piątek, 5 lipca 2013

~ Rozdział szesnasty

                  Przez cała drogę powrotną nie odezwałam się ani słowem. Nie mogłam powstrzymać łez, które co chwilę opuszczały moje oczy i spływały po rozpalonych policzkach. Czułam się źle i pocieszyć mogłaby mnie tylko informacja, że Justin miał się już dobrze. Nie liczyło się czy mi wybaczy, lecz czy ponownie będzie mógł normalnie funkcjonować. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby został kaleką przez całą resztę swojego życia i ta energia, która krążyła w jego żyłach, zanikłaby.
      - Amando, proszę. Wyluzuj. Justinowi nic poważnego się nie stało... - Dave się odezwał, a gdy na niego odruchowo spojrzałam, na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
     - Mam nadzieję...- Chwilę na niego popatrzyłam.- Nie darowałabym sobie, gdyby coś mu się stało... Był dla mnie ważną osobą. - Otarłam dłonią kilka łez.
                  Wykonał dość ostry zakręt, a później ujął telefon i wysłał jakiegoś sms-a. Ponownie na krótką chwilę jego wzrok padł na mnie. - Kochasz go, prawda? - Mruknął.
                  Wyczułam w jego głosie drobną ekscytację. Zignorowałam jego pytanie i cicho westchnęłam, po czym  powróciłam do wpatrywania się w jezdnię. W myślach modliłam się do Boga, aby pomógł Justinowi oraz mnie. Prosiłam Go, aby nie zabierał jedynej osoby, która swoją obecnością sprawiała, że moje ciało się rozluźniało, a myśli stawały się bezpieczne. Zacisnęłam usta i przyłożyłam pięść do serca, aby powiedzieć Bogu, jak bardzo Go kocham i ile dla mnie znaczy Jego pomoc.
                  W pewnej chwili rozległ się pisk opon, a samochód gwałtownie zahamował. Otworzyłam szeroko oczy i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć albo zrobić, ujrzałam, jak Dave wyskoczył z furgonetki i wbiegł do domu. Okna były wybite, drzwi wyważone, a z ogrodu wydobywał się spory płomień ognia.
                  Moje serce ponownie zamarło i nie wiedząc, co o tym myśleć, wyszłam z samochodu i udałam się na tył domu. Po środku stała dość duża altana, którą ktoś podpalił. Wszystko wokół niej zaczęło się zapalać, a w powietrzu było czuć zapach palących gazet.
      - Dave! Pali się! - Krzyknęłam, wbiegając na boczną werandę - Dzwoń po straż pożarną! - Dodałam.
      - Straż?! Sami sobie poradzimy! - Krzyknął z któregoś pomieszczenia, a po chwili znalazł się obok mnie.
                  Podał mi jeden z dwóch węży, które przyniósł i kazał pójść za sobą. Oboje przystanęliśmy w dość niebezpiecznej odległości od ognia, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Kazał odkręcić zawór i z obu węży zaczęła tryskać woda. Musiałam go bardzo mocno trzymać i napierać na niego swoim ciałem, bo woda wypływała pod bardzo wysokim ciśnieniem.
      - Jeszcze z prawej! - Chłopak, który już prawie ugasił lewą stronę, przeszedł na prawą i kazał mi zrobić to samo.
                  Pożar został ugaszony przez naszą dwójkę po około dziesięciu minutach zaciętej walki. Odłożyłam wąż na trawę i sama usiadłam na pobliskiej ławce, zaraz koło domu.
      - Dobra robota, mała! - Na twarzy młodego przyjaciela pojawił się uśmiech, któremu się poddałam i go odwzajemniłam.
       - Owszem, udało się. Pozwolisz, że sobie chwilę odpocznę? Muszę coś przemyśleć...
       - Jasne, jak coś będę w środku. Muszę to trochę ogarnąć, bo Justin się wścieknie. - Mruknął i zabierając węże, które przyniósł, zniknął w budynku mieszkalnym.
                  Nie dowierzałam w to wszystko. Co chwile coś się działo i niezbyt dobrze się kończyło. Kłótnia z Justinem, zlecenie, znowu kłótnia, potem kolejna awantura, a teraz to... Nie tak wyobrażałam sobie swoje przyszłe życie, ale jeżeli tylko w ten sposób mogłam być obok chłopaka, którego pokochałam i który uratował mi życie, byłam gotowa na takie poświęcenie mimo cierpienia, jakie to we mnie wywoływało.
      - Amy, chodź! Jason i reszta są już na podjeździe.
                  Wyczekiwałam, aż padłoby takie zdanie, bądź podobne. Wyczekiwałam moment powrotu Justina całego i zdrowego. Lecz bałam się spojrzeć mu w oczy i wyjaśnić to, co przed nim ukrywałam. Miałam jednak nadzieję, że jakoś się między nami ułoży i być może zacząłby mnie inaczej traktować.
                  Wstałam i podeszłam do drzwi wejściowych od wewnątrz, przechodząc przez środek domu. Wszędzie porozwalane były meble, a kanapy były poszarpane. Książki, które znajdowały się na poszczególnych regałach, były porozrzucane na podłodze..
                  Gdy stanęłam w progu, ujrzałam jak samochód stanął przed schodami. Najpierw wysiadł najstarszy z nich, a później Thomas. Obaj przystanęli obok, a z tylnego siedzenia wysiadł Justin. Moje serce uradowało się na jego widok i nie mogąc powstrzymać radości, zbiegłam do niego.
                  Nie potrafiłam się nie ucieszyć... Owszem, jego twarz była posiniaczona, a pas miał przepasany bandażem, ale żył i to mnie najbardziej ucieszyło. Ujęłam w dłonie jego twarz i delikatnie musnęłam jego usta.

