sobota, 19 lipca 2014

~ Rozdział siedemnasty

Amy's POV

           Minęło już pięć dni, odkąd Justin zabrał mnie na niesamowitą podróż na Majorkę. Słońce świeciło godzinami, a ja mogłam wylegiwać się na piaszczystej plaży i się opalać. To było tak cholernie przyjemne uczucie, bo w tej chwili czułam jedynie spokój, relaks i miłość do mojego chłopaka. To było wspaniałe połączenie i sprawiło, że chociaż na ten moment wszystkie zdarzenia z przeszłości odeszły w niepamięć. Cieszyłam się każdą minutą i każdą chwilą spędzoną z miłością mojego życia.
           Parker uszczęśliwiał mnie na każdym kroku. Był tak czuły, że przypominał idealnego chłopaka, którego sobie kiedyś wyobrażałam. Cieszyło mnie to bardzo, bo mogłam poczuć tak niesamowite ciepło z jego strony, które tak naprawdę jeszcze nigdy nie wyszło całkowicie na zewnątrz.
           Od kilku dni zmienił się nie do poznania. Zero kłopotów, zero nerwów i zero fałszywych ludzi wokół nas. Cisza, plaża, morze i co najważniejsze: My sami. Gdy wracaliśmy zmęczeni po całodniowym leżakowaniu, w hotelu Justin zabierał mnie na długie kąpiele, kolacje, a po nich w naszym pokoju wybuchały fajerwerki, które rozświetlały nasze wspólne łóżko.
           Dzisiaj mieliśmy zająć się spacerowaniem po pobliskim targu. Wszystko było już gotowe do wyjścia, mianowicie mój strój oraz jego, potrzebne rzeczy jak na przykład pieniądze, torebka, okulary.
     - Justin do cholery, chodź już! - Zaśmiałam się, tupiąc nogą w podłogę, opierając się o futrynę drzwi naszego pokoju.
     - No już! Zaczekaj chwilę! - Odkrzyknął, głośno się śmiejąc.
           Wzruszyłam ramionami i ciężko westchnęłam. Poprawiłam kosmyk falujących włosów, a gdy się odwróciłam, mój ukochany stał za mną i znienacka pocałował moje usta. Uszczypnął mnie w tyłek i warknął tym seksownym tonem głosu, że mogliśmy już ruszać. Wywróciłam teatralnie oczami, co go jeszcze bardziej rozbawiło, po czym ujął moją rękę i wyszliśmy z hotelu, wsiadając do wypożyczonego SUV'a.
     - Jak już wrócimy, to cholernie będzie mi brakować tego słońca, ciepłego powietrza i tego klimatu... - Mruknęłam, opierając się o zagłówek.
     - Uwierz, że mi także. - Rozsiadł się wygodniej i chwilę na mnie zerknął - Swoją drogą to musimy robić sobie częściej takie wycieczki. Zobacz, jak to pozytywnie wpłynęło na nasz związek, mam rację? - Wyszczerzył swoje żeby.
     - Kim jesteś i co zrobiłeś z Justinem Parkerem? - Oblizałam usta wbijając w niego swój wzrok, który przepełniony był ognikami miłości płonącej do tego wspaniałego mężczyzny.
           Zachichotał, ujął moją dłoń i złożył na niej mokry pocałunek, skupiając się na drodze. - Wiesz, że przy tobie jestem inny. Otworzyłem się i dzięki temu jestem...- zagryzł wargę - taki. Może to obce, ale przyzwyczaisz się, ja zresztą też. - Puścił mi oczko i położył nasze ręce na swoim udzie, delikatnie głaskając moje knykcie. 
           Zaparkował na pobliskim parkingu, po czym udaliśmy się wzdłuż alejki, na której znajdywały się najprzeróżniejsze i najdziwaczniejsze stanowiska, jakie kiedykolwiek widziałam. Justin zabrał aparat i gdy wpadło nam coś śmiesznego w ręce - robił zdjęcia. Był zupełnie innym człowiekiem. I on był mordercą? Taki człowiek - uśmiechnięty, rozpromieniony, zakochany - był kryminalistą?! To się w głowie nie mieściło...
           Po bardzo długim chodzeniu, zaprosił mnie na obiad do pobliskiej restauracji. Na stoliku były przygotowane kwiaty, które uwielbiałam.
     - Jakim cudem... - Zapytałam, ale nie było mi dane dokończyć, bo wtrącił się w moją wypowiedź mówiąc, iż już kilka minut wcześniej zarezerwował dla nas miejsce i kazał przystroić stolik moimi ulubionymi kwiatami. 
           Podziękowałam mu soczystym buziakiem i usiadłam, a on zamówił jedzenie. Czekaliśmy niecały kwadrans. Byłam bardzo głodna i z apetytem zjadłam kurczaka w sosie śmietanowo-ziołowym, sałatkę i frytki oraz lody o smaku truskawkowo-waniliowym na deser.
