niedziela, 20 października 2013

~ Rozdział trzydziesty piąty

  Amy's POV         

            Delikatnie uchyliłam swoje powieki i pierwsze co dostrzegłam, to widok twarzy Dave'a. Cały czas mnie do siebie przytulał i spoglądał z troską w oczach, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Lekko się do niego uśmiechnęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Oparłam się o ścianę, do której po kilku minutach się przysunęłam i przetarłam oczy dłonią. Ziewnęłam, po czym lekko westchnęłam.
     - Bardzo ładnie wyglądasz, kiedy śpisz. - Mruknął, cały czas na mnie patrząc.
            Leniwie się przeciągnęłam i wzruszyłam delikatnie ramionami. Czułam się wypoczęta i zrelaksowana. Objęcia Dave'a były dla mnie ostoją i czymś, co pomagało mi otrząsnąć się po ostatnich wydarzeniach, jakie miały miejsce. Przy nim mogłam się zatrzymać i pomyśleć. Sprawiał, że mimo przeciwności losu, mogłam sobie pozwolić na odrobinę uśmiechu.
     - Dave! - Z salonu rozległ się donośny głos Thomasa.
            Spojrzałam zdezorientowana na swojego przyjaciela. Wyczekiwałam od niego jakiegoś wytłumaczenia. Krzyk chłopaka był nieco pogardliwy, co mnie wyprowadziło w pole. Czyżby znowu ktoś próbował nas zabić, albo wysadzić dom w powietrze?
     - Gdy spałaś, Justin dzwonił do Jasona. Domagał się spotkania w salonie. Poczekasz tu? - Mruknął, całując mój policzek.
            Przytaknęłam skinięciem głowy, a zaraz potem on wstał i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Kiedy zostałam sama, zaczęłam bawić się dłońmi w akcie desperacji. Czułam się sfrustrowana. Ponownie działo się coś w życiu Justina i znowu mnie z tego wykluczył. Chciałam być dla niego wsparciem, ale od dłuższego czasu mi na to nie pozwalał. Zachowywał się jak dupek, a ja aż gotowałam się w środku z miłości i tęsknoty za nim, za jego ciepłem.
            Cholernie mi na nim zależało, ale kłopot był w tym taki, że jeżeli komuś naprawdę zależało, to odczuwał wszystko dwa razy mocniej. Ja czułam ból i odrzucenie. Z każdym dniem bałam się coraz bardziej, że nasze drogi się rozejdą. Coraz bardziej wątpiłam w to, że wszystko powróciłoby na swój właściwy tor i uwieczniłoby się normalnością.
            Nie sądziłam, że Justin ponownie powróciłby do starego oblicza. Chciałam go przed tym uchronić, powierzając mu swoje serce, które go pokochało. Pragnęłam pokazać mu, że byłby w stanie raz na zawsze wyjść z tego gówna i zacząć nowe, normalne życie razem ze mną, ale on najwidoczniej tego nigdy nie chciał. Przez swoje zachowanie dał mi do zrozumienia, że gdy w grę wchodziły interesy, sprawy czarnej roboty, ja bezwarunkowo zajmowałam drugie miejsce.
            Dla niego nie miały znaczenia moje uczucia, potrzeby. Jakbym była grającą pozytywką. Grałam tak długo, dopóki posiadałam baterie. Gdy przyszła pora, aby je wymienić, Justin po prostu to ignorował. Starał się omijać tę czynność szerokim łukiem, jakby od tego zależało całe jego popieprzone życie.
