W poprzednim
rozdziale...
- Tak? - Zapytałem, odbierając połączenie.
W odpowiedzi usłyszałem głos, który znałem bardzo
dobrze. Za dobrze i najchętniej pozbyłbym się go od razu...
________________________________________________________
- Parker, radzę ci uważać na swoją dziewczynkę. W każdej chwili może coś jej
się stać. Wtedy już nie będziesz miał dla kogo żyć... - Głos po drugiej stronie
zadrwił, po czym wybuchnął gwałtownym śmiechem, a w tle było słychać też inne
osoby, jakby rozmowa była na głośnomówiącym.
Mój oddech stał się nierówny od nagromadzonej
złości w moim sercu. Zacisnąłem usta i rozłączyłem się, rzucając telefonem o
ścianę. Moje całe ciało się naprężyło. Zupełnie nie pomyślałem o swojej
dziewczynie, która spała na mnie.
Zerknąłem na nią kątem oka i dostrzegłem, jak
mruczała coś pod nosem. Najwidoczniej coś jej się śniło i nie była w stanie
zareagować na moje gwałtowne zachowanie. Zdjąłem ją ze swojego torsu i
położyłem na poduszce obok. Przykryłem ją kołdrą, aby nie zmarzła podczas mojej
nieobecności i wstałem, aby udać się do kuchni. Ubrałem na siebie spodnie i
założyłem jakaś koszulkę, po czym wyszedłem z pokoju i zamknąłem drzwi.
W domu panowała cisza. Jason, Thomas i Dave spali,
co było dla mnie pocieszające. Mogłem w samotności wypić trochę wódki, zapalić
papierosa, pomyśleć. Może udałoby mi się wymyślić jakiś plan ochrony nad
Amandą.
Przeszedłem przez korytarz i wszedłem do kuchni.
Wyciągnąłem z górnej półki alkohol i kieliszek, po czym ująłem popielniczkę i
usiadłem przy stole. Ująłem leżące na nim papierosy, zapaliłem jednego, a w
między czasie wlałem napój do porcelanowego naczynia, służącego do takich
napoi. Ciężko westchnąłem wypuszczając dym ze swoich płuc i zaraz potem
połknąłem kieliszek wódki, który palił moje gardło.
Warknąłem sam do siebie i strzepnąłem popiół do
kryształowej popielniczki. Nie mogłem uspokoić swoich myśli. To wszystko było
tak cholernie pokręcone. Bez Amandy mój świat także polegał na zabijaniu i
ściganiu swoich wrogów, którzy przez kilkanaście lat zaszli nie tylko mi za
skórę, ale również moim braciom, lecz odkąd Amy weszła do tego domu... Odkąd
weszła do mojego życia, wszystko się nasiliło. Z każdym dniem ocierałem się
coraz bliżej o swój koniec... Z każdą chwilą zadurzałem się w tej dziewczynie
coraz bardziej, a myśl, że ci dranie mogliby ją skrzywdzić po prostu nie dawała
mi spokoju i odbierała racjonalne myślenie, które prawie zawsze prowadziło do
jeszcze większych komplikacji.
Upiłem kolejny spory łyk wódki, tym razem już
prosto z butelki... Chciałbym, aby życie stało się łatwiejsze. Chciałbym, aby
Amanda była przy mnie szczęśliwa i nie musiała obawiać się o swoje własne
bezpieczeństwo. Za każdym razem patrząc w jej oczy, dostrzegałem iskierki
niepokoju, strachu, ale i odwagi, którą posiadała. To mnie w niej zadziwiało...
Amy`s POV
Obudziłam się i leniwie przetarłam twarz dłońmi.
Jakby oszołomiona, podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaczęłam nerwowo
penetrować wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdowałam. Mój oddech zaczął
się normować, gdy zorientowałam się, że nadal przebywałam w pokoju Justina,
tyle że bez jego osoby w środku.
