Nie
wróciłam na noc do domu. Siedziałam do wczesnego ranka nad rzeką w pobliżu
przystani. Czy się bałam? Nie. W tamtej chwili nie myślałam o strachu i
niebezpieczeństwie, które czyhało na mnie tuż za drzewami. Cały czas miałam w
głowie słowa matki.
Rozumiałam, że nie posiadała dla mnie wystarczająco dużo czasu ze względu na
swoją pracę i drugie życie z innym facetem, ale nigdy nie sądziłam, że
przestałaby darzyć swoją ukochaną córkę bezwarunkową miłością. Kiedyś obiecała
mi, że będziemy chodzić na spacery, zachowywać się jak dwie najlepsze
przyjaciółki. Obiecała, że będzie pierwszą osobą, która odwiedzi mnie, gdy będę
chora, a gdy będę miała dziecko, będziemy się nim razem zajmować i spoglądać,
jak dorasta. A teraz to wszystko było już niczym. Przekreśliła to wszystko w
kilka sekund.
Ocierając spływające łzy po policzku, pociągnęłam nosem i postanowiłam się
trochę przejść. Podciągnęłam nogi i po chwili wstałam. Moim oczom ukazał się
wspaniały widok na rozciągającą się przede mną rzekę. W jej wodzie
odbijały się promienie słoneczne, a niebo pokrywały białe chmury w różnych
kształtach. Przymknęłam delikatnie oczy, dłonie oparłam na poręczy, a delikatny
wiaterek zaczął pieścić moją twarz. Poczułam się jak ptak szybujący po niebie.
Pragnęłam tak, jak on wzbić się ponad przestworza, ujrzeć to, co było niewidoczne
dla zwykłego, szarego człowieka. Każdy szelest liści, każdy odgłos ptaka,
powodował, że zaczynałam nabierać dystansu do ubiegłej nocy. Zdawałam sobie
sprawę, że niektóre sytuacje po prostu
nie posiadały wytłumaczenia. Nadal myślałam, co mogło sprawić, że matka musi
sprzedać dom. Po co jej tyle pieniędzy?
- Amanda Brown? - Nagle
usłyszałam, jak ktoś wypowiada moje imię i nazwisko.
Instynktownie otworzyłam oczy i się
odwróciłam, zauważając dwóch policjantów. Serce mi na moment przystanęło, po
czym zaczęło bić jak oszalałe.
- Tak... - Mruknęłam, spoglądając
na nich zdziwionym wzrokiem - O co chodzi? - Uniosłam delikatnie dłoń -
Przecież ja nic nie zrobiłam.
Policjant wyjął z kieszeni jakąś kartkę, potem długopis i coś zanotował. Spojrzał
na mnie i oznajmił, że musiałam pojechać z nimi na komendę. Moje oczy się
rozszerzyły ze zdziwienia. Ja miałam jechać na komendę, jak jakaś
przestępczyni?!
- To chyba jakieś
nieporozumienie. Chyba pomyliliście osoby. - Lekko się uśmiechnęłam. - Na pewno
pomyliliście mnie z kimś innym.
- Nie, to nie jest
pomyłka. Proszę nie robić scen, tylko udać się z nami do radiowozu. Jeżeli pani
nie zechce wsiąść dobrowolnie, będę musiał zakuć panią w kajdanki. - Srogo na
mnie spojrzał, co spowodowało, że wymiękłam.
Przełknęłam ślinę, która nawet nie wiedziałam kiedy uwięzła mi w gardle.
Podążając za mężczyznami z państwową odznaką policji, wsiadłam do auta. Kazali
zapiąć mi pas, po czym odjechali i pokierowali się na komisariat. Po kilkunastu
minutach dotarliśmy na miejsce. Wysiadłam i weszłam z nimi do środka.
