niedziela, 1 września 2013

~ Rozdział dwudziesty ósmy


  

   Amy's POV

             Lekcja trwała zbyt długo. Nie mogłam już dłużej wysiedzieć w jednym miejscu. Nie mogłam już słuchać tego gadania o historii naszego miasta. To było coś, co nie pozwalało mi myśleć na trzeźwo. Odliczałam sekundy do dzwonka, aż w końcu uwolnił mnie od popadnięcia w znudzenie. Spakowałam wszystko do plecaka i wyszłam z klasy.
             W pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie pójść. Zaczerpnąć świeżego powietrza, najeść się w stołówce, czy może skorzystać z toalety, do której tak bardzo nie lubiłam chodzić? Parsknęłam pod nosem. Moje życie stało się takie... szare w natłoku codzienności. Właśnie tak kiedyś wyglądał mój normalny, nic nie znaczący dzień. Wtedy nie było w nim żadnych niebezpieczeństw. Żadnych zabójstw, gróźb i co mniej podnoszące na duchu... Nie było Justina.
             Pokierowałam się do damskiej toalety i skorzystałam z niej, po czym poszłam na stołówkę. Jedzenie było w miarę dobre, więc i teraz postanowiłam zabrać to, co było ułożone na szkolnej tacy. Wzięłam ją, podeszłam do jakiegoś stolika i wbiłam wzrok w swój telefon. Przeglądałam swój profil na portalu społecznościowym, a w między czasie zaspokajałam swój głód kanapką, jakie serwowały dzisiejszego dnia panie kucharki. .
      - Hej, ty jesteś Amanda? - Ktoś stanął przede mną - Amanda Brown? - Dodał.
             Uniosłam wzrok, po czym ujrzałam dość wysokiego, błękitnookiego chłopaka w jeansowej kurtce. Nigdy wcześniej go tutaj nie widziałam, ale zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Jego włosy były ułożone w idealny sposób, a jego gęste brwi podkreślały kształt jego twarzy.
      - Tak... - Mruknęłam po chwili - O co chodzi?
             Chłopak podał mi niewielką kartkę, po czym dodał - Dostałem to on swojego wychowawcy, mówił, że pomożesz mi w nadgonieniu materiału, bo jesteś świetna z geografii. - Uśmiechnął się.
             Ujęłam świstek papieru, a potem ogarnęłam to, co było na nim napisane. Rzeczywiście, miał rację. W mgnieniu oka stałam się kimś w rodzaju korepetytora. To mi się nie spodobało.
      - No skoro potrzebujesz tej pomocy, to ci pomogę... - Jęknęłam, spoglądając na niego jednoznacznie.
             Był jakiś dziwny, ale naprawdę bardzo przystojny. Miałam nadzieję, że domyślił się, co jeszcze chciałam się od niego dowiedzieć.
      - Am... wybacz. - Wyciągnął w moją stronę dłoń - Jestem Stefan. Stefan Donnathan. - Po raz drugi posłał mi zalotny uśmieszek.
             Delikatnie zaśmiałam się pod nosem, pokręciłam lekko głową i uścisnęłam jego dłoń. Jak na pierwszy rzut oka wydawał się mało rozgarnięty.
      - Miło mi, Amanda, ale to już wiesz. - Oddałam mu kartkę i zablokowałam telefon, po czym schowałam go do kieszeni i wstałam z zamiarem oddania tacki.
             Zwinnym ruchem ominęłam Stefana i podążyłam w kierunku okienka. Położyłam na parapecie swoje naczynie, a potem udałam się do wyjścia.
      - Amando, zechciałabyś może poświęcić mi chwilę? - Ktoś ujął moje ramię i to znowu był ten sam chłopak, który zagadał mnie kilka minut temu, prosząc o pomoc w przedmiocie, który lubiłam, ale stawał się dla mnie coraz bardziej nudny.
