Pokonywałem jednorazowo po trzy
schodki. Byłem tak bardzo spragniony widoku mojej Amandy, że nawet ból w udzie
przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Gdy znalazłem się u szczytu schodów,
zacisnąłem nerwowo pięści i zmarszczyłem czoło. Na wprost widniało kilka drzwi
i nie wiedziałem, które powinien otworzyć.
Postanowiłem sprawdzić każde wejście
po kolei. W pierwszych dwóch niczego ciekawego, oprócz kilku walizek i
pootwieranych szaf nie znalazłem. Trzecie pomieszczenie okazało się pokojem
Dave'a, ale jego tu nie było. Przełknąłem ślinę, kiedy przystanąłem przed
ostatnimi drzwiami. Postanowiłem zapukać, ale gdy po kilku sekundach nikt nie
odpowiadał - lekko je popchnąłem z nadzieją, że właśnie tam była moja kobieta.
Drzwi lekko zaskrzypiały, dając o
sobie znać tak samo, jak deski pod dywanem, gdy stawiałem kolejne kroki. Z
początku wydawało mi się, że pokój był pusty. Moje serce zaczęło szaleć i kiedy
miałem już wołać Jasona, dostrzegłem pukiel kasztanowych włosów na jasnoniebieskiej
poduszce.
Nie zważając na skrzypienie desek,
podbiegłem do łóżka, klękając przy nim. Uśmiechnąłem się na widok Amandy,
przykrytej aż po nos kołdrą. Wyciągnąłem rękę i zdjąłem z niej okrycie, aby móc
zobaczyć twarz.
Przejechałem palcem wskazującym po
policzku, a Amy słodko zamruczała, podkurczając ramiona. Nie minęło kilka
sekund i leżała już na plecach, przeciągając się tak seksownie, że zagryzłem
wargę z wrażenia.
- Amy... - Szepnąłem, nie wiedząc, czy się
obudziła.
Dziewczyna nagle znieruchomiała. Najpierw
rozchyliły się jej wargi, bardzo delikatnie. Przejechała po nich swoim
językiem, ukazując jego koniuszek. Przełknąłem ślinę, nie wiedząc, co takiego
się stało. Wtedy otworzyła oczy. Były podkrążone i z lekka czerwone. Płakała.
Zieleń jej przepięknych tęczówek wypełniał ból, ale i iskierki radości. Zaczęła
głęboko oddychać, więc postanowiłem się uśmiechnąć. Dłonią jeszcze raz
przejechałem po jej gładkim policzku, a ona zamknęła powieki.
- Jestem tu, Amy. Wszystko już będzie
dobrze. - Wyszeptałem cicho i ucałowałem jej czoło.
Nie zdążyła minąć nawet chwila, a ona
popchnęła mnie do tyłu tak, że położyłem się na podłodze. Myślałem, że mnie
odepchnęła, ale poczułem ją na sobie. Leżała na mnie i wtulała się tak mocno,
że mogłaby mnie udusić. Kolano nieco wbiła w moje udo, co przyprawiło mnie o
ból. Zacisnąłem wargę, objąłem ją i zwinnym ruchem przetoczyłem się z nią i
wylądowałem na niej.
- Skarbie, jestem ranny, ale nie mocno -
zaśmiałem się, aby nie zaczęła panikować - Ja też się bardzo cieszę, że ciebie
widzę. - Założyłem zagubione kosmyki jej włosów za ucho.
Milczała, a wzrokiem ciągle wodziła
po mojej twarzy. Nagle radość z jej oczu odpłynęła, a uśmiech, który i tak był
delikatny, znikł. Spoważniałem, nie odrywając spojrzenia od tej pięknej istoty.
- Co się stało? - Spytałem ciszej, niż
zamierzałem.
Przełknęła ślinę i zaczęła szybciej
oddychać. - Nie chciałeś mnie. - Napięła swoje mięśnie i próbowała się wydostać
spod mojego ciężaru. - Nie chciałeś, żebym wróciła...- Zaczęła się szarpać,
zaciskając mocno powieki. Nie wiedziałem, o co jej chodziło, dlatego złapałem
ją za nadgarstki i przygwoździłem je do podłogi.
- O czym ty mówisz, skarbie? Hej...- Mój
głos był łagodny, jednak ja sam byłem zdezorientowany.
