Amy's POV
Nie spałam długo. Po kilkuminutowym wierceniu się po naprawdę wygodnym łóżku, obudziłam i nie wiedziałam, co miałam ze sobą zrobić. Byłam sama w dość dużym pokoju. Na dodatek wszystko mnie bolało, a rana na plecach nie dawała mi spokoju. Czułam się wykorzystana. Przeklinałam w myślach swojego ojca. Pragnęłam, aby za to wszystko zapłacił. Ale najgorsze było to, że musiałam się jeszcze z nim trochę pomęczyć. Musiałam jeszcze dzisiejszego dnia wrócić do domu, do niego. Inaczej skazałabym nie tylko siebie, ale i Justina na ciągłe kłopoty. A tego już nie chciałam mu fundować.
Nie mogłam już dłużej wysiedzieć. Po chwili wstałam i
zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na półkach stały jakieś ramki ze
zdjęciami, a obok nich spore, czarne pudełka. Na jednym zdjęciu widniał mały
chłopczyk jadący na rowerze, a za nim stała jakaś kobieta. Najwidoczniej to
musiał być Justin ze swoją mamą. Wyglądał przeuroczo. Był bardzo ślicznym
dzieckiem i naprawdę bardzo podobnym do swojej matki. Oboje posiadali takie
same, pełne radości uśmiechy. Ciężko westchnęłam z delikatnym uśmiechem na
twarzy. On kiedyś taki nie był i to mnie pocieszyło. Wiedziałam, że gdzieś, na
samym dnie, żyła miłość w jego sercu i moim zadaniem, było ją odkopać i
pozwolić ujrzeć światło dzienne. Tak, jak kiedyś.
Pokierowałam się wzdłuż meblościanki, która była koloru
siwego i bardzo ładnie komponowała się z kolorem ścian. Natknęłam się na bardzo
dużą ilość książek. Przejechałam palcem po ich rogach i losowo wybrałam jedną,
aby odczytać jej treść. Wyjęłam ją, przetarłam okładkę i otworzyłam na stronie,
która była zaznaczona czerwoną karteczką. Wytężyłam wzrok i odczytałam
podkreślone flamastrem fragmenty.
" Twoja ofiara nie może
pozostać bez niewiedzy w trakcie umierania. Najlepiej wykrzyczeć jej wszystko w
twarz, zadając ostatni cios nożem, bądź strzelić z bardzo bliskiej odległości
prosto w skroń. "
" Pozostań bez żadnych emocji na twarzy. Pokaż swoją obojętność. Ujawnij także swoją fascynację do zabijania. Szyderczy śmiech, szkliste oczy i bardzo dobrej jakości broń podniesie twój wizerunek. "
Byłam tym wszystkim zszokowana. Nigdy nie sądziłam, że
istniały specjalne książki dla seryjnych morderców. Tam był najmniejszy
szczegół, jak prawidłowo ułożyć osobę po zabiciu, jak zatrzeć ślady... Czytając
to, czułam, jak przez moje ciało zaczęły przeszywać się dreszcze spowodowane
strachem i tak płytką niewiedzą, jaką posiadałam na ten temat. Odłożyłam szybko
książkę na swoje miejsce i poszłam dalej, porzucając myśli i wyobraźnię, która
uruchomiła się bardzo szybko i nie miała problemu z wyobrażeniem sobie tego.
Podeszłam do biurka i usiadłam na krześle. Wszędzie walały
się jakieś notatki, wyrwane kartki z książek, płyty i lista osób, które chciał
zabić. Nie chciałam ponownie czytać tych bzdur, więc zabrałam laptopa i poszłam
z nim na parapet. Marzyłam o posłuchaniu muzyki. Ona zawsze wyciszała mój
organizm i pomagała zaakceptować rzeczywistość. Gdybym miała swój telefon, nie
musiałabym używać jego rzeczy.
