Leslie
opuściła mój pokój. Zapadła głucha cisza, którą chwilami przerywał mój nierówny
oddech, spowodowany nagłym zdenerwowaniem. Podeszłam niepewnie do łóżka i na
nim spoczęłam. Wpatrywałam się w obraz powieszony tuż nad biurkiem. Niby wisiał
u mnie w pokoju od kilku lat, ale rzadko kiedy podziwiałam jego wyraziste
kontury, ciemne i jasne barwy, jakimi był namalowany. Powoli zaczęłam
odzyskiwać normalne tętno, a napięcie w całym moim ciele opadało. Jednakże nie
wszystkie zdarzenia, wiadomości pozwoliły sobie opuścić mój umysł. Shadow.
Tylko to słowo interesowało moje szare komórki.
Posiadało
w sobie coś magnetyzującego. Coś, co za każdym razem przyprawiało mnie o
dreszcze. Mrużąc oczy, ponownie go ujrzałam. Patrzył na mnie
spojrzeniem, które nie zdradzało żadnych emocji. Natomiast moje ciało
rozpływało się pod jego płonącymi tęczówkami.
- Amando, proszę do mnie! -
Usłyszałam poważny ton swojego ojca.
Ciężko
westchnęłam, po czym powróciłam do rzeczywistości. Leniwie zsuwając się z
łóżka, wstałam na równe nogi i wyszłam na korytarz. Zeszłam na dół i ujrzałam
ojca w towarzystwie mojej mamy. Naprawdę bardzo ucieszyłam się na jej widok.
Ostatni raz widziałam ją ponad pół roku temu, gdy przyjechała na moje
siedemnaste urodziny. Byłam zaskoczona, że jednak pojawiła się na nich, bo
dzień przed, jej teraźniejszy mąż miał wypadek. Cały następny dzień siedziałam
w pokoju i zadręczałam się myślą, że nie będzie w tym ważnym dla mnie
dniu tej najważniejszej osoby. Ale przyjechała. Fakt, że późnym wieczorem, ale
była ze mną i to był najwspanialszy prezent jaki można dostać.
- Mama! - Szeroko się
uśmiechnęłam i szybko do niej podbiegłam, niczym pięcioletnie dziecko pragnące
schronić się w ramionach własnej matki przed straszliwymi potworami.
Objęłam ją
i nie mogłam uwierzyć, że ponownie do mnie przyjechała. - Tak bardzo się za
tobą stęskniłam! - Mruknęłam, cały czas ją do siebie tuląc.
- Amando, ja za tobą także. -
Mruknęła cicho, bez żadnej radości w głosie.
Odsunęłam się o kilka kroków, po czym
radosnymi oczyma spojrzałam na matkę.
- Na długo zostajesz? Możesz
spać ze mną, zmieścimy się przecież w jednym łóżku. Musimy porozmawiać, mam ci
sporo do opowiedzenia! - Mój głos był przepełniony ekscytacją i ogromną
radością.
Mama nic
nie odpowiedziała, za to na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Dobrze,
zostanę dzisiaj na noc. Amy, proszę idź do siebie. Muszę porozmawiać z tatą,
mam bardzo ważną sprawę. Przyjdę do ciebie jak skończymy rozmawiać, dobrze? -
Pogłaskała moje ciemne włosy.
Skinęłam
głową i pobiegłam cała w skowronkach do swojego pokoju.
- Matko! Jak tu brudno! -
Mruknęłam wchodząc do środka i od razu zaczęłam zbierać ubrania rozrzucone po
całym pomieszczeniu. Nie chciałam, aby pomyślała, że wychowała mnie na
rozpieszczoną i niechlujną córkę. Chciałam wzbudzać w niej poczucie dumy na
każdym kroku. Chciałam, aby w końcu mnie doceniła.
Justin's POV
Biegłem
ile sił w nogach. Mijałem kolejne krzaki, które co chwile drażniły moją skórę.
W oddali słyszałem głosy mężczyzn, a po chwili rozległ się dźwięk strzału.
- Co za idioci! - Syknąłem i
znacznie przyspieszyłem, nie zwracając uwagi na skaleczoną kostkę, która z
każdą kolejną minutą krwawiła coraz intensywniej.
Dobiegłem do rozciągającego się wokół muru. Byłem w pułapce. Oni dobrze
wiedzieli, jak mną pokierować, abym nie był w stanie uciec.