            Najgorsze w tym wszystkim było to, że gdy spoglądałam w przeszłość, nie mogłam znaleźć nic lepszego. Nie mogłam w swoim umyśle odszukać rzeczy, które ucieszyłyby mnie bardziej niż fakt, że na mojej ścieżce pojawił się Parker. Ofiarowanie mu swojej miłości przyszło mi z ogromną łatwością. Rozkochał mnie w sobie, sam chroniąc się przed moją miłością. Teraz ja cierpiałam i błagałam Boga o odrobinę spokoju. Justin zapomniał o tym, co nasz łączyło tak szybko, jak pozbywał się osób, które mordował. W pewnym sensie byłam jego ofiara. Byłam niewolnicą i uległą, która plątała się w uczuciach do jego osoby.
            Czułam, że miał pełną władzę nade mną. Początkowo z tym nie walczyłam, ale teraz, kiedy moje oczy się uchyliły i zaczęłam wychodzić z mydlanej bajki, którą stworzyłam wokół siebie, zauważałam te cholernie palące moje ciało szczegóły. Justin nie kochał mnie tak bardzo, jak zapewniał. To nie była prawdziwa miłość, a jedynie jej szkielet, którego on nie chciał wypełnić.
            Nie chciałam być dla niego dziewczyną, którą miał przy sobie, tylko wtedy, kiedy tego potrzebował. Kiedy chciało mu się pieprzyć i wyżyć. Znałam swoją wartość i potrzeby. Musiałam tylko znaleźć siłę, aby się z tego uwolnić. Teraz to ja potrzebowałam siły, aby uwolnić się z cienia, w którym schował mnie Shadow i zasunął niewidoczny zamek na otaczający mnie świat.
            Nerwowo przejechałam dłonią po czole, jakbym szukała kropelek potu od myślenia. Przez moje ciało przeszła gęsia skórka, co pchnęło mnie, aby otulić się kołdrą. Naciągnęłam jej skrawki na siebie, po czym wtuliłam się w poduszkę, która była przesiąknięta Dave'em.
            Kiedy napawałam się jego zapachem, czułam, jakby wewnątrz mnie działo się coś niezwykłego, jakby jego zapach stał się emulsją, która zaklejała rany w moim sercu. Wiedziałam, że rysy, które swoim zachowaniem zrobił Justin w moim sercu, nie dadzą o sobie zapomnieć zbyt szybko. Były zbyt świeże i płonące z bólu, jakby próbowały dać znać, że nie dadzą się zabliźnić.
            Położyłam zmarzniętą dłoń na klatce piersiowej i zaczęłam palcem wystukiwać rytm swojego serca. W mojej głowie panował chaos. Nie mogłam skupić się na jednej myśli, a kolejne się wzajemnie gwałciły i wdzierały się do mojego ciała jak oszalałe, co popychało mnie w otchłań bez dna. Nabrałam głęboko powietrza do płuc, jednocześnie zsuwając lekko zamek od sukienki w dół, aby spojrzeć na swój dekolt, by móc przełamać niechęć do swojego ciała przez poprzednią noc, kiedy zostałam potraktowana jak nadzwyczajna dziwka, mająca zaspokoić podnieconego faceta.
            Głęboko oddychałam, spoglądając na swoje piersi. Spowalniałam oddech, gdy ich dotykałam, lecz w pewnej chwili po prostu się rozpadłam. Dostrzegłam pod lewą piersią sińce. Były zapewne od jego mocnego ucisku, który mi sprawiał, gdy walczył w pogoni za orgazmem. Ciężko westchnęłam i spojrzałam na swoje dłonie, które po chwili obojętnie opadły na pościel. Swój wzrok pokierowałam na sufit, po czym zaczęłam myśleć.

