sobota, 11 stycznia 2014

~ Rozdział czwarty

 Amy's POV

            Przebudziłam się pod wpływem nieprzyjemnego zapachu. Jęknęłam, a zaraz potem otworzyłam nadal zaspane oczy i je przetarłam, aby pozbyć się zalegającej w nich ropy.
     - Co tak śmierdzi? - syknęłam pod nosem, aby wyrazić swoje obrzydzenie.
            Wstałam z łóżka i ubrałam na siebie czerwoną podomkę, aby zakryć swoje prawie nagie ciało.
Miałam szczęście, że dzisiejszej nocy nie musiałam oglądać Jack'a. Najwidoczniej miał coś do załatwienia i nie zasnął przy moim boku. Podeszłam do biurka i ujęłam swój telefon, aby sprawdzić, która była godzina. Wraz z nią na wyświetlaczu ujrzałam, że miałam dwa nieodebrane połączenia. Numer był niestety zastrzeżony i nie mogłam oddzwonić.
     - Pech. - zaśmiałam się pod nosem i wyszłam na korytarz.
            Szłam korytarzem i zaglądałam do poszczególnych pokoi, jednak nikogo nie było, a ja nadal nie znalazłam źródła tego bardzo nieprzyjemnego zapachu, który przyprawiał mój układ pokarmowy o odruchy wymiotne.
            Zajrzałam do kuchni, bo pomyślałam, że któryś z tych debili próbował zrobić śniadanie, ale pomyliłam się. Nagle zatrzymałam się na środku pomieszczenia, gdyż wydawało mi się, że słyszałam jakiś hałas. Początkowo się przestraszyłam faktem, że byłam sama w domu, a prawdopodobnie z piwnicy dobiegały jakieś dziwne dźwięki. Zaczęłam się rozglądać i chwyciłam w ręce nóż, który leżał na stole i ruszyłam przed siebie. Motywowała mnie myśl, że dawna Amy uciekłaby z piskiem w poszukiwaniu Jack`a. Zeszłam schodami w dół i już wiedziałam, że się nie myliłam. Ten ohydy zapach dobiegał z tego miejsca.
     - Boże, co za ... - jęknęłam, zatykając nos rękawem podomki, a drugą dłoń wystawiłam przed siebie, aby jakoś się obronić, jeżeli ktokolwiek miałby ochotę mnie zaatakować.
            Schodziłam bardzo ostrożnie i obserwowałam to, co mnie otaczało. Gdy znalazłam się na dole, dostrzegłam cztery czarne worki, te same, których policjanci używają do trupów, podczas wypadków, czy morderstw.
     - Matko... - syknęłam - A więc to tak jedzie... - ominęłam to, co leżało obok i podążyłam dalej, aby zobaczyć kto miał czelność budzić mnie o tak wczesnej porze.
            Poszłam wzdłuż niedługiego korytarza, a w oddali dostrzegłam cień faceta, który trzymał w ręku nóż i coś rozcinał. Czyżby ktoś zabił Nevil'a? To byłoby coś! Potrząsnęłam lekko głową, aby się ocknąć i odsłoniłam niewielką zasłonkę.
     - Jack?! - zapytałam ze zdziwieniem w oczach, nadal trzymając nóż na wysokości piersi, a ostrze wysunęłam w przód, bo myślałam, że to był jakiś kolejny przestępca.
     - Co ty tu robisz? - zapytał, a jego źrenice rozszerzyły się na mój widok.
            Podążyłam swoim wzrokiem za jego i zorientowałam się, że patrzył się na moją nogę, która była odkryta aż do uda. - Nie gap się tak! - zbeształam go i poprawiłam swoją podomkę. Nevil automatycznie podniósł swój wzrok na mnie, jakby wyczekiwał wyjaśnień.Wzruszyłam ramionami i dodałam, że przyszłam jedynie sprawdzić co wyrwało mnie z łózka o tak wczesnej porze, po czym poprawiałam swoje długie włosy. - Zrób coś z tym, bo śmierdzi w całym domu!- wrzasnęłam na niego, a on nadal nic nie mówił.