Jeden z tamtejszych komisarzy na mój widok otworzył drzwi, kazał wejść do
środka i oczekiwać na przyjście któregoś z jego kolegów. Weszłam i zauważając
krzesełko przy stoliku, usiadłam na nim. Moja głowa zaczęła rozglądać się po
całym pomieszczeniu. W prawym rogu stała duża, metalowa szafka z szufladami, które
posiadały w każdym lewym rogu litery alfabetu. Pewnie były tam dane seryjnych
morderców. Na samą myśl o takich osobach moje ciało przeszyło milion dreszczy.
Odwracając głowę, moim oczom ukazała się ogromna szyba, pokrywająca prawie
część lewej ściany. Parsknęłam pod nosem, wiedząc, że to oni mnie widzieli, a
ja ich nie.
Nagle ktoś mocno szarpnął drzwiami. Podskoczyłam, a nim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, dobrze zbudowany, wysoki policjant rzucił na stół kilka zdjęć.
- Poznajesz?
Przestraszona spojrzałam na zdjęcia. Ujęłam je w dłoń i przyjrzałam im się
nieco uważniej. Mój oddech stał się coraz głębszy. Z każdą kolejną sekundą
oddychało mi się coraz trudniej. Zdjęcia wstrząsnęły mną, niczym widok
mężczyzny, katującego pięcioletnie dziecko.
- Ja... - Mruknęłam i
odłożyłam zdjęcia. Moje dłonie zaczęły się trząść.
- Ty co? - Bąknął na mnie
- Zabiłaś go tak? Nie mogłaś pogodzić się z tym, jak straszną wyrządził ci
krzywdę, więc postanowiłaś się zemścić. - Oparł się dłońmi o krawędź stolika,
po czym spojrzał na mnie - Zadźgałaś go na śmierć i pozostawiłaś na pastwę
losu!
Nie
mogłam tego wszystkiego wytrzymać. To było ponad moje siły. Nigdy nie
spodziewałam się, że byłabym oskarżona o
zabicie jakiejkolwiek osoby. Tym bardziej oskarżona o zabicie Christian'a,
którego darzyłam dość silnym uczuciem. Przeżyliśmy razem trzy lata, które jak
widać już dawno się zakończyły…
- Nie! - Krzyknęłam,
wybuchając płaczem. - To naprawdę nie ja! Nie zabiłam go... nie zabiłam! -
Jęknęłam. - Zobaczyłam go tam, leżącego. Spanikowałam. Nie byłam w stanie mu
pomóc... - Dodałam, otulając twarz dłońmi.
- Hm... - Policjant
usiadł naprzeciwko mnie. - A więc słucham. Skąd się tam wzięłaś? - Postukał
palcem na jedno z czterech zdjęć. - Skąd wziął się tam twój szal?
Zanim zaczęłam mówić, ułożyłam w myślach spójną i logiczną odpowiedź, ukazującą
tylko i wyłącznie prawdę. Może byłam już prawie dorosła, ale teraz czułam się
jak dziesięciolatek, który dostawał burę od mamy, za niepunktualne przyjście do
domu.
- Przyszłam do domu po
pierwszej w nocy. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, dostałam sms-a od Chrisa, że
mam zjawić się w naszym ulubionym... kiedyś ulubionym miejscu. - Otuliłam się
dłońmi i opuściłam głowę w dół, zamykając oczy. Byłam w totalnej rozsypce. -
Nie zastanawiając się nad niczym innym, poszłam do lasu. Ujrzałam skuloną
postać pod drzewem. Podeszłam do niego i ... i wiedziałam, że jest już martwy.
Nie oddychał. Byłam przestraszona. Nawet nie wiedziałam, kiedy upuściłam swoją
torebkę. Pewnie wtedy wypadł z niej mój szal. Ja naprawdę go nie zabiłam! -
Gwałtownie uniosłam głowę i pozwoliłam mężczyźnie ujrzeć moje czerwone oczy od
płaczu i milion śladów na policzkach po spływających łzach. Facet pokiwał głową,
a po chwili wstał i skierował się do drzwi.
- Co ze mną? - Wydusiłam
z siebie.
- Jesteś wolna. -
Mruknął, po czym opuścił salę, a do środka weszła jakaś kobieta.
Nie
miała na sobie munduru, lecz schludną, czarną marynarkę i spódnicę do kolan.
Ujęła mnie za ramię, pomogła wstać i zaoferowała pomoc. Szybko jej podziękowałam
i oznajmiłam, że byłam w stanie sama się sobą zająć.
Odprowadziła mnie do wyjścia, a następnie zniknęła za drzwiami siedziby
tutejszej policji. Dopiero po kilku minutach zauważyłam, że otaczali mnie
podążający w każdym kierunku ludzie... Biorąc głęboki wdech ruszyłam przed
siebie.
Do
domu miałam niecałe trzy kilometry, więc stwierdziłam, że taki spacer dobrze by
mi zrobił. Tym bardziej, że nie pragnęłam wracać do obojga z nich. Może tato
nie był taki zły, bo chciał, aby mama to przemyślała, ale miałam do niego żal o
te ostatnie kilka lat.
Udałam się drogą mniej zatłoczoną, dzięki czemu mogłam pobyć w samotności.
Docierając na pobliską łąkę, usiadłam na stosie siana. Objęłam nogi dłońmi, a
łzy z minuty na minutę coraz intensywniej wydostawały się z moich oczu. TO było
chore. Chore i idiotyczne.
Justin's POV
- Parker! -
Usłyszałem głośne dobijanie się do mojego pokoju.
Leniwie wstałem z łóżka,
przecierając oczy, po czym otworzyłem drzwi - Co jest?
Do mojego pokoju wparował Dave. Był
roztrzęsiony, a jego ręce były całe zakrwawione.
- Co ci się stało? -
Oprzytomniałem.
Ciężko westchnął, po czym zaczął się śmiać, a
do pokoju wbiegli Thomas i Jason. W dłoniach trzymali pistolety na wodę. - Mamy
cię! - Krzyknęli i w jednej chwili zaczęli mnie sikać lodowatą wodą.
- Kurwa! Ej, stop!
Knight! Przestań! - Zdenerwowany i lekko rozbawiony tą całą sytuacją, pchnąłem
jednego na łóżko. - Taki cwaniak z ciebie... - Zacząłem dawać Thomasowi powody
do bronienia się i oddawania ciosów zadawanych przeze mnie.
W
pewnej chwili niechcący uderzyłem go w nos, na co zareagował jękiem. Na
szczęście tylko lekko się zamachnąłem i nie zaczęła wypływać z niego czerwona
maź.
- Dobra starczy. - Jason
ujął moje ramię, a następnie skarcił wzrokiem - Był czas na głupoty, a teraz
mamy do załatwienia pewną sprawę. - Bąknął i w kilka sekund opuścił tę część
mieszkania. Thomas wstał i razem z Dave'm opuścili pokój.
Zakładając
na siebie jeansy i szarą koszulkę z jakimiś bzdetami, wyszedłem zamykając za
sobą drzwi. Zszedłem na dół i ujrzałem, jak reszta domowników czekała na mnie w
korytarzu. Dwaj przygotowywali naboje do broni, a Jason obserwował każdy
mój ruch.
- No już, już. - Uniosłem
ręce w geście obronnym i ująłem swoją broń, po czym również uzbroiłem ją w
naboje jak reszta moich kumpli. - Gotowe! - Uniosłem pistolet i wyszczerzyłem
zęby.
Rozśmieszeni
wyszli z domu, po czym weszli do auta, oczekując, aż do nich dołączę. Wsiadając
i odjeżdżając z piskiem opon, włączyłem przydatne nam w tej chwili urządzenie
do namierzania poprzez numer telefonu. Wpisałem numer, który dostałem na kartce
od Dave'a i po chwili ustaliłem konkretny adres. Ustawiłem trasę i odkładając
telefon, spoglądałem w boczne lusterko, czy nikt nas nie śledził.