     - Kochanie, co powiesz na jeszcze jedną... Ostatnią niespodziankę podczas naszego pobytu tutaj? - Zapytał, koniuszkiem palca wskazującego przejeżdżając po swojej dolnej wardze, co w tej chwili mnie rozpalało od środka.
           Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, co odebrał jednoznacznie, a moje kiwanie głową było tylko potwierdzeniem, że byłam zaciekawiona jego sugestią. Zapłacił, wziął ode mnie bukiet kwiatów i poszliśmy ponownie do samochodu. Rozsiadłam się wygodnie na przednim siedzeniu, zapięłam pas i po dziesięciu minutach postanowiłam się zdrzemnąć.
           Spałam dość długo - tak mi się wydawało. Ale gdy spojrzałam na zegarek, dostrzegłam dwudziestą trzydzieści. Zaledwie półtorej godzinki snu. Prychnęłam i spojrzałam na Justina - przeciągając się, wypychając do przodu swoje piersi, na co on zareagował jednoznacznie.
     - Skarbie, jesteś taka piękna... - Przejechał opuszkami palców po moim nagim udzie, bo miałam ubrane obcisłe szorty, które zakrywały jedynie pośladki.
           Oblizałam zmysłowo wargi, co podziałało na niego jeszcze bardziej. Prychnęłam i pokręciłam głową na znak rozbawienia.
     - Dokąd my właściwie jedziemy? - Zapytałam nagle, bo tak szczerze mówiąc, zżerała mnie ciekawość.
           Zrobił "dzióbek" ze swoich ust, a potem nimi poruszył, wysyłając mi buziaka. Skręcił w lewo, potem w prawo i zatrzymał się. Wyjął ze schowka jakąś brązową szmatkę i popatrzył na mnie, na co uniosłam brwi z zapytaniem, co zamierzał z tym zrobić.
     - To niespodzianka, pamiętasz? - uśmiech malował się na jego ustach, a potem założył mi to na oczy i przewiązał. - Widzisz coś? - Poczułam jego kciuk na policzku, potem na nosie, a na końcu na dolnej wardze. Ciśnienie mi wzrosło...
     - Nie, ale przestań, bo ... Bo ... - Westchnęłam, skrzyżowałam ręce na piersi, a nim zdążyłam dokończyć - wybuchnął gromkim śmiechem. Wiedziałam, że w tej właśnie chwili podniósł ręce w geście obronnym, czułam to!
           Musnął moje wargi swoimi i znów odpalił silnik, ruszając w dalszą drogę. Włączył jakąś przyjemną dla uszu melodię, chwilami głaskał moje nogi, co było odczuwalne w moim podbrzuszu. Przełknęłam ślinę, gdy zaczął zataczać palcami kółka na złączeniu moich ud. Wypuściłam gwałtownie wcześniej wstrzymywane powietrze i cicho jęknęłam, na co od zareagował śmiechem.
     - Dupek. - Syknęłam, poprawiając się na siedzeniu, aby choć trochę odepchnąć od siebie podniecenie.
     - Seksowny i zakochany dupek. - Poprawił mnie z rozbawieniem.
           Warknęłam, ale także się zaśmiałam. Wiedział, jak rozegrać całą sytuację, by wszystko odwrócić w zupełnie innym kierunku. Przez dalszą drogę milczeliśmy, ale to było piękne. Gdy dojechaliśmy, pomógł mi wysiąść i wziął mnie na ręce, abym nie czuła po czym chodziłam. Palant!
           Słyszałam jakieś dziwne odgłosy i mimowolnie mocniej go objęłam, co wywoływało u niego śmiech. Uderzyłam go na wyraz frustracji, ale zignorował to. Zachowywał się bezczelnie i doskonale wiedział, ze to właśnie w nim uwielbiałam. To, że był taki władczy i zawsze wiedział, co jest najlepsze. Westchnęłam, gdy nagle mnie postawił. Poczułam pod sobą trochę nierówną płaszczyznę, ale nie mogłam rozpoznać podłoża. Kazał mi jeszcze chwilę poczekać i na chwilę się ode mnie odsunął.
     - Justin? Justin, jesteś tutaj? Justin! - Zaczęłam panikować. Wyciągnęłam dłonie, ale nagle poczułam jego umięśnione palce na swojej talii. Ulżyło mi i oblizałam usta. Poczułam lekkie szarpnięcie, ale przecież on tu był, wiec nic mi nie groziło. Tak myślałam, bo mu ufałam.
     - To wszystko jest dla ciebie... - Wyszeptał w moje usta, a potem  bardzo delikatnie rozwiązał supełek z tyłu mojej głowy, po czym chustka opadła na moją szyję, a ja gwałtownie wciągnęłam do swoich płuc  powietrze, wstrzymując je, rozszerzając powieki na tyle, aby móc ogarnąć  spojrzeniem widok. Zagryzłam wargę i uniosłam kącik ust w uśmiechu.
     - Dlaczego tutaj jesteśmy? - Spytałam, czując dłoń Parkera na moim krzyżu.
