Justin's POV
Jason postanowił mi pomóc i razem z nim półtora roku temu kupiłem dom na obrzeżach miasta. Teraz jednak, Insiders potrzebowało przywódcy. Każdy się do tego nadawał, ale oni chcieli mnie. Nie mogłem się zgodzić, wręcz nie chciałem ponownie otwierać tego, co postanowiłem uśpić. Znowu chcieli Shadow, a ja musiałem coś z tym zrobić...
- Parker, dalej! Występ mamy na dwudziestą! - usłyszałem krzyk Thomasa.
Kiedyś również i Dave byłby bardzo podekscytowany takim wyjściem. Lecz od ponad sześciu miesięcy spotykał się z pewną dziewczyną. Fakt faktem, nie powiedział jej nigdy tych dwóch, pięknych słów, ale lubił z nią uprawiać seks. Być może to było ich fundamentem i podstawą do utrzymywania dalszych kontaktów.
Skinąłem lekko głową i zabrałem swoją kurtkę z krzesła. Kiedy wybudziłem się ze śpiączki, moi przyjaciele chcieli skończyć z tym gównem tzn. z akcjami, morderstwami, kasą, narkotykami. Nie mogłem im na to pozwolić. To było nasze życie i cel. Przez pięć miesięcy, kiedy ja walczyłem sam ze sobą, aby w końcu się wybudzić, oni załatwiali wszystko, aby zamknąć ludziom usta. Chcieli, aby wszyscy zapomnieli o naszym gangu. To było możliwe. Ale ja nie zapomniałem.
Zaparkowałem samochód przed klubem dziesięć minut przez czasem. - Chodźcie! Chodźcie!- zawołał zniecierpliwiony Bonith. Przewróciłem teatralnie oczyma, po czym sam wysiadłem i podążyłem za całą grupką. To było niesamowite, że nadal trzymaliśmy się razem.
- Justin, wyluzuj no... Zobaczysz ostre kocice w akcji... - któryś z chłopaków klepnął mnie w ramię, a gdy się odwróciłem ujrzałem Knight'a.
Tylko nie Jason. Ciężko westchnąłem i wszedłem na salę, która znajdowała się na końcu ciemnego i w miarę szerokiego korytarza. Coś na styl takiego w kinach. Zająłem miejsce przy jednym ze stolików z wygodną, czerwoną sofą i skinieniem ręki zaprosiłem do siebie kelnerkę, która miała na sobie jedynie obcisłą, bardzo krótką spódniczkę i biustonosz, który automatycznie powiększał jej piersi.
- Raz whiskey. - mruknąłem, gdy podeszła.
Oparłem się łokciem o brzeg kanapy i zacząłem palcem wskazującym muskać swoje usta. Byłem zaintrygowany, kiedy zgasły wszystkie światła, a scena była oświetlona jedynie przez mała lampkę, umieszczoną tak, aby była skierowana na środek sceny. Po kilku sekundach do moich uszu dotarła odprężająca muzyka, przez którą pozwoliłem sobie na chwilę relaksu.
Na scenie pojawiła się jedna kobieta; ubrana w lateksowe stringi i idealnie dopasowany stanik do piersi. Na oczach miała kocią maską, a w prawej dłoni pejcz. Uniosłem brwi w zaskoczeniu, bo mimo że miałem specyficzne nastawienie do dzisiejszego wieczoru, ta kobieta wyglądała seksowanie. Zapragnąłem mieć ją dla siebie.
Chłopaki zaczęli gwizdać. Nie poznawałem ich. Ale to w tej chwili zupełnie nie miało znaczenia. Liczyła się tylko dziewczyna, która bez żadnego problemu wspięła się na rurę i zaczęła na niej wirować niczym szybujący samolot na niebie.
- O kurwa... - cicho jęknąłem, gdy poczułem narastającą w sobie erekcję, była nieziemska, a jej ruchy sprawiały, że pragnąłem poczuć zapach naszego seksu.
Kiedy ostatnio pieprzyłem się z jakąś laską z baru, nie czułem się tak, jak teraz, patrząc na tę dziewczynę. Nawet jej nie dotknąłem, a już czułem pierwsze krople potu na karku.
