- Niech się tłumaczy. - syknęłam pod nosem i ponownie zeszłam na dół, wchodząc do salonu.
Na kanapie siedział zmartwiony Dave, z chowaną twarzą w dłoniach. Justin stał przy oknie, a reszta siedziała tak, jak przedtem, gdy opuszczałam salon.
- Nina jest w ciąży, co mnie nie dziwi. - parsknął, przyglądając się czemuś intensywnie za oknem - Nie rozumiem tylko, jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny... - warknął i ujął w dłoń wazon - Tyle razy mówiłem, abyście uważali kogo i jak bzykacie, ja pierdole! - krzyknął, a wazon po chwili wylądował tak blisko moich nóg, że wystraszyłam się i odskoczyłam do tyłu.
- Amanda! - Dave wstał ze sofy, szybko do mnie podbiegł i zaczął dłońmi gładzić moje włosy - Amy, nic ci się nie stało? Proszę powiedz coś... - W jego oczach ujrzałam łzy, przez co zmarszczyłam brwi i nie odpowiadając mu, spojrzałam na Justina z bólem w oczach.
On także wpatrywał się we mnie, ale nic nie mówił. Zacisnął usta w cienką linię, a jego ciało napięło się, po czym gwałtownie wypuścił wcześniej wstrzymywane powietrze i rozluźnił ścisk dłoni. - Wybacz, nie zauważyłem, że tam stałaś. - mruknął i spojrzał na mnie wzrokiem, które było przepełnione czymś, czego jeszcze nie widziałam. To było niczym zmęczenie połączone z bezradnością. Może i zrobił źle, ale przecież nie chciał mnie zabić, prawda? Kto jak kto, ale nie Justin. Nie mój Justin.
- Nie przejmuj się... - cicho szepnęłam i zaczęłam omijać szkło na podłodze, patrząc pod nogi, mając spuszczoną głowę w dół.
Po kilku sekundach stałam obok niego. Ujęłam dłonią jego rozgrzany policzek i spojrzałam mu w oczy. Czułam, jak zagryzał go od wewnątrz, a mnie krajało się serce, bo nie potrafiłam znieść myśli, że był na siebie wściekły za to, co zrobił. No i nie wytrzymałam.
Objęłam go rękoma za szyję i wskoczyłam na niego, oplatając go nogami wokół bioder, mocno przytulając. Chciałam mu pokazać, że to był po prostu przypadek i nieuwaga, że to nie było coś, co mogłoby mnie od niego odsunąć.
Objęłam go rękoma za szyję i wskoczyłam na niego, oplatając go nogami wokół bioder, mocno przytulając. Chciałam mu pokazać, że to był po prostu przypadek i nieuwaga, że to nie było coś, co mogłoby mnie od niego odsunąć.
Poczułam jego silne dłonie na swoich pośladkach, które przycisnęły mnie jeszcze bardziej do jego rozgrzanego ciała. Pierwszy raz, od bardzo dawna mogłam naprawdę uspokoić go, gdy ten prawie chwytał za broń i chciał wszystkich zabić. Właśnie to miał w myślach, a ja za wszelką cenę musiałam mu pomóc oswoić się z miłością, uczuciem do drugiej osoby mimo że on to wszystko do mnie żywił. Mimo, że mnie naprawdę kochał, to chwilami Shadow brał kontrolę nad moim Justinem i niszczył go od środka, tocząc nieustanną walkę o władzę nad jego ciałem.
- Dziękuję. - wyszeptał w moje włosy, ciężko oddychając.
Pocałowałam ustami jego szyję, nie pragnąc niczego więcej, niżeli jego bliskości i delikatności względem mojego ciała. Ciężko westchnął, ale mnie nie puścił. Podtrzymywał mnie jedną ręką, a drugą odgarnął zagubione kosmyki moich włosów na bok, po czym spojrzał na któregoś z chłopaków i gestem ręki wskazał, że miał to ktoś posprzątać.
- Dave... - powiedział tak oschle, że aż podskoczyło mi serce do gardła. - Załatw to z Niną jak najszybciej. Nie mam zamiaru być waszym pośrednikiem. - syknął i nie czekając na jego odpowiedź, poszedł ze mną do kuchni, a po chwili posadził mnie na bladzie kuchennym, odchodząc w stronę lodówki.
Przyglądałam się mu i nie potrafiłam odgadnąć o co w tym wszystkim chodziło. Wiedziałam tylko tyle, że Nina była dziewczyną Dave'a, lecz nie układało im się na tyle, by mogła z nim zostać, więc od niego odeszła. Niestety czytałam kartkę, którą dla niego zostawiła. Ale to, że ta dziewczyna była teraz z nim w ciąży, było dla mnie kompletnym zaskoczeniem.