     - Ponieważ idziemy tam. - Wskazał na most oddalony od nas o jakieś dwieście metrów. Oboje staliśmy na piaszczystej plaży, otuleni chłodną bryzą, która powiewała od strony morza. Do wyznaczonego celu szliśmy w milczeniu, jednak nie była to krępująca cisza. Ona była piękna. Czułam, że słowa w tamtej chwili były zbędne, że popsułyby to, co Justin przygotował.
           Kiedy byliśmy coraz bliżej konstrukcji, w pewnym momencie zapaliły się na niej światła. Mnóstwo małych lampek, jednak nie tak małych, jakie są na choinkach podczas Bożego Narodzenia. Były troszkę większe, w kolorze jaskrawej żółci. Sam most był pomalowany na czarno, dzięki czemu kontrast był idealny.
     - Nie zapomnij o oddychaniu. - Usłyszałam tuż przy uchu cichy śmiech chłopaka, w którym byłam szaleńczo zakochana.
           Cały dzień był piękny. Cały pobyt na Majorce był jak marzenie, a tamten wieczór na moście był  cudowny i idealny. - Amy, widzisz? - Wskazał palcem na most, więc przyjrzałam mu się dokładnie. Były tam pozawieszane kłódki!
     - Jakie to jest piękne! - Krzyknęłam i nie zwracając uwagi na Justina, wbiegłam schodami na górę, aby móc się przyjrzeć im bliżej.
           Ujęłam w dłonie niewielką kłódeczkę, na której były wygrawerowane dwa inicjały: A&R. Zaczęłam się zastanawiać, jaka historia łączyła tę parę i czy przeszli tak wiele, jak ja i Shadow. Kiedy puściłam metalowy przedmiot, odbił się z brzękiem o barierki mostu. - Są ich tysiące! - Obróciłam się wokół własnej osi, po czym stanęłam twarzą do mojego chłopaka.
     - Mam taką dla nas. - Uśmiechnął się czule i z kieszeni spodni wyciągnął pudełko. - Kłódki, to obietnica miłości. Pary wrzucają tutaj kluczyki zaraz po tym, jak przekręcają w nich zamek. Jest to w pewnym sensie pieczęć, oznaczająca, że nigdy nikt już ich nie rozdzieli. - Podrapał się wolną dłonią po głowie, po czym ujął moja dłoń w swoją. - Chcę, abyśmy zrobili to samo. Obiecajmy sobie miłość i wspólną przyszłość. Przyrzeknijmy, że nic nas nie rozdzieli. - Przełknęłam ślinę i ścisnęłam jego palce.
           Mówił to tak szczerze, tak prawdziwie i z głębi serca. Wpatrywałam się w jego oczy dłuższą chwilę, kiedy zniecierpliwiony poruszył moją dłonią, aby przywrócić mnie do rzeczywistości, z której tak naprawdę nie chciałam uciekać, bo wcale nie różniła się od moich marzeń i fantazji. Pudełko, które trzymał w dłoni, było czerwone i miało białą kokardkę z boku.
     - Tutaj są kluczyki? - Spytałam chicho, kiedy zorientowałam się, że pudełeczko jest za małe, aby mogła zmieścić się w nim kłódka.
     - Tutaj jest obietnica. - Uniósł kąciki ust i otworzył mały kwadracik.
           Czułam, jakby serce przestało mi na moment pracować, jakby umysł się wyłączył, a ciało miało zaraz bezwładnie upaść. - Amando,  moment, w którym cię spotkałem, chwila, w której zrozumiałem, że przy tobie jestem innym człowiekiem, zmieniły moje życie na zawsze. Sprawiłaś, że moje serce wyleczyło się z nienawiści i zła, którym zawsze się kierowałem. Dokonałaś tego wszystkiego sama. Ty malutka istotka, która pokonała Shadow. - Zaśmiał się cicho, wciąż patrząc mi w oczy. - Pragnę, abyś była moja. Wiem, że nie do końca zasługuję na twoją miłość, ale staram się i obiecuję, że będziesz ze mną szczęśliwa, tylko daj mi szansę. Amy, czy wyjdziesz za mnie? - Kiedy wypowiedział ostatnie zdanie, moja silna wola gdzieś uleciała. Pozwoliłam więc łzom powoli spływać po moich policzkach, pozwoliłam, aby Justin przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Potrzebowałam tego tak bardzo, że kiedy mnie od siebie odsunął, poczułam pustkę.
     - Dlaczego nic nie mówisz? - Spytał z niepokojem, a wtedy wybuchnęłam śmiechem. Byłam taka szczęśliwa, że płakałam śmiejąc się.
     - Ponieważ Justin, chcę być twoja. - Zajrzałam w głąb jego czekoladowych oczu -  Tak, panie Parker, wyjdę za Pana. - Zdążyłam zauważyć jego szeroki uśmiech, zanim ponownie wskoczyłam w jego ramiona i oboje zaczęliśmy się zachłannie całować.

