niedziela, 13 lipca 2014

~ Rozdział szesnasty



           Justin przez całą podróż do domu mnie przytulał i czule całował. Powtarzał mi, że dzięki mnie uwierzył w sens swojego istnienia. Było to dla mnie magią słów, które mogłabym wysłuchiwać cały czas, ale zmęczenie wzięło górę nad moim ciałem. Zasnęłam w jego ramionach, co było dla mnie niesamowitym ukojeniem, zwłaszcza po tak piekielnie trudnych przeżyciach ostatniej nocy. Jeszcze kilka godzin temu myślałam, że znowu mnie porzucił... A tak naprawdę kochał, gdy ja wyzywałam go w swoich myślach i pragnęłam umrzeć. 
           Kiedy otworzyłam swoje oczy, ujrzałam Justina wtulonego w moją lewą pierś. Obejmował mnie ręką w pasie, a oboje byliśmy w łóżku. Uśmiechnęłam się, widząc go takiego bezbronnego i odprężonego. Byłam w samej bieliźnie, przykryta kołdrą. Ile jeszcze razy on mnie zaskoczy? Zaśmiałam się cicho pod nosem i zaczęłam mierzwić palcami jego włosy. Kochałam tego człowieka całym swoim sercem. Nasza miłość przeszła niesamowicie trudne okresy i jak widać nadal się utrzymywała, co mogłoby być dowodem na stwierdzenie, iż prawdziwa miłość nigdy nie umiera. Nagle mój mężczyzna zaczął cicho mruczeć. Szeroko się uśmiechnęłam i schyliłam się, całując jego czoło.
     - No cześć kochanie. Jak się spało? - Odezwał się i nim zdążyłam się odsunąć, ujął moje wargi swoimi i pocałował.
           Najbardziej na świecie kochałam jego bliskość. Nic nie dawało mi takiej satysfakcji jak to, że byłam kochana i pożądana przez takiego człowieka, jakim był Justin. Kiedyś byłam zagubioną dziewczynką, która bała się wyjść gdziekolwiek, bojąc się opinii innych. Przy chłopaku, który ustami zjeżdżał na moją szyję, rozkwitłam, a po czasie z nim spędzanym - stałam się kobietą. Mimo tego, co przygotował los, cieszyłam się, że potrafiłam nadal kochać i cieszyć się z każdej chwili.
     - Justin...- Wyszeptałam cicho, czując dreszcze po lewej stronie ciała. 
           Mój kochany, odsunął się ode mnie, by móc na mnie popatrzeć z góry. - Spało mi się dobrze, bo w końcu mogłam to zrobić w twoich ramionach. - Zmarszczyłam nos i podparłam się na łokciach, by móc nim potrzeć o jego czubek. - Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się czule do niego, widząc jak promyki radości skakały w jego oczkach.
           Rozległ się jego śmiech, a zaraz potem zaczął mnie kąsać w szyję, ucho oraz ramiona. Był tak radosny, że nie przypominał normalnego zachowania mojego chłopaka. Ale to była taka cudowna odmiana! Parker zachowujący się jak szczeniak. Zakochany szczeniak!
     - Przestań, to łaskocze! - Śmiałam się, nie mogąc go od siebie odepchnąć.
           Nie posłuchał mnie, ale po krótkiej chwili wstał i pociągnął mnie za sobą. Przeszliśmy przez korytarz i zamknęliśmy się w łazience. Wszystko działo się tak szybko, że nie zauważyłam nagości chłopaka, który stał w kabinie prysznicowej i opierał się o szybę, czekając na mnie. Pokręciłam głową z rozbawienia, zdjęłam bieliznę i dołączyłam do niego. Objął mnie swoim ciałem, a na pośladkach poczułam jego erekcję. Zagryzłam wargę, gdy woda zaczęła spływać po naszych ciałach, a Shadow zaczął się o mnie ocierać. Jego penis był twardy i gorący.
     - Uwielbiam cię, dziecinko... - Wyszeptał tuż nad moim uchem i wtedy we mnie wszedł, zupełnie z zaskoczenia.
           Krzyknęłam, jednak nie z bólu. Było mi dobrze, ale czy mogłoby być inaczej, skoro kochałam się pod prysznicem z mężczyzną mojego życia, który był delikatny, kiedy wykonywał coraz to głębsze pchnięcia? Błądził dłońmi po moim ciele, czule całując mnie w kark, ramiona i szyję.
           Zapierałam się dłońmi o ścianę, aby przyjmować to, co mi ofiarował. Wyszeptałam jego imię, jednak on nic nie odpowiedział. Objął mnie jedną ręką w tali i lekko pochylił.
