Jadąc z zawrotną prędkością, Shadow doskonale panował nad pojazdem
i żaden zakręt nie przyprawił go o panikę, bądź o zmniejszenie prędkości. Jego
mięśnie za każdym razem się napinały, a włosy niesfornie się układały, tym
samym sprawiając, że wyglądał jak anioł.
Mogłam z nim jeździć bez końca. Czułam jego zapach, którym się
napawałam, a jego obecność sprawiała, że czułam się bezpieczna. Justin był
chłopakiem o dwóch twarzach. Specjalnie zakładał maskę, by ludzie go
nienawidzili, a w rzeczywistości miał silny charakter i posiadał w sobie
namiastkę wrażliwości patrzenia na świat, gdy wszyscy inni myśleli jakim jest
dupkiem.
- Jesteśmy. - Usłyszałam
jego głos, a motocykl w jednej sekundzie się zatrzymał.
Otworzyłam oczy i zerknęłam przed siebie. Ujrzałam swój blok oraz
Justina, który wyjął właśnie kluczyki ze stacyjki i zszedł, trzymając nadal
moją dłoń. Przy jego pomocy zeskoczyłam na ziemię i uwiesiłam się na jego szyi,
aby jeszcze raz móc spojrzeć w jego oczy. Nadal nie wiedziałam, co było w nich
tak fascynującego, ale jeszcze nigdy nie widziałam takich pięknych oczu,
przepełnionych tajemnicą. Być może to mnie w nim pociągało.
- Amy... - Mruknął z
uśmiechem na twarzy - Starczy. Idź już. Jeszcze ktoś cię zobaczy. - Drażnił
nosem moją szyję i tym samym dłonią zjechał na mój tyłek, jakby chciał mi coś
uświadomić.
Lekko się od niego odchyliłam, aby ukazać mu swoje zniechęcenie. W
zamian za to, otrzymałam rozbawienie z jego ust. Dodał, abym nigdzie już nie
wychodziła i poszła grzecznie spać. W sumie to i tak nie miałam zamiaru pałętać
się po lesie o tak późnej porze.
- Justin... dziękuję. -
Mruknęłam mu do ucha, zanim odeszłam.
Musnął mój policzek i odeszłam. Gdy przystanęłam przy drzwiach od
klatki schodowej, on nadal tam stał i najwyraźniej chciał mieć pewność, że
ujrzałby mnie z okna. Śmiejąc się pod nosem, weszłam do środka i powędrowałam
na drugie piętro. Poszukałam kluczy, ale okazało się, że drzwi były jednak
otwarte. Przekroczyłam próg mieszkania, a gdy znalazłam się już w swoim pokoju,
podbiegłam do okna. Shadow siedział już na motorze, a swój wzrok wbijał w moje
okno. Pomachałam mu z uśmiechem na twarzy, a on lekko się zaśmiał. Odpalił silnik
i nim zdążyłam cokolwiek pomyśleć, odjechał.
- Gdzie byłaś? - Do
mojego pokoju ktoś wszedł.
Zaskoczona głosem swojego ojca, odwróciłam się. Jego mina nie była
przyjazna, a ton głosu był bardzo niski, przez co właśnie się nieco wystraszyłam.
Nie mogłam dać po sobie poznać, że właśnie żegnałam się z kimś przez okno, lecz
po prostu zasłaniałam roletę.
- A byłam u Katie z
lekcjami, a potem siedziałam u Leslie. Musiałyśmy sobie wszystko wytłumaczyć.
Zasłoniłam okno, po czym podeszłam do swojego ojca. Chciałam
przywitać go buziakiem, ale on najwidoczniej tego nie chciał.
- Dość tych kłamstw! -
Momentalnie pchnął mnie na łóżko, odsunął krzesło od biurka i usiadł
naprzeciwko mnie.
Nie wiedziałam co się działo. Jego emocje był dla mnie zupełnie
niezrozumiałe. Skąd mógł wiedzieć, że go okłamałam? Przecież on nic nie
podejrzewał. Nic. Miałam już teraz tylko złe przeczucia. Bałam się, że wszystko
się wydało i nie mogłabym wychodzić z domu.
