Przez cała drogę powrotną nie odezwałam się ani słowem.
Nie mogłam powstrzymać łez, które co chwilę opuszczały moje oczy i spływały po
rozpalonych policzkach. Czułam się źle i pocieszyć mogłaby mnie tylko
informacja, że Justin miał się już dobrze. Nie liczyło się czy mi wybaczy, lecz
czy ponownie będzie mógł normalnie funkcjonować. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby
został kaleką przez całą resztę swojego życia i ta energia, która krążyła w
jego żyłach, zanikłaby.
- Amando, proszę.
Wyluzuj. Justinowi nic poważnego się nie stało... - Dave się odezwał, a gdy na
niego odruchowo spojrzałam, na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
- Mam nadzieję...- Chwilę
na niego popatrzyłam.- Nie darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało... Był dla
mnie ważną osobą. - Otarłam dłonią kilka łez.
Wykonał dość ostry zakręt, a później ujął telefon i wysłał
jakiegoś sms-a. Ponownie na krótką chwilę jego wzrok padł na mnie. - Kochasz
go, prawda? - Mruknął.
Wyczułam w jego głosie drobną ekscytację. Zignorowałam
jego pytanie i cicho westchnęłam, po czym powróciłam do wpatrywania się w
jezdnię. W myślach modliłam się do Boga, aby pomógł Justinowi oraz mnie. Prosiłam
Go, aby nie zabierał jedynej osoby, która swoją obecnością sprawiała, że moje
ciało się rozluźniało, a myśli stawały się bezpieczne. Zacisnęłam usta i
przyłożyłam pięść do serca, aby powiedzieć Bogu, jak bardzo Go kocham i ile dla
mnie znaczy Jego pomoc.
W pewnej chwili rozległ się pisk opon, a samochód
gwałtownie zahamował. Otworzyłam szeroko oczy i nim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć albo zrobić, ujrzałam, jak Dave wyskoczył z furgonetki i wbiegł do
domu. Okna były wybite, drzwi wyważone, a z ogrodu wydobywał się spory płomień
ognia.
Moje serce ponownie zamarło i nie wiedząc, co o tym
myśleć, wyszłam z samochodu i udałam się na tył domu. Po środku stała dość duża
altana, którą ktoś podpalił. Wszystko wokół niej zaczęło się zapalać, a w
powietrzu było czuć zapach palących gazet.
- Dave! Pali się! -
Krzyknęłam, wbiegając na boczną werandę - Dzwoń po straż pożarną! - Dodałam.
- Straż?! Sami sobie
poradzimy! - Krzyknął z któregoś pomieszczenia, a po chwili znalazł się obok
mnie.
Podał mi jeden z dwóch węży, które przyniósł i kazał pójść
za sobą. Oboje przystanęliśmy w dość niebezpiecznej odległości od ognia, ale
nie mieliśmy innego wyjścia. Kazał odkręcić zawór i z obu węży zaczęła tryskać
woda. Musiałam go bardzo mocno trzymać i napierać na niego swoim ciałem, bo
woda wypływała pod bardzo wysokim ciśnieniem.
- Jeszcze z prawej! -
Chłopak, który już prawie ugasił lewą stronę, przeszedł na prawą i kazał mi
zrobić to samo.
Pożar został ugaszony przez naszą dwójkę po około
dziesięciu minutach zaciętej walki. Odłożyłam wąż na trawę i sama usiadłam na
pobliskiej ławce, zaraz koło domu.
- Dobra robota, mała! -
Na twarzy młodego przyjaciela pojawił się uśmiech, któremu się poddałam i go
odwzajemniłam.
- Owszem, udało
się. Pozwolisz, że sobie chwilę odpocznę? Muszę coś przemyśleć...
- Jasne, jak coś
będę w środku. Muszę to trochę ogarnąć, bo Justin się wścieknie. - Mruknął i
zabierając węże, które przyniósł, zniknął w budynku mieszkalnym.
Nie dowierzałam w to wszystko. Co chwile coś się działo i
niezbyt dobrze się kończyło. Kłótnia z Justinem, zlecenie, znowu kłótnia, potem
kolejna awantura, a teraz to... Nie tak wyobrażałam sobie swoje przyszłe życie,
ale jeżeli tylko w ten sposób mogłam być obok chłopaka, którego pokochałam i
który uratował mi życie, byłam gotowa na takie poświęcenie mimo cierpienia,
jakie to we mnie wywoływało.
