Justin's POV
Wiedziałem, że ciężko było przekonać Amandę, aby wpuściła mnie do
środka, ale chciałem się tylko upewnić, że nic jej nie groziło. W głosie
wyczuwałem ból, kiedy ze mną rozmawiała. Byłem pewny, że coś się stało.
Pragnąłem usłyszeć z jej ust, że wszystko było dobrze, ale czułem, że tak się
nie stanie.
W pewnym momencie ona zamilkła, a po chwili usłyszałem, jak zamek
w drzwiach uległ otwarciu i drzwi od jej mieszkania się otwarły. Podniosłem się
z dość zimnej podłogi i skierowałem do mieszkania.
Moim oczom ukazała się Amy. Stała pośrodku korytarza w samym
podkoszulku i majtkach. Miała mokre włosy, które opadały na jej zapłakaną twarz
i ramiona. Chciałem podejść do niej bliżej, lecz w tym samym momencie spojrzała
na mnie swoimi oczami, które były przepełnione łzami Wyglądała tak niewinnie. W
tamtej chwili poczułem pragnienie chronienia jej. Dzieliły nas jakieś trzy
metry. Wiedziałem, że pierwsza nie była w stanie się odezwać.
- Amy...-
Ledwo zdążyłem wypowiedzieć jej imię, a ona ruszyła szybkim krokiem w
moją stronę.
Poczułem jej wilgotne włosy przy swoim policzku. Objąłem ją
dość mocno. Nie wiedziałem, czy miałem się odezwać. Nie ruszała się, stała tak
wtulona we mnie przez dłuższą chwilę. Zupełnie nie miałem pojęcia, jak się
zachować. Ona była inna i nie mogłem postąpić z nią tak, jak z większością
dziewczyn w moim życiu.
- Nie zostawiaj
mnie. Mam już tylko ciebie. Wiem, że działam ci na nerwy, wiem, że pakuję
ciebie w kolejne problemy, ale nie zostawiaj mnie samej sobie. Nie bądź dla
mnie obojętny. Nie zmuszę cię, abyś coś do mnie poczuł, nie chcę nawet tego
robić... Tylko proszę, po prostu bądź.
Słowa wypływające z jej ust były nasycone prawdziwymi emocjami,
które mąciły w jej głowie. Nie mogłem teraz odejść, bo już wiedziałem, że ona
tego nie chciała.
- Nawet nie wiesz
ile emocji kryje się za moją obojętnością. - Wyszeptałem.
Podniosła głowę i nim zdążyłem się zorientować, jej usta dotknęły
moich. Przeszła przeze mnie fala ciepłego podmuchu zakłopotania. Była sama w
sobie delikatna i jednocześnie pociągająca. Poczułem ogromne pragnienie, aby
zbliżyć się do niej jeszcze bardziej, ale nie tak jak dotychczas i nie tak, jak
robiłem to z innymi napotkanymi dziewczynami. To pragnienie było prawdziwe i
wydobywało się z głębi serca.
- Jesteś taka
pociągająca, kiedy stoisz tak przede mną tylko w majtkach z nieogarnięta
fryzurą, wiesz? - Szepnąłem, przerywając nasz pocałunek.
- Gdybym
wiedziała, że się u mnie zjawisz, postarałabym się bardziej. - Nieśmiało się
uśmiechnęła i dodała - Na prawo jest mój pokój, idź tam, a ja posprzątam po
sobie w łazience i postaram się przywrócić do porządku. Tylko bądź cicho, a gdy
zjawiłby się tata, po prostu siedź tam i się nie ruszaj.
Odwróciła się i skierowała do łazienki. W ostatniej chwili
chwyciłem ją za ramię i odwróciłem w swoją stronę.
- Proszę powiedz
mi co się stało. Coś ci zrobił? - Miałem w głosie nutę przerażenia.
