niedziela, 28 lipca 2013

~ Rozdział dwudziesty pierwszy

Justin's POV 

               Wiedziałem, że ciężko było przekonać Amandę, aby wpuściła mnie do środka, ale chciałem się tylko upewnić, że nic jej nie groziło. W głosie wyczuwałem ból, kiedy ze mną rozmawiała. Byłem pewny, że coś się stało. Pragnąłem usłyszeć z jej ust, że wszystko było dobrze, ale czułem, że tak się nie stanie.
               W pewnym momencie ona zamilkła, a po chwili usłyszałem, jak zamek w drzwiach uległ otwarciu i drzwi od jej mieszkania się otwarły. Podniosłem się z dość zimnej podłogi i skierowałem do mieszkania.
               Moim oczom ukazała się Amy. Stała pośrodku korytarza w samym podkoszulku i majtkach. Miała mokre włosy, które opadały na jej zapłakaną twarz i ramiona. Chciałem podejść do niej bliżej, lecz w tym samym momencie spojrzała na mnie swoimi oczami, które były przepełnione łzami Wyglądała tak niewinnie. W tamtej chwili poczułem pragnienie chronienia jej. Dzieliły nas jakieś trzy metry. Wiedziałem, że pierwsza nie była w stanie się odezwać.
       - Amy...-  Ledwo zdążyłem wypowiedzieć jej imię, a ona ruszyła szybkim krokiem w moją stronę.                        Poczułem jej wilgotne włosy przy swoim policzku. Objąłem ją dość mocno. Nie wiedziałem, czy miałem się odezwać. Nie ruszała się, stała tak wtulona we mnie przez dłuższą chwilę. Zupełnie nie miałem pojęcia, jak się zachować. Ona była inna i nie mogłem postąpić z nią tak, jak z większością dziewczyn w moim życiu.
       - Nie zostawiaj mnie. Mam już tylko ciebie. Wiem, że działam ci na nerwy, wiem, że pakuję ciebie w kolejne problemy, ale nie zostawiaj mnie samej sobie. Nie bądź dla mnie obojętny. Nie zmuszę cię, abyś coś do mnie poczuł, nie chcę nawet tego robić... Tylko proszę, po prostu bądź.
               Słowa wypływające z jej ust były nasycone prawdziwymi emocjami, które mąciły w jej głowie. Nie mogłem teraz odejść, bo już wiedziałem, że ona tego nie chciała.
       - Nawet nie wiesz ile emocji kryje się za moją obojętnością. - Wyszeptałem.
               Podniosła głowę i nim zdążyłem się zorientować, jej usta dotknęły moich. Przeszła przeze mnie fala ciepłego podmuchu zakłopotania. Była sama w sobie delikatna i jednocześnie pociągająca. Poczułem ogromne pragnienie, aby zbliżyć się do niej jeszcze bardziej, ale nie tak jak dotychczas i nie tak, jak robiłem to z innymi napotkanymi dziewczynami. To pragnienie było prawdziwe i wydobywało się z głębi serca.
       - Jesteś taka pociągająca, kiedy stoisz tak przede mną tylko w majtkach z nieogarnięta fryzurą, wiesz? - Szepnąłem, przerywając nasz pocałunek.
       - Gdybym wiedziała, że się u mnie zjawisz, postarałabym się bardziej. - Nieśmiało się uśmiechnęła i dodała - Na prawo jest mój pokój, idź tam, a ja posprzątam po sobie w łazience i postaram się przywrócić do porządku. Tylko bądź cicho, a gdy zjawiłby się tata, po prostu siedź tam i się nie ruszaj.
               Odwróciła się i skierowała do łazienki. W ostatniej chwili chwyciłem ją za ramię i odwróciłem w swoją stronę.
       - Proszę powiedz mi co się stało. Coś ci zrobił? - Miałem w głosie nutę przerażenia.
               Nie miałem pojęcia co bym zrobił, gdyby ktoś skrzywdził tak drobną i wrażliwą istotę jaką była Amanda. Z każdą kolejną sytuacją, ona nie była w stanie już sobie w zupełności poradzić.
       - Za chwilę Justin. Zrób tak, jak mówiłam.
               Skierowałem się do jej pokoju i dodałem nie patrząc na nią - Amando Brown, proszę nie zakładaj nic na siebie, bo jeżeli tak zrobisz, będę musiał sam cię rozebrać.
               Usłyszałem tylko cichy śmiech i w tym samym momencie przekroczyłem próg jej pokoju.

