środa, 15 maja 2013

~ Rozdział drugi


          Leslie opuściła mój pokój. Zapadła głucha cisza, którą chwilami przerywał mój nierówny oddech, spowodowany nagłym zdenerwowaniem. Podeszłam niepewnie do łóżka i na nim spoczęłam. Wpatrywałam się w obraz powieszony tuż nad biurkiem. Niby wisiał u mnie w pokoju od kilku lat, ale rzadko kiedy podziwiałam jego wyraziste kontury, ciemne i jasne barwy, jakimi był namalowany. Powoli zaczęłam odzyskiwać normalne tętno, a napięcie w całym moim ciele opadało. Jednakże nie wszystkie zdarzenia, wiadomości pozwoliły sobie opuścić mój umysł. Shadow. Tylko to słowo interesowało moje szare komórki.
          Posiadało w sobie coś magnetyzującego. Coś, co za każdym razem przyprawiało mnie o dreszcze. Mrużąc  oczy, ponownie go ujrzałam. Patrzył na mnie spojrzeniem, które nie zdradzało żadnych emocji. Natomiast moje ciało rozpływało się pod jego płonącymi tęczówkami.
    - Amando, proszę do mnie! - Usłyszałam poważny ton swojego ojca.
          Ciężko westchnęłam, po czym powróciłam do rzeczywistości. Leniwie zsuwając się z łóżka, wstałam na równe nogi i wyszłam na korytarz. Zeszłam na dół i ujrzałam ojca w towarzystwie mojej mamy. Naprawdę bardzo ucieszyłam się na jej widok. Ostatni raz widziałam ją ponad pół roku temu, gdy przyjechała na moje siedemnaste urodziny. Byłam zaskoczona, że jednak pojawiła się na nich, bo dzień przed, jej teraźniejszy mąż miał wypadek. Cały następny dzień siedziałam w pokoju i zadręczałam się myślą, że nie będzie  w tym ważnym dla mnie dniu tej najważniejszej osoby. Ale przyjechała. Fakt, że późnym wieczorem, ale była ze mną i to był najwspanialszy prezent jaki można dostać.
    - Mama! - Szeroko się uśmiechnęłam i szybko do niej podbiegłam, niczym pięcioletnie dziecko pragnące schronić się w ramionach własnej matki przed straszliwymi potworami.
          Objęłam ją i nie mogłam uwierzyć, że ponownie do mnie przyjechała. - Tak bardzo się za tobą stęskniłam! - Mruknęłam, cały czas ją do siebie tuląc.
    - Amando, ja za tobą także. - Mruknęła cicho, bez żadnej radości w głosie.
Odsunęłam się o kilka kroków, po czym radosnymi oczyma spojrzałam na matkę.
    - Na długo zostajesz? Możesz spać ze mną, zmieścimy się przecież w jednym łóżku. Musimy porozmawiać, mam ci sporo do opowiedzenia! - Mój głos był przepełniony ekscytacją i ogromną radością.
          Mama nic nie odpowiedziała, za to na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Dobrze, zostanę dzisiaj na noc. Amy, proszę idź do siebie. Muszę porozmawiać z tatą, mam bardzo ważną sprawę. Przyjdę do ciebie jak skończymy rozmawiać, dobrze? - Pogłaskała moje ciemne włosy.
          Skinęłam głową i pobiegłam cała w skowronkach do swojego pokoju.
    - Matko! Jak tu brudno! - Mruknęłam wchodząc do środka i od razu zaczęłam zbierać ubrania rozrzucone po całym pomieszczeniu. Nie chciałam, aby pomyślała, że wychowała mnie na rozpieszczoną i niechlujną córkę. Chciałam wzbudzać w niej poczucie dumy na każdym kroku. Chciałam, aby w końcu mnie doceniła.