           Uwielbiałam robić to z nim, ale nie byliśmy zabezpieczeni. Nie brałam tabletek, a on nie miał prezerwatywy. Już raz to robiliśmy bez żadnego zabezpieczenia, ale to nie oznaczało, że w pewnej chwili nie zaliczymy wpadki... Ciężko oddychałam i zaciskałam dłonie na kafelkach, czując, jak nadchodziło spełnienie. Jęczałam, słysząc stłumiony jęk Parkera.
     - Nie mamy prezerwatywy... - Wydyszałam, kiedy czułam, jak chłopak za mną jeszcze szybciej zaczął się poruszać i wypełniać mnie sobą, a swoimi dłońmi gładził moje piersi i czule oraz zmysłowo zagryzał płatek mojego ucha.
           Nie reagował na moje słowa, całkowicie zatracił się w jednym uczuciu. Musiałam przejąć inicjatywę, bo jeżeli nic bym nie zrobiła, za kilka dni mogłoby się okazać, że byłam w ciąży, dlatego nie powstrzymywałam już orgazmu i doszłam, krzycząc w jego muskularne ramiona.
           Wiedziałam, że to podziałało na niego jeszcze bardziej, dlatego szybkim ruchem się odwrócił i ujęłam jego członka w usta. Zdziwiło go to, bo zapewne liczył na inny finał, ale na jego miejscu bym się cieszyła. 
           Ssałam go mocno i zawzięcie, a tuż po kilku minutach poczułam w ustach jego spermę, którą połykałam. Miała lekko słonawy posmak i była bardzo gęsta, więc miałam trochę trudności z jej połknięciem, ale czego się nie robi dla swojego mężczyzny? Zaśmiałam się i pomasowałam go ręką, po czym wstałam i przywarłam ustami do Justina. Każdy chłopak zapewne by się skrzywił na smak swojego nasienia w ustach dziewczyny, ale nie mój. Lubił, gdy po wszystkim całowałam go i dziękowałam za to, że po prostu był. 
     - Moja mała... - Przytulił mnie do swojej piersi i głaskał plecy, ciężko wzdychając - Gdyby nie ty, mogłoby być kiepsko za kilka miesięcy... - wybuchnął śmiechem, na co prychnęłam i odwróciłam się, sięgając po żel.
           Po długim i bardzo przyjemnym prysznicu, poszliśmy się ubrać do naszej sypialni. Shadow wyciągnął dwie duże walizki i zaczął nas pakować, a ja w tym czasie poszłam do łazienki i zabrałam nasze kosmetyki, pakując je do kosmetyczki.
     - Cześć Amando. - W progu stanął Thomas i uśmiechał się do mnie, lekko zaspany.
           Przywitałam się z nim, chwilę podyskutowaliśmy, ale Justin zaczął się niecierpliwić i mnie wołać, więc byłam zmuszona przeprosić jego kumpla i zabrać rzeczy do pokoju, z którego krzyczał Justin. Tłumaczył coś, że nie mieliśmy dużo czasu, bo samolot mieliśmy mieć za dwie godziny i musieliśmy już jechać, ale nawet nie wiedziałam dokąd!
     - Jeżeli zamierzasz mnie gdzieś porwać to powiedz! - zaśmiałam się, ubierając sandałki na koturnie, które sam mi kupił przez internet. 
     - Tak, zamierzam. - Powiedział obojętnie, lecz z uśmieszkiem. 
           Przez ostatnie pół godziny dziwnie się zachowywał, ale to zapewne było spowodowane tym brakiem czasu, na który co chwilę narzekał. Pożegnałam się szybko z Thomasem, a Jasona nigdzie nie mogłam znaleźć. Poszłam jeszcze do kuchni, aby napić się szklanki zimnej wody, tak dla orzeźwienia. 
           Kiedy nalewałam płyn do szklanki, ktoś wszedł do pomieszczenia. Thomas? A co on jeszcze ode mnie chciał?
     - Słuchaj, chcę żebyś zaznała szczęścia z Justinem. Oboje na siebie zasługujecie i chcę, abyście byli razem. Kiedyś sporo namieszałem, ale teraz chcę to naprawić. - Uśmiechnął się i zbliżył do mnie. - Masz, poczytaj to sobie. Justin dał to Jasonowi, aby ci to przekazał, ale niestety miał coś ważnego, dlatego postanowił ci to wręczyć. - podał mi książkę, a w zasadzie jakiś stary zeszyt.
           Odebrałam go, oblizałam usta po wypitym napoju, podziękowałam mu i biegiem rzuciłam się do wyjścia, aby Parker znowu się nie wściekał. Zajęłam miejsce pasażera, wcześniej chowając do torebki prezent od członka Insiders, po czym Justin odjechał spod domu z piskiem opon. 