- Jest moja. - odparłem surowym tonem do chłopaków, a oni jakby z zadowoleniem skinęli głowami. Wiedziałem, że robili wszystko, aby wyrwać mnie z amoku myśli - prawda była taka, że mogli, jednak nie na długo, bo po powrocie, zapewne i tak zamknąłbym się w swoich czterech ścianach i wróciłbym myślami tam, gdzie byłem każdego wieczoru; byłbym razem z Amandą, trzymałbym ją mocno w swoich ramionach.
Dziewczyna swoim pejczem uderzyła o ziemię i w mgnieniu oka pozbyła się swojego stanika. Jęknąłem dość głośno, powracając do tego, co działo się na scenie. Musiałem pozwolić swojej frustracji wyjść na zewnątrz. Zaczęła pieścić swoje walory i powolnymi krokami podchodziła do naszej czwórki.
- Zaraz się zacznie najlepsze... - usłyszałem szept Thomasa, zapewne do któregoś z chłopaków.
Olałem to i rozłożyłem się nieco bardziej na kanapie, cały czas patrząc na kobietę z pożądaniem w oczach. Zmierzyła wzrokiem każdego z nas, po czym pewnym krokiem podeszła do mnie. Uderzyła pejczem w moje uda, co sprawiło, że automatycznie podsunąłem się wyżej na sofie. Wpatrywałem się w nią, jak zahipnotyzowany, a ona bez żadnego skrępowania usiadła na mnie okrakiem. Kiedy poczuła moją erekcję, uśmiechnęła się chytrze, po czym owinęła pejcz wokół mojej szyi. Nim się zorientowałem złożyła pocałunek na moich ustach. Był dziki, namiętny i sprawił, że chciałem jak najszybciej wypełnić ją sobą. Położyłem dłonie po obu stronach jej uda, a ona momentalnie odsunęła się ode mnie i skarciła wzrokiem.
- Nie dotykamy. - szepnęła łagodnie i wstała, zostawiając mnie rozgrzanego.
Chłopacy syczeli, a ja przeklinałem w myślach samego siebie. Nie mogłem kontrolować swoich odruchów, była taka pociągająca, taka seksowna, a jej długie i piękne nogi nie pozwalały nawet na chwilę przestać myśleć o dzikim stosunku. - Chodź tu. - warknąłem, a w moich oczach zabłysnęły żarzące się iskry, gdy jej ciało uległo odwróceniu.
- Oczekiwanie jest bardziej podniecające, niż myślisz. - uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w stronę Dave'a, który aż jęknął, kiedy usiadła między jego nogami na fotelu. Jedną dłonią zaczęła gładzić jego udo, a pupą ocierała się o jego krocze. Zagryzłem wargę, bo mimo że miałem na nią wielką ochotę, podniecał mnie ten widok. Mój przyjaciel nie wytrzymał i złapał ją za piersi. Podniosła się gwałtownie i uderzyła go pejczem w uda.
- To było niegrzeczne. - zaśmiała się i zostawiła go równie zniecierpliwionego, jak mnie.
Nabrałem głośno powietrza do swoich płuc, a potem je równie głośno wypuściłem i wstałem. Byłem bardzo, bardzo zniecierpliwiony. Postanowiłem coś z tym zrobić, dlatego ruszyłem w jej stronę i stanąłem przed nią.
- Shadow nigdy na nic nie czeka... - warknąłem i przywarłem swoimi wargami do jej ponętnych i pełnych ust.
Chłopacy zaczęli się śmiać i gwizdać, uśmiechnąłem się, przerywając pocałunek.
- Nie sypiam z klientami.- szepnęła ledwie słyszalnie.
- Słonko, ja już nie jestem twoim klientem, a z twojej reakcji wynika, że pragniesz mnie równie bardzo. - uniosłem brwi w oczekiwaniu na jej odpowiedź.
Nie musiałem długo czekać. Podniosła stanik z ziemi i sprawnie go założyła. Ująłem jej dłoń i podążając z nią do wyjścia, posłałem chłopakom szyderczy uśmieszek. Skinęli głowami na znak zrozumienia, po czym któryś z nich dodał, że posiadali jeszcze jedną panienkę w planach.