Nie miałem pojęcia co bym zrobił, gdyby ktoś skrzywdził tak drobną
i wrażliwą istotę jaką była Amanda. Z każdą kolejną sytuacją, ona nie była w
stanie już sobie w zupełności poradzić.
- Za chwilę
Justin. Zrób tak, jak mówiłam.
Skierowałem się do jej pokoju i dodałem nie patrząc na nią -
Amando Brown, proszę nie zakładaj nic na siebie, bo jeżeli tak zrobisz, będę
musiał sam cię rozebrać.
Usłyszałem tylko cichy śmiech i w tym samym momencie przekroczyłem
próg jej pokoju.
Amy`s POV
Będąc w łazience wysuszyłam włosy i pozwoliłam im bezwładnie opaść
na moje ramiona. Nie miałam siły przejmować się swoim wyglądem, kiedy w każdej
chwili mógł zjawić się mój tata. Chciałam jak najszybciej przekonać Justina, że
wszystko było w porządku i o nic nie musiał się martwić.
Po posprzątaniu łazienki, skierowałam się do swojego pokoju.
Zastałam Justina przeglądającego moje fotografie, jednak nie to przykuło moją
uwagę.
- Shadow, chyba mi
nie powiesz, że wyciągnąłeś spod poduszki mój pamiętnik i go czytałeś? -
Próbowałam nie roześmiać się na widok jego zaskoczonego spojrzenia.
- Owszem,
wyciągnąłem go, ale nie czytałem. Nie wiedziałem... - Nagle jego głos się
urwał.
Nim jednak pozwoliłam sobie coś powiedzieć, jego wzrok zawiesił
się na mojej sylwetce. Ujrzałam, jak delikatnie przygryzł wewnętrzną część
swojego policzka, a jego pięść się delikatnie zacisnęła. - Nie wierzę, nazwałaś
mnie Shadow? - Podszedł do mnie w bardzo szybkim tempie - Ty?
Jego spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Było widać
zdziwienie, napięcie, ale i pewną odrazę. Czy to wszystko miało związek z jego
drugim imieniem? Imieniem, który chyba każdy w tym mieście jak i pobliskich
wsiach znał?
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Nie dlatego, że on właśnie
mierzwił dłonią swoje włosy, lecz po prostu nie wiedziałam co mu powiedzieć.
- Coś nie tak?
Przecież każdy cię tak nazywa... - Mruknęłam.
Przeklął i odepchnął od siebie krzesło, które stało bardzo blisko
naszej dwójki. Trochę się przestraszyłam, że słowo wypowiedziane z moich ust
mogło go tak bardzo zezłościć, wręcz wyprowadzić z równowagi, która za każdym
razem wydostawała się na zewnątrz niczym dym z płonącego mieszkania.
- Justin,
przepraszam, jeżeli cię to uraziło. Naprawdę nie wiem co takiego jest w tym
słowie, ale skoro wszyscy tak na ciebie mówili, myślałam, że i ... - Nagle
przerwał mi i wtrącił swoje zdanie, które po chwili dało mi bardzo dużo do
myślenia i pomogło chyba w lepszym świetle ujrzeć jego osobę.
- Wiesz, nie
zawsze trzeba wędrować śladami innych. Wiesz dlaczego mnie tak nazwali? Wiesz,
co takiego skłoniło ich, aby nazwać mnie Shadow? Myślę, że nie. – Popatrzył chwilę
na mnie - A więc pozwól, że ci wyjaśnię.
- Mruknął i ponownie podszedł bliżej. - Myślą, że to ja zabiłem swoją własną
matkę, rozumiesz? Oni myślą, że to ja zadźgałem ją nożem. Widzieli mnie, jak
wykradałem się tamtego cholernego dnia z domu, a kilka godzin później, ona już
nie żyła. Nazwali mnie Shadow, bo w ich oczach stałem się chodzącym cieniem i
zabijam każdego, kto pojawi się na mojej drodze. Ale w tym to jednak się nie
mylą. Zabijam każdego, kto spieprzy mi humor i pokrzyżuje plany. Ja na twoim
miejscu bym się jeszcze cieszył, że żyję.