Justin's POV 

           Po ostatnich wydarzeniach pragnąłem już tylko jednego. Spokoju z moją dziewczyną. Chciałem zabrać ją jak najdalej od tych codziennych awantur, kłopotów i tego gówna, jakie było częścią mojego, a teraz już i jej życia. Wiedziałem, że ona nie zasługiwała na to, ale tylko przy niej byłem zdolny do życia. Ona kochała mnie, a ja ją i nic, nikt nie mógłby już tego zmienić. 
     - No, mamy jeszcze godzinkę... - Odetchnąłem z ulgą, kiedy zaparkowałem na parkingu pod lotniskiem. 
          Amy wydawała się taka szczęśliwa... Uśmiech był na jej twarzy od samego rana, co było dla mnie najwspanialszym widokiem. - Mam coś dla ciebie... - mruknąłem i z kieszeni wyjąłem łańcuszek - Naprawiłem go no i teraz wygląda całkiem jak nowy...
     - Dziękuję! - Odpięła pas i objęła mnie za szyję, całując znienacka - Znaczy dla mnie tak wiele... W końcu jest od ciebie, a to już wiele tłumaczy samo przez się. - Zachichotała, a w jej oczach tańczyły niesamowite ogniki, które kochałem.
          Zapiąłem jej naszyjnik, pocałowałem i spojrzałem w oczy mówiąc, jak bardzo zawładnęła moim sercem. Zaraz potem wysiadłem z samochodu, obszedłem go i otworzyłem jej drzwi. Podziękowała mi uroczym uśmiechem, na co pokręciłem rozbawiony głową. Wyjąłem nasze walizki i pokierowaliśmy się na lotnisko. Amy nie mogła wiedzieć, dokąd ją chciałem zabrać, dlatego załatwiłem to wcześniej z pracownikami iż powstrzymają się na ten jeden rejs od komunikatów. Oczywiście, musiałem za to trochę zapłacić, ale cóż... 
     - Jesteś okropny wiesz? - Szepnęła moja dziewczyna, kiedy siedzieliśmy już w samolocie i czekaliśmy na wystartowanie. - Jak można było tak przekupić ludzi, aby wszystko zataili? Nie wierzę! Jesteś niemożliwy! - Widziałem jej złość, ale czy to była faktycznie oznaka rozgniewania? Była taka radosna! 
           Cicho westchnęła i oparła się o siedzenie, zamykając oczy. Ujęła moją rękę i ją gładziła. Była taka rozpromieniona, jakby zapomniała o całej przeszłości i żyłam z myślą o przyszłości. Bardzo podobała mi się taka zmiana, bo i ja także tego potrzebowałem, ale wymagało to z mojej strony trochę czasu...
     - Co będzie z Dave'em? - Nagle zapytała, a mnie aż zagotowała się krew w żyłach.
            Powtórzyłem pytanie, jakbym sam się nad tym zastanawiał. Jednak ja już wiedziałem, co będzie z tym sukinsynem. - Nie chcę go widzieć na oczy. Ja i pozostali podjęliśmy decyzję, że nie będzie uczestniczył w naszym życiu. Zawiódł moje zaufanie, przez co stracił rodzinę i dom. - Wpatrywałem się w nasze splecione dłonie, czekając na jej jakąkolwiek reakcję.
           Chwilę milczała, ale na mnie spojrzała. Szukała czegoś w wyrazie twarzy, jakby badała mnie wzrokiem. Oblizała usta i zagryzła dolną wargę, także zawieszając wzrok na naszych dłoniach. 
     - Traktowałam go jak przyjaciela.. - Zaciekawiła mnie jej wypowiedź, dlatego nie wcinałem się jej w słowo i czekałem na coś więcej... - Owszem, był pewien epizod, że... Czułam do niego coś, ale to było jakąś cholerną pomyłką... - Prychnęła i miziała knykcie moich palców - Dave był złudną osobą i potrafił wykorzystać moją słabość do niego. Gdy byliśmy w tym domku, upijał mnie. - Uśmiechnęła się, co trochę mnie zaskoczyło. Ta cała jej opowieść naprawdę podniosła mi ciśnienie - Wiedział, że jeżeli będę pijana, to łatwo będzie mnie przelecieć. - Spojrzała na mnie, a ja przełknąłem ślinę. Co takiego? Spała z nim?! - Ale w porę się zorientowałam. - Wzruszyła ramionami - Spoliczkowałam go, gdy zaczął się do mnie dobierać i powiedziałam mu parę dobitnych słów, że między nami nic nigdy nie będzie, bo ja kocham tylko ciebie, Justin. - Ponownie na mnie spojrzała.
          Poczułem jak dziwny dreszcz przechodził przez moje plecy. Była moją kobietą, a ten idiota chciał ją wykorzystać. Wpatrywałem się w jej blady uśmiech na twarzy, ale myślałem tylko o tym, jak zniszczyć Dave'a, który podawał się za mojego przyjaciela. 
           Myślami powędrowałem do czasu, kiedy byliśmy jak bracia, kiedy śmiałem się z tego, jaki czasami na akcjach był nieudolny i o tym, ile raz na początku naszej znajomości ratowałem mu tyłek, by nie wrócił do ćpania. Potrząsnąłem głową, kiedy poczułem, że Amy ściska mocniej moją dłoń.
     - Nie martw się, on już nigdy więcej nie wkroczy między nas. Nie będziesz musiała znosić jego obecności, mimo że był dla ciebie bliski. Zawiódł mnie, a ja nie jestem w stanie mu tego wybaczyć. - Mój głos był poważny, a krew zaczęła pulsować mi w żyłach. Chciałem, żeby moje słowa stały się prawdą. 
     - Już nie chodzi o to, czy zniknie, czy nie... - Wolną ręką pogładziła mnie po udzie - Tu chodzi o ciebie, o nas. - Wbiła we mnie swój wzrok - Tyle osób chce nas rozdzielić... Tyle nieszczęść się nam przytrafia, a my dalej jesteśmy razem i idziemy w zaparte. Widzisz ile może zdziałać miłość? - Uśmiechnęła się, oblizując usta - Chcę, żebyś wiedział, że to co jest teraz, może za kilka tygodni...lat..albo się nasilić, albo zmaleć. - Wzruszyła ramionami - W związkach podobno tak kolorowo jest tylko na początku, a ja chciałabym, aby między nami zawsze była odrobina chemii... Aby nie powstała z tego monotonia, która po jakimś czasie burzy uczucie i pcha do jakiejś innej osoby. Nie zniosłabym zdrady, albo twojego odejścia. - W jej oczach ujrzałem przepaść. Amanda nagle zaczęła popadać ze skrajności w skrajność.
     - Hej... - Wolną dłonią ująłem jej policzek i zacząłem go gładzić kciukiem. - Amando, jesteś pierwszą dziewczyną, która wzbudziła we mnie jakiekolwiek emocje. Nie wierzyłem nigdy w miłość, bo znałem tylko ból i przemoc. Nie rozumiesz, jakie to jest dla mnie nowe i świeże? Spójrz, ile po drodze rzeczy spierdoliłem, aby móc trzymać cię teraz za rękę i wyznawać tobie miłość. Zrobiłbym dla ciebie wszystko...- Zaśmiałem się, myśląc o słowach, jakie zaraz wypowiem. - Powiedziałbym, że mógłbym zabić, ale przecież... To takie normalne. - Zauważyłem, że Amy w ogóle się nie uśmiechnęła, więc westchnąłem i dopowiedziałem. - Kocham cię, naprawdę. Jeżeli to, co jest między nami się skończy, to ja skończę się razem z tym. Żyję dzięki tobie, funkcjonuję, bo napędza mnie miłość, którą mnie obdarzasz.
           Kiedyś wypowiedzenie takich słów do dziewczyny w ogóle nie wchodziło w grę. A teraz? Czułem się pełen nadziei i miłości. Ile ja bym dał, aby ona pojawiła się przy mnie szybciej... - Nadal pamiętam noc, w którą się poznaliśmy. Gdyby nie to spotkanie w lesie, nigdy... Przenigdy bym się nie zmienił. - Pogłaskałem jej włosy i ucałowałem czoło - Jestem z tobą i uwierz mi, nie chcę od ciebie odchodzić. - Westchnąłem, przytulając ją do siebie, mając w dupie otaczających nas ludzi.
     - Wiem Justin, wiem. - Mruknęła i wtuliła się w mój tors - Tyle się dzieje, że chwilami jestem zdezorientowana. Christian, mój ojciec, moja przyjaciółka, która okazała się kimś zupełnie innym, moja matka, która pragnęła jedynie pieniędzy... Nevil, McCann... Tyle ludzi przewinęło się przez naszą znajomość, że po prostu można zwariować. Najważniejsze jest jednak to, że trwamy przy sobie, a ty pomału zaczynasz przezwyciężać Shadow. Jesteś Justinem, którego pokochałam, kocham bardzo mocno i nigdy nie przestanę. - Pocałowała mnie, a ja to odwzajemniłem, czując przyjemne dreszcze na swoim ciele. Jej skóra była taka delikatna, a ona sama była bardzo wrażliwą osobą.
           Amanda po długiej rozmowie, zasnęła na moim torsie. Gładziłem jej ramię i czuwałem nad jej snem, aż do samego wylądowania. Przebudziłem ją i po chwili oboje opuściliśmy samolot. Nie mogłem doczekać się jej wrażenia. Chciałem zrobić jej niesamowitą niespodziankę, dlatego wybrałem takie, a nie inne miejsce.
     - No i jak ci się podoba? - Zapytałem, obejmując ją dłonią w pasie, gdy schodziliśmy ze schodów na płytę lotniska.
           Zdjęła z oczu okulary, bo oślepiało nas słońce, ale było można ujrzeć niesamowite widoki. Dziewczyna rozszerzyła powieki i rozchyliła usta. Musiałem ją podtrzymać i sprowadzić na dół, bo całkowicie znieruchomiała.
     - Justin! - Nagle wykrzyczała moje imię, aż się przestraszyłem, ale gdy zobaczyłem szeroki uśmiech na jej twarzy, zrozumiałem, że bardzo się ucieszyła. - Nigdy, przenigdy nie sądziłam, że będę mogła własnymi nogami stąpać po Majorce! Nie wierzę! - Rzuciła mi się w objęcia, a pozostali pasażerowie patrzyli się na naszą dwójkę jak na idiotów.
           Amanda i ja poszliśmy razem odebrać bagaże, a tuż przed lotniskiem czekał na mnie czarny SUV, który wypożyczyłem na czas naszego pobytu.
     - Wskakuj mała, jedziemy do hotelu, a potem prosto na plażę. Musisz złapać trochę kolorków. - Zachichotałem i zająłem miejsce kierowcy, a Amy usiadła obok mnie i co chwilę się gdzieś rozglądała, czułem się tak, jakbym na chwilę stał się inną osobą. Ale... czy to tylko chwilowe?
_____________________________
Mordki Moje kochane!
Nie pozostawiacie komentarza, ale to nic. Piszę dalej.
Dopadł mnie stres przed jutrem, bo mam egzamin teoretyczny z prawka.
Trzymajcie za mnie kciuki proszę! ♥

