Osłupiałem, gdy na mojej, w zasadzie naszej dzielnicy miało ponownie dojść do handlu narkotykami. Jeszcze nikt, nigdy nie wkroczył na mój teren z tym gównem, no chyba, że któryś z Insiders posiadał przy sobie niewielką ilość amfy.
- Ja pierdole, ile jeszcze mam czekać, aż ludzie w końcu uświadomią sobie, że ten teren ma być czysty?! - warknąłem, rzucając teczkę na ławę, a po chwili kopnąłem pobliskie krzesło, które z hukiem roztrzaskało się o ścianę.
Usłyszałem ciche warknięcie jednego z chłopaków, a prawdopodobnie był to Jason.
- Nie warcz, kurwa, na mnie! - zmierzyłem go surowym spojrzeniem - Nie widzisz co się dzieje?! - wyrzuciłem ręce w powietrze, aby ukazać akt swojej frustracji i gniewu - Przez waszą, pierdoloną, troskę i niańczenie... ludzie robią sobie z nas gówno! Nie dość, że straciliśmy swoją pozycję, to jakieś skurwiele handlują na naszym terenie! - wrzasnąłem i czułem, jak adrenalina w coraz szybszym tempie rozprzestrzeniała się po moim ciele.
Czułem ogromną chęć wyżycia się na czymś, bądź na kimś. Chciałem wnieść na porządek dzienny dyscyplinę i posłuszeństwo, bo z każdym kolejnym dniem, uświadamiali sobie, że byłem już wrakiem człowieka, a fakt, że Amanda przebywała pod ramionami Nevil'a mnie jeszcze bardziej dobił wyprowadził ich z racjonalnego myślenia, dopuszczając do rozumu, że Insiders już nie było.
- Jesteście bandą nieudaczników! - krzyczałem, nie zdając sobie z tego sprawy - A ty co ryczysz? W ogóle... jakim prawem przebywasz w pokoju, kiedy rozmawiamy o interesach?! - wrzasnąłem na Ninę, która wręcz pragnęła skulić się w niewinne stworzenie niczym ślimak, chowający się w swoją skorupę.
Nim dziewczyna zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, przed nią stanął Dave. Usta miał zaciśnięte w cienką linię, a oczy lekko zmrużone. Jego ciało nabrało pewności siebie, gdy lekko napiął mięśnie. Zacisnął swoje pięście wzdłuż smukłego ciała i wbił we mnie swoje spojrzenie, które na mnie nie zrobiło żadnego wrażenia.
Już chciałem coś powiedzieć, ale wtedy usłyszałem głos Thomasa. Kazał nam zluzować pasy i rozluźnić atmosferę. Nie rozumiałem ich. Gdy pragnąłem ich nakłonić, aby wybudzili się z jeszcze gorszej śpiączki niż ja byłem kilka miesięcy temu, to oni nadal tkwili w beztroskim świecie, jakby cały świat związany z naszym poprzednim życiem tak po prostu zniknął - bez wyjaśnień.
Pokręciłem przecząco głową i zabierając kluczyki od auta, zmierzyłem każdego z nich. Mimo tego, jak bardzo mnie "kochali", byli dla mnie w tej chwili obcymi ludźmi. Nie potrafiłem się z nimi już dogadać. Dla mnie nadal ważną rolę odgrywał świat przestępczy, bo Shadow był mną. To on potrafił utrzymywać mnie każdego dnia przy życiu, ale z pojawieniem się Amandy - to wszystko uległo roztrojeniu i do tej pory starałem się to naprawić. Odbudowanie tego było gorsze, cięższe i bardziej męcząco niżeli przypuszczałem.
- A ty dokąd, Shadow? - usłyszałem syknięcie Dave'a, który nadal stał w tym samym miejscu.
I oto nastąpił moment ugięcia. Poczułem błysk w oczach, a moje mięśnie się w kilka sekund tak bardzo napięły, że mógłbym rozerwać swoją koszulkę i roznieść swojego przyjaciela na kawałki.
- Wychodzę. - syknąłem - Ktoś musi pokazać tym psom, gdzie ich miejsce. - dodałem, wychodząc z domu, trzaskając drzwiami.
Pokierowałem się do auta i bez żadnych wątpliwości odpaliłem silnik. Wyjechałem z posesji i wjeżdżając na drogę prowadzącą do dzielnicy, która formalnie należała do mnie, sprawdziłem, czy w schowku znajdowała się broń. O tak, była tam. Uśmiech wkradł się na moją twarz, a tym samym mój umysł zaczął funkcjonować bardziej trzeźwo.
- Niech ja tylko was dorwę... - warknąłem, przyspieszając.
Gdy znalazłem się kilkanaście metrów od dzielnicy - wysiadłem z auta, pozostawiając je w tajemnym miejscu. FrussStreet od kilku lat było najspokojniejszą dzielnicą w tym mieście. Tylko i wyłącznie dzięki mnie oraz moim przyjaciołom, którzy ostatnio nie potrafią się na nowo odnaleźć. Postanowiłem przyłapać owych "łobuzów" na gorącym uczynku. Pragnąłem ujrzeć ich twarze, na których widniałoby nie tylko zaskoczenie, ale i strach. Prawdę mówiąc, moja postawa nie uległa pogorszeniu, co byłoby normalnym efektem po tak długiej śpiączce, jednakże szybko wziąłem się w garść i nadal intensywnie trenowałem, doskonaląc swoje ciało.
Przeszedłem przez przejście dla pieszych, a zaraz potem skręciłem w boczną alejkę. Dotarłem do sklepu z wyrobami tytoniowymi i następnie dotarłem na miejsce. Postanowiłem wejść do przypadkowej kamienicy i wyczekiwać, aż ktoś by się ujawnił.
Po piętnastu minutach bezczynnego siedzenia na schodach w kamienicy, która charakteryzowała się nieprzyjemnym zapachem stęchlizny oraz starości, usłyszałem piski opon. Gwałtownie wstałem i po cichu podszedłem do drzwi, które pozostawiłem lekko uchylone. W uliczce stały dwa czarne AUDI A5.
Zmrużyłem oczy, ale przez przyciemnione szyby nie zdołałem dojrzeć kierowcy oraz potencjalnego pasażera.
Przez kolejne parę minut nic się nie działo, nikt nie wysiadł z samochodów, nie było żadnych ruchów dopóki nie zjawił się jeden Opel Resmoto. Parsknąłem, kiedy z owego samochodu wysiadło dwóch mężczyzn, którzy wyglądali, jakby w ogóle nie opuszczali siłowni.
