W poprzednim rozdziale
- Bo cię kocham. -
Syknął i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Moje serce zaczęło szybciej bić. W myślach miałam tylko trzy słowa.
Reszta stała się namiastką nieważnych spraw.
- Bo cię kocham...
- Jęknęłam, wpatrując się w białe, zamknięte drzwi za którymi zniknął.
........................................
Justin's POV
Nie wytrzymałem już dłużej. Uciekałem przed prawdą zbyt długo. Zbyt
długo odkładałem tak ważny nie tylko dla mnie fakt. Musiałem jej powiedzieć. To
zabijało mnie od środka. Prędzej czy później i tak by się o tym
dowiedziała, a nie chciałem, by usłyszała to od kogoś innego. Nie zasługiwała
na krzywdę i właśnie przed tym chciałem ją uchronić. Wyznając jej, że ją
pokochałem, byłem wyzwolony. Teraz chciałem ponownie zacząć żyć i karmić swoje
serce tymi pozytywnymi uczuciami.
- Jak tam? - Gdy
wszedłem do kuchni, Jason stanął obok mnie i położył dłoń na moim ramieniu.
Nie wiedziałem co mu powiedzieć. Nie byłem babą i nie miałem ochoty na
zwierzenia. Ale to był Jason. On musiał wiedzieć i nawet gdybym mu teraz
odmówił, dowiedziałby się od Amandy. Umiał podejść nawet najbardziej skrytego w
sobie człowieka.
- Powiedziałem jej. -
Mruknąłem, nalewając whiskey do odpowiedniej szklanki.
Przez dłuższą chwilę panowała między nami cisza. Ani on, ani ja nie
zamierzaliśmy tworzyć jakiegoś amatorskiego monologu dotyczącego tego, co oboje
myśleliśmy na ten temat. Wiedział, że nawet gdyby chciał mi coś wpoić do głowy,
zajęłoby mu to sporo czasu.
- Idę wziąć prysznic,
muszę ochłonąć. - Postawiłem szklankę na stole, po czym ruszyłem w kierunku
schodów.
Nim zdążyłem wejść na górę, poczułem na swoim ramieniu jego dłoń.
Przystanąłem, po czym lekko się odwróciłem. Pierwszy raz od dłuższego czasu na
jego twarzy pojawił się uśmiech zmieszany z roztargnieniem.
- Nie schrzań tego. To
wyjątkowa dziewczyna i z czasem to zrozumiesz... - Jego głos był opanowany i
spokojny.
Zacisnąłem usta, po czym westchnąłem. Skinąłem głową i poszedłem do
łazienki. Brudne ciuchy wrzuciłem do kosza i nie wahając się, wziąłem zimny
prysznic. Właśnie taki był mi teraz potrzebny. W ten sposób mogłem zacząć
myśleć na trzeźwo.
Wyszedłem po niecałych piętnastu minutach i wszedłem do swojego pokoju.
Amanda siedziała po turecku na moim łóżku i wlepiała wzrok w swoje dłonie. Ta
dziewczyna była taka... nieśmiała. Wydawała mi się bardzo wrażliwa i taka była.
Lecz adrenalina i odwaga, jakie płynęły w jej żyłach były czasami zadziwiające.
Wykazywała się dużym zainteresowaniem, gdy chodziło o jakąś sprawę związaną z
zabijaniem. Parsknąłem pod nosem. Przecież ona sama miała mnie zabić. To było
idiotyczne. Jako jedyna nie przestraszyła się mnie, gdy pierwszy raz ją
spotkałem. Wtedy, w lesie. Już w tamtej chwili poczułem coś dziwnego między
nami. Zaintrygowała mnie i teraz miałem ją przy sobie.
- Jak się czujesz? -
Usiadłem obok niej i lekko się uśmiechnąłem.
Nie chciałem cały czas być tym złym Justinem, którego bało się prawie
całe miasto. Nie, przy niej nie musiałem być taki. Parsknąłem w myślach. Nigdy
bym się nie posunął do takiego stwierdzenia, ale jednak w moim sercu żyły
jeszcze jakieś uczucia, którymi obdarzyła mnie moja własna matka. Amy potrafiła
je obudzić.