Justin's POV 

          Biegłem ile sił w nogach. Mijałem kolejne krzaki, które co chwile drażniły moją skórę. W oddali słyszałem głosy mężczyzn, a po chwili rozległ się dźwięk strzału.
    - Co za idioci! - Syknąłem i znacznie przyspieszyłem, nie zwracając uwagi na skaleczoną kostkę, która z każdą kolejną minutą krwawiła coraz intensywniej.
          Dobiegłem do rozciągającego się wokół muru. Byłem w pułapce. Oni dobrze wiedzieli, jak mną pokierować, abym nie był w stanie uciec.
    - Kurwa! - Rzuciłem, trącając stojący obok pojemnik na psie odchody.
          Policjanci byli coraz bliżej. Słyszałem ich na tyle wyraźnie, że zacząłem się rozglądać z której strony mogli nadejść.
    - Tam jest! - Krzyknął jeden, biegnąc od mojej prawej strony.
          Zacisnąłem zęby i stwierdziłem, że nie pozostawili mi innego wyboru. Musiałem to zrobić. Warknąłem i wyciągnąłem swoją broń. Odblokowałem ją, po czym zabiłem pierwszego z nich.
          Gdy nadeszli następni, nie pogardziłem. Zasłużyli sobie na to. Już niejednokrotnie deptali mi po piętach. W końcu mogli zaznać spokoju. No i ja też. Niestety, tuż po chwili nadjechało pięć radiowozów. Musiałem stamtąd uciekać.
          Cofnąłem się i odwróciłem. Ujrzałem niewielką szczelinę w murze, która była pokryta jakąś siatką. To była jakaś szansa na uratowanie własnego tyłka. Schowałem broń w tylną kieszeń spodni, po czym dłońmi rozerwałem ogrodzenie i bez namysłu wszedłem do środka. Czołgałem się tak szybko, na ile pozwalała mi moja sina już kostka. Z każdą kolejną minutą moje ciśnienie się podnosiło.
          Było ciemno, mokro i czułem, jak zaczynałem robić się czerwony od braku wystarczającej ilości tlenu. Byłem wykończony. Miałem zamiar się już poddać, gdy w oddali ujrzałem jasne światło. Zacisnąłem ponownie swoje zęby, a o bólu starałem się nie myśleć.
    - Parker, kurwa! - Usłyszałem znajomy głos.
         Gdy tylko wyszedłem na zewnątrz, oparłem się o karoserię swojego auta.
    - Jason, ostatni raz musiałem się za was tłumaczyć! Następnym razem to ty, Dave i Thomas będziecie ścigani przez policję i to wam mam nadzieję stanie się coś z kostką. - Warknąłem wściekły i skarciłem go spojrzeniem pełnym bólu i gniewu.
          Mężczyzna o bujnej czuprynie i szkarłatnych jak szmaragdy oczach, bez żadnych protestów pomógł wsiąść mi do auta, po czym odjechał z piskiem opon. Jedyne czego teraz pragnąłem, to ukręcić łeb swoim kumplom za to, że pozostawili sprawę niedokończoną.
    - Justin, uspokój się. Było minęło, nie daj się znowu ponieść emocjom! - Mruknął Jason, spoglądając na mnie.
          Czasami zachowywał się jak mój ojciec. Niańczył mnie na każdym kroku, a gdy działo się coś złego, albo obwiniał siebie, albo po prostu przepraszał mnie, że mi nie pomógł.
    - Dobra, jedź szybciej, bo zaraz zwariuję z tą kostką! - Krzyknąłem.
          Faktycznie ból dawał znać o sobie coraz bardziej. Teraz już nie bolała mnie kostka, lecz łydka i mięśnie do samego kolana stawały się coraz mniej wyczuwalne.
          Po kilku minutach wjechaliśmy na posesję. Oboje wysiedliśmy i podążyłam za nim, po czym wszedłem do domu. Oczywiście reszta bandy siedziała w swoich pokojach, bo nawet nie wiedzieli o tym, że dzięki mnie byli teraz bezpieczni.
    - Usiądź w salonie, przyniosę ci jakieś opatrunki i uporamy się z tym. - Poklepał moje ramię.
    - Daj spokój, sam sobie poradzę. - Bąknąłem i poszedłem na górę.
          Wszedłem do łazienki i poszukałem apteczki. Rozciąłem nogawkę do samego uda i zacząłem przemywać rany wodą utlenioną. Cholernie szczypało, ale byłem już uodporniony. Na końcu zabandażowałem zranione miejsce i wyrzuciłem brudne waciki do kosza na śmieci.
          Nachyliłem się nad umywalką i przemyłem twarz dłońmi. Powoli wypuściłem ze swojej klatki piersiowej powietrze, które wcześniej wciągnąłem niczym dragi i spoglądając w swoje odbicie, uśmiechnąłem się.
    - I znowu to ja jestem górą. - Szyderczo się zaśmiałem, widząc w myślach miny pozostałych policjantów.
          Wycierając buzię, zdjąłem przemoczone, przepocone i cuchnące jakąś stęchlizną ciuchy i rzuciłem je pod automat. Mając na sobie same bokserki przeszedłem do swojego pokoju, lekko kuśtykając. Wyciągnąłem dres i zaraz potem go ubrałem.
    - Mogę? - W progu stanął Dave.
          Mruknąłem siadając na krześle przy stoliku. Wszedł, podszedł do mnie i usiadł obok.
    - Jak z twoją nogą? Słyszałem, że ... - Przerwałem mu i wysunąłem w jego stronę dłoń w geście obronnym - Stary, przestań. Było to było, sprawa zamknięta. Tylko dlaczego to zawsze ja muszę załatwiać sprawy należące do was? Co? - Skarciłem go wzrokiem. Ostatnio coraz częściej to robiłem. Ale czy to była moja wina? To oni nie potrafili zadbać o swoją dupę.
    - Justin, wyluzuj. Nic by się nie stało, jakby pan Smith nie wiedział, z kim zadziera. Nie poszedłby na policję. - Wywrócił oczami.
          Zacisnąłem wewnętrzną część swojego policzka - Jasne, to skąd wzięła się u niego policja? Myślisz, że każdy jest taki naiwny i da się omamić? Młody, musisz się jeszcze sporo nauczyć. - Parsknąłem.
          Osiemnastolatek westchnął i na odejściu przeprosił. Czekałem na tę chwilę od kilku dobrych godzin. Wstałem i położyłem się na łóżku. Wsunąłem dłonie pod głowę i je złączyłem ze sobą. Przymrużyłem oczy i ukazała mi się czarna otchłań. Byłem zmęczony, co spowodowało, że szybko usnąłem.