Jeden zdjął ze swojego nosa ciemne okulary, a zaraz po chwili szturchnął drugiego, aby ten uczynił to samo. Parsknąłem pod nosem, bo obydwaj wyglądali komicznie w nieco obcisłych spodniach, które zamiast podkreślać ich wyższość, optymalnie ją zmniejszyły. Nadal na mojej twarzy był uśmiech, gdyby nie fakt, że z jednego z dwóch AUDI A5 wysiadł Nevil. Poczułem mocne ukłucie wrogości oraz nienawiści za to, jakim okazał się przyjacielem. Podszedł do dwóch mężczyzn i uścisnął z nimi dłoń, jakby był kimś naprawdę ważnym, ważniejszym ode mnie.
- Masz towar, Jack? - usłyszałem jak odezwał się facet przy kości, po czym swój wzrok skierował na jego auto.
- Wątpicie we mnie panowie? Zawsze mam dla was wszystko na czas... - mruknął i kiwnął głową w stronę jednego ze swoich samochodów.
Kilka sekund później, jeden z jego ludzi stał już przy bagażniku, z którego wyciągnął dwa kartony. - Proszę, możecie sprawdzić. - wyciągnął z kieszeni spodni scyzoryk i przeciął taśmę, która była jedyną przeszkodą, aby dojrzeć zawartość opakowań. Dwaj mężczyźni energicznie kiwnęli głowami, po czym jeden z nich powiedział, aby przenieść wszystko do ich samochodu.
Przyglądałem się bardzo uważnie całemu procesowi. Od kiedy Nevil przeprowadzał handle narkotykami w miejscu, które nie należało do niego? Odkąd pamiętałem, był człowiekiem uczciwym i zawsze walczył o własne terytoria, jak i przestrzegał wytycznych, które każdy gang dał solidnie do zrozumienia. Wszystko było bardzo podejrzane.
Wzrok wbiłem w jego twarz, które wręcz emanowała pozytywną energią. Nagle zerknął na swoje auto i skinął ręką, aby prawdopodobnie osoba siedząca obok miejsca kierowcy do niego przyszła. Gwałtownie spojrzałem na samochód, a po chwili wyłoniła się z niego najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widziałem. Miała bardzo obcisłe spodnie, a szpilki, które dodały jej nie tyle co uroku, ale i jakiegoś pazura, idealnie kontrastowały się z jej czarną kurtkę ze skóry. Natomiast włosy, piękne, falujące w kolorze kasztanowym... A niech mnie... To była Amanda. Amanda Brown...
Westchnąłem głośno i odsunąłem się od drzwi, aby uspokoić swoje serce, które lada chwila, wyskoczyłoby z mojej piersi. Co ona, kurwa, tam robiła? Jeszcze taka piękna. Przejechałem dłonią po włosach i ogarnąłem myśli. Nie mogłem pozwolić sobie na dekoncentrację. Wróciłem, więc do obserwacji. Amanda stała przy Nevil'u, który obejmował ją wokół tali.
- Wszystko w porządku? - zapytał ją z troską w głosie i nos zanurzył jej długich włosach.
Amy z uśmiechem na twarzy skinęła głową i poprawiła bransoletkę, którą miała na nadgarstku. Nie mogłem znieść tego widoku, więc aby wyładować swoją frustrację, zacisnąłem dłonie w pięści. Widok, który musiałem oglądać wzbudził we mnie zazdrość. Głęboką i niesłychanie bolesną zazdrość. To ja powinienem stać przy jej boku. To ja powinienem być jej obrońcą, nie on.
Już chciałem wkroczyć, gdy dostrzegłem, jak tuż obok auta dwóch mężczyzn zaparkował srebrny SUV Jasona. Przewróciłem oczami i przekląłem w myślach swoich jakże wspaniałomyślnych członków gangu. Uniosłem głowę do góry i zamknąłem oczy.
- Co.Za.Popierdoleni.Ludzie. - warknąłem, przez zaciśnięte zęby.
Wziąłem jeszcze kilka głębokich oddechów, kiedy w tym czasie z ulicy dotarły do mnie straszne krzyki Dave'a. - Amy, co ty tutaj robisz?
Nie mogłem się powstrzymać i gwałtownym ruchem otworzyłem drzwi i zbiegłem z dwóch schodów, po czym stanąłem jakby pośrodku. Pięści miałem zaciśnięte, a wzrokiem zacząłem badać sytuację. Dostrzegłem swoich kumpli stojących przy naszym aucie, a Amy nie wiedziała co się działo. Parsknąłem pod nosem.
- Nevil, znowu się spotykamy... - klasnąłem w dłonie z rozbawieniem na ustach.
- No... Shadow. Więc się zjawiłeś. - mruknął, jakby był zainteresowany moją rolą w jego przedstawieniu.
- Nie pajacuj, bo dobrze wiesz, że to jest nasz teren. - wzruszyłem ramionami i wskazałem skinieniem ręki na przyjaciół.
Parsknął śmiechem, mocniej przyciągając do siebie Amandę, na co poczułem skurcz w żołądku. Podszedłem do swoich kumpli i stanąłem "na czele". Zmierzyłem wzrokiem lekko wystraszonych pajaców z minami jak pięć złotówek.
- Wasz teren? - zaśmiał się pogardliwie - Wasz teren był przed tym, jak odpuściliście. A w zasadzie, ty odpuściłeś... - parsknął - Ta dzielnica, jest moja.
Słyszałem, jak Thomas szeptał coś do Jasona. Przez chwile byłem zdezorientowany, a kiedy chciałem się odezwać, najstarszy z moich towarzyszy mnie uprzedził.
- Nevil, nie pogrywaj sobie. Dobrze wiesz, jaka była sytuacja. Powinieneś być wdzięczny Justinowi, bo gdyby nie zabił McCann'a, to twoja dupa znajdowałaby się teraz pięć metrów pod ziemią.- parsknął nerwowo, po czym kontynuował. - A fakt, że był w śpiączce nie świadczy o tym, że odpuściliśmy. Zresztą, frajerze, nie będziemy ci się tłumaczyli. - wyczytałem z jego twarzy, że za chwile straciłby cierpliwość, jednak nie zrobiłem nic, aby go powstrzymać. - Wypierdalaj stąd z tym swoim lewym towarem, bo zaraz rozjebie ci łeb na masce twojego samochodu. - dodał i chciał ruszyć w jego stronę, ale w ostatnim momencie chwyciłem go za nadgarstek. -Amanda. - szepnąłem tak, aby tylko on mógł to usłyszeć.