Usiadłam na nim wygodnie, a laptopa usadowiłam na swoich
nogach. Przejechałam po nim dłonią, a potem otworzyłam go i uruchomiłam. W
napięciu oczekiwałam, aż system się uruchomi, bo nie wiedziałam, czego mogłam
spodziewać się na tapecie. No i w końcu się doczekałam. Ujrzałam leżącego
faceta pośrodku jakiejś polany. Był cały we krwi. Parsknęłam pod nosem.
- I na co
ja liczyłam... - Mruknęłam i jak najszybciej otworzyłam przeglądarkę, aby
pozbyć się tego widoku.
Pierwsze co, to weszłam na YouTube.pl i wpisałam tytuł
ulubionej piosenki, która pomagała mi wyzwolić swoje emocje. Gdy usłyszałam jej
tekst w głośnikach, lekko się rozluźniłam. Wydarzenia z ostatniej nocy poszły w
niepamięć. Otworzyłam nową kartę i przejrzałam wzrokiem zakładki. Nie sądziłam,
że Justin... że on wchodził na strony z... Westchnęłam.
Nie wiedziałam, co mogła oznaczać nazwa takiej strony, ale
skojarzyło mi się to z policją. Podchodziło mi to pod jakąś kartotekę...
Przecież to właśnie mógł być jego kod. Kod, który dostaje każdy więzień.
Zaciekawiona kliknęłam w ową stronę i nie musiałam długo czekać. W natychmiastowej
reakcji ujrzałam przed sobą zdjęcie Justina z kodem, a obok były jego wszystkie
dane. Wzrost, waga, kolor oczu, rodzina, nawet jego ksywka i nazwa gangu...
Nie sądziłam, że jego gang ma nazwę, a jednak. Nazywali się "
Insiders" Co znaczyło nic innego, jak " Wtajemniczeni".
Wydało mi się to oryginalne... Poniżej znajdowały się jego wykroczenia.
Było ich kilka i nie dowierzałam w fakt, że jeszcze nie został zamknięty... Nie
myliłam się. To była strona policji, do której miał dostęp. Tylko... jak?
Przecież musiały być jakieś blokady...
Wtedy wszedł do środka. Nie spojrzałam na niego, bo byłam
jak porażona prądem - nie wiedziałam jak się odezwać. Justin podszedł do mnie i
oparł dłonie na brzegu parapetu, po czym wbił we mnie swój wzrok i dłonią
przejechał po moim udzie.
Zadał mi pytanie. Owszem, chciałam na nie odpowiedzieć, ale
tutaj nie potrzebne były słowa. Odwróciłam urządzenie i pokazałam mu stronę z
jego danymi. To wyrażało więcej, niż słowa. Zerknęłam na niego, ale jego twarz
nie wykazywała żadnych emocji. Był przyzwyczajony do tej strony, bo zareagował
na nią z bardzo dużą obojętnością.
Zsunęłam się z parapetu i objęłam go. Byłam w nim zakochana
i nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że jeżeli jeszcze raz coś wywinie,
zamkną go.
- Oni mogą
ciebie zamknąć... - jęknęłam.
Odebrał to jednoznacznie. Ujął mnie w pasie i do siebie
przyciągnął, po czym zaczął składać czułe pocałunki na szyi. To było takie
kojące i odprężające... I dlaczego tak już nie mogło być na zawsze?
- Nie
zamkną mnie... - Mruknął, zagryzając płatek mojego ucha.
Jego szept był bardzo pociągający. Nim się zorientowałam,
pocałował mnie. Poczułam wręcz w swoim żołądku falę latających motyli, a przez
moje ciało przewędrowało stado dreszczy. Wtuliłam się w niego, ukazując swoją
słabość do jego osoby. Zacisnęłam uścisk i powiedziałam te dwa, najważniejsze
słowa w życiu.
- Kocham
cię.