Przez cały czas, gdy mówił, jego oczy wpatrywały się w moje.
Czułam, jak przejawiała się w nich gorycz i żal do świata, albo i nawet do
ludzi takich jak on. Było mi strasznie głupio. Naprawdę nie chciałam
doprowadzić do takiej sytuacji. A ostatnie jego zdanie... Sparaliżowało nie
tylko moje ciało, ale również i myśli.
- Justin... -
Mruknęłam, opuszczając swoją głowę. - Naprawdę nie chciałam, przepraszam.
Chłopak o brązowych oczach przez dłuższą chwilę po prostu
wpatrywał się w moje ciało. Nagle westchnął i wyciągnął swoje dłonie w przód,
po czym ujął moje ramiona i mnie do siebie przyciągnął. Poczułam jego zapach
zmieszany z naprawdę bardzo męskim perfumem. To było cudowne połączenie.
- Już dobrze, nie
wiedziałaś. Przeprosiny przyjęte, mała. - Szepnął nad moim uchem, a po chwili
poczułam, jak naparł swoim ciałem na moje i oboje wylądowaliśmy na kanapie.
Przez pierwsze kilka minut napawał się blaskiem mych oczu. Dopiero
później złożył na mych ustach czuły pocałunek, lecz nie trwał zbyt długo.
Podniósł się i usiadł obok mnie.
- Wiesz, myślę, że
w tym swoim pamiętniku pisałaś dużo o mnie, ale i tak nie zechcesz mi tego
pokazać, ponieważ są tam same zboczone rzeczy. - Swoją wypowiedź zakończył
pięknym, lecz szyderczym uśmiechem.
Patrzałam na niego jeszcze przez moment, kiedy dodał - Amy, czy ty
próbujesz mnie ponownie rozzłościć? Prosiłem cię, żebyś się nie przebierała.
Byłam w szoku. Nie wiedziałam, że mówił poważnie. Nie
sądziłam także, że humor zmieniał mu się w tak krótkim czasie.
- Chyba sobie
żartujesz, nie jestem taka łatwa jak ci się wydaję.
- Nawet tak nie pomyślałam.
Myślę jednak, że nie znasz mnie na tyle dobrze, aby móc się otworzyć jeszcze
bardziej - Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i dodał - Nie żartowałem, kiedy
mówiłem, że sam z ciebie wszystko ściągnę.
Justin wstał z łóżka, ukucnął przede mną i zaczął gładzić dłonią
mój policzek.
- On cię uderzył,
prawda?
Wiedziałam, że musiałam mu powiedzieć, lecz bałam się jedynie jego
gniewu. Bałam się, że wyjdzie i mnie zostawi. Myliłam się. Opowiedziałam mu
wszystko po kolei. Często przerywałam, ale w końcu skończyłam mówić. Justin
schował tylko głowę w dłonie i po prostu na chwilę zamilkł.
- Co za pieprzony
palant, czy on nie ma szacunku dla ciebie? Jak mógł podnieść na ciebie rękę?
Znałam sposób, aby go uspokoić.
Poprowadziłam jego ręce na swoją talię, a moje dłonie położyłam na jego twarzy.
Musnęłam delikatnie jego usta. Justin podniósł się i przechylił mnie tak,
abym leżała na swojej poduszce. Wskazałam mu klucz leżący na biurku i kazałam
zakluczył swój pokój od środka. Moje drzwi miały to do siebie, że jeżeli
zakluczyłoby się je od środka, nie dałoby się ich otworzyć z zewnątrz. Odłożył
klucz na swoje miejsce i wrócił do mnie.