Mimowolnie zacisnął usta i bezgłośnie się ze mną zgodził. Powróciłem wzrokiem na ową parę oraz facetów, którzy szybko wsiedli do auta i z piskiem opon odjechali. Zaśmiałem się, widząc zdezorientowanie w oczach Nevi'la.
- Widzę, że nie potrafisz dokonywać interesów... - wsunąłem dłonie do kieszeni spodni i ruszyłem w ich kierunku.
Całą swoją uwagę skupiłem przede wszystkim na Amy. Już nie kleiła się do niego, lecz stała obok z dłońmi skrzyżowanymi na piersi. Jej postawa świadczyła o wysokiej samoocenie, natomiast wyraz twarzy nie zdradzał nic, co by mnie jakoś... zaspokoiło?
- Witaj, Amy. - przystanąłem kilka metrów od nich, ale pokierowałem spojrzeniem na jej sylwetkę.
Przeszedłem przez przejście dla pieszych, a zaraz potem skręciłem w boczną alejkę. Dotarłem do sklepu z wyrobami tytoniowymi i następnie dotarłem na miejsce. Postanowiłem wejść do przypadkowej kamienicy i wyczekiwać, aż ktoś by się ujawnił.
Po piętnastu minutach bezczynnego siedzenia na schodach w kamienicy, która charakteryzowała się nieprzyjemnym zapachem stęchlizny oraz starości, usłyszałem piski opon. Gwałtownie wstałem i po cichu podszedłem do drzwi, które pozostawiłem lekko uchylone. W uliczce stały dwa czarne AUDI A5.
Zmrużyłem oczy, ale przez przyciemnione szyby nie zdołałem dojrzeć kierowcy oraz potencjalnego pasażera.
Przez kolejne parę minut nic się nie działo, nikt nie wysiadł z samochodów, nie było żadnych ruchów dopóki nie zjawił się jeden Opel Resmoto. Parsknąłem, kiedy z owego samochodu wysiadło dwóch mężczyzn, którzy wyglądali, jakby w ogóle nie opuszczali siłowni.
Jeden zdjął ze swojego nosa ciemne okulary, a zaraz po chwili szturchnął drugiego, aby ten uczynił to samo. Parsknąłem pod nosem, bo obydwaj wyglądali komicznie w nieco obcisłych spodniach, które zamiast podkreślać ich wyższość, optymalnie ją zmniejszyły. Nadal na mojej twarzy był uśmiech, gdyby nie fakt, że z jednego z dwóch AUDI A5 wysiadł Nevil. Poczułem mocne ukłucie wrogości oraz nienawiści za to, jakim okazał się przyjacielem. Podszedł do dwóch mężczyzn i uścisnął z nimi dłoń, jakby był kimś naprawdę ważnym, ważniejszym ode mnie.
- Masz towar, Jack? - usłyszałem jak odezwał się facet przy kości, po czym swój wzrok skierował na jego auto.
- Wątpicie we mnie panowie? Zawsze mam dla was wszystko na czas... - mruknął i kiwnął głową w stronę jednego ze swoich samochodów.
Kilka sekund później, jeden z jego ludzi stał już przy bagażniku, z którego wyciągnął dwa kartony. - Proszę, możecie sprawdzić. - wyciągnął z kieszeni spodni scyzoryk i przeciął taśmę, która była jedyną przeszkodą, aby dojrzeć zawartość opakowań. Dwaj mężczyźni energicznie kiwnęli głowami, po czym jeden z nich powiedział, aby przenieść wszystko do ich samochodu.
Przyglądałem się bardzo uważnie całemu procesowi. Od kiedy Nevil przeprowadzał handle narkotykami w miejscu, które nie należało do niego? Odkąd pamiętałem, był człowiekiem uczciwym i zawsze walczył o własne terytoria, jak i przestrzegał wytycznych, które każdy gang dał solidnie do zrozumienia. Wszystko było bardzo podejrzane.
Wzrok wbiłem w jego twarz, które wręcz emanowała pozytywną energią. Nagle zerknął na swoje auto i skinął ręką, aby prawdopodobnie osoba siedząca obok miejsca kierowcy do niego przyszła. Gwałtownie spojrzałem na samochód, a po chwili wyłoniła się z niego najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widziałem. Miała bardzo obcisłe spodnie, a szpilki, które dodały jej nie tyle co uroku, ale i jakiegoś pazura, idealnie kontrastowały się z jej czarną kurtkę ze skóry. Natomiast włosy, piękne, falujące w kolorze kasztanowym... A niech mnie... To była Amanda. Amanda Brown...
Westchnąłem głośno i odsunąłem się od drzwi, aby uspokoić swoje serce, które lada chwila, wyskoczyłoby z mojej piersi. Co ona, kurwa, tam robiła? Jeszcze taka piękna. Przejechałem dłonią po włosach i ogarnąłem myśli. Nie mogłem pozwolić sobie na dekoncentrację. Wróciłem, więc do obserwacji. Amanda stała przy Nevil'u, który obejmował ją wokół tali.
- Wszystko w porządku? - zapytał ją z troską w głosie i nos zanurzył jej długich włosach.
Amy z uśmiechem na twarzy skinęła głową i poprawiła bransoletkę, którą miała na nadgarstku. Nie mogłem znieść tego widoku, więc aby wyładować swoją frustrację, zacisnąłem dłonie w pięści. Widok, który musiałem oglądać wzbudził we mnie zazdrość. Głęboką i niesłychanie bolesną zazdrość. To ja powinienem stać przy jej boku. To ja powinienem być jej obrońcą, nie on.
Już chciałem wkroczyć, gdy dostrzegłem, jak tuż obok auta dwóch mężczyzn zaparkował srebrny SUV Jasona. Przewróciłem oczami i przekląłem w myślach swoich jakże wspaniałomyślnych członków gangu. Uniosłem głowę do góry i zamknąłem oczy.
- Co.Za.Popierdoleni.Ludzie. - warknąłem, przez zaciśnięte zęby.
Wziąłem jeszcze kilka głębokich oddechów, kiedy w tym czasie z ulicy dotarły do mnie straszne krzyki Dave'a. - Amy, co ty tutaj robisz?