Justin's POV
   
                  Jason podjechał autem pod nasz dom. Na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie, lecz gdy ujrzałem powybijane szyby, wyważone drzwi od domu i garażu, przekląłem w myślach. Ten typek naprawdę prosił się o porządne lanie...
                 Obaj moi kumple wysiedli, oczekując prawdopodobnie na to samo z mojej strony. Westchnąłem i ująłem rączkę, po czym wysiadłem. Na tarasie stał Dave z Amandą. Czego ona tu jeszcze szukała? Liczyła na to, że nadal byłoby tak samo? Przecież ona mnie oszukała... Zdradziła nie tylko mnie... Zdradziła siebie samą.
                  Ujrzałem jak na mój widok się ucieszyła i zbiegła ze schodów, lecz nim zdążyłem jakoś ją powstrzymać, na moich ustach złożyła pocałunek. To mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
      - Kurwa, przestań! - Dłońmi odepchnąłem ją od siebie, a po chwili skarciłem wzrokiem - Co ty tu jeszcze robisz, co? Mało ci?! - Byłem naprawdę zły... Nie chciałem jej widzieć przez to, co zrobiła...
                  Ciężko oddychała, ale jej twarz wydawała się nieugięta. Wpatrywała się we mnie jak w święty obrazek i powstrzymywała płacz, który prawdopodobnie miał zaraz nastąpić.
      - Justin! Co ty wyprawiasz?! - Jason pociągnął mnie za ramię i syknął prosto do mojego ucha - Nie widzisz, że się martwiła!? Co w ciebie wstąpiło?
                  Czyli im nie powiedziała. Mogłem się tego spodziewać. Oni ją polubili, a ja znienawidziłem. Zawiodła mnie, a myślałem, że była inna niż wszystkie dziewczyny, pojawiające się w moim otoczeniu.
      - Nic nie wiecie, co? - Parsknąłem, wyszarpując się z jego uścisku - Ona jest szpiegiem. To przez nią Patrick wiedział, gdzie mnie szukać. Wydałaś mnie! - Wykrzywiłem usta, gdy się do niej zbliżyłem i wytknąłem ją palcem - Ona, pracowała dla niego. Ty suko!
                  Nie kontrolowałem już swoich własnych myśli. Pragnąłem ją rozszarpać, roznieść na drobne kawałki, ale nadal nie potrafiłem. Coś powodowało, że mięknąłem, gdy jej twarz była pozbawiona uśmiechu, a przepełniona była odrazą i cierpieniem.
      - Do cholery, uspokój się! - Dave zbiegł ze schodów i odepchnął mnie od dziewczyny, po czym schował ją za swoimi plecami.
      - Co, bawisz się w jej ochroniarza? - Wydąłem usta w lekkim uśmiechu.
      - Żebyś wiedział, Parker! Ona nie zasługuje na takie traktowanie! Nie zasługuje na to, aby być tak poniżaną, przez takiego... - Zamilkł, zanim zdążył dokończyć swoje zdanie.
                  Czyżby chłopak, który niedawno prosił mnie o rady, wskazówki dotyczące jak stać się tak dobrym zabójcą, jakim byłem, pragnął zabawy ze mną? Znał mnie dość dobrze i wiedział, że lepiej nie zaczynać tego ze mną, ale mimo to, zaczął.
      - No, dokończ, skoro jesteś taki odważny. - Mruknąłem, krzyżując ręce na swojej piersi.
                  Przez kilka sekund, chłopak zagryzał wargę, ale w końcu rozchylił usta.
      - Przez takiego śmiecia i gnoja, jakim jesteś.  - Syknął.
      - Dave... jesteś jeszcze taki młody... taki głupi. Ten świat nie jest dla ciebie. - Obszedłem go i zmierzyłem wzrokiem - Więc grzecznie cię proszę, abyś wynosił się z tego domu, z naszego gangu i więcej nie wracał... Zrozumiałeś, czy mam ci to pokazać w inny sposób? - Położyłem dłoń na jego ramieniu i spojrzałem prosto w jego rozwścieczone oczy, ukazując mu szyderczy uśmieszek. - Oczywiście, możesz zabrać tę sukę ze sobą.
