czwartek, 1 sierpnia 2013

~ Rozdział dwudziesty drugi

Amy's POV               

               Po długiej i wyczerpującej rozmowie z Leslie, powróciłam do mieszkania. Miałam ochotę spławić ją jak najszybciej i powrócić w objęcia Justina, ale jeżeli bym tak zrobiła, mogłoby to nie za ciekawie skończyć się dla naszej dwójki. Leslie potrafiła być chwilami uparta, a tej sprawy nie potrafiła tak po prostu odpuścić. Za wszelką cenę chciała, abym zerwała ze swoim nowym kolegą wszystkie kontakty. Niestety, to nie zależało od niej , a ja nie miałam zamiaru odpuszczać sobie Justina. Był tajemniczy i pociągający i to sprawiało, że chciałam poznać go jeszcze bardziej i odkryć w nim to, co starał się ukrywać przed światem.
       - Możesz już wyjść, nie ma jej. - Westchnęłam, opierając się o ścianę w korytarzu.
               Oczekiwałam natychmiastowej reakcji z jego strony, ale gdy po kilku minutach nie zjawił się obok mnie, zdziwiona odepchnęłam się od ściany.
       - Justin, co ty tam robisz? Nie słyszysz jak .... - Weszłam do pokoju i doznałam szoku, przez co zabrakło mi słów, aby stworzyć dalszą część wypowiedzi.
               Okno było otwarte, a jego nie było. Wiatr, który wdarł się do mojego pokoju, spowodował, że moje ciało przeszyły dreszcze, a myśli ponownie stały się nerwowe. Podbiegłam do framugi i dłonie oparłam na parapecie. Wychyliłam się i nie zważając na żadne inne przeszkody, krzyknęłam jego imię z nadzieją, że zaraz by się zjawił i wszystko wróciłoby do normy.
               W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy podmuch wiatru. On uciekł. Zostawił mnie tak po prostu, bez żadnego wyjaśnienia. Przecież Leslie i tak w końcu by sobie poszła, więc nie miał czym się martwić... Zrezygnowana zamknęłam okno i nie wiedząc co ze sobą zrobić, usiadłam na łóżku. Wpatrywałam się w mały wazonik na biurku, a do moich oczu ponownie zaczęły napływać oznaki słabości. Tak działo się za każdym razem, gdy mój organizm przeżywał niespodziewane zaskoczenie i kończyło się ono nie po mojej myśli.
       - Justin... dlaczego... - Jęknęłam, po czym bezwładnie moje plecy opadły na dalszą część łóżka.
               Nagle poczułam, jak pod moim karkiem coś uległo zgnieceniu. Przymrużyłam oczy i ponownie się podniosłam. Odwróciłam się, a dłonią przeczesałam pościel. W mojej ręce znalazła się karteczka. Myśli przywróciły się do porządku i nerwowo zaczęłam czytać to, co było na niej zapisane.

 " Amando, wybacz, ale chyba doszło między nami do jakiegoś nieporozumienia. Myślę, że zaszło to za daleko i oboje powinniśmy o sobie zapomnieć, wiesz dlaczego? Twój wpis. Ostatni wpis w pamiętniku, uświadomił mi, że nadajemy na dwóch, różnych falach i nie jesteśmy w stanie się zrozumieć. Nie potrzebuję miłości, a stały związek tylko pokrzyżowałby moje życie. Nie chcę cię skrzywdzić, dlatego musisz o mnie zapomnieć. Żyj swoim życiem. Nie przychodź do mnie. To jest moja gra i nie ma w niej twojego pionka.
    
                                                                                              Justin  "