Poczułam jego oddech na swojej szyi, a po chwili poczułam, jak
zataczał językiem półkola na moim karku. Momentalnie zamknęłam oczy, a z moich
ust wydobył się cichy jęk. Justin obsypał moja szyję drobnymi pocałunkami,
podtrzymując dłonią przechyloną na bok
głowę. Otworzyłam oczy, bo nie czułam już jego bliskości. Nim się zorientowałam
zobaczyłam, że ściąga swoje buty. Wrócił do mnie i przesunął na środek łóżka i
ułożył na plecach.
- Powiedz mi,
kiedy mam przestać, a tak zrobię, dobrze? - Nie sądziłam, że potrafił być taki
delikatny.
Kiwnęłam lekko głową, a zaraz potem poczułam jak swoją dłonią
przejeżdżał po wewnętrznej części mojego uda.
- Mam już
przestać?
Pokręciłam przecząco głową. Bardzo podobało mi się to, w jaki
sposób mnie traktował.
- Dzięki Bogu -
Wymruczał i wrócił do moich ust.
Dłonią gładziłam jego silne ramiona, gdy poczułam w ustach jego
język. Nasze języki się spotkały i wzajemnie pieściły. To był mój ulubiony trik
z nim w roli głównej. To nas bardzo do siebie zbliżało. Poznawaliśmy na ile nas
stać i kto pierwszy mógł ulec. Po chwili oboje się od siebie oderwaliśmy, aby
nabrać trochę powietrza. Justin w tym czasie ujął w dłoń moją koszulkę i lekko
podciągając ją do góry, najprawdopodobniej chciał ją ze mnie ściągnąć.
- Justin... -
Ujęłam mimowolnie jego dłoń i spojrzałam w jego błyszczące oczy.
Nie musiałam już nic więcej mówić. Kawałek bokserki powrócił na
swoje miejsce, a chłopak, który leżał na mnie, teraz spoczywał już obok.
Przyciągnął mnie do siebie i oznajmił, abym się w niego wtuliła. Nie
zaaprobowałam i z przyjemnością oparłam głowę na jego torsie, a dłoń wsunęłam
pod jego prawy bok. Ręką zaczął miziać moje plecy, przez co czułam dość
mocny ścisk w żołądku. Przy nim wszystkie zdarzenia, które miały miejsce
kilkanaście godzin wcześniej, przestały już mieć znaczenie.
- Mogę cię o coś
zapytać? - Odezwałam się w pewnej chwili i uniosłam lekko swoje kąciki ust do
góry.
Nie miał nic przeciwko i wyraził zainteresowanie moim zapytaniem.
Przełknęłam ślinę i zebrałam w myśli słowa, które za chwilę miały paść z mych
ust. Nie chciałam go urazić, ani odepchnąć. Chciałam po prostu znać
prawdę.
- Powiedziałeś, że
na moim miejscu byś się cieszył, że jeszcze żyję... Justin, co masz przez to na
myśli? - Nie wytrzymałam i nieco się podniosłam, spoglądając na jego reakcję -
Czy ty chcesz mnie zabić?
Jego brwi niesfornie się uniosły ukazując zdziwienie. Mnie samej
zrobiło się słabo, ale musiałam się tego dowiedzieć. Nie wiedziałam, czego
mogłabym się spodziewać po nim i dlatego to było tak cholernie ważne. Podniósł
się do pozycji siedzącej i przeczesał swoje włosy dłonią. Spojrzał na mnie z
delikatnym uśmiechem.
- Ciebie? Zabić? -
Parsknął - Ciekawy pomysł, dlaczego ja na to nie wpadłem. - Podrażnił nosem
moje ramię. - Skarbie, nie martw się, nie zabiję cię.
Ta wiadomość powinna mnie usatysfakcjonować i tak właśnie się
stało, ale coś jeszcze pozostawało niewyjaśnione.
- Dlaczego mnie
nie zabijesz?
Wiedziałam, że to była gra w otwarte karty, dlatego chciałam
podczas tych kilkunastu minut dowiedzieć się tyle, ile mogłam.