- Thom, dlaczego musimy
go zabić? - Dave szturchnął swojego sąsiada, gdyż obaj siedzieli z tyłu.
- Dlatego, że z nami
zadarł. A jak każdy wie ... - Jason wyprzedził Thomasa i spojrzał na mnie, co
oznaczało tylko jedno.
- Z nami się nie zadziera
- Szyderczym głosem dokończyłem.
Po
pół godzinnej jeździe dotarliśmy na opuszczoną działkę za miastem. Opuściliśmy
pojazd i rozdzieliliśmy się, aby podejść bliżej. Zbliżyliśmy się do niewielkiej
altany i dałem znak, aby przygotować broń. Ujrzałem mężczyznę wyglądającego na
mniej więcej dwadzieścia pięć lat. Siedział na ganku i czytał jakąś gazetę,
chwilami ujmując spory łyk piwa. Nie powstrzymałem się i wyłoniłem się zza
krzaków, wchodząc prosto na jego ganek.
Facet
zerwał się na równe nogi i zaczął się cofać. Dobrze wiedział, kim byłem Już
niejednokrotnie wpadliśmy sobie radośnie w ramiona. Jednakże nikt nie spodziewał
się, że okazałby się konfidentem i potajemnie zacząłby nas sypać policji.
Widok
jego miny był bezcenny. Był tak bardzo przestraszony, że nie mogłem powstrzymać
uśmiechu na swojej twarzy. Odblokowałem broń i uniosłem dłoń zatrzymując w
okolicy swojego torsu. Wycelowałem dokładnie w jego serce, ale chłopak zaczął
uciekać. Niestety. Tuż za nim pojawił się Bonith. Wiedział, że nie ma już
dla niego żadnej deski ratunku.
- Słodkich snów, Andre. -
Podszedłem do niego i przystawiłem broń do serca. Strzeliłem bez żadnych
wyrzutów sumienia, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech świadczący o ponownym
zwycięstwie.
Gdy
jego ciało opadło, zwróciłem się do pozostałych, aby coś z nim zrobili.
Omijając resztę, wsiadłem do samochodu i wyjąłem telefon, aby sprawdzić, kto
próbował przerwać mi robotę.
" Jeszcze jeden taki numer, a wszyscy dowiedzą się,
kto zabił Christian'a"
Zacisnąłem pięści, a zęby przygryzły
wewnętrzną część policzka.
- Zajebie tego drania! -
syknąłem i uderzyłem pięścią w kierownicę.
Okej, a więc tak.
Dodałam dzisiaj rozdział, ponieważ jutro jak i w niedzielę będę pochłonięta nauką, a w między czasie chciałabym dokończyć kolejny rozdział.
Mała niespodzianka szykuje się w czwartym rozdziale ( ale to tylko tak w skrócie )
Bardzo proszę wpisywać wraz z opinią swój nick z TT, to będzie mi łatwiej informować.
Dziękuję, że nadal jesteście ze mną.
Mam nadzieję, że i ten rozdział Wam się spodoba i nie będziecie mogli doczekać się następnego, co bardzo pobudza moją wenę.
Jeszcze raz dziękuję, że jesteście ze mną. ♥
Czytasz? = Komentujesz : )
Justin <3 wyobraziłam Sb to BOSKIE ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie! masz talent ,pisz dalej ♥
OdpowiedzUsuńTo jest coś, czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej <333
OdpowiedzUsuńPiękne Cudo aż chce się czytać
OdpowiedzUsuńCzekam na następną część
:) Hehe Może się domyślisz kto pisze
Czekam na następny, mam nadzieję że Amy i Justin się spotkają niedługo *.* @NataliaDrab1
OdpowiedzUsuńNo i musiałem przerwać moją rozprawkę.
OdpowiedzUsuńChyba poproszę Cie o pomoc.
Więc...
Zdziwiło mnie tylko, że policja wzięła ją na komisariat bez rodziców, ale po prostu może czepiam się szczegółów, bo KURWAAAAAA, NIE IDZIE SIĘ PRZYCZEPIĆ do niczego.