- Tato, ale o co ci
chodzi?! - Krzyknęłam, ujmując w dłonie poduszkę, która leżała obok.
W pierwszej chwili był zawiedziony moim pytaniem. Jego uśmieszek
wyrażał więcej rozczarowania niż kiedykolwiek. Czułam, że zaraz rozpętałaby się
walka kłamstwa z prawdą.
- Słuchaj. Nie mam
zamiaru ci uświadamiać jakich kłamstw przez ostatnie kilka dni używałaś, ale
teraz już koniec tego. Dlaczego spotykasz się z Shadow?! Ostrzegałem cię!
Tato cały czas krzyczał. W pewnej chwili nie wytrzymał. Wstał i
rzucił krzesłem o ścianę. Wystraszyłam się. Znowu powracały we mnie uczucia
bezradności, ale postanowiłam je tłumić w sobie. Nie chciałam za każdym razem
ukazywać swojej słabości. Wstałam i podeszłam do niego. Pierwszy raz chciałam
mu się sprzeciwić i pokazać, że nie tylko on posiadał uczucia, lecz i ja także.
- No i co z tego,
że się z nim spotykam co?! Ja ci nigdy nie mówiłam, co masz robić, wiesz?
Przestań traktować mnie jak dziecko. To że z tobą nadal mieszkam, nie oznacza,
że nadal masz dokonywać wyborów za mnie! Twoja księżniczka już dawno odeszła!
Może użyłam zbyt mocnych słów, ale to chyba było jedyne wyjście,
aby go trochę uspokoić. Chciałam po prostu już mieć to z głowy, ale
najwidoczniej to go jeszcze bardziej wyprowadziło z równowagi. Nim zdążyłam go
powstrzymać, uderzył mnie. Ponownie poczułam na swoim policzku jego dłoń. W
pierwszej chwili poczułam tylko odrazę. Ból wdarł się później.
- Nie wierzę... -
Syknęłam, ujmując dłonią swoją buzię - Nie wierzę!
Nie miałam już sił, aby się z nim kłócić. Jak zwykle musiał coś
zepsuć. Myślałam, że dzisiejszego ranka coś zrozumiał. Ten wspólny posiłek...
Pozory jednak myliły.
- Nigdzie nie
pójdziesz, gówniaro. Ja ci pokażę, kto tu rządzi. - Ponownie mnie pchnął, gdy
chciałam wybiec z pokoju.
Tym razem zahaczyłam torebką o rączkę od szuflady i zamiast na
łóżko, wpadłam na biurko. Głową uderzyłam o stojącą obok lampę, a nim zdążyłam
się ocknąć jego już tutaj nie było. Pierwsze co zrobiłam, podbiegłam do drzwi.
Szarpałam za klamkę, nie dowierzając, że mnie zamknął na klucz.
Z moich myśli wydobywał się niemy krzyk. Byłam tym wszystkim
zdruzgotana. Kto mógł mu o tym powiedzieć? Leslie by mi tego nigdy nie zrobiła.
Nawet jeżeli w grę wchodził Parker. Dla niej liczyło się moje szczęście i
nieważne kto byłby tym szczęściem. Jedyną osobą, która byłaby godna do takiego
kroku, była.... moja matka, która już wiedziała wszystko.
To ona musiała mu powiedzieć, że między mną, a Shadow do czegoś
doszło. Co za wredna kobieta! Spieprzyła mi całe życie, a teraz chciała mnie
jeszcze bardziej pogrążyć. Kiedyś za to zapłaci.
- Justin... -
Jęknęłam cicho, tuląc w ramionach dużego, białego misia.
Justin's POV
Gdy tylko ujrzałem ją w oknie, uspokoiłem się. Po tym całym
zamieszaniu z McCann'em, zdałem sobie sprawę, że teraz i ona była narażona na
niebezpieczeństwo. Musiałem czuwać nad nią za każdym razem i tak byłoby aż do
momentu pozbycia się tego gnojka.
Odpaliłem silnik i jeszcze odmachując Amandzie, spojrzałem na nią
po raz ostatni dzisiejszego wieczoru. Po chwili wjechałem na jezdnię i dopiero
teraz mogłem rozpędzić się do swojej ulubionej prędkości. Nie chciałem ukazywać
tego przy Amy, bo wiedziałem jak bardzo bała się ze mną jechać, więc teraz
mogłem śmiało rozwinąć skrzydła.