- Kurwa! - Rzuciłem, trącając stojący
obok pojemnik na psie odchody.
Policjanci byli coraz bliżej. Słyszałem ich na tyle wyraźnie, że
zacząłem się rozglądać z której strony mogli nadejść.
- Tam jest! - Krzyknął jeden,
biegnąc od mojej prawej strony.
Zacisnąłem
zęby i stwierdziłem, że nie pozostawili mi innego wyboru. Musiałem to zrobić.
Warknąłem i wyciągnąłem swoją broń. Odblokowałem ją, po czym zabiłem pierwszego
z nich.
Gdy
nadeszli następni, nie pogardziłem. Zasłużyli sobie na to. Już niejednokrotnie
deptali mi po piętach. W końcu mogli zaznać spokoju. No i ja też. Niestety, tuż
po chwili nadjechało pięć radiowozów. Musiałem stamtąd uciekać.
Cofnąłem się i odwróciłem. Ujrzałem niewielką szczelinę w murze, która
była pokryta jakąś siatką. To była jakaś szansa na uratowanie własnego tyłka.
Schowałem broń w tylną kieszeń spodni, po czym dłońmi rozerwałem ogrodzenie i
bez namysłu wszedłem do środka. Czołgałem się tak szybko, na ile pozwalała mi
moja sina już kostka. Z każdą kolejną minutą moje ciśnienie się podnosiło.
Było ciemno, mokro i czułem, jak zaczynałem robić się czerwony od braku
wystarczającej ilości tlenu. Byłem wykończony. Miałem zamiar się już poddać,
gdy w oddali ujrzałem jasne światło. Zacisnąłem ponownie swoje zęby, a o bólu
starałem się nie myśleć.
- Parker, kurwa! - Usłyszałem
znajomy głos.
Gdy tylko
wyszedłem na zewnątrz, oparłem się o karoserię swojego auta.
- Jason, ostatni raz musiałem
się za was tłumaczyć! Następnym razem to ty, Dave i Thomas będziecie ścigani
przez policję i to wam mam nadzieję stanie się coś z kostką. - Warknąłem
wściekły i skarciłem go spojrzeniem pełnym bólu i gniewu.
Mężczyzna
o bujnej czuprynie i szkarłatnych jak szmaragdy oczach, bez żadnych protestów pomógł
wsiąść mi do auta, po czym odjechał z piskiem opon. Jedyne czego teraz
pragnąłem, to ukręcić łeb swoim kumplom za to, że pozostawili sprawę
niedokończoną.
- Justin, uspokój się. Było
minęło, nie daj się znowu ponieść emocjom! - Mruknął Jason, spoglądając na
mnie.
Czasami
zachowywał się jak mój ojciec. Niańczył mnie na każdym kroku, a gdy działo się
coś złego, albo obwiniał siebie, albo po prostu przepraszał mnie, że mi nie
pomógł.
- Dobra, jedź szybciej, bo
zaraz zwariuję z tą kostką! - Krzyknąłem.
Faktycznie
ból dawał znać o sobie coraz bardziej. Teraz już nie bolała mnie kostka, lecz
łydka i mięśnie do samego kolana stawały się coraz mniej wyczuwalne.
Po kilku
minutach wjechaliśmy na posesję. Oboje wysiedliśmy i podążyłam za nim, po czym
wszedłem do domu. Oczywiście reszta bandy siedziała w swoich pokojach, bo nawet
nie wiedzieli o tym, że dzięki mnie byli teraz bezpieczni.
- Usiądź w salonie, przyniosę
ci jakieś opatrunki i uporamy się z tym. - Poklepał moje ramię.
- Daj spokój, sam sobie
poradzę. - Bąknąłem i poszedłem na górę.
Wszedłem
do łazienki i poszukałem apteczki. Rozciąłem nogawkę do samego uda i zacząłem
przemywać rany wodą utlenioną. Cholernie szczypało, ale byłem już uodporniony.
Na końcu zabandażowałem zranione miejsce i wyrzuciłem brudne waciki do kosza na
śmieci.
Nachyliłem
się nad umywalką i przemyłem twarz dłońmi. Powoli wypuściłem ze swojej klatki
piersiowej powietrze, które wcześniej wciągnąłem niczym dragi i spoglądając w
swoje odbicie, uśmiechnąłem się.
- I znowu to ja jestem górą. -
Szyderczo się zaśmiałem, widząc w myślach miny pozostałych policjantów.