               Czytając to, co napisał Shadow, po moich policzkach zaczęły niemiłosiernie spływały łzy. Już sam początek ukazał mi negatywny przekaz informacji. Dlaczego on przeczytał ten cholerny pamiętnik?! Gdyby tego nie zrobił, nadal czekałby na mnie w tym pokoju i obdarowywałby swoimi czułymi pocałunkami, który powodowało spokój mych myśli. Wszystko schrzaniłam tym jednym, głupim wpisem, który napisałam pod wpływem emocji.
       - Nie, to nie może być prawda! - Wrzasnęłam, ujmując swoje włosy i wstałam, po czym ujęłam pobliskie krzesło i rzuciłam je o ścianę.
               Byłam zła na Justina, ale bardziej na siebie. To tylko i wyłącznie przez moją głupotę on się wszystkiego dowiedział. Owszem znaczył dla mnie dużo i chyba byłam w nim zakochana, ale dlaczego tak zareagował? Przecież ja nawet go nie prosiłam o bycie razem, bo też tego nie chciałam...
               Nie mogąc znaleźć jakiegoś wytłumaczenia, po prostu zaczęłam wyżywać się na pobliskich rzeczach. Ujęłam w dłoń jakąś bluzkę i ją podarłam. Z oczu wypływały mi coraz większe ilości łez, co sprawiało, że czułam się coraz słabsza. Miałam dość. Miałam dość życia, które na każdym kroku stawiało mi przeszkody i pokazywało, że byłam zbędna i nikomu nie potrzebna.
               Cały czas łudziłam się, że któregoś dnia byłoby mi dane ułożyć sobie życie, założyć kochającą się rodzinę. A co otrzymuję w zamian? Problemy, które nie śniły się nawet filozofom. To tylko i wyłącznie dzięki nim jestem teraz pogrążona w kłopotach. Każde wyjście ciągnie za sobą jakieś problemy pogłębiające dany kłopot.
               Nagle usłyszałam, jak zamek w drzwiach uległ otwarciu, a w progu ujrzałam nogi ojca. Moje serce zaczęło bić szybciej i z przerażenia pobiegłam do drzwi od swojego pokoju, wcześniej biorąc do ręki klucz, który spoczywał na biurku. Zamknęłam je od środka i nie zastanawiając się nad niczym innym, schowałam się w kącie, po czym otuliłam twarz własnymi rękoma i zaczęłam błagać Boga o przetrwanie dzisiejszej nocy.
               Minęło kilka minut i ojciec zaczął dobijać się do mojego pomieszczenia. Krzyczał na mnie mimo, że i tak mnie nie widział. Groził, że jeżeli ich nie otworzę, to je wyważy. Brzmiało to groźnie, ale nie dałam się przestraszyć. Owszem, bałam się go i tego, co mógłby mi teraz zrobić, ale chciałam to jak najdłużej przeciągnąć.
              W końcu nie wytrzymał i z całej siły je pchnął, co spowodowało, że znalazł się w moim pokoju. Stanął nade mną, a grymas na jego twarzy zrobił się zabójczy. Jego oczy wbiły się w moją postać, co wywołało u mnie jeszcze większe przerażenie niż kilka minut temu. Nie panowałam nad tym wszystkim. Byłam cholernie zagubiona, a on to wszystko pogarszał.
       - Ty mała gówniaro. - Ujął dłonią moje ramię i nie zważając na nic innego, wyciągnął mnie na środek pokoju.
               Czułam, że to nie będzie miła rozmowa. Życie z nim zapowiadało się na ciągłe kłótnie i awantury tak naprawdę o nic konkretnego. Nie życzyłabym takiego ojca nawet najgorszemu wrogowi.
       - Czego znowu ode mnie chcesz, co? - Krzyknęłam, odwracając się w jego stronę.
               Cały czas trzymał mnie za ramię, przez co byłam uzależniona od jego woli. Ścisnął mnie bardziej, a po chwili wziął mocny rozmach. Uderzył mnie po raz kolejny. Po raz kolejny skrzywdził moje ciało. Tym razem o wiele mocniej. Poczułam coś okropnego. Zostałam spoliczkowana, a z mojego nosa zaczęła wypływać krew. Moje nogi się pode mną ugięły i odmówiły posłuszeństwa. Upadłam, a dłoń przyłożyłam do piekącego miejsca na twarzy.
               Chciałam, żeby stąd odszedł. Żeby zostawił mnie w spokoju, ale on zaczął na mnie krzyczeć. Wiedział o wszystkim. Wiedział, że Justin tutaj był. Tylko skąd? Przecież on uciekł, zanim zdążył już wrócić. - Ja ci pokażę, co to znaczy zadzierać z własnym ojcem, ty mała ladacznico! - Ryknął i w tym samym momencie poczułam niesamowity ból w okolicach tułowia.
               Po chwili zorientowałam się, że w ręku trzymał swój pasek od spodni i z całej siły mnie nim uderzał. Nigdy nie sądziłam, że doszłoby do czegoś takiego i posunąłby się do tego stopnia.
       - Przestań! - Jęknęłam, zaciskając pięści z bólu, który był przeraźliwy - Zostaw mnie, to boli!