W bardzo szybkim czasie dojechałem do domu. Ustawiłem pojazd w
garażu i wszedłem do środka. O dziwo, nikogo nie zastałem w środku. Poszedłem
więc do kuchni i nalałem sobie jakiegoś soku do szklanki. Odwróciłem się i
biorąc spory łyk napoju, ujrzałem na stole jakąś kartkę, zaadresowaną do mnie.
Ująłem ją i spojrzałem na w miarę wyraźne pismo.
" Z chłopakami postanowiliśmy, że już
nie będziemy na ciebie dłużej czekać. Wyszliśmy się zabawić do naszego klubu.
Chcemy odreagować. Jak się zdecydujesz to rusz dupę, wsiadaj w samochód i
przyjeżdżaj. Wiesz, gdzie nas szukać, Jason."
Czy byłem wściekły ? Nie. Oni zasłużyli na chwilę odpoczynku od
tego gówna. Ciągle coś się działo i faktycznie wszyscy bardzo pochłonęli się w
nasze interesy, przez co każdy zapomniał o odpoczynku. Postanowiłem więc ruszyć
w ich ślady. Chciałam się odprężyć i ponownie poczuć chillout z chłopakami. Ostanie
wydarzenia oddaliły nas od siebie. Kiedyś było inaczej. Kiedyś wszystko było
inne i przede wszystkim mniej skomplikowane pomimo niebezpieczeństw, jakie
czyhały na każdym kroku. Teraz dodatkowo w moim świecie pojawiła się Amanda. To
dzięki niej w tym popieprzonym świecie zaczęło coś nabierać charakteru, ale i
dawać po tyłku. Na chwilę zatrzymałem się myślami przy niej.
Musiałem się otrząsnąć z tego uroku, jakim na mnie działała.
Przejechałam dłonią po włosach. Nie dowierzałem, jak szybko doszło do tego, że
dziewczyna w ogóle mi nieznajoma. tak zakręciła w mojej głowie. Przecież zawsze
liczyły się tylko interesy, zabawy, alkohol i wspólnie spędzony czas z
chłopakami. Gdzie to wszystko teraz było? Czy jedna dziewczyna, która pojawiła
się znikąd miała prawo mi to zabierać? Wewnętrzny głos podpowiadał mi
„tak”, ale ja nadal odpychałem tę myśl...
Pomachałem odruchowo głową, zabrałem klucze i ruszyłem w stronę
samochodu. Założyłem na siebie czarną, skórzaną kurtkę i wsiadłem do auta.
Jechałem przed siebie, zastanawiając się czy skierować się w stronę domu
Amandy, czy okazać zainteresowanie chłopakom. Wybrałem jednak drugą opcję.
Musiałem im pokazać, że cały czas byli dla mnie ważni. W końcu stanowiliśmy
grupę i to nie mogło tak po prostu z dnia na dzień się rozpaść. Jechałem tak
przez dłuższą chwilę, aż w końcu dojechałem na miejsce. Zaparkowałem tuż pod
klubem.
Po ominięciu ochrony, wszedłem do środka. Zacząłem rozglądać się
za znajomymi twarzami, aż w końcu dostrzegłem Dave'a z resztą. Siedzieli przy
naszym ulubionym stoliku w świetnych humorach. Pierwszy odezwał się Jason.
- No, no Parker,
widzę, że jednak zdecydowałeś się pojawić, jak miło. - Powiedział to z taką
ironią, że miałam ochotę rzucić się na niego.
Powstrzymałem jednak swoje nerwy i usiadłem obok Dave'a, który w
tym samym momencie podsunął mi piwo. Może i chciałem się napić, ale ktoś musiał
ich odwieźć. Przecież nie byli w stanie prowadzić.
- Sorry stary, ale
prowadzę. Widzę, że o dojazd do domu żaden kurwa nie chciał się martwić, więc
najlepiej mnie ściągnąć trzeba było. - Syknąłem i odstawiłem alkohol na bok.
- Coś ty taki
sztywny. Skołujemy kogoś, jesteśmy tutaj, żeby tylko pobyć w miłej atmosferze,
ale ty jak zwykle musisz wszystko spierdolić swoją głupią paplaniną. -
Jason wstał i - Wiesz co, myślę, że zrobiła się niezła cipa z ciebie.
Gdy usłyszałem to z ust Jasona, zrobiło mi się gorąco, a krew w
moich żyłach zaczęła pulsować szybciej. Rzuciłem się przez stół do niego,
jednak Dave zareagował w miarę szybko i pociągnął mnie na swoje miejsce.
- Co z wami jest
do cholery? Jason, przestań pierdolić, bo już jesteś wstawiony. - Thomas
próbował uspokoić sytuację, która najwidoczniej nie tylko mi nie przypadła do
gustu.
W jednej sekundzie, przebywanie z tą trójką podpitych kumpli,
odepchnęło mnie. Wstałem i zacząłem iść w kierunku wyjścia, jednakże Dave
rzucił się za mną i dorwał mnie przed klubem. Zaczął tłumaczyć Jasona i
przepraszać w jego imieniu. To, że był wstawiony i na pewno nie chciał czegoś
takiego powiedzieć, w ogóle go nie usprawiedliwiało. Właśnie w takim stanie,
jakim był, ukazał mi co naprawdę o mnie myślał. Nigdy bym się tego po nim nie
spodziewał.
- Słuchaj, gówno
mnie obchodzi, czy chciał to powiedzieć, czy może jednak nie. Źle zrobił, że
tak powiedział. - Warknąłem i skierowałem się do samochodu.
- Jasne Shadow.
Biegnij do Amandy, bo ona na pewno zrozumie ciebie bardziej, niż my. Wiem
kurwa, że ci namąciła w głowie, ale masz zamiar za każdym razem kierować się do
niej, kiedy coś nie idzie po twojej myśli? Tak? - Spojrzał w moje oczy - Teraz
to ona znalazła się na pierwszym miejscu, prawda? Spoko. - Rozłożył
beznamiętnie swoje ramiona - Ale pamiętaj. Kiedy wpakujemy się w jakieś
gówno, jeszcze większe niż do tej pory, obyś był gotowy na najgorsze. Chociaż i
w to, że będziesz gotowy też zaczynam wątpić.
Nie mogłem go już dłużej słuchać. Chciałem mu przyłożyć, ale
zagryzłem wewnętrzną część policzka i zaciskając obie pięści, ruszyłem do auta.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że miał rację. Chciałem jechać do Amy, bo
chciałem sprawdzić czy u niej było wszystko w porządku.
Zawsze taki byłem, gdy coś mnie gryzło. Stawałem się niedostępny i
po prostu walczyłem z tym sam. Nikomu się nie zwierzałem z problemów, ale odkąd
poznałem Amandę, wiedziałem, że ta dziewczyna działała na mnie w inny sposób
niż reszta. Chciałem ją chronić i powiedzieć jej wszystko co mnie dręczyło.
Chciałem się z nią zobaczyć i nawet nie mogłem odgonić od siebie tej myśli. W
tym momencie zrozumiałem, że za bardzo pochłaniałem się rozmyślaniem o niej.
Byłem zmuszony przez własne sumienie sprawdzić, czy z Amandą wszystko w
porządku.
Amy's POV
Spałam, gdy nagle obudził mnie dźwięk zamykających się drzwi.
Wstałam z nadzieją, że moje drzwi od pokoju będą otwarte i rzeczywiście były.
Wychyliłam się lekko z pokoju, sprawdzając czy w pobliżu nie było nigdzie taty.
Momentalnie dotknęłam ręką policzka i jęknęłam lekko z bólu. Strasznie piekła
mnie prawa strona twarzy. Przed oczyma ukazała mi się ręka ojca, kierująca się
w moją stronę. Ból ponowie dał o sobie znać. W oczach nagromadziły mi się łzy,
lecz szybko je jednak otarłam i skierowałam się do łazienki. W domu było cicho,
widocznie była sama.
Gdy weszłam pod prysznic, czułam, jak wszystko skazy ze mnie
spływają i opuszczają moje ciało. Chciałam choć przez moment nie myśleć o
wydarzeniach z dzisiejszego dnia. To wszystko mnie przerastało już milion razy,
ale teraz było gorzej niż kiedykolwiek.
