Wiedziałem,
kto napisał mi tę wiadomość. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłaby to
być jakakolwiek inna osoba. Dobrze wiedziałem, że najlepszy kumpel Christian'a
mógłby zaszkodzić mojemu bratu. Poszedłby na policję, zeznałby, że wszystko
widział. A co dalej? To proste.
Uwierzyliby mu, a potem zgarnęli by nie tylko Jasona, ale i mnie, po czym
oskarżyliby o zabójstwo. W końcu mieliby powód, aby mnie zamknąć. Ale nie ze
mną te numery. Byłem najbardziej przebiegłym osobnikiem w tym mieście. Nie
było osoby, która by mi uciekła. Nie było osoby, która po prostu uniknęłaby
mojego gniewu. Może właśnie przez to stałem się zadufanym w sobie gnojkiem,
którego dziewczyny omijały szerokim łukiem, a później wzdychały, że nie mogły
nawet się do mnie zbliżyć. To śmieszne.
Już nawet nie pamiętałem, kiedy ostatni raz byłem z kimś na poważnie.
- Co tak myślisz, co? -
Do samochodu wsiadł Dave.
Spojrzałem na niego pytającą miną. Albo
mi się wydawało, albo właśnie powinien pomagać chłopakom w zakopywaniu ciała
Andre, a nie przychodzić do mnie z pytaniem dlaczego tak myślałem.
- Nie twój interes. -
Syknąłem i spojrzałem na chłopaków, którzy wykopywali spory dół w ziemi.
Chłopak parsknął. W bocznym lusterku
ujrzałem, jak pokręcił głową z rozbawieniem na ustach. Czasami mnie
naprawdę wyprowadzał z równowagi. Nie odtrącałem go, bo był najmłodszy. Wręcz
przeciwnie. Ale właśnie w takich chwilach działał mi na nerwy. Nie mogłem
logicznie wszystkiego uporządkować i dopiąć wszystkiego na ostatni guzik, bo on
cały czas przebywał tam, gdzie ja. Myślałem sobie " Fajnie, niech bierze
przykład od najlepszego". Ale teraz stwierdziłem, że wyrządziłby sobie tym
podejściem ogromną krzywdę. Nie chciałbym, aby stał się takim podłym, oschłym i
bezdusznym człowiekiem jak ja.
- Stary, ty naprawdę
jesteś jakiś dziwny. Jestem twoim bratem, pamiętasz? Jestem twoim bratem odkąd
dołączyłem do paczki. Twojej paczki. Może i nie jestem tak zdolny jak ty, ale
spójrz na to z innej strony. Zawsze cię wspieram, jestem tu po to, aby
rozluźnić tę napiętą atmosferę zarówno w domu, jak i podczas akcji. Zrozum, że
nie zawsze trzeba postępować według wcześniej ustalonych reguł. To nie jest
gra, to jest życie. A życie to już nie jest gra, Justin. - Dave postanowił
powiedzieć mi wszystko, co leżało mu na sercu od kilku tygodni.
Słuchając
słów swojego przyjaciela, czułem jak moje serce budziło się do życia, paliło, a
następnie gasło jak ogień podczas gaszenia pożaru. Może i mnie nieco poruszyła
jego wypowiedź, ale nie chciałem, aby było to widoczne. Zawsze starałem się nie
pokazywać żadnych emocji. To było moją nierozłączną cechą. A co najważniejsze,
nigdy nie mogłem dać po sobie poznać, że coraz częściej to wszystko zaczynało
mnie przerastać.
Nie
chciałem mu tłumaczyć, że życie, które wybrał z chwilą wejścia do naszego
świata było grą, bo i tak by tego nie zrozumiał. Był na to jeszcze za młody.
A zasady w moim świecie musiały być na porządku dziennym. Inaczej już
dawno byłbym zabity, zamknięty w więzieniu lub rozszarpany na kawałki przez
liczną grupę wrogów, którzy tylko czekali na moje potknięcie.
Nie mogłem
już dłużej tego znieść. Otworzyłem drzwi i po prostu wysiadłem. Założyłem
słuchawki, zaciągnąłem kaptur na głowę i włączając jakąś piosenkę, odszedłem.
Miałem gdzieś ich krzyki. Jason był już przyzwyczajony, że posiadałem w swoim
życiu momenty, w których chciałem pobyć sam. Miałem nadzieję, że by im to
powiedział. W innym razie Thomas zacząłby mnie śledzić. Raz już tak zrobił, co
nie skończyło się za dobrze. Dlaczego? To również jest proste do wytłumaczenia.