     - No czy ty człowieku mnie słyszysz? - szturchnęłam go końcówką noża, a ten skarcił mnie ponownie swoim spojrzeniem.
     - Odłóż to. - powiedział stanowczo, a gdy tego nie wykonałam, Jack sam wyciągnął przedmiot z mojej dłoni i rzucił na podłogę. - Amy do cholery, idź stąd. - warknął z zaciśniętymi zębami -  Od kiedy lubisz patrzeć na zarzynanie ludzkiego ciała? - mruknął, powracając do czynności którą wykonywał.
            Właśnie w tej chwili dostrzegłam, co robił. Jego dłonie, biała koszulka... Wszystko było we krwi. Odgryzłam się i spojrzałam na rozcięty brzuch mówiąc, że nigdy nie interesowało go to, na co lubiłam patrzeć.
     - Czego ty tam szukasz? Mógłbyś chociaż się przebrać, bo ja tego nie zamierzam dotykać. - mruknęłam i napotkałam jego spojrzenie. - Jack, do cholery, czemu się tak gapisz?- skrzyżowałam ręce na piersi, a on oparł się o trupa i spojrzał na mnie. Potrząsnął głowa, pytając, co takiego we mnie wstąpiło. Dziwił go fakt, że wcześniej unikałam tego wszystkiego, trzymałam się z daleka od tych brudnych spraw, tymczasem pragnęłam dowiedzieć się, co robił. Myślał, że byłam jakby w amoku i odrzekł, że w któryś z tych ciał była kula z broni zarejestrowana na niego.
            Zaczął mi opowiadać, o akcji i o tym, jak jeden z jego kumpli użył jego broni. Jeszcze nigdy nie usłyszałam z jego ust sprawozdania z akcji, która miała miejsce. Pierwszy raz dałam mu powód do dumy. Tak myślałam.
     - Najpierw strzelił, a potem sam został postrzelony. - parsknął -  Nawet nie wiem, do kogo oddał strzał, skurwiel. - warknął, dalej babrając się w wnętrznościach.
            Wzruszyłam ramionami i pokazałam na jeden z worków. - Stawiam na tego blondaska.- mruknęłam  z niesmakiem i pokierowałam się do wyjścia.
     - To może sama go przeszukasz, co? - zadrwił ze mnie, gdy byłam już na schodach.
     - Masz od tego swoich zawodników sumo - zaśmiałam się i wyszłam z piwnicy.
            W kuchni zrobiłam sobie śniadanie i poszłam z tacką do swojego pokoju. Usiadłam przy stole i tym samym włączyłam laptopa. Dawno nie sprawdzałam, co działo się w wielkim świecie - zwanym Internetem.
            Minęły dwie godziny, aż w końcu zaczęłam się nudzić. Normalne życie - pomyślałam. Tak kiedyś wyglądał mój zwykły, szary dzień. Zero morderstw, zero przestępstw i zero kryminalnego życia. Byłam normalną nastolatką do czasu, kiedy poznałam Justina. On wszystko zmienił. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niżeli bym się tego spodziewała.
            Z westchnięciem wstałam od stołu i podeszłam do szafy. Ubrałam ciemne jeansy, niebieską bluzkę oraz czapkę, którą założyłam zaraz po związaniu włosów w niesforny kucyk. Lubiłam styl - na sportowo. Z uśmiechem ujęłam tacę i zeszłam na dół. W kuchni było pusto, lecz w domu nadal unosił się ten ohydny zapach.
     - Jack! - krzyknęłam stając w progu piwnicy - Miałeś coś z tym zrobić! - dodałam, wycierając ręce w ręcznik kuchenny.