               Na niego nic nie działało. Ponownie uderzył mnie paskiem, a moje plecy przeraźliwie piekły od zadawanych ciosów.  Po chwili jeszcze bardziej się zdenerwował i ujął mnie za ramiona, po czym rzucił na łóżko. Pragnęłam zostać sama, ale najwidoczniej los chciał inaczej. Tato złapał moje włosy i zaczął je ciągnąć, a drugą ręką zjechał do moich majtek, gdyż nadal byłam tylko w bieliźnie. Co on zamierzał zrobić?
       - Zostaw mnie! - Zaczęłam wierzgać nogami, ale po chwili mi to uniemożliwił.
               Byłam na skraju wyczerpania. Nie wiedziałam co zrobić, a strach zaczął wdzierać się w każdą część mojego ciała. Jego ręką zaczęła obmacywać najbardziej intymną część mego ciała, co sprawiło  mi jeszcze większy ból, nie fizyczny lecz psychiczny. Czułam się podle. Chciałam pozbyć się tego uczucia jak najszybciej, ale nie miałam na niego żadnego sposobu.
       - Tato! - Krzyknęłam z nadzieją w głosie, lecz mimo to dalej robił swoje.
               Nie mogłam znieść jego dotyku. To, co robił w żadnym stopniu nie sprawiało mi przyjemności, lecz ból i odrazę. Gdy puścił moje włosy i zabrał się za zdejmowanie moich majtek, kopnęłam go w czułe miejsce. Puścił mnie i złapał się za swoje przyrodzenie, dzięki czemu mogłam się szybko uwolnić od jego obecności. Szybkim ruchem wybiegłam z pokoju i pokierowałam się w stronę wyjścia. Teraz już miałam tylko jeden plan. Uciec jak najdalej. Nie zważyłam na to, że byłam w cienkiej bluzeczce i samych majtkach, które po wybiegnięciu z mieszkania, podciągnęłam do góry. Chciałam pozbyć się jego widoku.
               Znalazłam się na klatce schodowej i szybko zaczęłam zbiegać ze schodów. Nogi mi się plątały, ale jakoś doszłam do drzwi wyjściowych. Było ciemno i chłodno, ale miałam to naprawdę gdzieś. Po kilku minutach zauważyłam go za sobą. Rzucił się w pogoń za mną, jak policjant za jakimś mordercą i teraz nie miałam odwrotu. Pomimo bólu, jaki mi doskwierał, musiałam biec z całych swoich sił.
               Po niespełna godzinnej ucieczce znalazłam się na jakimś polu. Jego już dawno zgubiłam, ale nie chciałam, aby mnie odnalazł. Pobiegłam jakimiś dróżkami i dotarłam w zupełnie nieznane mi miejsce. Było strasznie cicho, co mnie jeszcze bardziej pogrążyło w strachu. Chciałam opuścić to miejsce jak najszybciej, dlatego wbiegłam na wylaną asfaltem drogę i nie oglądając się za siebie, pobiegłam wzdłuż niej.
               Co chwilę ocierałam swoje łzy, marząc o spotkaniu jakiejś osoby, która by mi jednak w jakiś sposób pomogła, lecz żadnej nie było mi dane spotkać. Krzyczałam, płakałam. Byłam załamana swoją sytuacją i tym, że nie mogłam nic zrobić.
       - Pomocy! - Ponownie krzyknęłam, lecz z coraz mniej wyczuwalną nadzieją w głosie.
               Nikt się nie odezwał, a moje nogi już odmówiły dalej posłuszeństwa. Upadłam na środku drogi i pogrążyłam się w ciemności. Siedziałam dość długo, a wokół mnie nie było ani jednej, żywej duszy. Mimo swojej odwagi, która ostatnio dawała o sobie znać coraz bardziej, teraz zanikała. Na jej miejsce wdarł się strach i przeraźliwe wołanie o pomoc.
               I wtedy przed sobą ujrzałam nadjeżdżające auto. Kierowca jechał dość szybko i gdyby nie mój krzyk, przejechałby mnie. W ostatniej chwili się zatrzymał i jak opętany wysiadł z samochodu. Pierwsze co dostrzegłam to znajomy głos, a gdy ujrzałam kim był, ucieszyłam się.
       - Justin! - Krzyknęłam, próbując się podnieść.
               Wyraz jego twarzy był nieugięty. Nie wyrażał nic, poza zdziwieniem oraz szokiem. Rozdziawił usta i nie czekając dłużej, podszedł do mnie. Uklęknął i wbił swój wzrok w moje oczy, a dłonią ujął mój podbródek.
       - Co... Co ty tutaj robisz? - Mruknął, a w jego głosie po raz kolejny wyczułam zaniepokojenie.
               Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale nie byłam w stanie. Ujęłam kawałek jego kurtki i wtuliłam się w niego. Ponownie poczułam odrobinę spokoju i wiedziałam, że już teraz mój ojciec mnie nie odnajdzie. Justin wziął mnie na ręce i podszedł ze mną do samochodu. Posadził moje obolałe i wycieńczone ciało na tylnym siedzeniu, a sam usiadł za kierownicą i nim się spostrzegłam, odpalił silnik.
                   