- Skurwiel nie wie chyba po co są gumki. - warknął Parker i po chwili zalał wrzątkiem kawę.
Skąd wzięła się w nim, aż taka zła reakcja na wieść, że Dave, nasz przyjaciel zostanie ojcem? Wydawało mi się, że to mogłoby go trochę uspokoić i nie byłby taki zazdrosny o mnie i moje relacje z Dave'em... A było zupełnie odwrotnie. Chciał go zabić za to, że zapłodnił tamtą dziewczynę...
- Dlaczego jesteś tak bardzo wściekły, że on będzie ojcem? - zapytałam cicho, bojąc się wręcz zadać to pytanie.
Odwrócił się twarzą do mnie i upijając łyk kawy, której aromat mnie koił, wzruszył lekko ramionami, skrzyżował nogi i wbił we mnie swoje spojrzenie, które ponownie było tak bardzo tajemnicze, że sama gubiłam się w jego oczach.
- Chodzi bardziej o Ninę, to córka Dan'a, przywódcy Kolt. - westchnął, a wyraz jego twarzy zaczął troszkę łagodnieć - Mam z nim zatargi i teraz, ta ciąża... - podrapał się po karku - wpłynęła na naszą niekorzyść, bo Dave nie ma zamiaru z nią być. A mówiłem mu, żeby uważał... - ponownie zacisnął wolną pięść i kubkiem uderzył o blat tak, że połowa napoju się wylała.
Zeskoczyłam na podłogę tak, że poczułam mrowienie w obu stopach. Podeszłam do niego i położyłam obie ręce na jego barkach.
- Spójrz na mnie - powiedziałam pewnie, będąc zaskoczoną, że stać było mnie na taki ton głosu. Justin od razu poddał się mojemu urokowi i wpatrywał się w moje zielone tęczówki jak zahipnotyzowany, a czas dla nas obojgu stanął w miejscu - Nie możesz mówić o nim źle, rozumiesz? To, że będzie miał z nią dziecko, nie oznacza, ze będziecie mieć kłopoty, jasne? On z nią porozmawia, dojdą do porozumienia, a ty... - Przejechałam opuszkami palców wzdłuż jego rąk, a na końcu splotłam nasze palce ze sobą i mocno zacisnęłam. - A ty zajmij się jak na razie swoją dziewczyną i tym, że mieliśmy wziąć wspólny prysznic. - Lekko się do niego uśmiechnęłam, nie mogąc w dalszym ciągu odgadnąć jego emocji i odczuć względem mnie i całej tej sytuacji - W końcu cię odzyskałam i nie chcę ponownie stracić przez osoby trzecie, Justin. Nie pozwól, by Shadow tobą dalej manipulował. Masz serce, które bije, dla mnie... - wyszeptałam tuż nad jego ustami, po czym złączyłam nasze wargi w delikatnym pocałunku.
Gdy po raz kolejny na niego spojrzałam, uśmiechał się. Jego oczy błyszczały, a uśmiech był tak zaraźliwy, że i ja się uśmiechałam. Justin zaczął gładzić palcami moje plecy a drugą rękę, którą uwolnił z naszego uścisku wsunął w moje spodnie dresowe i zacisnął lewy pośladek. Schylił się i zagryzł płatek mojego ucha, przy czym cicho jęknęłam, zagryzając wargę. Parker się zaśmiał i jeszcze mocniej zacisnął w dłoni mój pośladek i mocniej zagryzł ucho, czego skutkiem było moje głośniejsze jęknięcie.
- Och Amy, tak bardzo tęskniłem za tymi jękami i twoim nie wyparzonym językiem... - Swój palec wsunął w moje krocze, a po chwili głośno zamruczał - Jesteś taka mokra, panno Brown... - wysyczał, a potem wyjął palec i wsunął go sobie do ust, ssąc jak małe dziecko smoczek - I ten smak... - jęknął natychmiast mocno mnie całując.
Byłam tym wszystkim oczarowana. Jego czynności, ruchy i chociażby słowa tak bardzo mnie podniecały, że nie mogłam opanować pożądania. Chciałam się z nim kochać i miałam nadzieję, że to właśnie dzisiaj nastąpi. Pragnęłam ponownie poczuć go w sobie, poczuć swojego Adonisa i trzymać go w ramionach podczas gdy oboje byśmy pękali na milion kawałków...
- Kochaj się ze mną, Justin... - szepnęłam, składając namiętne i mokre pocałunki na jego niedużym dekolcie.
Wciągnął gwałtownie powietrze do płuc, po czym bez słów ujął mnie za rękę i wyszliśmy z kuchni jak poparzeni. Wbiegliśmy na górę i nie pokierowaliśmy się do łazienki, tylko do jego pokoju.
Usiadłem obok niej z laptopem w ręce i zacząłem przeglądać swój folder oraz stronę w Internecie. Bardzo często na nią spoglądałem, uśmiechając się pod nosem. W tym momencie czułem się jak normalny człowiek, pilnujący swojej kobiety. Swojego skarbu, który pomagał mi w przetrwaniu.
Wykorzystując czas wolny, postanowiłem zamówić jej jakieś rzeczy przez Internet. Przecież nie mogła chodzić cały czas w moich rzeczach... Wybrałem kilkanaście ubrań i za nie zapłaciłem przelewem. Powinny przyjść następnego dnia rankiem. Miałem nadzieję, ze zdążą dojść, zanim pozwolę jej wyjechać z Dave'em do ustalonego miejsca.
Amanda miała wyjechać do domku oddalonego od naszego domu o ponad sto kilometrów. Pocieszałem się, że jej obrońcą byłby mój przyjaciel, ale fakt, że on ją także kochał mnie dobijał. Nie chciałem, aby ktokolwiek inny ją przytulał i mówił, że wszystko już niedługo wróci do normy. Po prostu tego nie chciałem.
Chcąc się położyć obok niej, z dołu doszły mnie podniesione tony głosów moich kumpli. Przekląłem ich w myślach i bez wahania zszedłem z łóżka i wyszedłem z pokoju, schodząc na dół. Jason i Thomas kłócili się, a Dave stał między nimi.
- O co kurwa znowu poszło?! - wrzasnąłem na nich, a oni momentalnie przestali mówić i spojrzeli na mnie, jakby zobaczyli ducha.
Żaden z nich nie wyjaśnił mi, co było powodem ich kłótni i szarpań. Przewróciłem oczami i poszedłem do kuchni po szklankę soku pomarańczowego, aby się orzeźwić. Potrafili wyprowadzić człowieka z równowagi...
- Jason chce, żebyśmy dalej trwali w tym gównie. - syknął Bonith, wchodząc do pomieszczenia, w którym się aktualnie znajdowałem.
Kto, jak kto, ale Jason naprawdę nie chciał kończyć z tym, co do tej pory robiliśmy? Przecież to nas niszczyło i on dobrze o tym wiedział. Nie miałem już siły na to wszystko. Raz chcieli mi pomóc, znowuż drugim razem staczali jak jakiegoś sukinsyna w głąb otchłani bez schodów na górę.
- W takim razie jeżeli tak chce, to niech sam prowadzi ten syf. Ja już mam dość. - położyłem szklankę na blat i wyszedłem z kuchni cały spięty.
Chciałem pójść spać, ale drogę zatarasował mi Knight. Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma. Ciężko westchnął, po czym spojrzał na mnie.
- Nie o to mi chodziło. - oblizał usta i jedną ręką przejechał po włosach - Chciałem tylko zasugerować, że po akcji moglibyśmy zajmować się jedynie mniejszymi rzeczami, tyle. - wzruszył ramionami, ale mnie to już naprawdę nie obchodziło.
- Tak? - parsknąłem i podrapałem się po karku - W takim razie po akcji z Nevilem, sam będziesz mógł się tym zająć. - syknąłem - A teraz wybacz, ale idę do mojej dziewczyny. - dodałem i wszedłem na górę.
Krzyknął do mnie coś w stylu przeprosin, lecz to olałem. Wszedłem na górę, a gdy przekroczyłem próg swojego pokoju - zamarłem. Amandy nie było. Wbiegłem do pokoju jak poparzony, rozglądając się na boki, gdy usłyszałem jej przerażony krzyk - wołała mnie.
- Justin, Justin!
Poczułem przypływ gorąca i nie myśląc dłużej z komody wyciągnąłem podręczną broń i pokierowałem się za jej głosem.
_________________________
No moi kochani...Gdzie Wy Jesteście? :(
Smutno mi bez Was...
Ale nie przestanę pisać. To moje życie, mój świat i mój sposób na wyrażanie pragnień oraz uczuć.
Chciałabym jedynie, abyście to docenili. Bardzo Was kocham.
Do następnego Słonka.
Ps. Szykuje się niespodzianka dla Was.
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ !!
- Dziękuję. - wyszeptał w moje włosy, ciężko oddychając.
Pocałowałam ustami jego szyję, nie pragnąc niczego więcej, niżeli jego bliskości i delikatności względem mojego ciała. Ciężko westchnął, ale mnie nie puścił. Podtrzymywał mnie jedną ręką, a drugą odgarnął zagubione kosmyki moich włosów na bok, po czym spojrzał na któregoś z chłopaków i gestem ręki wskazał, że miał to ktoś posprzątać.
- Dave... - powiedział tak oschle, że aż podskoczyło mi serce do gardła. - Załatw to z Niną jak najszybciej. Nie mam zamiaru być waszym pośrednikiem. - syknął i nie czekając na jego odpowiedź, poszedł ze mną do kuchni, a po chwili posadził mnie na bladzie kuchennym, odchodząc w stronę lodówki.
Przyglądałam się mu i nie potrafiłam odgadnąć o co w tym wszystkim chodziło. Wiedziałam tylko tyle, że Nina była dziewczyną Dave'a, lecz nie układało im się na tyle, by mogła z nim zostać, więc od niego odeszła. Niestety czytałam kartkę, którą dla niego zostawiła. Ale to, że ta dziewczyna była teraz z nim w ciąży, było dla mnie kompletnym zaskoczeniem.
- Skurwiel nie wie chyba po co są gumki. - warknął Parker i po chwili zalał wrzątkiem kawę.
Skąd wzięła się w nim, aż taka zła reakcja na wieść, że Dave, nasz przyjaciel zostanie ojcem? Wydawało mi się, że to mogłoby go trochę uspokoić i nie byłby taki zazdrosny o mnie i moje relacje z Dave'em... A było zupełnie odwrotnie. Chciał go zabić za to, że zapłodnił tamtą dziewczynę...
- Dlaczego jesteś tak bardzo wściekły, że on będzie ojcem? - zapytałam cicho, bojąc się wręcz zadać to pytanie.
Odwrócił się twarzą do mnie i upijając łyk kawy, której aromat mnie koił, wzruszył lekko ramionami, skrzyżował nogi i wbił we mnie swoje spojrzenie, które ponownie było tak bardzo tajemnicze, że sama gubiłam się w jego oczach.
- Chodzi bardziej o Ninę, to córka Dan'a, przywódcy Kolt. - westchnął, a wyraz jego twarzy zaczął troszkę łagodnieć - Mam z nim zatargi i teraz, ta ciąża... - podrapał się po karku - wpłynęła na naszą niekorzyść, bo Dave nie ma zamiaru z nią być. A mówiłem mu, żeby uważał... - ponownie zacisnął wolną pięść i kubkiem uderzył o blat tak, że połowa napoju się wylała.
Zeskoczyłam na podłogę tak, że poczułam mrowienie w obu stopach. Podeszłam do niego i położyłam obie ręce na jego barkach.
- Spójrz na mnie - powiedziałam pewnie, będąc zaskoczoną, że stać było mnie na taki ton głosu. Justin od razu poddał się mojemu urokowi i wpatrywał się w moje zielone tęczówki jak zahipnotyzowany, a czas dla nas obojgu stanął w miejscu - Nie możesz mówić o nim źle, rozumiesz? To, że będzie miał z nią dziecko, nie oznacza, ze będziecie mieć kłopoty, jasne? On z nią porozmawia, dojdą do porozumienia, a ty... - Przejechałam opuszkami palców wzdłuż jego rąk, a na końcu splotłam nasze palce ze sobą i mocno zacisnęłam. - A ty zajmij się jak na razie swoją dziewczyną i tym, że mieliśmy wziąć wspólny prysznic. - Lekko się do niego uśmiechnęłam, nie mogąc w dalszym ciągu odgadnąć jego emocji i odczuć względem mnie i całej tej sytuacji - W końcu cię odzyskałam i nie chcę ponownie stracić przez osoby trzecie, Justin. Nie pozwól, by Shadow tobą dalej manipulował. Masz serce, które bije, dla mnie... - wyszeptałam tuż nad jego ustami, po czym złączyłam nasze wargi w delikatnym pocałunku.
Gdy po raz kolejny na niego spojrzałam, uśmiechał się. Jego oczy błyszczały, a uśmiech był tak zaraźliwy, że i ja się uśmiechałam. Justin zaczął gładzić palcami moje plecy a drugą rękę, którą uwolnił z naszego uścisku wsunął w moje spodnie dresowe i zacisnął lewy pośladek. Schylił się i zagryzł płatek mojego ucha, przy czym cicho jęknęłam, zagryzając wargę. Parker się zaśmiał i jeszcze mocniej zacisnął w dłoni mój pośladek i mocniej zagryzł ucho, czego skutkiem było moje głośniejsze jęknięcie.
- Och Amy, tak bardzo tęskniłem za tymi jękami i twoim nie wyparzonym językiem... - Swój palec wsunął w moje krocze, a po chwili głośno zamruczał - Jesteś taka mokra, panno Brown... - wysyczał, a potem wyjął palec i wsunął go sobie do ust, ssąc jak małe dziecko smoczek - I ten smak... - jęknął natychmiast mocno mnie całując.
Byłam tym wszystkim oczarowana. Jego czynności, ruchy i chociażby słowa tak bardzo mnie podniecały, że nie mogłam opanować pożądania. Chciałam się z nim kochać i miałam nadzieję, że to właśnie dzisiaj nastąpi. Pragnęłam ponownie poczuć go w sobie, poczuć swojego Adonisa i trzymać go w ramionach podczas gdy oboje byśmy pękali na milion kawałków...
- Kochaj się ze mną, Justin... - szepnęłam, składając namiętne i mokre pocałunki na jego niedużym dekolcie.
Wciągnął gwałtownie powietrze do płuc, po czym bez słów ujął mnie za rękę i wyszliśmy z kuchni jak poparzeni. Wbiegliśmy na górę i nie pokierowaliśmy się do łazienki, tylko do jego pokoju.
Justin's POV
Cała sytuacja z Niną i Dave'em doszczętnie wymęczyła moją psychikę. Miałem cholerną ochotę dobrać się do swojego przyjaciela i rozwalić mu ten durny łeb. Zrobiłbym to, gdyby Amanda nie zjawiła się w porę. Jeszcze fakt, że mogłem ją skaleczyć...
Nie wiedziałem już, jak powinienem ulokować swoje uczucia. To mnie przerastało. Stałem się marionetką we własnych rękach. Brakowało mi odwagi, aby pociągać odpowiednie sznurki. To mnie gubiło, ale wraz z pojawieniem się mojej Amandy, wziąłem się w garść. Jej słowa, jej niesamowite ciepło, płynące prosto z serca utrzymywały mnie przy rzeczywistości i prawdziwych wartościach.
Kiedy wyznała mi, że pragnęła, abym się z nią kochał - puściły mi hamulce. Zabrałem ją do swojego pokoju i tuż po zamknięciu drzwi, zacząłem ją całować. Dłońmi wodziłem po jej plecach, pośladkach i brzuchu. Działała na mnie w niewyobrażalny sposób. Wystarczyła krótka chwila, a erekcja była tak silna, że brakowało mi miejsca w spodniach.
- Amy... - Odkleiłem się od jej ust, po czym naparłem na nią swoim ciałem, aby poczuła mój wzwód.
Po chwili poczułem, jak opadła na łóżko i pociągnęła mnie na siebie. Wsunęła swoje palce w moje włosy i pociągając za końcówki, zaczęła mnie ponownie całować, wsuwając język. Oboje zaczęliśmy prowadzić wojnę o dominację. Opierała się i walczyła, ale w końcu mi uległa. Wiła się pode mną, nie wiedząc, co zrobić ze swoim rozpalonym ciałem.
Po chwili poczułem, jak opadła na łóżko i pociągnęła mnie na siebie. Wsunęła swoje palce w moje włosy i pociągając za końcówki, zaczęła mnie ponownie całować, wsuwając język. Oboje zaczęliśmy prowadzić wojnę o dominację. Opierała się i walczyła, ale w końcu mi uległa. Wiła się pode mną, nie wiedząc, co zrobić ze swoim rozpalonym ciałem.
- Jak zwykle niespokojna... - wyszeptałem nad jej uchem, po czym podniosłem się i wsunąłem się na łóżko, a następnie usadowiłem ją przed sobą tak, aby dobrać się do jej spodni dresowych, które jak zauważyłem - należały do mnie. Uśmiechnąłem się cwaniacko i ujmując ich gumkę, lekko je zsunąłem łącznie z majtkami. Ujrzałem jej wzgórek łonowy, na co poczułem falę gorącego powietrza. Pochyliłem się i składałem w tamtym miejscu mokre pocałunki, jednocześnie całkowicie zsuwając z niej dolne części jej ubioru.
Rzuciłem je za siebie i ująłem jej stopę. Złożyłem na niej czuły pocałunek, oblizałem podbicie i lekko zagryzłem kilka palców. To samo zrobiłem z jej drugą stopą. Podczas tego wydawała z siebie tak przyjemne dla uszu dźwięki, że miałem ochotę zapisać je w pamięci. Przyglądała mi się z niewyobrażalnym pożądaniem i to również tyczyło się mnie. Pragnąłem.
Cwaniacko się uśmiechnąłem i rozpiąłem rozporek od swoich jeansów, aby choć trochę sobie ulżyć. Pochyliłem się i przejechałem dwoma palcami po kobiecości Amy. Była tak bardzo mokra, że działała na mnie podwójnie pociągająco. Bez zastanowienia zacząłem ssać i lizać łechtaczkę, doprowadzając ją w ten sposób na granice wytrzymałości. Słyszałem ją i jej myśli. Dłonią przejechała po moich włosach i je zacisnęła, a ja odruchowo już wsunąłem w nią dwa palce. Uniosła biodra dając mi lepszy dostęp. Błagała wręcz o więcej. Nagle przestałem robić cokolwiek. Uniosła zagniewana głowę, a na policzkach malowały się przepiękne rumieńce, które idealnie podkreślały aksamitność i delikatność.
- Justin, błagam! - jęknęła i wbiła paznokcie w pościel.
Podniosłem się i zdjąłem swoje spodnie razem z bokserkami. Chciałem się troszkę nią nacieszyć, więc postanowiłem się z nią trochę zabawić. Usadowiłem się na jej kolanach i palcami zacząłem podsuwać koszulkę ku górze. Musiałem uważać, bo jej rana była dość świeża i nie chciałem jej skrzywdzić. Z uśmiechem obdarowywałem jej delikatną i wrażliwą skórę całusami. Mierzwiła dłonią moje włosy, co mnie jeszcze bardziej nakręcało. Dotarłem do piersi, a gdy zagryzłem w zębach sutek, a po chwili drugi, zajęczała, a one stwardniały jeszcze bardziej. Zaśmiałem się, po czym zdjąłem jej koszulkę. Chciała zrobić to samo z moją, jednakże nie pozwoliłem na to. Chciałem, aby jeszcze trochę poczekała.
Ująłem w rękę oba jej nadgarstki i położyłem za głową, trzymając je tak, aby w żaden sposób mnie nie dotknęła. Jej piersi były dla mnie idealne. Ona cała była moim ideałem.
- Jesteś moja, Amando. - pocałowałem ją, jednocześnie drugą ręką pieszcząc jej podbródek.
Usłyszałem po chwili dwa najważniejsze dla mnie słowa. " Jestem twoja". Popadłem w obłęd. Położyłem się lekko na niej, ale utrzymywałem swój ciężar na nadgarstkach wbitych w pościel pomiędzy jej głową. Ona odruchowo wyciągnęła dłonie i ściągnęła ze mnie koszulkę rzucając gdzieś na bok. Objęła mnie wokół brzucha, jedną ręką, a drugą ujęła mojego członka. Spojrzała mi w oczy i wsunęła go w siebie. To było cholernie podniecające. Widok, jaki mi prezentowała był nieziemski.
- Kocham cię. - szepnęła, zanurzając głowę w mojej ręce.
Uśmiechnąłem się, czując niesamowite uczucie. Znowu byłem w niej, znowu w mojej Amandzie. To był mój świat, ona była moim światem. Tutaj się gubiłem i odradzałem na nowo. Z nią. To z Amy pragnąłem się zestarzeć i wzbijać oraz upadać. Godzić się, nosić na rękach i całować każdej minuty.
- O tak Justin, tak... - usłyszałem jej coraz głośniejsze jęki.
Wchodziłem w nią szybciej i mocniej, przyśpieszając, zwalniając. Wiła się pode mną i wychodziła mi na przód. Domagała się orgazmu i chciałem go jej dać, jednakże byłem bez gumki, a ona na pewno nie brała żadnych tabletek antykoncepcyjnych, więc postanowiłem zrobić pewną rzecz bardzo szybko. Gwałtownie z niej zszedłem, jednocześnie z niej wychodząc. Krzyknęła głośno moje imię, ale ja już zdążyłem dobrać się do niebieskiej paczuszki. Wyjąłem z niej gumkę i nerwowo ją na siebie założyłem, kładąc się tuż obok niej.
- No chodź mała. - ująłem ją w talii i wciągnąłem na siebie, powoli opuszczając na sterczącego penisa, którego przyjęła z wciągnięciem powietrza do płuc. Położyła się na mnie i bez żadnych moich wskazówek zaczęła się unosić i opadać, co chwilę przyśpieszając. Mocno ją objąłem i przycisnąłem do siebie. Sam zacząłem się w niej o wiele szybciej poruszać, przez co ona ponownie głośno jęczała. Byłem tak blisko, że nie mogłem wytrzymać.
Amy zaczęła się zaciskać, przez co prezerwatywa zaczęła wypełniać się moją spermą. Mój orgazm był tak intensywny, że nie panowałem nad swoim ciałem. Przyśpieszyłem jeszcze bardziej, a ona zaczęła krzyczeć. Doszła, doszła razem ze mną. To było cudowne. Spojrzałem na nią. Przygryzała wargę, paznokcie wbijała w moje barki...
- Dziękuję słonko. Kocham cię.. - pocałowałem ją w czubek głowy, a ona opadła na miękkie poduszki, przymykając lekko swoje powieki.
Na jej twarzy nadal widniały nieskazitelnie piękne rumieńce. Odwróciłem się i otworzyłem szufladę w nocnym stoliku. Wyciągnąłem coś i ponownie spojrzałem na nią. Jedną ręką przejechałem po jej policzku, a drugą podniosłem ją lekko do pozycji siedzącej.