Justin's POV 

            Wjechałem na posesję swojej dziewczyny bez najmniejszego problemu, po czym wychodząc z auta zabrałem teczkę i skierowałem się do drzwi. Podczas jazdy, przejrzałem dokumenty od swojego mentora, więc byłem już wtajemniczony w jego sprytny i bardzo dobry plan.
            Teraz liczył się tylko plan, który pomógłby nam ponownie posiąść broń i amunicje. Kolejnym etapem było zlikwidowanie McCanna, ojca Amandy oraz chłopaków, którzy z nimi współpracowali. Nie było miejsca dla miłości. Już nie.
            Pewnym krokiem przekroczyłem próg domu. W salonie czekali już wszyscy, więc rzuciłem teczkę na stół i ściągnąłem kurtkę. Rzuciłem ją na kanapę, po czym podszedłem do stołu. Thomas, Dave i Jason wpatrywali się we mnie jak w święty obrazek. Zawsze to ja byłem ich przewodnikiem, ale często to zadanie podzielał również Jason. Tym razem ponownie musiałem przejąć pałeczkę.
            Zagryzłem wewnętrzną część swojego policzka, przyciągnąłem do siebie teczkę i ją otworzyłem, po czym każdemu rozdałem taką samą kartkę. Nevil pomyślał o wszystkim. Wiedział, że potrzebowałem kilku kopii planu i właśnie tego dokonał. Mimo że nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez długi okres czasu, on nadal mnie śledził i obserwował, co dawało mi zawsze jakąś ochronę.
     - Niech każdy się z tym zapozna, jasne? - Warknąłem, spoglądając na każdego z osobna. - Macie trzy godziny, aby się przygotować.
     - Tylko trzy godziny?- Thomas się oburzył i zaczął wymachiwać kartką.- Oszalałeś ?
            Obdarowałem go kamiennym spojrzeniem. - Trzy godziny.- Syknąłem, po czym spojrzałem na Dave'a. - Ty zostajesz.
     - Co? Dlaczego? - Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem, po czym jego kartka spoczęła na stole, a jego ciało przybliżyło się do mojego.
            W tym samym czasie Jason przeczytał na głos jedną, chyba najważniejszą informację z kartki.
" Broń, amunicje i bomby znajdują się w czwartym magazynie od północy, a akcja rozpoczyna się o godzinie 22:30. Na jej realizację przysługuje pięć minut. "
            Dostrzegłem w jego głosie nutę zachwiania, ale wiedziałem, że również chciał zdobyć te rzeczy. One były nam potrzebne, aby dokończyć naszą robotę. Aby pozbyć się tych sukinsynów, musieliśmy posiadać materiały, aby akcja się powiodła. Tym razem nie widziałem innego wyjścia. Nie mogłem pozwolić, aby McCann ponownie uciekł.
     - Słyszałeś? Dlaczego ja mam zostać? - Dave podniósł ton swojego głosu, zaciskając usta.
            Wróciłem wzrokiem na posturę chłopaka i odepchnąłem go od siebie.
     - Bo kurwa tak ma być! Zostajesz tutaj z Amandą.- Powiedziałem poważnym tonem, przez co Dave zacisnął swoje dłonie w pięści.
     - Nie możesz mnie ze wszystkiego wykluczać, Shadow! Ja też należę do tej grupy, co ty odpierdalasz? - Syknął znowu podchodząc w moją stronę, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
            Wiedział, że nie lubiłem, kiedy ktoś naruszał moją przestrzeń i zasady, które ja sam ustanowiłem. Zawsze ich przestrzegałem, co tyczyło się również i ich.
     - Jesteś mi niepotrzebny, Dave.- Zmierzyłem go wzrokiem. - Stałeś się tylko opiekunką mojej dziewczyny... Do niczego się już nie nadajesz.. - Mój głos stał się pogardliwy i czułem, że przemawiała przeze mnie gorycz poplątana z zazdrością.
            Potrafił dać Amy to, czego ja już nie chciałem jej zapewnić. Nie chciałem stać się znowu chłopakiem sprzed kilku tygodni, który wiedział, jak dotknąć dziewczynę, aby wiedziała, jak bardzo ją kochałem. Musiałem wyłączyć swoje uczucia, przestać patrzeć na wszystko z punktu widzenia własnego serca. Nie mogłem pozwolić, aby zawładnęły mną uczucia.
     - Kurwa, jesteś żałosny! Obyś nie wrócił z tej akcji... - Syknął, popychając mnie, po czym się odwrócił.
Rozzłościł mnie po raz kolejny i tym samym nie chciałem darować mu tego płazem.