Amy`s POV

               Będąc w łazience wysuszyłam włosy i pozwoliłam im bezwładnie opaść na moje ramiona. Nie miałam siły przejmować się swoim wyglądem, kiedy w każdej chwili mógł zjawić się mój tata. Chciałam jak najszybciej przekonać Justina, że wszystko było w porządku i o nic nie musiał się martwić.
               Po posprzątaniu łazienki, skierowałam się do swojego pokoju. Zastałam Justina przeglądającego moje fotografie, jednak nie to przykuło moją uwagę.
       - Shadow, chyba mi nie powiesz, że wyciągnąłeś spod poduszki mój pamiętnik i go czytałeś? - Próbowałam nie roześmiać się na widok jego zaskoczonego spojrzenia.
       - Owszem, wyciągnąłem go, ale nie czytałem. Nie wiedziałem... - Nagle jego głos się urwał. 
               Nim jednak pozwoliłam sobie coś powiedzieć, jego wzrok zawiesił się na mojej sylwetce. Ujrzałam, jak delikatnie przygryzł wewnętrzną część swojego policzka, a jego pięść się delikatnie zacisnęła. - Nie wierzę, nazwałaś mnie Shadow? - Podszedł do mnie w bardzo szybkim tempie - Ty?  
               Jego spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Było widać zdziwienie, napięcie, ale i pewną odrazę. Czy to wszystko miało związek z jego drugim imieniem? Imieniem, który chyba każdy w tym mieście jak i pobliskich wsiach znał?
               Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie dlatego, że on właśnie mierzwił dłonią swoje włosy, lecz po prostu nie wiedziałam co mu powiedzieć.
       - Coś nie tak? Przecież każdy cię tak nazywa... - Mruknęłam.
               Przeklął i odepchnął od siebie krzesło, które stało bardzo blisko naszej dwójki. Trochę się przestraszyłam, że słowo wypowiedziane z moich ust mogło go tak bardzo zezłościć, wręcz wyprowadzić z równowagi, która za każdym razem wydostawała się na zewnątrz niczym dym z płonącego mieszkania.
       - Justin, przepraszam, jeżeli cię to uraziło. Naprawdę nie wiem co takiego jest w tym słowie, ale skoro wszyscy tak na ciebie mówili, myślałam, że i ... - Nagle przerwał mi i wtrącił swoje zdanie, które po chwili dało mi bardzo dużo do myślenia i pomogło chyba w lepszym świetle ujrzeć jego osobę.
       - Wiesz, nie zawsze trzeba wędrować śladami innych. Wiesz dlaczego mnie tak nazwali? Wiesz, co takiego skłoniło ich, aby nazwać mnie Shadow? Myślę, że nie. – Popatrzył chwilę na mnie -  A więc pozwól, że ci wyjaśnię. - Mruknął i ponownie podszedł bliżej. - Myślą, że to ja zabiłem swoją własną matkę, rozumiesz? Oni myślą, że to ja zadźgałem ją nożem. Widzieli mnie, jak wykradałem się tamtego cholernego dnia z domu, a kilka godzin później, ona już nie żyła. Nazwali mnie Shadow, bo w ich oczach stałem się chodzącym cieniem i zabijam każdego, kto pojawi się na mojej drodze. Ale w tym to jednak się nie mylą. Zabijam każdego, kto spieprzy mi humor i pokrzyżuje plany. Ja na twoim miejscu bym się jeszcze cieszył, że żyję.
               Przez cały czas, gdy mówił, jego oczy wpatrywały się w moje. Czułam, jak przejawiała się w nich gorycz i żal do świata, albo i nawet do ludzi takich jak on. Było mi strasznie głupio. Naprawdę nie chciałam doprowadzić do takiej sytuacji. A ostatnie jego zdanie... Sparaliżowało nie tylko moje ciało, ale również i myśli.
       - Justin... - Mruknęłam, opuszczając swoją głowę. - Naprawdę nie chciałam, przepraszam.