- Amy, chodź! Jason i
reszta są już na podjeździe.
Wyczekiwałam, aż padłoby takie zdanie, bądź podobne.
Wyczekiwałam moment powrotu Justina całego i zdrowego. Lecz bałam się spojrzeć
mu w oczy i wyjaśnić to, co przed nim ukrywałam. Miałam jednak nadzieję, że
jakoś się między nami ułoży i być może zacząłby mnie inaczej traktować.
Wstałam i podeszłam do drzwi wejściowych od wewnątrz,
przechodząc przez środek domu. Wszędzie porozwalane były meble, a kanapy były
poszarpane. Książki, które znajdowały się na poszczególnych regałach, były porozrzucane
na podłodze..
Gdy stanęłam w progu, ujrzałam jak samochód stanął przed
schodami. Najpierw wysiadł najstarszy z nich, a później Thomas. Obaj przystanęli
obok, a z tylnego siedzenia wysiadł Justin. Moje serce uradowało się na jego
widok i nie mogąc powstrzymać radości, zbiegłam do niego.
Nie potrafiłam się nie ucieszyć... Owszem, jego twarz była
posiniaczona, a pas miał przepasany bandażem, ale żył i to mnie najbardziej
ucieszyło. Ujęłam w dłonie jego twarz i delikatnie musnęłam jego usta.
Justin's POV
Jason podjechał autem pod nasz dom. Na pierwszy rzut oka
wyglądał normalnie, lecz gdy ujrzałem powybijane szyby, wyważone drzwi od domu
i garażu, przekląłem w myślach. Ten typek naprawdę prosił się o porządne
lanie...
Obaj moi kumple wysiedli, oczekując prawdopodobnie na to
samo z mojej strony. Westchnąłem i ująłem rączkę, po czym wysiadłem. Na tarasie
stał Dave z Amandą. Czego ona tu jeszcze szukała? Liczyła na to, że nadal
byłoby tak samo? Przecież ona mnie oszukała... Zdradziła nie tylko mnie...
Zdradziła siebie samą.
Ujrzałem jak na mój widok się ucieszyła i zbiegła ze
schodów, lecz nim zdążyłem jakoś ją powstrzymać, na moich ustach złożyła
pocałunek. To mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
- Kurwa, przestań! -
Dłońmi odepchnąłem ją od siebie, a po chwili skarciłem wzrokiem - Co ty tu
jeszcze robisz, co? Mało ci?! - Byłem naprawdę zły... Nie chciałem jej widzieć
przez to, co zrobiła...
Ciężko oddychała, ale jej twarz wydawała się nieugięta.
Wpatrywała się we mnie jak w święty obrazek i powstrzymywała płacz, który
prawdopodobnie miał zaraz nastąpić.
- Justin! Co ty
wyprawiasz?! - Jason pociągnął mnie za ramię i syknął prosto do mojego ucha -
Nie widzisz, że się martwiła!? Co w ciebie wstąpiło?
Czyli im nie powiedziała. Mogłem się tego spodziewać. Oni
ją polubili, a ja znienawidziłem. Zawiodła mnie, a myślałem, że była inna niż
wszystkie dziewczyny, pojawiające się w moim otoczeniu.
- Nic nie wiecie, co? -
Parsknąłem, wyszarpując się z jego uścisku - Ona jest szpiegiem. To przez nią
Patrick wiedział, gdzie mnie szukać. Wydałaś mnie! - Wykrzywiłem usta, gdy się
do niej zbliżyłem i wytknąłem ją palcem - Ona, pracowała dla niego. Ty suko!
Nie kontrolowałem już swoich własnych myśli. Pragnąłem ją
rozszarpać, roznieść na drobne kawałki, ale nadal nie potrafiłem. Coś
powodowało, że mięknąłem, gdy jej twarz była pozbawiona uśmiechu, a
przepełniona była odrazą i cierpieniem.
- Do cholery, uspokój
się! - Dave zbiegł ze schodów i odepchnął mnie od dziewczyny, po czym schował
ją za swoimi plecami.
- Co, bawisz się w jej
ochroniarza? - Wydąłem usta w lekkim uśmiechu.
- Żebyś wiedział,
Parker! Ona nie zasługuje na takie traktowanie! Nie zasługuje na to, aby być
tak poniżaną, przez takiego... - Zamilkł, zanim zdążył dokończyć swoje zdanie.
