Amy's
POV
Delikatnie uchyliłam swoje powieki i
pierwsze co dostrzegłam, to widok twarzy Dave'a. Cały czas mnie do siebie
przytulał i spoglądał z troską w oczach, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa.
Lekko się do niego uśmiechnęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Oparłam
się o ścianę, do której po kilku minutach się przysunęłam i przetarłam oczy
dłonią. Ziewnęłam, po czym lekko westchnęłam.
- Bardzo ładnie wyglądasz, kiedy śpisz. - Mruknął, cały czas na
mnie patrząc.
Leniwie się przeciągnęłam i wzruszyłam
delikatnie ramionami. Czułam się wypoczęta i zrelaksowana. Objęcia Dave'a były
dla mnie ostoją i czymś, co pomagało mi otrząsnąć się po ostatnich
wydarzeniach, jakie miały miejsce. Przy nim mogłam się zatrzymać i pomyśleć.
Sprawiał, że mimo przeciwności losu, mogłam sobie pozwolić na odrobinę
uśmiechu.
- Dave! - Z salonu rozległ się donośny głos Thomasa.
Spojrzałam zdezorientowana na swojego
przyjaciela. Wyczekiwałam od niego jakiegoś wytłumaczenia. Krzyk chłopaka był
nieco pogardliwy, co mnie wyprowadziło w pole. Czyżby znowu ktoś próbował nas
zabić, albo wysadzić dom w powietrze?
- Gdy spałaś, Justin dzwonił do Jasona. Domagał się spotkania w
salonie. Poczekasz tu? - Mruknął, całując mój policzek.
Przytaknęłam skinięciem głowy, a zaraz potem
on wstał i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Kiedy
zostałam sama, zaczęłam bawić się dłońmi w akcie desperacji. Czułam się
sfrustrowana. Ponownie działo się coś w życiu Justina i znowu mnie z tego
wykluczył. Chciałam być dla niego wsparciem, ale od dłuższego czasu mi na to
nie pozwalał. Zachowywał się jak dupek, a ja aż gotowałam się w środku z
miłości i tęsknoty za nim, za jego ciepłem.
Cholernie mi na nim zależało, ale kłopot był
w tym taki, że jeżeli komuś naprawdę zależało, to odczuwał wszystko dwa razy
mocniej. Ja czułam ból i odrzucenie. Z każdym dniem bałam się coraz bardziej,
że nasze drogi się rozejdą. Coraz bardziej wątpiłam w to, że wszystko
powróciłoby na swój właściwy tor i uwieczniłoby się normalnością.
Nie sądziłam, że Justin ponownie powróciłby
do starego oblicza. Chciałam go przed tym uchronić, powierzając mu swoje serce,
które go pokochało. Pragnęłam pokazać mu, że byłby w stanie raz na zawsze wyjść
z tego gówna i zacząć nowe, normalne życie razem ze mną, ale on najwidoczniej
tego nigdy nie chciał. Przez swoje zachowanie dał mi do zrozumienia, że gdy w
grę wchodziły interesy, sprawy czarnej roboty, ja bezwarunkowo zajmowałam
drugie miejsce.
Dla niego nie miały znaczenia moje uczucia,
potrzeby. Jakbym była grającą pozytywką. Grałam tak długo, dopóki posiadałam
baterie. Gdy przyszła pora, aby je wymienić, Justin po prostu to ignorował.
Starał się omijać tę czynność szerokim łukiem, jakby od tego zależało całe jego
popieprzone życie.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że gdy
spoglądałam w przeszłość, nie mogłam znaleźć nic lepszego. Nie mogłam w swoim
umyśle odszukać rzeczy, które ucieszyłyby mnie bardziej niż fakt, że na mojej
ścieżce pojawił się Parker. Ofiarowanie mu swojej miłości przyszło mi z ogromną
łatwością. Rozkochał mnie w sobie, sam chroniąc się przed moją miłością. Teraz
ja cierpiałam i błagałam Boga o odrobinę spokoju. Justin zapomniał o tym, co
nasz łączyło tak szybko, jak pozbywał się osób, które mordował. W pewnym sensie
byłam jego ofiara. Byłam niewolnicą i uległą, która plątała się w uczuciach do
jego osoby.