Nie mogłem się powstrzymać i gwałtownym ruchem otworzyłem drzwi i zbiegłem z dwóch schodów, po czym stanąłem jakby pośrodku. Pięści miałem zaciśnięte, a wzrokiem zacząłem badać sytuację. Dostrzegłem swoich kumpli stojących przy naszym aucie, a Amy nie wiedziała co się działo. Parsknąłem pod nosem.
- Nevil, znowu się spotykamy... - klasnąłem w dłonie z rozbawieniem na ustach.
- No... Shadow. Więc się zjawiłeś. - mruknął, jakby był zainteresowany moją rolą w jego przedstawieniu.
- Nie pajacuj, bo dobrze wiesz, że to jest nasz teren. - wzruszyłem ramionami i wskazałem skinieniem ręki na przyjaciół.
Parsknął śmiechem, mocniej przyciągając do siebie Amandę, na co poczułem skurcz w żołądku. Podszedłem do swoich kumpli i stanąłem "na czele". Zmierzyłem wzrokiem lekko wystraszonych pajaców z minami jak pięć złotówek.
- Wasz teren? - zaśmiał się pogardliwie - Wasz teren był przed tym, jak odpuściliście. A w zasadzie, ty odpuściłeś... - parsknął - Ta dzielnica, jest moja.
Słyszałem, jak Thomas szeptał coś do Jasona. Przez chwile byłem zdezorientowany, a kiedy chciałem się odezwać, najstarszy z moich towarzyszy mnie uprzedził.
- Nevil, nie pogrywaj sobie. Dobrze wiesz, jaka była sytuacja. Powinieneś być wdzięczny Justinowi, bo gdyby nie zabił McCann'a, to twoja dupa znajdowałaby się teraz pięć metrów pod ziemią.- parsknął nerwowo, po czym kontynuował. - A fakt, że był w śpiączce nie świadczy o tym, że odpuściliśmy. Zresztą, frajerze, nie będziemy ci się tłumaczyli. - wyczytałem z jego twarzy, że za chwile straciłby cierpliwość, jednak nie zrobiłem nic, aby go powstrzymać. - Wypierdalaj stąd z tym swoim lewym towarem, bo zaraz rozjebie ci łeb na masce twojego samochodu. - dodał i chciał ruszyć w jego stronę, ale w ostatnim momencie chwyciłem go za nadgarstek. -Amanda. - szepnąłem tak, aby tylko on mógł to usłyszeć.
Mimowolnie zacisnął usta i bezgłośnie się ze mną zgodził. Powróciłem wzrokiem na ową parę oraz facetów, którzy szybko wsiedli do auta i z piskiem opon odjechali. Zaśmiałem się, widząc zdezorientowanie w oczach Nevi'la.
- Widzę, że nie potrafisz dokonywać interesów... - wsunąłem dłonie do kieszeni spodni i ruszyłem w ich kierunku.
Całą swoją uwagę skupiłem przede wszystkim na Amy. Już nie kleiła się do niego, lecz stała obok z dłońmi skrzyżowanymi na piersi. Jej postawa świadczyła o wysokiej samoocenie, natomiast wyraz twarzy nie zdradzał nic, co by mnie jakoś... zaspokoiło?
- Witaj, Amy. - przystanąłem kilka metrów od nich, ale pokierowałem spojrzeniem na jej sylwetkę.
- Och Shadow.. Chy..- dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć, uciszając go skinieniem ręki.
Zrobiła krok w moją stronę, przy czym intensywnie się we mnie wpatrywała. W jej oczach nie było nic - żadnej miłości, zrozumienia, strachu.. Nic. Jej spojrzenie było puste i obojętne. - Czego chcesz, Justin? - odparła spokojnym, lecz wręcz lodowatym tonem.
Przełknąłem ślinę, a jej słowa dotknęły mnie niczym siarczysty policzek. Chociaż z pewnością w tamtym monecie wolałbym dostać w twarz, niż usłyszeć jej lodowaty ton i stosunek do mnie. Przyglądałem się jej, wyjmując jedną dłoń z kieszeni. Chciałem coś powiedzieć, zapytać, czy moglibyśmy porozmawiać, ale nawet nie byłem wstanie wydusić z siebie westchnięcia. Zmroziła mnie.
- Chciałem... - jęknąłem, czując jak narastało we mnie uczucie rozczarowania - porozmawiać z tobą.- zacisnąłem wewnętrzną część policzka w oczekiwaniu na jej odpowiedź.
Jedyne co usłyszałem to prychnięcie ze strony jej nowego chłopaka, które i tak odrzuciłem w niepożądane tło.
- Justin, wszystko co chcesz mi powiedzieć, możesz powiedzieć przy Jack'u. - mruknęła, ale jej głos stał się odrobinę cieplejszy.
Wskazała na niego ręką i wzruszyła ramionami. - Słucham... - jej kąciku ust uniosły się lekko w uśmiechu, jednak on zniknął tak szybko, że wydawało mi się, iż to było złudzenie. Oblizałem swoje wargi, bo przy niej nie dało się racjonalnie myśleć. Parsknąłem pod nosem, a po chwili przejechałem ręką po swoich włosach i pociągnąłem za końcówki
- Amy, nie. My musimy porozmawiać. W cztery oczy. - jęknąłem i starałem się, aby mój głos zabrzmiał w miarę opanowanie oraz stanowczo.
Nie chciałem dać satysfakcji Nevil'owi, że tak bardzo działał mi na nerwy. Poczułem dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem głowę, a przy moim boku stali chłopacy. -No, Stary pozwól Justinowi wyrównać stare rachunki. Przecież jesteś na swoim terenie. - parsknął Jason i dokończył. - Chyba ufasz swojej dziewczynie, co? To jest zamknięty dział, ale oni muszą sobie jeszcze coś wyjaśnić. - wskazał na mnie i Amandę.
Poczułem ulgę i chciałem objąć kumpla za wsparcie, jednak się powstrzymałem i czekałem na reakcję Jack`a. Słynął z wielkiej dumy i honoru, ale jego zazdrość tak jak moja, nie miała granic. Nie tolerował dzielenia się kobietą, a ja czułem, że nadal widział we mnie zagrożenie.