- Amy, czy to
naprawdę ważne? Czy nie możemy spędzić tego wieczoru na pieszczotach i się
rozluźnić? - Usiadł za mną i dłońmi zaczął masować mój kark.
Po chwili schylił się bliżej mnie i ustami musnął okolice mojego
ucha. Ponownie zapytałam go o to samo. Uciążliwie dążyłam, aby poznać jaka jest
przyczyna jego zachowania.
- Skarbie, nie
zabiję cię, bo jesteś dla mnie ważna. - ponownie musnął ustami mój kark - Tyle
musi ci wystarczyć, jak na razie.
Jego odpowiedź wydała się prawdziwa, ale czułam że było w tym coś jeszcze,
ale nie chciał mi tego powiedzieć. Nie chciałam już dłużej drążyć tego tematu,
dlatego oddałam się w jego ręce. Czule pieścił opuszkami palców moje delikatne
ciało, aż w końcu zaczęliśmy się ponownie całować. Oboje chyba uwielbialiśmy tę
grę wstępną, bo żadne z nas nie chciało przejść do następnego kroku.
Justin's POV
Drażniąc jej ciało, czułem się coraz bardziej dopełniony. Ona
sprawiała, że czułem się normalnym człowiekiem. Wtedy już nie były dla mnie
ważne zabójstwa, kłamstwa, które co chwilę pojawiały się w moim życiu. Przy
niej mogłem być sobą i pokazać, że nie tylko byłem cholernym sukinsynem, ale
także czułym i troskliwym chłopakiem o jakim marzą setki tysiące dziewczyn.
Nagle ktoś zaczął przeraźliwie dobijać się do drzwi. Oderwałem
usta od Amy, a ona nieco popadła w panikę. Uspokoiłem ją pocałunkiem, po którym
jej ramiona się nieco rozluźniły.
- Pójdę zobaczyć, kto
to... - Mruknęła i zeszła ze swojego łóżka, po czym odkluczyła drzwi i wyszła
na korytarz.
W obawie przez nieznanym, poszedłem za nią i przystanąłem w progu.
Dziewczyna wyjrzała przez wizjer, ale pukanie nasilało się jeszcze bardziej.
- Kto to? - Zapytałem,
podchodząc do niej.
Objąłem ją delikatnie w pasie, aby dać jej wsparcie. Chciałem ją
chronić, a gdy pomyślałem tak po raz pierwszy, byłem pewny, że w każdej
sytuacji, będę obok niej.
- To Leslie... -
Mruknęła i spojrzała na mnie, a drugą ręką zaczęła przekręcać zamek.
To była przyjemniejsza wiadomość, niż powrót jej ojca, ale tej
dziewczyny nie trawiłem. Była opryskliwa i sprawiała wrażenie puszczalskiej.
Nie miałem o niej pozytywnego zdania.
- Amy! On tu ...
Gdy weszła do domu, zaczęła coś mówić i chyba miała na myśli moją
osobę. Kiedy ujrzała mnie za Amandą, momentalnie rozszerzyła swoje źrenice.
Dostrzegłem w jej oczach nie zdziwienie, lecz pewną odrazę i nienawiść.
Przyzwyczaiłem się już do takich ludzi jak ona, więc pozostawało mi po prostu
znieważenie jej wypowiedzi.
- Leslie, wiem.
Przyszedł do mnie, nie martw się dobrze? On mi nic nie zrobi! - Amy ujęła jej
ramiona i spojrzała swojej przyjaciółce prosto w oczy.
Dziewczyna z początku nie dowierzała. Była zaskoczona faktem, że
ja byłem obecny w życiu jej sąsiadki i zaraz przyjaciółki. Niestety, ona nie
mogła tego zmienić. Nie była w stanie mnie powstrzymać przed ponownym
pojawieniu się na drodze Amy. Ona sama tego chciała i to dawało mi jeszcze
większą satysfakcję.