Razem z Leną, bo tak miała na imię, podeszliśmy do baru. Skinąłem ręką do barmana i poprosiłem o dwa kieliszki czystej wódki. Gdy tylko dostałem alkohol pod swoją dłoń, wlałem w siebie trunek bez większych skrupułów. Miałem mocną głowę i potrafiłem pić z umiarem. Spoglądałem kątem oka na półnagą kobietę. Uśmiechałem się, gdy mierzyła mnie wzrokiem od pasa w dół.
- Jesteś ciekawa, czy jestem dobry w łóżku? - zapytałem mrucząc, tym samym wywołując na jej twarzy rumieńce.
Posłała mi znaczący uśmiech, dlatego zbliżyłem się do niej i oparłem się jedną ręką o blat baru, natomiast drugą położyłem na jej udzie i kierowałem nią wyżej, aż dotarłem do lateksowych stringów.
- Jesteś rozpalona. - mruknąłem w jej usta z uznaniem.
Czułem, że jej ciało drżało. - Proszę... weź mnie. - jęknęła, na co ja pokręciłem głową i powtórzyłem jej słowa. - Oczekiwanie jest bardziej podniecające, niż myślisz.
Na jej twarzy pojawiło się rozczarowanie, które po chwili przerodziło się w waleczną dziewczynę. Ponownie ujęła w dłoń swój bicz, który jeszcze przed chwilą spoczywał na blacie.
- Nie powtarzaj moich słów... - syknęła, ponownie uderzając pejczem o moje uda, na co lekko syknąłem.
- Niegrzeczna jesteś... - mruknąłem, wstając.
Ująłem jej nadgarstki i jednocześnie wyrwałem jej przedmiot. Rzuciłem go na bok i wsunąłem się zwinnie między jej nogi. Puściłem jej dłonie, bo czułem, że chciała mnie objąć. Czując jej zimne palce pod swoją koszulką na plecach, poczułem jeszcze większe podniecenie, wypełniające mój organizm.
- Będę cię pieprzył... - przejechałem dłonią po jej kobiecości. Była taka mokra.
Zaczęła mnie prosić, żebyśmy w końcu wyszli. Coraz bardziej pragnąłem jej ciała, czułem narastające pożądanie. - Pobawimy się twoją zabawką.- mruknąłem, podnosząc skórzany pejcz.
- Och, przestań pieprzyć, po prostu chodź już.- warknęła zniecierpliwiona.
Nie mogłem przestać się uśmiechać. Była typową panienką z takiego klubu. Chciała zrobić to szybko i zapewne liczyła na drobną zapłatę. - Nie tak prędko, Lena. - syknąłem, biczem uderzając o jej lewe udo. Jęknęła, przymykając oczy, a mi sprawiło to jeszcze więcej przyjemności. - Jęcz. - syknąłem, kiedy przywarłem do niej od tyłu i dłońmi masowałem jej biust.
- Błagam, zrób to! - jęknęła i zaczęła się wić, tuż przy moim ciele.
Zaśmiałem się i odwróciłem ją gwałtownie przodem do siebie. Ona zerwała swoją maskę z oczu i chciała mnie pocałować, na co zareagowałem i zrobiłem dwa kroki do tyłu, przez co wpadłem na kogoś. Spojrzałem za siebie i stanąłem jak wryty w ziemię. Nagle wszystko wokół mnie stało się jakby zamglone; ludzie, muzyka, zapachy - nic się nie liczyło. Tylko ona, tylko Amanda.
Była... inna. Jej włosy sięgały do brzucha, miała grzywkę ułożoną na bok. Nabrała bardziej kobiecych kształtów. Była już dojrzałą kobietą. Przez te dwa lata tak bardzo się zmieniła. Gdyby nie jej oczy, głębia ich intensywnego koloru... nie poznałbym jej. Nie mogłem słowem się odezwać, nie potrafiłem. Wpatrywałem się w nią jak w obrazek.
Rozchyliła lekko usta, a ja poczułem ból w klatce piersiowej. Co jeśli tutaj pracowała? Wyrzuciłem ją z swojego życia i trafiła tutaj. Każdy mężczyzna ją dotykał, wykorzystywał. Potrząsnąłem głową i usłyszałem głos Leny za sobą.
- Idziemy? - odwróciłem się do niej - Wyjazd stąd!- warknąłem, na co dziewczyna zareagowała agresywnie, uderzyła mnie pejczem po nogach i odeszła z gracją.
Powróciłem wzrokiem na moją dziewczynę. Ona stała przede mną i nic nie mówiła. Do jej oczu napłynęły łzy. Byłem pogrążony jej widokiem. Jak bardzo mogłem ją skrzywdzić...
- Amy... - cicho jęknąłem, podchodząc niewiele kroków bliżej niej. Zacząłem nerwowo oddychać
- Justin...- odparła obojętnie i wierzchem dłoni otarła zabłąkaną łzę.
Nie mogłem znieść jej widoku, zbliżyłem się, aby ją przytulić, jednakże ona zatrzymała mnie ruchem ręki.- Nie, Justin. Nie możesz tego zrobić. - jej głos był stanowczy, mimo że wyczuwałem w nim odrobinę żalu.
Zacisnąłem wargi. Na co ja liczyłem? Na to, że po tych dwóch latach, ona nadal by mnie kochała? Że pozwoliłaby mi chociaż na odrobinę wytchnienia? Nie. Ona... miała do mnie dystans. Przełknąłem ślinę, patrząc na nią.
- Amy, ja... - przejechałem ręką po swoich niesfornie ułożonych włosach, by wyrazić frustrację - Szukałem cie... - jęknąłem w akcie desperacji
- Nie, ty mnie wyrzuciłeś ze swojego serca, jak i życia. Nie wiem, czy mnie szukałeś, czy nie, bo większość tego pieprzonego czasu spędziłam w piwnicy ze swoim ojcem. - zagryzła na moment usta, lecz po chwili ponownie je uchyliła - Zdajesz sobie sprawę z tego, co musiałam przejść? Dzięki temu, co tam przeżyłam nabrałam dystansu do życia. Nie chciałam, abyś dowiedział się, że żyję, bo to już jest niepotrzebne. - pogładziła swoje rozpuszczone włosy i spojrzała w prawą stronę.
Momentalnie zmienił się wyraz jej twarzy - uśmiechnęła się, a w jej oczach dostrzegłem iskierki.
Była zupełnie inna. Nie taką ją zapamiętałem. Nigdy nie była w stanie prawić mi takich monologów, które były pozbawione emocji. Czułem, że to była jej druga twarz. Tak samo, jak ja posiadałem Shadow, ona posiadała kogoś jeszcze. I wtedy ujrzałem jego. Podszedł do niej, objął ją ręką w pasie, a Amanda dała mu buziaka w polik. Wpatrywałem się w nich, bo to było zupełnie niemożliwe.
- Witaj Shadow. - mruknął chłopak, przy jej boku.
Nie było mnie stać w pierwszej chwili na cokolwiek innego, poza myślami w swoim umyśle. Dlaczego on tu był? Czy ona z nim spała? Może on ją krzywdził?
- Nevil... - wypowiedziałem jego imię z taką odrazą na jaką było mnie stać.
Chłopak uśmiechnął się do mnie znacząco i przyciągnął Amandę bliżej siebie.- Widzę, że poznałeś moją kobietę.- pogłaskał dłonią jej włosy, a następnie złożył pocałunek na jej czole.
- Jesteście razem? - palnąłem, zupełnie nie zastanawiając się nad konsekwencjami.
Znałem Nevil'a od zawsze. Przecież to on pomógł mi, gdy McCann próbował mnie zabić, gdy obrabowywaliśmy jego magazyn. To on ułożył nam plan napaści. - Jak... - szepnąłem sam do siebie, nie mogąc uwierzyć, że Amanda była teraz w objęciach mojego dawnego przyjaciela.
- Shadow, to ja pomogłem Amandzie stanąć na nogi. Uciekła od ojca, właściwie to go zabiła. - spojrzał na nią z dumą w oczach. - Znalazłem ją kilkanaście kilometrów od mojego magazynu na obrzeżach. Nie wiem, jak udało jej się tak daleko uciec...- Amy miała łzy w oczach, zapragnąłem ją przytulić i powiedzieć, że już była bezpieczna.. Jednak nie mogłem, ponieważ była w ramionach innego mężczyzny.
- Zaopiekowałem się nią i zadbałem, aby ponownie zaczęła czuć się jak kobieta. - pocałował czubek jej nosa i dodał z odrazą. - Wiem, że kazałeś jej wypieprzać ze swojego życia, przez co ona musiała znosić gwałty, pobicia, to że ją molestowano...- dziewczyna wtuliła się w pierś chłopaka, a moje serce rozpadło się na kilka kawałków.
Czułem w sobie nienawiść do samego siebie. Chciałem się rozpłakać jak małe dziecko bo ten widok, mnie po prostu zabił. Pokręciłem przecząco głową i zrobiłem kilka kroków w tył, po czym ostatni raz przyglądając się Amandzie, odwróciłem się i z zaciśniętymi wargami podążyłem do wyjścia. Nie mogłem już dłużej tu przebywać. To było za duże wyzwanie dla mnie. Musiałem poradzić sobie z realiami, jakie towarzyszyły mojej egzystencji...
Amy's POV
- Słońce już dobrze. Nie wiedziałem, że on tu akurat dzisiaj będzie... - poczułam, jak Nevil dłonią ujął mój policzek i otarł kilka zagubionych łez.
Spojrzałam na niego, czując ból, smutek i po prostu rozpacz. Nie sądziłam, że mogłabym go jeszcze spotkać. Zmężniał, wydoroślał, dojrzał mu głos... To bolało. Cholerne uczucie pustaki wdarło się do mojego serca. Już dawno przestałam myśleć o Shadow, a on ponownie pojawił się w moim życiu i rozbudził już uśpione uczucia. Kochałam go cały czas, jednakże nie pozwalałam, by ta miłość zawładnęła moim sercem na dobre.
Chciałam być z Nevil`em, chciałem tego, ponieważ to on pomógł mi przejść przez cały koszmar, który sprawił mi mój ojciec. Uśmiechnęłam się blado do niego i nagle poczułam coś niesamowitego, jakoś znajome ciepło w sercu. Mimowolnie się odwróciłam i ujrzałam Dave'a, Thomasa i Jasona.
Wszyscy trzej spoglądali na mnie w zdziwieniu. Wszyscy się zmienili. Byli tak samo dojrzalsi, jak ich przywódca.
- Cześć chłopaki... - mruknęłam cicho, mierząc twarze, które kiedyś znałam bardzo dobrze.
Nevil również przywitał się z nimi, tylko z mniejszym entuzjazmem. Najbardziej wbiłam wzrok w Dave'a. Stał się męski, jego mięśnie wyraźnie się odznaczały przez obcisłą, białą koszulkę, a uśmiech był zniewalający.
- Amy... Szukaliśmy cię wszędzie. - zaczął niepewnie Jason.
- Niepotrzebnie... - wtrącił Jack, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć - Jest pod dobrą opieką - lekko się zaśmiał, przyciągając mnie do swojego boku.
Lekko mruknęłam, bo chciałabym zamienić z nimi kilka słów. - Dasz mi chwilę...? - jęknęłam do niego szeptem.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale po krótkiej chwili dał mi pięć minut i odszedł na bok. Wiedziałam, że chciał mnie mieć cały czas na oku. Martwił się i rozumiałam to, ale czy kierowało nim jedynie poczucie opiekuńczości - tego nie byłam w stanie stwierdzić.
- No to.. co u was? - spytałam, gładząc swoje włosy.
Byłam lekko spięta i nie wiedziałam, jaka byłaby ich reakcja. Nie musiałam długo czekać, bo Dave już był przy mnie. Objął mnie mocno, aż zachłysnęłam się powietrzem. Stary, dobry Dave... Nie wiedziałam, czy byłabym w stanie zaakceptować jego bliskość, ale brakowało mi tego. Odwzajemniłam jego uścisk, przymykając lekko oczy i oddając się temu uczuciu. Myślami powróciłam do przeszłości.