Zaciskała nerwowo wnętrze swojego
policzka, tak samo jak ja, gdy byłem zdenerwowany. Chyba podchwyciła to ode
mnie. Oblizałem usta, złączyłem nadgarstki i ująłem je w jednym uścisku nad jej
głową, natomiast wolną ręką ująłem jej policzek i delikatnie głaskałem go
kciukiem.
- Otwórz oczy, Amando. Spójrz, jestem
tutaj. - Starałem się mówić bardzo spokojnym tonem głosu, ale to było trudne,
bo miłość mojego życia, nie chciała nawet na mnie spojrzeć, na dodatek mocno
się szarpała, jakbym był pierwszym lepszym gwałcicielem - Amy, kochanie. Już po
akcji, zobacz. Żyję. - Pochyliłem się - Przyjechałem po ciebie. - Szepnąłem w
jej usta - To już koniec...
- Nie... - Zaczęła płakać.
Najgorszy widok, jaki mogłem sobie
wyobrazić, to była cierpiąca Amy, zanosząca się płaczem. Nie żadna pieprzona
krew, nie trupy, czy moi zranieni kumple.
Westchnąłem głośno i musnąłem ustami
jej czoło. - Amando, proszę. - Nie
mogłem znieść tego, że nie chciała nawet na mnie spojrzeć. - Przyjechałem po
ciebie. - Powtórzyłem tak czule, jak tylko potrafiłem.
Nie minęła chwila, a ona zaczęła
mówić tak szybko, że ledwo wyłapywałem znaczenie zdań.
- Powiedziałeś, że nie chcesz mnie
widzieć, że wolisz być Shadow. Dałeś mi wisiorek, kochałeś się ze mną, a
potem... Przez telefon, przez Dave'a zostawiłeś mnie i kazałeś nie wracać.-
Otworzyła oczy, a jej spojrzenie wykazywało więcej bólu, niż słowa.
Wpatrywałem się w jej oczy i starałem
się zrozumieć to, co właśnie mi powiedziała. Zamarłem, gdy uderzyło we mnie
znaczenie tych słów. Puściłem nadgarstki i wstałem chwiejnym krokiem,
utrzymując ciężar na jednej nodze. Schyliłem się, pomogłem jej wstać.
Przełknąłem ślinę i położyłem obie dłonie po obu stronach jej ramion.
- Amando. - Nabrałem powietrza do płuc, a
zaraz potem obdarowałem ją swoim spojrzeniem - Spójrz na mnie. - Oczekiwałem,
aż to wykona, a gdy to zrobiła, tak bardzo pragnąłem ją pocałować - Nigdy,
przenigdy... Nie postawiłbym Shadow ponad naszą miłość. Musiałem pozbyć się
ciężaru, jaki spoczywał na twoim - zmarszczyłem brwi i lekko zacisnąłem dłonie
na jej ciele - naszym bezpieczeństwie, ale nigdy nie byłbym w stanie pozwolić
ci odejść. Jesteś moim sercem, pamiętasz? - Mimowolnie się uśmiechnąłem -
Wtedy, myślałem, że to Dave. Nie wiedziałem, że to ty dzwoniłaś... On cały czas
truł mi tyłek jakimiś błahostkami, chciał, abym był zazdrosny. - Powiedziałem
nieco głośniej - Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Chciałbym, abyś była szczęśliwa,
ze mną. Amy... - Czułem, że mój głos w tym momencie zaczął się łamać - Tak
bardzo cię kocham, skarbie... - Ująłem dłońmi jej twarz i oparłem swoje czoło o
jej - Błagam, nie zostawiaj mnie... - Wyjęczałem cicho.
Amy's POV
Czując niesamowite ciepło od Justina,
wiedziałam, że to wszystko było jednym, wielkim kłamstwem. Przecież mnie
kochał, dał mi dowód naszej miłości, więc jak mógłby mnie zostawić? Od tak?
- Justin... - Mocno go objęłam, nie mogąc
pohamować płaczu, który z każdą kolejną sekundą wzbierał na sile.