Była
akcja. Miałem z Jasonem i tylko z Jasonem zabić kilku gości, bo nie oddali nam
pieniędzy na czas. Pojechałem z nim i wszystko załatwiliśmy. Niestety, Thomas
nie wiedząc nic, chciał odkryć nasz plan i pojechał za nami. Niestety, policja
szybko zorientowała się, że coś było nie tak i pojechała za nim. Cudem udało
się nam stamtąd uciec. Nigdy nie pojąłbym ich myślenia. Myśleli, że to była
zabawa, a to naprawdę ciężka robota, która działała nie tyle co na sprawność
fizyczną, ale na psychikę. To ona cierpiała najbardziej.
Tak bardzo
pochłonęło mnie rozmyślanie o swoim nędznym życiu, aż doszedłem nie wiedząc jak,
na polanę. Usiadłem na pobliską ławkę i spojrzałem przed siebie. Wszędzie
rozstawione były stosy siana, a po prawej stronie za ogrodzeniem, były konie.
Kiedyś,
gdy jeszcze posiadałem mamę, przychodziłem z nią tutaj. Zawsze chodziła do pana
Clarka i prosiła o wynajęcie konia na dwie godziny. Ona je uwielbiała, a dzięki
niej przełamałem swój strach do nich. Zacząłem z nią jeździć, a dzięki temu
dowiedziałem się, ile łączyło mnie z własną matką. Rozmawialiśmy i śmialiśmy
się ze wszystkiego. Gdy ja upadałem, ona mi pomagała, śmiejąc się, że każdy
człowiek powinien uczyć się na błędach.
- Jasne... - Mruknąłem
pod nosem sam do siebie.
Może i było to dziwne, ale naprawdę za
nią tęskniłem. Była jedyną kobietą w moim życiu, która doradzała w taki sposób,
abym nie stoczył się na tę złą drogę. Ale niestety. Gdy miałem jedenaście lat,
mama zachorowała. Miała białaczkę. Musiała wyjechać i przebywać w specjalnej
klinice, jeżeli chciała utrzymać się przy życiu. A ja trafiłem do ciotki,
której nigdy nie lubiłem. Chciałem pójść do ojca, ale on mnie po prostu
przegonił jak dzieciaka w Halloween.
Westchnąłem
i szarpnąłem kabelki od słuchawek, pozwalając im wypaść z moich uszu.
Pozostawiłem je na ławce, wstałem, podszedłem do ogrodzenia i oparłem się
o siatkę. Wpatrywałem się w swojego ulubieńca. Mimo, że był już stary i tak
widziałem w nim młodego, zdrowego konia.
- Życie to jedna wielka
pomyłka. - Syknąłem i odwróciłem się. Przyległem plecami do owej siatki i
nasłuchiwałem ciszy, która powoli dostawała się do mojego umysłu.
Nagle
usłyszałem jakieś szlochanie, płacz. Ocknąłem się i powróciłem do
rzeczywistości, zapominając o przeszłości. Ujrzałem dziewczynę siedzącą na
stosie. Płakała i była jakaś... inna. Wyglądała na znajomą. Kojarzyłem jej
długie, ciemne włosy. Były jedyne w swoim rodzaju. Należały do pięknej
dziewczyny. Przygryzając wnętrze policzka, odszukałem jej imię w pamięci.
Odpychając się od belki, ruszyłem w jej kierunku. Może nie byłem pewny, czy to
dobry ruch z mojej strony, ale przecież i tak nic nie mogłem stracić.
- No proszę, kogo my tu
mamy. - Z rozpędu wpadłem na stos, na którym siedziała.
Dziewczyna jęknęła ze strachu i odruchowo zakryła usta dłońmi. Jej
oczy były czerwone od płaczu, a włosy mokre od łez. Nawet w takiej sytuacji
wyglądała... kobieco.
- Ty... - Wydusiła z siebie po kilku minutach
ciszy, lecz po chwili cała zaczęła się trząść. - Ty...
Widząc jej lęk i niechęć do mnie, zacząłem
się śmiać. Była jak małe dziecko.
Amy's POV
Gdy tylko
ujrzałam przed sobą Shadow, zamarłam. To była ostatnia osoba, którą chciałam
teraz mieć na karku. Nie miałam pewności, ale czułam, że to on był sprawcą
śmierci Chrisa. Nie mogłam nic powiedzieć, wystraszyłam się. A on? Śmiał się. W
jego oczach nie było nic. Pustka.
