piątek, 16 sierpnia 2013

~ Rozdział dwudziesty piąty


                   Po kilkunastu minutowej jeździe, dojechaliśmy pod mieszkanie Bill'a. Thomas i Jason zaczęli rozglądać się za jego samochodem, a ja w tym czasie podszedłem do klatki schodowej. Nacisnąłem jego numer i oczekiwałem, aż by odpowiedział.  Ta chwila nie nastąpiła. Parsknąłem pod nosem.
         - Chłopak się wystraszył. - Z moich ust wydobył się jęk satysfakcji.
                   Zawołałem Thomasa i kazałem stać mu na czatach. Miał pilnować, kto wchodził i wychodził z bloku i w razie co, miał przytrzymać drzwi, abyśmy mogli wejść. Z kumplem wróciłem do samochodu, aby zabrać walizkę z fałszywymi pieniędzmi, które wyprodukowaliśmy kilka lat temu i zawsze pomagały nam wykołować przeciwnika. Chciałem się z nim trochę podroczyć i takiej okazji nie przepuściłbym koło nosa. Miałem ochotę się zabawić, bo tylko w ten sposób mogłem ponownie się rozluźnić.
                   Gdy wróciłem, Thomas był już w środku budynku. Najwidoczniej udało mu się przytrzymać dyskretni drzwi po kimś. Z początku przyglądał mi się zza szyby, a gdy podszedłem, cwaniacko się uśmiechał od ucha do ucha. Spojrzałem na niego znacząco.
         - Otwórz te drzwi, pacanie. - Syknąłem, zaciskając zęby.
                   Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek. Przewróciłem oczyma na znak irytacji, po czym zacisnąłem wewnętrzną część policzka i odwróciłem się w stronę parkingu. Jason już podążał w moim kierunku, co mnie lekko uspokoiło. Miał więcej cierpliwości ode mnie.
         - Ty, weź ogarnij naszego kumpla, bo zachowuje się jak dzieciak. - Warknąłem, gdy stanął naprzeciwko mnie.
         - Ale że ja? - Zza swoich pleców usłyszałem głos Thomasa, wychodzącego z klatki.
                   Przekląłem go w myślach i skarciłem dłonią po głowie, po czym wszedłem do środka, nie zastanawiając się, czy obaj poszli za mną. Mogłem załatwić tę sprawę sam, było mi to obojętne.
                   Wszedłem na trzecie piętro i przystanąłem pod drzwiami z numerem trzydzieści pięć. Obok mnie pojawili się dwaj pozostali członkowie paczki i zapukałem. Usłyszałem po chwili kroki i jakieś kasłanie, a drzwi się lekko uchyliły. Stanął w nich nie kto inny, jak Bill.
         - Witam Bill, czy możemy wejść? - Zapytałem miłym i przyjaznym głosem.
                   Na jego twarzy malowało się zdziwienie, ale gdy zjechał wzrokiem niżej i ujrzał moją walizkę, uśmiechnął się. Wpuścił nas serdecznie do środka, po czym zaprosił do salonu. Zaproponował nam coś do picia, ale mu odmówiliśmy. Chciałem załatwić to szybko.
         - Daruj sobie, chcemy mieć to już z głowy. - Syknąłem, kładąc walizkę na dość dużym stole i popchnąłem ją w jego stronę.
                   Położył na niej dłoń, aby ją zatrzymać, po czym ujął za jej rączkę i odwrócił w swoją stronę, by móc ją otworzyć. Zdjął z nas wzrok, po czym przeniósł go na pieniądze, które znajdowały się w środku. Przyglądałem mu się z rozkoszą na ustach. To była gra, którą kochałem ponad życie. Bawienie się takimi ofiarami sprawiało mi mnóstwo frajdy.
         - No, no... - Zaśmiał się. - Jestem pod wrażeniem. Pan Shadow nareszcie oddał mi pieniądze. - Zamknął walizkę, po czym zbliżył się o kilka centymetrów.
         - Kiedyś trzeba było unormować porachunki... - Zaśmiałem się prosto w jego twarz.
                   On również odpowiedział uśmiechem i przeczesał dłonią swoje włosy, po czym jego ręka zniknęła za plecami. Domyślił się. Wiedziałem to. Wyczułem w jego głosie pogardę i nie mogłem dopuścić, by to on pierwszy wyciągnął coś, co ja zamierzałem zrobić.
         - Dobra, dość tego. - Syknąłem i w jednej chwili wyciągnąłem swoją broń, a obaj moi pomocnicy zrobili to samo.
                   Bill wydał niezadowolony grymas na swojej twarzy, po czym spojrzał mi głęboko w oczy. Zaczął mówić coś o przedłużeniu terminu spłaty, ale jeżeli myślał, że ja na to bym poszedł, był w błędzie.  Z uśmiechem na twarzy zbliżyłem się do niego i przejechałem bronią po jego szyi.
         - To koniec, Bill. - Mruknąłem, po czym przystawiłem pistolet do jego skroni. - Chcesz coś jeszcze mi powiedzieć?
                   Trzydziestoparoletni mężczyzna ponownie się zaśmiał i jęknął. - Zgnijesz kiedyś w pierdlu. Wyjął nagle coś z kiszeni i wbił mi coś w brzuch. Zacisnąłem zęby i strzeliłem w niego. Byłem rozzłoszczony i nie panowałem nad emocjami. Zrobiłem błąd, mogłem zabić go od razu.  - Ty bydlaku... - Dodałem, ponownie strzelając w jego głowę, a potem w serce.
         - Justin, dość! Opanuj się! - Jason podbiegł do mnie i pociągnął za ramię.
                   Nie mogłem się uspokoić. Byłem zły na siebie, na swoją głupotę. Mogłem go zabić od razu - ta myśl krążyła po mojej głowie cały czas. Nagle poczułem jeszcze większy ból. Thomas postanowił zadziałać na własną rękę i wyciągnął z mojego brzucha nóż, który wbił mi ten cwel. Syknąłem, zaciskając ranę. Krew spływała po mojej koszulce, spodniach i teraz po ręce.
         - Wynosimy się stąd. - Rzuciłem, chowając swoją broń i wychodząc z jego mieszkania.
                   Przebiegłem przez parking i wsiadłem do swojego auta, po czym odpaliłem silnik. Jason szybko znalazł się w samochodzie, po czym odjechałem, nie zważając na nic innego. Nie pytałem o Thomasa, bo wiedziałem, że musiał zająć się resztą sprawy. Ruszyłem w kierunku domu.

