Justin coś do mnie poczuje i wtedy będę mogła mu powiedzieć o wszystkim, co
mnie dręczyło. Tłumiąc w sobie smutek i żal do losu, po moich policzkach
zaczęły spływać łzy.
Nawet nie zdążyłam dotrzeć do głównej ulicy, gdy ujrzałam, że Justin i
jego przyjaciel szli za mną. Zdenerwowałam się i przystanęłam, po czym się do
nich odwróciłam. Stanęli po mojej prawej stronie i oboje obdarzyli mnie dziwnym
spojrzeniem.
- Nie boisz się chodzić
sama w takich ciemnościach? - Zapytał Dave.
Wzruszyłam ramionami i ukazałam im swoją twarz zalaną łzami. Nie chciałam
tego, ale nie miałam innego wyboru.
- Hej, co się stało? -
Nagle Justin jakby zmiękł.
Podszedł do mnie i dłonią otarł kilka łez, które pod wpływem jego dotyku
opuściły moje oczy. Serce zaczęło mi szybciej bić, a oddech stał się nierówny.
Wywołał u mnie chęć wtulenia się w niego. I tak też zrobiłam. Byłam zbyt słaba,
zbyt zmęczona. Byłam po prostu odurzona nim i tym, co dla mnie zrobił mimo tego,
jak bardzo skrzywdził mnie, gdy nazwał mnie suką.
Bałam się jego reakcji, ale nie odepchnął mnie. Wręcz przycisnął do
swojej klatki piersiowej i zaciągnął się moim zapachem, co sprawiło, że jakaś
cząstka mnie się uspokoiła.
- Przepraszam... -
Mruknął i wziął mnie na ręce.
Szliśmy przez kilka metrów w ciszy, aż nagle przed nami zatrzymał się
samochód. Nie chciałam już wypytywać kto to był, ale widząc iskierkę radości w
oczach Parkera, po prostu mu zaufałam.
_________________________________________
Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać, ale teraz mam najgorszy okres w szkole. Wszyscy wystawiają oceny i jest niezły zapierdziel.
Dziękuję Wam, że jesteście ze mną i mnie wspieracie.
Kocham was bardzo. ♥
@AudreeySwag
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ
Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać, ale teraz mam najgorszy okres w szkole. Wszyscy wystawiają oceny i jest niezły zapierdziel.
Dziękuję Wam, że jesteście ze mną i mnie wspieracie.
Kocham was bardzo. ♥
@AudreeySwag
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ
O rany! Ale akcja niezła była i jakiego fuksa mieli z tą ucieczką. Za to koncówka wielkie awwww :D Nawet ją przeprosił a to już coś znaczy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, bardzo mi się podoba i cóż...czekam cierpliwie na następny :)
ameneris
o matko. Justin w końcu zmiękł, myślałam, że nigdy już tego nie zrobi. ;c
OdpowiedzUsuńboskie. *.*
@OLLG_poland
Dobrze ze nic im nie jest :)
OdpowiedzUsuńfhvsdvbjdvb super rozdział, jak wszystkie <3
OdpowiedzUsuńkocham to, cudowne <3 czekam na kolejny <3 @highd0pe
OdpowiedzUsuńsuper super tylko czemu on tak do niej mówi wrrrr.proszę o kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńO Boże,dobrze,że się uratowali. Dzięki za poinformowanie.I czekam na nn .
OdpowiedzUsuń@Fairytaleex
jnfuyjef8xkuydnnryrimyrdn *-* cudowny...;3 Kocham! CZekam na nastepny.>!
OdpowiedzUsuńo rany rany jestes nie pokonana
OdpowiedzUsuńa I Pe Ha O Pe bez reszty oddana
Przejebana, potencjał niewyczerpany
Chyba w DNA on był mi dany i tak dalej...
Boże co za akcja,za-je-bis-ty rozdział!!! Justin zaczyna mięknac wreszcie jestem ciekawa jak się rozwiną dalej ich relacje,czuję miłośc♥ haha
OdpowiedzUsuń*The Best Story* <3 Kocham cie♥ i czekam oczywiście na ciąg dalszy
JEJU, DZIEWCZYNO! ŚWIETNY RODZIAŁ. *_____* czekam już na kolejny!
OdpowiedzUsuńWiktoria z @_Little_Dreams_
Boże co za akcja,za-je-bis-ty rozdział!!! Justin zaczyna mięknąc wreszcie jestem ciekawa jak się rozwiną dalej ich relacje ,czuję miłośc♥ haha
OdpowiedzUsuń*The Best Story* <3 Kocham cię♥ i czekam oczywiście na ciąg dalszy
@monikaswaggy
Awwww <3
OdpowiedzUsuńJuż nie wiem co ci pisać w tych komentarzach, bo każdy rozdział jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńMotylki w brzuchu mam *+*
OdpowiedzUsuń@undermirrors
Jezuuu. Justin zmiekl , super rozdzial i czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńDzisiaj dowiedziałam się o tym opowiadaniu, przeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały i muszę przyznać, że jest świetne. :-)
OdpowiedzUsuń@Syllvi_a
AAAAAAAA genialny <3
OdpowiedzUsuń@agehhh
Pojechałaś teraz *__*
OdpowiedzUsuńDawaj następny!
awww ale sie dzieje kurcze :D i dodatkowy plus za dlugosc rozdzialu. czekam na kolejny ahjahsajshaks
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział ♥♥♥
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie, kocham Twój styl pisania ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zawsze zresztą :)
@magda_nivanne
Wreszcie nadrobiłam wszystkie rozdziały w sumie miałam tak samo na twoim byłym blogu ;) Kocham twój styl pisania, przekleństwa i to, że są takie cudowne chwile w rozdziałach. Boże Justin jest taki zły, ale i miły. A Amy.. moje ulubione imię.. fajna dziewczyna. Będę śledzić dalsze losy. Kocham cię, Audrey!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam; http://belivingin.blogspot.com i inne blogi :)
ZAJEBISTY znowu *.* aww to takie jbedjknlasdadlc on ją przeprosił <33
OdpowiedzUsuńDziękuję ;**
@ilysm_Jussstin
jeeedy, jest coraz lepiej! Szkoda, że te rozdziały muszą się tak szybko kończyć :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę natchnienia na następne rozdziały Twojego bloga :)
OMB !!! Oni .. no ... do siebie ... tak .. pasuję.. że ... ahhh <3 kocham twoje opowiadanie.. jesteś niesamowita czekam na nn :) ;*
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział na twoim blogu ;) Naprawde cudowny i czarujący :* Uwielbiam i co chwilę o tym blogu myślę xD Wspaniale pisz dalej xD Sytuacja mi się bardzo podobała, z tą wodą i ogólnie. Chciałabym, żeby Amy juz mu powiedziała, o tym co musi zrobić, coś czuje że jeszcze sobie poczekam ;p Dziękuje Ci ;* Mam nadzieje, że udało ci się wszystko poprawić ;p
OdpowiedzUsuń