Nie liczyłam na to samo z jego strony. Chciałam, aby po
prostu wiedział, że darzyłam go prawdziwym uczuciem i z każdym dniem, z każda
kolejną akcją ona się pogłębiała, a nie malała. Ciężko westchnął, jakby nie
wiedział co powiedzieć, a potem poczułam jego dłoń na swoich włosach. Gładził
je delikatnie, a potem skierował mnie do łazienki, podając jakieś ubrania.
Zgodziłam się i gdy tylko znalazłam się w łazience, spojrzałam na swoje odbicie
w lustrze. Ja... Nie poznawałam siebie. Moje włosy były potargane, miejscami
posklejane. Siniaki były odpychające. Mimowolnie dotknęłam swojej szyi i z
przerażeniem w oczach przyglądałam się swoim obrażeniom. Byłam taka...
brzydka... Osunęłam się na podłogę i zaczęłam płakać. Byłam zdruzgotana tym, co
ujrzałam przed chwilą. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego mój własny ojciec
mnie w taki sposób potraktował.
Justin's POV
Po rozmowie z chłopakami, doszedłem do wniosku, że przy
najbliższej okazji będziemy musieli zakupić nowy sprzęt. Miałem zamiar go kupić
z pieniędzy za dom, który sprzedała matka Amandy, ale jak na tę porę pieniędzy
jeszcze nie dostałem. A umowa była inna.
- Jason, co
z tymi pieniędzmi od Laury? - Warknąłem z odrazą w głosie.
Dwudziestolatek zagryzł wargę i gwałtownie wstał, po czym
opuścił pokój. Nie wiedziałem, co go tak zdenerwowało. Czyżby pojawiły się
jakieś komplikacje? Nie. Szybko odrzuciłem tę myśl. Miałem tylko dwa dni na
załatwienie tak dużej ilości pieniędzy.
Rzuciłem na ławę teczkę od Thomasa i ponownie poszedłem do
swojego pokoju. Miałem nadzieję, że Amanda nadal spała, bo chciałem pobyć
chwilę w samotności i wyjść gdzieś. Uchyliłem drzwi i wszedłem do środka, po
czym zerknąłem na swoje łóżko. Było puste. Zmarszczyłem brwi i zacząłem
rozglądać się po pokoju. Ujrzałem ją siedzącą na parapecie z laptopem na
kolanach. Parsknąłem pod nosem i podszedłem do niej, opierając ręce na brzegu
parapetu.
Spojrzałem w jej oczy i ujrzałem w nich przerażenie.
Zacisnąłem wewnętrzną część policzka i opuszkami palców przejechałem po jej
udzie. Zawiesiła swój wzrok na mojej dłoni i cicho jęknęła. Jej oddech stał się
nierówny, a ja zupełnie nie wiedziałem dlaczego.
- O co
chodzi? - Spytałem płytkim głosem.
Amy nic nie odpowiedziała, lecz po chwili ukazała mi stronę, na
której wyświetlały się moje dane z kartoteki policyjnej. Możliwe, że była
zdziwiona skąd to znalazło się w moim komputerze, ale każdy gang, każdy...
zabójca, musiał posiadać takie rzeczy, aby wiedzieć, na ile może sobie
pozwolić. Gdybym tego nie miał i nie pilnował swojego tyłka, już dawno
zostałbym skazany na dożywocie za śmiertelne pobicia, zabójstwa, kradzieże i
pogróżki. Zresztą to samo byłoby z Jasonem, Dave'em czy Thomas'em. Oni także
posiadali to w swoich komputerach.
- Oni mogą
ciebie zamknąć... - Chlipnęła nagle i zsunęła się z parapetu, po czym mnie
objęła.
Zagryzłem swoje wargi i objąłem ją wokół bioder.
Przyciągnąłem ją do siebie i delikatnym ruchem odgarnąłem jej włosy. Zbliżyłem
swoje usta do jej szyi. Złożyłem na niej delikatne, lecz mokre pocałunki.
- Nie
zamkną mnie... - Szepnąłem, zagryzając płatek jej ucha.