- Dobrze. - Cicho
mruknęła, po czym zawiesiła swój wzrok na mnie.
Dziewczyna miała łzy w swoich pięknych, zielonych oczach. Ten widok był
dla mnie nie do zniesienia. Nie chciałem, aby płakała. Wtedy i mnie bolało
serce. Naprawdę mnie w sobie rozkochała...
- Hej, wszystko się
ułoży... - Przysunąłem się do niej i ująłem dłonią jej zaróżowiały policzek -
Damy radę, rozumiesz? - Cicho szepnąłem, aby poczuła się bezpieczna.
Ujrzałem, jak zaciskała swój policzek od wewnątrz. Ją także dręczyła
przyszłość. Widziałem to po jej zachowaniu. Nie musiałem prosić ją o to, aby
się przytuliła. Objęła mnie, po czym wtuliła swoją głowę w mój tors i mocno
zaczerpnęła powietrza.
- Justin, boję się. -
Zamilkła, lecz nim zdążyłem zapytać, zaczęła mówić dalej. - Boję się, że
któregoś dnia przez te ciągłe akcje i wrogów, jakich masz... po prostu cię
stracę, rozumiesz? To mnie boli najbardziej...
Zmarszczyłem lekko swoje czoło, po czym odsunąłem ją od siebie na kilka
centymetrów. Ująłem dłonią jej podbródek i uniosłem do góry, by mogła spojrzeć
prosto w moje oczy, w których także pojawiły się oznaki słabości.
- Nie zostawię cię,
rozumiesz? To, co robię... Wiem, że to niebezpieczne... - Jęknąłem i
przejechałem kciukiem po jej policzku - Ale jestem Shadow, pamiętasz? Nie
zabiją mnie, nie dam się. A wiesz dlaczego? - lekko się uśmiechnąłem.
Amando lekko pokręciła swoją głową, roniąc przy tym swoją łzę. Nabrałem
powietrza do płuc po czym scałowałem jej łzę.
- Nie zabiją mnie, bo
mam powód do życia. - do jej twarzy przyłożyłem drugą dłoń i lekko uniosłem. -
Ty jesteś moim powodem, dzięki któremu każdego dnia mam siłę, by walczyć z
samym sobą. Dzięki tobie wiem, że będę potrafił normalnie żyć. - mówiłem prosto
z serca, czułem to. - Naprawdę się w tobie zakochałem. - dodałem, wpatrując się
w jej oczy.
Uroniła kolejne łzy, lecz nie mogłem już na to patrzeć. Zbliżyłem swoją
twarz do jej, po czym złożyłem delikatny jak piórko pocałunek na jej ustach.
Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem takie uczucie. Uczucie miłości. Nie
odepchnęła mnie, wręcz przeciwnie. Ujęła dłonią moją szyję i po chwili
przesunęła ją na moje włosy. Pogłębiłem pocałunek, a ona pociągnęła za końcówki
moich włosów. To mnie nieco pobudziło. Położyłem się, pociągając ją na siebie.
Usiadła na mnie okrakiem, a swoją klatkę piersiową oparła na moim torsie, po
czym zaczęła składać mokre pocałunki na mojej szyi. To było bardzo pociągające.
- Skarbie, jesteś
piękna. Pamiętaj o tym. - Ująłem jej włosy i je odgarnąłem, a po chwili
musnąłem ustami jej policzek.
Pierwszy raz od dłuższego czasu było mi dane ujrzeć jej uśmiech. Był
szczery i bardzo cieple nastawiony do mojej osoby. Pobudzała wszystkie moje
zmysły. Sprawiała, że zapominałem, kim byłem.
- Kocham cię. -
Powtórzyłem to po raz trzeci, szepcząc jej do ucha.
Zachichotała i wbiła swój wzrok w moje oczy. Płonęły w nich iskierki
szczęścia. Miałem taką nadzieję. Nie zniósłbym faktu, gdybym sprawiał jej teraz
ból .
- Ja ciebie też
kocham... - Musnęła moje usta i położyła się obok mnie.
Ucieszyło mnie jej zachowanie. Nie chciałem zrobić z nią czegoś, czego
później sam bym żałował. Chociaż już teraz wiedziałem, że nie byłbym w stanie
wyrządzić jej krzywdy, które spowodowane byłoby moim pożądaniem. Ja nie
chciałem mieć jej tylko na jedną noc. Nie ją.
- Idź spać, jutro czeka
nas ciężki dzień w szkole. - Ponuro westchnąłem i nałożyłem na nią miękki koc.
Ona także nie pragnęła powracać do szkoły. Wyczytałem to po jej
zachowaniu. Przykryłem ją, po czym musnąłem ustami jej czoło i życzyłem
słodkich snów.
- A ty? Nie położysz się
ze mną? - Mruknęła, obserwując mój każdy ruch.
Chciałem się obok niej położyć, lecz najpierw musiałem pozałatwiać kilka
spraw. Tutaj chodziło o nią. - Gdy rano się obudzisz, będę obok ciebie,
obiecuję. - obdarowałem ją uśmiechem i odszedłem od łóżka, po czym usiadłem
przy biurku.
Ująłem papiery i zacząłem zapisywać na osobnej kartce różne, ważne
fragmenty i informacje dotyczące kilku, dość groźnych osób. Między innymi
McCanna. Siedziałem z tym do trzeciej nad ranem. Robiłem się już senny i nie
mogłem już zbyt dobrze się skupić. Postanowiłem na dzisiaj skończyć. Zgasiłem
lampkę i podszedłem do łóżka, na którym spała Amy. Wyglądała tak niewinnie. Jej
ciało było bardzo delikatne. Z uśmiechem na twarzy wsunąłem się pod koc i
objąłem ją od tyłu, po czym złożyłem czuły pocałunek na jej ramieniu. Poruszyła
się, lecz nie otworzyła swoich oczu.
- Dobranoc, kochana. -
Szepnąłem i wtuliłem się w jej włosy, które sprawiały, że czułem się inaczej
niż dotychczas i nie musząc długo czekać, zasnąłem.
Amy's POV
Czasami miałam głęboki sen, z którego ciężko było mnie wybudzić, ale
dzisiaj był zupełnie inny. Moją uwagę przykuły otwierające się drzwi, a potem
usłyszałam kroki. Powolne, rozważne, zbliżające się do mnie. Nie widziałam tego
człowieka, ale czułam, że był to mężczyzna. Nie mogłam go dostrzec, więc
postanowiłam wstać i zobaczyć, kto pragnął mojej pobudki. Chciałam się
podnieść, ale coś blokowało mi ruchy. Byłam związana. Zaczęłam się szarpać, ale
wtedy węzły zaciskały się jeszcze bardziej i sprawiały mi ból. Sznury zaczęły
wbijać się w moją skórę na nadgarstkach.
Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Zamurowało mnie, gdy obróciłam się w
prawą stronę i obok mnie leżał Justin. Jego twarz była pozbawiona żywych kolorów.
Był blady, a jego oczy . wpatrywały się we mnie. Obdarowywał mnie pustym
spojrzeniem, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie ruszał się. Był martwy.
Usłyszałam odgłos rozpinanego paska i odsuwanego zamka przy rozporku.
Ktoś podszedł do łóżka, a przez moje ciało przeszyło się milion dreszczy,
powodujących pogłębienie oddechu. Zadrżałam.
- Dziwka! - Usłyszałam
oskarżycielski ton mojego ojca.
Podniosłam się gwałtownie z łóżka. Mój oddech był przyśpieszony i
głośny, a moje ciało było zalane zimnym potem. Obudziłam się, po czym zerknęłam
na stolik. Budzik wskazywał dopiero szóstą rano.
Dostrzegłam śpiącego obok Justina. Westchnęłam, a po chwili przejechałam
dłonią po swoim policzku, by chociaż trochę uspokoić swoje myśli. Położyłam się
na bok, a pod głowę podłożyłam sobie rękę.
Shadow podczas snu był... piękny. Mocne rysy twarzy, podkreślały jego
dominującą postawę nawet przez sen. Jego usta były równie ponętne, jak zawsze.
Wpatrywałam się w niego i do głowy przychodziło mi setki myśli. Co on we mnie
takiego widział? Dlaczego zakochał się akurat we mnie? Westchnęłam, bo nie
wiedziałam, jak odpowiedzieć sobie na tyle pytań. Wiedziałam tylko jedno. On
był mój. Było moim Justinem, któremu chciałam ukazać inne cele w życiu, niż
zabijanie.
Teraz wszystko stałoby się trudniejsze. Nasz związek nie zostałby
łagodnie przyjęty przez rówieśników, a ojciec znienawidziłby mnie jeszcze
bardziej, niżeli dotychczas. Już wcześniej byłam zdolna do powiedzenia, że moje
życie było trudne, ale prawda była zupełnie inna. To teraz zaczęła się
najgorsza runda jaka mnie czekała. Justin dodał mnie do swojej gry, dodał
mojego pionka. A nawet go o to nie prosiłam. Lecz ja nie chciałam rezygnować.
Chciałam mu pomóc, nawet gdyby wymagało to jakiegoś poświecenia.
Oddałam swoje serce chłopakowi, który ukrył głęboko w sobie
najważniejsze uczucia. A ja chciała pomóc mu je uwolnić... Ale czy on
tego właśnie chciał? Czy tego potrzebował? Nigdy nie ukazywał mi tak skrytych
emocji jak kilka godzin temu... Przestraszyłam się na myśl, że mogłabym
go stracić, że nastanie taki dzień, w którym zobaczę jak wychodzi na akcje, ale
z niej nie wraca. Właśnie tego wszystkiego obawiałam się najbardziej.
Zaczęłam gładzić opuszkami palców jego twarz. Była taka ciepła i
sprawiała, że pod wpływem jego ciała, moje serce wiedziało, że byłam
bezpieczna.
- Kocham cię.-
Wyszeptałam i zaczęłam delikatnie podnosić się z łóżka.
Nie chciałam go budzić, bo było jeszcze za wcześnie. Kiedy przystanęłam
po swojej stronie łóżka, doszłam do wniosku, że u Justina nie miałam żadnych
swoich rzeczy, więc nie miałam się w co ubrać... Ja musiałam jeszcze dzisiaj
przed szkołą wrócić do domu, po swoje rzeczy. Nie chciałam tego, bardzo. Ale to
był jedyny sposób, aby... Aby zacząć jakoś żyć i nie mijać się z codziennością.
Ubrana w jego rzeczy, postanowiłam zejść na dół, do kuchni. Chciało mi
się pić, a w jego pokoju nie było żadnego napoju. Uchyliłam lekko drzwi i
rozejrzałam się po korytarzu. Był pusty. Ucieszyłam się i powolnymi krokami,
zeszłam po schodach. Pokierowałam się niepewnie do kuchni, która na szczęście
była pusta. Ujęłam jakąś szklankę i nalałam do niej wody. Wzięłam kilka łyków i
się odwróciłam, po czym oparłam się o stół i zawiesiłam wzrok na swoich
dłoniach. Jak ja miałam wejść do swojego mieszkania, gdy był w nim ojciec?
Bałam się go...
- Cześć ranny ptaszku. -
W progu ktoś stanął.
Skierowałam na niego swój wzrok, po czym odetchnęłam z ulgą. To był
tylko Jason. Lekko się uśmiechnęłam, ponownie przystawiając szklankę do ust.
- Cześć Jason. -
Parsknęłam. - Lekko mnie wystraszyłeś. - Dodałam, połykając krople wody o smaku
cytrynowym.
Chłopak wszedł do środka i ujął wysoki kubek, do którego nasypał kawy.
Mi także zaproponował i mu nie odmówiłam. Usiadłam na krześle i wbiłam wzrok w
krzątającego się po kuchni chłopaka. Był naprawdę... przystojny. Obcisła,
czarna koszulka podkreślała jego mięśnie, które co chwilę się napinały.