                  Osiemnastolatek nie wytrzymał. Wycelował pięścią prosto w mój nos, a po chwili ujął rękę młodej dziewczyny i podbiegł do auta. Kazał wsiąść jej do środka, ale tego nie zrobiła. Widocznie ona także nie chciała mieć z nim nic wspólnego, co mnie lekko rozbawiło. Dave warknął coś pod nosem i sam odjechał, zostawiając ją samą pod ogrodzeniem. Amanda z płaczem zaczęła biec w stronę prowadząca na przystanek. Chciałem sobie uświadomić, że ona nie była dla mnie, lecz nie byłem tak do końca pewny co do tej tezy. Mimo to, ominąłem resztę chłopaków i wszedłem do domu.
                  Warknąłem na widok bałaganu. Uderzyłem pięścią w ścianę, a z półki spadł wazon, który rozbił się tuż pod moimi nogami. Kopnąłem jego kawałki i niechcący trafiłem nimi we wchodzącego do pokoju Jasona.
      - Uważałbyś trochę, poza tym, uspokój się już. Trzeba to ogarnąć. - Podniósł z ziemi jakieś papiery i ułożył je na półce.
                  Z niechęcią zrobiłem to samo. I w ten sposób odgoniłem myśl o Amandzie. Poprzez sprzątanie przestałem zadręczać się niepotrzebnymi myślami i zająłem się układaniem poszczególnych rzeczy. Nagle natrafiłem na dość dużą lukę na pobliskiej półce. Brakowało kilka książek.
      - Jason, gdzie są atrapy książkowe, w których znajdowały się plany naszych magazynów? - Krzyknąłem, penetrując wzrokiem jego sylwetkę, która co chwile przemieszczała się z jednego pokoju, do drogiego.
      - No w szufladzie. Wczoraj je tam schowałem. Sprawdź czwartą w regale po prawej.
                  Podszedłem do odpowiedniego mebla i przeszukałem szuflady. Gdy ujrzałem owe książki, odetchnąłem z ulgą. Gdyby wpadły w ręce McCann'a, bylibyśmy skończeni. Na szczęście, były nienaruszone. Z drugiej strony było to dziwne, że właśnie tego regału nie sprawdzili.
                  Wieczorem, gdy Thomas i Jason zdążyli posprzątać w salonie, a ja w korytarzu, wszyscy razem usiedliśmy na kanapie, którą jutro mieliśmy zamiar wymienić na nową. Ująłem w dłoń piwo, które stało na ławie i upiłem spory łyk. Byłem tym cholernie zmęczony. Coraz bardziej zaczynało się to wszystko komplikować.
      - Justin, powiedz mi... Dlaczego tak uniosłeś się na Dave'a i go wywaliłeś z paczki? Przecież on był i jest jednym z nas. Musi do nas wrócić, prawda Jason? - Thomas spojrzał na Jasona, a później na mnie.
      - On ma rację. Dave musi do nas powrócić i ja z nim porozmawiam. Justin, ty powinieneś załatwić sprawę z kimś innym.
                  I znowu się zaczęło. Ich monologi naprawdę nie miały dla mnie większego znaczenia w podjęciu odpowiedniej decyzji. W końcu było to moje życie i sam odpowiadałem za wybory, których dokonywałem. Nikt inny nie mógł wsiąść winy na siebie. Tym bardziej mojej.
      - Właśnie. Posłuchaj, to że Amanda niby - Thomas zaakcentował najważniejsze słowo w zdaniu - pracowała z McCann'em zupełnie nie odzwierciedla jej prawdziwego charakteru. No bo spójrz... - usiadł obok mnie - Przy tobie wydawała się inną osobą. Była delikatna, a gdy przebywałem z nią w lesie, bardzo się o ciebie martwiła. Justin, jesteś dla niej kimś ważnym i musisz w końcu to zrozumieć, inaczej stanie się coś złego...
                  Byłem skazany na kilkuminutowe przemówienie swojego przyjaciela. W sumie... On posiadał jakiś procent racji w tym, co wypłynęło przez jego usta. Może powinienem go posłuchać? Może powinienem pójść za głosem serca, a nie rozumu?
      - Dobra, idę spać. Nie chce słuchać takich bredni. - Wstałem i unikając ich spojrzeń, poszedłem do swojego pokoju.