Wycierając
buzię, zdjąłem przemoczone, przepocone i cuchnące jakąś stęchlizną ciuchy i
rzuciłem je pod automat. Mając na sobie same bokserki przeszedłem do swojego
pokoju, lekko kuśtykając. Wyciągnąłem dres i zaraz potem go ubrałem.
- Mogę? - W progu stanął Dave.
Mruknąłem
siadając na krześle przy stoliku. Wszedł, podszedł do mnie i usiadł obok.
- Jak z twoją nogą? Słyszałem,
że ... - Przerwałem mu i wysunąłem w jego stronę dłoń w geście obronnym -
Stary, przestań. Było to było, sprawa zamknięta. Tylko dlaczego to zawsze ja
muszę załatwiać sprawy należące do was? Co? - Skarciłem go wzrokiem. Ostatnio
coraz częściej to robiłem. Ale czy to była moja wina? To oni nie potrafili
zadbać o swoją dupę.
- Justin, wyluzuj. Nic by się
nie stało, jakby pan Smith nie wiedział, z kim zadziera. Nie poszedłby na
policję. - Wywrócił oczami.
Zacisnąłem
wewnętrzną część swojego policzka - Jasne, to skąd wzięła się u niego policja?
Myślisz, że każdy jest taki naiwny i da się omamić? Młody, musisz się jeszcze
sporo nauczyć. - Parsknąłem.
Osiemnastolatek westchnął i na odejściu przeprosił. Czekałem na tę
chwilę od kilku dobrych godzin. Wstałem i położyłem się na łóżku. Wsunąłem
dłonie pod głowę i je złączyłem ze sobą. Przymrużyłem oczy i ukazała mi się
czarna otchłań. Byłem zmęczony, co spowodowało, że szybko usnąłem.
Amy's POV
Gdy tylko
pozbierałam niepotrzebne rzeczy i umiejscowiłam je w przystępnym miejscu,
postanowiłam pójść do łazienki po czystą pościel. Wyszłam z pokoju i przeszłam
wzdłuż korytarza. Ujmując klamkę, moje uszy usłyszały dość mocny ton mojej mamy
- Ale Derek, nie mam innego wyjścia. To jedyne rozsądne rozwiązanie, zrozum! -
Głos mojej matki był... był ogarnięty rozpaczą. Nie mogąc powstrzymać swojej
ciekawości, bezszelestnie podeszłam do schodów i oparłam się o poręcz.
- Laura, nie wiem. To twoje
życie, ale pomyśl o swojej córce, Amy.
- Ona to mnie w tym momencie
najmniej obchodzi. Nie mogę cały czas nią niańczyć. Gówniara na pewno sobie poradzi,
poza tym, to byłoby dobre i dla mnie i dla niej, nie sądzisz?
Nie mogłam
uwierzyć w to, że nazwała mnie gówniarą. Czułam, jak coś ciepłego napływało do
moich oczu, a dłonie obejmujące śliską poręcz, zaczęły się trząść.
- Wiesz, może nie jestem
dobrym, troskliwym ojcem, może i jestem strasznie wkurzający, ale to nasza
córka. Nie sądzę, aby zgodziła się wyprowadzić na twoje żądanie i wyjechać do
szkoły z internatem.
Co on
powiedział? Szkoła z internatem? Wyprowadzka? Nie, tego było za wiele.
Zdenerwowana zbiegłam na dół i wparowałam do kuchni. Jedyne, co mnie zawsze
zastanawiało to fakt, że praktycznie zawsze takie rozmowy odbywały się właśnie
w tym pomieszczeniu.
- Co?! - Wykrzyknęłam stając w
progu - Jaka wyprowadzka? Jaka szkoła z internatem?! Mamo! - zwróciłam się do
niej, gdyż nie kontrolowałam własnego tonu głosu oraz odruchów. Byłam po prostu
zszokowana.
- Amando, posłuchaj, tak będzie
lepiej. Potrzebuję dla Sama pieniędzy i muszę sprzedać ten dom. Twojemu ojcu
znajdzie się jakąś kawalerkę, a dla ciebie znalazłam już miejsce w szkole z
internatem w Nowej Zelandii. Spodoba ci się. - Zaśmiała się.
Nie mogłam
uwierzyć w to, co mówiła. Miała już wszystko zaplanowane. Wszystkie decyzje
podjęła sama. Bez konsultacji z ojcem, a co najważniejsze, bez ustalenia tego
ze mną. Ona naprawdę miała mnie w głębokim poważaniu. Nigdy taka nie była.