Parsknęłam pod nosem, a po chwili ciężko westchnęłam, nie wiedząc jak rozegrać
grę, która zaczęła się dzisiejszego ranka.
- Jak się spało? -
Zapytał, stawiając na stole talerz z kanapkami, które przed chwilą przygotował.
- Miałam... dziwny sen,
ale na szczęście okazał się tylko koszmarem. - Niemrawo się uśmiechnęłam. - A
tobie jak się spało? - Dodałam, nabierając powietrza do płuc i zatracając się w
kolorowej szklance.
Jason mruknął coś pod nosem. Nie chciałam go prosić o powtórzenie, więc
grzecznie mówiąc, się zamknęłam. Gdy zerknęłam przez okno, dostrzegłam pierwsze
promienie słońca, które zaczęły pojawiać się na niebie.
- Dlaczego jesteś
taka... ponura? Myślałem, że po wczorajszej rozmowie z Justinem będzie wszystko
ok. - Rzucił nagle, siadając naprzeciwko mnie i podsuwając pod moją rękę kawę.
W pierwszej chwili się nieco zdziwiłam. Czyżby Justin opowiedział mu o
wszystkim? Może to dzięki Jasonowi powiedział to, co skrywał w swoim sercu?
- A nie, nic takiego...
- Jęknęłam, łapiąc za uszko czarno-białego kubka.
Na jego twarzy pojawił się delikatny i bardzo przyjazny uśmiech. Upił
spory łyk kofeiny, a po chwili ponownie wbił we mnie swój wzrok. Przed nim nie
dało się ukryć prawdy.
- Możesz mi powiedzieć,
nie powiem mu. A poza tym, lepiej jak powiesz mi. Postaram się pomóc. -
Powiedział, uśmiechając się.
Uchyliłam lekko swoje wargi, spożyłam pobudzający napój, który mi
przygotował. Odgarnęłam kosmyk swoich włosów za ucho, po czym obdarowałam go
swoim spojrzeniem, jednakże mniej serdecznym.
- Nie mam tutaj nic.
Rzeczy, telefonu, książek. Wszystko zostało w domu... - Jęknęłam, krzyżując
nogi pod stołem. - Musiałabym tam wrócić, ale...
- Ale się boisz. -
Dokończył za mnie, a jego wzrok stał się nieco inny.
Nie poczułam się zaskoczona. Nie ciężko było się tego domyślić, a on był
bardzo mądrym i sprytnym facetem. Przez chwilę oboje milczeliśmy, bo nie
wiedzieliśmy jak przejść przez ten temat. W końcu zrezygnował i wstał,
nakazując mi zjeść kanapki. Przytaknęłam i ujęłam je, po czym zjadłam i
wstałam w celu umycia naczynia.
- Amando, pozwól do
mnie. - Usłyszałam donośny głos Jasona.
Szybko odłożyłam naczynie do suszarki i wytarłam ręce, po czym weszłam
do salonu, bo właśnie stąd dobiegał jego głos. Stanęłam w progu i odszukałam go
wzrokiem. Stał przy oknie, a w dłoniach trzymał spory karton. Gdy do niego
podeszłam, ponownie na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Mam nadzieję, że
niczego nie przeoczyłem. - Mruknął i otworzył karton.
Z początku nie dowierzałam w to, co widziałam. Tam znajdowały się moje
ubrania, książki, a na wierzchu był mój portfel i telefon. Był w moim domu i to
zabrał, nie powiadamiając mnie o tym. Ale wcale się na niego nie złościłam.
Zrobił coś, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
- Jason... dziękuję.
Naprawdę dziękuję... - Spojrzałam mu w oczy i z całego serca mu podziękowałam.
Dzięki niemu nie musiałam tam iść. Nie musiałam ponownie widzieć ojca,
którego nie znosiłam od dłuższego czasu. Pomógł mi w odzyskaniu moich rzeczy i
w ten sposób poprawił mi humor. Musnęłam delikatnie jego policzek i odebrałam
od niego karton. Był nieco ciężki, ale miałam przeczucie, że dałabym radę
donieść go do pokoju Justina.