Amy's POV

          Gdy tylko pozbierałam niepotrzebne rzeczy i umiejscowiłam je w przystępnym miejscu, postanowiłam pójść do łazienki po czystą pościel. Wyszłam z pokoju i przeszłam wzdłuż korytarza. Ujmując klamkę, moje uszy usłyszały dość mocny ton mojej mamy - Ale Derek, nie mam innego wyjścia. To jedyne rozsądne rozwiązanie, zrozum! - Głos mojej matki był... był ogarnięty rozpaczą. Nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości, bezszelestnie podeszłam do schodów i oparłam się o poręcz.
    - Laura, nie wiem. To twoje życie, ale pomyśl o swojej córce, Amy.
    - Ona to mnie w tym momencie najmniej obchodzi. Nie mogę cały czas nią niańczyć. Gówniara na pewno sobie poradzi, poza tym, to byłoby dobre i dla mnie i dla niej, nie sądzisz?
          Nie mogłam uwierzyć w to, że nazwała mnie gówniarą. Czułam, jak coś ciepłego napływało do moich oczu, a dłonie obejmujące śliską poręcz, zaczęły się trząść.
    - Wiesz, może nie jestem dobrym, troskliwym ojcem, może i jestem strasznie wkurzający, ale to nasza córka. Nie sądzę, aby zgodziła się wyprowadzić na twoje żądanie i wyjechać do szkoły z internatem.
          Co on powiedział? Szkoła z internatem? Wyprowadzka? Nie, tego było za wiele. Zdenerwowana zbiegłam na dół i wparowałam do kuchni. Jedyne, co mnie zawsze zastanawiało to fakt, że praktycznie zawsze takie rozmowy odbywały się właśnie w tym pomieszczeniu.
    - Co?! - Wykrzyknęłam stając w progu - Jaka wyprowadzka? Jaka szkoła z internatem?! Mamo! - zwróciłam się do niej, gdyż nie kontrolowałam własnego tonu głosu oraz odruchów. Byłam po prostu zszokowana.
    - Amando, posłuchaj, tak będzie lepiej. Potrzebuję dla Sama pieniędzy i muszę sprzedać ten dom. Twojemu ojcu znajdzie się jakąś kawalerkę, a dla ciebie znalazłam już miejsce w szkole z internatem w  Nowej Zelandii. Spodoba ci się. - Zaśmiała się.
          Nie mogłam uwierzyć w to, co mówiła. Miała już wszystko zaplanowane. Wszystkie decyzje podjęła sama. Bez konsultacji z ojcem, a co najważniejsze, bez ustalenia tego ze mną. Ona naprawdę miała mnie w głębokim poważaniu. Nigdy taka nie była. Odkąd wzięła rozwód z tatą i znalazła sobie innego faceta, zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni.
          Uniosłam głowę i poczułam jak piekły mnie policzki, po których spływały łzy. - Nienawidzę cię, wiesz? Nienawidzę. Jak możesz nazywać się matką, skoro traktujesz mnie jak jakiegoś przybłędę?! Myślisz, że nie mam uczuć?! Nie mogę uwierzyć, że coś takiego padło z twoich ust. Po prostu nie wierzę! - Mruknęłam i odsunęłam się kilka kroków do tyłu.
    - Przestań dramatyzować. Spodoba ci się tam. Są tam wspaniali chłopcy i bardzo, bardzo opaleni. - W powietrzu rozległ się śmiech kobiety.
          Dusząc w sobie płacz, po prostu wybiegłam z domu. Nie mogłam już tego dłużej słuchać. Usłyszałam za sobą tylko swoje imię wykrzyczane przez ojca. Nie zwróciłam jednak na niego uwagi. Po prostu opuściłam teren posesji jak i po chwili teren swojej dzielnicy.