Kochałam go tak bardzo mocno, że
byłabym w stanie wybaczyć mu wszystko. Dosłownie. Kiedy zauważył moją zmianę,
zaczął się rozluźniać. Jego twarz tonęła w moich włosach, zaciągał się ich
zapachem, a ja wdychałam jego, który był inny niż dotychczas. Bardzo drogie
perfumy, żel pod prysznic i Justin. Taka mieszanka była tak odurzająca, że
przyprawiło mnie to o dreszcze i skurcze w brzuchu.
Oddaliłam się kawałek i pocałowałam
go. Chciałam go i w końcu miałam. Oddał pocałunek z jeszcze większym
pragnieniem, ssąc moje wargi i przejeżdżając koniuszkiem języka po moich
ustach, prosząc o wstęp. Gdy mu na to pozwoliłam, zawładnął mną. Oddałam mu się
i przyjmowałam jego namiętność z otwartością. Tylko dzięki niemu robiło mi się
lżej na sercu i byłam w stanie przeżywać kolejne minuty swojego życia z
nadzieją oraz wiarą w lepsze jutro.
Całował mnie tak, jakby robił to po
raz ostatni. Tak jak ja jemu, on oddał mi się cały bez reszty. Wodził dłońmi po
moich plecach i pośladkach. Nie czułam nigdy wcześniej takiej potrzeby
bliskości jak wtedy, kiedy błagał mnie, bym go nie zostawiała, kiedy to ja
myślałam, że opuścił mnie po raz kolejny.
Jęknęłam, przerywając nasz pocałunek,
na co mój mężczyzna mruknął niezadowolony. - Łańcuszek...- Szepnęłam,
podchodząc do łóżka i wygrzebując z pościeli naszyjnik, który Dave zerwał mi z
szyi, podczas naszej sprzeczki.
Parker nawet nie drgnął. Stał przez
chwilę wbity w ziemię, zbity z tropu. Cicho westchnął, podszedł do mnie i wziął
go. Kiedy ujrzał, że zapięcie uległo popsuciu, zmarszczył brwi i przeniósł
wzrok na mnie. - Chcesz mi powiedzieć, że sama go sobie zerwałaś? - Uniósł
jedną brew - Szarpnęłaś go i wyrzuciłaś? Amanda, co tu się stało? - Zacisnął go
w dłoni tak, aż pobielały mu knykcie.
Znowu łzy nagromadziły mi się pod
powiekami. - Ja go nie zerwałam. - Nie chciałem, aby Justin pokłócił się z
Dave'em z mojego powodu, jednak nie mogłam go okłamywać. - Dave to zrobił. -
Spojrzałam na swoje stopy.
Usłyszałam cichy warkot, ale gdy
uniosłam głowę do góry, jego wyraz twarzy nie uległ zmianie. Wręcz przeciwnie.
Uśmiechnął się i poluźnił uścisk dłoni. Podszedł do mnie i ponownie musnął moje
usta swoimi, tym razem tak delikatnie, co przypomniało muśnięcie piórkiem.
Spojrzałam w jego oczy po raz kolejny, doszukując się w nich jego emocji, ale
jak zwykle potrafił je sprytnie ukrywać.
- Dość tego, ok? - Przejechał dłonią po
moich włosach, po całej ich długości - Wracamy do domu z Jasonem, a potem
wyjedziemy. Chcę, abyś w końcu zaznała czegoś więcej, niż ciągły strach. -
Przytulił mnie do siebie, na co się ucieszyłam i mocno go objęłam,
odwzajemniając uścisk. - Pokażę ci, jak można cieszyć się choćby ze wspólnie
spędzanego czasu, podczas najwspanialszych rozrywek na świecie - Musnął ustami
czubek głowy, a potem potarł swoją dłonią, która trzymała łańcuszek moje ramię
i cicho dodał - Chodźmy, nie chcę, abyśmy tracili czas na zbędne przebywanie w
tym miejscu.
Ujęłam dłoń Justina i splotłam nasze
palce. Poczułam się szczęśliwa i bezpieczna, dzięki obecności Justina.
Wierzyłam w każde jego słowo, mimo że wiele razy zawiodłam się na jego
obietnicach, nie potrafiłam wyprzeć miłości do niego. Był mi przeznaczony i nic
nie mogło tego zmienić.