Amy's POV

                   Po ponad półgodzinnej rozterce z samą sobą, postanowiłam faktycznie wziąć prysznic. Zdjęłam bieliznę i weszłam do środka kabiny prysznicowej i ją zasunęłam. Odkręciłam wodę i pierwsze krople, które zaczęły spływać na mą twarz, przyprawiły mnie o dreszcze.
                   Namydliłam swoje ciało jakimś żelem należącym zapewne do Justina i się umyłam, pozbywając się niechcianych myśli i odczuć, które nie pozwalały mi normalnie funkcjonować. Gdy skończyłam, wyszłam i zaczęłam wycierać się ręcznikiem. Zdjęłam z linki jego bokserki i je założyłam, po czym ubrałam jego spodnie dresowe i koszulkę z narysowaną bronią. Ciężko westchnęłam i ponownie spojrzałam w lustro. Było mi ciężko, ale musiałam to przetrwać. Związałam włosy, otarłam łzy i wyszłam z łazienki.
         - Justin, co robisz? - Mruknęłam, wychodząc z małego kącika.
                   Nie było go. Na ławie leżały porozrzucane papiery, laptop był otwarty, a na kanapie leżała jakaś mała karteczka. Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego brzegu, po czym ujęłam w dłoń wydartą kartkę z zeszytu.

