środa, 1 stycznia 2014

~ Rozdział drugi

Justin's POV

            Po ucieczce z klubu, wsiadłem do swojego auta i odjechałem z piskiem opon, nie zastanawiając się, jak moi kumple wróciliby później do domu. Miałem to teraz poza granicami swoich własnych myśli. Byłem pogrążony w nicości, odczuwałem strach i lęk, co było spowodowane dziurą przeszłości. Jak miałem żyć, wiedząc, że Amanda nadal żyła, ale znalazła miejsce przy kimś innym?
            Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Byłem niespokojny, mimo że moja podświadomość mówiła mi, że Amy była bezpieczna przy Nevil`u.
    - Ty durniu, ona miała być bezpieczna przy tobie!- syknąłem sam do siebie i nacisnąłem pedał gazu.
            W tamtym momencie zapragnąłem śmierci, zapragnąłem, aby ból, który zaczął w szybkim tempie rozprzestrzeniać się po moim ciele, zniknął.
            W klubie chciałem jej dotknąć, chciałem poczuć bijące od niej ciepło, lecz nie mogłem. Ona o mnie zapomniała - miała rację. Zrobiłem wszystko, aby mnie znienawidziła: krzyczałem, nie słuchałem jej, nie zwracałem na nią uwagi, jej uczucia się dla mnie nie liczyły, popadałem w paranoje, która była spowodowana zazdrością, aż w końcu ją wyrzuciłem z serca i życia.
    -  Ja pierdole, co za gówno! - wrzasnąłem, dodając gazu i jednocześnie uderzając rękoma w kierownicę.
            Czułem, że władał mną wąż, który zaczął zatruwać swoim własnym jadem każdy zakamarek mojego ciała i niszczył nie tyle, co fizycznie, lecz i psychicznie. Działał destrukcyjnie na moje serce. Niszczył je. A owym jadem była zazdrość. Chęć mordu. Chęć Amy, która była jak zakazany owoc. Była blisko, lecz gdy tylko wyciągałem rękę - stawała się nieosiągalna.
            Mknąłem przez autostradę, a licznik wskazywał już 210 km/h. Czułem niesamowity przypływ adrenaliny, spowodowany prędkością, jak i emocjami, które we mnie buzowały. Pragnąłem jej, bo była moja, należała do mnie.
    - Kurwa mać! - krzyknąłem i uderzyłem pięściami w kierownicę, lecz zaraz ująłem ją ponownie, aby nie stracić panowania nad rozpędzonym autem.
            Mój oddech był nierówny, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Nagle zaczął dzwonić telefon. Rozproszył mnie. Zacząłem walkę z własnym umysłem. Nie potrafiłem, nie mogłem zapomnieć tych wszystkich dniach spędzonych z moją dziewczyną. Przez ten cały czas wierzyłem, że ona mnie kochała, że także chciała do mnie wrócić. Teraz, gdy on wkroczył między mnie, a Amandę... Przez moje ciało przeszył się dreszcz bezradności.
            Co ja mógłbym zrobić, aby ją ponownie odzyskać? Znowu zabić tego frajera? Niczym McCann'a? Ile jeszcze musiałbym jej udowodnić, że naprawdę się zmieniłem? Czy moja miłość już jej nie wystarczała? Nie wystarczyłby jej Justin, bez Shadow? A Nevil? Przecież ten dupek pomagał mi wysadzić magazyn Patrick'a, potem uratował mnie przed śmiercią, a teraz śmiał być ostoją dla mojej dziewczyny? To było śmieszne...
    - Czego?! - wrzasnąłem, odbierając i jednocześnie zwalniając, bo taka prędkość była już zbyt ryzykowna.
    - Stary, wracaj do domu. Musimy pogadać. - powiedział jednym tchem i zamilkł, jakby czekając na moją odpowiedź.
            Wziąłem głęboki wdech i oznajmiłem, że chwilowo byłem zajęty - bo byłem. Potrzebowałem czasu, aby poukładać rozbiegane myśli. Chciałem, żeby ta dziewczyna była moja. Stała się piękna i dojrzała. Stała się kobietą.
            Zacisnąłem szczękę, kiedy pomyślałem, że przez ten cholerny czas, kiedy ja jej szukałem, ona była pod opieką Jack`a. To on ją chronił i pomagał pozbierać się po koszmarze, jaki jej zgotowałem. Westchnąłem głośno na samą myśl, że spierdoliłem sprawę.
    - Wracaj do domu, Justin!- warknął i się rozłączył.