Spojrzał na Amandę, która także w tym samym momencie na niego zerknęła, opuszczając dłonie wzdłuż swojego ciała. Bez żadnych słów podeszła do Jack'a i przytuliła go, szepcząc mu coś na ucho, po czym chłopak od razu wbił we mnie wzrok. Skinął lekko głową i nic nie mówiąc, musnął ją w policzek i odszedł w stronę auta, a Amy do nas wróciła. Ja, jak i moi przyjaciele chcieliśmy ją odzyskać, ale prawda była taka, że oni chcieli tego dla mnie. Wiedzieli, że może połączeni dalibyśmy radę odzyskać pannę Brown.
- Chcesz tutaj rozmawiać? - zapytała, a przez moje ciało przeszedł dreszcz, ale taki przyjemny, łagodzący niepewność.
Od razu w moich oczach pojawił się błysk nadziei. Pokręciłem przecząco głową, po czym spojrzałem na kupli i kazałem im wracać do domu, po czym znowu na nią spojrzałem - Co powiesz na Dukana? - miałem nadzieję, że kojarzyła tę kawiarnię. Nigdy nie było w niej tłoczno mimo pysznych kaw, które serwowali.
Niepewnie spojrzała jeszcze raz w stronę, w którą udał się jej chłopak - Nie uprowadzę cię, mimo że mam na to ogromną ochotę. - zaśmiałem się, ale kiedy spojrzała na mnie spod zmrużonych oczu, od razu spoważniałem.
Czułam, że ta akcja dorzuciłaby do mojego życia czegoś pikantnego. I jak to się skończyło? Wylądowałam z Justinem w kawiarni. Parsknęłam pod nosem, gdy pomógł mi usiąść na krześle. A to ci dżentelmen. Pokręciłam głową, aby odrzucić myśli związane z cała tą chorą sytuacją i spojrzałam na niego. Nadal ciężko było mi pojąć, co ja tu z nim robiłam. Powiedziałam Nevil'owi aby dał nam kilka minut spokojnej rozmowy i być może wtedy wróciłoby wszystko do normy. Musiałam i jednocześnie chciałam porozmawiać z Justinem, bo od bardzo dawna chciałam z nim wszystko wyjaśnić, ale teraz w mojej głowie zapadła pustka. Nie wiedziałam nic, bo moim umysłem zawładnęła przeszłość mimo że od wczorajszego dnia chciałam stać się suką bez uczuć.
- O czym myślisz? To ma być szczera rozmowa, więc powiedz mi wszystko. - mruknął i spojrzał na mnie z żalem w oczach. - Jeśli rzeczywiście chcesz żyć w tym, popieprzonym, świecie razem z Nevil`em, to mi o tym powiedz, błagam. - jęknął cierpko - Ja już nie wytrzymuje psychicznie. Muszę się jakoś uwolnić od tego wszystkiego i jedynym rozwiązaniem jesteś ty. Jeśli mnie nie kochasz... - jego głos przepełniał ból, który odbijał się echem w moim sercu, przez co spuściłam wzrok na swoje dłonie, które umiejscowiłam na kolanach. - Amanda, patrz na mnie. - kiedy wróciłam wzrokiem na jego twarz, dokończył. - Jeśli mnie nie kochasz, to ten fakt jak i ten, że jesteś szczęśliwa z tym gnojem, pozwoli mi... właściwie... da mi wolność. -jęknął po raz kolejny i wbił we mnie błagalne spojrzenie.
Czułam w swoim sercu dwie równorzędne wartości. Miłość oraz nienawiść. Nie wiedziałam, co było spowodowane takim, a nie innym myśleniem, ale głos tego chłopaka, wyraz jego twarzy i zmęczonych oczu doprowadził do tego, że powróciły we mnie w mniej nasilonym stopniu emocje z przeszłości. - Justin... - jęknęłam, kładąc dłonie na stół i mierzwiąc opuszkami palców serwetkę - Nie wiem, co mam ci powiedzieć, bo... - nabrałam powietrza do płuc, denerwując się bardziej, niżeli bym przypuszczała - Bo teraz jesteś... ja jestem... - spojrzałam na niego i dostrzegłam jak uważnie mnie obserwował - inna..
Zrobiła krok w moją stronę, przy czym intensywnie się we mnie wpatrywała. W jej oczach nie było nic - żadnej miłości, zrozumienia, strachu.. Nic. Jej spojrzenie było puste i obojętne. - Czego chcesz, Justin? - odparła spokojnym, lecz wręcz lodowatym tonem.
Przełknąłem ślinę, a jej słowa dotknęły mnie niczym siarczysty policzek. Chociaż z pewnością w tamtym monecie wolałbym dostać w twarz, niż usłyszeć jej lodowaty ton i stosunek do mnie. Przyglądałem się jej, wyjmując jedną dłoń z kieszeni. Chciałem coś powiedzieć, zapytać, czy moglibyśmy porozmawiać, ale nawet nie byłem wstanie wydusić z siebie westchnięcia. Zmroziła mnie.
- Chciałem... - jęknąłem, czując jak narastało we mnie uczucie rozczarowania - porozmawiać z tobą.- zacisnąłem wewnętrzną część policzka w oczekiwaniu na jej odpowiedź.
Jedyne co usłyszałem to prychnięcie ze strony jej nowego chłopaka, które i tak odrzuciłem w niepożądane tło.
- Justin, wszystko co chcesz mi powiedzieć, możesz powiedzieć przy Jack'u. - mruknęła, ale jej głos stał się odrobinę cieplejszy.
Wskazała na niego ręką i wzruszyła ramionami. - Słucham... - jej kąciku ust uniosły się lekko w uśmiechu, jednak on zniknął tak szybko, że wydawało mi się, iż to było złudzenie. Oblizałem swoje wargi, bo przy niej nie dało się racjonalnie myśleć. Parsknąłem pod nosem, a po chwili przejechałem ręką po swoich włosach i pociągnąłem za końcówki
- Amy, nie. My musimy porozmawiać. W cztery oczy. - jęknąłem i starałem się, aby mój głos zabrzmiał w miarę opanowanie oraz stanowczo.
Nie chciałem dać satysfakcji Nevil'owi, że tak bardzo działał mi na nerwy. Poczułem dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem głowę, a przy moim boku stali chłopacy. -No, Stary pozwól Justinowi wyrównać stare rachunki. Przecież jesteś na swoim terenie. - parsknął Jason i dokończył. - Chyba ufasz swojej dziewczynie, co? To jest zamknięty dział, ale oni muszą sobie jeszcze coś wyjaśnić. - wskazał na mnie i Amandę.