 " Mam pilną sprawę do załatwienia. Nie martw się. Szybko wrócę. Czekaj na mnie. "

                   Nabrałam do swoich płuc powietrza, po czym je wypuściłam z ciężkim westchnięciem. Znowu jakaś akcja. Znowu. To było ponad moje siły. Co chwilę coś się działo. McCann, mój ojciec, moja matka, teraz  jeszcze to... Czy kiedyś w końcu porozmawiamy w spokoju? Czy kiedyś będziemy mogli spędzić chociaż jeden dzień, nie martwiąc się o własne bezpieczeństwo?
                   Moje wątpliwości rozwiało pukanie do drzwi. Rozchyliłam lekko usta, po czym wstałam i do nich podeszłam. Ujęłam dłonią klamkę i ją nacisnęłam. Ujrzałam Dave'a. Lekko się uśmiechnęłam. Bardzo polubiłam tego członka gangu. Nie darzyłam go miłością jak Justina, ale znajdywałam w nim zrozumienie.
         - Cześć Amy. - Uśmiechnął się w moją stronę i wyciągnął zza pleców paczuszkę ciastek. - Wpuścisz mnie? Przyniosłem coś na poprawę humoru. - Dodał.
                   Zaprosiłam go miłym gestem do środka, a gdy wszedł, zamknęłam za nim drzwi. Usiedliśmy na łóżku, po czym chłopak poczęstował mnie słodkościami. Wzięłam od niego ciastko, po czym je zjadłam. - Dziękuję. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.
         - Spoko, nie ma za co. - Dodał, zjadając kolejną słodycz - Wiesz, w tym domu jest inaczej, gdy tutaj jesteś. Jest lepiej.
                   Zdziwiłam się tym, co padło z jego ust. Przecież ja byłam tutaj niespełna trzeci, może czwarty raz, a on wysuwał już takie wnioski? To było dość dziwne. Biorąc pod uwagę fakt, że ja tak naprawdę przychodziłam głównie do Shadow.
                   Zapytałam go, dlaczego tak uważał. Parsknął, ale odpowiedział. Stwierdził, że gdy przebywałam przy Justinie i po prostu widywał mnie całą i bezpieczną, był spokojny. Dzięki mnie stał się odrobinę łagodniejszy, chociaż chwilami potrafił przywołać swój dawny, pełen gniewu charakter. Dave był mi wdzięczny, że pojawiłam się w ich życiu.
         - Dzięki tobie, ponownie mogę się chwilami wygłupiać z Justinem. Brakowało mi tego. To wszystko przez jego chęć zabijania. Dzięki tobie ta żądza maleje. To cud. - Zaśmiał się i wstał, podchodząc do drzwi.
                   Byłam zadziwiona tym wszystkim. Nie sądziłam, że tak namieszałam w głowie Shadow. Nie wiedziałam i nie domyślałam się, że mogłam tak na niego wpłynąć. On mnie chwilami odpychał, pokazywał mi, że ja nie należałam do jego świata. Mówił, że to nie była moja gra, że nie było w niej mojego pionka... Ale chwilami... czułam, że byłam dla niego ważna. Po prostu to czułam. Już nie wiedziałam w co wierzyć. Potrafiłam robić sobie złudne nadzieje, ale to, co powiedział mi jego przyjaciel, uświadomiło mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że któregoś dnia w końcu zrozumiałby swoje postępowanie i byłby w stanie dać nam szanse na wspólną przyszłość.
         - Chodź, zrobisz ze mną obiad, pewnie przyjadą i będą chcieli coś zjeść. - Wyszedł, po czym zszedł po schodach na dół.
