sobota, 28 września 2013

~ Rozdział trzydziesty drugi

Amy's POV

             Przez całą noc spałam jak zabita. Wypełniające mnie poczucie szczęścia, pomogło odpłynąć w krainę wiecznej sielanki. Zapomniałam o problemach, otaczającym świecie... Dostrzegłam pozytywny aspekt swojego pokręconego życia. Sama sobie udowodniłam, że Justin już na zawsze pozostanie tym, który będzie widział moje łzy, gdy będę czuła się źle, mój uśmiech w sytuacjach, kiedy oboje będziemy bawić się w najlepsze.
             Leniwie uniosłam głowę z jego torsu, a następnie spojrzałam na jego twarz. Spał. Jego usta były tak bardzo pociągające, że moje wargi wydęły się w ciepłym uśmiechu, po czym musnęłam jego policzek. Wysunęłam się z jego objęcia i wstałam, zakładając kapcie na bose stopy. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam spodnie dresowe oraz jakąś bluzkę. Podniosłam z ziemi majtki i je na siebie naciągnęłam, po czym ubrałam pozostałe części swojego dzisiejszego ubioru.
             Wyszłam z pokoju i pierwsze co, to rozejrzałam się po korytarzu. Cicho westchnęłam, gdy na holu panowała grobowa cisza. Widocznie reszta cały czas spała w oddzielnych pokojach. Zamykając drzwi, podążyłam w stronę schodów. Ujęłam poręcz i zeszłam na dół, stawiając ostrożne i ciche kroki.
             Ujmując bluzę, dostrzegłam w kuchni postać któregoś z naszych chłopaków. Ubierając ją, przekroczyłam próg pomieszczenia i ujrzałam Dave'a siedzącego przy stole z butelką whiskey.
     - Cześć. - Mruknęłam z delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym podeszłam i usiadłam przy stole.
             Chłopak przeniósł na mnie swój wzrok, po czym zmierzył cierpkim spojrzeniem. Zmarszczyłam brwi, bo nie poznawałam jego zachowania... Przecież ja mu nic nie zrobiłam, wręcz byłam mu wdzięczna za tyle ciepła, jakim mnie obdarzył.
     - Coś się stało? - Dodałam, siadając przy stole, naprzeciwko niego.
Wzrokiem wodziłam po jego twarzy, niesfornie ułożonych włosach, a jedyne co mi w nim nie pasowało, to cykliczne zaciskanie pięści.
     - Nie. - Mruknął, w ogóle na mnie nie patrząc.
Mierzyłam go wzrokiem i dostrzegałam, że jego klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo szybko.
     - Dave, powiedz mi co się stało. - Poprosiłam łagodnym tonem.
             Nie mogłam zaprzeczyć, że nic dla mnie nie znaczył. Nie chciałam, aby traktował mnie z taką obojętnością, jakbym była przypadkową osobą w tym pomieszczeniu, życiu. Wyczekiwałam w napięciu jakiegoś ruchu z jego strony, ale jedyne co od niego otrzymałam, to ciche warknięcie pod nosem. Zachowywał się tak, jakbym kogoś skrzywdziłam, jakbym skrzywdziła jego.
             Nigdy, nikogo umyślnie nie zraniłam. Nie chciałam, aby mój jedyny przyjaciel odsunął się ode mnie, w dodatku w taki, a nie inny sposób. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, aby dotknąć jego dłoni, ale kiedy ujrzał, co zamierzałam zrobić, automatycznie odsunął się razem z krzesłem dalej.
     - Dave.. O co chodzi? Powiesz mi w końcu?- Moje dłonie zaczęły drżeć.
Byłam zdenerwowana, a przede wszystkim zaskoczona jego zachowaniem. To był pierwszy raz, kiedy potraktował mnie w ten sposób. Mocno zacisnął pięści i wewnętrzną część policzka. Był zdenerwowany i zły. W końcu jednak uniósł głowę i wbił we mnie swoje oczy, przepełnione bólem, rozczarowaniem i ... obojętnością.
     - Fajnie się ruchało? - Warknął, przez zaciśnięte zęby.