Poczułem ulgę i chciałem objąć kumpla za wsparcie, jednak się powstrzymałem i czekałem na reakcję Jack`a. Słynął z wielkiej dumy i honoru, ale jego zazdrość tak jak moja, nie miała granic. Nie tolerował dzielenia się kobietą, a ja czułem, że nadal widział we mnie zagrożenie.
Spojrzał na Amandę, która także w tym samym momencie na niego zerknęła, opuszczając dłonie wzdłuż swojego ciała. Bez żadnych słów podeszła do Jack'a i przytuliła go, szepcząc mu coś na ucho, po czym chłopak od razu wbił we mnie wzrok. Skinął lekko głową i nic nie mówiąc, musnął ją w policzek i odszedł w stronę auta, a Amy do nas wróciła. Ja, jak i moi przyjaciele chcieliśmy ją odzyskać, ale prawda była taka, że oni chcieli tego dla mnie. Wiedzieli, że może połączeni dalibyśmy radę odzyskać pannę Brown.
- Chcesz tutaj rozmawiać? - zapytała, a przez moje ciało przeszedł dreszcz, ale taki przyjemny, łagodzący niepewność.
Od razu w moich oczach pojawił się błysk nadziei. Pokręciłem przecząco głową, po czym spojrzałem na kupli i kazałem im wracać do domu, po czym znowu na nią spojrzałem - Co powiesz na Dukana? - miałem nadzieję, że kojarzyła tę kawiarnię. Nigdy nie było w niej tłoczno mimo pysznych kaw, które serwowali.
Niepewnie spojrzała jeszcze raz w stronę, w którą udał się jej chłopak - Nie uprowadzę cię, mimo że mam na to ogromną ochotę. - zaśmiałem się, ale kiedy spojrzała na mnie spod zmrużonych oczu, od razu spoważniałem.
Amy's POV
Czułam, że ta akcja dorzuciłaby do mojego życia czegoś pikantnego. I jak to się skończyło? Wylądowałam z Justinem w kawiarni. Parsknęłam pod nosem, gdy pomógł mi usiąść na krześle. A to ci dżentelmen. Pokręciłam głową, aby odrzucić myśli związane z cała tą chorą sytuacją i spojrzałam na niego. Nadal ciężko było mi pojąć, co ja tu z nim robiłam. Powiedziałam Nevil'owi aby dał nam kilka minut spokojnej rozmowy i być może wtedy wróciłoby wszystko do normy. Musiałam i jednocześnie chciałam porozmawiać z Justinem, bo od bardzo dawna chciałam z nim wszystko wyjaśnić, ale teraz w mojej głowie zapadła pustka. Nie wiedziałam nic, bo moim umysłem zawładnęła przeszłość mimo że od wczorajszego dnia chciałam stać się suką bez uczuć.
- O czym myślisz? To ma być szczera rozmowa, więc powiedz mi wszystko. - mruknął i spojrzał na mnie z żalem w oczach. - Jeśli rzeczywiście chcesz żyć w tym, popieprzonym, świecie razem z Nevil`em, to mi o tym powiedz, błagam. - jęknął cierpko - Ja już nie wytrzymuje psychicznie. Muszę się jakoś uwolnić od tego wszystkiego i jedynym rozwiązaniem jesteś ty. Jeśli mnie nie kochasz... - jego głos przepełniał ból, który odbijał się echem w moim sercu, przez co spuściłam wzrok na swoje dłonie, które umiejscowiłam na kolanach. - Amanda, patrz na mnie. - kiedy wróciłam wzrokiem na jego twarz, dokończył. - Jeśli mnie nie kochasz, to ten fakt jak i ten, że jesteś szczęśliwa z tym gnojem, pozwoli mi... właściwie... da mi wolność. -jęknął po raz kolejny i wbił we mnie błagalne spojrzenie.
Czułam w swoim sercu dwie równorzędne wartości. Miłość oraz nienawiść. Nie wiedziałam, co było spowodowane takim, a nie innym myśleniem, ale głos tego chłopaka, wyraz jego twarzy i zmęczonych oczu doprowadził do tego, że powróciły we mnie w mniej nasilonym stopniu emocje z przeszłości. - Justin... - jęknęłam, kładąc dłonie na stół i mierzwiąc opuszkami palców serwetkę - Nie wiem, co mam ci powiedzieć, bo... - nabrałam powietrza do płuc, denerwując się bardziej, niżeli bym przypuszczała - Bo teraz jesteś... ja jestem... - spojrzałam na niego i dostrzegłam jak uważnie mnie obserwował - inna..
- Co oznacza, że jesteś inna? - zagryzł wargę, lecz po kilku sekundach ją uwolnił.
Czułam się onieśmielona w jego towarzystwie, jak i cholernie wściekła na to, że przy nim moja nowa osobowość całkowicie osłabła. Jakby nowa Amanda była tylko przykrywką, powłoką, którą Justin w każdej chwili mógł odkryć. Oblizałam nerwowo usta, w głowie jeszcze raz przetwarzając swoją odpowiedź. - Jestem dorosła, Justin. - odważyłam się na niego spojrzeć - Nie wiesz, przez co musiałam przejść. - wspomnienia, które powracały, przyprawiały mnie o ból nie tylko w sercu ale i w całym ciele, na co mimowolnie zacisnęłam oczy i przekręciłam głowę, opierając podbródek na swoim lewym barku.
Nerwowo nabrałam powietrza do płuc i wypuszczając je, otworzyłam oczy. W tej samej chwili podeszła do nas kelnerka, której Justin szybko podziękował i kazał nie przychodzić drugi raz.
Czułam się onieśmielona w jego towarzystwie, jak i cholernie wściekła na to, że przy nim moja nowa osobowość całkowicie osłabła. Jakby nowa Amanda była tylko przykrywką, powłoką, którą Justin w każdej chwili mógł odkryć. Oblizałam nerwowo usta, w głowie jeszcze raz przetwarzając swoją odpowiedź. - Jestem dorosła, Justin. - odważyłam się na niego spojrzeć - Nie wiesz, przez co musiałam przejść. - wspomnienia, które powracały, przyprawiały mnie o ból nie tylko w sercu ale i w całym ciele, na co mimowolnie zacisnęłam oczy i przekręciłam głowę, opierając podbródek na swoim lewym barku.
Nerwowo nabrałam powietrza do płuc i wypuszczając je, otworzyłam oczy. W tej samej chwili podeszła do nas kelnerka, której Justin szybko podziękował i kazał nie przychodzić drugi raz.