            Przystanęłam na chwilę i spojrzałam w jego oczy. Pierwszy raz doznałam takiego odrętwienia. Jego wzrok był taki czarujący... Ta sekunda wydawała się kilkoma minutami. Jakbym została zahipnotyzowana...
      - Owszem, o co chodzi? - Potrząsnęłam lekko głową, by powrócić na ziemię.
             Stefan się zaśmiał, ukazując swoje proste i śnieżnobiałe zęby. Przejechał dłonią po swoich włosach, a drugą ręką ujął mój nadgarstek, po czym lekko mnie za sobą pociągnął tłumacząc, że musiałam zobaczyć to sama, na własne oczy.
             Zaciekawiona o czym mówił chłopak, uległam mu i podążyłam za nim. Wyszliśmy na tył szkoły, a po chwili przystanęliśmy przy jednej z ławek.
      - No, co chciałeś mi pokazać? Za chwilę kończy się przerwa i nie mamy zbyt dużo czasu... - Rzuciłam, poprawiając plecak.
      - Wiesz, nie miałem co z nim zrobić... Przybłąkał się dwa dni temu... Nie mogłem odmówić mu schronienia.
             Błękitnooki uczeń stanął obok mnie i powoli wyjął coś ze swojego plecaka. Moim oczom ukazał się przepiękny, czarny jak węgiel szczeniak z niewielką obrożą koloru zielonego. Był taki słodki, że nie potrafiłam go nie dotknąć. Ujęłam go w swoje ręce, pogłaskałam, po czym przytuliłam stworzenie do swojej piersi.
             Usłyszałam cichy śmiech Stefana, ale zaraz potem odezwał się jego telefon. Odebrał go, a po kilku sekundach się rozłączył. To było dość dziwne.
      - Coś się stało? - Zapytałam, nadal głaskając małego pieska.
             Zbliżył się do mnie po czym gwałtownie wyrwał z objęć psa i rzucił go na ziemię jak jakiś przedmiot. Dostałam furii. Byłam wściekła, jak potraktował to niewinne zwierzę. Uderzyłam go w ramię, chciałam go od siebie odepchnąć, ale po chwili poczułam ukłucie w okolicy brzucha.
      - Słodkich snów, Amy. - Mruknął, przytrzymując mnie.
                                                                                 ~
             Czułam się odrętwiała. Jakby moje ciało zostało obciążone jakimiś zbędnymi przedmiotami. Próbowałam unieść swoje powieki, ale były zbyt ciężkie. Usłyszałam zbliżające się kroki. Powolne i rozważne. Chciałam stąd uciec. Nie wiedziałam gdzie byłam, ani co się stało. Wszystko wydawało się pogrążone w nicości.
             Gdy próbowałam podnieść się z ziemi, zorientowałam się, że miałam związane nadgarstki i kostki jakimś sznurem, który wżynał się w moją skórę.  Od razu przypomniał mi się sen, który od tamtej nocy i nie dawał mi spokoju. To nie mogła być prawda. Marzyłam, by zniknąć z tego miejsca. Obudzić się. Wtedy poczułam czyjś dotyk na swoim policzku.
      - Amy, skarbie. Chyba się obudziłaś. -  Mruknął znajomy mi głos.
             Chciałam, bardzo chciałam otworzyć oczy, ale cały mój wysiłek poszedł na marne. Nie miałam ich ani sklejonych, ani zasłoniętych jakąś taśmą. Coś jednak uniemożliwiało mi ich otwarcie.
      - Och, słonko, to wszystko mogło wyglądać inaczej. Po co wplątałaś się do życia Parkera? - Mruknął, jakby z żalem w głosie i rozprzestrzeniającą się zawiścią do mojego chłopaka.
             I wtedy do mnie dotarło. Przeraziłam się swoich myśli. To był Taylor. Miałam ochotę go wyzwać, ale z moich ust wydobył się jedynie cichy jęk. Nie mogłam sprawić mu żadnego bólu. Byłam unieruchomiona i to było w tym wszystkim najgorsze. Wszystkie części mojego ciała pragnęły go dorwać. W pewnej chwili usłyszałam śmiech i poczułam przy sobie jakiś ruch. Zrobiło się cicho. Chłopak najwidoczniej odszedł.
             Próbowałam zorientować się, gdzie byłam. Wzięłam kilka oddechów i z całych sił starałam się unieść swoje powieki. Już chciałam się poddać, kiedy mi się udało. Przezwyciężyłam świństwo, które najwidoczniej musieli mi wstrzyknąć.
             Zaczęłam się gorączkowo rozglądać, lecz widziałam jak przez mgłę. Ciemne pomieszczenie, dość duże zresztą. Wydawało mi się, że był to jakiś magazyn. Śmierdziało stęchlizną i dość mocnym tytoniem oraz benzyną, która najwidoczniej znajdowała się w niewielkich beczkach. W środku nie było nikogo, a ja nie mogłam wykonać najmniejszego ruchu. Moje powieki co chwilę opadały, jakby prosząc o spokój, uniemożliwiając mi pole widzenia. Poczułam, że znowu traciłam przytomność. Moje ciało się rozluźniało, a ja zapadłam w sen.
             Kiedy ponownie się obudziłam usłyszałam ciche szepty. Nie otwierałam oczy, nie ruszałam się. Pragnęłam tylko usłyszeć to, o czym jacyś ludzie rozmawiali.
      - Dlaczego nadal jest nieprzytomna?
      - Podałeś jej trochę za dużą dawkę, nic jej nie będzie.- Mruknął Taylor.
             Jego głos znałam doskonale. Latał za mną, więc gdziekolwiek się ruszyłam, byłam zdana na jego towarzystwo. Ale dlaczego mnie porwał? Przez Justina? Co on miał z nim wspólnego? Nie znałam odpowiedzi na żadne pytanie. Co znowu zrobił Shadow, że Taylor posunął się tak daleko. Czułam, że po moich policzkach spływały łzy. Czułam się okropnie - zażenowana, brudna, skrępowana. Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd zabrano mnie ze szkoły. Ale kto mnie zabrał? Jedyne co pamiętałam to mały szczeniaczek w moich rękach. Stefan?
             Pytania dręczyły moją głowę, sprawiając, że zaczęła pękać z bólu. Zresztą, wszystko miałam ciężkie i obolałe: ręce, nogi, powieki. Nie mogłam się ruszyć.
      - Mamy zaplanowane spotkanie z Parkerem. Ma być sam, ale znając tego sukinsyna przywlecze ze sobą swoją bandę.- Mruknął ze złością.- Tym razem go załatwię.- Dodał, uderzając pięścią w coś metalowego.
             Do mojego serca wdarło się przerażenie. Oni chcieli go zabić, pozbawić go szansy na lepsze życie. To była moja wina, bo gdybym nie była taka naiwna, nie poszłabym za Stefanem. Teraz Shadow miał płacić za moje błędy? Tak to wszystko miało teraz wyglądać? Za każdy mój błąd, to on miał ponosić konsekwencje?
             Chciałam się poruszyć, ale wtedy lina, która krępowała mi nadgarstki ,wrzynała się w moją skórę jeszcze bardziej. Jęknęłam z bólu, lekko rozchylając swoje wargi. Wtedy do moich ust wdarło się kilka kropel krwi. Smakowały jak połączenie rdzy z odrobiną soli.  
      - Ktoś się obudził.- Powiedział drugi głos z dezaprobatą w głosie.
      - Podaj jej jeszcze jedną dawkę Rohypnolu.- Zaśmiał się Taylor.
             Nie minęła chwila, a poczułam czyjś ruch obok siebie. Rozchyliłam lekko powieki i dostrzegłam twarz  Stefana.
      - Dzień dobry i dobranoc. - Usłyszałam, po czym igła wbiła się w moje ramię i po chwili już nic nie miało żadnego znaczenia, a wszystko się zamazało i zatraciło w nicości.