             Głośno zaczerpnęłam powietrza. Byłam zdezorientowana i w pewnym sensie wystraszona. Mój oddech stał się nierówny... Czułam się źle, jakbym została upokorzona. Zacisnęłam jedną dłoń w pięść, położyłam ją na piersi, a drugą ją zakryłam. Chciałam się ochronić... Ochronić przed jego spojrzeniem z którego wydobywało się obrzydzenie. - Dave... nie rozumiem. - Zawahałam się przed wypowiedzeniem jakiegokolwiek słowa, bo nie wiedziałam, jak miałam zareagować na jego pytanie.
            W powietrzu rozległo się parsknięcie chłopaka. - Nie rozumiem? - Powtórzył moje słowa z goryczą w głosie i rozbawieniem, jakby ze mnie kpił. - Nie udawaj głupiej, dobrze wiesz o czym mówię. - Wstał i podszedł do blatu, po czym się o niego oparł i wyjął z szuflady paczkę papierosów, którą najwyraźniej tam schował, bo ani moja matka, ani mój ociec nie palili.
             Jego ton głosu mnie dezorientował. Podążałam za nim spojrzeniem i obserwowałam jego każdy ruch. Wydawał się być wściekły, ale na kogo? Na mnie? Przecież nic złego nie zrobiłam.
     - Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki zły...- Ostrożnie mruknęłam i wstałam z krzesła.
            Nie chciałam do niego podchodzić, ale wiedziałam, że on był moim przyjacielem i zależało mu na mnie, lecz kiedy jego oczy napotkały moje, wystraszyłam się i stanęłam jak wryta w ziemię. Patrzył na mnie kamienny wzrokiem... Nie chciał, abym podeszła do niego. Zrozumiałam, bo nie chciałam, aby zrobił mi krzywdę. Straciłam poczucie bezpieczeństwa, które zawsze odczuwałam w jego towarzystwie. To nie był ten sam Dave, który uratował mnie z tamtego magazynu...  który zapobiegł napaści na moje ciało.
            Nagle rozległ się dźwięk zapalniczki. Chłopak zapalił papierosa i rzucił mi ponownie swoje gniewne spojrzenie. - No, słucham. - rzucił zapalniczkę na stół - Shadow - zaakcentował, wydmuchując z ust dym - dobrze pieprzy? - Na jego twarzy pojawił się zadziorny, lecz smutny uśmiech.
            Do moich oczy napłynęły łzy. To o to mu chodziło? O to, że oddałam się chłopakowi, który znaczył dla mnie więcej niż cokolwiek innego? Nie rozumiałam oburzenia Dave'a. To, co zrobiłam, to była wyłącznie moja sprawa. Nie miał prawa tak bezwzględnie mnie oceniać.
     - Co ci do tego? - Krzyknęłam, a w tym momencie z moich oczu, zaczęły wypływać gorzkie łzy. - O co właściwie się wkurzasz? To nie twoja pieprzona sprawa co robię!- Zaczęłam wymachiwać rękoma, w geście desperacji. - Wiesz, że go kocham. I tak jest. Kocham go, rozumiesz? Dlaczego tak trudno jest ci przyjąć to do świadomości? - Jęknąłem, ściszając ton głosu.
            Moje zachowanie go nawet nie zdziwiło, jakby wiedział, że tak właśnie bym zareagowała. Zaciągnął w swoich ustach papierosa i ponownie wbił we mnie swój wzrok, który zaczął działać mi na nerwy, bo nie przywykłam do takiego zachowania z jego strony.
     - Jesteś niedoświadczona i zapewne nie za dużo wiesz o Shadow. - Przeniósł swój ciężar ciała na drugą nogę i wzrokiem odszukał popielniczkę, która stała na stole, po czym zbliżył się do niej, a tym samym stanął bliżej mnie. - Jesteś naiwna, że dałaś mu się przelecieć. Wykorzystał twoje uczucia. - Strzepnął popiół, zaciskając wargi.
             Zacisnęłam obie pięści i spuściłam wzrok na dół. Przymknęłam powieki i próbowałam zapanować nad swoim oddechem. Kiedy uniosłam głowę do góry, moja twarz została zakryta przez kosmyki falujących włosów.