Odkąd wzięła rozwód z tatą i znalazła sobie innego faceta, zmieniła się o sto
osiemdziesiąt stopni.
Uniosłam
głowę i poczułam jak piekły mnie policzki, po których spływały łzy. -
Nienawidzę cię, wiesz? Nienawidzę. Jak możesz nazywać się matką, skoro traktujesz
mnie jak jakiegoś przybłędę?! Myślisz, że nie mam uczuć?! Nie mogę uwierzyć, że
coś takiego padło z twoich ust. Po prostu nie wierzę! - Mruknęłam i odsunęłam
się kilka kroków do tyłu.
- Przestań dramatyzować.
Spodoba ci się tam. Są tam wspaniali chłopcy i bardzo, bardzo opaleni. - W
powietrzu rozległ się śmiech kobiety.
Dusząc w
sobie płacz, po prostu wybiegłam z domu. Nie mogłam już tego dłużej słuchać.
Usłyszałam za sobą tylko swoje imię wykrzyczane przez ojca. Nie zwróciłam
jednak na niego uwagi. Po prostu opuściłam teren posesji jak i po chwili teren
swojej dzielnicy.
Wow boskie :)
OdpowiedzUsuńBoże boskie , czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńPiszesz rewelacyjnie, aż chce się czytać i szkoda mi Amy ;c Nie lubie jej mamy xd Życzę weny kochana! :) @Oliwiaababes <33
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż się spotkają <3 @Love_Castin
OdpowiedzUsuńnie lubię JB a weszłam tu z ciekawości. "Psie gówna" - nie zbyt.. miło. Wręcz obleśnie, bardziej pasowałyby to "odchody" i to "kurwa" - też nie zbyt. Chociaż można to wybaczyć w końcu to była TAKA sytuacja...
OdpowiedzUsuńPiszesz dobrze. Musisz jeszcze popracować, ale jest ok.
dziękuję za ukazanie swojej opinii :)
UsuńNawiązując do tych "psich gówien" specjalnie tak napisałam. Wiesz dlaczego? : )
Dlatego, że Justin był wkurzony. Jeżeli jest się złym, zdenerwowanym, wszystko ma takie samo znaczenie, a chciałam ukazać jego negatywne nastawienie. Owszem, "odpady" brzmią lepiej, zgadzam się. Ale mi akurat chodziło o coś innego, niż miły odbiór wyrazu.
Oczywiście, że muszę jeszcze popracować. Nikt nie staje się doskonałym twórcą, bez ćwiczeń.
Dziękuję no i pozdrawiam :)
czekam na kolejny :')
OdpowiedzUsuńAaaaa boze jaki genialny ! ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny! <3
@agehhh
Jezu kocham to opowiadanie<3 proszę informuj mnie dalej :) ~~ @skylerex
OdpowiedzUsuńa mnie się podoba :) Nie lubię się powtarzać ale czekam na nn i bardzo jest mi miło że autorka informuje mnie na tt o następnych rozdziałach! :) @SamanthaaWhites
OdpowiedzUsuńJezu...
OdpowiedzUsuńTa Laura jest pojebana?
A Sam to jej nowy boy czy jej syn.
Głupie babsko.
Rozdział super, tylko pominąłem środek, ale gdy zobaczyłem rozważania na temat psich gówien postanowiłem przeczytać.
I co?
I nie żałuję.
Czekam na next.
Archemini................................
Świetny rozdział,akcja dosyc szybo się rozwija co sprawia że fajnie się czyta :)masz rękę do pisania.Ciekawa jestem dalszego ciągu mam nadzieje ze Amy sobie poradzi...mama trochę wredna, no i czekam na ich spotkanie. Życzę ci powodzenia i weny twórczej.Pozdrawiam i czeeeeekam na cd.:*buziaczki
OdpowiedzUsuń@monikaswaggy
Oj co za mama ! :/ , ale piszesz mega ciekawie i jestem ciekawa co wydarzy się dalej :) masz dużego plusa <+> :)
OdpowiedzUsuńŚWIETNE!!<3 Powodzenia przy następnych,czekam z niecierpliwością.DZIĘKUJĘ ;**
OdpowiedzUsuń@ShawtyWaitsForU
kolejna część ;D Now !!!! ; 3
OdpowiedzUsuńKocham kocham <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do swojego bloga z opowiadaniami
świetny rozdział!♡ czekam na kolejne skarbie! :>
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę cudowne.