Poczułem na jej ciele dreszcze, które były dla mnie czymś
fascynującym. Ona rozpływała się pod wpływem mojego dotyku. Uśmiechnąłem się na
samą myśl o tym i pocałowałem jej usta. Ta dziewczyna mnie uszczęśliwiała i
zaczynała prowadzić w nieznane mi dotąd lądy, które były mi potrzebne do tego,
bym stał się lepszym człowiekiem. Jednakże blokady, które nadal we mnie tkwiły
nie potrafiły odejść...
- Kocham
cię... - Jęknęła i wtuliła się w mój tors, jeszcze bardziej zaciskając w
uścisku.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie byłem gotowy na takie
wyznanie, bo nie wiedziałem, czy naprawdę ją kochałem. Nie chciałem jej
skrzywdzić, nie zasługiwała na to. Ciężko westchnąłem i pogładziłem dłonią włosy.
Potrzebowałem czasu, aby ją pokochać.
- Może idź
się wykąpać, co? A ja zrobię ci jakieś śniadanie. - Mruknąłem i nie oczekiwałem
na jej reakcję.
Pchnąłem Amandę w stronę łazienki, a po chwili podałem jej
jakąś bluzkę i spodnie od dresu. Sam ubrałem jakieś spodenki i koszulkę, po
czym zszedłem na dół i tam zacząłem przyrządzać kanapki dla dziewczyny.
Gdy skończyłem, zaniosłem je do pokoju, biorąc wcześniej
teczkę z salonu. Zająłem się swoimi sprawami. Najpierw chciałem uporządkować
historię z życia McCann'a. Każdy detal musiał być przeze mnie sprawdzony i
odpowiednio przeanalizowany. Od tego zależała nasza przyszłość.
Nagle usłyszałem płacz. Nie musiałem się długo zastanawiać,
do kogo on należał. Wstałem i zbliżyłem się do drzwi od łazienki, która była w
moim pokoju. Zapukałem i zapytałem, czy potrzebowała pomocy. Odpowiedziała mi
ciszą. Nadal płakała, a ja nie chciałem tego. Już dość wycierpiała. Warknąłem
pod nosem i wyjąłem z komody zapasowy klucz od łazienki. Podszedłem z nim do
drzwi i przekręciłem go w dziurce. Otworzyłem drzwi.
Amanda siedziała pod prysznicem i płakała. Podszedłem do
niej i ukucnąłem naprzeciw niej. Ująłem dłońmi jej łokcie i razem z nią
wstałem. Podniosłem lekko jej podbródek i zajrzałem w jej oczy.
- Dlaczego
płaczesz? - Zapytałem spokojnie.
Rozchyliła usta, a po chwili zaczęła mi mówić to, co czuła
sama do siebie. Nie była w stanie spojrzeć w swoje odbicie i siebie taką
zaakceptować. Była ogarnięta paniką i strachem przed przyszłością, czułem to w
jej głosie. Czułem jak błagała o pomoc.
- Uspokój
się. - Nadal wpatrywałem się w jej piękne oczy - Dla mnie jesteś śliczna,
pamiętaj. - Przejechałem kciukiem po jej policzku - A siniaki kiedyś zejdą.
Wszystko się zagoi. - Ująłem ją w talii i lekko do siebie przyciągnąłem.
Wtuliła się we mnie i nie potrafiła przestać płakać. To
było dla mnie trudne. Jak miałem pracować, skoro musiałem zajmować się
uspokajaniem dziewczyny, która nie była mi obojętna?
- Proszę,
umyj się. To cię odpręży. - Musnąłem jej policzek - Potem się zobaczy. Czekam
na ciebie w pokoju ze śniadaniem. - Dodałem z lekkim uśmiechem.
Zostawiłem ją samą i wróciłem do swoich papierów. Ciężko
było mi się skupić. Cały czas miałem w głowie ją i uczucia jakimi ją darzyłem.