            Od czasu mojego wypadku bardzo dużo rzeczy uległo zmianie. Każdy z nas zmienił swój tok myślenia; nie rozdzielaliśmy się, pracowaliśmy razem, uzgadnialiśmy wszystko wspólnie. Prawda była taka, że nasz gang stracił na wartości, ale to dlatego, że sami tego chcieliśmy. Po tym jak odebrano mi Amandę, postanowiłem się zmienić, akcje były mniej ryzykowne, a my mieliśmy na wszystko oko, aby nikomu nie stała się krzywda.
            Skończyliśmy z morderstwami, narkotykami i pieprzeniem każdej laski, która się tylko nam nawinęła. Przestałem zachłannie walczyć z samym sobą. To było bezcelowe. Jason wiedział, ile kosztowało mnie odejście dziewczyny, dlatego przez pierwszy miesiąc, zaraz po moim wybudzeniu się, był jak mój własny cień. Odczuwałem wsparcie, ale ono było inne. Mniej nachalne niż kiedyś.
    - Jasne... - warknąłem do siebie i rzuciłem telefon na miejsce pasażera.
            Wjechałem na stację paliw i zawróciłem, ponownie wjeżdżając na jezdnię. Pokierowałem się do domu. Musiałem z nimi pogadać. Zaparkowałem pod domem i wysiadłem z samochodu. Po chwili stałem oparty o maskę z papierosem między palcami. Zaciągałem się nim mocno, jakby od tego zależało moje przetrwanie.
    - Justin, do cholery, chodź!- usłyszałem wrzask Dave'a, który stał w drzwiach frontowych.
            Rzuciłem niedopałek i zgasiłem go swoim butem. Zauważyłem, że chłopacy przestali mówić na mnie Shadow, jakby czuli, że to był mój czuły punkt, bo chyba faktycznie tak było. Nienawidziłem tej części siebie, ona powodowała, że fizycznie byłem silny, ale moja psychika się rozpadała. To przez Shadow zawaliła się część mojego życia, która realnie była prawdopodobnie już nie do odbudowania, ale ja wierzyłem, że kiedyś moje szczęście do mnie by wróciło, nawet z podwojoną siłą do dalszego istnienia i walczenia o przetrwanie.
            Wszedłem do środka i zdjąłem buty, a kurtkę rzuciłem na sofę. Gdy tylko przekroczyłem próg pokoju, usiadłem na kanapie i przejechałem ręką po swoich włosach, jakby wyrażając swoją frustrację.
    - Widzieliśmy się z nią. - powiedział Jason, opierając się o meblościankę.
            Zdrętwiałem, kiedy mój przyjaciel się odezwał. Nie chodziło o niego, czy jego głos, lecz o to, co powiedział. Moja ręka zatrzymała się w powietrzu, kiedy chciałem ją położyć na udo. Bez namysłu wstałem i kopnąłem stół tak, że poleciał na drugi koniec pokoju. Mój oddech znowu był przyśpieszony.
    - Nie chcę o tym gadać, Jason. - warknąłem i chciałem wyjść, kiedy kumpel zagrodził mi drogę swoim ciałem.
            Usłyszałem w powietrzu jego warknięcie, które udzielało mu się wtedy, gdy szło coś nie po jego myśli. Stał się jeszcze pewniejszy niż kiedyś. Może i to ja byłem przywódcą Insiders, ale to Jason panował nad każdym pod aspektami emocjonalnymi.
    - Daj mi przejść. - syknąłem, nie patrząc na niego.
            Byłem zdenerwowany. To, że oni rozmawiali z nią oznaczało tylko jedno. Opowiedziała im zapewne jakąś bajkę o swoim szczęśliwym życiu, a ja naprawdę nie chciałem słuchać tego gówna. To było chore. To nie było prawdziwe!
    - Justin, uspokój się. - usłyszałem głos Thomasa, a po chwili poczułem jego dłoń na swoim lewym ramieniu - Nie wiem, co ona tobie powiedziała, bo zapewne z nią się widziałeś, ale musisz wiedzieć, że Dave...- spojrzałem na niego, a on przygryzł wargę i po chwil dokończył- ...że Dave pobił się z Nevil`em, kiedy on chciał odciągnąć Amy od nas. - westchnął i klepnął mnie w ramie, jakby w geście pocieszenia. Zmarszczyłem brwi i zapytałem o co właściwie chodziło. Czułem się zdezorientowany.
            Wtedy do pokoju wszedł chłopak, o którym właśnie rozmawialiśmy. Ujrzałem na jego twarzy sińce oraz dużą śliwę pod okiem.
    - Dave... co się do cholery stało?! - krzyknąłem, rozkładając ręce.