     - Zaraz... - jęknął - miałaś rację, blondyn dostał z mojej broni. - odkrzyknął, a zaraz po tym jego głos ucichł, jednak nadal był słyszalny. Mruknęłam sama do siebie, myśląc, że mówił coś do mnie. Z ręcznikiem w ręce zeszłam na dół, aby dowiedzieć się, czego chciał. Już chciałam go grzecznie poprosić, aby powtórzył to, co mówił, lecz dostrzegłam, że krążył nad ciałem faceta, który posiadał pocisk z jego pistoletu. Skrzyżowałam ręce na piersi i patrzyłam na niego.
     - Tak, to moja dzielnica. Mam zawsze świeży towar. Na FrussStreet? Jasne. Ok, do zobaczenia.
            Chłopak się rozłączył i wsunął telefon do kieszeni spodni, a zaraz potem powrócił do swojego zajęcia, zupełnie mnie nie zauważając.
     - Szykuje się jakaś akcja? - zapytałam melodyjnym głosem.
            Obdarował mnie szybkim i krótkim spojrzeniem, po czym wrócił do zaszywania ciała. - Tak, Sed zaraz przyjedzie z jakimś kumplem, żeby bez żadnych podejrzeń pozbyć się ciał. - mruknął, ewidentnie omijając tematu akcji. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do stołu, na którym bawił się w "chirurga". - Nie o to pytałam.- zamrugałam efektownie rzęsami. Syknął, abym dała mu się skupić, bo miał niewielu czasu, gdyż jego kumple mieli za chwilę przyjechać, tym samym prężnie "naprawiał" ciało.
     - Ok, ale też jadę. - zagryzłam dolną wargę i spojrzałam przenikliwym wzrokiem na Nevil'a.
            Zaśmiał się, po czym wytarł ręce w i tak brudną koszulkę, a z jego ust wydobył się odgłos sprzeciwu. Myślał, że tym jednym stwierdzeniem by mnie powstrzymał? Mylił się.
     - Jadę, chcę się czegoś nauczyć i chcę być przydatna. Jack, w niedalekiej przyszłości, chcę się zająć czymś pożytecznym. Jesteśmy razem, więc pracujmy też razem.. - uśmiechnęłam się słodko, na co on zareagował nerwowo i zacisnął zęby, a ja przejechałam dłonią po swoim kucyku - Dobra, to idę na górę. - wzruszyłam ramionami, po czym poszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy odpowiedniejsze ciuchy.
     - Czas pokazać, że dawna Amanda odeszła, a na jej miejsce wdarła się trochę bardziej bezczelna kobieta. - dodałam z uśmiechem, zakładając buty z dziesięciocentymetrowymi korkami.
            Rozczesałam włosy i pozwoliłam im opaść na moje ramiona. Skórzana kurtka i obcisłe spodnie dodały mi uroku. Założyłam na prawy nadgarstek bransoletkę od Jack`a, żeby choć przez chwilę pomyślał, że faktycznie był dla mnie kimś ważnym.
            Był ważny. Stał się częścią mojego życia, jednak nie tak wielką, jakbym tego chciała. Nie potrafiłam go pokochać mimo że bardzo się starałam. To jak mnie traktował wynikało z tego, że bardzo mu na mnie zależy. Doceniałam to, ale nie potrafiłam odwdzięczyć się w żaden inny sposób, niż bycie przy nim nie jako dziewczyna, lecz jako bardzo dobra przyjaciółka.
             Zeszłam na dół i dostrzegłam w korytarzu worki z trupami. Pokręciłam przecząco głową, gdy dostrzegłam minę chłopaka stojącego w drzwiach wejściowych.
    - No rusz tą dupę i zabieraj te ciała, bo wytrzymać w tym smrodzie się już po prostu nie da! - splunęłam po nim i udałam się do kuchni zgrabnie przechodząc pomiędzy czarnymi foliami.