25 komentarzy:

  1. Boże boskie , czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz rewelacyjnie, aż chce się czytać i szkoda mi Amy ;c Nie lubie jej mamy xd Życzę weny kochana! :) @Oliwiaababes <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać, aż się spotkają <3 @Love_Castin

    OdpowiedzUsuń
  4. nie lubię JB a weszłam tu z ciekawości. "Psie gówna" - nie zbyt.. miło. Wręcz obleśnie, bardziej pasowałyby to "odchody" i to "kurwa" - też nie zbyt. Chociaż można to wybaczyć w końcu to była TAKA sytuacja...
    Piszesz dobrze. Musisz jeszcze popracować, ale jest ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za ukazanie swojej opinii :)
      Nawiązując do tych "psich gówien" specjalnie tak napisałam. Wiesz dlaczego? : )
      Dlatego, że Justin był wkurzony. Jeżeli jest się złym, zdenerwowanym, wszystko ma takie samo znaczenie, a chciałam ukazać jego negatywne nastawienie. Owszem, "odpady" brzmią lepiej, zgadzam się. Ale mi akurat chodziło o coś innego, niż miły odbiór wyrazu.
      Oczywiście, że muszę jeszcze popracować. Nikt nie staje się doskonałym twórcą, bez ćwiczeń.
      Dziękuję no i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. czekam na kolejny :')

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaa boze jaki genialny ! ♥
    Czekam na nastepny! <3



    @agehhh

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu kocham to opowiadanie<3 proszę informuj mnie dalej :) ~~ @skylerex

    OdpowiedzUsuń
  8. a mnie się podoba :) Nie lubię się powtarzać ale czekam na nn i bardzo jest mi miło że autorka informuje mnie na tt o następnych rozdziałach! :) @SamanthaaWhites

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu...
    Ta Laura jest pojebana?
    A Sam to jej nowy boy czy jej syn.
    Głupie babsko.
    Rozdział super, tylko pominąłem środek, ale gdy zobaczyłem rozważania na temat psich gówien postanowiłem przeczytać.
    I co?
    I nie żałuję.
    Czekam na next.
    Archemini................................

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział,akcja dosyc szybo się rozwija co sprawia że fajnie się czyta :)masz rękę do pisania.Ciekawa jestem dalszego ciągu mam nadzieje ze Amy sobie poradzi...mama trochę wredna, no i czekam na ich spotkanie. Życzę ci powodzenia i weny twórczej.Pozdrawiam i czeeeeekam na cd.:*buziaczki
    @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj co za mama ! :/ , ale piszesz mega ciekawie i jestem ciekawa co wydarzy się dalej :) masz dużego plusa <+> :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ŚWIETNE!!<3 Powodzenia przy następnych,czekam z niecierpliwością.DZIĘKUJĘ ;**
    @ShawtyWaitsForU

    OdpowiedzUsuń
  13. kolejna część ;D Now !!!! ; 3

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham kocham <3
    Zapraszam do swojego bloga z opowiadaniami