    - Nie krzycz! - Jason swoim tonem głosu miał nad nami przewagę i teraz również nie uszło to mojej uwadze.
    - Uspokój się...- dodał łagodnie, po czym opowiedział mi, co wydarzyło się w klubie.
    - Kurwa! Popieprzyło go?! - wrzasnąłem i podszedłem do przyjaciela, aby obejrzeć jego obrażenia.
    - Spoko, Justin. Jest dobrze, ale nie podoba mi się, jak on traktuje Amandę, wkurwiłem się, kiedy zaczął ją odciągać. Wystarczy jego słowo, a ona leci jak potulny piesek, jakby miał nad nią kontrolę.- dostrzegłem zmartwienie, jakie malowało się na twarzy Dave'a i zacząłem się zastanawiać, czy czasem nie myliłem się i Amy wcale nie była taka szczęśliwa.
            Stałem przed nim i wpatrywałem się w jego twarz jak w jakiś obraz wart fortunę.
    - Opowiedz mi. Wszystko. - mruknąłem cicho, lecz pewnie - Powiedz, co mówiła. Jak przebiegło spotkanie. - dodałem, nie mogąc powstrzymać swojej zachłanności na jej temat.
            Amanda była zawsze pewna siebie i potrafiła się przeciwstawić. Nawet mnie. Nie rozumiałem, dlaczego nie potrafiłaby zrobić tego samego w stosunku do swojego teraźniejszego chłopaka.
            Dave zabrał mnie do swojego pokoju, aby pogadać. Wiedziałem, że rozmowa z nim na temat Amy jest najlepsza. Czuł do niej to samo, co ja. Wiedział, przez co przechodziłem, bo i on to czuł.
    - Stary, nie podoba mi się ten koleś...- mruknął na początek i oparł się o ścianę. - Nie wyglądała na szczęśliwą. Popłakała się, kiedy mnie uderzył. Justin..- jego wzrok z okna przeniósł się na mnie. - Wciąż jesteśmy dla niej ważni.
            Usiadłem na jego kanapie i wsłuchiwałem się w każde słowo, które padało z jego ust. Na bieżąco je analizowałem. To, że być może ona z nim nie była szczęśliwa, to i ja dostrzegłem. Jej oczy były inne, aczkolwiek nadal tkwiła w nich szczęśliwa kobieta. Miała iskierki w oczach.
    - Skąd wiesz, czy jesteśmy? - wstałem i podszedłem do niego - Nawet nie chciała mnie dotknąć...
            Dave pokręcił głową - Justin..- szepnął i po chwili namysłu dodał. - Wyobrażasz sobie chociaż trochę, ile ona przeszła? Kurwa.. - syknął i uderzył dłońmi w ścianę. -Nawet nie wiemy, ile czasu spędziła z tymi sukinsynami. - Jego głowa bezwładnie opadła na dół, stał oparty dłońmi o ścianę i wpatrywał się w podłogę. Czułem, jak żal przepełniał jego ciało..Doskonale wiedziałem, co nim kierowało. Wiedziałem, że nadal była dla niego ważna.
            Zacisnąłem pięści. Był dla mnie podporą, gdy walczyłem ze swoimi pragnieniami. Może nie byłem w najlepszej formie, ale wiedziałem, że Dave potrzebował również wsparcia. On był tylko człowiekiem.
    - Dave... - mruknąłem, kładąc dłoń na jego ramieniu - Musimy się tego wszystkiego dowiedzieć - zacisnąłem na nim rękę - Musimy zrobić wszystko, by dowiedzieć się, czy... czy ona jest z nim szczęśliwa. - sam miałem trudność z wypowiedzeniem tych słów.
            Nadal nie potrafiłem zrozumieć swojego życia. Nie mogłem się odnaleźć. Bez Shadow, byłem normalnym chłopakiem, który interesował się chwilami kobietami, pijaństwem, narkotykami. Wszystko zawsze szło jak po maśle, dopóki ktokolwiek, kto przebywał w moim otoczeniu nie wspomniał imienia mojej dziewczyny. Teraz, prawidłowym określeniem byłoby " była dziewczyna", ale ona nadal żyła w moim sercu.
            Przyjaciel posłał mi blady uśmiech i szepnął. - Musimy ją najpierw znaleźć, sprawdziłem i wiem, że Nevil prowadzi interesy w tym klubie, w którym byliśmy... Może zastaniemy ją tam któregoś dnia.- poklepał mnie przyjaźnie po policzku i odwrócił się w stronę drzwi.
            Przystanął, ale nadal był odwrócony do mnie tyłem. - Justin.. Musisz wiedzieć, że mimo tego co się wydarzyło, ona nigdy nie będzie mi obojętna. - posłał niepewne spojrzenie przez ramię. - Teraz walczymy o nią wspólnie, ale kiedy już ją odzyskamy.. - nie pozwoliłem mu dokończyć i wychodząc z pokoju, mruknąłem, że wiedziałem o tym, co miał na myśli.
            Wiedziałem, co chciał mi powiedzieć. Wiedziałem, że nadal ją kochał, mimo że był moim przyjacielem, poczułem iskrę zazdrości. Bałem się, że po tym jak skrzywdziłem Amy, ona wybrałaby jego, albo pozostanie z Jack'iem. Parsknąłem pod nosem i pokierowałem się do salonu, gdzie stał barek. Potrzebowałem alkoholu.
            Otworzyłem go i wyciągnąłem kieliszek. Bez zastanowienia odkręciłem butelkę i wlałem do szkła sporą ilość whiskey. Odszedłem od mebla i przystanąłem przy oknie. Pierwszy łyk trunku zaczął drażnić moje podniebienie. Czułem nie tyle, co ukojenie, ale także i w pewnym sensie lęk. Dave, ja, Amanda...
            Co, jeżeli ona po tym wszystkim już doszczętnie przekreśliła mnie ze swojej listy? Mimo tego, co jej zrobiłem, naprawdę obdarowałem ją szczerą miłością. Tyle razy prosiłem, aby ona miała tego świadomość. Błagałem ją w swoich myślach, by o mnie nie zapominała.
            A teraz? Nie widziałem swojej przyszłości, gdy ujrzałem ją przy barze. Zapanowała pustka, którą wypełnił jedynie strach. Strach przed ponowną utratą tej dziewczyny. - Co za gówno... - syknąłem, ponownie wlewając w swoje usta alkohol.
            Kiedy chciałem dolać whisky do pustej szklanki, zorientowałem się, że butelka była już pusta. Warknąłem pod nosem i wstałem ze stołka przy barze. Zachwiałem się lekko, ale już po chwili odzyskałem równowagę.
    - Justin, obaliłeś sam całe whisky? - usłyszałem cichy śmiech za swoimi plecami. - Siedzisz tutaj cały wieczór.. - mruknął i zabierając butelkę dodał - Wszystko wróci do normy.. najważniejsze, że żyje.- uśmiechnął się i nie czekając na moją reakcję opuścił pomieszczenie.
            Prychnąłem pod nosem - No tak, na pewno wróci wszystko do normy.. - syknąłem, wchodząc po schodach.
            Nie sądziłem, że straciłem aż tak duże poczucie czasu. Siedziałem i myślałem, a co za tym szło? Coraz więcej pretensji do siebie samego, do Thomasa. Ale teraz takie gadanie już nic by nie pomogło. To ja zachowałem się jak dupek i dostałem już swoją nauczkę. Nigdy nie obwiniałem nikogo, poza sobą. Dostrzegłem swoje winy i teraz widziałem, ile złego było po mojej stronie. A raczej, po stronie Shadow.
    - Justin, ogarnij się. Pierdolisz jakbyś był zakochany... - zaśmiałem się zapalając światło w łazience i zamykając się w niej.
            Kiedy pierwsze strumienie  wody spłynęły mi po plecach, zacząłem się odprężać. - Bo jestem..- odpowiedziałem sam sobie i przejechałem dłońmi po mokrych włosach.
            Czułem się zdezorientowany, a nienawidziłem tego uczucia. Lubiłem mieć wszystko pod kontrolą.. Jednak to nie miało miejsca, jeśli chodziło o Amy. Ona zawsze wszystko psuła i się nie słuchała. Jej cięty język doprowadzał mnie do szaleństwa. Oparłem się o ziemne płytki i położyłem dłonie na biodrach, lekko się przy tym garbiąc. Nie mogłem o niej zapomnieć, nie potrafiłem. Po dłużej chwili odepchnąłem swoje ciało i stanąłem prosto, patrząc przed siebie.
    - Odzyskam cię.. albo umrę z tęsknoty. - szepnąłem.
            Zauważyłem, jak coś ciepłego napływało do mych oczu. Słabość. Znowu dawała o sobie znak. Byłem zbyt kruchy pod względem uczuć. Właśnie dlatego przez ponad siedem lat nie potrafiłem czuć. Do momentu poznania panny Brown.
            Pozostawiając łzy w brodziku, wyszedłem i się wytarłem. Założyłem czyste bokserki, spodnie i poszedłem wzdłuż korytarza, do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i pociągnąłem za końcówki swoich mokrych włosów. - Dobra, mam dość... - syknąłem i opadłem bezwładnie na pościel, po czym podciągnąłem się do poduszki. Gdy poczułem jej aksamitność, od razu moimi myślami zawładnęły liny tym razem lekkiego snu.

Amy's POV


            Gdy tylko wjechaliśmy na podjazd do naszego, a w zasadzie jego domu, wysiadłam bez słowa. Lekko trzasnęłam drzwiami, jednakże od razu posłałam Nevil'owi przepraszające spojrzenie nie chcąc go rozzłościć.
    - Przepraszam... - mruknęłam i wbiegłam do domu.
            Potrzebowałam chwili dla siebie. To było ponad moje siły. Pierwszy raz, od ponad dwóch lat ujrzałam przed sobą Justina. Ujrzałam chłopaka, którego tak bardzo kochałam. Wchodząc po schodach na górę, pokierowałam się myślami do łazienki. I tam też poszłam. Zamknęłam się w tym małym pomieszczeniu i pierwsze co zrobiłam, oparłam się plecami o drzwi. Przymknęłam oczy i starałam się unormować oddech, który był płytki i nierówny. Mój cały świat, dawne emocje - to wszystko powróciło, ale z zdwojoną siłą.
            Kiedy chciałam zacząć się rozbierać, usłyszałam wołanie Jack`a, abym zeszła na dół. Poprawiłam grzywkę jednym ruchem i otworzyłam drzwi. Mężczyzna stał u dołu schodów i wpatrywał się w moją sylwetkę, przez co obdarowałam go niepewnym spojrzeniem.
    - Musimy porozmawiać. - powiedział poważnie i wyciągnął w moim kierunku rękę, ujęłam ją bez wahania.
            Pociągnął mnie w stronę salonu i posadził mnie na kanapie, a sam wziął krzesło od stołu i postawił je naprzeciwko mnie. Odwrócił je oparciem w moją stronę i okrakiem na nim usiadł, opierając dłonie na ramach krzesła. - Co się dzieje? - zapytał, wbijając we mnie wzrok.
            Tymczasem w moim brzuchu rozpętało się tornado emocji. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na swoje dłonie. Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu, jego wzrok był przenikliwy i wydawało mi się, że wiedział już wszystko, czyli to że kochałam Justina. Ta świadomość doprowadzała mnie do obłędu.
    - Nic.. przecież...- powiedziałam ledwie słyszalnie i posłałam mu krótkie spojrzenie.
    - Przecież wiem o co chodzi? - zapytał drwiącym tonem głosu.
            Przez chwilę poczułam dreszcze na swoim ciele. Nie były one spowodowane pozytywnymi emocjami, wręcz przeciwnie. Nie chciałam, aby zaraz wybuchnęła kłótnia.
    - Amy, musisz w końcu przestać czuć te zjebane emocje do tego dupka! - jego głos brzmiał donośniej i słyszałam, jak zaakcentował ostatni słowo... Zakuło mnie w sercu.
    - Ja...ja... Jack..- nie wiedziałam, co on chciał usłyszeć, więc mruknęłam coś, co przyszło mi na język.- Nie kocham go. - mówiąc to, czułam, jak łzy zbierały mi się pod powiekami. - Zaskoczył mnie ich widok.. to wszystko. - wzruszyłam przepraszająco ramionami i spojrzałam w jego rozgniewane oczy.
            Dostrzegłam w nich Nevil'a. On był cieniem Jack'a. Znowu przeżywałam to samo. Historia się powtarzała. Tak samo jak Justin posiadał swój cień ukryty pod słowami Shadow, tak samo było z Jack'iem.     - Dlaczego po prostu nie odeszłaś? - uniósł głowę - Dlaczego pozwoliłaś się mu przytulić i na dodatek obroniłaś go przede mną?! - w końcu krzyknął.
    - Nie krzycz.
            Moja maska mnie opuściła i pozwoliłam wyjść na wierzch emocjom. Łzy spływały powoli po moich policzkach. Odczułam strach, bałam się, że znowu będę musiała przechodzić przez piekło. Nie chciałam, aby Jack skrzywdził mnie w złości. Wielokrotnie widziałam, jak nadużywał przemocy.
    - Przepraszam... - powiedziałam, ocierając łzy.
            Parsknął pod nosem, odpychając od siebie krzesło, które pod wpływem jego pchnięcia roztrzaskało się na kawałki tuż pod moimi stopami - Ile razy mam ci kurwa mówić, że teraz jesteś ze mną, co?! - krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze - Ile jeszcze czasu mam ci dać, abyś w końcu dostrzegła ile dla ciebie zrobiłem? - zapytał, zbliżając się do mnie, aż w końcu naparł swoim ciałem na moje, siadając na mnie - To dzięki mnie żyjesz...
            Odwróciłam głowę w bok i zacisnęłam usta. Chciałam się wydostać z tego pieprzonego domu, jak najszybciej. Jack chwycił mój podbródek w dłoń i odwrócił moją twarz tak, abym patrzała na niego.
    - Jesteś moja. - warknął, a to słowa wyrażały kontrolę, stanowczość i rządzę.
            Nim się zorientowałam on wsunął dłoń w moje włosy i złożył na moich ustach mocny pocałunek. Byłam przerażona, wiedziałam do czego to zmierzało i zaczęłam się szarpać - krzyczałam, odpychałam go rękoma, jednak to było na nic. Mój cały wysiłek włożony w to, aby się go pozbyć runął, kiedy zorientowałam się, że mój bunt go podniecał. Bawił się mną... jak swoją ofiarą.
    - Jack! Błagam!- krzyknęłam, jednocześnie szlochając.
            To nic nie pomagało. Byłam jak marionetka, a on pociągał za sznurki.
    - Chodź, zabawimy się... - wymruczał w moje usta, a potem zagryzł moją dolną warkę, aż poczułam pierwsze kropelki krwi
    - Proszę, zostaw... - jęknęłam, ale w tej samej chwili rozerwał moją koszulkę i łapczywie zaczął obmacywać dłońmi moje piersi.
    - Jack.. proszę.- zaczęłam dławić się łzami. - Od tego mnie uratowałeś...proszę. - poczułam jak jego dłoń wylądowała pod moimi majtkami.
            Chciałam wzbudzić w nim jakieś emocje, chciałam, aby jego człowieczeństwo wróciło. - Nie chcesz tego...- w tym momencie on odskoczył ode mnie, jakby sam walczył ze sobą. Oddychał głęboko, wręcz dyszał, a ja nie czekając dłużej, wstałam z kanapy i krzyknęłam w biegu.
    - Nienawidzę cię! - dotarłam do drzwi, lecz okazało się, że były zamknięte.
            Odwróciłam się i próbując okryć się resztkami materiału, który został po mojej bluzce, płakałam. Mówił, że już nigdy nikt nie byłby w stanie mnie skrzywdzić, że już żaden bydlak nie dotknąłby mojego ciała bez pozwolenia... Obiecywał, że dzięki niemu ponownie będę mogła zaznać prawdziwej miłości, a teraz to wszystko jakby runęło w gruzach. Łzy opuszczały swoje gniazdo w bardzo szybkim tempie, a ja nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić.
            " Dziwka ". Tak właśnie się czułam. Na to słowo dostałam dreszczy, a płacz się nasilił. W myślach rozbrzmiało to słowo jeszcze kilkakrotnie, lecz tym razem wypowiadał je chłopak. Chłopak, który kiedyś znaczył dla mnie wszystko. Jęknęłam, kiedy przez płacz zaczęła boleć mnie głowa, czułam, jak serce mi się paliło. Ponownie zawiodłam się na najbliższej osobie, a poza Jack`iem nie miałam nikogo.
            On odizolował mnie od życia, które wiodłam przed porwaniem, stwierdził, że to dla mojego dobra. Wierzyłam mu, wierzyłam, bo przyrzekał i obiecywał mi, że już zawsze byłabym bezpieczna.
    - Co, zamknięte, prawda? - przede mną stanął Jack.
              Jak na zawołanie mój oddech się zatrzymał, a serce niemalże stanęło. Zaciskałam pięści, jakby się w ten sposób broniąc, ale co ja mogłam... On był silniejszy... I wtedy pstryknął palcami, a w niecałej minucie przy jego boku znaleźli się jego wspólnicy.
    - Zaprowadźcie ją do piwnicy. Amanda musi troszeczkę ochłonąć... - parsknął pod nosem, a dwóch mężczyzn bez protestowania ujęło mnie za ramiona i zaczęli ciągnąć w stronę drzwi, prowadzących do siłowni i piwnicy.
            Wrzucili mnie do środka. Na szczęście upadłam na materac i zamortyzowałam upadek. Byłam znowu sama. Ja i moje myśli. To wszystko, co teraz mnie otaczało. Chwila wytchnienia, odnalezienia jakiegoś sensu w tym wszystkim. Jedyne na co w tej chwili było mnie stać, to zebranie w sobie siły, na odnalezienie drogi prowadzącej do jakiejkolwiek nadziei.
            Czułam, że moja dusza była brudna. Zaczęłam się zastanawiać, co takiego zrobiłam, że spadał na mnie taki ogrom nieszczęść. Nie mogłam znieść myśli, że wszyscy, którzy mnie otaczali, pragnęli jedynie mojego ciała. To było przytłaczające i ohydne. Momentalnie poczułam, że zawartość mojego żołądka podchodziła mi do gardła. Upadłam na kolana i objęłam się w pasie, aby złagodzić jakoś ból, który panował we mnie.
            Byłam sama, a to była najgorsza rzecz, jaka mogła mi się przytrafić. Życie pomału traciło sens. Wszystko odchodziło, a na miejsce nadziei wdarła się marność mojego własnego życia. Musiałam obudzić się ze snu, który ciągnął mnie na samo dno. Musiałam w pewnej chwili otrząsnąć się z tego koszmaru.
_____________________________________________
Mordeczki Moje Kochane.
Drugi rozdział dodaję już w Nowym 2014 Roku. 
Jak to pięknie brzmi *_* haha
Za 37 dni moja osiemnastka :D - musiałam Wam to powiedzieć hehe 
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał, tak? ;>
Szczęśliwego Nowego Roku :)

CZYTASZ? = SKOMENTUJ - BARDZO WAŻNE SĄ DLA MNIE WASZE OPINIE :)

38 komentarzy:

  1. świetnyyyy ; ) czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. TY GŁUPKU, TERAZ JESTEM DRUGA! :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Doceniam to, że tak bardzo wczułaś się w drugą część, aczkolwiek no... nie podoba mi się Twoje zachowanie względem Justina. Nie wiem, czy czytasz od początku Shadow, ale jeżeli tak, to doskonale wiesz, że Justin nie jest gejem. I nie mówię tu o tym realnym, tylko tym w OPOWIADANIU.
      Nevil jest tylko otoczką, a głównymi bohaterami są Justin i Amanda. To nimi będę się zajmowała, a nie Nevil'em. Przykro mi, że takie masz zdanie. No trudno.

      Usuń
    3. Piszę od nowa, bo jesteś na mnie ZUA, a ja nie lubię, kiedy ktoś jest na mnie zuy (chociaż za często to mi się zdarza). :D

      Jack, Jack, Jack... Jak mogłeś ją tak potraktować? Myślałam, że jesteś lepszym facetem, ale jednak to były tylko pozory. Żal mi strasznie Amandy i tego, jak ją potraktował. To było moim zdaniem nie sprawiedliwe. Amanda ma jednak uczucia, więc... Niby jestem za Nevilem, ale powoli się od niego oddalam (tak jak od każdego chłopaka zresztą).

      Justin i Dave... Zaciekawił mnie przede wszystkim Dave. Wiedziałam, że był zakochany w Amandzie, ale sądziłam, że to raczej takie przelotne zakochanie. Nie powiedziałabym, że będzie tak bardzo cierpieć. Zresztą po charakterze Shadow też był się nie spodziewała. Niebezpieczny, groźny... A tu jednak ma uczucia. Niby to było oczywiste od początku, że się w niej zakocha, ale jednak ja bardziej się wczuwam w opowiadanie. :)

      Kocham Cię za ten blog, Sandruś. ♥
      http://twenty-secrets-of-love.blogspot.com/

      Usuń
  3. vfhsasaldjf genialny, nie moge doczekac sie nastepnego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham ! najlepszy rozdział ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. G E N I A L N E

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju za niedługo moją Sandra będzie pełnoletnia ! :D robię wjazd na chatę , w końcu mam adres hahahaha ♥ rodział cudowny! nie wiesz jak bardzo wciągnęłam się w to opowiadanie. Mam nadzieje ze Amy zostawi Jacka bo on ja okropnie traktuje. Oby jej sie to udalo. Podobała mi się też sytuacja w której Justin był bardzo wściekły *___* Kochaanaa, czekam na kolejny rozdzial.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudny rozdział *_* <3
    Nie mogę się doczekac kolejnego ..
    Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju cudowny :o ^^ masz talent ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana..
    Ja nie wiem co mam powiedzieć...
    Czytając ten rozdział cały czas płakałam.
    Jak już Ci chyba z milion razy wspominałam masz ogromny talent...
    Boję się o Amandę..
    I kraje mi się serce na myśl o Justinie...
    Niesamowity rozdział i z niecierpiwością czekam na kolejny.
    Twoja
    @xxlikedopexx

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne! *.*
    Ciekawi mnie jedna rzecz. Będą może momenty, w których Amy nam wyjawi co się działo jak była przetrzymywana w piwnicy te 2 lata temu? Co się działo kiedy nie było przy niej Justina...
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału <3
    @ilysm_Jussstin

    OdpowiedzUsuń
  11. Nevil jest jakiś nawiedzony czy co -.-
    'Uratował' Amande od tego co teraz sam jej robi ;))
    Martwie sie o Justina,Dave'a ... Amy ;c
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny *.* @SmileJustin313

    OdpowiedzUsuń
  13. Woooow! Nevil to skurwiel! Amanda powinna pokazac swoją mroczną stronę, wydostac sie podstępem z piwnicy i zabic Nevil'a... Myśle, że nawet ona potrafi byc zimną suką ;) xo
    @lovethisfever

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja uważam, że drug część przechodzi już samą siebie. Jest niewiarygodnie dobra i zabójcza.
    Porywczość emanuje z niej jak słońce swoimi promieniami.
    Kocham.
    ~ Anonymous

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak bardzo uwielbiam Twoje opowiadanie. Jest ono jednym z moich ulubionych. Codziennie sprawdzam czy nie dodałaś rozdziału.
    A co do drugiego rozdziału to jak zawsze genialny! Tyle się teraz dzieje aewasfasdf nie mogę się doczekać następnego! Pozdrawiam, @mycanadianbooy

    OdpowiedzUsuń
  16. Mogę szczerze i z czystym sumieniem powiedzieć, że ta część naprawdę bardzo mi się podoba :D Jest już teraz lepsza od pierwszej.
    Co do rozdziału... Znakomity! Dużo się tu wydarzyło. Strasznie mi szkoda Justina jak i Amy, nawet Dave'a. Kurcze, żeby chłopcy wiedzieli w jakie tarapaty wpadła ich dama serca, cholera! Ciekawe jak daleko posunie się Nevil. Już nie mogę doczekać się kolejnego! <3

    Pozdrawiam!

    ( www.collision-fanfiction.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  17. cuuudooownyyyy <3 zresztą jak zwykle :) bardzo podobają mi się rozdziały i to co się w nich dzieję ;*** szybko dodawaj następny kocie ;**
    @Nikolsia
    P.S. nominuje Cię do liebster award ;*** więcej informacji znajdziesz na moim blogu : http://darkhopeofloveandpain.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG proosze następny <3
    Mam nadzieje że Justin ją z tamtąd weźmie ...

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział cudowny ♥
    Zresztą jak każdy :)
    Hehe, ja wiedziałam że z tym Nevilem jest coś nie tak..
    No ale, na szczęście Justin chce sprawdzić czy wszystko z nią w porządku i mam nadzieje że przyłapie ich na jakiejś sytuacji w której Nevil ją krzywdzi, bo Amy na pewno będzie kłamać że wszystko jest w porządku .
    Do następnego <3
    Mam nadzieję że niedługo !
    Kocham Cię :)


    Ps. Jeśli możesz to informuj mnie o rozdziałach xD
    Chyba kojarzysz- @Kinia_G_

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale akcja! Uh, uh uh!
    Normalnie nie spodziewałam się, że to wszystko tak się potoczy. Że Jack okaże się być normalnie bydlakiem! Serio się bałam, że ją zgwałci i nic go nie powstrzyma.
    Mam nadzieję, że Amy się nie da, nie podda! Że będzie walczyła o siebie i swoje szczęście. Że nie da się sponiewierać i podporządkować.

    Chociaż...jestem zaskoczona reakcją Dave'a na to wszystko. Wiedziałam, że zależy mu na Amy...ale nie sądziłam, że aż tak! Nie przypuszczałam, że aż tak się zaangażował i że będzie chciał o nią walczyć! Hmm...

    Poza tym...zawsze jak czytam kolejny rozdział to mam taki dziwny "uścisk" w brzuchu, nie wiem czemu :)
    Kocham Twoje opowiadanie! Jest naprawdę świetnie i pisanie idzie Ci tak sprawnie, lekko się czyta, wciąga i chce się ciągle więcej i więcej.
    Ale to już wiesz, bo pisałam Ci to nie raz hihi :)

    Kocham <3
    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie spodziewałam się, że on traktuje tak źle :(
    Świetny rozdział powodzenia z następnym xx

    OdpowiedzUsuń
  23. biedna Amy, znowu jest tak źle tratowana...
    powiem szczerze, nie spodziewałam się, że cała akcja tak się potoczy!
    mam nadzieje, że Amy z Justinem jeszcze kiedyś będą razem :)
    Super rozdział! xx

    Wiktoria.

    OdpowiedzUsuń
  24. Biedna Amy, miejmy nadzieję że jej sie uda i ucieknie od tego kolesia.... Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy można się spodziewać następnego ?
    Zawsze czuję takie podekscytowanie lub tres kiedy czytam twoje opowiadanie, naprawdę blog jest boski <3

    OdpowiedzUsuń
  26. O mój boże masz wielki talent <3
    Wszystkie słowa tak przemyślane, ja na twoim miejscu nie umiałam bym tak dosłownie i głęboko tych uczuć opisać :)
    P prostu bdyufgreuyfguyft *_*
    Cudo :*

    OdpowiedzUsuń
  27. O boże dziewczyno jesteś wspaniała <3
    Rozdział po prostu CUDNY *_*
    Tak myślałam że Nevil to nie zbyt miły gość już jak w pierwszym rozdziale trzymał ją krótko ..
    Ale troche przypomina mi justina jak był zły to umiał ją nawet wykożystać a tak to że ją kkocha no tylko Justin ją naprawde kochał i by je nie ZGWAŁCIŁ ..
    Boże na wet nie chce myśleć co ona musiała przejść z Nevilem i u swojego ojca ..
    Czekan na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  29. Zostałaś/łeś nominowany do Liebsten Award!!
    Szczegóły tutaj: http://somethingdiffernet-imagine.blogspot.com/2014/01/zostaam-nominowana-do-liebsten-award.html

    OdpowiedzUsuń
  30. A ja myślałam że Nevil to spoko gościu i będzie inny ...taki kochany jak w 1 rozdziale, ale n cóż, trudno się mówi ...
    Chociaż z jednej strony dobrze bo Justin będzie mógł dopiąć swego i będzie miał powód żeby zabrać z tąd Amy
    Ale AMY szkoda mi jej strasznie, tyle przeszła i dalej jest tak traktowana mam nadzieje że przyjdzie taka chwila że będzie megaa szczęśliwa <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Aaaaaa strasznie Ci dziękuję, przepraszam że dopiero teraz komentuje ale pierwsze szybko w nocy przeczytałam a potem nie miałam dostępu do komputera <3
    Rozdział genialny po prostu cudowny ...
    Mam nadzieje że w 3 będzie wreszcie jakaś rozmowa między Amy a Jusem :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Uwielbiam II część! Nie sądziłam, że to będzie taki sukces :) Jestem ciekawa, co dalej kryje się w Twojej głowie!
    Elise ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