- Rozumiem, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Żałuję chwili, kiedy pozwoliłem ci odejść. Czułem się taki przytłoczony... - przeczesał dłonią włosy i wbił we mnie surowe spojrzenie. - Winie siebie za to, przez co musiałaś przejść, ale szukałem cię. Byłem w stanie oddać życie za ciebie i wystarczyło wyciągnięcie dłoni do mojej mamy, aby to się ziściło... Teraz nie rozumiesz, o czym mówię, ale to jest nie ważne. - wzruszył ramionami i przejechał palcem wskazującym po dolnej wardze, a ja miałam wrażenie, że był bardziej zdenerwowany ode mnie.
- Przecież twoja matka nie żyje, Justin... - spojrzałam na niego z lekką dezorientacją.
Wzrokiem zbadałam jego, teraz już pięknie zaokrąglone rysy twarzy, a gdy blado się uśmiechnął, dostrzegłam dołeczki. Jego fryzura idealnie do niego pasowała. Podkreślała nadal to, co posiadał od zawsze. Urok i nieskazitelność, oraz pazur. Mocny. Zadziorny pazur Parkera.
Wzrokiem zbadałam jego, teraz już pięknie zaokrąglone rysy twarzy, a gdy blado się uśmiechnął, dostrzegłam dołeczki. Jego fryzura idealnie do niego pasowała. Podkreślała nadal to, co posiadał od zawsze. Urok i nieskazitelność, oraz pazur. Mocny. Zadziorny pazur Parkera.
Przytaknął i powiedział, że były ważniejsze sprawy do omówienia, niż śmierć jego matki. - Muszę... Potrzebuję, abyś mi powiedziała, co teraz będzie. - przełknęłam ślinę i zdecydowałam się, żeby mu wszystko powiedzieć i zniknąć z kawiarni, jak i powierzchni Ziemi. Myślałam, że przytłaczające mnie uczucia i emocje odejdą razem z nastoletnią Amy, jednak one siedziały w głębi mnie. Moje serce wyrywało się do Justina, ale rozum kazał mi uciekać.
Wspomnienia z chwili, kiedy Justin wyrzucił mnie ze swojego życia, przewyższyły moją tęsknotę za nim. Wtedy oddałam mu całą siebie, dałam mu wszystko, co tylko mogłam, a on rozerwał moje i tak już poranione serce na kawałki. Nie mogłam pozwolić na to, aby historia się powtórzyła. Zdążyłam już zabliźnić wszystkie rany i przyrzekłam sobie, że za wszelką cenę nie pozwoliłabym, aby ktoś ponownie je otworzył. Nawet, jeśli miał być to Justin, który był miłością mojego życia.
- A więc teraz zamierzasz oddawać się temu popaprańcowi? - syknął lekko uderzając pięścią w stół, po czym po raz kolejny przeczesał palcami swoje włosy i pociągnął za końcówki - Amy.. - nagle jego głos stał się skruszony, załamany - Wiem ile wyrządziłem ci złego, ale sama przecież powtarzałaś, że każdy powinien otrzymać drugą szansę.. - wysunął w moją stronę dłoń, której niestety nie ujęłam i schowałam dłonie pod stół.
Bałam się okazać swoje uczucia. - Wiem, jak długo musiałaś walczyć z przeszłością, aby wyjść na prostą, ale nie mogę i nie potrafię uwierzyć, że stałem się dla ciebie zupełnie obojętny... - zacisnął dłoń w pięść - Gdybyś kiedyś pozwoliła sobie przyjść do mnie, dałbym ci coś, co być może utwierdziłoby ciebie w przekonaniu, że... - na chwilę się zaciął, więc na niego spojrzałam,a w jego oczach widniała ogromna przepaść, bo spadał, a ja tymczasem robiłam za koło ratunkowe - że nadal cię kocham... - dodał prawie szeptem i zastygł w bezruchu.
Bałam się okazać swoje uczucia. - Wiem, jak długo musiałaś walczyć z przeszłością, aby wyjść na prostą, ale nie mogę i nie potrafię uwierzyć, że stałem się dla ciebie zupełnie obojętny... - zacisnął dłoń w pięść - Gdybyś kiedyś pozwoliła sobie przyjść do mnie, dałbym ci coś, co być może utwierdziłoby ciebie w przekonaniu, że... - na chwilę się zaciął, więc na niego spojrzałam,a w jego oczach widniała ogromna przepaść, bo spadał, a ja tymczasem robiłam za koło ratunkowe - że nadal cię kocham... - dodał prawie szeptem i zastygł w bezruchu.
- Nie możesz mnie kochać, tak samo jak ja nie mogę kochać ciebie! - spanikowałam i krzyknęłam.- I Justin, nikomu się nie oddaje, jeśli już musisz znać takie szczegóły. Nie jestem dziwką, wbrew temu, co o mnie sądziłeś i jak widzę sądzisz nadal. Nie zamierzam, słuchać tego, jak mi ubliżasz, a potem wyznajesz miłość. - syknęłam i odsunęłam się od stołu, aby wstać i pokierować się do wyjścia.
Nie spojrzałam na niego, gdyż nie byłam w stanie zajrzeć w jego brązowe oczy. Bałam się, że mogłabym im ulec i przyznać przed samą sobą, że moje serce i tak już na zawsze należało do niego. Zagryzłam wargę i gdy wstałam, poczułam, jak zaciskał mój nadgarstek. Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Amy, naprawdę tak łatwo się pozbyłaś uczucia do mnie? - sam wstał - Rozumiem, że było ci ciężko, ale co z obietnicą, na zawsze? - podkreślił i stanął naprzeciwko mnie - Nie potrafię żyć bez ciebie, a myśl, że przebywasz w objęciach Nevil'a rujnuje mnie. - jęknął wbijając we mnie kamienne spojrzenie, które po chwili przerodziło się w obraz emocji. Znajdowałam w jego twarzy wszystko. Ból, rozpacz, wrogość do Jack'a, ale najbardziej widoczne było chyba pożądanie. Pożądanie mnie, nie mojego ciała.
Kiedy powoli jego twarz zbliżała się ku mojej, znieruchomiałam.
- Nie, Justin. Nie kocham cię, nie chcę być z tobą i jestem szczęśliwa z Jack'iem. Niepotrzebna jest ta cała szopka! - warknęłam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.