Czułam, że miał pełną władzę nade mną.
Początkowo z tym nie walczyłam, ale teraz, kiedy moje oczy się uchyliły i
zaczęłam wychodzić z mydlanej bajki, którą stworzyłam wokół siebie, zauważałam
te cholernie palące moje ciało szczegóły. Justin nie kochał mnie tak bardzo,
jak zapewniał. To nie była prawdziwa miłość, a jedynie jej szkielet, którego on
nie chciał wypełnić.
Nie chciałam być dla niego dziewczyną, którą
miał przy sobie, tylko wtedy, kiedy tego potrzebował. Kiedy chciało mu się
pieprzyć i wyżyć. Znałam swoją wartość i potrzeby. Musiałam tylko znaleźć siłę,
aby się z tego uwolnić. Teraz to ja potrzebowałam siły, aby uwolnić się z
cienia, w którym schował mnie Shadow i zasunął niewidoczny zamek na otaczający
mnie świat.
Nerwowo przejechałam dłonią po czole, jakbym
szukała kropelek potu od myślenia. Przez moje ciało przeszła gęsia skórka, co
pchnęło mnie, aby otulić się kołdrą. Naciągnęłam jej skrawki na siebie, po czym
wtuliłam się w poduszkę, która była przesiąknięta Dave'em.
Kiedy napawałam się jego zapachem, czułam,
jakby wewnątrz mnie działo się coś niezwykłego, jakby jego zapach stał się
emulsją, która zaklejała rany w moim sercu. Wiedziałam, że rysy, które swoim
zachowaniem zrobił Justin w moim sercu, nie dadzą o sobie zapomnieć zbyt
szybko. Były zbyt świeże i płonące z bólu, jakby próbowały dać znać, że nie
dadzą się zabliźnić.
Położyłam zmarzniętą dłoń na klatce
piersiowej i zaczęłam palcem wystukiwać rytm swojego serca. W mojej głowie
panował chaos. Nie mogłam skupić się na jednej myśli, a kolejne się wzajemnie
gwałciły i wdzierały się do mojego ciała jak oszalałe, co popychało mnie w
otchłań bez dna. Nabrałam głęboko powietrza do płuc, jednocześnie zsuwając
lekko zamek od sukienki w dół, aby spojrzeć na swój dekolt, by móc przełamać
niechęć do swojego ciała przez poprzednią noc, kiedy zostałam potraktowana jak
nadzwyczajna dziwka, mająca zaspokoić podnieconego faceta.
Głęboko oddychałam, spoglądając na swoje
piersi. Spowalniałam oddech, gdy ich dotykałam, lecz w pewnej chwili po prostu
się rozpadłam. Dostrzegłam pod lewą piersią sińce. Były zapewne od jego mocnego
ucisku, który mi sprawiał, gdy walczył w pogoni za orgazmem. Ciężko westchnęłam
i spojrzałam na swoje dłonie, które po chwili obojętnie opadły na pościel. Swój
wzrok pokierowałam na sufit, po czym zaczęłam myśleć.
Justin's
POV
Wjechałem na posesję swojej dziewczyny bez
najmniejszego problemu, po czym wychodząc z auta zabrałem teczkę i skierowałem
się do drzwi. Podczas jazdy, przejrzałem dokumenty od swojego mentora, więc
byłem już wtajemniczony w jego sprytny i bardzo dobry plan.
Teraz liczył się tylko plan, który pomógłby
nam ponownie posiąść broń i amunicje. Kolejnym etapem było zlikwidowanie
McCanna, ojca Amandy oraz chłopaków, którzy z nimi współpracowali. Nie było
miejsca dla miłości. Już nie.
Pewnym krokiem przekroczyłem próg domu. W
salonie czekali już wszyscy, więc rzuciłem teczkę na stół i ściągnąłem kurtkę.
Rzuciłem ją na kanapę, po czym podszedłem do stołu. Thomas, Dave i Jason
wpatrywali się we mnie jak w święty obrazek. Zawsze to ja byłem ich
przewodnikiem, ale często to zadanie podzielał również Jason. Tym razem
ponownie musiałem przejąć pałeczkę.