                   Wstałam z kanapy, poprawiłam pościel i wyszłam z jego pokoju. Pokierowałam się do kuchni na parterze. Stanęłam przy blacie i zaczęłam układać w żaroodpornym naczyniu składniki potrzebne do jakiejś pieczeni.
         - Gdzie oni pojechali? - Zapytałam, wycierając ręce w szmatkę.
                   Dave zignorował moje pytanie, ale się nie poddałam. Przysunęłam się bliżej i ponownie zadałam to samo pytanie, lecz tym razem zapytałam głośniej. Wygiął usta z niezadowoleniem, ale odpowiedział.
         - Muszą załatwić takiego gościa, nic wielkiego. Nie martw się.
                   Więc jednak akcja... Westchnęłam. Nie myliłam się. Dlaczego oni nie mogli załatwiać tego bez Justina? Przecież sami także by sobie poradzili, są również doświadczeni. Szczególnie Jason.
         - Rozumiem. - Warknęłam, siadając przy stoliku, tak naprawdę kłamiąc, bo zupełnie tego nie rozumiałam.
                   Nie przejął się moją reakcją i dalej przyrządzał posiłek. Wyjrzałam przez okno. Pogoda była taka sobie. Raz świeciło słońce, a raz niebo pokrywały ciemne i gęste chmury. Lecz nie to mnie zdziwiło. W pewnej chwili na podjazd wjechał ich samochód. Za kierownicą dostrzegłam Justina. Mój oddech stał się nierówny. Poczułam jednocześnie ulgę i strach.
         - Są już... - jęknęłam.      
                   Pierwszy wysiadł Jason, a zaraz za nim Justin. Był bardzo zdenerwowany. Na dodatek... krwawił. Jego koszulka, spodnie i dłoń były we krwi. Przestraszyłam się. Przecież on mógł być poważnie ranny... Szybko wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi, gdy nagle do mieszkania wpadł zdenerwowany chłopak. Nie byłam w stanie go zatrzymać, bo by mnie odepchnął. Nawet się nie odwrócił. Nogi odmówiły mi w pierwszej chwili posłuszeństwa. Nie potrafiłam walczyć z jego uczuciami.
         - Daj mu czas, uspokoi się. - Na swoim ramieniu poczułam czyjąś dłoń i ciepły głos.
                   Odwróciłam się i ujrzałam Jasona. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała, powodując szybsze bicie serca. Nie mogłam tego tak zostawić. Nie mogłam czekać, aż on łaskawie by się uspokoił. Tu liczyły się każde sekundy naszego życia, które zaczynało być coraz bardziej skomplikowane. Weszłam po schodach do góry i nie pukając, przekroczyłam próg jego pokoju.
                   Znajdował się w łazience, ale nie chciałam tam wchodzić. Postanowiłam poczekać na niego w pokoju. Usiadłam na krześle przy biurku i wbiłam wzrok w broń, która leżała na stole. Napięcie we mnie wzrastało, czułam się źle z myślami, które przez ostatnie dni mnie męczyły. Broń... Ona wyrządzała najwięcej krzywdy. To przez nią chłopak którego bardzo pokochałam, stał się sukinsynem bez uczuć. Musiałam w końcu zdecydować. Musiałam mu uświadomić, ile wyrządzał mi swoim zachowaniem krzywdy.
                   Wtedy na środku pokoju stanął Justin. Jego brzuch przepasany był bandażem, który najwidoczniej sam sobie założył. Odruchowo wstałam i zerknęłam na niego.