     - Ty gnoju zasrany! - Chwyciłem jego ramię i go do siebie odwróciłem, po czym sprzedałem mu siarczystego policzka - Licz się ze słowami, Dave!
            Warknął coś pod nosem i wyszarpnął się, a chwilę potem odszedł, już nic więcej nie mówiąc, co mnie uszczęśliwiło. Zdenerwowany pokierowałem się do kuchni, skąd z szafy wyciągnąłem butelkę czystej wódki. Wyjąłem kieliszek i nalałem sobie alkoholu do szkła, po czym przystawiłem naczynie do ust, a płyn zaczął drażnić moje gardło. Zacisnąłem usta, odstawiłem kieliszek i przejechałem dłonią po końcówkach włosów. Czułem frustrację, gniew. To znowu stawało się rutyną. Znowu byłem Shadow i musiałem się z tym pogodzić. Nie mogłem tego teraz zostawić. Musiałem dokończyć to, czego nie skończyłem poprzednim razem.
     - Justin, jesteś pewny, że Nevil chce nam pomóc, a nie wprowadzić w błąd, który mógłby położyć kres Insiders? - Knight wszedł do kuchni, po czym podszedł do blatu i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
            Ciężko westchnąłem, spoglądając na swoje stopy. Zacisnąłem wewnętrzną część policzka, aby zastanowić się nad jego pytaniem. Nevil by nas nie wydał. Nie wydałby mnie. To on mnie…
     - Tak, on chce nam pomóc. - Mruknąłem, odpychając się od szafki - Idę wziąć prysznic i przygotować się do akcji - dodałem, nie spoglądając na dwudziestolatka. - Widzimy się za dwie godziny w salonie.
            Pewnym krokiem ruszyłem schodami na górę. Mieliśmy mało czasu, a reszta chłopaków musiała dokładnie zapoznać się planem. W głowie miałem wszystko idealnie rozplanowane mimo że spojrzałem na tę kartkę kilka razy. Czułem ogromną determinację i chęć rozwalanie tego sukinsyna. Najpierw jednak musieliśmy zdobyć materiały, który on wysadził w powietrze razem z naszym domem.
            Miałem właśnie pokierować się do swojego pokoju, kiedy usłyszałem głos Amy, który dobiegał z sypialni Dave'a. Zatrzymałem się i spojrzałem przez uchylone drzwi. Dostrzegłem ją w rozpiętej do połowy ciała sukience. Wyglądała bardzo ładnie, lecz z jej oczu wydostawały się oznaki słabości w postaci łez. Nie poznawałem jej. Była mi zupełnie obca. Owszem, kochałem ją w inny sposób, niż przed otrząśnięciem się, ale tym razem coś mnie zaniepokoiło.
            Dave miał pilnować Amandy, aby nic jej się nie stało. Miał mieć na nią oko, a nie chęć. Gdy ją przytulił w taki sam sposób, jak ja kiedyś, a potem pogładził dłonią jej plecy, ujmując za pośladki, nie wytrzymałem.
     - Ty draniu! - Wrzasnąłem, popychając pięścią drzwi, a moja twarz w jednej chwili z obojętności przerodziła się w pogardę.
            Kiedy wtargnąłem do pokoju, Amy odskoczyła na jego drugi koniec. Jej twarz wyrażała ból zmieszany ze strachem. Dotarło do mnie, że Dave miał rację. Ja sam zmieniłem osobę, którą tak bardzo kochałem. Moja Amy nie była już taka, jak kiedyś. Zgubiła się w labiryncie, który był moim życiem.
            Wiedziałem, że od dłuższego czasu byłem inny. Byłem osobą, której Amanda do końca nie znała, ale oczekiwałem od niej wierności. W tym momencie, kiedy Dave ją dotykał poczułem zdradę. W moim, już czarnym, zabliźnionym sercu, panowała pustka.
            Spojrzałem na dziewczynę kamiennym wzrokiem i zaciskając pięści syknąłem. - Co, teraz on cię pieprzy?
            Wpatrywała się we mnie, a z jej oczu strzelały iskry przesiąknięte bólem, który poczułem. Gdy z jej ust nie padła żadna odpowiedź, wiedziałem już wszystko.
     - Zaufałem ci, Dave. - Warknąłem, odwracając się.
            Czułem, jak w moim sercu aż się gotowało, aby go po prostu zabić.
     - Właśnie widzę, jak mnie kochałaś... - Spojrzałem kątem oka na Amandę, a zaraz potem wyszedłem z tego pokoju.
            Nie mogłem na nich patrzeć. Nie mogłem uspokoić swoich myśli, które jeszcze bardziej spychały mnie na dno. To była sytuacja jednoznaczna. Nie mogłem inaczej tego sobie wyjaśnić. Kiedy wszedłem do swojego pokoju i stanąłem na środku, czułem, że zostawiłem część siebie w sypialni swojego kumpla. Zostawiłem tam Amandę. Ukucnąłem, aby się uspokoić i nie zrobić czegoś głupiego.