Czyżby chłopak, który niedawno prosił mnie o rady,
wskazówki dotyczące jak stać się tak dobrym zabójcą, jakim byłem, pragnął
zabawy ze mną? Znał mnie dość dobrze i wiedział, że lepiej nie zaczynać tego ze
mną, ale mimo to, zaczął.
- No, dokończ, skoro
jesteś taki odważny. - Mruknąłem, krzyżując ręce na swojej piersi.
Przez kilka sekund, chłopak zagryzał wargę, ale w końcu
rozchylił usta.
- Przez takiego śmiecia
i gnoja, jakim jesteś. - Syknął.
- Dave... jesteś jeszcze
taki młody... taki głupi. Ten świat nie jest dla ciebie. - Obszedłem go i
zmierzyłem wzrokiem - Więc grzecznie cię proszę, abyś wynosił się z tego domu,
z naszego gangu i więcej nie wracał... Zrozumiałeś, czy mam ci to pokazać w
inny sposób? - Położyłem dłoń na jego ramieniu i spojrzałem prosto w jego
rozwścieczone oczy, ukazując mu szyderczy uśmieszek. - Oczywiście, możesz
zabrać tę sukę ze sobą.
Osiemnastolatek nie wytrzymał. Wycelował pięścią prosto w
mój nos, a po chwili ujął rękę młodej dziewczyny i podbiegł do auta. Kazał
wsiąść jej do środka, ale tego nie zrobiła. Widocznie ona także nie chciała
mieć z nim nic wspólnego, co mnie lekko rozbawiło. Dave warknął coś pod nosem i
sam odjechał, zostawiając ją samą pod ogrodzeniem. Amanda z płaczem zaczęła
biec w stronę prowadząca na przystanek. Chciałem sobie uświadomić, że ona nie
była dla mnie, lecz nie byłem tak do końca pewny co do tej tezy. Mimo to,
ominąłem resztę chłopaków i wszedłem do domu.
Warknąłem na widok bałaganu. Uderzyłem pięścią w ścianę, a
z półki spadł wazon, który rozbił się tuż pod moimi nogami. Kopnąłem jego
kawałki i niechcący trafiłem nimi we wchodzącego do pokoju Jasona.
- Uważałbyś trochę, poza
tym, uspokój się już. Trzeba to ogarnąć. - Podniósł z ziemi jakieś papiery i
ułożył je na półce.
Z niechęcią zrobiłem to samo. I w ten sposób odgoniłem
myśl o Amandzie. Poprzez sprzątanie przestałem zadręczać się niepotrzebnymi
myślami i zająłem się układaniem poszczególnych rzeczy. Nagle natrafiłem na
dość dużą lukę na pobliskiej półce. Brakowało kilka książek.
- Jason, gdzie są atrapy
książkowe, w których znajdowały się plany naszych magazynów? - Krzyknąłem,
penetrując wzrokiem jego sylwetkę, która co chwile przemieszczała się z jednego
pokoju, do drogiego.
- No w szufladzie.
Wczoraj je tam schowałem. Sprawdź czwartą w regale po prawej.
Podszedłem do odpowiedniego mebla i przeszukałem szuflady.
Gdy ujrzałem owe książki, odetchnąłem z ulgą. Gdyby wpadły w ręce McCann'a,
bylibyśmy skończeni. Na szczęście, były nienaruszone. Z drugiej strony było to
dziwne, że właśnie tego regału nie sprawdzili.
Wieczorem, gdy Thomas i Jason zdążyli posprzątać w
salonie, a ja w korytarzu, wszyscy razem usiedliśmy na kanapie, którą jutro
mieliśmy zamiar wymienić na nową. Ująłem w dłoń piwo, które stało na ławie i upiłem
spory łyk. Byłem tym cholernie zmęczony. Coraz bardziej zaczynało się to
wszystko komplikować.
- Justin, powiedz mi...
Dlaczego tak uniosłeś się na Dave'a i go wywaliłeś z paczki? Przecież on był i
jest jednym z nas. Musi do nas wrócić, prawda Jason? - Thomas spojrzał na
Jasona, a później na mnie.
- On ma rację. Dave musi
do nas powrócić i ja z nim porozmawiam. Justin, ty powinieneś załatwić sprawę z
kimś innym.
I znowu się zaczęło. Ich monologi naprawdę nie miały dla
mnie większego znaczenia w podjęciu odpowiedniej decyzji. W końcu było to moje
życie i sam odpowiadałem za wybory, których dokonywałem. Nikt inny nie mógł
wsiąść winy na siebie. Tym bardziej mojej.