Czasami działała mi na nerwy, ale wiedziałem, że to tylko chwilowe. Musiałem
się przyzwyczaić do tego stanu rzeczy. Nigdy wcześniej nie okazywałem żadnej
kobiecie tyle delikatności i czułości. Zawsze była jedna laska na jedną noc. To
wszystko...
- Justin,
mamy problem. - Do środka wszedł Jason.
Zerknąłem w jego stronę. Był zdenerwowany i rozdrażniony.
Nawet nie zapukał, co w jego przypadku było rzadkością.
- Co jest?
- Wstałem i zbliżyłem się nieco.
Chłopak nie wiedział jak zacząć. Pierwsze co zrobił to
wyjął paczkę papierosów i wyjął jednego. Zapalił go i potem zaproponował mi.
Wziąłem od niego papierosa, również zapaliłem i oczekiwałem, aż zacznie gadać
co było na rzeczy.
- Laura
jest z naszym wrogiem. - Syknął, wypuszczając z ust dym.
Gdy tylko usłyszałem jego zdanie, zachłysnąłem się durnym
papierosem. Zacząłem kaszleć, ale po chwili wszystko wróciło do normy.
- Z
Mccann'em? Kurwa, jak to?! - Rzuciłem.
- Nie wiem,
stary. Chce nas załatwić, bo chcieliśmy od niej pieniędzy. Mało tego - uniósł
palec - Powiedziała mu o tobie i Amandzie. Także teraz... - Zawiesił głos i
spojrzał na mnie dzikim wzrokiem - Mamy przejebane, wiesz o tym? - Zaciągnął
papierosa.
Zacisnąłem usta w cienką linię. Wpadliśmy w niezłe bagno i
najgorsze w tym wszystkim było to, że nie znaliśmy żadnego, mądrego rozwiązania
jak z tego wyjść bez utraty któregoś członka. Każdy z nas miał obawy przed taką
sytuacją i obrotem sprawy, ale nikt z nas nie sądził, że to by nastąpiło. Teraz
znaleźliśmy się w sytuacji podbramkowej.
- Wiem i
dlatego musimy coś wymyślić. - Warknąłem, siadając na kanapie i ujmując w
dłonie tablet - Musimy go kurwa zabić!
Jason zacisnął pięści. - Ważniejszym priorytetem dla ciebie
jest Amanda. Musisz jej pilnować, rozumiesz? Ona za dużo o tobie wie, za dużo
ma z nami wspólnego. Jeżeli jej matka ją zabierze, będziemy udupieni. - Dodał,
siadając przy mnie.
Znowu miał rację. Miał duże doświadczenie w tym biznesie i
wiedział, czym groziło takie rozwiązanie sprawy. Ofiarowałbym się jemu, gdyby
zechciał zabić Amandę. Wiedziałem, że tak bym zrobił, bo ta dziewczyna
zawładnęła moim sercem. Po prostu nie byłem w stanie tego przyznać samemu sobie
jak i jej. Nie potrafiłem i nie byłem gotowy, aby powiedzieć " kocham
cię" jej prosto w oczy, ale brałem pod uwagę to rozwiązanie.
- Jadę z
Thomas'em do Bill'a. Jedziesz z nami? Będziesz nam potrzebny. Musimy go zabić,
bo i tak nie zdobędziemy tych pieniędzy. - Syknął, pocierając dłonią o swoje
spodnie.
Kolejna akcja? Tak. Potrzebowałem tego. Bez namysłu
wstałem, zdjąłem spodnie i koszulkę, po czym założyłem inne, specjalne ciuchy
na takie okazje. Wyjąłem broń z komody i włożyłem kilka pocisków. Spojrzałem w
jego stronę, jednocześnie chowając broń do tylnej kieszeni.
Wstał i spojrzał na mnie, po czym sprawdził czy również
posiadał naboje w broni. W między czasie napisałem krótki liścik do Amy.
- To w drogę. -
Rzuciłem, wychodząc pierwszy, gdy Jason dał znak, że wszystko gotowe.