Justin's POV

               Jak tylko wyszedłem z baru, pragnąłem pójść spać i znaleźć ukojenie w śnie, gdyż alkohol nadal nie był w stanie zaspokoić moich potrzeb. Wsiadłem w samochód i pojechałem okrężną drogą do domu, aby przemyśleć sobie jeszcze kilka ważnych spraw. Lubiłem jeździć z dużą prędkością, więc teraz mogłem to zastosować w praktyce.
               Przez ponad połowę drogi jechałem z prędkością większą niż 140 km/h. Chciałem zostawić wszystkie wątpliwości związane z Amandą za sobą i zacząć myśleć o załatwieniu Patrick'a, ale nie potrafiłem. Nadal jechałbym z dużą prędkością, kiedy nagle w oddali dostrzegłem jakąś postać na środku drogi. Zacząłem hamować i gdy tylko zbliżyłem się do osoby na drodze, zatrzymałem auto. Wysiadłem i zacząłem w pierwszej chwili krzyczeć na tę dziewczynę, ale po chwili zamilkłem.
               Nie mogłem zrozumieć, że tą dziewczyną była Amanda. Wzięła się tu znikąd i była sama. Gdy usłyszałem, jak wypowiedziała moje imię, doznałem lekkiego szoku. Była posiniaczona, a co gorsza była prawie naga. Nie mogłem znieść tego widoku i uklęknąłem obok niej. Spojrzałem w jej oczy i delikatnie ująłem opuszkami palców jej podbródek. Jej oczy się szkliły i przeraźliwie szukały wsparcia w mojej osobie.
       - Co... Co ty tutaj robisz? - Mruknąłem i nawet nie pragnąłem usłyszeć jakiejkolwiek odpowiedzi.
               Wtedy poczułem ją bardzo blisko swojego ciała. W dłoni zacisnęła kawałek mojej kurtki, a głowę oparła na moim torsie. Nie potrafiłem jej odtrącić i zostawić tutaj na pastwę losu. Z jakiejś przyczyny musiała się tu zjawić i prawdopodobnie wiedziałem już jakiej. Wziąłem ją delikatnie na ręce i podszedłem do samochodu, po czym położyłem ją na tylnym siedzeniu. Obszedłem auto i usiadłem na swoje miejsce. Zagryzając wewnętrzną część policzka, pojechałem do domu.
               Zatrzymałem się pod garażem i wysiadłem, po czym jej ciało ponownie znalazło się w mych objęciach. Wszedłem z nią do mieszkania i nie zważając na porozrzucane ciuchy chłopaków, poszedłem z nią do swojego pokoju. Tam położyłem bardzo delikatnie na łóżko i przykryłem kołdrą. Włosy, które opadały na jej posiniaczoną twarz, odgarnąłem na bok i chwilę się przyglądając, stwierdziłem, że jednak coś dla mnie znaczyła i zostawiając jej liścik, niezbyt miły, popełniłem błąd. Ona mnie potrzebowała, a ja nie potrafiłem tego zrozumieć, dlatego pragnąłem się oddalić. Prychnąłem. Oddaliłem się na niespełna kilka godzin, a ją spotkało nieszczęście i to zapewne z mojego powodu.  
               Postanowiłem zostawić ją w spokoju i dlatego opuściłem swój pokój, gasząc wcześniej światło. Zszedłem na dół i przekraczając próg salonu, westchnąłem, po czym zdjąłem swoją kurtkę i rzuciłem ją na kanapę, a kluczyki od auta położyłem na komodzie.