            Wpatrywałem się w drewnianą podłogę, kiedy w pewnej chwili drzwi się uchyliły, a ja automatycznie się podniosłem i odwróciłem w tamtym kierunku. W progu stała Amanda, a łzy po jej policzkach spływały strumieniami.
            Nie mogłem i nie chciałem jej oglądać. Najpierw zmieniła mnie w jakąś cipę, którą chciałem być, aby ją uszczęśliwić, a teraz pieprzyła się z moim kumplem.
     - Wyjdź stąd. - Syknąłem i odwróciłem się plecami do niej.
            Nie usłyszałem zamykając się drzwi, ani odpowiedzi, lecz po niedługiej chwili poczułem jej ręce, które obejmowały moje ciało. Jej dłonie zatrzymały się na mojej klatce piersiowej, a twarz przyłożyła do moich pleców. Nie odzywała się, tylko stała przytulona. Nie chciałem tego, bo byłem świadomy, że za dwie godziny czekała mnie akcja, której nie mogłem spierdolić. Jej czułość była już teraz nic niewarta. Odepchnąłem ją od siebie, po czym spojrzałem na jej skuloną posturę. - Jesteś dziwką.
Zmierzyłem ją, zaciskając swoje pięści. Nie mogłem już tego znieść. To było ponad moje oczekiwania.
     - Gdy załatwię tych bydlaków, masz zniknąć z mojego życia. - Syknąłem, podchodząc do szafy.                       Zacząłem szukać czystych i wygodnych ubrań na akcję. - Pokazałaś, jak bardzo mnie kochałaś. Dałem ci trochę swobody i jak widać to okazało się złym pomysłem. - Trzasnąłem drzwiczkami, po czym przeszedłem przez długość pokoju i wyszedłem z niego, nie spoglądając na dziewczynę.
            Zniknąłem w łazience, gdzie po chwili dostrzegłem swoje odbicie w lustrze. Odkręciłem kurek z zimną wodą i przemyłem nią twarz. Rozebrałem się do naga i wszedłem do kabiny. Wziąłem długi prysznic, podczas którego do moich myśli wdarły się wspomnienia z Amy.
            Była taka piękna i niewinna, kiedy się uśmiechała. Jej słowa były wyrazami miłości, jaką do mnie żywiła. Wiedziałem, że do pewnego czasu ją uszczęśliwiałem, ale teraz nie mogłem sobie na to pozwolić.
Zakręciłem kran, a ostatnie krople ciepłej wody spłynęły po mojej twarzy.
            Właśnie kazałem odejść jedynej osobie, którą kochałem. Momentalnie poczułem uścisk w żołądku, jakbym poczuł tęsknotę i żal do samego siebie. Natychmiast wyrzuciłem tę myśl z głowy, po czym owinąłem się ręcznikiem. Zabrałem swoje rzeczy, aby ubrać się spokojnie w pokoju.
            Kiedy opuściłem łazienkę, moim oczom ukazała się Amy, która stała oparta o szafę, a jej pusty wzrok wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Nie zwracając na nią uwagi, opuściłem ręcznik w dół i założyłem czyste bokserki.
     - Jesteś okropny. - Usłyszałem stanowczy ton nastolatki, więc momentalnie odwróciłem się w jej stronę. Parsknąłem pod nosem i chciałem coś powiedzieć, ale ona mówiła dalej, nadal na mnie nie patrząc.
     - Robiłam wszystko, żeby pomóc ci przetrwać to gówno, w którym siedzisz. Płaszczyłam się przed tobą, nawet wtedy, kiedy traktowałeś mnie, jak śmiecia. Ciągle powtarzałam ci, że jesteś dla mnie wszystkim, że cię kocham, jak nikogo innego. Dałeś mi nadzieję, że na tym świecie są ludzie, którzy potrafią się zmienić, ale nie...- Odwróciła głowę, tak aby na mnie patrzeć.
            Jej oczy nie wykazywały nic, prócz obojętności. - Jesteś zwykłem dupkiem, który patrzy tylko na swoje potrzeby. Ostatnia nasza noc... To nie był Justin, tylko Shadow, który wykorzystał moje ciało z zimną krwią. To co widziałeś u Dave'a w pokoju... - Zamilkła, lecz po chwili dalej zaczęła kontynuować - Oglądał moje posiniaczone ciało od twojego uścisku, kiedy pieprzyłeś mnie bez jakiegokolwiek zahamowania. Kocham cię. - Jęknęła, zaciskając swoje palce u bosych stóp - Kocham Justina, którego poznałam, ale jeśli masz być taki... Jeśli ma przemawiać przez ciebie Shadow, to odejdę, tak jak sobie tego życzysz.
            Jej słowa mną wstrząsnęły. Początkowo wyłączyłem słuch, aby tego nie słuchać. Pomimo swoich starań, ton głosu, treści jakie padały z jej usta w którymś momencie do mnie dotarły. Wpatrywałem się w nią z napiętym ciałem. Czułem jak bardzo ją skrzywdziłem. Czułem, że ponownie się mnie bała. Zbliżyłem się do niej, aby... Aby ją dotknąć. Pokazać, że musiałem ponownie odrzucić wszystkie uczucia, aby moje życie nie legło w gruzach.
     - Amy, musisz mnie zrozumieć. - Mruknąłem, pozbawiony złości.
            Chciałem dać jej do wiadomości, że gdzieś wewnątrz mnie żył Justin, którego pokochała, ale nie mógł teraz ujrzeć światła dziennego. To nie był odpowiedni moment na zaprzepaszczenie tego wszystkiego. Kiedy przybliżyłem rękę do jej twarzy, zauważyłem, że dziewczyna się wzdrygnęła. Automatycznie zacisnąłem dłoń w pięść i ją cofnąłem.
            Amy zamknęła powieki, jakby nie chciała na mnie patrzeć. Odsunąłem się od jej ciała i wróciłem na miejsce, gdzie wcześniej się ubierałem.
     - Proszę, poczekaj, aż wrócę. Porozmawiamy. - Zawahałem się i dodałem. - Nie odchodź. - Wciągnąłem na siebie jeansy.
            Amanda lekko pokiwała głową, na znak zrozumienia, a następnie odwróciła się i podeszła do okna.
     - Poczekam.- Oznajmiła, a ja ubrałem koszulkę i wyszedłem z pokoju bez słowa.
            Za niedługą chwilę miało nastąpić to, na co tak długo czekałem. Musiałem pokazać, że byłem tym, kogo powinno omijać się szerokim łukiem. Ubrałem swoje buty, naciągnąłem czarną, skórzaną kurtkę, po czym wyszedłem z domu, wcześniej sprawdzając, czy moja broń posiadała chociażby dwa pociski. Na ganku stał Thomas wraz z Jasonem. Obaj obmawiali plan, który im dałem.
     - Gotowi? - Zapytałem, stając przy nich.
     - Jasne.- Wzruszył ramionami Thomas, a Knight przytaknął.
            Czułem, że ktoś zawiesił na mnie swoje spojrzenie, więc odwróciłem się do tyłu, a u szczytów schodów stał Dave, a za nim Amy.
     - Obyś zginął.- Syknął i zostawiając dziewczynę, odszedł, prawdopodobnie do swojego pokoju.
     - Do potem.- Wyszeptałem bezgłośnie, a ona pokiwała mi na pożegnanie.
            Razem z chłopakami wsiadłem do samochodu, zajmując miejsce pasażera. Byłem wyprowadzony z równowagi przez słowa Dave'a, dlatego nie potrafiłem zasiąść za kierownicą. To miejsce zajął Jason, a Thomas usiadł z tyłu.
            Jak tylko wyjechaliśmy, wyciągnąłem ze swojej kieszeni papierosy i odpaliłem jednego. Zaciągałem się dymem, który drażnił moje płuca, gardło. To chociaż w małym stopniu uspokajało nie tyle co moje myśli, ale i życie. Musiałem być trzeźwy, aby wykonać akcję, więc nie mogłem się upić. Teraz najważniejsze było nie spierdolenie planu, który posiadaliśmy.
     - Justin, a skąd wiesz, że ich tam nie będzie? Przecież Nevil nie może wiedzieć, gdzie oni będą w każdej chwili... - Thomas lekko się wychylił, aby na mnie spojrzeć.
     - Ich tam nie będzie. - Lekko wzruszyłem ramionami, otwierając  szybę. - Jasne? - Wyrzuciłem peta i spojrzałem w boczne lusterko, aby go ujrzeć.
            Czułem, że moi przyjaciele nie byli pewni tego, czego mieliśmy za chwilę zrobić. Sam zacząłem się zastanawiać, czy moje zaufanie względem Nevil'a nie było zbyt duże. Nie chciałem pokazać reszcie, że ogarniały mnie wątpliwości i zacząłem analizować w głowie spotkanie z nim.
            Pojawił się nagle po latach i dał mi plany, abym mógł rozpierdolić magazyny mojego wroga. Skąd wiedział, jakie miałem porachunki z nim? Mimo że tak bacznie mnie obserwował, nie mógł wiedzieć wszystkiego. Skąd znał plany magazynów i ich skład? Pokręciłem głową, bo im bardziej o tym myślałem, tym miałem ochotę zmienić każdy szczegół akcji, aby nie wpakować się w jakieś gówno.
___________________________________________________________
Tak!
Udało mi się właśnie napisać kolejny rozdział z pomocą Elise. ♥
Mam nadzieję, że Wam to się nadal podoba i nie przestaniecie mnie wspierać, bo tylko to trzyma mnie teraz przy wenie. :*