- Spokojnie, nie zabiję
cię - Ponownie się zaśmiał - Dopóki mi się nie narazisz - Dodał, spoglądając na
mnie poważniej i już bez uśmiechu.
Wywołało
to u mnie przyspieszone tętno i sprawiło, że ślina uwięzła mi w gardle.
Skinęłam lekko głową, dłonią otarłam łzy i stwierdziłam, że powinnam już iść.
Nie chciałam, aby mnie skrzywdził. Tak, bałam się i to cholernie. Lecz nie
jego. Bałam się ponownego zranienia przez jakiegokolwiek chłopaka. A
on wcale nie był chyba aż taki zły. W końcu ja nie należałam do grona
osób, które wierzyły w każdą plotkę o nim. .
- Już uciekasz? -
Zapytał zdziwiony. - Nawet nie chcesz wiedzieć kim jestem? Ostatnim razem o to
pytałaś.
Rozdziawiłam
lekko usta, a z nich wydobył się cichy jęk. Musiałam w końcu się przełamać i
coś powiedzieć. Może nie jego się tak bałam, co kłopotów właśnie z nim
związanych. Gdyby teraz nakryła mnie z nim policja, byłoby po mnie. Od razu
pomyśleliby, że to ja zleciłam mu zabicie Christian'a.
- Wiem kim jesteś. -
Pewnie powiedziałam i odgarnęłam włosy za ucho, po czym pierwszy raz
poświęciłam mu całą swoją uwagę. Justin, bo takie było jego imię, przyglądał mi
się równie z taką samą uwagą, co ja jemu.
- No, to kim jestem? -
Zapytał, odwracając głowę w drugą stronę.
Czy on
naprawdę chciał, abym powiedziała to na głos? Jeżeli tak, to chyba było z nim
coś nie halo. Możliwe, że chciał się dowartościować i zabłysnąć. Ale niestety
nie ze mną takie sztuczki. Jeżeli myślał, że mógłby zawrócić mi w głowie, to
nieco minął się z oczekiwaniami. Nie szukałam kogoś, kto będzie mnie narażać
każdego dnia na niebezpieczeństwa. Tak naprawdę to nie potrzebowałam już
nikogo. Sama potrafiłam zadecydować o swoim życiu i żaden chłopak nie byłby już
w stanie mną zawładnąć. Chciałam stać się dziewczyną pozbawioną uczuć.
- Jesteś Justinem Parkerem,
ale większość kojarzy cię przez pryzmat słowa Shadow. Wszyscy się ciebie boją i
unikają, a ty czerpiesz z tego radość. To, że policja nie potrafi cię złapać,
coraz bardziej daje ci powody do satysfakcji, prawda? - Melodyjnie
zaakcentowałam ostatni wyraz, na co chłopak lekko wykrzywił swoją szczękę i bez
żadnego rozczarowania w głosie oznajmił, że miałam rację.
- Ale pozostaje jeszcze
jedna kwestia. - Powoli odwrócił głowę w moją stronę. - Wszyscy się mnie boją,
unikają. Masz racje. Więc... dlaczego ze mną rozmawiasz? Huh? - Uniósł
delikatnie swoje gęste brwi, a usta ułożyły mu się w cienką linię.
Musiałam
przyznać, że tym pytaniem mnie zaskoczył. Sama do końca nie wiedziałam, dlaczego
zaczęłam z nim rozmawiać. Dlaczego nie ominęłam go szerokim łukiem jak
pozostali, normalni ludzie. Być może dlatego, że ja właśnie nie byłam normalna.
Niestety, nikt nie był w stanie tego zrozumieć. Każdy, a w szczególności
rodzice mieli do mnie co chwilę jakieś zastrzeżenia.
- Nie wiem, jakoś... - Westchnęłam, po czym
zeskoczyłam na ziemię - Muszę iść.
Otrzepałam swój tyłek, po czym zaczęłam iść.
- Ej, czekaj! - Usłyszałam za
sobą jego głos, a po chwili poczułam dłoń na ramieniu. - Odwróciłam się i nasze
oczy się na siebie natrafiły. Mój oddech stał się nierówny, a jego wyraz twarzy
nawet się nie zmienił. Cały czas posiadał maskę, której nigdy nie był w stanie
się pozbyć.
- Czego chcesz? - Jęknęłam.
Chłopak przejechał dłonią po mojej ręce i
zatrzymał się na nadgarstku.