Dziewczyny wyszły na zewnątrz i zaczęły rozmawiać, prawdopodobnie
o mnie. Nie chciałem podsłuchiwać, bo nie było czego, więc powróciłem do pokoju
Amandy. Znalazłem na ziemi swoje buty, po czym je ubrałem i usiadłem przy jej
biurku.
W ręce wpadł mi ponownie jej pamiętnik. Odpiąłem zapięcie po boku
i otworzyłem na ostatnim zapisie. Nie miałem żadnych skrupułów, by go nie
przeczytać. I tak większość wiedziałem od niej. Tak myślałem, dopóki nie
zacząłem czytać...
" Myślałam, że to już się nie powtórzy.
Myślałam, że on zmądrzał i zaczął ponownie darzyć mnie jakąś miłością. Jednakże
się myliłam. On mnie nie kocha. Nigdy nie kochał. Dlatego mnie bił i poniżał. A
matka? Ona nigdy nie zniknie z mojego życia. Znowu mi je spieprzyła. Znowu
pokazała, że jest suką i liczą się dla niej tylko pieniądze. A żadne z nich
jeszcze nigdy nie wzięło pod uwagę moich uczuć i potrzeb. Teraz już nie będę
mogła mimowolnie wyjść z domu, aby ponownie poczuć bliskość Justina przy sobie.
Nie boję się go, wręcz przeciwnie. Jest dla mnie oparciem w każdej sytuacji.
Darzę go czymś więcej niżeli darzyłam swojego byłego chłopaka, którego on i
jego kumple zabili. Może i jest to pokręcone, ale Shadow, bo tak właśnie
wszyscy pozostali go nazywają, utknął w mych myślach. Tęsknię za nim. "
Nie sądziłem, że ona odbierała to w taki sposób. Jej tekst
nasycony emocjami, podpowiedział mi, że niedługo przerodziłoby się to w coś
więcej. Wystraszyłem się tego. Czy ja byłem gotowy wkroczyć w prawdziwy związek
i obdarzyć Amy miłością, która zanikła? Musiałem stąd odejść. Musiałem.
Wstałem i biorąc do ręki długopis oraz małą karteczkę, napisałem
jej liścik, który po chwili położyłem na pościeli. Otworzyłem okno i zbadałem
wzrokiem teren. Mieszkała na drugim piętrze i było trochę wysoko, ale tuż obok
znajdował się mniejszy budynek. Postanowiłem przeskoczyć na niego i tak też
zrobiłem. Wylądowałem na dachu jakiejś zapewne szopy, a potem znalazłem się już
na ziemi. Podszedłem do swojego auta, zapaliłem silnik i odjechałem z piskiem
opon. Miałem mętlik w głowie. Nie myślałem już trzeźwo. Pragnąłem odreagować i
nie martwiąc się już o nic innego, pojechałem do pobliskiego baru.
Wszedłem do środka i podszedłem do lady. Zamówiłem kilka
kieliszków jakieś mocnej wódki i tylko dzięki niej moje mięśnie, myśli mogły
odreagować. Ponownie poczułem ulgę, jaka wkradła się do mojego ciała.
__________________________________________
Mam nadzieję, że i ten rozdział przypadł Wam do gustu, moi Kochani :)
+ Zapraszam na zwiastun :)
Elise, Kocham Cię ♥
Jeżeli komentujecie, proszę. Podpiszcie się, abym wiedziała od kogo jest dany komentarz :)
CZYTASZ?! :) = KOMENTUJESZ!! ♥
Mam nadzieję, że i ten rozdział przypadł Wam do gustu, moi Kochani :)
+ Zapraszam na zwiastun :)
Elise, Kocham Cię ♥
Jeżeli komentujecie, proszę. Podpiszcie się, abym wiedziała od kogo jest dany komentarz :)
CZYTASZ?! :) = KOMENTUJESZ!! ♥