Kiedy schodziliśmy ze schodów, dotarły do
nas krzyki. Wyłapałam głos Dave'a i momentalnie zatrzymałam się na schodach,
jednocześnie sprawiając, że i Justin stanął w bezruchu.
- Co się stało? - Rzucił mi pytające
spojrzenie.
Po wczorajszej sytuacji z Dave'em,
nie czułam się pewnie. Bałam się go i jednocześnie pragnęłam, aby zniknął z
powierzchni ziemi za to, co próbował zrobić mi dzień wcześniej i za fakt, iż
tak strasznie mnie okłamał. - Amando, jesteś ze mną bezpieczna. Chodź...- Justin
przyciągnął mnie do siebie i objął w tali, prowadząc na dół.
Kiedy postawiłam obie stopy na
drewnianej posadzce w korytarzu ujrzałam, jak Jason odpychał od siebie Dave'a
tak, aby go nie uderzyć. A po minie Knight'a było widać, że bardzo chciał
spoliczkować swojego młodszego kolegę. Zerknęłam na Parkera, który nie mógł
pohamować wściekłości wymalowanej na twarzy. Puścił mnie i pewnymi krokami
zbliżył się do szarpiących się przyjaciół. Ujął Dave'a za koszulkę od tyłu,
pociągnął go, a ten z całej siły uderzył plecami o ścianę i się po niej zsunął.
Justin go podniósł, ponownie ciągnąc za podkoszulek, a potem z zaciśniętej
pięści uderzył go w twarz, nie mając przy tym żadnych skrupułów. To było widać.
- Nigdy. Więcej. Ci. Nie. Zaufam. -
Wysyczał przez zaciśnięte zęby tuż przy jego twarzy, a potem ponownie odepchnął
patrząc na niego z góry z widoczną pogardą w głosie - Straciłeś wszystko. Mnie,
możliwość widzenia Amandy. - Przełknął ślinę, a mnie aż zmroziło krew w żyłach,
bo widok, jakim byłam obdarzona nie wyglądał zadawalająco - Wyrzucam cię z
Insiders, rozumiesz? Nie waż się wracać do mojego domu. - Odkopnął jego nogę,
która natrafiła na stopę mojego chłopaka, a potem się cofnął i ujął mnie za
rękę. - Chodźmy. Musimy jechać. - Dodał nieco łagodniej.
Przytaknęłam i idąc za Justinem,
ujrzałam, jak Dave chciał wstać. Mruczał coś pod nosem, jakby błagał Jasona o
pomoc, ale ten niewzruszony poszedł za nami i pierwszy wsiadł do auta, na
miejscu kierowcy, oczekując na nas
Zajęłam miejsce na tyłach samochodu,
a Justin usiadł obok mnie. Przez pewien odcinek drogi wszyscy milczeliśmy.
Byłam pewna, że Parker, jak i Jason bardzo przeżywali to, co miało miejsce w
domku nad jeziorem. Byli tacy roztargnieni, że nawet nie pozwolili mi wziąć walizki
z ubraniami, mimo tego wolałam milczeć. Nie chciałam narażać się chłopakom,
chyba nawet bałam się, że powiedziałabym coś nieodpowiedniego.
Po pewnym czasie poczułam dłoń
Justina na swoim udzie, co przykuło moją uwagę i wzrok z krajobrazu, które
rozprzestrzeniał się za szybką, skierowałam na bruneta.
- Hm? - Mruknęłam cicho, badając jego
nastrój. Justin wzruszył ramionami i oblizał dolną wargę.
- Dlaczego jesteś taka milcząca? - Spytał
łagodnym tonem, a ja uśmiechnęłam się na znak, że wszystko było w porządku. Bez
większego wahania, odpięłam pas i wdrapałam się na kolana mojego chłopaka.
Wtuliłam głowę w zagłębienie jego
szyi, dzięki czemu mogłam wdychać jego zapach. - Tęskniłam za tobą. Za twoim
ciepłem, zapachem, bijącym sercem. - Cicho wyszeptałam, muskając ustami płatek
jego ucha. - Już nigdy mnie nie zostawiaj, obiecaj mi to. Przetrwamy to
wszystko już razem, tak? - Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na niego, swoją
dłoń kładąc na jego policzku - Powiedz, że już nic nas nie rozdzieli -
Szepnęłam z nadzieją, bo gdyby ktokolwiek lub cokolwiek mogłoby nas ponownie
rozdzielić - nie przeżyłabym tego.