Justin's POV

            Nie mogłem znieść już dłużej tego, jak bardzo Nina próbowała zastąpić nam wszystkim Amandę. Nie była jak ona, a na siłę chciała się taka stać.
     - Ogarnij się w końcu i spójrz w lustro, bo nigdy nie będziesz jak Amy! Rozumiesz? - zrzuciłem z szafki wazon, który po chwili rozbił się pod jej nogami - Jesteś zwykłą dziwką, która leci do Dave'a gdy chce ci się pieprzyć! - krzyknąłem i tym samym w korytarzu pojawili się chłopcy.
            Jason i Thomas zmierzyli mnie swoimi spojrzeniami, a po chwili dołączył do nich Dave. Wściekłość malowała się na jego twarzy, gdy dostrzegł skuloną posturę Niny i rozbity wazon. Wrzasnął jeszcze nieco zaspanym głosem i podszedł do swojej dziewczyny, której tak naprawdę nie kochał i zapytał co tutaj się przed chwilą wydarzyło. Czułem, że był zły na mnie, ale nie obchodziło mnie to.
     - Kłótnia z samego rana, jak widać... - Thomas jęknął zmarnowanym głosem i oparł się o poręcz schodów.
     - Nie, po prostu wkurwia mnie fakt, że jakaś cizia mizia próbuje zastąpić nam Amandę.  - wyrzuciłem ręce w powietrze, aby chociaż trochę ukazać swoją frustrację - Cholera, Nina.. - spojrzałem na nią - pogódź się z tym, że nie będziesz grała w naszym życiu ważnej roli. Jesteś tylko dupą, którą Dave pieprzy, kiedy ma na to ochotę. - zacisnąłem dłonie w pięści i kopnąłem odłamki wazonu, które zatrzymały się przed stopami Jasona.
     - Parker! - usłyszałem Honi'ego - Opanuj swoje emocje, bo nie mam zamiaru ich dłużej znosić! - ujął łokieć dziewczyny i bez żadnych dalszych uwag wszedł z nią do swojego pokoju.
     - Sprzątnijcie to... - dodałem schodząc po schodach, zostawiając za sobą porankową sytuację i swój wybuch, który był nieunikniony, gdyż zbyt długo ta dziewczyna działała mi już na nerwy. Nie usłyszałem żadnych protestów, więc to mnie nieco usatysfakcjonowało. Owszem, byłem samolubny. Stałem się bardziej odporny na jakiekolwiek uwagi w moją stronę. Potrzebowałem odizolowania, ale czasami sięgałem po wsparcie najbliższego otoczenia - Insiders.
            Wszedłem do salonu i wziąłem kluczyki z komody. Zacisnąłem je, a potem podszedłem do okna. Na parapecie leżał pistolet któregoś z chłopaków. Był lepszej wersji niż mój, ale te cioty bali się, aby w moje posiadania wpadła bardziej wartościowa broń.  Irytowało mnie to. Kiedyś potrafiłem posługiwać się każdą bronią. Byłem tak bardzo zaangażowany w każdą akcję, a teraz, gdy zabiłem tych policjantów, poczułem jeszcze większą adrenalinę niż wtedy. Jeszcze Nina... Wkurwiało mnie jej zachowanie. Nie pasowała tu.
            Kiedy kierowałem się już ku drzwiom, aby tam, w małym korytarzu się ubrać, usłyszałem cichy pomruk. Odwróciłem się gwałtownie do tyłu i na widok Thomasa, przewróciłem oczami.
     - Wychodzę. - założyłem kurtkę i otworzyłem drzwi, a już po kilku sekundach obok mnie był chłopak i pośpiesznie zakładając bluzę dodał, że wybierał się w takim razie ze mną i od razu zapytał, co było celem naszego dzisiejszego wyjścia.
            Zacisnąłem w dłoni klucze, bo miałem ochotę mu przyłożyć. Od kiedy się wybudziłem, to wszyscy wokół mnie niańczyli niczym małe dziecko, które potrzebowało opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę w ciągu siedmiu dni. Parsknąłem. Przecież sam potrafiłem o siebie zadbać, więc byłem gotowy warknąć na niego, jednak widząc jego szczere spojrzenie, przytaknąłem i kiwnąłem głową w stronę samochodu.
     - Jedziemy się napić.
            Bez słowa wsiadł na miejsce pasażera i spojrzał na mnie. Wsadziłem kluczyk do stacyjki i wyjąłem z kieszeni papierosa. Poczęstowałem swojego przyjaciela, lecz on odmówił. Zaśmiałem się, drwiąc z niego i odpaliłem papierosa, po czym pobudziłem silnik do życia i wyjechałem z posesji.