Zagryzłem wewnętrzną część swojego policzka,
przyciągnąłem do siebie teczkę i ją otworzyłem, po czym każdemu rozdałem taką
samą kartkę. Nevil pomyślał o wszystkim. Wiedział, że potrzebowałem kilku kopii
planu i właśnie tego dokonał. Mimo że nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez długi
okres czasu, on nadal mnie śledził i obserwował, co dawało mi zawsze jakąś ochronę.
- Niech każdy się z tym zapozna, jasne? - Warknąłem, spoglądając
na każdego z osobna. - Macie trzy godziny, aby się przygotować.
- Tylko trzy godziny?- Thomas się oburzył i zaczął wymachiwać
kartką.- Oszalałeś ?
Obdarowałem go kamiennym spojrzeniem. - Trzy
godziny.- Syknąłem, po czym spojrzałem na Dave'a. - Ty zostajesz.
- Co? Dlaczego? - Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem, po czym jego
kartka spoczęła na stole, a jego ciało przybliżyło się do mojego.
W tym samym czasie Jason przeczytał na głos
jedną, chyba najważniejszą informację z kartki.
" Broń,
amunicje i bomby znajdują się w czwartym magazynie od północy, a akcja
rozpoczyna się o godzinie 22:30. Na jej realizację przysługuje pięć minut.
"
Dostrzegłem w jego głosie nutę zachwiania,
ale wiedziałem, że również chciał zdobyć te rzeczy. One były nam potrzebne, aby
dokończyć naszą robotę. Aby pozbyć się tych sukinsynów, musieliśmy posiadać
materiały, aby akcja się powiodła. Tym razem nie widziałem innego wyjścia. Nie
mogłem pozwolić, aby McCann ponownie uciekł.
- Słyszałeś? Dlaczego ja mam zostać? - Dave podniósł ton swojego
głosu, zaciskając usta.
Wróciłem wzrokiem na posturę chłopaka i
odepchnąłem go od siebie.
- Bo kurwa tak ma być! Zostajesz tutaj z Amandą.- Powiedziałem
poważnym tonem, przez co Dave zacisnął swoje dłonie w pięści.
- Nie możesz mnie ze wszystkiego wykluczać, Shadow! Ja też należę
do tej grupy, co ty odpierdalasz? - Syknął znowu podchodząc w moją stronę, co
wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
Wiedział, że nie lubiłem, kiedy ktoś
naruszał moją przestrzeń i zasady, które ja sam ustanowiłem. Zawsze ich
przestrzegałem, co tyczyło się również i ich.
- Jesteś mi niepotrzebny, Dave.- Zmierzyłem go wzrokiem. - Stałeś
się tylko opiekunką mojej dziewczyny... Do niczego się już nie nadajesz.. - Mój
głos stał się pogardliwy i czułem, że przemawiała przeze mnie gorycz
poplątana z zazdrością.
Potrafił dać Amy to, czego ja już nie
chciałem jej zapewnić. Nie chciałem stać się znowu chłopakiem sprzed kilku
tygodni, który wiedział, jak dotknąć dziewczynę, aby wiedziała, jak bardzo ją
kochałem. Musiałem wyłączyć swoje uczucia, przestać patrzeć na wszystko z
punktu widzenia własnego serca. Nie mogłem pozwolić, aby zawładnęły mną
uczucia.
- Kurwa, jesteś żałosny! Obyś nie wrócił z tej akcji... - Syknął,
popychając mnie, po czym się odwrócił.
Rozzłościł
mnie po raz kolejny i tym samym nie chciałem darować mu tego płazem.
- Ty gnoju zasrany! - Chwyciłem jego ramię i go do siebie
odwróciłem, po czym sprzedałem mu siarczystego policzka - Licz się ze słowami,
Dave!
Warknął coś pod nosem i wyszarpnął się, a
chwilę potem odszedł, już nic więcej nie mówiąc, co mnie uszczęśliwiło.