- Obiecuję ci, Amy. Nikt nas nie rozdzieli, zbyt mocno cię kocham, by oddać cię w ręce osób trzecich. - Wyszeptał w moje ucho i przyciągnął mnie do siebie - Wyjedziemy gdzieś, odpoczniemy. Chcę zacząć nowe życie. Bez tego całego gówna, ale z tobą. Chcę być przy tobie, kiedy zasypiasz, kiedy się budzisz i jesteś uśmiechnięta. Już zawsze będę o ciebie dbał, moja księżniczko... - Dodał i ucałował mój policzek, po czym oboje zaczęliśmy się całować, a ja uroniłam kilka łez, bo bardzo wzruszył mnie swoimi słowami.
____________________________________
Nowy rozdział, nowy szablon, nowe życie Shadow wraz z Amy. Jak oceniacie?
+ polecam bloga świetnej dziewczyny ( kocham Cię ♥ ) - proszę, skomentujcie jak Wam się podoba. -
http://bizzle-opowiadanie.blogspot.com
Ciąg dalszy nastąpi...
CZYTASZ? - KOMENTUJESZ!
- Obiecuję ci, Amy. Nikt nas nie rozdzieli, zbyt mocno cię kocham, by oddać cię w ręce osób trzecich. - Wyszeptał w moje ucho i przyciągnął mnie do siebie - Wyjedziemy gdzieś, odpoczniemy. Chcę zacząć nowe życie. Bez tego całego gówna, ale z tobą. Chcę być przy tobie, kiedy zasypiasz, kiedy się budzisz i jesteś uśmiechnięta. Już zawsze będę o ciebie dbał, moja księżniczko... - Dodał i ucałował mój policzek, po czym oboje zaczęliśmy się całować, a ja uroniłam kilka łez, bo bardzo wzruszył mnie swoimi słowami.
____________________________________
Nowy rozdział, nowy szablon, nowe życie Shadow wraz z Amy. Jak oceniacie?
+ polecam bloga świetnej dziewczyny ( kocham Cię ♥ ) - proszę, skomentujcie jak Wam się podoba. -
http://bizzle-opowiadanie.blogspot.com
Ciąg dalszy nastąpi...
CZYTASZ? - KOMENTUJESZ!
ksdjafkjsadhskjd o boziu! Co za rozdział! :D
OdpowiedzUsuńJustin dobrze zrobił. Należało się Dave'owi za to co nagadał Amy.
W ogóle tak słodko na końcu awww :D
Jestem strasznie ciekawa co będzie w następnym :D
Czekam z niecierpliwością. Kocham ♥
@ameneris
Świetny <3 Mam prośbę abyś dalej mnie informowała o rozdziałach jeśli to możliwe bo od dłuższego czasu nie otrzymuję powiadomień.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
@serowyser
Rozdział cudowny aaw nareszcie razem, nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o szablon to jest idealny
super ;)
OdpowiedzUsuńo Boże *_* zakochałam się ..ten rozdział jest taki..taki..jeju brakuje mi słów *_*
OdpowiedzUsuńkocham tą historię, to jest najlepsze co czytam <3
@magda_nivanne
bjhvgfcdxghjb kochaaaaaaaaaam <3
OdpowiedzUsuńCo ja mam Ci powiedzieć? Że wszystko jest ok, że mi się podoba? To słabe. Historia, którą tworzysz zasługuje na coś lepszego, bo rzeczywiście jest bardzo dobra. Piszesz staranie, nie ma zbyt wielu rzeczy, do których mogłabym się przyczepić. Może tylko do faktu, że wszystko trwa tak krótko? Z chęcią czytałabym więcej, oddając się tej opowieści, bo wciąga :)
OdpowiedzUsuńTheBiebsSwag1
W końcu koniec z Dave'm ;d
OdpowiedzUsuńAle czuje,że będzie chciał sie 'zemścić' czy coś ;x
Czekam na nn <3
@scute4
zeby napisac takie opowiadanie to trzeba byc geniuszem ;) naprawde Cie podziwiam za to. Rozdzial jeden z lepszych. Jestem ciekawa co bedzie dalej.
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuń