Obudziły mnie mocne promienie słońca, które wpadały przez okno do
pomieszczenia, w którym spałem. Przetarłem dłońmi twarz i rozchyliłem lekko
powieki. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem się rozglądać, ale
nigdzie nie mogłem dostrzec Amy. Chciałem obudzić się przy niej...
Wiedziałem, że nasze relacje spadały z każdym kolejnym dniem na coraz niższy
poziom. Byłem świadom, że była wyjątkową dziewczyną, która potrzebowała uwagi,
czułości i zaangażowania w związek, ale z każdą kolejną minutą przy jej boku,
traciłem na wartości, kiedy stawałem się tym, z kim ona chciała być. Nie mogłem
sobie na to pozwolić. Byłem odpowiedzialny za chłopaków, interesy i magazyny, w
których trzymaliśmy cały nasz dorobek
Kochałem ją jak nikogo innego wcześniej, lecz to mnie niszczyło i sprawiało, że
zaczynałem rezygnować z dotychczasowego życia. Chrzaniłem wszystko i nie
poznawałem samego siebie. Akcja minionej nocy była dla mnie przełomem. Kiedy
wyciągałem informacje z tej suki, czułem się sobą. Czułem, że znowu wracałem do
punku, z którego chciałem się uwolnić, aby uszczęśliwić Amandę. Jednak dotarło
do mnie, że świat Amy nie może być moim odniesieniem do życia, jakie
prowadziłem. Musiałem ponownie wrócić do gry, która nie miała końca. Musiałem
zacząć ponownie rozstawiać pionki i wydawać wyroki.
Leniwie zsunąłem swoją sylwetkę z łóżka i stanąłem całkiem nagi na środku
pokoju. Wtedy drzwi się otworzyły i do środka weszła Amy. Włosy miała spięte w
kucyk, a jej ciało zakrywała jedynie przewiewna sukienka. Automatycznie na
mojej twarzy pojawił się lubieżny uśmiech, gdyż jej proporcjonalne ciało
ponownie mnie zachwyciło.
Ostatnio przez to, że miałem tyle spraw do
ogarnięcia, moja głowa była zawalona stertami myśli. Jedyną chwilą, w której
mogłem się odprężyć, był moment, kiedy mój członek znajdował się w Amandzie.
Tego potrzebowałem i tym razem.
- Hej Słonko. - Rzuciłem łagodnie w jej stronę, jednak nie usłyszałem
odpowiedzi.
Dziewczyna stała w progu drzwi i nie ruszała się. Spuściła głowę w dół i bawiła
się dłońmi. W tamtej chwili dostrzegłem w niej małą dziewczynkę, która nabroiła
i bała się do tego przyznać. Podszedłem do niej wolnym krokiem i wyciągnąłem w
jej stronę rękę.
- Amy... - Zacząłem, ale nim zdążyłem coś dopowiedzieć, ona podniosła głowę i
szybko się wycofała, po czym wybiegła z pokoju, nawet nie zamykając za sobą
drzwi.
To, co widziałem w jej oczach, było nie do opisania. Wyglądała, jakby została
skrzywdzona, jakby coś wstrząsnęło nią dogłębnie.
Zacząłem analizować wszystko z wczorajszego dnia i nie mogłem znaleźć żadnego
racjonalnego wytłumaczenia, dla jej zachowania. Pociągnąłem dłonią za końcówki
swoich włosów. Ta dziewczyna strasznie mnie dezorientowała..
W pośpiechu zacząłem szukać swoich ubrań, chciałem z nią pogadać i wytłumaczyć
jej, że nasze życie nie mogło wyglądać tak, jak ona sobie tego życzyła. Nie
byłem normalnym chłopakiem i nie potrzebowałem wiecznej sielanki. Miałem swoje
zasady i reguły, których należało przestrzegać. Amy zmieniła mnie zbyt bardzo.
Zbyt mocno pokochałem ją i pozwoliłem na to, aby zaczęła kontrolować moje
czyny. Potrzebowałem stabilności, którą Amanda mi zabierała.
Amy's POV
Przez cała noc nie zmrużyłam oka. Leżałam przy nim, modląc się do Boga o
odrobinę szczęścia. Błagałam Go, ale utrzymał Justina w śnie, podczas gdy ja
zaczęłam wysuwać się z jego objęć. Stanęłam przy łóżku, lekko wzdychając.
Spoglądając na swojego śpiącego chłopaka,
przesunęłam rękę od piersi, aż do uda. Moje myśli podpowiadały mi tylko jedno.
Czułam w okolicy swojej kobiecości ból, pieczenie. To przesyłało do moich myśli
tylko jeden fakt. On mnie wykorzystał...
Wczoraj miałam okazję zostać jedną z jego ofiar na tle seksualnym. Dla niego
nie liczył się mój komfort. Tak po prostu odtrącił moje potrzeby i uczucia,
którymi go obdarzyłam. Miał w dupie, że nie czułam się dobrze i nie chciałam
się z nim tej nocy kochać.
To, co zaszło wczoraj można przyrównać do pieprzenia się... Jedyny zmienny
szczegół to taki, że to Justin pieprzył mnie. Ja byłam uwięziona w jego
sidłach, mocnych ruchach, zaciskających się dłoniach na moim ciele i
pocałunkach, które były łapczywe i nie okazywały czułości.
Człowiek, dzięki któremu odnalazłam siebie, swoje miejsce... Sprawił, że
brzydziłam się tego, co zaszło wczoraj. Momentalnie przejechałam dłonią po
ustach, delikatnie, opuszkami palców badając swoje wargi. Do oczu napłynęły mi
łzy. Nie chciałam być jedną z tych wielu dziewczyn z którymi on się pieprzył.