Zdenerwowany pokierowałem się do kuchni, skąd z szafy wyciągnąłem butelkę
czystej wódki. Wyjąłem kieliszek i nalałem sobie alkoholu do szkła, po czym
przystawiłem naczynie do ust, a płyn zaczął drażnić moje gardło. Zacisnąłem
usta, odstawiłem kieliszek i przejechałem dłonią po końcówkach włosów. Czułem
frustrację, gniew. To znowu stawało się rutyną. Znowu byłem Shadow i musiałem
się z tym pogodzić. Nie mogłem tego teraz zostawić. Musiałem dokończyć to,
czego nie skończyłem poprzednim razem.
- Justin, jesteś pewny, że Nevil chce nam pomóc, a nie wprowadzić
w błąd, który mógłby położyć kres Insiders? - Knight wszedł do kuchni, po czym
podszedł do blatu i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Ciężko westchnąłem, spoglądając na swoje
stopy. Zacisnąłem wewnętrzną część policzka, aby zastanowić się nad jego
pytaniem. Nevil by nas nie wydał. Nie wydałby mnie. To on mnie…
- Tak, on chce nam pomóc. - Mruknąłem, odpychając się od szafki -
Idę wziąć prysznic i przygotować się do akcji - dodałem, nie spoglądając na
dwudziestolatka. - Widzimy się za dwie godziny w salonie.
Pewnym krokiem ruszyłem schodami na górę.
Mieliśmy mało czasu, a reszta chłopaków musiała dokładnie zapoznać się planem.
W głowie miałem wszystko idealnie rozplanowane mimo że spojrzałem na tę kartkę
kilka razy. Czułem ogromną determinację i chęć rozwalanie tego sukinsyna.
Najpierw jednak musieliśmy zdobyć materiały, który on wysadził w powietrze
razem z naszym domem.
Miałem właśnie pokierować się do swojego
pokoju, kiedy usłyszałem głos Amy, który dobiegał z sypialni Dave'a.
Zatrzymałem się i spojrzałem przez uchylone drzwi. Dostrzegłem ją w rozpiętej
do połowy ciała sukience. Wyglądała bardzo ładnie, lecz z jej oczu wydostawały
się oznaki słabości w postaci łez. Nie poznawałem jej. Była mi zupełnie obca.
Owszem, kochałem ją w inny sposób, niż przed otrząśnięciem się, ale tym razem
coś mnie zaniepokoiło.
Dave miał pilnować Amandy, aby nic jej się
nie stało. Miał mieć na nią oko, a nie chęć. Gdy ją przytulił w taki sam
sposób, jak ja kiedyś, a potem pogładził dłonią jej plecy, ujmując za pośladki,
nie wytrzymałem.
- Ty draniu! - Wrzasnąłem, popychając pięścią drzwi, a moja twarz
w jednej chwili z obojętności przerodziła się w pogardę.
Kiedy wtargnąłem do pokoju, Amy odskoczyła
na jego drugi koniec. Jej twarz wyrażała ból zmieszany ze strachem. Dotarło do
mnie, że Dave miał rację. Ja sam zmieniłem osobę, którą tak bardzo kochałem.
Moja Amy nie była już taka, jak kiedyś. Zgubiła się w labiryncie, który był
moim życiem.
Wiedziałem,
że od dłuższego czasu byłem inny. Byłem osobą, której Amanda do końca nie
znała, ale oczekiwałem od niej wierności. W tym momencie, kiedy Dave ją dotykał
poczułem zdradę. W moim, już czarnym, zabliźnionym sercu, panowała pustka.
Spojrzałem na dziewczynę kamiennym wzrokiem
i zaciskając pięści syknąłem. - Co, teraz on cię pieprzy?
Wpatrywała się we mnie, a z jej oczu
strzelały iskry przesiąknięte bólem, który poczułem. Gdy z jej ust nie padła
żadna odpowiedź, wiedziałem już wszystko.
- Zaufałem ci, Dave. - Warknąłem, odwracając się.
Czułem, jak w moim sercu aż się gotowało,
aby go po prostu zabić.
- Właśnie widzę, jak mnie kochałaś... - Spojrzałem kątem oka na
Amandę, a zaraz potem wyszedłem z tego pokoju.