- Czego chcesz?! -
Uniosłam ton głosu, na co chłopak się nieco zdenerwował i ścisnął mój
nadgarstek i przybliżył się do mnie tak, że czułam jego oddech na swoim
policzku.
- Boisz się? - Mruknął, a drugą
dłonią przejechał po moich włosach.
Zaśmiałam się lekko i pokręciłam delikatnie głową - Nie. Nie boję się
ciebie.
Justin przejechał palcem po moim policzku, a
usta zbliżył do prawego ucha, po czym szepnął - Czyżby?
Zdenerwowanie zaczęło przejmować kontrolę nad moim ciałem. Wyszarpnęłam
mu się i stanęłam kilka kroków dalej.
- Zostaw mnie, rozumiesz? Nie
śledź mnie. Po prostu zniknij z mojego życia i znajdź sobie inny cel,
rozumiesz?! - Krzyknęłam, a w moich oczach znowu zaczęły pojawiać się łzy.
Miałam dość takiego życia. Najpierw zdrada Christian'a, potem jego
śmierć, wyprowadzka... Tylko jego mi w tym wszystkim brakowało.
- Zostaw mnie! - Odbiegłam, nie
oglądając się za siebie. Nie interesowało mnie nic innego, poza... Właśnie.
Poza niczym. Nic mnie nie interesowało. Byłam osamotniona. Nie wiedziałam, co
było dla mnie dobrem, a co złem. Komu powinnam zaufać.
Dobiegłam
do domu. Wbiegłam do środka i nie przejmując się rodzicami, bo nadal oboje byli
w domu, zamknęłam się w swoim pokoju.
A więc... Czwarty rozdział za Nami :)
Jak emocje?
Mam nadzieję, że spotkanie Justina z Amy się Wam spodobało.
Do zobaczenia ♥
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ ♥
Cudownie piszesz ,masz talent ♥ czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńndslkdslkjflkdsjflkdsj, ale zwrot akcji ♥
OdpowiedzUsuńDokładnie! masz talent i go nie zmarnuj! Super <3
OdpowiedzUsuńpotwierdzam talent jest i miło się czyta :) i niezły zwrot akcji :) czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńNienawidzę Cię, strasznie przewrotne. <3
OdpowiedzUsuńJa myślałem, że on ją pocałuje, a to dupa.
Zaskakująca jesteś, że normalnie już chce kolejny rozdział.
Archeminiwirłokotoczerepepenczewiaczekowski
Kochanie jesteś genialna ♥
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się odczekać kolejnego rozdziału i co się w nim wydarzy♥
To jest takie asdfghjkl ♥.♥
Nie można opisać tego jednym słowem <33333
Szybko pisz kolejny rozdział
Kocham Cię ♥
@NaomiSoloday xd
Aww , super <33 kiedy następny rozdział <333
OdpowiedzUsuńJejku spotkali się awwww <33 Kurdee ja chce już kolejny rozdział.Jesteś genialna ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
@ShawtyWaitsForU
Aaaaa spotkali sie *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny rozdzial ;D
Z A K O C H A L A M S I E W T Y M O P O W I A D A N I U ♥♥♥♥♥
@agehhh
dawaj następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńsuper :D
Nigdy nie pojmę, dlaczego taka szara, normalna dziewczyna uzyskała taki talent od Boga.
OdpowiedzUsuńKocham Cię i proszę pisz cały czas, nie przestawaj.
Jesteś wspaniała w tym co robisz.
~ Stała czytelniczka ♥
aaaaaa jacie jacie ;d ciekawe co bedzie dalej, jak potoczą się ich losy ;oo no kocham no <3 @mikulajola
OdpowiedzUsuńCzekam na nn:)
OdpowiedzUsuńJesteś świetna ,twój talent do pisania jest niesamowity nie zmarnuj go....no i wreszcie się spotkali teraz to czekam z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg opowiadanie jest *the best*:)pozdrawiam @monikaswaggy
OdpowiedzUsuńcholera. Nie cierpię Cię za to,ze tak genialnie piszesz.<3 kocham to opowiadanie. xx
OdpowiedzUsuńBOŻŻŻE !! ON JEST TAKI GJFNHTUGHDFGUIH ! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńdawaj następnyy !! ♥♥
OdpowiedzUsuńWpadniesz poczytasz? :D
OdpowiedzUsuńOj nawet nie wiesz jak bardzo się podobało xD
OdpowiedzUsuńKoniki o Justin piekne polzczenie i Amy szkoda ze placzacs troche dobra nw ale jest zzjefajny
OdpowiedzUsuń