Justin's POV 

             Od momentu powiadomienia swojego kumpla, nie ruszyłem się z placu, na którym przebywałem. Czekałem na niego i przeklinałem w myślach samego siebie, za to, że skusiłem się, aby go także w to wciągnąć. Może faktycznie mogłem pójść tam sam i wszystko załatwić po swojemu. Ale nie. Tu chodziło o życie Amy. To ona teraz musiała stać się środkiem motywacji. To dla niej musiałem dokładnie wszystko rozpracować i zapewnić jej bezpieczeństwo.
             Wypuściłem z ust dym i zgasiłem papierosa, przydeptując go podeszwą od buta, gdy nagle na placu pojawił się samochód Dave'a. Zaparkował tuż obok mojego auta i wysiadł. Podszedł do mnie i od razu zapytał co z Amandą.
      - Stary, nie wiem. - Syknąłem, patrząc na niego. - Nie wiem gdzie jest, czy coś jej zrobili. Nie wiem, czy w ogóle żyje! - Krzyknąłem z tych nerwów.
             Po części żałowałem, że nie było tutaj Jasona. On na pewno pomógłby mi przywrócić w sobie równowagę. Ale Dave też potrafił tego dokonać, chociaż w mniejszym stopniu i nie za bardzo wierzyłem w jego możliwości. Ujął dłonią moje ramię, po czym stanął naprzeciw mnie. Na jego twarzy pojawił się lekki grymas, lecz nic mnie w tym nie zdziwiło.
      - Posłuchaj. Za pół godziny musimy być na moście, więc radziłbym ci się wziąć w garść, bo inaczej nigdy nie odzyskamy Amandy, rozumiesz?! - Niemalże krzyknął prosto w moją twarz.
             Na miejsce poczucia winy wdarła się złość. Odepchnąłem go od siebie, po czym wsiadłem do jego auta i nie czekając na niego, po prostu odjechałem. Musiałem zabrać jego pojazd, ponieważ tam miał to, czego potrzebowałem. Mianowicie broni, amunicji. Bez zastanowienia pragnąłem rozszarpać Taylora na kawałki i tego właśnie chciałem dokonać.
             Nim zdążyłem wjechać na drogę dojazdową, prowadzącą do mostu, mój telefon zaczął dzwonić. Ująłem go i spojrzałem na wyświetlacz. Dave. Parsknąłem pod nosem i odebrałem połączenie.
      - Co, nie masz czym dojechać? - Zadrwiłem, dodając gazu.
      - Justin kurwa. Przestań zgrywać nie wiadomo kogo, myśl trzeźwo! - Wrzasnął.
             Pokręciłem głową z lekkim rozbawieniem na twarzy. I kto tutaj udawał kogoś, kim nie jest. To ja miałem ją uratować, nie on. Nie potrafiłem dłużej się z nim droczyć. Rozłączyłem się i rzuciłem komórkę na siedzenie obok. Jechałem już z prędkością powyżej stu dwudziestu kilometrów na godzinę, ale i tak docisnąłem pedał gazu. W mojej głowie panował chaos. Nic nie potrafiłem przeanalizować. Byłem zaślepiony miłością do dziewczyny, którą musiałem teraz uratować. Właśnie tego wszystkiego obawiałem się najbardziej. Obawiałem się, że nie będę potrafił zawładnąć nad wściekłością i chęcią zabijania, podczas gdy moim sercem władało tak silne uczucie, jakim była miłość... To było mylące.
             Dojechałem na wyznaczone miejsce przez Taylora, po czym zatrzymałem się przed wjazdem na stary most Gibst. Nim wysiadłem z samochodu, naładowałem bronie pociskami. Jedną broń schowałem pod kurtką, a drugą wsadziłem w tylną kieszeń spodni. Wysiadłem i przebadałem wzrokiem teren mostu, po czym zerknąłem na zegarek. Za minutę miała być północ...
      - No, no no. Shadow, jesteś przed czasem. - Ktoś się zaśmiał.
             Parsknąłem pod nosem i wszedłem na most, po czym ujrzałem Taylora. Stał i wpatrywał się w płynącą pod nami rzekę. Gdy dostrzegł mnie na dość niebezpiecznej odległości od swojej osoby, oderwał się od poręczy, po czym wbił we mnie swój wzrok.