Nie mogłem na nich patrzeć. Nie mogłem
uspokoić swoich myśli, które jeszcze bardziej spychały mnie na dno. To była
sytuacja jednoznaczna. Nie mogłem inaczej tego sobie wyjaśnić. Kiedy wszedłem
do swojego pokoju i stanąłem na środku, czułem, że zostawiłem część siebie w
sypialni swojego kumpla. Zostawiłem tam Amandę. Ukucnąłem, aby się uspokoić i
nie zrobić czegoś głupiego.
Wpatrywałem się w drewnianą podłogę, kiedy w
pewnej chwili drzwi się uchyliły, a ja automatycznie się podniosłem i
odwróciłem w tamtym kierunku. W progu stała Amanda, a łzy po jej policzkach
spływały strumieniami.
Nie mogłem i nie chciałem jej oglądać.
Najpierw zmieniła mnie w jakąś cipę, którą chciałem być, aby ją uszczęśliwić, a
teraz pieprzyła się z moim kumplem.
- Wyjdź stąd. - Syknąłem i odwróciłem się plecami do niej.
Nie usłyszałem zamykając się drzwi, ani
odpowiedzi, lecz po niedługiej chwili poczułem jej ręce, które obejmowały moje
ciało. Jej dłonie zatrzymały się na mojej klatce piersiowej, a twarz przyłożyła
do moich pleców. Nie odzywała się, tylko stała przytulona. Nie chciałem tego,
bo byłem świadomy, że za dwie godziny czekała mnie akcja, której nie mogłem
spierdolić. Jej czułość była już teraz nic niewarta. Odepchnąłem ją od siebie,
po czym spojrzałem na jej skuloną posturę. - Jesteś dziwką.
Zmierzyłem
ją, zaciskając swoje pięści. Nie mogłem już tego znieść. To było ponad moje
oczekiwania.
- Gdy załatwię tych bydlaków, masz zniknąć z mojego życia. -
Syknąłem, podchodząc do szafy.
Zacząłem szukać czystych i wygodnych ubrań na
akcję. - Pokazałaś, jak bardzo mnie kochałaś. Dałem ci trochę swobody i jak
widać to okazało się złym pomysłem. - Trzasnąłem drzwiczkami, po czym
przeszedłem przez długość pokoju i wyszedłem z niego, nie spoglądając na
dziewczynę.
Zniknąłem w łazience, gdzie po chwili
dostrzegłem swoje odbicie w lustrze. Odkręciłem kurek z zimną wodą i przemyłem
nią twarz. Rozebrałem się do naga i wszedłem do kabiny. Wziąłem długi prysznic,
podczas którego do moich myśli wdarły się wspomnienia z Amy.
Była taka piękna i niewinna, kiedy się
uśmiechała. Jej słowa były wyrazami miłości, jaką do mnie żywiła. Wiedziałem,
że do pewnego czasu ją uszczęśliwiałem, ale teraz nie mogłem sobie na to
pozwolić.
Zakręciłem
kran, a ostatnie krople ciepłej wody spłynęły po mojej twarzy.
Właśnie kazałem odejść jedynej osobie, którą
kochałem. Momentalnie poczułem uścisk w żołądku, jakbym poczuł tęsknotę i żal
do samego siebie. Natychmiast wyrzuciłem tę myśl z głowy, po czym owinąłem się
ręcznikiem. Zabrałem swoje rzeczy, aby ubrać się spokojnie w pokoju.
Kiedy opuściłem łazienkę, moim oczom ukazała
się Amy, która stała oparta o szafę, a jej pusty wzrok wpatrywał się w ścianę
naprzeciwko. Nie zwracając na nią uwagi, opuściłem ręcznik w dół i założyłem
czyste bokserki.
- Jesteś okropny. - Usłyszałem stanowczy ton nastolatki, więc
momentalnie odwróciłem się w jej stronę. Parsknąłem pod nosem i chciałem coś
powiedzieć, ale ona mówiła dalej, nadal na mnie nie patrząc.
- Robiłam wszystko, żeby pomóc ci przetrwać to gówno, w którym
siedzisz. Płaszczyłam się przed tobą, nawet wtedy, kiedy traktowałeś mnie, jak
śmiecia. Ciągle powtarzałam ci, że jesteś dla mnie wszystkim, że cię kocham,
jak nikogo innego. Dałeś mi nadzieję, że na tym świecie są ludzie, którzy
potrafią się zmienić, ale nie...- Odwróciła głowę, tak aby na mnie patrzeć.