Odkryłam się i postawiłam stopy na zimnej,
drewnianej podłodze, po czym wolnym krokiem pokierowałam się do drzwi. Skoro on
gdzieś przepadł, postanowiłam pójść do Dave'a. Nie wiedziałam, która była
godzina, ale miałam potrzebę, aby z nim porozmawiać i podziękować mu za
wszystko, co dla mnie zrobił. To był może niezbyt odpowiedni moment, ale nie
chciałam wychodzić z domu i szukać Justina. Bałam się postawić krok na innym
terenie.
Stanęłam naprzeciwko drzwi, które prowadziły do
jego pokoju. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam na klamkę. Wsunęłam swoją
sylwetkę do pomieszczenia i przymknęłam drzwi. Łóżko chłopaka stało przy
niewielkim oknie, a gdy zbliżyłam się, dostrzegłam, że Dave spał.
Oddychał lekko, prawie niesłyszalnie. Przykucnęłam przy jego łóżku, tak, aby
moja twarz była kilka centymetrów od jego.
- Dave - szepnęłam - Obudź się.- Powiedziałam nieco głośniej, a wtedy chłopak
niespokojnie się poruszył i uchylił powieki.
- Amy, co ty tutaj robisz?- Spytał, jakby zmartwiony. - Wszystko okej? Gdzie
jest Justin? Miał być przy tobie. - Mówiąc to, na jego twarzy pojawił się lekki
grymas niezadowolenia.
- Muszę z tobą porozmawiać. - jęknęłam, chwytając w dłoń skrawek swojej
koszulki.
Chłopak zainteresowany tym, co pragnęłam mu
przekazać, usiadł na łóżku i pokazał miejsce obok siebie. Kiedy znalazłam się
przy nim, chwycił mój podbródek i uniósł go tak, abym spojrzała mu w oczy.
- Dziękuję.- Mruknęłam, ledwie słyszalnie.
Mój głos zaczął się załamywać, a w oczach
nagromadziły mi się łzy.
- Dave...-Wyszeptałam.- Nie wiem, co by się stało, gdybyś nie pojawił się w tym
cholernym magazynie. Nie wiem! - Potrząsnęłam głową.- Jestem taka naiwna!
Przeze mnie macie same problemy...- Mówiłam jednym tchem.
Byłam zmieszana, bo do końca nie wiedziałam, co
dokładnie chciałabym powiedzieć temu chłopakowi. Wstydziłam się samej siebie.
Jak mogłam więc żyć, skoro nawet nie potrafiłam zaufać samej sobie?
Poczułam uścisk w brzuchu i podwinęłam kolana, po
czym umieściłam na nich swój podbródek. Słone łzy spływały na moje usta.
- Jesteś cudowny. Bardzo ci za wszystko dziękuję. - Mówiłam, nie patrząc na
niego.- Czuję się przy tobie bezpiecznie. - Dave tylko słuchał. Nie wykonywał
żadnego ruchu, tylko patrzył. Przyglądał mi się, jakby szukał jakiś szczegółów.
Zawstydzona jego wzrokiem na sobie, zagryzłam wargę i spojrzałam na chłopaka. -
Wiesz?- Szepnęłam, kończąc swoją wypowiedź.
Chłopak w końcu się poruszył. Podniósł swoją dłoń i
otarł łzy, które miałam na policzku.- Nie płacz, już jest po wszystkim.-
Przymknęłam oczy, ukojona jego głosem i dotykiem. - Nikt już cię nie skrzywdzi,
masz Justina, chłopaków... no i mnie.- Uśmiechnął się przyjaźnie.
Poczułam nieoczekiwany przypływ emocji. Łzy zaczęły
płynąc szybciej, a ja odruchowo wskoczyłam na jego kolana i przywarłam do
niego.
- Dziękuję, wiesz jak kocham Justina, prawda? Jest dla mnie wszystkim. Chcę,
aby on to wiedział. Nie dałabym rady bez niego i bez was...- Szlochałam w szyje
chłopaka.