Amy's POV

                 Siedząc pod jednym z pobliskich drzew, owinięta swoją bluzą, pozbywałam się wszystkich złych uczuć, które opuszczały moje ciało pod postacią łez. Miałam serdecznie dość takiego poniżania ze strony Justina. Myślałam, że był inny. Myślałam, że coś do mnie czuł i to nie była chwila zatracenia się we mnie. Miałam nadzieję, lecz teraz już jej nie mam. Straciłam ją, gdy usłyszałam od niego słowa, które spowodowały zanik bicia serca. Owszem, ono nadal biło. Ale już nie w ten sam sposób. Nie biło w  tym samym rytmie i nie biło już dla mnie. Dla mnie życie straciło już jakikolwiek sens. A myśl, że to dopiero początek mojego życia...
                 Widząc pierwsze gwiazdy na niebie, przymknęłam oczy i ostatni raz chciałam przypomnieć sobie oczy, dotyk i pocałunki Justina. Ja naprawdę byłam w nim zakochana i teraz mogłam to sobie przyznać. Niestety, spóźniłam się... Nawet gdybym cofnęła czas, nie zmusiłabym go do zakochania się we mnie. Widocznie tak właśnie musiały potoczyć się nasze losy. Szkoda, że nasza znajomość zakończyła się w taki sposób. Szkoda, że jedna osoba nienawidziła teraz drugiej.
                 Ocierając łzy, wstałam i zakładając kaptur na głowę, udałam się w drogę powrotną do domu. Zajęło mi to niespełna czterdzieści minut. Weszłam do mieszkania i bezszelestnie udałam się do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic. Włosy zawiązałam w kucyka i poszłam do swojego taty, który siedział na kanapie i widocznie na mnie czekał.
      - Dlaczego znowu przyszłaś tak późno? I dlaczego wyszłaś, skoro chciałem, abyś została w domu? - Spojrzał na mnie niezbyt przyjemnym wzrokiem, ale gdy ujrzał mój wyraz twarzy, złagodniał.
                 Usiadłam na jego kolanach. Zupełnie tak samo jak dziesięć lat temu. Zawsze do niego przychodziłam, gdy działo się coś złego. Objęłam go dłońmi wokół pasa i wtuliłam głowę w jego tors.
      - Myszko, co jest? - Mruknął, a z jego głosu można było wyczuć zaskoczenie - Ktoś ci coś zrobił?
                 Nie chciałam opowiadać mu tego wszystkiego. Byłam pewna, że to by popsuło nasze relacje, a tego już bym nie zniosła.
     - Tato, po prostu mnie przytul... - Ścisnęłam dłonie i zamknęłam oczy.
                 Pogłaskał moje włosy, a drugą ręką podciągnął nogi na brzeg kanapy, a sam oparł się o tył kanapy, dzięki czemu było nam obojgu wygodniej. Powiedział jak bardzo mnie kochał, a ja pod wpływem jego miłości, zasnęłam.                