Jej oczy nie wykazywały nic, prócz
obojętności. - Jesteś zwykłem dupkiem, który patrzy tylko na swoje potrzeby.
Ostatnia nasza noc... To nie był Justin, tylko Shadow, który wykorzystał moje
ciało z zimną krwią. To co widziałeś u Dave'a w pokoju... - Zamilkła, lecz po
chwili dalej zaczęła kontynuować - Oglądał moje posiniaczone ciało od twojego
uścisku, kiedy pieprzyłeś mnie bez jakiegokolwiek zahamowania. Kocham cię. -
Jęknęła, zaciskając swoje palce u bosych stóp - Kocham Justina, którego
poznałam, ale jeśli masz być taki... Jeśli ma przemawiać przez ciebie Shadow,
to odejdę, tak jak sobie tego życzysz.
Jej słowa mną wstrząsnęły. Początkowo
wyłączyłem słuch, aby tego nie słuchać. Pomimo swoich starań, ton głosu, treści
jakie padały z jej usta w którymś momencie do mnie dotarły. Wpatrywałem się w
nią z napiętym ciałem. Czułem jak bardzo ją skrzywdziłem. Czułem, że ponownie
się mnie bała. Zbliżyłem się do niej, aby... Aby ją dotknąć. Pokazać, że
musiałem ponownie odrzucić wszystkie uczucia, aby moje życie nie legło w gruzach.
- Amy, musisz mnie zrozumieć. - Mruknąłem, pozbawiony złości.
Chciałem dać jej do wiadomości, że gdzieś
wewnątrz mnie żył Justin, którego pokochała, ale nie mógł teraz ujrzeć światła
dziennego. To nie był odpowiedni moment na zaprzepaszczenie tego wszystkiego.
Kiedy przybliżyłem rękę do jej twarzy, zauważyłem, że dziewczyna się
wzdrygnęła. Automatycznie zacisnąłem dłoń w pięść i ją cofnąłem.
Amy zamknęła powieki, jakby nie chciała na
mnie patrzeć. Odsunąłem się od jej ciała i wróciłem na miejsce, gdzie wcześniej
się ubierałem.
- Proszę, poczekaj, aż wrócę. Porozmawiamy. - Zawahałem się i
dodałem. - Nie odchodź. - Wciągnąłem na siebie jeansy.
Amanda lekko pokiwała głową, na znak
zrozumienia, a następnie odwróciła się i podeszła do okna.
- Poczekam.- Oznajmiła, a ja ubrałem koszulkę i wyszedłem z pokoju
bez słowa.
Za niedługą chwilę miało nastąpić to, na co
tak długo czekałem. Musiałem pokazać, że byłem tym, kogo powinno omijać się
szerokim łukiem. Ubrałem swoje buty, naciągnąłem czarną, skórzaną kurtkę, po
czym wyszedłem z domu, wcześniej sprawdzając, czy moja broń posiadała chociażby
dwa pociski. Na ganku stał Thomas wraz z Jasonem. Obaj obmawiali plan, który im
dałem.
- Gotowi? - Zapytałem, stając przy nich.
- Jasne.- Wzruszył ramionami Thomas, a Knight przytaknął.
Czułem, że ktoś zawiesił na mnie swoje
spojrzenie, więc odwróciłem się do tyłu, a u szczytów schodów stał Dave, a za
nim Amy.
- Obyś zginął.- Syknął i zostawiając dziewczynę, odszedł,
prawdopodobnie do swojego pokoju.
- Do potem.- Wyszeptałem bezgłośnie, a ona pokiwała mi na
pożegnanie.
Razem z chłopakami wsiadłem do samochodu,
zajmując miejsce pasażera. Byłem wyprowadzony z równowagi przez słowa Dave'a,
dlatego nie potrafiłem zasiąść za kierownicą. To miejsce zajął Jason, a Thomas
usiadł z tyłu.