            Thomas siedział wyjątkowo cicho. Chwilami myślałem, że w ogóle nie chciał tu ze mną być, ale pojechał. Chciałem go czymś zagadać, ale nic nie chciało mi przejść przez gardło. Chłonąłem smak nikotyny niczym chory - lekarstwa. Pragnąłem ucieczki. Od świata, od tych wszystkich kłopotów. Jedyne co chciałem mieć przy sobie, to osoba, która była dla mnie niczym zakazany owoc. Ani nie mogłem jej dotknąć, ani ujrzeć. Amanda  była tą, którą pragnęło moje serce postrzelone milion razy przez jej odejście.
            Ale ona nie była już moja. Najwidoczniej ułożyła sobie życie tak, jakby tego chciała. Myślałem zawsze, że nasza miłość była prawdziwa. Była pochłonięta prawdziwymi uczuciami i zaufaniem, które nigdy by nie uległo zachowaniu. Myliłem się. Ciężko westchnąłem, po czym wyrzuciłem przez okno końcówkę papierosa, a  po kilku minutach zapakowałem pod klubem.
     - Ty chyba żartujesz! - wrzasnął na mnie, a jego przenikliwy wzrok badał moją twarz, jakby chciał z niej wyczytać, że rzeczywiście tak było.
            Zaśmiałem się żałośnie, po czym wysiadłem i z trzaskiem zamknąłem drzwi. Mój towarzysz zrobił to samo, jednak nie podążył w stronę wejścia, tylko oparł się o bok samochodu. - Justin, kurwa, co ty sobie wyobrażasz? Nie możemy tam wejść i dobrze wiesz dlaczego. Po co to robisz? - krzyknął, a ja tylko wzruszyłem ramionami, zamknąłem samochód i ruszyłem przed siebie. Nie miałem zamiaru słuchać kazań z jego strony. Byłem dorosły i robiłem to, na co miałem ochotę - wtedy miałem ochotę usiąść przy barze z piwem i wyszukiwać wzrokiem Amy, bo może by akurat tam była.
            Tak, miałem nadzieję, że ona tam była. Mimo że ten fakt mnie dobijał, to chciałem z nią porozmawiać. Chciałem ją przeprosić, bo od dawna tylko to było w moim sercu. Przeprosiny się jej należały. Jak nikomu innemu. Nigdy nie potrafiłem spojrzeć prawdzie w oczy. Odbicie, który dostrzegałem w lustrze mnie odpychało. Z chwilą wyrzucenia Amy ze swojego życia stałem się bestią. Piekielnie niebezpieczną bestią, którą tylko ona potrafiła zawładnąć.
            Wszedłem do środka, nie oglądając się za siebie. Obecność mojego przyjaciela była mi obojętna. Podszedłem do baru i usiadłem na krześle. Przywołałem ręką barmana i poprosiłem o kieliszek whiskey, bo ostatnią butelkę wypiłem poprzedniej nocy, a szczerze mówiąc, suszyło mnie.
     - Już się robi. - mruknął od niechcenia, a ja w tym czasie odwróciłem głowę w prawą stronę.
            Moim oczom ukazały się nagie kobiety, które siedziały na czerwonej sofie i wzajemnie się pieściły. Wśród nich szukałem tej jednej, ale jej tam nie było. Parsknąłem pod nosem i ująłem kieliszek, który został wsunięty w moją dłoń przez barmana.
            Zacząłem się zastanawiać, czy Amanda na pewno była szczęśliwa z tym dupkiem. Bałem się, że zmuszał ją do rzeczy, których ona nie chciała robić, jak na przykład praca tym klubie. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby to okazało się prawdą. Zabiłbym każdego, kto dotknąłby ją w ten nieczysty sposób. I wtedy mnie zamurowało; Nevil miał Amy, miał jej serce i ciało. Mógł wodzić dłońmi po jej delikatnej skórze, jak ja kilka lat temu. Była jego, a ja zostałem tylko mdłym wspomnieniem w jej umyśle. Najgorsze było to, że chciałem uchronić ją przed moim światem. Myślałem, że zaczęłaby żyć normalnie, tak jak na to zasługiwała. Nie sądziłem, że mogłaby wpaść w ramiona mojego wroga... albo gorzej - przyjaciela.
            Przyjaciela, który chciał jej bardziej ode mnie, pomagając mi ją ratować. Pojawił się akurat wtedy, gdy potrzebowałem pomocy. Ale nie mogłem zrozumieć dlaczego. Teraz, gdy dowiedziałem się, że moja była dziewczyna, była teraz jego - wszystko zrozumiałem.
     - Pijesz beze mnie? - Thomas usiadł na krześle obok i lekko się uśmiechnął.