Justin's POV

           Kiedy się zgodziła, wygrałem życie. Przezwyciężyłem lęk i strach przed normalnym życiem, bo miałem ją przy sobie. Odklejając się od warg, musnąłem jej czoło i przejechałem ustami aż do szyi. Z uśmiechem na twarzy ująłem drobną i delikatną dłoń dziewczyny, wyjąłem z pudełeczka pierścionek i powoli wsunąłem go na palec. Z szeroko uniesionymi wargami zaczęła mu się przyglądać, aż ponownie na mnie się uwiesiła i zaczęła płakać, ale ze szczęścia. Iskierki radości były namacalne w jej pięknych, zielonych oczach.
           Wiedziałem, że mając ją u boku, byłem bezpieczny. Potrzebowałem to czuć, gdyż ona trzymała mnie z daleko od życia kryminalistycznego. Shadow został zamknięty gdzieś w głębi mojego umysłu, gdzieś w klatce, do której klucz miała Amanda. Ona kierowała moim życiem, a ja w zamian, chciałem ofiarować jej siebie i szczęście, które przeze mnie straciła kilka lat temu.
     - Wracajmy do domu, Justin. - Usłyszałem ciepły głos, a zaraz po tym poczułem drobną dłoń na policzku. - Dzisiaj chcę się kochać z moim narzeczonym. - Zauważyłem, że nie było w tym zdaniu żadnych podtekstów. To nie było erotyczne błaganie. To była prośba mojej kobiety o przypieczętowanie naszej więzi w najbliższy i najbardziej intymny sposób, jaki znaliśmy.
           Tuż po założeniu naszej wspólnej kłódki i pozbyciu się kluczyka, poszliśmy do auta. Przez cała drogę do hotelu nie mogłem się skupić, bo wiedziałem co za kilkanaście minut wydarzy się między mną a... Moją narzeczoną. To była dla mnie szokująca wiadomość. Nigdy bym nie przypuszczał, że zabrnąłbym tak daleko. Ale chciałem. Chciałem spróbować, być z nią!
           Cicho westchnąłem, kiedy zaparkowałem pod pensjonatem. Wysiadłem, otworzyłem drzwi swojej kobiecie, wziąłem ją za rękę i poszliśmy do środka, wjeżdżając windą na dwudzieste pierwsze piętro. W tym małym, ruchomym pomieszczeniu między nami napięcie tak bardzo wzrosło, że po samym otworzeniu drzwi pokoju, zaczęliśmy się gwałtownie całować, rozbierać i pożądać siebie nawzajem. Dyszałem, kiedy Amy zaczęła się na mnie poruszać. Seks z nią był najpiękniejszym doznaniem, jakim mnie obdarowywała. To nie było zwykłe pieprzenie się. To była rozkosz połączona z prawdziwą miłością, prawdziwym pożądaniem i namiastką naszych pragnień.
           Kochaliśmy się powoli, długo i namiętnie. Całowałem każdy skrawek jej ciała, każde zagłębienie, każdą nierówność i niedoskonałości w postaci blizn. Była kobietą idealną. Wiedziałem, że musiałem dbać o nią, aby móc cieszyć się przez resztę życia. Kiedy nadeszła pierwsza fala rozkoszy, nie poprzestaliśmy na niej. Chciałem, aby zapamiętała tę noc na długo.
     - Justin, ja już dłużej nie mogę! Proszę...- Poruszyła się pode mną dość niecierpliwie i wbiła paznokcie w moje plecy.
     - Mocniej? - Spytałem, mając usta tuż przy jej policzku. Amanda kiwnęła twierdząco głową, na co uśmiechnąłem się i pchnąłem mocniej, by dać jej to, czego pragnęła.
           Spełnienie w postaci orgazmu nadchodziło szybko, czułem, że kobieta, która leżała pode mną i słodko zaciskała się wokół mojego penisa, miała mnie w szponach. Mogła zrobić ze mną wszystko, a ja i tak bym prosił o więcej.
     - Justin, Justin... Przytul mnie! - Krzyknęła, a ja wtuliłem się w jej drobne ciało tak, aby jej nie przydusić.
           Wykonałem jeszcze kilka ruchów, kiedy Amanda krzyknęła głośno w ekstazie, a ja zaraz za nią.
Otulałem ją ciepłem swojego ciała, głaskałem jej włosy i całowałem twarz, kiedy dochodziła do siebie, po kilku godzinach naszych wspólnych przeżyć w łóżku. - Nigdy nie przestanę podziwiać... - Spojrzałem na nią i nie dokończyłem, bo słodko spała wtulona w moje ramię, miarowo oddychając.