               Chciałem tutaj trochę po nich ogarnąć. Wszystkie brudne ciuchy zaniosłem do łazienki i wrzuciłem do kosza, a potem poszedłem do kuchni. Przygotowałem każdemu z osobna napój, który pozwoliłby im się jakoś ogarnąć po kacu, który zapewne będą mieli. Będę musiał z nimi także porozmawiać o tym, co padło z ich ust dzisiejszej nocy w klubie.  
               Gdy położyłem szklanki na ławie, dostrzegłem u jednego z nich dzwoniący telefon. Podszedłem do Jasona i wyciągnąłem jego komórkę, po czym spojrzałem na wyświetlacz. Nic mi to nie dało, bo ujrzałem, że było to połączenie od poczty głosowej, ale to nie powstrzymało mnie przed odebraniem.
       - Jason, skarbie... Czekam na ciebie już od ponad dwóch godzin... Miałeś mnie zawieźć na lotnisko, pamiętasz? Odezwij się w końcu... - Ponownie usłyszałem głos Laury.
               Od momentu dowiedzenia się prawdziwego oblicza tej kobiety, po prostu stała się dla mnie nikim i gdyby nie była w związku z moim przyjacielem, zabiłbym ją bez żadnych skrupułów. Mimo jej atrakcyjności, była zwykła dziwką, która szukała sponsora. Tak to odbierałem. Odłożyłem telefon na ławę, po czym zgasiłem światło i poszedłem na górę, aby wziąć orzeźwiający prysznic.
               Wszedłem do kabiny, a po chwili poczułem na swoim ciele pierwsze krople zimnej wody. Były jak zbawienie. Nie liczyło się już nic, poza odetchnięciem i po prostu walczeniem z samym sobą. Chciałem zacząć ponownie myśleć tylko o sobie i o swoich problemach, ale nie potrafiłem tak zrobić od momentu poznania Amandy. Po prostu nie potrafiłem.
               Żel, który spływał po moim ciele, usuwał wszystkie niepewności, spowodowane zaistniałymi ostatnio wydarzeniami. Zakręciłem wodę, sięgnąłem po ręcznik i wyszedłem na zewnątrz. W końcu mogłem spokojnie odetchnąć. Wytarłem się i ściągnąłem z linki czyste bokserki, po czym je ubrałem. Ułożyłem włosy, ogoliłem się i twarz posmarowałem odpowiednią wodą po goleniu.
               Wyszedłem z łazienki i po chwili ponownie przed moimi oczyma ukazała się Amy, śpiąca na moim łóżku. Zamknąłem po cichu drzwi i podszedłem do niej. Usiadłem na brzegu i dłonią przejechałem po jej ręce. Wzdrygnęła się, co spowodowało, że automatycznie zabrałem dłoń, nie chcąc jej obudzić.
       - Odpocznij... - Mruknąłem i wstałem, po czym usiadłem na fotelu, nogi oparłem na ławie i przymknąłem oczy, aby zasnąć.
               Mimo swojego wyczerpania, nie mogłem zmrużyć oka nawet na pięć minut. Cały czas pragnąłem chronić Amy i być przy niej cały czas. Nie sądziłem, że tak bardzo się w nią wkręciłem... Najwidoczniej popełniłem ogromny błąd, który teraz będę musiał naprawić. Będę musiał zacząć podejmować jakieś konkretne decyzje, które nie będą sprawiać jakiś komplikacji w moim i w jej życiu.