Jak tylko wyjechaliśmy, wyciągnąłem ze
swojej kieszeni papierosy i odpaliłem jednego. Zaciągałem się dymem, który
drażnił moje płuca, gardło. To chociaż w małym stopniu uspokajało nie tyle co
moje myśli, ale i życie. Musiałem być trzeźwy, aby wykonać akcję, więc nie
mogłem się upić. Teraz najważniejsze było nie spierdolenie planu, który
posiadaliśmy.
- Justin, a skąd wiesz, że ich tam nie będzie? Przecież Nevil nie
może wiedzieć, gdzie oni będą w każdej chwili... - Thomas lekko się wychylił,
aby na mnie spojrzeć.
- Ich tam nie będzie. - Lekko wzruszyłem ramionami, otwierając
szybę. - Jasne? - Wyrzuciłem peta i spojrzałem w boczne lusterko, aby go
ujrzeć.
Czułem, że moi przyjaciele nie byli pewni
tego, czego mieliśmy za chwilę zrobić. Sam zacząłem się zastanawiać, czy moje
zaufanie względem Nevil'a nie było zbyt duże. Nie chciałem pokazać reszcie, że
ogarniały mnie wątpliwości i zacząłem analizować w głowie spotkanie z nim.
Pojawił się nagle po latach i dał mi plany,
abym mógł rozpierdolić magazyny mojego wroga. Skąd wiedział, jakie miałem
porachunki z nim? Mimo że tak bacznie mnie obserwował, nie mógł wiedzieć
wszystkiego. Skąd znał plany magazynów i ich skład? Pokręciłem głową, bo im
bardziej o tym myślałem, tym miałem ochotę zmienić każdy szczegół akcji, aby
nie wpakować się w jakieś gówno.
___________________________________________________________Tak!
Udało mi się właśnie napisać kolejny rozdział z pomocą Elise. ♥
Mam nadzieję, że Wam to się nadal podoba i nie przestaniecie mnie wspierać, bo tylko to trzyma mnie teraz przy wenie. :*
Do następnego :)
@AudreeySwag
Twoje opowiadanie jest kurewskozajebiste , gdy zaczynam czytać rozdział zaczynam skakać z radości haha czekam na więcej @kochamcie3609
OdpowiedzUsuńAlbo mi się wydaje, albo ten plan będzie jakąś zasadzką *_*
OdpowiedzUsuńAudrey, coś Ty narobiła *___*
Genialne!
Czekam na następny z niecierpliwością <3
świetne :) mam przeczucie , że ten ich plan nie wypali ":(
OdpowiedzUsuńJezuuuu jak dobrze,że mu to wszystko powiedziała ♥♥♥ kochan to opowiadanie! czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńswietne xx
OdpowiedzUsuńBiedny Justin :C
OdpowiedzUsuńO rany! Jak jej powiedział, żeby odeszła to moje serce pękło :(
OdpowiedzUsuńCo się z nim kurde stało no! Zachowuje się jak kutas! Wrrr
Coś mam złe przeczucia co do tej całej akcji :-/
Przestać Cię wspierać? Never!!!
Wiesz, że kocham Twoje opowiadanie :)
@ameneris
<3
<3333
OdpowiedzUsuńMatko to jest boskie *_*
OdpowiedzUsuńKocham:)
OdpowiedzUsuńJEST CUDOWNIE *___*
OdpowiedzUsuńELISE ♥
Wyczuwam podstęp xd
OdpowiedzUsuńŻal mi Amy i Dave'a ...
Czekam na nn <3
@scute4
Skarbie to jest kurwa zajebisty rozdział Justin ...Dave...Amy :3
OdpowiedzUsuńMam kurde nadzieję że zmieni Justin plany bo węszę podstęp....musza wyjść z tej akcji i musi w końcu pogadać z Amy :/ kibicuje im jak cholera <3
Kocham cię za to że jesteś i że tak cudownie piszesz ......czekam niecierpliwie
@monikaswaggy
Super rozdzial .. czekam na nastepny *.*
OdpowiedzUsuńPowiem tyle : o ku*wa .. za każdym razem gdy czytam u Ciebie rozdzial mam ciarki .. bardzo dobrze że Amy w pewnym sensie wygarnela Justinowi ..
OdpowiedzUsuńfantastyczny, kocham to :D
@magda_nivanne
ZAJEBISTE!!
OdpowiedzUsuń