Dziękuję, że jesteście.
Buziaki :)
Audrey

           CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!

15 komentarzy:

  1. On jest taki słodki, ale coś mi się wydaje ze nie długo coś się wydarzy...
    Czekam nn😍😍

    OdpowiedzUsuń
  2. jejciu wspaniały rozdział. proszę, pisz dalej i nie przestawaj. powodzenia na egzaminie!

    OdpowiedzUsuń
  3. AAA KOCHAM TO ! ! Powodzenia na egzaminie (: no i czekam na nexta z niecierpliwością <3 *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww ta historia przepełnia mnie różnymi uczuciami od nostalgii po zauroczenie. Doprawdy malujesz sceny, które głęboko rysują się w pamięci czytelnika. Może ja bym dodała więcej szczegółów, ale każdy autor jest panem swojego dzieła. Tutaj mamy mrok, mamy miłość, zazdrość, śmierć- wszystko czego potrzeba w dobrej historii. A więc nie mogę narzekać!
    @TheBiebsSwag1

    OdpowiedzUsuń
  5. http://nazawsze-imagine.blogspot.com/2014/07/liebster-blog-award.html Coś dla Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże naprawdę masz talent, piszesz tak prawdziwie i pięknie ubóstwiam twój blog. Nie mogę się doczekać nastepnego, pozdrawiam i trzymam kciuki za egzamin:)

    OdpowiedzUsuń
  7. awww jaki kochany :) slodkie..
    cuudowny
    trzymam kciuki za Ciebie :*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  8. trzymam kciuki uda sie na pewno! rozdzial wspanialy, ile emocji.. pisz dalej !

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny :* :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział CUDOWNY!
    Przepraszam, za moje opóźnienie...jak zwykle jestem do tyłu :P
    Justin jaki słodziak, awwww :D Czekam na nexta bo czuję, że będzie romantico i pewnie wiesz... hahahahahahaha :D

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  11. to jest cudowne, i tak oni wytrzymają wszystko, aww♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