               Już nawet wiedziałem, od czego powinienem zacząć. Musiałem zrozumieć, że nadal posiadałem w sobie uczucia i teraz przyszła pora na to, aby je ukazać. Czy mi się to podobało? Możliwe, że tak, ale nadal musiałem się pilnować. Nie mogłem stać się romantycznym chłopakiem, kupującym kwiatki i czekoladki. Dla mnie liczyła się broń, zabawa, alkohol i ... Amanda.
                 Z namysłu wyrwało mnie przenikliwe światło, które pojawiło się na zewnątrz. Wstałem i podszedłem do okna od prawej strony. Niby nikogo nie było, ale w pewnej chwili dostrzegłem, jak w pobliskich krzewach coś zaczęło się ruszać. Warknąłem pod nosem i odszedłem od okna. Wyjąłem ze swojej komody broń i ją odblokowałem, po czym zszedłem na dół. Wzrokiem badałem każdy kąt domu, aż w końcu dotarłem do drzwi frontowych. Przekręciłem zamek i je delikatnie otworzyłem, po czym wysunąłem broń.
                 Nikogo nie było, ale to nie dało mi jakiejś satysfakcji. Wyszedłem na taras, a potem zszedłem schodami na podwórko. Usłyszałem szelest, który wydobywał się z owych krzaków. Pokręciłem głową z uśmiechem na twarzy i zbliżyłem się do osoby, która najwyraźniej miała jakiś interes do mnie.
        - Kogo my tu mamy... - Zaśmiałem się, gdy wyjąłem zza krzaków Leslie.
                Przyjaciółka Amandy była na moim terenie i najwidoczniej nie wiedziała, co się z tym wiązało. Zmierzyła mnie wzrokiem, a potem zaczęła się szarpać. Szarpnąłem nią i rzuciłem o podłogę, przystawiając pistolet do jej skroni.
       - Czego tu szukasz, co? - Wycedziłem przez zaciśnięte zęby i naparłem bronią o jej czoło.
                 Dziewczyna lekko się przestraszyła, ale nadal obdarowywała mnie srogim spojrzeniem, które miałam w głębokim poważaniu.
          - Masz zostawić ją w spokoju! Amanda nie jest dla ciebie! - Syknęła, wierzgając nogami.
                   Parsknąłem. Ona mnie rozśmieszała. Nie wiedziała, co było między nami, tylko od samego początku zakładała jedną wersję wydarzeń i dalej brnęła w to gówno. Musiałem coś z tym zrobić. Ująłem ją za koszulę, po czym podniosłem i spojrzałem prosto w oczy.
         - Słuchaj, jeżeli jeszcze raz wpierdolisz się w moje życie i moje sprawy, to przysięgam, że cię zabiję. I nie myśl, że Amanda mnie przed tym powstrzyma - Warknąłem po czym przejechałem pistoletem po jej włosach - Jesteś zwykłą szmatą i radziłbym ci, abyś zniknęła z mojej drogi. - Pchnąłem ją i się odwróciłem, po czym zniknąłem w swoim mieszkaniu.
                      Nie chciałem prowadzić z nią jakiejś dyskusji, więc uznałem, że takie rozwiązanie byłoby najlepsze. Zerknąłem przez okno i dostrzegłem, jak Leslie opuszczała moją posesję. Zaśmiałem się pod nosem i odwróciłem.
________________________________________________
Jak moje Misiaczki kochane?
Chciałam Wam ogłosić, że od dzisiaj jestem na Waszą wyłączność, bo moja praca na lotnisku dobiegła końca. 
Piszcie, pytajcie - jestem do Waszej dyspozycji :)