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny rozdział!♡ czekam na kolejne skarbie! :>

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest naprawdę cudowne.
    Gdy to czytam...czuję rękę prawdziwej pisarki.
    Masz to coś. Dajesz Nam to, czego większość opowiadań nie posiada.
    Kocham Cię i żałuję, że nie znam Cię z reala.
    Czekam na następny.
    ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. przeczytałam! i jest zajebisty! dodaj szybko następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Zajebiste!! Dawaj kolejny rozdział:* ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. DAJ JUŻ KOLEJNY, BŁAGAM! PROSZĘ CIĘ, TEN BLOG JEST TAKI FAJNY <3

    OdpowiedzUsuń
  20. kocham. xx ~Roni

    OdpowiedzUsuń
  21. Podoba mi się ♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Super. Kocham jak na blogu są używane przekleństwa. A twoje blogi zawsze są takie o jakich marze. Będę śledzić bloga, bo kocham Justina. Nie jestem żadną z tych fanek, po prostu znam jego historię, która mnie urzekła. Dlatego zrobiłam bloga też z jego odpowiednikiem w podobnej roli do Dangera :*
    Zapraszam: htpp://belivingin.blogspot.com/
    Możesz się dodać nawet do obserwatorów jak filmik bądź coś innego przypadnie ci do gustu.
    Twoja stała czytelniczka, Olcia :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Dobra, oto jestem. Za priorytet wzięłam sobie postać Justina, która mnie rozczarowuje. Zacznijmy od początku. Forma pisania w dwóch osobach jest dość dziwna, bardziej wolałabym zobaczyć narratora 3 osobowego, byłoby łatwiej wszystko opisywać. Ja nigdy nie umiałam pisać tak jak ty, choć teraz się staram w Dramione. To naprawdę mega trudne, dlatego pełen szacun dla Ciebie.
    Zanalizuje po kolej wydarzenia Amy i Justina i zacznę od Amy. Trochę się zdziwiłam, że bardziej przejmuje się postacią Justina niż śmiercią Chrisa. Myślałam, że coś jeszcze o tym napiszesz, a tu kicha. Przecież to też człowiek i mimo, że znienawidzony i tak należy się jakieś współczucie, którego tutaj nie widziałam. jakby nic się nie stało, a Amy dostrzegała tylko tajemniczego chłopaka w lesie. Rozumiem, że ją zaintrygował, ale to nie zmienia faktu, że powinna być przerażona śmiercią Chrisa. Dalej mamy mamę Amy i już jej nie lubię. Samolubna egoistka myśląc wyłącznie o swoich problemach. Myślałam, że skoro ojciec jest taki surowy to matka będzie ucieleśnieniem dobra, a tu miła niespodzianka. Ciekawa jestem czy Amy rzeczywiście znajdzie się w tej szkole. A teraz Justin i jego usposobienie gangstera. Mam tutaj jedną uwagę, która mi się nie podobała. Staraj się nie używać przekleństw. One wcale nie pokazują bohatera w złym świetle, a zniesmaczają ludzi do czytania. Wiem, że w niektórych dialogach są one potrzebne, ale rzucanie kurwami na prawo i lewo jako przecinek to przesada masakryczna. Z uwag to tyle. Justina na chwilę obecną oceniłam jako drania bez uczuć, którego nic nie interesuje. Trochę mi jednak brakuje jego charakteru zła. Takiego pazura. No i koledzy jego. Troszkę sztuczni, mało wulgarni i apetyczni. Od kiedy to troszczą się o swojego kumpla? Troszkę sztuczne, ale wcale nie jest złe.
    Nadal nie rozumiem, co znaczy Justin POV i Amy POV. O co chodzi? Co to jest to POV? No i jeszcze opinia ogólna. Jak Amy jest przepełniona emocjami, uczuciami i ma charakter który ja potrafię sobie wyobrazić, tak Justin go nie ma. Zdecydowanie za mało opisów z jego udziałem. Dlatego ja nie umiem pisać w dwóch osobach, trzeba się na nich skupić, a to jest trudne. Historia nabiera tempa, coś się dzieje. Nie jest źle. Widziałam beznadziejnie zbudowane opowiadania o Justinie a tutaj mogę rzec, że występuje on tylko w postaci imienia, bo całość jest Twoja. Tak trzymaj.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