           Westchnąłem z ulgą, która była jak odreagowanie dla ciała. Ciężko byłoby mi bez niej. Nie wytrzymałbym, gdyby cokolwiek jej się stało. Obecność tej kobiety przy moim boku była obowiązkowa. Inaczej znowu chwyciłbym za broń, zabijałbym i cieszył się widokiem krwi. Mimo to, gdzieś w duszy, na samym dnie serca - właśnie tego potrzebowałem. Każdego dnia brakowało mi poprzedniego życia. Ale chciałem się zmienić. Jason jakoś potrafił to opanować, więc ja także nie powinienem mieć z tym problemu...
           Kiedy przymknąłem oczy i poddałem się błogiemu snu, zasnąłem wtulony w Amy. Niestety, nie trwało to długo, bo po może kilku godzinach jej głos przywrócił mnie do świata żywych.
     - Justin, telefon ci dzwoni... - Wyszeptała, a wtedy usłyszałem dźwięk dzwonka - Nie masz zapisanego numeru, to może być ważne, więc odbierz. - Zaśmiała się, wstając. 
           Ujrzałem jej nagi tyłek, na co zagwizdałem, a ona pokazała mi środkowy palec i zniknęła w łazience. Odebrałem telefon, przejeżdżając palcami po włosach, ciągnąc za końcówki.
     - Justin, gdzie ty jesteś? Wiesz, co tu się dzieje? - To był bardzo znajomy głos... Cholera. - Dave nie jest sobą, chciał mnie zabić. Chciał... - Łamał jej się głos.
           Usiadłem na brzegu łóżka. - Nina? Gdzie teraz jesteś? I co się dokładnie stało? - Mruknąłem, po czym nie wytrzymałem i wstałem. Zacząłem chodzić po pokoju, kiedy zapłakana dziewczyna tłumaczyła mi o zajściu w jej domu.
     - Przyszedł, zaczął krzyczeć... Mówił coś o Amandzie, o tobie, domku... - Zrobiła pauzę, jakby w między czasie walczyła o oddech. - Zaczął wszystko rozrzucać, mówić, że to moja wina, że niepotrzebnie się pojawiłam. Darł się, że z mojej winy nie jest z Amy! - Zacisnąłem dłoń w pięść, próbując pohamować chęć rzucenia telefonem o ścianę. - Nagle chwycił nóż, który leżał na stole. Justin, on chciał mnie zadźgać nożem. Dave, którego tak kochałam i pragnęłam zatrzymać przy sobie! - Zaczęła szlochać, a ja nawet nie wiedziałem, co miałem powiedzieć. Bo jak mógłbym zareagować? Co mógłbym  w tamtej sytuacji zrobić?
     - Boję się, a nie mam nikogo, rozumiesz? Jak mam teraz żyć? Mam w sobie drugie życie, Justin błagam cię... Pomóż mi! - Dostrzegłem jak płacze, dławi się łzami. Nic dla mnie nie znaczyła, ale odkąd powróciły we mnie uczucia, to było dla mnie jeszcze bardziej wyraziste. Czułem ból nawet przez tę cholerną słuchawkę!
     - Wracam do domu jutro. Nie wiem... - Pociągnąłem za włosy - Idź do Jasona, albo do niego zadzwonię, żeby do ciebie przyszedł. Przyjadę do ciebie, kiedy wrócę, może być? - Mruknąłem, nie zdając sobie sprawy z tego, czy Amy pasowałoby to.
           Przytaknęła na mój plan, po czym chwilę zamilkła. Chciałem już się z nią pożegnać, kiedy nagle usłyszałem bicie szkła, a po nim sygnał rozłączenia.
     - Jasna cholera! - Krzyknąłem i bez zastanowienia wybrałem numer Jasona. Kiedy odebrał naświetliłem mu jak wyglądała sprawa. Wiedziałem, że miał dobre serce i pomógłby tej dziewczynie do czasu, aż nie wróciłbym z Amy do domu.
     - Postaraj się, stary. Nie chcę, żeby jej się coś stało. Do zobaczenia. - Rozłączyłem się odrobinę spokojniejszy, wiedząc, że mój kumpel sprawdziłby, co działo się z Niną.
           Minęła chwila, zanim odetchnąłem i odwróciłem się w stronę łazienki. Amy stała, oparta o ścianę w białym, polarowym szlafroku. - Raj się skończył, prawda? - Uśmiechnęła się smutno i wróciła do łazienki rzucając przez ramię. - Spokojnie, przyzwyczaiłam się.

_________________________________
Mordeczki!
Bardzo Wam dziękuję, ZDAŁAM! Miałam 74 na 74. Bardzo się cieszę. Teraz jeszcze tylko egzamin praktyczny, który mam 25 lipca i prawko będzie moje! haha :D

Nieźle Justina ogarnęła miłość, co? :)
Sama jestem zauroczona jego zachowaniem.
Dziękuję Elise za pomoc. We wszystkim.

Jak Wasze wrażenia po tym rozdziale? :)
Wiecie może, co wydarzy się dalej?

Komentujcie, wyrażajcie siebie. 
Buziaki ♥

CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! =)

11 komentarzy:

  1. WOW! Jak słodko wielkie awwww.... :)
    Świetny rozdział, no i zaręczyny dfjdafjkdjkfjsdjflaskfas zajebiście :D
    Za to zaciekawiłaś mnie końcówką :O Co ten Dave odpierdala no?!
    Uh uh uh czekam na nexta z niecierpliwością :D

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  2. oni są tacy słodcy
    ale coś mi się wydaje że sie pokłócą, lecz nie może tak być!
    już się nie moge doczekać następnego ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany! Rzeczywiście mnie zaskoczyłaś i choć początek bardzo przypominał mi coś, co napisałam kilka lat temu to później... później to przestało mieć znaczenie, bo namalowałaś dobrą relację dwójki młodych, zakochanych w sobie ludzi ;)
    Gratulację zdania teorii! Oby praktyka poszła tak samo dobrze :)
    @TheBiebsSwag1

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww piękny rozdział! Wydaje mi się, że mimo wszystko coś się stanie w następnym rozdziale. Coś złego.

    OdpowiedzUsuń
  5. wow zaręczyli się! oby nie bylo nic Ninie... czekam na nastepny! x

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo *-* popłakałam się , to był najpiękniejszy rozdział ♥ dziękuję ze piszesz to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. awww, tak bardzo słodko :) nie spodziewałam się tego..ciekawe co dalej się wydarzy
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg jak uroczo no nie mogę aww tylko ta końcówka kurde niech Dave się ogarnie bo Justin go serio wkońcu zabije czy co :oo pozdrawiam i gratulacje na bank dostaniesz prawko ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Popłakałam sie ze szczęścia ;d
    Oni są tacy asdfghj :3
    Niech Dave ogarnie dupe,bo sie zachowuje jak psychopata. Musi sie pogodzić z tym,że nie będzie z Amy.
    Czekam na nn ❤
    @scute4

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