- Tak bardzo mi ciebie brakowało... Tyle się ciebie naszukałem... - jęknął w moje włosy.
Po chwili odsunął mnie na długość swoich ramion i odgarnął kosmyk moich włosów za ucho - Dlaczego nie dałaś znaku życia? - wtrącił Jason, ignorując swojego kumpla, który nadal się we mnie wpatrywał.
Potrząsnąłem lekko głową, by oprzytomnieć i spojrzałam na Knight'a.
- Nie mogłam, musicie mi to wybaczyć. Potrzebowałam czasu.. - jęknęłam i przejechałam dłonią po ramieniu.
Opowiedziałam im w skrócie o tym, co się działo przez te dwa lata. Pozwoliłam nawet, aby kilka łez spłynęło po moim policzku. -..a teraz mam Jack`a..- mruknęłam, kiedy poczułam chłopaka za swoimi plecami.
- A co z Justinem? - do naszej czwórki podszedł Thomas. Jego także pamiętałam bardzo dobrze. Chłopak, który nawymyślał niestworzone historie ze mną i Dave'em w roli głównej.
- Nic, ona jest teraz moja. - dodał Nevil ostrym tonem głosu - Niech tylko jeszcze raz się do niej zbliży - wbił wzrok w cały gang Insiders.
Zacisnęłam wargi, bo nie chciałam takiego czegoś. Nie miałam w planach, by obdarzyć ich wszystkim nienawiścią z powodu Shadow. Oni byli moimi dawnymi przyjaciółmi... Widziałam ich po raz pierwszy od tak dawna...
Widziałam, że Dave gotował się ze złości, a to było do niego podobne.
- Naprawdę cieszę się, że was spotkałam. Mam nadzieję, że wybaczycie mi kiedyś to wszystko...- uśmiechnęłam się blado i odwróciłam się, aby odejść.
Nie minęło kilka sekund, a poczułam uścisk na ramieniu. - Amy..- to był Dave, a w jego oczach dostrzegłam troskę i tęsknotę. Chciałam coś powiedzieć, ale Jack mnie uprzedził
- Zostaw ją.- warknął i odepchnął go ode mnie.
- Myślisz, że teraz ci wszystko wolno?! - czułam, że właśnie tak zareagowałby chłopak, za którym tęskniłam - To, ze ona teraz jest z tobą, nie oznacza, że możesz ją kontrolować! - krzyknął, a mój chłopak odsunął mnie na bok - Amanda była dla nas jak rodzina, nie możesz nam jej zabrać, gnoju! - rzucił, na co Nevil parsknął śmiechem. To było w jego stylu.
- Posłuchaj, Honi. - pchnął go lekko do tyłu - Jesteście gówno warci. Wasz gang już nie jest uznawany za taki niebezpieczny jak kiedyś. Teraz to ja przejąłem władzę razem ze swoimi wspólnikami i jeżeli ty... - przeniósł wzrok na chłopaków z tyłu - albo któryś z was - zmierzył ich wzrokiem - wejdzie mi w drogę i na siłę będzie próbował przekonać Amandę, aby do was wróciła... - zacisnął swoją pięść - pożałujecie tego... - nie zahamował się i uderzył Dave'a prosto w twarz na co pisnęłam, zakrywając usta dłonią. Poczułam ból.
Wiedziałam, że Jack by tego nie chciał, ale podbiegłam do Dave'a i pogłaskałam go po policzku.
- Przepraszam! Naprawdę przepraszam. - załkałam, bo nie mogłam powstrzymać łez. Usłyszałam wołanie Nevil`a, abym zostawiła przyjaciela.
- Zamknij się już! - krzyknęłam i zmierzyłam go wzrokiem.- Nie możesz mi mówić ciągle, co mam robić. Nie jestem marionetką w twoim rękach. - dodałam, zupełnie nieświadoma swoich słów.
Bez słowa do mnie podszedł i pociągnął mnie za łokieć. Odciągnął mnie od chłopaków, aż w końcu zniknęli mi z pola widzenia. - Jesteś okropny... - bąknęłam, wyrywając mu się.