- Właśnie. Posłuchaj, to
że Amanda niby - Thomas zaakcentował najważniejsze słowo w zdaniu - pracowała z
McCann'em zupełnie nie odzwierciedla jej prawdziwego charakteru. No bo
spójrz... - usiadł obok mnie - Przy tobie wydawała się inną osobą. Była
delikatna, a gdy przebywałem z nią w lesie, bardzo się o ciebie martwiła.
Justin, jesteś dla niej kimś ważnym i musisz w końcu to zrozumieć, inaczej
stanie się coś złego...
Byłem skazany na kilkuminutowe przemówienie swojego
przyjaciela. W sumie... On posiadał jakiś procent racji w tym, co wypłynęło
przez jego usta. Może powinienem go posłuchać? Może powinienem pójść za głosem
serca, a nie rozumu?
- Dobra, idę spać. Nie
chce słuchać takich bredni. - Wstałem i unikając ich spojrzeń, poszedłem do
swojego pokoju.
Amy's POV
Siedząc pod jednym z pobliskich drzew, owinięta swoją
bluzą, pozbywałam się wszystkich złych uczuć, które opuszczały moje ciało pod
postacią łez. Miałam serdecznie dość takiego poniżania ze strony Justina.
Myślałam, że był inny. Myślałam, że coś do mnie czuł i to nie była chwila
zatracenia się we mnie. Miałam nadzieję, lecz teraz już jej nie mam. Straciłam
ją, gdy usłyszałam od niego słowa, które spowodowały zanik bicia serca. Owszem,
ono nadal biło. Ale już nie w ten sam sposób. Nie biło w tym samym rytmie
i nie biło już dla mnie. Dla mnie życie straciło już jakikolwiek sens. A myśl,
że to dopiero początek mojego życia...
Widząc pierwsze gwiazdy na niebie, przymknęłam oczy i
ostatni raz chciałam przypomnieć sobie oczy, dotyk i pocałunki Justina. Ja
naprawdę byłam w nim zakochana i teraz mogłam to sobie przyznać. Niestety,
spóźniłam się... Nawet gdybym cofnęła czas, nie zmusiłabym go do zakochania się
we mnie. Widocznie tak właśnie musiały potoczyć się nasze losy. Szkoda, że
nasza znajomość zakończyła się w taki sposób. Szkoda, że jedna osoba
nienawidziła teraz drugiej.
Ocierając łzy, wstałam i zakładając kaptur na głowę, udałam
się w drogę powrotną do domu. Zajęło mi to niespełna czterdzieści minut. Weszłam
do mieszkania i bezszelestnie udałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki
prysznic. Włosy zawiązałam w kucyka i poszłam do swojego taty, który siedział
na kanapie i widocznie na mnie czekał.
- Dlaczego znowu
przyszłaś tak późno? I dlaczego wyszłaś, skoro chciałem, abyś została w domu? -
Spojrzał na mnie niezbyt przyjemnym wzrokiem, ale gdy ujrzał mój wyraz twarzy,
złagodniał.
Usiadłam na jego kolanach. Zupełnie tak samo jak dziesięć
lat temu. Zawsze do niego przychodziłam, gdy działo się coś złego. Objęłam go
dłońmi wokół pasa i wtuliłam głowę w jego tors.
- Myszko, co jest? -
Mruknął, a z jego głosu można było wyczuć zaskoczenie - Ktoś ci coś zrobił?
Nie chciałam opowiadać mu tego wszystkiego. Byłam pewna, że
to by popsuło nasze relacje, a tego już bym nie zniosła.
- Tato, po prostu mnie
przytul... - Ścisnęłam dłonie i zamknęłam oczy.
Pogłaskał moje włosy, a drugą ręką podciągnął nogi na brzeg
kanapy, a sam oparł się o tył kanapy, dzięki czemu było nam obojgu wygodniej.
Powiedział jak bardzo mnie kochał, a ja pod wpływem jego miłości, zasnęłam.
Witajcie kochani :)
A więc tak. Mam dla Was info :)
Otóż. Szesnasty rozdział miał pojawić się w niedzielę, aczkolwiek dodaję Go dzisiaj, lecz nie osobiście. Ten rozdział został dodany przez Elise! Piszę to, ponieważ to ona rozesłała Wam linki i powiadomiła - a nie ja. Praca mnie pochłania i bardzo mi się tam podoba, więc ona jest jakby moją prawą ręką. Powiadomiła Was z mojego konta na TT i tam możecie pisać z nią, bądź jeżeli wrócę z pracę - odpiszę Wam.