               Chłopak o brązowych oczach przez dłuższą chwilę po prostu wpatrywał się w moje ciało. Nagle westchnął i wyciągnął swoje dłonie w przód, po czym ujął moje ramiona i mnie do siebie przyciągnął. Poczułam jego zapach zmieszany z naprawdę bardzo męskim perfumem. To było cudowne połączenie.
       - Już dobrze, nie wiedziałaś. Przeprosiny przyjęte, mała. - Szepnął nad moim uchem, a po chwili poczułam, jak naparł swoim ciałem na moje i oboje wylądowaliśmy na kanapie.      
               Przez pierwsze kilka minut napawał się blaskiem mych oczu. Dopiero później złożył na mych ustach czuły pocałunek, lecz nie trwał zbyt długo. Podniósł się i usiadł obok mnie.
       - Wiesz, myślę, że w tym swoim pamiętniku pisałaś dużo o mnie, ale i tak nie zechcesz mi tego pokazać, ponieważ są tam same zboczone rzeczy. - Swoją wypowiedź zakończył pięknym, lecz szyderczym uśmiechem.
               Patrzałam na niego jeszcze przez moment, kiedy dodał - Amy, czy ty próbujesz mnie ponownie rozzłościć? Prosiłem cię, żebyś się nie przebierała.
               Byłam w szoku. Nie wiedziałam, że mówił poważnie. Nie sądziłam także, że humor zmieniał mu się w tak krótkim czasie.
       - Chyba sobie żartujesz, nie jestem taka łatwa jak ci się wydaję.
       - Nawet tak nie pomyślałam. Myślę jednak, że nie znasz mnie na tyle dobrze, aby móc się otworzyć jeszcze bardziej - Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i dodał - Nie żartowałem, kiedy mówiłem, że sam z ciebie wszystko ściągnę.
               Justin wstał z łóżka, ukucnął przede mną i zaczął gładzić dłonią mój policzek.        
       - On cię uderzył, prawda?
               Wiedziałam, że musiałam mu powiedzieć, lecz bałam się jedynie jego gniewu. Bałam się, że wyjdzie i mnie zostawi. Myliłam się. Opowiedziałam mu wszystko po kolei. Często przerywałam, ale w końcu skończyłam mówić. Justin schował tylko głowę w dłonie i po prostu na chwilę zamilkł.
       - Co za pieprzony palant, czy on nie ma szacunku dla ciebie? Jak mógł podnieść na ciebie rękę?
                Znałam sposób, aby go uspokoić. Poprowadziłam jego ręce na swoją talię, a moje dłonie położyłam na jego twarzy. Musnęłam delikatnie jego usta. Justin podniósł się i przechylił mnie tak, abym leżała na swojej poduszce. Wskazałam mu klucz leżący na biurku i kazałam zakluczył swój pokój od środka. Moje drzwi miały to do siebie, że jeżeli zakluczyłoby się je od środka, nie dałoby się ich otworzyć z zewnątrz. Odłożył klucz na swoje miejsce i wrócił do mnie.
               Poczułam jego oddech na swojej szyi, a po chwili poczułam, jak zataczał językiem półkola na moim karku. Momentalnie zamknęłam oczy, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Justin obsypał moja szyję drobnymi pocałunkami, podtrzymując dłonią  przechyloną na bok głowę. Otworzyłam oczy, bo nie czułam już jego bliskości. Nim się zorientowałam zobaczyłam, że ściąga swoje buty. Wrócił do mnie i przesunął na środek łóżka i ułożył na plecach.
       - Powiedz mi, kiedy mam przestać, a tak zrobię, dobrze? - Nie sądziłam, że potrafił być taki delikatny.
               Kiwnęłam lekko głową, a zaraz potem poczułam jak swoją dłonią przejeżdżał po wewnętrznej części mojego uda.
       - Mam już przestać?
               Pokręciłam przecząco głową. Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób mnie traktował.
       - Dzięki Bogu - Wymruczał i wrócił do moich ust.