Zakładałam bieliznę, kiedy nagle usłyszałam, że z mojego pokoju
dobiegał dzwonek mojego telefonu. Wyświetlacz pokazał numer zastrzeżony. Po
chwili namysłu odebrałam, przeczuwając najgorsze.
- Słucham?
- Witaj Amando. -
Od razu rozpoznałam ten głos. - Jesteś w domu?
Słysząc jego głos, trochę się uspokoiłam, ale gdy zapytał mnie o
to, czy byłam w domu, trochę się zdziwiłam. Spytałam go gdzie teraz przebywał,
mając nadzieję, że nie usłyszałabym czegoś, czego się obawiałam.
- Dokładnie? -
Mogłam sobie wyobrazić, że w tym momencie łobuzersko się uśmiechał. - Dokładnie
kochana, to jestem w twoim bloku, a jeszcze dokładniej, to pod twoimi drzwiami.
Zatrzymałam oddech, a nawet na moment przestałam oddychać. Rozłączyłam
się i podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez wizjer... On tu naprawdę był.
- Justin! Nie
możesz tutaj być, idź stąd. On cię zabije! - Byłam zdruzgotana i wiedziałam, że
nie odejdzie. Wiedziałam, że nie mam szans, aby go przekonać. To było jak
walka dziecka z matką, która nie chciała kupić mu zabawki.
. - Spokojnie, nie ma go
teraz w domu, prawda? Otwórz mi drzwi. - Poprosił, a ja nie mogłam tego zrobić.
Miałam wpuścić Shadow do domu i narobić jeszcze większych kłopotów
nie tylko sobie, ale i jemu? Przecież gdyby tata akurat wrócił, nie
zawahałby się przed bójką. On był zdolny nawet do tego, aby się go pozbyć raz
na zawsze. Wydawało mi się, że nienawidził go bardziej, że McCann Justina.
Zaczęłam go przekonywać, żebyśmy jednak nie
ryzykowali. Obiecałam mu nawet, że moglibyśmy spotkać się jutro, a teraz mógłby
po prostu odejść stąd. Niestety nie chciał mnie posłuchać i za każdym razem
upierał się przy swoim. Mój głos wydawał się już zrozpaczony, ale właśnie tak
się teraz czułam i nie było mi dane już tego ukrywać.
- Amy, stało się
coś prawda ? Ty się go boisz. Zrobił ci coś? Wpuścisz mnie do środka, albo
dostanę się tam po swojemu. To mogę ci obiecać. Nie odejdę teraz. - Stanowczym
głosem oznajmił i usłyszałam, jak jego pięść lekko uderzyła w ścianę.
Usiadłam pod drzwiami, czując jego obecność po drugiej stronie.
Zaczęłam mówić do niego błagalnym głosem. Miałam nadzieję, że w końcu udałoby
mi się go przekonać.
- Justin, to nie
jest takie proste, jak tobie się wydaje, rozumiesz? Stawiasz mnie w takiej
sytuacji, z której nie ma rozsądnego wyjścia. Nie mogę cię wpuścić. Tata mnie
zabije, kiedy zobaczy ciebie u nas. Zrozum to, proszę - Wypowiadając ostatnią
prośbę, poleciały mi łzy po policzku i wiedziałam, że teraz wychodziły ze
mnie wszystkie emocje ostatnich przeżyć.
- Amando, wpuść
mnie. Chcę cię tylko zobaczyć i wiedzieć że jest wszystko w porządku. Upewnię
się i jeśli będziesz chciała, to odejdę.
Wstałam i zaczęłam szukać kluczy od drzwi. Ojciec nie chciał,
żebym opuszczała mieszkanie. W tym całym napięciu zapomniałam, że od środka też
da się otworzyć drzwi. Pozostawiłam tę myśl i po odszukaniu kluczy w torebce,
podeszłam do drzwi wejściowych, po czym przekręciłam klucz.
______________________________________________________________________No kochani, a więc tak.
Cały czas jestem pochłonięta pracą, dlatego w tym rozdziale pomogła mi Elise. Bardzo Ci dziękuję skarbie moje najdroższe. ♥
Na dniach pojawi się dla Was niespodzianka.