- Hej, hej. - Złapał go
ponownie - Ja to zaniosę, prowadź. - Zaśmiał się i popchnął mnie łokciem, abym
poszła jako pierwsza.
Oboje weszliśmy po schodach i otworzyłam mu drzwi, po czym również
weszłam do pokoju i je lekko przymknęłam.
- Tylko cicho, bo
jeszcze śpi. - Szepnęłam, kucając obok niego.
Popatrzył na mnie dzikim wzrokiem, jakby zupełnie to, co mu przed chwilą
powiedziałam, było czymś nieważnym.
- Jasne, nie ma
problemu. - Zaśmiał się, po czym wstał i podszedł do biurka.
Ujął pusty kubek i łyżeczkę, która leżała obok niego. Zbliżył się do
śpiącego Justina i zaczął pukać łyżką w porcelanowy kubek, śmiejąc się. Mina
zaspanego chłopaka była powalająca. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego...
poirytowanego. Jason pomógł mu wstać i oboje się przywitali jakimś dziwnym
uściskiem dłoni.
- To ja idę na dół.
Ogarnijcie się i do szkoły! - Zaśmiał się i opuścił pokój.
Z uśmiechem na twarzy przyglądałam się swojemu chłopakowi, który podążał
w moim kierunku w samych bokserkach. Na jego widok krew w moich żyłach zaczęła
szybciej pulsować, a myśli stawały się inne, niż dotychczas.
- Cześć piękna. -
Wymruczał, przejeżdżając dłonią po moich włosach, sprawiając, że moje ciało
opanowało stado dreszczy.
Nie mogłam się powstrzymać i złączyłam nasze usta w mocnym pocałunku.
Gdy chciałam się od niego oderwać, mocno mnie do siebie przyciągnął i pogłębił
pocałunek. Nasze języki się spotkały i zaczęły walczyć o dominację. Uległam mu.
Napawałam się jego miłością, którą mi powierzał.
- Dobra... - Zaśmiałam
się - Zbierajmy się, bo nie zdążymy. - Musnęłam ustami jego policzek i od niego
odbiegłam.
Poszłam do łazienki i zaczęłam układać swoje włosy. Nie było z nimi tak
źle, ale za dobrze to też nie było. Gdy wyszłam, z kartonu wyjęłam swoją
kosmetyczkę i siadając przy lustrze, zaczęłam minimalnie zakrywać siniaki,
które powoli już zanikały. Pomalowałam swoje oczy i dodałam do włosów ulubioną
spinkę. Wyciągnęłam jakieś spodnie i bluzkę, po czym zauważyłam, że Jason
zabrał również moją bieliznę. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam z rzeczami do
łazienki. Ubrałam się, poprawiłam lekko włosy i wyszłam. Justin stał przy półce
z książkami.
- Wow... Justin... -
Jęknęłam, wytężając swój wzrok.
Wyglądał... nieziemsko. Uwielbiałam go takiego. W jeansach, białej
koszulce i kurtce ze skóry wyglądał olśniewająco. Był w nim jakiś pazur, który
odstraszał, ale mnie przyciągał. Zbliżyłam się do niego i musnęłam jego usta.
- Amy, czy ty próbujesz
mnie uwieść? - Zapytał, podając mi plecak.
Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem i nie odpowiadając na jego
pytanie, wyszłam z pokoju. Zbiegł zaraz za mną i wchodząc do salonu, zabrał
kluczyki od samochodu.
- Jason, wychodzimy. -
Krzyknął, otworzył mi drzwi i gestem ręki pokazał, abym wyszła jako pierwsza.
Podeszliśmy do srebrnego volvo i otworzył mi drzwi, po czym je zamknął i
usiadł na miejscu kierowcy. Pobudził silnik do życia i opuściliśmy posesję jego
mieszkania, wjeżdżając na jezdnię.
__________________________________________________
Co tu dużo mówić. Mam nadzieję, że 26 rozdział się Wam spodobał.