- Kochanie, spójrz na mnie. - uśmiechnąłem się, gdy posłuchała i sennie otworzyła swoje oczy - Chcę ci to dać. Twoje serce należy do mnie, a ja nie chcę, aby ktokolwiek inny mógł się do niego dostać. - musnąłem jej policzek i czując, że siedziała o własnej sile, przewiesiłem przez jej głowę niewielki kluczyk, który po chwili opadł zgrabnie na jej nagi dekolt i cudownie prezentował się pomiędzy jej piersiami. - Kocham cię. - pocałowałem ją szybko i pozwoliłem się jej położyć - A teraz sobie odpocznij - dodałem.
Na jej twarzy nadal widniały nieskazitelnie piękne rumieńce. Odwróciłem się i otworzyłem szufladę w nocnym stoliku. Wyciągnąłem coś i ponownie spojrzałem na nią. Jedną ręką przejechałem po jej policzku, a drugą podniosłem ją lekko do pozycji siedzącej.
- Kochanie, spójrz na mnie. - uśmiechnąłem się, gdy posłuchała i sennie otworzyła swoje oczy - Chcę ci to dać. Twoje serce należy do mnie, a ja nie chcę, aby ktokolwiek inny mógł się do niego dostać. - musnąłem jej policzek i czując, że siedziała o własnej sile, przewiesiłem przez jej głowę niewielki kluczyk, który po chwili opadł zgrabnie na jej nagi dekolt i cudownie prezentował się pomiędzy jej piersiami. - Kocham cię. - pocałowałem ją szybko i pozwoliłem się jej położyć - A teraz sobie odpocznij - dodałem.
Zasnęła w moich ramionach niczym małe dziecko. Cieszyłem się, że właśnie ze mną była szczęśliwa, bynajmniej taką miałem nadzieję. Nie zniósłbym myśli, że trzymałem ją przy sobie na siłę. Położyłem ją obok siebie, wychodząc z niej. Delikatnie jęknęła, ale się nie obudziła. Jeszcze raz musnąłem jej czoło i wstałem, zdejmując ze swojego członka to cholerstwo. Wrzuciłem to do kosza na śmieci przy biurku, po czym ująłem swoje bokserki leżące na ziemi i je ubrałem.
Ponownie podszedłem do łóżka i przykryłem ją pościelą, która także leżała na ziemi, gdyż nam przeszkadzała. Spała tak słodko, a wyglądała tak bardzo bezbronnie, że nie mogłem zrozumieć, dlaczego świat obdarzył ją takimi cierpieniami.Usiadłem obok niej z laptopem w ręce i zacząłem przeglądać swój folder oraz stronę w Internecie. Bardzo często na nią spoglądałem, uśmiechając się pod nosem. W tym momencie czułem się jak normalny człowiek, pilnujący swojej kobiety. Swojego skarbu, który pomagał mi w przetrwaniu.
Wykorzystując czas wolny, postanowiłem zamówić jej jakieś rzeczy przez Internet. Przecież nie mogła chodzić cały czas w moich rzeczach... Wybrałem kilkanaście ubrań i za nie zapłaciłem przelewem. Powinny przyjść następnego dnia rankiem. Miałem nadzieję, ze zdążą dojść, zanim pozwolę jej wyjechać z Dave'em do ustalonego miejsca.
Amanda miała wyjechać do domku oddalonego od naszego domu o ponad sto kilometrów. Pocieszałem się, że jej obrońcą byłby mój przyjaciel, ale fakt, że on ją także kochał mnie dobijał. Nie chciałem, aby ktokolwiek inny ją przytulał i mówił, że wszystko już niedługo wróci do normy. Po prostu tego nie chciałem.
Chcąc się położyć obok niej, z dołu doszły mnie podniesione tony głosów moich kumpli. Przekląłem ich w myślach i bez wahania zszedłem z łóżka i wyszedłem z pokoju, schodząc na dół. Jason i Thomas kłócili się, a Dave stał między nimi.
- O co kurwa znowu poszło?! - wrzasnąłem na nich, a oni momentalnie przestali mówić i spojrzeli na mnie, jakby zobaczyli ducha.
Żaden z nich nie wyjaśnił mi, co było powodem ich kłótni i szarpań. Przewróciłem oczami i poszedłem do kuchni po szklankę soku pomarańczowego, aby się orzeźwić. Potrafili wyprowadzić człowieka z równowagi...
- Jason chce, żebyśmy dalej trwali w tym gównie. - syknął Bonith, wchodząc do pomieszczenia, w którym się aktualnie znajdowałem.
Kto, jak kto, ale Jason naprawdę nie chciał kończyć z tym, co do tej pory robiliśmy? Przecież to nas niszczyło i on dobrze o tym wiedział. Nie miałem już siły na to wszystko. Raz chcieli mi pomóc, znowuż drugim razem staczali jak jakiegoś sukinsyna w głąb otchłani bez schodów na górę.