         - Nic ci nie jest? - Mruknęłam, wykonując kilka kroków w przód.
                   Parsknął. Wbrew pozorom miał chyba dobry humor. Ale... to były tylko pozory.  - Czuję się świetnie, wiesz? - Spojrzał w moje oczy. - Czuję się świetnie! - Krzyknął, powtarzając się.
                   Rozchyliłam usta. Byłam załamana jego zachowaniem. Bałam się, że on zaraz by wybuchnął.
         - Kurwa, wszystko zaczyna się jebać! - Splunął, uderzając pięścią w stół - Wszystko, rozumiesz?! - Odwrócił się i podszedł do meblościanki.
                   Był zły, bardzo zły. Nie chciałam do niego podchodzić. Bałam się, że i on wyrządziłby mi krzywdę, której bym nie zniosła.
         - Nienawidzę siebie, nienawidzę uczuć! Nienawidzę życia! - Krzyczał, uderzając zaciśniętą pięścią w szafkę.
                   Błagał o pomoc. Jego ciało było pozbawione jakiejkolwiek troski i on tego pragnął, ale nie chciał dopuścić do siebie niczyjej pomocy. To bolało najbardziej.
         - Dlaczego tak mówisz? Masz przyjaciół... mnie... - Jęknęłam i zrobiłam dwa kroki w przód.
                   Uśmiechnął się. - Ciebie? Tak, na pewno mam ciebie. Przyjaciele? Daj spokój. - Syknął.
Dlaczego on tak zareagował na samą myśl, że miał mnie? Przecież ja tutaj byłam, byłam dla niego. Pomimo tego wszystkiego, pragnęłam być z nim i pokazywać mu, co jest w życiu najważniejsze. Pragnęłam do niego dotrzeć, ukazać mu, że był ostatnią osobą, którą mogłam kochać.
         - Justin, masz mnie, rozumiesz? Nie odsuwaj mnie od siebie, daj sobie pomóc. Proszę... - Jęknęłam i podeszłam do niego bliżej.
                    Wyciągnęłam w jego stronę rękę i chciałam położyć ją na jego ramieniu, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Zacisnęłam ją i szybko opuściłam, gdy chłopak się odwrócił.
         - Nie odsuwaj mnie od siebie... Jasne. - Warknął i odszedł kilka kroków dalej - Wiesz kurwa dlaczego postępuję tak, a nie inaczej? - Zmierzył mnie wzrokiem. - Wiesz dlaczego staram się do ciebie nie zbliżać i odpychać wszystkie uczucia, jakimi mnie karmisz? - Otworzył drzwi.
                    Czekałam, aż sam dokończyłby swoją wypowiedź. Nie byłam w stanie się odezwać. Nawet nie wiedziałam, jak mogłabym dokończyć jego myśl. Parsknął i po raz ostatni zmierzył mnie wzrokiem.
         - Bo cię kocham. - Syknął i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
                    Moje serce zaczęło szybciej bić. W myślach miałam tylko trzy słowa. Reszta stała się namiastką nieważnych spraw.
         - Bo cię kocham... - Jęknęłam, wpatrując się w białe, zamknięte drzwi za którymi zniknął.
______________________________________________________________
Słoneczka kochane, mam nadzieję, że rozdział dwudziesty piąty przypadł Wam do gustu. 
Wybaczcie, że tak późno go dodałam, ale nie miałam czasu, aby wcześniej go napisać.
Dziękuję, że jesteście.
@AudreeySwag