On obejmował mnie jedną ręka, a drugą podpierał się
tak, abyśmy nie upadli na łóżko.
- Amy, wszyscy to doskonale wiemy, ale za dużo dzisiaj płaczesz.- Mruknął i druga
rękę przeniósł na moją talię. Upadł na łóżko, a ja na niego. Mimowolnie
pisnęłam, a po chwili zaczęłam się śmiać. Przekręcił mnie po chwili i
usiadł okrakiem na mnie, po czym zaczął torturować. Jego dłonie były wszędzie,
a ja nie miałam możliwości wyrwania mu się. Śmiałam się, kiedy łaskotał mnie po
brzuchu.
- Teraz wyglądasz o wiele ładniej.- Jego uśmiech był zniewalający i
poniekąd zaraźliwy.
- Dave! Przestań! Dłużej nie wytrzymam!- Krzyknęłam, wijąc się na kanapie i nie
zważając na innych domowników oraz na późną już godzinę. Łaskotki miałam
wszędzie, więc nie ważne gdzie dotknął mnie chłopak, ja i tak piszczałam.
- Kurwa! O co tutaj chodzi?
Zerwałam się nagle, kiedy usłyszałam ten piękny,
znajomy mi głos. W drzwiach stanął Justin. Podszedł do nas szybkim krokiem i
zepchnął Dave'a na ziemię.- Co ty odpierdalasz? Dave! Kurwa! Co ty z nią
robiłeś?! - Krzyczał na chłopaka.
Kiedy się tak unosił, skuliłam się pod ścianą.
Bałam się, że zaraz zacznie bić swojego przyjaciela. Już dość przeszłam i zbyt
wiele widziałam, aby znieść bójkę dwóch ważnych dla mnie osób. Znowu pokazałam
swoją bezsilność. Zaczęłam płakać, bo nie potrafiłam nad tym zapanować. Może
rzeczywiście byłam słaba, zbyt słaba, aby znieść to wszystko, co działo
się wokół mnie. Moje ciało zaczęło drżeć, a łzy wypływały z moich oczu ukazując
bezradność. Po raz kolejny się staczałam.
Dave wstał i popchnął Justina - Weź się odwal ode
mnie! Tylko z nią rozmawiałem, Justin! Ona tego potrzebowała! A ty gdzie wtedy
byłeś?- Ponownie go popchnął, a ja patrzyłam na tę scenę z przerażeniem w
oczach.
- Zamknij się! I mnie nie popychaj, bo zaraz ci przywalę. - Justin był
zdenerwowany, widziałam to.- Zostaw Amandę w spokoju! - Krzyknął i wymierzył
cios w brzuch swojego kumpla.- Myślałeś, że jak ją uratujesz to będzie twoja?-
Syknął - Gówno prawda!- Kopnął go, gdy leżał już na ziemi.
- Justin!- Szepnęłam, bo na nic innego nie było mnie stać. - Zostaw go.
On parsknął, podszedł do mnie i zaczął wymachiwać
palcem przed moją twarzą.
- Taka jesteś?! Po co tutaj przyszłaś? Wolisz Dave'a, tak? Taka jest prawda.
Szlochałam jeszcze bardziej. Jego słowa były jak
nóż prosto w serce. - Nie, chciałam mu podziękować... Nie było cię. -
Wyszeptałam przez łzy.
Shadow w desperacji przejechał dłonią po włosach i
odsunął się na kilka kroków. Podniosłam się i przykucnęłam obok wijącego się z
bólu chłopaka.
- Wszystko dobrze? - Pogłaskałam go po czole.- Możesz wstać?
Justin patrzał na mnie z rozszerzonymi oczami. Aż w
końcu syknął, abym go zostawiła, po czym zmierzył mnie swoim wściekłym
wzrokiem. Gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno byłabym martwa. Jednak nie
zważyłam na jego zimny ton głosu. Pomogłam przyjacielowi wstać i posadziłam go
na łóżku.- Wszystko w porządku?