     - Nie wiesz, co mówisz. Justin się zmienił. Nie jest taki, jak kiedyś... - Powiedziałam stanowczo.
Nie mogłam pozwolić na to, aby jakiś chłopak, którego uważałam do niedawna za przyjaciela, oczerniał mojego Justina, tak bez żadnych dowodów.
             Shadow prowadził walkę ze sobą. Potrzebował wsparcia, zarówno mojego, jak i przyjaciół z którymi trzymał się od kilku lat. Mimo że czasami ponosiły go emocje, mimo że kierował się zazdrością, gniewem i strachem o własne bezpieczeństwo, potrafił kochać. Jedyne czego oczekiwał, to zrozumienie i czas. Byłam gotowa na to wszystko z chwilą, kiedy postanowiłam go odszukać. Chciałam być przy nim i pomagać mu, kiedy wymagała tego sytuacja.
             Kochając się z nim, udowodniłam mu, że nie odejdę, że moje ciało, myśli, należały tylko do niego. Miałam nadzieję, że słowa Dave'a były nieprawdą, że Shadow, to tylko jego pseudonim dla świata zewnętrznego, przed którym się ukrywał, bo Justin, którego znałam i kochałam, wyszedł z własnego cienia i pokazał, że wiedział, co to rodzina, przyjaciele i miłość.
             Dave po chwili ujął moją twarz w dłonie, tym samym wypuszczając z płuc drażniący dym. Kaszlnęłam, na co usta chłopaka wydęły się w lekkim rozbawieniu.
     - Amy... Jesteś taka naiwna... - Przejechał opuszkami palców po moim policzku - Kochasz go, dobrze. Rozumiem, ale on ciebie nie kocha. - Rozszerzył lekko swoje oczy, w których zabłysnęła iskra zakłamania - Jesteś kolejną z tych kilkunastu lasek, które wykorzystał. Wiesz, co potem się z nimi stało? - Dodał, zatrzymując swoje palce na mojej szyi i oczekując jakiejś reakcji z mojej strony.
     - Zabija je. - Wysyczał, przez zaciśnięte zęby, zaciskając jednocześnie w swoich dłoniach moje włosy. Nie wiedziałam co zrobić, jak się zachować. Mój oddech momentalnie się przyspieszył, a do oczu napłynęły łzy, które nie miały zamiaru wypłynąć. Chciałam się uwolnić i zniknąć z tej cholernej rzeczywistości. Ale nie potrafiłam. Nie mogłam przeciwstawić się komuś, kto od kilku lat zajmował się zabijaniem. Dave właśnie taki był. Właśnie teraz ukazał swoją ciemną stronę. Jego dusza była przepełniona goryczą, gniewem i być może zagubieniem. Potrafił odgrywać dwie role naraz, tak jak w teatrze. Nie sądziłam, że między mną a tym osiemnastolatkiem kiedykolwiek doszłoby do takiego końca...
     - Jason, Thomas! - Nagle w całym domu rozległ się głos Justina.
             Dave szybko mnie od siebie odepchnął, jakbym była przedmiotem. Stałam pośrodku kuchni i płakałam. Chłopak stał kilka kroków ode mnie i patrzył na mnie ciągle tym samym wzrokiem. Nie mogłam oderwać spojrzenia od jego twarzy. Czułam, że jakaś cząstka mnie odeszła... Odeszła w momencie, kiedy mój przyjaciel okazał się bezdusznym stworzeniem. Do kuchni wszedł Jason, kiedy otarłam wierzchem dłoni łzy z policzka.
     - Amy, na górę, już! - Warknął, a nogi się pode mną ugięły.
             Dlaczego oni wszyscy na mnie krzyczeli? Co takiego zrobiłam im wszystkim, aby mogli pomiatać mną jak jakimś przedmiotem? Nie mogąc znieść tego wszystko, wybiegłam z kuchni i pobiegłam na górę. Potknęłam się u szczytu schodów, ale szybkim ruchem się podniosłam i podeszłam do drzwi od swojego pokoju. Ujęłam klamkę i weszłam do środka z nadzieją, że będę mogła schronić się w objęciach Justina. Ujrzałam go krzątającego się po moim pokoju. Był już ubrany i nerwowo krążył wokół pomieszczenia.
     - Justin...- Jęknęłam podchodząc do niego powoli.
             W ogóle nie zareagował, nie obdarował mnie nawet krótkim spojrzeniem. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach intensywniej. Każde kolejne były bardziej gorące i czułam, jakby zostawiały ślad na mojej twarzy. Jakby wypalały drogę, którą przebywały. Shadow podszedł do skraju łóżka, na którym jeszcze kilka chwil temu oboje leżeliśmy. Na którym kilka godzin temu oddałam się chłopakowi, który w tym momencie miał w dupie moją obecność. Głośno wypuściłam powietrze z płuc, nieświadoma tego, że przestałam oddychać.
              Wtedy Shadow zatrzymał się i spojrzał na mnie wrogim spojrzeniem. Poczułam ukłucie w sercu. Nie mogłam przecież stracić swojego jedynego punktu oparcia. To Justin mi pomagał, to on dawał mi to bezpieczeństwo, którego nigdy nie byłam w stanie poczuć.
     - Siedź tu i stąd nie wychodź, zrozumiałaś? - Warknął, nachylając się i zabierając z pościeli swoją broń.
     - Co się dzieje?- Spytałam niepewnie.
             Czułam, że to nie był odpowiedni moment na rozmowę z nim. Widziałam, że jego ciało opanował gniew, ale nie chciałam, aby traktował mnie przedmiotowo. Zawsze, kiedy działo się coś złego, kiedy nie szło po jego myśli, zostawiał mnie i po prostu miał gdzieś moje uczucia i moją bezsilność do świata. Czułam się niepotrzebna... Jakby chciał mnie tylko wtedy, kiedy było mu dobrze, bo tak mu było wygodniej.
             Schował swoją broń, po czym podszedł do szafy i zaczął przeszukiwać wszystkie półki. Zdezorientowana do niego podeszłam i przejechałam dłonią po jego ramieniu, na co gwałtownie się odsunął.  - Amy, zostaw. Mamy poważny problem. - Syknął, wyciągając jakąś moją bluzkę.
            Rozdarł ją po czym schował do kieszeni. - Zostaniesz z Dave'em. Wrócę jak wszystko załatwię. - Dodał i w jednej chwili zniknął za drzwiami, zostawiając mnie tutaj zupełnie samą.
            Oparłam się o szafę, a następnie osunęłam się w dół. Podkuliłam nogi i oparłam głowę o kolana. To był Justin. To był chłopak, którego tak bardzo kochałam, który ranił mnie częściej niż ktokolwiek inny, a mimo to szalałam za nim tak bardzo. Nie rozumiałam swoich uczuć, ale wiedziałam jedno. To on, to Justin trzymał mnie w garści i władał moim sercem. Byłam świadoma tego, że nieważne jakby się zachował, to ja nie potrafiłabym od niego odejść.
             Nie potrafiłam tak po prostu wyrzucić go ze swoich myśli, a co dopiero ze swojego serca... Objęłam nogi rękoma i wtuliłam głowę między swoje kolana. Byłam ponownie sama. Znowu odczuwałam tę pustkę w swoim sercu. Wiedziałam, że moje życie nie pasowało do życia mojego chłopaka, ale oboje zawsze znajdowaliśmy sposób, aby je złączyć w jedno, być jednością. Słowa Dave'a mną wstrząsnęły. Zaprowadził na skraj krawędzi, na której się ponownie znalazłam. Zaczęłam płakać i łkać, a w duszy błagałam Boga, aby czuwał nie nade mną, lecz nad Justinem. Chciałam, aby jego poranne zachowanie było tylko wynikiem jakiegoś problemu, który ponownie musiał rozwiązać, używając swoich umiejętności związanych z przestępczością.
             Nie kontrolowałam czasu, po prostu siedziałam pod szafą i pozwalałam myślom płynąć swoim torem. Mój wzrok cały czas skierowany był na drzwi od pokoju. Chciałam z całych sił, aby w końcu pojawił się w nich Justin.

Justin's POV  

             Jak tylko usłyszałem dźwięk swojego telefonu, przebudziłem się. Przetarłem oczy, a po chwili dostrzegłem, że w pokoju znajdowałem się sam. Bez Amandy. Z zaciśniętymi ustami wstałem i podszedłem do jej biurka, na którym leżał telefon. Ująłem go i odebrałem. W odpowiedzi na głupie "halo" usłyszałem kobiecy, dość młody głos.
     - Cześć, Shadow. Nie wiem czy mnie kojarzysz, ale z tej strony Leslie. Mówi ci to coś? - Kobieta po drugiej stronie jakby się uśmiechnęła.
             Czy mi to coś mówiło? Parsknąłem pod nosem. Pamiętałem tę dziewczynę. To ona nie chciała, abym zbliżył się do Amandy. Jak ona śmiała do mnie teraz wydzwaniać?
     - Tak, skąd masz mój numer? - Zapytałem, podchodząc do biurka i ujmując w dłoń swoje bokserki.
             To, skąd ona miała mój numer było cennym źródłem, ale niestety, nie otrzymałem go. Obdarzyła mnie inną, równie ważną informacją. Chciała się spotkać. Chciała mi przekazać jakieś plany McCanna... To brzmiało dość interesująco, ale wiedziałem, że to mógłby być jakiś podstęp. Patrick uchodził za faceta lubiącego zabawę.
     - Dobra, przy starym składzie węgla za pół godziny, pasuje? - Mruknąłem, wciągając na siebie bieliznę.
             Dziewczyna się zgodziła, a ja się rozłączyłem. Zacząłem szukać wzrokiem swoich rzeczy i jednocześnie zawołałem swoich kumpli. Obaj zjawili się po kilku sekundach, również wyciągnięci z łóżek.
     - Co jest? - Zapytał Jason nerwowym tonem głosu.
Posłałem mu ostre spojrzenie, na co chłopak podszedł bliżej, unosząc lewą brew. - Co się dzieje?
     - Mamy spotkanie z nijaką Leslie, mówi tobie to coś? - Zapytałem obojętnie, wyciągając z tylnej kieszeni spodni pistolet i położyłem go na kanapę, jednocześnie wciągając na siebie jeansy.
             Thomas pstryknął palcem na znak jakiejś wiedzy. Wytłumaczył Jasonowi kim była ta dziewczyna, na co chłopak zareagował podobnie jak ja. - Dobra, jedziemy tam. - Syknął, wychodząc z pokoju - Thomas, ubieraj się. - Ponaglił naszego kumpla.
             Byłem już ubrany i nerwowo czyściłem w dłoni ostatnie naboje, jakie posiadałem. Krzątałem się po pokoju i myślałem, jak ta dziewczyna mogłaby nam pomóc. W ogóle dlaczego chciała nam pomóc. Przecież był taka przeciwna znajomości Amandy ze mną...
             Nagle w progu stanęła Amy. Była taka drobna, taka bezbronna.... Zacisnąłem nerwowo usta jeszcze bardziej i w myślach starałem się opanować. Po chwili jęknęła, wypowiadając moje imię. Przez moje ciało przeszyły się dreszcze. Działała na mnie w destrukcyjny sposób. Jej smukła sylwetka, jej łzy, które spływały właśnie po jej policzkach, doprowadzały mnie na skraje uczuć. Jak ja miałem funkcjonować jako Shadow, skoro ona pragnęła tylko Justina?  Spojrzałem na nią pewnie, po czym zmierzyłem wzrokiem.
     - Siedź tu i stąd nie wychodź, zrozumiałaś? - Warknąłem, ujmując broń w swoją dłoń.
             W odpowiedzi zamiast zgody, usłyszałem kolejne pytanie z jej strony. Było mi trudno pogodzić w sobie chęć zabijania i uczucia. To nie szło ze sobą w parze. Kochałem ją, ale nie potrafiłem codziennie być czułym chłopakiem... Podszedłem do szafy i zacząłem szukać jakiejś jej bluzki, która miała mi posłużyć za pokrowiec do broni.
             Nagle do mnie podeszła i przejechała swoją delikatną dłonią po moim ramieniu. Zagryzłem wewnętrzną część policzka i się odsunąłem, drąc koszulkę na kawałki.
     - Amy, zostaw. Mamy poważny problem. - Syknąłem. - Zostaniesz z Dave'em. Wrócę jak wszystko załatwię. - Dodałem i w jednej chwili zniknąłem za drzwiami, zostawiając ją zupełnie samą.
             Nie miałem innego wyjścia. Musiałem żyć zgodnie z wcześniej wytyczonymi zasadami, które Amanda tak po prostu chciała rozwiać w niepamięć. Zszedłem na dół i razem z chłopakami poszedłem do auta. Wsiedliśmy do samochodu i Jason po chwili wyjechał z posesji z piskiem opon. W środku siebie czułem, że zostawienie Amandy samej z Dave'em mogło wpłynąć na nią destrukcyjnie, ale ona nie mogła o wszystkim wiedzieć. To by ją zabiło.

______________________________________________________

Oto i kolejny, już trzydziesty drugi rozdział. 
Akcja zaczyna się zagęszczać, co o tym myślicie?
Za kilka ( kilkanaście ) rozdziałów, przewiduję koniec. 
Jestem Wam bardzo wdzięczna, że nadal trwacie przy moim, Shadow i Amy boku. 
Elise, jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie. 
Do zobaczenia.
@AudreeySwag 

                                           CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! :) 

26 komentarzy:

  1. To takie ghyujnbvghjunhb <3333333 kocham i czekam na następne <3 @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu się podpiszę, bo nie jestem zalogowana.
    Rozdział jest świetny, a Twoja wyobraźnia rozwala mnie na kawałki!
    Uwielbiam Cię! ♥
    Elise.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, z kazdym kolejnym rozdzialem mnie zadziwiasz. Wspaniale piszesz, twoje rozdzialy sa zawsze ciekawe i godne uwagi. Masz wielki talent dziewczyno! / Oliwiaababes

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to! oh biedna Amanda: c chce już kolejny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny jak zawsze, czekam na nastepny! Dave jest zazdrosny, eh

    OdpowiedzUsuń
  6. Głupi Dave! Po co on jej to powiedział?! Przecież Justin się zmienił, no!
    Kurcze! I tak ją biedną zostawił nawet nie przytulił :(
    Mam nadzieję, że Dave nie odwali czegoś głupiego będąc sam z Amy...

    Czekam z niecierpliwością na następny. Nie każ nam długo czekać ;)

    @ameneris
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny, ale jestem wkurzona na Dave! ;/

    Czekam na nn!
    @DupeczkaBiebera

    OdpowiedzUsuń
  8. cudowne *_*
    Dave chyba jest zazdrosny o Nią i wydaje mi się, że coś do niej czuje, ale zachował się strasznie chamsko :/ Placek głupi :C

    czekam na nexta ;**
    całuje Nikola <3
    @Nikolsia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dave co w Ciebie wstąpiło?

    OdpowiedzUsuń
  10. NO NIE WIERZĘ!
    CO wstąpiło w tego cholernego dupka?!
    A Justin? Dlaczego nawet jej nie przytulił?
    AUDREY co Ty kombinujesz!
    Nie mogę uwierzyć, że Justin ponownie stał się takim..dupkiem bez uczuć...

    OdpowiedzUsuń
  11. jeju kocham to! nie wyobrażam sobie końca ♥ czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże to jest cudowne! Nie mogę się nacieszyć tym rozdziałem, bo Dave mnie mocno wkurzył. Nienawidzę gościa za to co zrobił... Kurcze, Audrey ♥
    Elise znasz kogoś kto chciałby mi korektowa bloga?
    http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochane, ja nie koryguje blogów, a tym bardziej tego co piszę Audrey. To ona mnie wszystkiego uczy i pomaga mi w wyrobieniu stylu pisania. Dużo mnie nauczyła, chociaż nawet w najmniejszym stopniu jej nie dorównuje. Czasami pomagam jej w napisaniu czegoś, tzn. TO ONA pozwala mi napisać jakieś urywki z rozdziału.
      Dzięki za wszystko AUDREY ♥

      Usuń
  13. świetny<3 czytam od pierszego rozdziału. poprostu cudo !

    OdpowiedzUsuń
  14. Zaskakujesz mnie z rozdziału na rozdzial, Shadow szaleje tak mega szkoda mi Amy ;(
    mam nadzieję że wszystko miedzy nimi sie ulozy. czekam na następny @shinyygirl

    OdpowiedzUsuń
  15. Super <3333
    Prosze nie kończ kocham to !! *.*
    Natalia.

    OdpowiedzUsuń
  16. shdjdjsoalalkdmdlslakbdkalanldpvlalalpcxkskldkxks *_* zajebiste tylko czytac i czytac :3

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochana ten rozdział jest cudowny ,zadziwiasz mnie .... biedna Amy strasznie mi jej szkoda...zaskoczyło mnie zachowanie Dave :( a Justin mam nadzieje że ta zmiana to chwilowa, spowodowana zadaniem... nie może stać się tym dupkiem bez uczuć nie teraz .Czekam na dalszy ciąg Kocham cię <3
    @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdzial . Czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  19. PIERWSZY RAZ JESTEM NA TEJ STRONCĘ I MUSZE PRZYZNAC , ZE WYGLĄDA NA CAŁKIEM FAJNĄ XD Tez kiedyś byłam beliberką ;) mogłabyś zajrzeć na mojego bloga? dopiero zaczęłam go prowadzić i zastanawiam sie czy rozdział jest ok ;) http://poweroffourelements.blogspot.com/

    a jeśli jesteś potterhead to zapraszam cie na kronikizakrecenia.blogspot.com/ (to strona z opowiadaniami m.in. fanfiction dziejące sie w hogwarcie ;) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło to słyszeć :)

      Zajrzę w wolnej chwili - ale na przyszłość, proszę takie rzeczy umieszczać w zakładce " SPAMOWNIK" :)

      Usuń
  20. O Boże *,* Cudowny <3
    Kocham, uwielbiam, kocham <3
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  21. WTF Dave ? ;o
    Mam nadzieje , że zrobisz 2 część *___*
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  22. jejku biedna Amy :( ciekawe co sie stanie, juz sie boje hehe. Rozdzial bardzo ciekawy xx Do następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. biedna Amy :c znowu sama.
    świetny rozdział, czekam na nowy! *-*
    Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