Do następnego :)

@AudreeySwag 

                        CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! :) 


16 komentarzy:

  1. Twoje opowiadanie jest kurewskozajebiste , gdy zaczynam czytać rozdział zaczynam skakać z radości haha czekam na więcej @kochamcie3609

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo mi się wydaje, albo ten plan będzie jakąś zasadzką *_*
    Audrey, coś Ty narobiła *___*
    Genialne!
    Czekam na następny z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne :) mam przeczucie , że ten ich plan nie wypali ":(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuuuu jak dobrze,że mu to wszystko powiedziała ♥♥♥ kochan to opowiadanie! czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany! Jak jej powiedział, żeby odeszła to moje serce pękło :(
    Co się z nim kurde stało no! Zachowuje się jak kutas! Wrrr
    Coś mam złe przeczucia co do tej całej akcji :-/


    Przestać Cię wspierać? Never!!!
    Wiesz, że kocham Twoje opowiadanie :)

    @ameneris
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. JEST CUDOWNIE *___*
    ELISE ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyczuwam podstęp xd
    Żal mi Amy i Dave'a ...
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  8. Skarbie to jest kurwa zajebisty rozdział Justin ...Dave...Amy :3
    Mam kurde nadzieję że zmieni Justin plany bo węszę podstęp....musza wyjść z tej akcji i musi w końcu pogadać z Amy :/ kibicuje im jak cholera <3
    Kocham cię za to że jesteś i że tak cudownie piszesz ......czekam niecierpliwie

    @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdzial .. czekam na nastepny *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem tyle : o ku*wa .. za każdym razem gdy czytam u Ciebie rozdzial mam ciarki .. bardzo dobrze że Amy w pewnym sensie wygarnela Justinowi ..
    fantastyczny, kocham to :D
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