Dziękuję za 34 komentarze pod poprzednim rozdziałem ♥
Elise... bardzo Ci dziękuję, za pomoc i wsparcie i za to, że jesteś. :*
Kocham Was wszystkich i dziękuję :)
PS. Radzę zajrzeć w zakładkę bohaterowie :)
@AudreeySwag
CZYTASZ?! = KOMENTUJESZ!
Co tu dużo mówić. Mam nadzieję, że 26 rozdział się Wam spodobał.
Dziękuję za 34 komentarze pod poprzednim rozdziałem ♥
Elise... bardzo Ci dziękuję, za pomoc i wsparcie i za to, że jesteś. :*
Kocham Was wszystkich i dziękuję :)
PS. Radzę zajrzeć w zakładkę bohaterowie :)
@AudreeySwag
CZYTASZ?! = KOMENTUJESZ!
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham ♥
OdpowiedzUsuńCaffe07
unyhgtfrvgbh♥ świetny ;*** ♥ słodki *.* czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńBooże, kocham to opowiadanie! jesteś wspaniała! <3 pisz dalej. <3
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńNie mam już nic więcej do powiedzenia :D
kuzwa rozdział rewelacja są ze sobą mam tylkon nadzieję że justin jej nie zdradzi
OdpowiedzUsuńSuper Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, uwielbiam to opowiadanie normalnie! <3
OdpowiedzUsuń@ameneris
słodki rozdział :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział:))))rozmarzyłam się jak czytałam ,wreszcie są razem i mam nadzieję że tak już zostanie ....chociaż problemów pewnie będą mieli sporo. Kocham autorkę tego opowiadania <3 dobra robota hahaha *-*czekam Słońce na kolejny
OdpowiedzUsuń@monikaswaggy
Świetny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i to bardzo ;) za dużo się nie dzieje, ale po ostatnim rozdziale ten spokój jest idealny. Jestem cholernie niezadowolona, że szkole.zostawiłaś na następny rozdział :( tak czekałam i tylko prosiłam, żeby rozdział się nie skończył przed.najbardziej.oczekiwym.przeze.mnie momencie. Muszę czekace, ale warto ;) p.s. Przepraszam za kropki zamiast spacji, ale jestem na.mobilnym :)
OdpowiedzUsuńawwwwwwww...świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńsuper! czekam na nastepny ;*
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńBoskie :))
OdpowiedzUsuńświetne <3 kocham to opowoadanie :) super ze justin sie 'otworzyl ' wzgledem amy . :3
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie <3 :-*
OdpowiedzUsuńUbóstwiam ten rozdział. Od momentu kiedy Justin powiedział, ze ją kocha. Ja coraz bardziej kocham tego bloga. Audrey, weź nie pisz już tak cudownie. Zazdroszczę ci tego. Romantyczne i w ogóle. Sama wiesz. Czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńostatni-wdech.blogspot.com
Lepsze od Dangera. W tym jestem pewna.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału... brak słów.
Justin i Amy... Cudowne połączenie. :)
Jakie kochane ! Jasona uwilbiam <3
OdpowiedzUsuńto takie zajebiste opowiadanie kocham kocham kocham ! :*
@xweeper
cuuudowny <333
OdpowiedzUsuńkocham *_*
@magda_nivanne
O kuurde :D ale taki Justin jest uroczy *.* ciekawa jestem jak to będzie w tej szkole , czy będzie w miarę okej :) to czekam z nie cierpliwością nn ;*
OdpowiedzUsuńi zapraszam do mnie :)
Pisz częściej rozdziały, proszę? :)
OdpowiedzUsuńA tak to ten rozdział jest super! :D
Nareszcie są parą *.*
nananananan kocham to opowiadanie nanannanan < 3.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
@awmycanadianboy
jezu jaki fajny ten rozdział. tak dobrze to się czyta, uwielbiam to opowiadanie. <3
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńswietny . :*
OdpowiedzUsuńSPODOBAŁO MI SIĘ :)) @ImWildBelieber
OdpowiedzUsuńJesli chodza do szkoly to w koncu ile maja lat? O.O
OdpowiedzUsuń