- Nie ja jestem okropny, tylko oni. Myślą, że teraz ponownie wkroczą z buciorami w twoje życie. Nie, Amando. Nie pozwolę na to, ponieważ wiem, że to będzie dla ciebie krzywdzące. Jesteś zbyt wrażliwa i delikatna.. Ze mną jesteś bezpieczna i nie pozwolę cię nikomu zranić. Ta banda debili nie jest w stanie zagwarantować ci ochrony. Po tym jak Parker wybudził się po pięciu miesiącach... Stracili wszystko, są zerem.. - zaśmiał się ironicznie, a mnie ścięło. Justin był w śpiączce?
- Co? - zatrzymałam się przed naszym autem.
Odwróciłam się do niego i odgarnęłam swoje włosy za ucho. - Jak to wybudził? - szepnęłam nie mogąc pohamować zaskoczenia i w pewnym sensie troski, jaka w tej chwili wdarła się do mojego serca zupełnie nieproszona. - Mówiłeś, że wyjechali.. a nagle jakimś cudem się dzisiaj na nich natknęłam.. - dodałam, obserwując jego twarz - Mówiłeś, że Justin stał się chłopakiem, który pił, zaniedbywał się i robił wszystko, by zejść na psy. Dlaczego on nadal wygląda tak... - zacięłam się i zagryzłam usta, by nie wypowiedzieć za dużo słów, które mogłyby rozzłościć Jack'a.. To mogłoby się źle skończyć.
Chłopak zmierzył mnie, a następnie rzucił obojętnie. - To jest nie ważne. Zamknęłaś rozdział, który był związany z nimi, prawda? - kiedy zorientował się, że i tak nie miałam zamiaru odpuścić dopóki nie powiedziałby mi prawdy, wziął głęboki oddech.- Była strzelanina, w której Parker został pobity i postrzelony - kilkakrotnie. Miał stracie z McCann`em. Zabił go, lecz sam o mało nie zginął. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, jednak jego organizm funkcjonował, a mózg się nie poddawał. Przeżył i po pięciu miesiącach w śpiączce się obudził. - przewrócił teatralnie oczami i skinął ręką, abym wsiadła do samochodu.
Parsknęłam, gdy mówił bez żadnych emocji - Nie rozumiem ciebie. Przecież.. - poczułam, że z moich oczu poleciały łzy - doskonale wiedziałaś, jak bardzo, jak bardzo.. - w końcu zebrałam się na odwagę i na niego spojrzałam - go kochałam... - szepnęłam, głęboko oddychając.
Czułam ponownie to wszystko co wtedy. To, jak się kłóciliśmy, jak on dawał mi tę miłość, której Jack nie potrafił mi nigdy dać. - Nie wierzę.. - usiadłam do samochodu - okłamałeś mnie...
Odpalił silnik i zignorował moje wyznanie. - To dla twojego dobra. Robię wszystko, żebyś zapomniała o przeszłości. Dlaczego mi się tak opierasz? Nigdy dotąd cię nie skrzywdziłem - jego głos złagodniał, więc dotknęłam dłonią jego kolana.
- Wiem, Jack...- chłopak nie dał mi dokończyć i nakrył moją dłoń swoją.
- Kocham cię, Amando i będę o ciebie walczył. Nie ważne, czy usłyszę w końcu od ciebie te dwa słowa, o których marzę, ale wiem, że jesteś tego warta.- zakryłam drugą dłonią usta, aby powstrzymać jęk.
Wiedziałam, że Jack mnie kochał, jednak ja nie potrafiłam odwzajemnić jego uczuć. Miałam ustawioną blokadę, która potrafiłaby odejść, ale tylko przy jednej osobie.
_________________________________________________
No kochani...
Taki prezent z Okazji Świąt :)
Podoba Wam się?
Mam nadzieję, że tak :)
Jeszcze raz Wam bardzo dziękuję za pozostanie ze mną i z Shadow oraz z Amy.
CZYTASZ? = SKOMENTUJ - PROSZĘ! ♥