      - Gdzie jest Amanda? - Zapytałem, oczekując odpowiedzi.
             Chłopak ironicznie się zaśmiał, a zaraz potem rozłożył swoje ręce. - Najpierw trochę się zabawimy. - Złączył swoje dłonie, po czym ponownie z jego ust wydobył się śmiech.
             Musiałem jakoś nad sobą zapanować. Najchętniej rzuciłbym się na niego i dobrałbym się do jego tętnicy. Już mógłby być martwy.
      - Obaj dobrze wiemy, że jesteś gotów zginać za Amandę, mam rację? - Przeszedł obok mnie, stosując moich własnych sztuczek.
             Zacisnąłem wewnętrzną część policzka, a moja klatka piersiowa zaczęła się wyżej unosić. Krew w moich żyłach zaczęła szybciej pulsować, mój gniew wzrastał i nie mogłem tego pohamować. Gwałtowanie się odwróciłem i ująłem kawałek jego koszulki.
      - Tylko ją tknij, a przysięgam, że wyrwę ci serce. - Warknąłem przez zaciśnięte zęby, popychając go, lecz to na nim nie zrobiło żadnego wrażenia. Byłem lekko wyprowadzony z równowagi.
      - Shadow, czy ty zawsze musisz być taki porywczy? - Zakpił, a zaraz potem przy jego boku znaleźli się trzej mężczyźni, starsi od niego o co najmniej cztery, jak nie pięć lat. - Jak widzisz, nie ze mną takie numery. - Poprawił swoją koszulkę i zrobił kilka kroków w przód. - Myślałem, że załatwimy to polubownie, ale skoro tak się nie da...
             Nie wiedziałem co on planował, ale wyczułem jego kolejny krok. Skoro tak chciał się bawić, dobrze. Ale przysiągłem sobie, że tym razem niczego nie schrzanię. Zanim z jego broni wydobył się dźwięk strzału, wyciągnąłem swój pistolet i strzeliłem prosto w jego lewe ramię. Upuścił broń, upadł i głośno zwijał się z bólu.
      - I co, myślisz, że tak łatwo mnie powstrzymasz? - Teraz, to ja się zaśmiałem.
             Z jego ust wydobyły się jęki. Warknął coś pod nosem i ku mojemu zaskoczeniu, był w stanie się podnieść. Lekko się zachwiał, ale zachowywał normalną postawę.
      - Jak widzisz, jestem silniejszy, niż ci się wydaje. - Syknął. - Brać go! - dodał, nim zdążyłem cokolwiek przetworzyć w swoich myślach.
             Po jego słowach wszyscy trzej faceci wyjęli broń i ją odblokowali. Zacząłem się nerwowo rozglądać. Może potrafiłem ich jakoś powstrzymać, ale nie miałem do tego głowy. Podbiegłem szybko do barierki i na niej stanąłem. Zwinnie odpiąłem pasek od swoich spodni by nie mogli tego zauważyć i nim zdążyli strzelić w moją stronę, po prostu skoczyłem.
             Nie miałem czasu na myślenie. Działałem pod wpływem emocji i wiedziałem, że to był jedyny sposób, by móc się ich jakoś pozbyć.
      - Kurwa, co za... - Taylor podszedł do barierki, spojrzeć, czy moje ciało wylądowało w rzece.
             Zanim skoczyłem, na swojej prawej dłoni zacisnąłem mocno pasek, a zapięcie ująłem w drugą dłoń. Podczas skoku, zwróciłem się twarzą ku mostu i w ten sposób mogłem zahaczyć metalową zapinką o wystający hak. Były one co pięć metrów, więc miałem cień szansy, aby na niego trafić.
      - Stefan! - rozległ się krzyk mojego wroga - Wyłowisz ciało, muszę widzieć na własne oczy, że on jest martwy! - Krzyknął, odwracając się plecami do barierki. - Już! - Ponaglił chłopaka.
             To był idealny moment, by ich zaskoczyć. Podciągnąłem się nieco wyżej i z całych sił próbowałem wdrapać się na poręcz, zachowując przy tym tyle ostrożności, ile mogłem. Delikatnie rozbujałem swoje ciało, aż w pewnej chwili puściłem pasek i byłem gotowy, by zrobić fikołka i tak właśnie zrobiłem.
      - Nie tak łatwo jest się mnie pozbyć, Taylor. - Warknąłem, prostując się.
             Dostrzegłem jego zaskoczenie na twarzy, ale nie miałem czasu na pogaduszki, czy obmawianie jakiejś umowy. Wyjąłem broń z tylnej kieszeni spodni, a zaraz potem strzeliłem w jego stronę. Zachwiał się i oparł o poręcz. Jego dwaj pomocnicy ruszyli w moją stronę, co zmotywowało mnie do jakiegoś działania. Wskoczyłem na ławkę i strzeliłem w jednego, po czym odwróciłem się i nakarmiłem drugiego, dość wysokiego chłopaka nabojem ze swojej broni. Obu trafiłem w okolice serca, więc nie mieli dużych szans na przetrwanie. Teraz mogłem zająć się Taylorem.
      - I co, nadal będziesz milczał jak grób?! - Syknąłem, ujmując jego zakrwawioną koszulkę. - Gadaj! Gdzie jest Amanda! - Rzuciłem go o ziemię.
             Nie chciał nic powiedzieć. Myślał, że był tym lepszym, że potrafił manipulować innymi lepiej ode mnie. Nie spodziewał się jednak, że działałem pod wpływem emocji. Teraz byłem już zdolny do wszystkiego.
      - Mów! - Wrzasnąłem i strzeliłem w jego drugie ramię.
             Ponownie zwinął się z bólu, ale nawet w takiej chwili z jego ust wydobył się dźwięk śmiechu. To mnie jeszcze bardziej nakręcało. Chciałem z nim w końcu skończyć, chciałem dać sobie tę satysfakcję zabicia go. Ciężko westchnąłem, po czym z całej siły go kopnąłem, pozwalając całej frustracji wyjść na zewnątrz.
      - No, dalej... - Wypluł krew, a zaraz potem lekko uniósł się na lewym łokciu - zabij mnie. Co ciebie powstrzymuje, co?
             Patrzyłem na niego z pogardą w oczach. Dłużej nie mogłem. Uniosłem rękę z bronią w dłoni i wymierzyłem w jego głowę. Musiałem to zakończyć.
      - Zgnijesz w piekle, Taylor. - Syknąłem i nacisnąłem na spust.
             Widok był okropny, ale to było konieczne. Podszedłem do niego i kopiąc jego martwe już ciało, po chwili ująłem na swoje ręce. Położyłem go na poręczy i lekko dotknąłem, po czym ciało z hukiem wpadło do wody.
             Jego dwaj pomocnicy nadal żyli, więc postanowiłem ich wykorzystać. Podszedłem do jednego z nich i zacząłem wypytywać o Amandę. Z początku milczeli, ale gdy ponownie strzeliłem w jego rękę, zaczął gadać.
      - Jest w starym magazynie... - Jęknął, trzęsąc się.
      - Jakim magazynie!? Którym! - Wrzasnąłem, ujmując go za ramiona i podnosząc na wysokość swojej szyi
             Już nic więcej nie był w stanie mi powiedzieć. Uszło z niego życie, więc był nieprzydatny. Jego także zrzuciłem z mostu. Tamtego nawet nie miałem co dotykać, bo kula przeszyła jego serce i zmarł po kilku sekundach. Wrzasnąłem, pozbywając się złości. Jak ja miałem ją teraz odnaleźć?!
             W złości podbiegłem do swojego samochodu i wsiadłem do środka. Nerwowo odpaliłem auto i poszukałem wzrokiem telefonu. Ująłem go, po czym wybrałem numer do Jasona.
      - Justin do cholery, gdzie ty jesteś?! - Usłyszałem jego zaniepokojony i przepełniony gniewem głos.
      - Już jadę, a ty sprawdź, które magazyny należą do Taylora. - Syknąłem, włączając się do ruchu na drodze.            
      - Wracaj do domu, Amanda jest już bezpieczna. - Jego głos stał się nieco łagodniejszy.
              Już chciałem się rozłączyć, gdy usłyszałem coś, co wstrząsnęło moim umysłem. Jak to było możliwe? Marszcząc czoło, rozłączyłem się i docisnąłem pedał gazu, wymijając wszystkie pojazdy, które tarasowały mi drogę. Byłem wściekły.