            Zamówił dwa razy to samo, jednakże nie zapytał mnie o pozwolenie. Spojrzałem na niego lekko zdziwionym wzrokiem. - Masz zamiar pić? - parsknąłem, przystawiając do ust kieliszek i wlałem w siebie napój - To whiskey, przecież nie lubisz whiskey. - ponownie się zaśmiałem, stwarzając pozory odprężonego chłopaka, a tak naprawdę tylko nicość i ogromny ból wypełniał moje ciało.
            Wdaliśmy się w krótka dyskusję na temat alkoholu, jednakże Thomas nie potrafił odciągnąć moich myśli od Amandy. Tak bardzo jak pragnąłem ją zobaczyć, również chciałem o niej zapomnieć. Nie mogłem się skupić na najdrobniejszej rzeczy przez tą dziewczynę. Musiałem z nią w końcu porozmawiać, aby wszystko było jasne; albo dałaby mi szansę na wyjaśnienia i pozwoliłaby odbudować zaufanie, które nas łączyło, albo dałbym jej spokój - jeżeli tego by właśnie ode mnie oczekiwała. Po prostu pragnąłem usłyszeć, że już mnie nie kochała, że zapomniała o tym co nas łączyło. Wtedy byłoby mi łatwiej... Mógłbym przelać swój gniew i zazdrość, porzucić te myśli względem niej w zapomnienie.
            Thomas szturchnął moje ramię, gdy mój telefon zaczął dzwonić, a ja po prostu przez swoje myśli go nie usłyszałem. Przewróciłem oczami, gdy na wyświetlaczu widniało imię mojego przyjaciela.
     - Jason, czego ty znowu chcesz? - zapytałem, po czym ponownie upiłem łyk alkoholu, nadal nie czując stanu, który większość nazywa nietrzeźwością.
     - Zabieraj swój tyłek i wracaj do domu, po drodze zadzwoń do Thomasa, bo go też gdzieś wcięło. - warknął, a ja natychmiast przekazałem, że chłopak przebywał ze mną.
            Usłyszałem jakieś pomruki swojego kumpla, a potem nagle zaczął mówić o tym, że szykowała się kolejna akcja. Przerwałem mu i dodałem, że za niecałe dziesięć minut razem z Thomasem pojawiłbym się w domu, a tam miałby mi wszystko wyjaśnić. Położyłem pieniądze na ladzie i klepiąc Thomasa po plecach, kazałem mu wstać i cicho szepnąłem, że czekała nas akcja. Posłusznie poszedł za mną i gdy tylko znaleźliśmy się w aucie zapytał o co chodziło.
     - Nie wiem, Jason kazał wrócić, bo nie mamy dużo czasu. - syknąłem, wyjeżdżając z parkingu rozmyślając, co takiego szykowało się dzisiejszego przedpołudnia, bo jak na tę porę dnia, to ci ludzie musieli mieć coś nie po kolei w głowie. Kto to widział, aby dokonywać jakiegoś handlu, bądź przemytu, albo czegokolwiek innego w jasny dzień? Tym bardziej w takich godzinach, gdzie kręciło się najwięcej ludzi w każdym zakamarku naszego miasta? Musiałem jak najszybciej dojechać do domu i poznać szczegóły tego, co miało nastąpić za kilka godzin, bądź minut.
     - Justin, na pewno dasz radę prowadzić? Trochę wypiłeś... - uprzedził mnie pasażer, który zaczął wyrywać mnie z natłoku myśli.
            Warknąłem pod nosem i nie odpowiadając na jego pytanie, dodałem gazu. Zawsze potrafiłem prowadzić, gdy coś mocniejszego sobie wypiłem i teraz też mogłem opanować swoje emocje. Wiedziałem, że kolejna akcja pomogłaby mi oderwać się od tego co przyziemne, a to było dla mnie jak narkotyk. Nim się obejrzałem wjechałem na podwórko. Zaparkowałem pod jednym z dwóch garaży i wysiadłem, od razu kierując się do domu. Już przekraczając próg mieszkania usłyszałem donośny krzyk Dave'a.
      - Do cholery, nie będziesz mi mówił co mam robić! Popierdoliło cię tak samo jak Justina! Obaj jesteście siebie warci!
            Wszedłem pewnie do salonu, to właśnie stamtąd dobiegały krzyki. Rzuciłem na stół kluczyki od auta i krzyknąłem, aby zapadła cisza. Wiedziałem, że żaden z nich by się nie uspokoił, gdyby mój ton głosu był nijaki. Ostrym wzrokiem ich zmierzył, a na kanapie dostrzegłem płaczącą dziewczynę Dave'a. Głupio się zaśmiałem i od razu przeszedłem do rzeczy.
     - Co to za akcja? - spojrzałem na Knight'a, po czym on wyjął z szuflady w komodzie teczkę i mi ją rzucił, a ja w szybkim tempie ją otworzyłem.
     