_________________________________________________________
Witajcie kochani :)
A więc tak. Mam dla Was info :)
Otóż. Szesnasty rozdział miał pojawić się w niedzielę, aczkolwiek dodaję Go dzisiaj, lecz nie osobiście. Ten rozdział został dodany przez Elise! Piszę to, ponieważ to ona rozesłała Wam linki i powiadomiła - a nie ja. Praca mnie pochłania i bardzo mi się tam podoba, więc ona jest jakby moją prawą ręką. Powiadomiła Was z mojego konta na TT i tam możecie pisać z nią, bądź jeżeli wrócę z pracę - odpiszę Wam.
Mam nadzieję, że polubicie Elise bo jest wspaniałą dziewczyną, bez której teraz nie było by tego rozdziału :)
Kocham Was i mam nadzieję, że rozdział się podobał :)
PS. Podziękujcie Elise ♥
               

24 komentarze:

  1. Jezu, uwielbiam to opowiadanie ♥
    Czekam na nastepny rozdzial, bo nie moge sie juz doczekac.


    @agehhh

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest takie hdjvucierhovdyusivcre <33 czekam na nn @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  3. Detka_BieberPl5 lipca 2013 11:38

    boże rewelacja ja placze po prostu on na pewno też coś do niej czuję ale ciekawe czy jej wybaczy ona sie pewnie zalamie ja bym się zalamala

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest mega. Boże jak Dave bronił Amy. Pierwszy raz sprzeciwił się Dangerowi. Nieźle. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Kochana zaskakujesz mnie coraz bardziej. Dziękuje Elise za wszystko co robi dla ciebie. A ciebie Audrey pozdrawiam i jak będziesz mieć czas, zapraszam:
    http://belivingin.blogspot.com/
    http://sweet-dis.blogspot.com/
    Kocham was obie! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział! Uzależniłam się od tego opowiadania. Czekam na kolejny rozdział, powodzenia <3 @ElizaRychla

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieje ze jej wybaczy ...

    OdpowiedzUsuń
  7. aż się popłakałam...naprawdę♥
    czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech ona jej wybaczy.. Cudowne *_*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadanie :) Dzisiaj przeczytałam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to opowiadanie :) Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały. To jest MEGA. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawe czy Amanda powie mu jak było czy też nie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Popłakałam się, piękny rozdział. Czekam na kolejny.
    Kocham Cię Audrey.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteście wspaniałe :)
    Cieszę się, że Audrey ma tak wspaniały czytelniczki ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. A dodam od siebie - kochanie, to co masz w głowie jest wspaniałe, pisz dalej! ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Omnomnomnom *o* nie wiem czemu, ale czytając ostatni akapit myślałam, ze jej ojciec zacznie ja molestować czy coś, haha. To by dopiero było.
    Jak zawsze świetne!
    Pozdrawiam,
    @undermirrors

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG!!! Kochanie rozdział jest cudowny,zresztą jak całe opowiadanie ,popłakałam sobie trochę :'( ja wiem że on też coś do niej czuje i mam nadzieję że jej wybaczy :)a Amanda niech walczy o to uczucie. Czekam na kolejny rozdział <3 KOCHAM CIE @monikaswaggy

    Ps.Dziękuje Elise ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. to jest przecudne... takie realne. masz super wyobraźnie kochana
    pozdrawiam :):*

    OdpowiedzUsuń
  18. To jest takie hejfkvgrfeidjyhudjs na prawdę czekam nie cierpliwie na następny @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  19. to jest cudowne, nie mam słów by opisać to opowiadanie i ten rozdział. możesz mnie informować o nowych rozdziałach? @LOVEEBIEBER69 ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. płakałam przy tym rozdziale,
    świetny.
    uwielbiam te opowiadanie
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdzial przecudny ! Mam nadzieje ze jej wybaczy.. Zobaczymy jak to wszystko sie ulozy. Oby jak najlepiej . Nie moge sie doczekac NN ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. czemu tak mało ? ; (
    przez calusieńki tydzień gdy nie było mnie na TT zastanawiałam się czy już dodałaś nowy rozdział, z niecierpliwością czekałam na ten rozdział . ; )
    mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni i Justin zrozumie, że Amanda nie miała innego wyjścia, bo w sumie to nie jej wina. ; (
    a rozdział jest po prostu sjadjkf brak słów bo taki cudowny ! < 33.
    i oczywiście podziękowania dla Elise ! ; **
    @OLLG_poland

    OdpowiedzUsuń
  23. o boże ... czemu :<<<
    nie no drama ... :(
    brak mi słów !!!! asdfghjkl;
    JUSTIN , AMY ja nie wiem jak wy to zrobicie , ale w 17 rozdziale macie być pogodzeni !!! nie no BŁADAM ;c
    + OCZYWIŚCIE PODZIĘKOWANIA DLA KOCHANEJ ELISE !!! <3
    //@xweeper

    OdpowiedzUsuń
  24. <3 <3 bardzo dobry rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