Musiałam skłamać, bo inaczej nie dałby mi spokoju. Musiałam go chronić, bo Nevil zabiłby go, gdyby dotarły do niego słuchy o ponownej miłości Shadow do mnie. To było zbyt ryzykowane. Nie czekając dłużej przeszłam obok niego, pozostawiając za sobą nie tyle, co swoją miłość ale i serce. To bolało. Cholernie bolało. Najbardziej ze wszystkiego, co już doświadczyłam.
_________________________________________________
Moi Kochani, ostatnio mam bardzo mało czasu na napisanie czegoś, a co za tym idzie?
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Mam nadzieję, że nadal pozostaniecie razem ze mną.
Do następnego, xxo.
Nie spojrzałam na niego, gdyż nie byłam w stanie zajrzeć w jego brązowe oczy. Bałam się, że mogłabym im ulec i przyznać przed samą sobą, że moje serce i tak już na zawsze należało do niego. Zagryzłam wargę i gdy wstałam, poczułam, jak zaciskał mój nadgarstek. Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Amy, naprawdę tak łatwo się pozbyłaś uczucia do mnie? - sam wstał - Rozumiem, że było ci ciężko, ale co z obietnicą, na zawsze? - podkreślił i stanął naprzeciwko mnie - Nie potrafię żyć bez ciebie, a myśl, że przebywasz w objęciach Nevil'a rujnuje mnie. - jęknął wbijając we mnie kamienne spojrzenie, które po chwili przerodziło się w obraz emocji. Znajdowałam w jego twarzy wszystko. Ból, rozpacz, wrogość do Jack'a, ale najbardziej widoczne było chyba pożądanie. Pożądanie mnie, nie mojego ciała.
Kiedy powoli jego twarz zbliżała się ku mojej, znieruchomiałam.
- Nie, Justin. Nie kocham cię, nie chcę być z tobą i jestem szczęśliwa z Jack'iem. Niepotrzebna jest ta cała szopka! - warknęłam i wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.
Musiałam skłamać, bo inaczej nie dałby mi spokoju. Musiałam go chronić, bo Nevil zabiłby go, gdyby dotarły do niego słuchy o ponownej miłości Shadow do mnie. To było zbyt ryzykowane. Nie czekając dłużej przeszłam obok niego, pozostawiając za sobą nie tyle, co swoją miłość ale i serce. To bolało. Cholernie bolało. Najbardziej ze wszystkiego, co już doświadczyłam.
_________________________________________________
Moi Kochani, ostatnio mam bardzo mało czasu na napisanie czegoś, a co za tym idzie?
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Mam nadzieję, że nadal pozostaniecie razem ze mną.
Do następnego, xxo.
CZYTASZ? = KOMENTUJ! ♥
O zesz kurwa mac :-o aż mnie serce zabolalo jak przeczytalam końcówkę. Mam ochote plakac, dlaczego tak sie wlasnie stalo? :'( Az boje sie co zrobi Justin, boje sie, ze... Skrzywdzi siebie albo znow zacznie sie to, co bylo. Najbardziej emocjonalny rozdzial jaki tu przeczytalam! Kocham Cie ❤ /@TinyDrug
OdpowiedzUsuńwoooow, byłam przygotowana na zmianę Amandy, ale myślałam ze przed Justinem nie uda jej sie być "zimną suką", a jednak! ;) Teraz reakcja Justina na słowa Amy będzie męczyć moją głowę aż do następnego rozdziału! UWIELBIAM! :) xo @lovethisfever
OdpowiedzUsuńjezu...niemożliwe,tak mi go szkoda ;'( ale rozdział świetny ! :*
OdpowiedzUsuńŻal mi teraz Justina ;c
OdpowiedzUsuńRycze znowu,a już myślałam,że to jedyny rozdział na którym nie będe płakać,a tu na koniec takie coś...
Czekam na nn <3
@scute4
Proszę niech oni będą razem. Justin i Amy, a ten Nevil niech spada. Prooooszę. Rozdział świetny i czekam nn <3
OdpowiedzUsuńJeju : c czekam nn, niech będzie znów z Justinem <3
OdpowiedzUsuńO cholera.! Co tu się wlasnie stało .?! Myślałam ze Amy powie mu prawdę, a tu takie cos..no ladnie..
OdpowiedzUsuńCudowny;*czekam na nowy
@magda_nivanne
Smutno mi, bo oni się kochają, oni muszą być razem ;(
OdpowiedzUsuńO matko asdfhjjkffhjjk ! Jak na razie to byl najlepszy rozdzial drugiej czesci i chce juz kolejny :) Swietnie sie czyta xx
OdpowiedzUsuńświetny ; ) czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńsmutne :C ...czekam na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuń@ilysm_Jussstin
Świetny rozdział...
OdpowiedzUsuńAmy dlaczego kłamiesz ? TY masz być z Justinem i koniec kropka...
Czekam na następny ♥
Jezuuuu niech oni będą razem :C
OdpowiedzUsuńProszę rób więcej takich rozmów, niech więcej ze sobą spędzają czasu ...
Noo czemu ona kłaaamie ???
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że niedługo się wreszcie zejdą :)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWreszcie sobie porozmawiali, chodzisz rozmowa nie najlepiej wyszła.
Mam nadzieje że Justin się nie podda i będzie dalej o nią walczył :)
Jejkuu to mi złamało serce no dlaczego ona kłamie ?
OdpowiedzUsuńNiech wreszcie sobie tak szczerze porozmawiają i się pogodzą :)
Prosze niech będą razem <3
OdpowiedzUsuńAaa, i zajebistej osiemnastki życzę *_*
Smutny rozdział :CC
OdpowiedzUsuńPłakać mi się chciało ....
Boże teraz wymyślam ciągle co będzie dalej .
OdpowiedzUsuńNiech Jus się nei podda i niech o nią walczy dalej <3
To nas niszczy !
OdpowiedzUsuńProsze dodaj coś weselszego , niech wreszcie powiedzą sobie prawde ♥
Świetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuń+ nowy na life-can-bieber.blogspot.com
CUDOWNY ;*** dodawaj szybko następny kochanie :) <3
OdpowiedzUsuńKIEDY KOLEJNY?! BŁAGAM CIĘ DZIEWCZYNO PISZ! ♥
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny??? Już tak długo nie dodajesz :(
OdpowiedzUsuńŚwietne! Wiem, że strasznie długo mnie nie było. Ale o tej historii nie da się zapomnieć! Jesteś niesamowita i chcę żebyś wiedziała, że nadal z tobą jestem.
OdpowiedzUsuń