_____________________________________________
Kochani, kilka wiadomości.
Na wstępie, chcę Was przeprosić, że ten rozdział jest dość krótki, no, ale przecież nie mogą być wszystkie rozdziały tej samej długości :)
Po drugie bardzo chciałabym Wam podziękować za Waszą obecność.
Dziwi mnie jednak fakt, iż w ankiecie ponad sto osób oddało głos, a tylko niewielka część pozostawia komentarz. Nawet nie wiecie, jak ważne są dla mnie Wasze opinie. Chcę poznać Wasze zdanie na temat Shadow. Komentujcie.
Do następnego, Misie. ♥

CZYTASZ? = SKOMENTUJ ! 

22 komentarze:

  1. świetny ; ) czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. No tylko nie mów mi, że i Amy, i Justin spotkają się podczas tej jednej akcji :o Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Ciekawi mnie czy Nevil weźmie z sobą Amy i, czy pozwoli jej chociażby wyjść z auta i wziąć udział w tym wszystkim. Cholera, masz wyobraźnię, Audrey.
    Za każdym razem, kiedy tu zaglądam, jest coraz lepiej! Zatracam się w historii Amy i Justina i jakoś nie chcę z niej wychodzić. Zaczarowałaś mnie i muszę szczerze powiedzieć (znowu), że druga część jest o niebo lepsza od pierwszej <3
    Pozdrawiam,
    Twoja TinyDrug.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo się cieszę, że masz takie zdanie o drugiej części. Jestem Ci wdzięczna za to, że tu zaglądasz i przede wszystkim komentujesz zdaniami, bo wtedy mogę wyciągnąć jakieś wnioski ze swojej pracy.
      Jestem szczęśliwa, że Shadow odnosi jak narazie taki sukces.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. ♥

      Usuń
  3. Oł...czyżby akcja spowodowała spotkanie Amy i Justina? Oby! :D

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  4. ŚWIETNY *_* ej tak sobie myślę, że Justin i Amy się spotkają na tej akcji :P
    HYMMMMM niegrzeczna dziewczynka się z niej robi :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Awww ciekawe co będzie w tej teczce ! Świetny :)

    http://second-vistage-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. eej nie tylko ja czuję , że oni się spotkają podczas akcji haha :) obyś tylko w ostateczności nie zmieniła nic XD Rozdzial super, bardzo fajnie sie czyta. Zaczelas ta druga czesc bardzo szybko i dobrze i tez czesto dodajesz rozdzialy, widac ze ci bardzo zalezy na blogu. On jest cudowny i widac twoje starania aww, kocham no <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieje,że Amy i Justin sie spotkają na tej akcji ;d
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuję,że Amy i Justin już w następnym rozdziale znowu się spotkają :)))
    Zła Amanda.. lubie to heh
    Czekanm na nasttępny ♥
    Twoja,
    @xxlikedopexx

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietny <3 @SmileJustin313

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję ze Amy z Justinem w końcu się spotkają i wszystko sobie wyjaśnią :) rozdział bardzo mi podoba
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję, że Amy i Justin się spotkają i będą mieli szanse pogadać :) Czekam na nn x @ilysm_Jussstin

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały rozdział, taki jak każdy inny :)
    Cały czas akcja się rozkręca i bardzo się z tego cieszę :)
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ♥ /@everquh

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały rozdział mam nadzieje że będzie w weekend następny <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Oh, nie mogę się doczekać następnego <3
    Nie miałam długiego dostępu do komputera i tylko o czym myślałam to to żeby przeczytać ten rozdział kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy następny ?
    Będzie w weekend :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