Mam nadzieję, że polubicie Elise bo jest wspaniałą dziewczyną, bez której teraz nie było by tego rozdziału :)
Kocham Was i mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
PS. Podziękujcie Elise ♥
Jezu, uwielbiam to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny rozdzial, bo nie moge sie juz doczekac.
@agehhh
To jest takie hdjvucierhovdyusivcre <33 czekam na nn @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńboże rewelacja ja placze po prostu on na pewno też coś do niej czuję ale ciekawe czy jej wybaczy ona sie pewnie zalamie ja bym się zalamala
OdpowiedzUsuńRozdział jest mega. Boże jak Dave bronił Amy. Pierwszy raz sprzeciwił się Dangerowi. Nieźle. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Kochana zaskakujesz mnie coraz bardziej. Dziękuje Elise za wszystko co robi dla ciebie. A ciebie Audrey pozdrawiam i jak będziesz mieć czas, zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://belivingin.blogspot.com/
http://sweet-dis.blogspot.com/
Kocham was obie! :*
Wspaniały rozdział! Uzależniłam się od tego opowiadania. Czekam na kolejny rozdział, powodzenia <3 @ElizaRychla
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze jej wybaczy ...
OdpowiedzUsuńaż się popłakałam...naprawdę♥
OdpowiedzUsuńczekam na nn ;*
Niech ona jej wybaczy.. Cudowne *_*
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie :) Dzisiaj przeczytałam
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie :) Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały. To jest MEGA. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńciekawe czy Amanda powie mu jak było czy też nie...
OdpowiedzUsuńPopłakałam się, piękny rozdział. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńKocham Cię Audrey.
Jesteście wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Audrey ma tak wspaniały czytelniczki ♥
A dodam od siebie - kochanie, to co masz w głowie jest wspaniałe, pisz dalej! ♥
OdpowiedzUsuńOmnomnomnom *o* nie wiem czemu, ale czytając ostatni akapit myślałam, ze jej ojciec zacznie ja molestować czy coś, haha. To by dopiero było.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetne!
Pozdrawiam,
@undermirrors
OMG!!! Kochanie rozdział jest cudowny,zresztą jak całe opowiadanie ,popłakałam sobie trochę :'( ja wiem że on też coś do niej czuje i mam nadzieję że jej wybaczy :)a Amanda niech walczy o to uczucie. Czekam na kolejny rozdział <3 KOCHAM CIE @monikaswaggy
OdpowiedzUsuńPs.Dziękuje Elise ;)
to jest przecudne... takie realne. masz super wyobraźnie kochana
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :):*
To jest takie hejfkvgrfeidjyhudjs na prawdę czekam nie cierpliwie na następny @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńto jest cudowne, nie mam słów by opisać to opowiadanie i ten rozdział. możesz mnie informować o nowych rozdziałach? @LOVEEBIEBER69 ♥
OdpowiedzUsuńpłakałam przy tym rozdziale,
OdpowiedzUsuńświetny.
uwielbiam te opowiadanie
@magda_nivanne
Rozdzial przecudny ! Mam nadzieje ze jej wybaczy.. Zobaczymy jak to wszystko sie ulozy. Oby jak najlepiej . Nie moge sie doczekac NN ;)
OdpowiedzUsuńczemu tak mało ? ; (
OdpowiedzUsuńprzez calusieńki tydzień gdy nie było mnie na TT zastanawiałam się czy już dodałaś nowy rozdział, z niecierpliwością czekałam na ten rozdział . ; )
mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni i Justin zrozumie, że Amanda nie miała innego wyjścia, bo w sumie to nie jej wina. ; (
a rozdział jest po prostu sjadjkf brak słów bo taki cudowny ! < 33.
i oczywiście podziękowania dla Elise ! ; **
@OLLG_poland
o boże ... czemu :<<<
OdpowiedzUsuńnie no drama ... :(
brak mi słów !!!! asdfghjkl;
JUSTIN , AMY ja nie wiem jak wy to zrobicie , ale w 17 rozdziale macie być pogodzeni !!! nie no BŁADAM ;c
+ OCZYWIŚCIE PODZIĘKOWANIA DLA KOCHANEJ ELISE !!! <3
//@xweeper
<3 <3 bardzo dobry rozdział <3
OdpowiedzUsuń