__________________________________________________
No, kochani....
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.
Do następnego :) 
@AudreeySwag 


                                               CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! 

29 komentarzy:

  1. NO NIE WIERZĘ! GENIALNY ROZDZIAŁ!
    PISZĘ CAPSLOCKIEM, BO MI SIĘ WŁĄCZYŁ :D

    UWIELBIAM CIE!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomomomom ale akcja, ale emocje :D
    Świetny!

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeocoxnahofpabsrockwgeixpnabwheixkzbsheirockxbgaiwiebxhh TO JEST GENIALNE!
    @janoskiansJB_1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny, czekam niecierpliwie na kolejny xx //@NoughtyButNice3

    OdpowiedzUsuń
  5. o boże i ta końcówka..faktycznie duża dawka emocji...<3 awww kocham ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. fjebngognow jezu to było cudowne *_*
    wow.
    oby na prawdę była bezpieczna :)
    czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. TO...JEST....GENIALNE!
    Jedy, no nie wierzę.. JAKI ON JEST CUDOWNY, GDY SIĘ ZŁOŚCI!

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział :) super akcja te emocje ... i ta końcówka Czekam na cd. i reakcję Justina <3

    LOVCIAM @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny. Koszmarnie jest być więzionym. Amanda ciągle jest w niebezpieczeństwie. Kocham tego bloga i czekam na następny!
    ostatni-wdech.blogspot.com
    ~ @sweetolcia

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowny, nie moge doczekac sie nastepnego:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam na natępy <3

    OdpowiedzUsuń
  12. COOOOOOOOOO? JAK? OMG.@soodrew

    OdpowiedzUsuń
  13. bardzo fajny rozdział czekam na kolejny !

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam na kolejny. rozdzial super *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. To takie gbfriwekjhbcgyujbvgfty czekam n kolejny @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  16. o kurde :o
    niesmowity!
    jak to ona jest wolna, jak to sie stało?
    Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń
  17. cos czuje ze jus nie rozmawial z Jasonem. booo.. no bo to takie dziwne jest no zeby ona juz uwolniona byla. albo ktos kazal to powiedziec jasonowi.. jeju, jestem strasznie ciekawa.
    biedna amy. czekam na nn weny :3

    OdpowiedzUsuń
  18. Rób coś zeby niby Amanda pózno sie obudział po tym co jej wstrzyknięto a Justin by się o nią martwił ..... hhiih prosze zozważ moja propozycje, wiem ze pewnie masz juz wykreowaną historie postaci... ;* KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE <33

    OdpowiedzUsuń
  19. Suuuper ;3
    Czekam na kolejny rozdział!

    http://closertotheedgeblog.blogspot.com/


    OdpowiedzUsuń
  20. Dodaj szybko następny !!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. uratowana to dobrze no Justi jest nie zły zaatwił wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  22. nie wierzę, taka akcja ;3
    jeden rozdział a tyle się dzieje
    cudowny <3
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  23. Błagam cię dodaj jak najszybciej rozdział !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. BARDZO DOBRY BLOG, NIE POWIEM, ŻE NIE <3 @ImWildBelieber

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