                                      CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! =) 

34 komentarze:

  1. Jejuuu końcówka *.* ♥ on ją kocha...moje serce bije,sama do siebie się uśmiecham hahaxd kocham to opowiadanie czekam na kolejny ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. 'bo Cię kocham' nzkansjwomdxoskwmoxjsmskwnsosnisnsksjszksms
    NIESAMOWITY ROZDZIAŁ. *-*
    Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omomomomom ta końcówka! Powiedział TO aaaa :DO
    Świetny rozdział :)

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  4. o matko. cudowny rozdzial . zajebisty no ja nie moge. o kurde. kocham to opowiadanie :D
    czekam na nn xD

    OdpowiedzUsuń
  5. ahsajshajshh "Bo cię kocham" jahahahs ♥.
    *FANGIRL*
    To opowiadanie jest cudowne :)
    @awmycanadianboy

    OdpowiedzUsuń
  6. jejciu jakie emocje, omg.

    OdpowiedzUsuń
  7. o kuzwa ale z niego badboy, ale w końcu jej to powiedział

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział i jakie emocje:) no i oczywiście ostatnie słowa "Bo cię Kocham" wreszcie jej to powiedział....aż mi się łezka zakręciła w oku, boooooooooosko *-* Kocham Cię <3
    @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  9. jak przeczytałam tą końcówkę to z moich ust wydobyły sie słowa ''o boże'' ! i cała teraz wariuje ! <3 on ją kocha..awwwww uwielbiam ten rozdział <3 Juz myślałam że się pokłucą ale ta końcówka noo poprostu mmm wow ! ,3 tyle emocji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ! Wreszcie powiedział że ją kocha(piszczy ze szczęścia) Czekam na następny.;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział! Nie spodziewałam się tego, że On powie Jej, że ją kocha! Cudowne. Zaskakujące.Pisz dalej!
    Caffe07

    OdpowiedzUsuń
  12. Swietny. Boze w koncu sie jej przyznal, ze ja kocha, tak dlugo na to czekalam, nie mogę doczekać się kolejnego <3 //@NoughtyButNice3

    OdpowiedzUsuń
  13. Po prostu cudowny..jak zwykle zresztą, nie wiem jak ty to robisz.. kocham to :3

    OdpowiedzUsuń
  14. abfkdsahkfashflj, nie moge sie doczekac nastepnego:)

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest P-I-Ę-K-N-E ! Kocham twoje tłumaczenie! mozesz mnie informować? :o @cojestkurwa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ups, mała pomyłeczka, nie tłumaczenie, opowiadanko :D TALENT. <3 Kocham Cię. <3

      Usuń
  16. Powiedział że ją kocha *______* hsuahdukshbjsvhbfsb

    OdpowiedzUsuń
  17. Jej w końcu wyznał Amy miłość słodko <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział świetny ;D
    Super, że wyznał Amy miłość *__*

    OdpowiedzUsuń
  19. Końcówka.... *_*

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja go kocham ! Kocham ten rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  21. 'BO CIĘ KOCHAM' <3 AAAAAAAAAAAAAAA WKOŃCU < ASDFGHJKL; <3
    KOCHAM KOCHAM KOCHAM . :***

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja kocham to opowiadanie :OOOOOOOO

    OdpowiedzUsuń
  23. o Boże, i ta końcówka *_*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  24. Matko w ustach mi zaschlo jak to czytalam, genialne
    @soodrew

    OdpowiedzUsuń
  25. Awwww, to było takie niesamowite jak jej powiedział :') nie powinien zachowywać się.jak dupek tylko przeprosić Amandę i załatwić sprawy.z.McCanem ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Boże usłyszeć od niego, że wszystko się pieprzy bo cie kocha to cud. Bardzo mi ten rozdział jak i poprzedni przypadł do gustu. Kurcze nie potrafię opisać uczuć. Cudowny :*
    ostatni-wdech.blogspot.com
    belivingin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. teraz PANI MANAGER się wypowie :D
    jak zawsze super, zdecydowanie jesteś najlepsza! :D

    CZEKAJCIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ, JA TEŻ CZEKAM ( aż go skleisz w całość :3 )

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja mam taką propozycje do Justina: No to teraz wróć i ją pocałuj, debilu. Mówi że kocha i wychodzi... ah te emocje xD
    Cudnie jest no <3 Boskie kochana. Wiesz co jest najlepsze? Wystarczy jedno kliknięcie i mam dalszą część xD
    Ja i moje nadrabianie xD

    OdpowiedzUsuń
  29. Jest po 23. Jutro, o 9.30 mam bardzo ważny egzamin Cambridge i muszę być rano wypoczęta, a co ja robie? Czytam Twojego bloga, który tak mnie wciagna ze OMG! Przez cały czas jestem jak "jeszcze tylko ten rozdział i idę spać. Okej, no dobra, jeszcze moze ten, ale to naprawdę juz ostatni, bo jtr egzamin..." hahah i nie mogę przestać :D kocham! :D naprawdę, cały dzień bym mogła to czytać! Swietna historia! A ten rozdział? Powala na łopatki. "Kocham Cię" w ustach Justina...<3 awww nie spodziewałam się, naprawdę. Czytam dalej, ale to juz zapewne rano ;) jednak zależy mi na dobrym wyniku :)
    Pozdro!
    Lexi (@Ola143Cody)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