               Dłonią gładziłam jego silne ramiona, gdy poczułam w ustach jego język. Nasze języki się spotkały i wzajemnie pieściły. To był mój ulubiony trik z nim w roli głównej. To nas bardzo do siebie zbliżało. Poznawaliśmy na ile nas stać i kto pierwszy mógł ulec. Po chwili oboje się od siebie oderwaliśmy, aby nabrać trochę powietrza. Justin w tym czasie ujął w dłoń moją koszulkę i lekko podciągając ją do góry, najprawdopodobniej chciał ją ze mnie ściągnąć. 
       - Justin... - Ujęłam mimowolnie jego dłoń i spojrzałam w jego błyszczące oczy. 
               Nie musiałam już nic więcej mówić. Kawałek bokserki powrócił na swoje miejsce, a chłopak, który leżał na mnie, teraz spoczywał już obok. Przyciągnął mnie do siebie i oznajmił, abym się w niego wtuliła. Nie zaaprobowałam i z przyjemnością oparłam głowę na jego torsie, a dłoń wsunęłam pod jego prawy bok.  Ręką zaczął miziać moje plecy, przez co czułam dość mocny ścisk w żołądku. Przy nim wszystkie zdarzenia, które miały miejsce kilkanaście godzin wcześniej, przestały już mieć znaczenie. 
       - Mogę cię o coś zapytać? - Odezwałam się w pewnej chwili i uniosłam lekko swoje kąciki ust do góry. 
               Nie miał nic przeciwko i wyraził zainteresowanie moim zapytaniem. Przełknęłam ślinę i zebrałam w myśli słowa, które za chwilę miały paść z mych ust. Nie chciałam go urazić, ani odepchnąć. Chciałam po prostu znać prawdę. 
       - Powiedziałeś, że na moim miejscu byś się cieszył, że jeszcze żyję... Justin, co masz przez to na myśli? - Nie wytrzymałam i nieco się podniosłam, spoglądając na jego reakcję - Czy ty chcesz mnie zabić? 
               Jego brwi niesfornie się uniosły ukazując zdziwienie. Mnie samej zrobiło się słabo, ale musiałam się tego dowiedzieć. Nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać po nim i dlatego to było tak cholernie ważne. Podniósł się do pozycji siedzącej i przeczesał swoje włosy dłonią. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. 
       - Ciebie? Zabić? - Parsknął - Ciekawy pomysł, dlaczego ja na to nie wpadłem. - Podrażnił nosem moje ramię. - Skarbie, nie martw się, nie zabiję cię. 
               Ta wiadomość powinna mnie usatysfakcjonować i tak właśnie się stało, ale coś jeszcze pozostawało niewyjaśnione. 
       - Dlaczego mnie nie zabijesz? 
               Wiedziałam, że to była gra w otwarte karty, dlatego chciałam podczas tych kilkunastu minut dowiedzieć się tyle, ile mogłam. 
       - Amy, czy to naprawdę ważne? Czy nie możemy spędzić tego wieczoru na pieszczotach i się rozluźnić? - Usiadł za mną i dłońmi zaczął masować mój kark. 
               Po chwili schylił się bliżej mnie i ustami musnął okolice mojego ucha. Ponownie zapytałam go o to samo. Uciążliwie dążyłam, aby poznać jaka jest przyczyna jego zachowania. 
       - Skarbie, nie zabiję cię, bo jesteś dla mnie ważna. - ponownie musnął ustami mój kark - Tyle musi ci wystarczyć, jak na razie.
               Jego odpowiedź wydała się prawdziwa, ale czułam że było w tym coś jeszcze, ale nie chciał mi tego powiedzieć. Nie chciałam już dłużej drążyć tego tematu, dlatego oddałam się w jego ręce. Czule pieścił opuszkami palców moje delikatne ciało, aż w końcu zaczęliśmy się ponownie całować. Oboje chyba uwielbialiśmy tę grę wstępną, bo żadne z nas nie chciało przejść do następnego kroku.
               