A co do rozdziału....podoba się? :)
+ Mam nadzieję, że zwiastun obejrzeliście ♥
@AudreeySwag

                                 CZYTASZ?! :) = KOMENTUJESZ!! ♥

27 komentarzy:

  1. o matko co za gnojek z jej ojca
    i ten jełop też się zachował jak idiota
    ale emocje hahaha tyle w jednym rozdziale dhaisohdsiahdoa

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku! cudowny ♥ jak dobrze,że on ją znalazł aww ♥ to takie rctvbyunjmikujnbyhgtfvcr ♥ czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa jak Jus zareaguje jak zobaczy jej rany po tym pasku (bo na bank jakieś zostaną)
    w momencie jak on się do niej dobierał zaczęłam się drzeć uratuj ja Justin, hahaha
    Rozdział genialny :)
    @soodrew

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne skarbie <3
    Czekam na nn ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. o matko jej ojciec chcial ja zgwalcic ?! boze to straszne.... :c
    ale ...ciesze sie ze jus sb wreszcie cos uswiadomil... czekam ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne, swietne, fantastyczne. Pelne emocji. Brak slow na tego idiote jej ojca, !!! Czekam na nn ;) //@NoughtyButNice3

    OdpowiedzUsuń
  7. boże jak to czytałam myślałam że jej ojcec ją zgwałci..i cieszę się ze tego nie zrobił :) No i Justin jest taki opiekuńczy. Dla mnie było prawdopodobne że dzisiaj się nie spotkają a tu takie buum no i jeszcze miło..dziękuję że to piszesz ! <3 Zapraszam do mnie ! Niedługo zaczną pojawiac się rozdziały :) http://second-vistage.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. MOJA OPINIA POZOSTAJE NIEZMIENNA!
    KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA I TO ILE SERCA W TO WKŁADASZ!
    Kocham Cię xx
    Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń
  9. nooo rewelacja

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie lubie jej ojca. Jak można takie rzeczy robić własnemu dziecku?
    Czekam na kolejny świetny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boskieee <3 kiedy nastepny rozdzial ? <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże, cudny, jej ojciec jest zwykłym chujem :/ <3

    OdpowiedzUsuń
  13. łał , po prostu ZAJEBISTE !!!!!! czekam nie cierpliwie na nn rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O rany! Ale się porobiło!
    Mam nadzieję, że Justin spuści jej ojcu porządny wpierdol! :P
    Świetny rozdział!

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  15. No i teraz Justin powinien da wpierdol jej ojcu ;x a jej przyjaciółka to nie wiem co tak buszuje :D ale według mnie nie powinien jej tak grozićć. ;/
    Zapraszam do mnie, dopiero zaczęłam .. ale mam nadzieję że się zainteresujesz :)
    http://thought-of-you-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział jak i poprzedni. Boże jaki jest ten ojciec. Przyjaciółka dowala. Pamiętniki wszystko psują. Nieźle. Czekam na następny ♥
    ostatni-wdech.blogspot.com
    ~ @sweetolcia

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny był 22 rozdzial nie spodziewałam się tego co zrobił jej tata

    OdpowiedzUsuń
  18. Tyle w jedym rozdziale ! bosko <3 Teraz gdy Justin zobaczy jej blizny bo biciu ojca powinnien się tak wkurwić i mu wpierdolić za to wszystko...miał by za swoje ! Genialnie piszesz :> Dodawaj jak najszybciej następny bo ja tu umrę *.*

    OdpowiedzUsuń
  19. Ty wiesz, że ja TO uwielbiam!
    Czekam niecierpliwie na Twój kolejny pomysł! ♥
    Elise

    OdpowiedzUsuń
  20. SUPER czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale chamem okazał się jej ojciec, mam nadzieję że Justin spuści mu niezłe wpierdol za to co zrobił Amy,zasłużył na to. Wspaniałe emocje czuć w tym opowiadaniu widać ile serca w nie wkładasz,uwielbiam to:* Kocham cię <3 twoja wierna czytelniczka @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  22. awww cudowny...
    miałam straszne ciarki na ciele, gdy czytałam tą scenę jak jej ojciec ją bił i w ogóle... masakra..
    z niecierpliwością czekam na nowy
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  23. hvhjdfgvfjdv dodaj jak najszybciej nowy,kc <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Łał, aż przeżywałam te emocje razem z bohaterami. No i nareszcie jestem na bieżąco, bo w końcu udało mi się znaleźć chwilę by nadrobić :) rozdział świetny!
    @like_goldstone

    OdpowiedzUsuń
  25. omomom jak o 2 w nocy czytam twoje opowiadanie to znaczy ze jest bardzo dobre XD haha czekam na następny C: xx
    @janoskiansJB_1D

    OdpowiedzUsuń
  26. neżle zakręcony rozdział nie spodziewałam się tego po jej ojcu :/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