W tej chwili zupełnie nie miała dla mnie znaczenia
dziewczyna, która siedziała w łazience i nie wiadomo, czy w ogóle przestała
płakać. Pragnąłem kogoś zabić, wyżyć się na kimś. Teraz miałem do tego
idealną okazję. Pragnąłem ukojenia i odnajdywałem to w zabijaniu.
___________________________________________________________Postanowiłam zrobić Wam niespodziankę i dodać dzisiaj 24 rozdział :)
Zadowoleni? Zawiedzeni? :)
Jak Wam się podoba opowiadanie na tym etapie? :)
Pozdrawiam, Audrey ♥
CZYTASZ?! = KOMENTUJESZ!!
ajkahdjsagdjkhsahd *.*
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie zdecydowanie jest moim ulubionym < 3. Kocham je baardzo, bardzo mocno i oczywiście ciebie :). Rozdział jak zwykle wspaniały :)
OdpowiedzUsuń@awmycanadianboy
Powtórzę się ale napiszę to po raz kolejny cudowny rozdział, cudowne opowiadanie. Uwielbiam Justina kiedy jest taki czuły dla Amandy <3.... problemy zaczynają się komplikować ale mam nadzieję że sobie poradzą i wyjdą z nich bez własnych ofiar.Czekam na kolejny rozdział :-) Kocham Cię bardzo <3
OdpowiedzUsuń@monikaswaggy
Nieziemski ! *__*
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńohohho no ciekawe ciekawe co będzie dalej
OdpowiedzUsuńaw♥ cudowny*.* Boże jakie to realistyczne i wgl fffffvfgbhjnub;* czekam na nn ;*♥ /@PolishSweety
OdpowiedzUsuńCholerny idiota, miał iść ją pocieszać a nie się wyżyć, ona nie ma nikogo, pewnie jeszcze wróci do ojca, który znowu ją pobije i pewnie zgwałci. Ehhh
OdpowiedzUsuńVjddxtckbicdcyckbtxrvuvivtfr chce kolejnyyy!!! ;) xx @janoskiansJB_1D
OdpowiedzUsuńŚwietny, nawet bardzo zadowoleni, ze dodalas. Czekam na nn ;) //@NoughtyButNice3
OdpowiedzUsuńuwielbiam gdy on jest taki czuły :3
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się, że Laura przejdzie na 'złą stronę' :o
kocham to opowiadanie i Ciebie <3
Wiktoria.
no jest dobry :D tylko żeby ta akcja się źle nie skończyła -,- a rodzina Amandy jest fałszywa i okropna ;x czekam nn <3
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie ;*
Czekam na mm :)podoba mi sie :)
OdpowiedzUsuńno oczywiście, że zadowoleni kochana ! ♥
OdpowiedzUsuńhdhjjrjxrykjxm xxxxxyjk :)
OdpowiedzUsuńPatrz, tyle jestem w stanie napisać, ponieważ nie myślę trzeźwo- Sama to rozumiesz:) Rozdział jest świetny!
Elise
O MOJ BOŻE TO JEST BOSKIE!
OdpowiedzUsuń@soodrew
NAPISZ DO MNIE NA TWITTERZE @cojestkurwa MUSZĘ SIĘ CZEGOŚ PILNIE DOWIEDZIEĆ, PROSZĘ PROSZĘ! CZEKAM! <3
OdpowiedzUsuńo Boże. świetnie. boskie. fantastyczne . jedna z najlepszych historii
OdpowiedzUsuńzapomniałam się podpisać ;d
Usuń@magda_nivanne
Super rozdział! Jest to jedyne polskie ff o JB, ktore mnie tak wciągnelo. Nie ihr sie doczekać nn ! ;*
OdpowiedzUsuńświetne <3 czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńurzekło mnie to opowiadanie, tyle akcji, tyle emocji!
OdpowiedzUsuńKOCHAM !
!!!!! To jest cudowne!!! @ElizaRychla
OdpowiedzUsuńniesamowite *_* ej oby nic sie nie stało
OdpowiedzUsuń