Justin's POV

               Drażniąc jej ciało, czułem się coraz bardziej dopełniony. Ona sprawiała, że czułem się normalnym człowiekiem. Wtedy już nie były dla mnie ważne zabójstwa, kłamstwa, które co chwilę pojawiały się w moim życiu. Przy niej mogłem być sobą i pokazać, że nie tylko byłem cholernym sukinsynem, ale także czułym i troskliwym chłopakiem o jakim marzą setki tysiące dziewczyn.
               Nagle ktoś zaczął przeraźliwie dobijać się do drzwi. Oderwałem usta od Amy, a ona nieco popadła w panikę. Uspokoiłem ją pocałunkiem, po którym jej ramiona się nieco rozluźniły.
      - Pójdę zobaczyć, kto to... - Mruknęła i zeszła ze swojego łóżka, po czym odkluczyła drzwi  i wyszła na korytarz.
               W obawie przez nieznanym, poszedłem za nią i przystanąłem w progu. Dziewczyna wyjrzała przez wizjer, ale pukanie nasilało się jeszcze bardziej.
      - Kto to? - Zapytałem, podchodząc do niej.
               Objąłem ją delikatnie w pasie, aby dać jej wsparcie. Chciałem ją chronić, a gdy pomyślałem tak po raz pierwszy, byłem pewny, że w każdej sytuacji, będę obok niej.
      - To Leslie... - Mruknęła i spojrzała na mnie, a drugą ręką zaczęła przekręcać zamek.
               To była przyjemniejsza wiadomość, niż powrót jej ojca, ale tej dziewczyny nie trawiłem. Była opryskliwa i sprawiała wrażenie puszczalskiej. Nie miałem o niej pozytywnego zdania.
      - Amy! On tu ...
               Gdy weszła do domu, zaczęła coś mówić i chyba miała na myśli moją osobę. Kiedy ujrzała mnie za Amandą, momentalnie rozszerzyła swoje źrenice. Dostrzegłem w jej oczach nie zdziwienie, lecz pewną odrazę i nienawiść. Przyzwyczaiłem się już do takich ludzi jak ona, więc pozostawało mi po prostu znieważenie jej wypowiedzi.
      - Leslie, wiem. Przyszedł do mnie, nie martw się dobrze? On mi nic nie zrobi! - Amy ujęła jej ramiona i spojrzała swojej przyjaciółce prosto w oczy.
               Dziewczyna z początku nie dowierzała. Była zaskoczona faktem, że ja byłem obecny w życiu jej sąsiadki i zaraz przyjaciółki. Niestety, ona nie mogła tego zmienić. Nie była w stanie mnie powstrzymać przed ponownym pojawieniu się na drodze Amy. Ona sama tego chciała i to dawało mi jeszcze większą satysfakcję.
               Dziewczyny wyszły na zewnątrz i zaczęły rozmawiać, prawdopodobnie o mnie. Nie chciałem podsłuchiwać, bo nie było czego, więc powróciłem do pokoju Amandy. Znalazłem na ziemi swoje buty, po czym je ubrałem i usiadłem przy jej biurku.
               W ręce wpadł mi ponownie jej pamiętnik. Odpiąłem zapięcie po boku i otworzyłem na ostatnim zapisie. Nie miałem żadnych skrupułów, by go nie przeczytać. I tak większość wiedziałem od niej. Tak myślałem, dopóki nie zacząłem czytać...

" Myślałam, że to już się nie powtórzy. Myślałam, że on zmądrzał i zaczął ponownie darzyć mnie jakąś miłością. Jednakże się myliłam. On mnie nie kocha. Nigdy nie kochał. Dlatego mnie bił i poniżał. A matka? Ona nigdy nie zniknie z mojego życia. Znowu mi je spieprzyła. Znowu pokazała, że jest suką i liczą się dla niej tylko pieniądze. A żadne z nich jeszcze nigdy nie wzięło pod uwagę moich uczuć i potrzeb. Teraz już nie będę mogła mimowolnie wyjść z domu, aby ponownie poczuć bliskość Justina przy sobie. Nie boję się go, wręcz przeciwnie. Jest dla mnie oparciem w każdej sytuacji. Darzę go czymś więcej niżeli darzyłam swojego byłego chłopaka, którego on i jego kumple zabili. Może i jest to pokręcone, ale Shadow, bo tak właśnie wszyscy pozostali go nazywają, utknął w mych myślach. Tęsknię za nim. "