Opowiadanie jest za idealne i widać, ze przemyślane.
Jak napisałaś o tym szalu to od razu przypomniał mi się Twój szal z pomponami i mi się tak jakoś miło zrobiło.
Pisz więcej... więcej...
Już wiem do czego się przyczepie!
Mała niespodzianka w 4 rozdziale ?
Ja chce już teraz wiedzieć.
(pochłonięta nauką, jasne...) czekasz by pograć mi na nerwach <3
Archemini............
Jej, miałam dreszcze przez cały czas kiedy to czytałam, pierwszy raz spotkałam się z opowiadaniem, które nie jest kopią Dangera, a nadal jest w jego stylu :) Nie mogę się doczekać kolejnego! <3 @Love_Castin
OdpowiedzUsuńŚwietne ♥ Ja chcę więcej rozdziałów. Kocham twoje opowiadanie!
OdpowiedzUsuń@valethiane
Nie wiem jak Ty to robisz, ale pochłaniam wszystko co napiszesz.
OdpowiedzUsuńNie popełniasz błędów...
Masakra.
To jest genialne...
*___*
Świetny rozdział ,fajnie rozwijająca się akcja piszesz tak że działasz na wyobrażnie poprostu widzę to co czytam .Nie mogę doczekac się dalszego ciagu :)czekam na spotkanie Amy i Justina bo spotkają się prawda? hahaha. Ok!!jest naprawdę boskie pisz dalej bo robi się naprawdę ciekawie♥ pozdrawiam @monikaswaggy
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY BLOG, MASZ PRAWDZIWY TALENT <3 PODOBA MI SIĘ BARDZO ROZDZIAŁ, ALE JESTEM NIE ZADOWOLONA, BO CHŁOPAK NAZYWA SIĘ DANGER, TAK JAK W ZNANYM OPOWIADANIU O JUSTINIE :/ ALE NIE LICZĄC TEGO, TO ROZDZIAŁ SUPER I CZEKAM JAK NAJSZYBCIEJ NA KOLEJNY <3
OdpowiedzUsuń@DamePalvin
Genialny, cudowny, boski ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak piszesz !
@agehhh ;*
SUPER!!Masz talent dziewczyno.Już się nn nie mogę doczekać *.* Robi się coraz ciekawiej <33
OdpowiedzUsuń@ShawtyWaitsForU
świetne jest i naprawdę wciąga.. mega. xx
OdpowiedzUsuńŚwietny, cudowny, genialny, boski... mam dalej wymieniać? *o*
OdpowiedzUsuń@swwaggyy
pomyliłam się @swwaggyy_ mądra ja nie zna swojej nazwy :D
UsuńCzekam na nn :)
OdpowiedzUsuńBoskie :)
świetny już nie moge doczekać sie na nastepny ;d
OdpowiedzUsuńcuuudowny!! zakochałam sie w nim!! ♥ MeAnd_Bieber_
OdpowiedzUsuń3 rozdział, tak? do tej pory najlepszy jaki przeczytałam. Boże. Opis Amy, komisariatu, przesłuchania: cudowny! Widziałam to wszystko jak w CIA, rewelacja. Nie czepiam się, a więcej takich chcę, ot co! W końcu coś się zaczęło dziać ze śmiercią Chrisa. Przeczuwam, że nie ujawniasz sekretów, bo to tajemnica. Ok, zaczaiłam. Ale teraz mamy Justina. I będę krzyczeć ;) Szanowany gangster, postrach całego miasta, wiszący na listach gończych i bawi się w pistolety z wodą. Rozbraja mnie to. Musisz zbudować jego charakter na zimnego, egoistyczne, bez uczuć drania. Ja tak wyobrażam sobie postać gangstera. I w sumie mało powiedziane dlaczego on taki jest, taka historia skąd się wziął, kim są jego koledzy itp. Ale opis z Amy wymiata na całej linii!
OdpowiedzUsuń