CZYTASZ?! :) = KOMENTUJESZ!!
Jeeeej *.*
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest boski ! ;D
Już wgrywam na yt to co miałam wgrać i wyśle Ci na gg wieczorem link ;)
Kocham i zapraszam do siebie :)
Jejku, wyobrażam sobie teraz co on pomyśli jak ją ujrzy.
OdpowiedzUsuńświetny!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny dzięki Tobie! Mogę go czytać, i czytać, i czytać. Nie znudzi mi się!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się niespodzianki!!
♥
Omnomn! Zajebisty! @ElizaRychla
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny blog ,<333
OdpowiedzUsuńCzekam na niespodzianke ! :*
Ile ja czekalam na ten rozdzial on jest............CUDOWNY! ♥
OdpowiedzUsuń@agehhh
Dodaj jak najszybciej rozdział !!!!
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham noo ! :*
OdpowiedzUsuńjejciu ♥ cudowny!!!! ;* kocham to ♥
OdpowiedzUsuńKocham Justina w takiej postaci jak na końca to jest takie ctfyvgujiv ♥ to czekam ;)
Coś czuję że jak Justin zobaczy jej policzek będzie niezła ''woja'' z jej tatą..hahah ale to może dobrze no bo Justin ja tak broni i się o nią martwi, opiekuję <3 To słodkie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn z niecierpliwoścą <3 Kocham pozdrawiam i życze duużo wenki :)
ojej jaki Justin jest opiekunczy w stosunku do Amandy! to strasznie slodkie *.* chcem wieecej :D
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie, nie, cholera nie, wkurzylam się. To jak reklamy na TVN CZEMU PRZERWALAS W TAKIM MOMENCIE?
OdpowiedzUsuń@undermirrors
Rozdział jest jak zwykle pięknie napisany! Te emocje, które mi towarzyszyły boże... Biedna Amanda. Nie ma wsparcia od rodziny. Oby tylko Justin nic jej ojcu nie zrobił. Czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz wolny czas, przeczytaj i wyraź opinie prosze:
ostatni-wdech.blogspot.com
@sweetolcia
Boże, to jest świetne! Masz niesamowity talent!
OdpowiedzUsuńOjciec jest okropny! Boże, jak tak można? A Justin aaaaawwwwwwwwwwwwwww <3
Jeśli byś mogła, zapraszam do siebie, zależy mi na twojej opinii :)
http://dsd-fanfiction.blogspot.com/
Świetny ! ;D Czekam na nstępny. <3
OdpowiedzUsuńboski ! mam nadzieję, że następny pojawi się szybko. ; )
OdpowiedzUsuńbrak słów..cudowny, boski, wspaniały..to za mało żeby opisać ten rozdział.
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejny :)
@magda_nivanne
cóż mogę powiedzieć. świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWiktoria.
Świetny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co zrobi jak zobaczy jej ślad
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to zrobiłaś, ale to jest cudowne po prostu ♥
OdpowiedzUsuńno Justin zobaczy że Ojciec ja pobil i się zacznie jazda .Rzdził super
OdpowiedzUsuńo ho ho. Dzieje się i przeczuwam, że w kolejnym bardziej się będzie działo. Świetny rozdział. Biorę się za następny, bo widzę, że już jest :)
OdpowiedzUsuń@like_goldstone
Słońce moje ten rozdział jest taki cudowny ,że aż nie wiem co napisać,chciałabym mieć takiego Justina przy sobie;)Teraz zobaczy że ojciec ją pobił i się pewnie wkurzy...będzie jazda.Boże jak mi brakowało tego opowiadania:) Lovciam Cię<3 @monikaswaggy
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zaczęłam nadrabiać szpital, nowa szkoła. ale dosyć .Rozdział świetny jak zasze, trochę ale naprawde malutko poplątanych zdań. Liczy się treść prawda? WIesz, jest jeden plus, mam duuużo do czytania i nie muszę czekać na nową notkę. Dziękuje, że mnie nadal informowałaś, chociaż pewna jestem, że bez tego bym tu zajrzała. ;p
OdpowiedzUsuń