OdpowiedzUsuńGdy to czytam...czuję rękę prawdziwej pisarki.
Masz to coś. Dajesz Nam to, czego większość opowiadań nie posiada.
Kocham Cię i żałuję, że nie znam Cię z reala.
Czekam na następny.
;3
przeczytałam! i jest zajebisty! dodaj szybko następny! :D
OdpowiedzUsuńZajebiste!! Dawaj kolejny rozdział:* ♥
OdpowiedzUsuńDAJ JUŻ KOLEJNY, BŁAGAM! PROSZĘ CIĘ, TEN BLOG JEST TAKI FAJNY <3
OdpowiedzUsuńkocham. xx ~Roni
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńSuper. Kocham jak na blogu są używane przekleństwa. A twoje blogi zawsze są takie o jakich marze. Będę śledzić bloga, bo kocham Justina. Nie jestem żadną z tych fanek, po prostu znam jego historię, która mnie urzekła. Dlatego zrobiłam bloga też z jego odpowiednikiem w podobnej roli do Dangera :*
OdpowiedzUsuńZapraszam: htpp://belivingin.blogspot.com/
Możesz się dodać nawet do obserwatorów jak filmik bądź coś innego przypadnie ci do gustu.
Twoja stała czytelniczka, Olcia :*
Dobra, oto jestem. Za priorytet wzięłam sobie postać Justina, która mnie rozczarowuje. Zacznijmy od początku. Forma pisania w dwóch osobach jest dość dziwna, bardziej wolałabym zobaczyć narratora 3 osobowego, byłoby łatwiej wszystko opisywać. Ja nigdy nie umiałam pisać tak jak ty, choć teraz się staram w Dramione. To naprawdę mega trudne, dlatego pełen szacun dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńZanalizuje po kolej wydarzenia Amy i Justina i zacznę od Amy. Trochę się zdziwiłam, że bardziej przejmuje się postacią Justina niż śmiercią Chrisa. Myślałam, że coś jeszcze o tym napiszesz, a tu kicha. Przecież to też człowiek i mimo, że znienawidzony i tak należy się jakieś współczucie, którego tutaj nie widziałam. jakby nic się nie stało, a Amy dostrzegała tylko tajemniczego chłopaka w lesie. Rozumiem, że ją zaintrygował, ale to nie zmienia faktu, że powinna być przerażona śmiercią Chrisa. Dalej mamy mamę Amy i już jej nie lubię. Samolubna egoistka myśląc wyłącznie o swoich problemach. Myślałam, że skoro ojciec jest taki surowy to matka będzie ucieleśnieniem dobra, a tu miła niespodzianka. Ciekawa jestem czy Amy rzeczywiście znajdzie się w tej szkole. A teraz Justin i jego usposobienie gangstera. Mam tutaj jedną uwagę, która mi się nie podobała. Staraj się nie używać przekleństw. One wcale nie pokazują bohatera w złym świetle, a zniesmaczają ludzi do czytania. Wiem, że w niektórych dialogach są one potrzebne, ale rzucanie kurwami na prawo i lewo jako przecinek to przesada masakryczna. Z uwag to tyle. Justina na chwilę obecną oceniłam jako drania bez uczuć, którego nic nie interesuje. Trochę mi jednak brakuje jego charakteru zła. Takiego pazura. No i koledzy jego. Troszkę sztuczni, mało wulgarni i apetyczni. Od kiedy to troszczą się o swojego kumpla? Troszkę sztuczne, ale wcale nie jest złe.
Nadal nie rozumiem, co znaczy Justin POV i Amy POV. O co chodzi? Co to jest to POV? No i jeszcze opinia ogólna. Jak Amy jest przepełniona emocjami, uczuciami i ma charakter który ja potrafię sobie wyobrazić, tak Justin go nie ma. Zdecydowanie za mało opisów z jego udziałem. Dlatego ja nie umiem pisać w dwóch osobach, trzeba się na nich skupić, a to jest trudne. Historia nabiera tempa, coś się dzieje. Nie jest źle. Widziałam beznadziejnie zbudowane opowiadania o Justinie a tutaj mogę rzec, że występuje on tylko w postaci imienia, bo całość jest Twoja. Tak trzymaj.