- W takim razie jeżeli tak chce, to niech sam prowadzi ten syf. Ja już mam dość. - położyłem szklankę na blat i wyszedłem z kuchni cały spięty.
Chciałem pójść spać, ale drogę zatarasował mi Knight. Stał oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma. Ciężko westchnął, po czym spojrzał na mnie.
- Nie o to mi chodziło. - oblizał usta i jedną ręką przejechał po włosach - Chciałem tylko zasugerować, że po akcji moglibyśmy zajmować się jedynie mniejszymi rzeczami, tyle. - wzruszył ramionami, ale mnie to już naprawdę nie obchodziło.
- Tak? - parsknąłem i podrapałem się po karku - W takim razie po akcji z Nevilem, sam będziesz mógł się tym zająć. - syknąłem - A teraz wybacz, ale idę do mojej dziewczyny. - dodałem i wszedłem na górę.
Krzyknął do mnie coś w stylu przeprosin, lecz to olałem. Wszedłem na górę, a gdy przekroczyłem próg swojego pokoju - zamarłem. Amandy nie było. Wbiegłem do pokoju jak poparzony, rozglądając się na boki, gdy usłyszałem jej przerażony krzyk - wołała mnie.
- Justin, Justin!
Poczułem przypływ gorąca i nie myśląc dłużej z komody wyciągnąłem podręczną broń i pokierowałem się za jej głosem.
_________________________
No moi kochani...Gdzie Wy Jesteście? :(
Smutno mi bez Was...
Ale nie przestanę pisać. To moje życie, mój świat i mój sposób na wyrażanie pragnień oraz uczuć.
Chciałabym jedynie, abyście to docenili. Bardzo Was kocham.
Do następnego Słonka.
Ps. Szykuje się niespodzianka dla Was.
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ !!
Co za rodział dlkjfhsdvnlfgfj :D
OdpowiedzUsuńJaka ulga że to nie dziecko Justina i w sumie trochę szok, że jednak Dave'a :O Ten seks i w ogóle jdhfladj idealnie :D
No i końcówka jak zwykle ciekawa wrrrrr....koniec w takim momencie. Potrafisz nas trzymać w niepewności :P
@ameneris
♥
Rozdział po prostu dlfkvhhjfifbn. Dobrze że to nie dziecko Justina. Dave tak właściwie mógłby być z Niną, w końcu będzie ojcem jej dziecka. Ogółem rozdział jak zwykle super,życzę weny. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego bloga, świetnie piszesz
OdpowiedzUsuńJESTEŚ NAJLEPSZA
OdpowiedzUsuńKOCHAM NAJBARDZIEJ, WIESZ?!?! :(
dla mnie jest cudownie...chcialabym aby Amy i Justin w koncu mieli spokoj ale z tego co widze...Nevil ja prawdopodobnie porwal i jestem cholernie wsciekla...
OdpowiedzUsuń;( nie zniose czekania na nastepny rozdzial...
Cieszę sie ze pisanie opowiadania to twoj świat x rozdział jest świetny, boje sie troche tej niespodzianki "dla nas" xd bardzo przeraziła mnie końcówka...oby nic sie nie stało amandzie:)
OdpowiedzUsuńG E N I A L N Y ! ♥
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńomg co se działo !!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ; )
Justin i Amy<3 Uwielbiam ich:))
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz!!!:*
Czekam na kolejny:)
@seecutebiebah
Skarbie doceniamy to x cudownie piszesz x @MeowMeoow_
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,że Amy nic sie nie stało ;o
OdpowiedzUsuńInspiracja Greyem ;d
Czekam na nn i niespodzianke <3
@scute4
nie zostawiaj nas! nie moglam sie doczekac tego rozdzialu, cudowny! ale teraz boje sie o to co z Amanda x
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział czekam nn <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie <3 fajnie by było jak by się pojawiła dzidzia *.* np. Amy i Justina ;)
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział jak zawsze ♥ czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu hsjdkasdhejfejfhjdh....
OdpowiedzUsuńChce następny !! ☺
Mam nadzieję że nic złego sie nie stało Amy
♥ ♥
*______* świetny, cudowny..jestem zachwycona *_*
OdpowiedzUsuń@magda_nivanne
super ;)
OdpowiedzUsuńIdealny. Ciekawe co z Amandą
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział <3. Kocham :**
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:> :>
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE! Dzieje się i to ile! A scena miedzy Amy a Justinem... Marzenie ^^
OdpowiedzUsuńJtr czytam kolejny, bo juz mi czasu na wszystko brakuje :P nawet ten z opóźnieniem czytam... Ale bd tu i skomentuje ;)
Lexi