Przytaknął głową i poklepał mnie po ramieniu.- Idź,
dam sobie rade.- Położył się na łóżku i odwrócił się do naszej dwójki plecami.
Wyszłam z pokoju, nie patrząc czy Parker podążał za
mną. Pokierowałam się do jego pokoju, po czym zaczęłam szukać swoim ubrań.
- Co robisz?- Spytał zdezorientowany, ale ja postanowiłam nie reagować na
niego.
Jak on mógł zachować się tak lekkomyślnie? Ten
człowiek nie panował nad swoimi wybuchami gniewu. Westchnęłam głęboko, kiedy
zakładałam spodnie.
- Odpowiedz mi.- Nakazał pewnym tonem, a po dłuższej chwili, kiedy zakładałam
stanik, dodał - Ignorujesz mnie. Zajebiście. - Syknął. - Chcę tylko wiedzieć,
po jaką cholerę, tam poszłaś?
Nie wytrzymałam. Jego ton był oskarżycielski, jakbym
go zdradziła, jakbym porzuciła jego miłość, jak nieodpowiedzialny właściciel,
pozostawiającego swojego psa w lesie, przywiązanego do pierwszego, lepszego
drzewa.
- Naprawdę jesteś taki tępy, że myślisz, iż mogłabym cię zostawić?- Odwróciłam
się w jego stronę - Widocznie nie znasz mnie na tyle dobrze, jak twierdzisz.
Nie rozumiesz, że moja miłość do ciebie jest bezgraniczna? Kocham tylko ciebie
i powinieneś o tym wiedzieć! - Pozwoliłam swojej frustracji wyjść na zewnątrz -
Ile razy mam ci to udowadniać? Ile razy muszę się płaszczyć przed tobą jak
pies, abyś w końcu to zrozumiał? Justin! Opanuj się w końcu, bo kiedyś...
- Zamilkłam, zawieszając swój wzrok i opuszczając swoją głowę, lecz po
chwili odszukałam jego spojrzenie - Boję się, że kiedyś te twoje wybuchy
przejdą na mnie. Poszłam do Dave'a, bo kiedy obudziłam się, ciebie nie było.
Chciałam mu za wszystko podziękować, chciałam mu powiedzieć, że kocham ciebie ponad
wszystko i boję się, że cię kiedyś stracę... Potem zaczęliśmy się droczyć.
Resztę historii znasz, bo sam ją lekkomyślnie zakończyłeś, a teraz ten biedny
chłopak cierpi w łóżku.- Podeszłam do chłopaka i przystawiłam mu jeden palec do
czoła.- Pomyśl czasami, bo inaczej stracisz wszystkie osoby, które kochasz. Mam
nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony... - Mruknęłam i podeszłam
do drzwi.
- Przepraszam.- Mruknął, a mnie zamurowało.
Po raz drugi usłyszałam od niego słowo
"przepraszam". Odwróciłam się automatycznie w jego stronę i
napotkałam skruszone spojrzenie.
- Nie chciałem. Po prostu... jeżeli w grę wchodzisz ty, nie znam granic.
Mógłbym zabić każdego i wiem, że jestem do tego zdolny. Za bardzo cię kocham,
abym mógł pozwolić na to, by ktoś mi ciebie odebrał. Zakochałem się, Amando. -
Wbił swój wzrok we mnie. - Nie mogę znieść, kiedy widzę, że śmiejesz się do
innego chłopaka. Nie potrafię zapanować nad sobą, kiedy twoje ciało jest blisko
kogoś innego... Tak było z Dave'em i to nic nie znaczy, że jest moim
przyjacielem, moim bratem. - Na chwilę zamilkł. - Zabiłbym go, gdyby mi ciebie
odebrał.- Z moich oczu już dawno zaczęły lecieć łzy, ale spojrzenie, którym
obdarował mnie mój chłopak, dodało kolejną falę łez.
Ujął mój podbródek i złożył na moich spuchniętych
od płaczu ustach, delikatny pocałunek.
- Zmienię się. Zrobię to dla ciebie, ale obiecaj mi, że zawsze będziesz przy
mnie. Amy.. ja bez ciebie nie istnieje. Wiesz co się ze mną działo, kiedy nie
wiedziałem, gdzie jesteś? Zdążyłem umrzeć setki razy, mój świat zapadał się za
każdym razem, kiedy pomyślałem, że nie wrócisz. Kocham cię i nie pozwolę, aby
ktoś ciebie skrzywdził. - mruknął i opuszkami palców gładził moją szyję
Przywarłam do niego swoim ciałem, tak mocno jak
tylko potrafiłam. - I ja cię kocham, Justin.- Wymruczałam.
Nim zdążyłam w pełnie rozkoszować się jego
zapachem, ktoś nam przerwał. Z dołu dobiegły do nas jakieś wrzaski, kiedy drzwi
od naszego pokoju się otworzyły i stanął w nich Jason.
- Justin, kurwa, oni tutaj są! Musisz wyprowadzić stąd Amandę. Już!
Moje ciało zdrętwiało. Kto tutaj był? Gdzie
zaprowadzić? O co chodziło? Miałam setki pytań, ale wiedziałam, że wypytywanie
Justina, nic by nie dało. Ciągnął mnie gdzieś za sobą, a ja martwiłam się już
tylko o to, aby za nim nadążyć.
Zbiegliśmy na dół, po czym wybiegliśmy na taras,
gdyż kuchnia, salon i korytarz zostały pochłonięte żywym ogniem, który
rozprzestrzeniał się coraz szybciej.
Justin's POV
Gdy zauważyłem ogień, a do moich dróg oddechowych
wdarł się drażniący dym, zacząłem panikować. Wiedziałem już kogo to była
sprawka. Wiedziałem, że powinienem powiedzieć o swojej rozmowie z McCannem
Jasonowi, ale tego nie zrobiłem. Zaciągnąłem Amy na taras, a potem kazałem jej
siedzieć w altanie. Zacząłem nerwowo szukać swojego telefonu, ale go nie
miałem. Warknąłem pod nosem. Przecież zostawiłem go w swoim pokoju...
- Masz telefon? - Syknąłem w stronę skulonej dziewczyny, siedzącej na bujanej
huśtawce.
Pokręciła lekko swoją głową, na co przekląłem w
myślach. Nie wiedziałem, czy Dave i Thomas dostrzegli pożar, więc musiałem tam
pójść, ale nie mogłem pozostawić Amy samej. Byłem w rozterce... Podszedłem do
niej i pogładziłem dłońmi jej ramiona.
- Jak się czujesz? - Zapytałem niemrawo, myśląc o jej bezpieczeństwie.
Wzruszyła cierpko ramionami, a zaraz potem
spojrzała swoimi zielonymi, zapłakanymi oczyma na mnie. - Uratuj Dave'a. Nie
pozwól mu zginąć. - Jęknęła.
Poczułem w sobie namiastkę zazdrości, ale nie
chciałem teraz ponownie zrobić jej awantury. Ciężko westchnąłem i złączyłem
nasze usta w mocnym pocałunku. Nic nie mówiąc odbiegłem od niej i wparowałem do
mieszkania pełnego odurzającego dymu. Zacząłem się dusić, lecz nie mogłem się
wycofać. Chwyciłem w dłoń gaśnicę i zacząłem nią sikać przed siebie. Gdy
płomień na moment ustawał, posuwałem się coraz dalej, aż dotarłem do schodów.
Wyrzuciłem z rąk gaśnicę i szybko wbiegłem na górę.
Ujrzałem Jasona, ciągnącego Thomas'a. Spojrzałem na
niego zdezorientowany, lecz on kazał mi pójść po Dave'a. Tak też zrobiłem.
Zasłaniając usta dłonią, kopnąłem drzwi od jego pokoju i wszedłem do środka.
- Wstawaj! - Wrzasnąłem - Musimy uciekać! - Podszedłem do jego łóżka i
odwróciłem go w swoją stronę.
Nie zareagował na moje prośby, krzyki. Stracił
przytomność, ale oddychał.
- Cholera! - Wrzasnąłem, po czym od razu wziąłem go na ręce.
Wybiegłem z nim na korytarz, lecz jedyna droga
ucieczki została pochłonięta płomieniami. Zacząłem się nerwowo rozglądać.
Robiło się coraz cieplej, a dym coraz bardziej zaczynał drażnić moje gardło.
Zacisnąłem kumpla na swoich rękach i wbiegłem do pokoju Jasona, z którego
wychodził balkon na ogród.
- Jason! - Krzyknąłem z nadzieją w głosie, że chłopak zaraz się gdzieś by
pojawił.
Po kilku sekundach odrzuciłem jednak tę myśl i nie
miałem wyboru. Ogień zaczął wdzierać się do pokoi, również do tego, w którym
byliśmy. Wszedłem na barierkę i razem z Dave'em... skoczyłem. Wylądowaliśmy na
ziemi, co nie było miłym przeżyciem. Mimo że skakaliśmy z niecałych ośmiu metrów
wysokości, upadek i tak dał się we znaki. Zwichnąłem sobie rękę, która była
przyduszona także jego ciężarem. Sprawdziłem jego tętno. Po chwili gwałtownie
się ocknął. Był zmieszany.
- Już dobrze, teraz w nogi! - Krzyknąłem, podbiegając w stronę altany, razem z
nim w celu zabrania stamtąd Amandy.
Nie wierzyłem własnym oczom. Nie było jej! Nie było
Amy. To była dla mnie najgorsza wiadomość, jaką w przeciągu kilki minut mógłbym
otrzymać. Zacząłem krzyczeć, wszystko stało się nieważne.
- To znowu przez ciebie! - Wrzasnąłem, popychając swojego kumpla - Gdybym nie
musiał po ciebie wracać... - Syknąłem, łapiąc się za głowę.
Chłopak skarcił mnie wzrokiem, delikatnie dotykając
swojego policzka. - Zmieniłeś się... - Jęknął, podchodząc do mnie - Kochasz ją,
ale prawda jest inna. Ta miłość ciebie zabija, a ty tego nie widzisz. Nie
trzeba było po mnie wracać... Miałbyś spokój... - Rzucił i się odwrócił.
Nie pragnąłem go zatrzymywać. Jego słowa mną
wstrząsnęły. Pierwszy raz powiedział tak ostre słowa w stosunku do mnie. Z
namysłu wyrwał mnie krzyk dziewczyny. Krzyk Amy. Zacząłem mierzyć wzrokiem pole
widzenia, wybiegając na podwórko. Dostrzegłem po drugiej stronie ulicy
czerwony, dość duży samochód. Była tam jakaś kobieta i trzech facetów. Zacząłem
biec w tamtą stronę.
Dobiegając do naszego płotu, tuż za mną znalazł się
Jason. Pokazał ręką, abym nie zadawał żadnych pytań i kazał być cicho. Szepnął
mi nad uchem, abym podszedł do samochodu od tyłu, a on zająłby się przodem. Tak
też zrobiłem, a gdy zaczaiłem się za krzakami, by móc wedrzeć się do tylnych
drzwi, w moje objęcia wpadła Amanda i rozległ się strzał broni. Dziewczyna była
roztrzęsiona, a jej ciało się trzęsło. Otuliłem ją swoim i skierowałem nasze
ciała ku zderzakowi.
- Ciii... - Mruknąłem, badając wzrokiem sytuację przed samochodem.
- Masz za swoje, wredna suko... - Usłyszałem warknięcie Jasona i ktoś w tym
samym momencie pobudził silnik do życia. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, auto
odjechało z piskiem opon, a ja i Amanda upadliśmy na jezdnię.
Dziewczyna szybko się podniosła, po czym pomogła mi
wstać i przetarła dłonią mój policzek. - Wszystko w porządku? - chlipnęła.
Parsknąłem pod nosem, biorąc ją na ręce. - Ze mną
tak, ale z tobą chyba nie. - Westchnąłem i pokierowałem się z nią w stronę
Jasona, obok którego stał Thomas, lecz Dave'a nie było. Jednakże nie to było
naszym największym problemem. Thomas odebrał ode mnie Amy, a ja i Jason
postanowiliśmy wbiec na podwórko, aby zabrać chociażby jeden samochód.
________________________________________________________No... kochani.
Mam nadzieję, że rozdział trzydziesty się Wam podobał. W następnym czeka na Was miła niespodzianka :D
Domyślacie się, co to może być? :)
Pozdrawiam Was, Audrey :)
PS. Elise...dziękuję za pomoc ♥
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ :)
Zajebisty!
OdpowiedzUsuńNieźle trzymał w napięciu :D
Akcja! To lubię. Czekam na ciąg dalszy :)
@ameneris
no no ale się dzieje :) uuhuhu rewelacja a wiedziałam że Justin będzie zazdrosy
OdpowiedzUsuńomg! to jest prześwietne <3
OdpowiedzUsuń// @swaggiies
Aaaaaa ! Zajebisty rozdział ! <3333 jestem ciekawa co będzie dalej. ;)
OdpowiedzUsuńawww genialy boski ! <3 uwielbiam to jak piszesz <3 jestes niesamowita ;) trzymaszw napięciu a to kocham :> i jeszcze zazdrosny Justin..aww szczerze to nie wiem co to będzie za niespodzianka ale już niemoge się doczekac nastęgo rozdziłu <3 mam nadzieję ze dodasz jak najsyzbciej będziesz mogła kochana :) dużo wenki zycze :>
OdpowiedzUsuńPo prostu jest genialny.. Tyle emocji... Ale wiesz co, Ci powiem, że zachowanie Amy mnie trochę drażni.. Niby kocha Justina i wgl, a jednak poszła do Dave'a. Jeszcze się z nim przytulała... Podoba mi się to! Przypomina mi taką jedną postać z filmu, ale tu jest cudowniej, bo lepiej opisane !
OdpowiedzUsuńDo następnego :)
kolejna dawka niesamowitych emocji!
OdpowiedzUsuńjesteś wspaniała!
nie spodziewałam się takiej akcji. . *o*
Wiktoria.
O jezu .Chcialabym takiego przyjaciele jakim jest Dave ... nie mam pojecia co to za niespodzianka .. ale czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial <3XD @xweeper
OdpowiedzUsuńsuper rozdzial ! czuje ze ta kobieta to matka amy a jason cos jej zrbil hm...
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoże genialny rozdział ta akcja trzymająca w napięciu ,te emocje ....Dave jest cudowny prawdziwy przyjaciel ...no i ten zazdrosny Justin uwielbiam go ale niech trochę opanuje emocje:)proszę szybciutko kolejny rozdział ,bo oszaleję no i czekam na niespodziankę <3 Kocham Cię @monikaswaggy
OdpowiedzUsuńZajebisty<333
OdpowiedzUsuńKOcham *.*
czamy na nn :**
świetny *.* ♥
OdpowiedzUsuńTrzymasz w napięciu , haha czekam na nn ;d
OdpowiedzUsuń@scute4
uwielbiam, tyle emocji *_*
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
OMG jebłam ..... czekam nn
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny- TYLE MAM DO POWIEDZENIA.
OdpowiedzUsuńBuźka :D
OMFG nie wiem co napisac . Zajebisty rozdzial . Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńOmg
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale chciałam dać sobie spokój z twoim blogiem. Natychmiastowo żałuję tego głupiego pomysłu. Jak ja kocham ten rozdział. Dave mógłby być z Amy, bo Justin się strasznie zmienił. Boję się go i o niego. Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńostatni-wdech.blogspot.com