               Nie sądziłem, że ona odbierała to w taki sposób. Jej tekst nasycony emocjami, podpowiedział mi, że niedługo przerodziłoby się to w coś więcej. Wystraszyłem się tego. Czy ja byłem gotowy wkroczyć w prawdziwy związek i obdarzyć Amy miłością, która zanikła? Musiałem stąd odejść. Musiałem.
               Wstałem i biorąc do ręki długopis oraz małą karteczkę, napisałem jej liścik, który po chwili położyłem na pościeli. Otworzyłem okno i zbadałem wzrokiem teren. Mieszkała na drugim piętrze i było trochę wysoko, ale tuż obok znajdował się mniejszy budynek. Postanowiłem przeskoczyć na niego i tak też zrobiłem. Wylądowałem na dachu jakiejś zapewne szopy, a potem znalazłem się już na ziemi. Podszedłem do swojego auta, zapaliłem silnik i odjechałem z piskiem opon. Miałem mętlik w głowie. Nie myślałem już trzeźwo. Pragnąłem odreagować i nie martwiąc się już o nic innego, pojechałem do pobliskiego baru.
               Wszedłem do środka i podszedłem do lady. Zamówiłem kilka kieliszków jakieś mocnej wódki i tylko dzięki niej moje mięśnie, myśli mogły odreagować. Ponownie poczułem ulgę, jaka wkradła się do mojego ciała.
__________________________________________
Mam nadzieję, że i ten rozdział przypadł Wam do gustu, moi Kochani :)
+ Zapraszam na zwiastun :) 
Elise, Kocham Cię ♥
Jeżeli komentujecie, proszę. Podpiszcie się, abym wiedziała od kogo jest dany komentarz :) 

                                  CZYTASZ?! :) = KOMENTUJESZ!! ♥

29 komentarzy:

  1. AWW TO JEST MEGA *O* CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. Justin troche źle zrobił, że przeczytał jej pamiętnik. To jest prywatna rzecz. No a po za tym rozdzial cudowny, Justin byl taki delikatny w stosunku do niej. ;* / @NoughtyButNice3

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww! Kocham to! Wspaniały rozdział, powodzenia ;) @ElizaRychla

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten blog jest super :) KoChaM <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Idota, o matko, Jezu. Boskie
    @soodrew

    OdpowiedzUsuń
  6. jednym slowem BOSKI ♥♥♥



    @agehhh

    OdpowiedzUsuń
  7. Detka_BiberPl28 lipca 2013 11:47

    Rewelacja jak zawsze Justin wystraszył się haha

    OdpowiedzUsuń
  8. co on jej napisał na tej karteczce ? ;o
    jeju, czekam na kolejny rozdział już! *_*
    Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń
  9. ciekawe co jej napisał, awww @dunkbieber

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam spodziewałam się czegoś więcej ze strony Justina ale i tak rozdział nieziemski <3 @MartynaSmile

    OdpowiedzUsuń
  11. jeeju doczekałam się♥ aww warto było czekac *.* wspaniały rozdział,jak zwykle oczywiście ♥ kocham to opowiadanie ! /@PolishSweety

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany, jestem podekscytowana hahaha xd Co on napisał? I czemu uciekł? F R A J E R
    I biedna Amanda ;c Rozdział wspaniały ♥
    @Andzela_

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu, co on kurde zrobił. Dupek :<

    OdpowiedzUsuń
  14. o matko to jest swietne. niech Jus zrozumie ze ( mam nadzieje ) tez zaczyna miec udczucia takie jak amyyy :3 no nie mige sie doczekac. normalnie. ja. umre . chyba. do. nn. xD
    czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  15. aaaa i kurde. Jus na koncu zachowal sie jak konkretny frajer. ona go potrzebowala. no matko.
    dupek ;o ale i tak go kocham <3 xD. czekam .

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  17. kurwa. Cham jeden.
    rozumie, ze nie chciał robić jej przykrości, ale tym robi jej jeszcze większą :/ :|

    Czekam na nn !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny. Historia się rozkręca. Życzę dobrej weny :*

    OdpowiedzUsuń
  19. boski ! tylko szkoda, że Justin uciekł . ;(

    OdpowiedzUsuń
  20. uwielbiam czytać Twojego bloga, uwielbiam czytać komentarze, które sprawiają, że jesteś szczęśliwa ( wiem to!), uwielbiam Ci pomagać i uwielbiam CIEBIE! ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. aww opiekunczy justin , love it! chce jej pomoc w kazdej sytuacji, pyta sie czy sie jej cos stalo i wgl :c sloodko. chce kolejny *.*

    OdpowiedzUsuń
  22. on nie może odejść ... cudooowny
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  23. Genialny rozdział :-)Szkoda tylko że Justin stchórzył,niech wreszcie zrozumie że on też potrafi kochać <3 @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  24. no no no. ale się dzieje :) ciekawe co to wymyślił. świetny
    @like_goldstone

    OdpowiedzUsuń
  25. <3 boski rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