Nie byłam taka...
Chcąc jak najszybciej wydostać się z pokoju, zaczęłam poruszać się po cichu w
stronę drzwi. Chwyciłam szlafrok, który leżał na krześle i się nim owinęłam. Stanęłam
na korytarzu i zaczerpnęłam powietrza, nie wiedząc, czy dałabym radę spojrzeć w
oczy Justinowi.
Wtedy do moich myśli wdarły się słowa Dave'a. Zrozumiałam, że miał rację... Nie
znałam Shadow tak dobrze, jak reszta domowników. Znałam tylko Justina, który
był cieniem Shadow.
Z bolącym sercem weszłam do starej sypialni rodziców. Zaczęłam przeglądać
rzeczy, które zostały w domu, po naszej wyprowadzce. Stanęłam naprzeciwko dość
dużej, brązowej szafy i zaczęłam ją przeszukiwać. Do moich rąk trafiła
biało - zielona sukienka, która kiedyś należała do mojej matki.
Zabrałam ją i od razu pokierowałam się do łazienki, w której zaczesałam włosy w
kucyk i ubrałam się. Uśmiechnęłam się lekko do swojego odbicia, aby choć na
chwilę zapomnieć o wszystkich przykrych sytuacjach, ale wtedy w mojej głowie
rozbrzmiał głos Justina „ Ssij ”. Mimowolnie rozszerzyłam oczy, mój oddech stał
się nierówny i szybko opuściłam łazienkę.
Kiedy ponownie znalazłam się w swoim pokoju, ujrzałam go stojącego na środku.
Był zupełnie nagi, a jego wzrok patrzył na mnie z pożądaniem, którego wcześniej
nie było. Nie mogłam zrozumieć jego przemiany... Czułam się przy nim obco.
- Hej słonko... - Mruknął z uśmiechem na twarzy.
Spuściłam głowę i nerwowo zaczęłam bawić się palcami u rąk, zagryzając
wewnętrzną część policzka. Czułam frustrację, która paraliżowała moje ciało.
Nie mogłam przestać widzieć w nim zachłannej bestii, która walczyła w pogoni za
orgazmem.
- Amy... - Podszedł do mnie, lecz nim zdążył mnie dotknąć, wybiegłam z pokoju.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy, które
po krótkiej chwili spłynęły po moich policzkach. Były niczym rozgrzana
lawa, która nic po sobie nie zostawiała. Czułam się potwornie. Przed oczami
miałam obrazy z zeszłej nocy, a w głowie rozbrzmiewały jego słowa i jęki,
których nie mogłam znieść. Zbiegłam z płaczem po schodach i podbiegłam do
drzwi. Chciałam jak najszybciej opuścić to mieszkanie.
Kiedy chwyciłam za klamkę, drzwi gwałtownie
się otworzyły, a przede mną stanął Dave. Wpatrywał się we mnie, jakby zobaczył
mnie pierwszy raz.
- Przepraszam, chcę wyjść.- Mruknęłam, ocierając łzy zewnętrzną częścią dłoni.
Nie patrzyłam na niego. Nie chciałam dać mu tej cholernej satysfakcji, że
jednak miał rację co do Shadow. W jego dłoni dostrzegłam jakieś reklamówki,
więc nie czekając dłużej, po prostu mu je wyrwałam, aby odciągnąć jego uwagę od
swojej osoby. Gdy zdezorientowany zaczął podnosić kupione produkty, przebiegłam
obok niego i pokierowałam się do płotu.
Kiedy biegłam przed siebie, a łzy spływały po moich policzkach, jedyne o co
prosiłam Boga to to, abym się nie potknęła. Chciałam znaleźć się jak najdalej
od tego miejsca, od tego co spotkało mnie zeszłej nocy. Chciałam być daleko od
Justina. Pierwszy raz, odkąd go poznałam, moje myśli i serce zaczęły go
odpychać. Nie mogłam poszukać argumentów, aby go usprawiedliwić. Nagle poczułam
czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Uścisk był tak silny, że musiałam się zatrzymać,
a przede mną ponownie ukazała się sylwetka chłopaka.
Rozchyliłam wargi, a z nich wydobył się cichy jęk rozpaczy, wołający o pomoc.
Dave sprawiał wrażenie osoby szukającej swojego miejsca na ziemi. Raz był dobry
i pokazywał mi granice ludzkiego szczęścia, które z łatwością oboje
przekraczaliśmy, a raz był tak cholernie zły, że po prostu się go bałam. Mimo
tak zawziętego i porywczego charakteru, był dla mnie kimś ważnym.
Tym razem w jego oczach dostrzegałam troskę i zmartwienie. Kiedy wpatrywał się
w moje oczy, wiedziałam, że szukał w nich odpowiedzi na niewypowiedziane przez
niego pytanie.
- Amy...
Nim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, wtuliłam
się w jego ciepłe ciało. Nie chciałam w tym momencie napalonego Justina, nie
chciałam nikogo, poza nim. Moja świadomość podpowiadała mi, że źle robiłam, ale
tym razem olałam to, co czułam. Działałam przeciwko sobie.. Chciałam, aby to
okropne uczucie, które obudził we mnie Shadow zniknęło. Potrzebowałam osoby,
która okazałaby mi zrozumienie... Właśnie tą osobą okazał się Dave.
Mocno mnie do siebie przytulił, dłonią ujmując moje włosy. Pogładził je i
delikatnie mruknął, po czym ciężko westchnął.
- Chodź, napijesz się czegoś... - Szepnął, a ja jak zahipnotyzowana podążyłam
za nim do środka.
Położył na stole w kuchni zakupy, które był zrobić, a zaraz potem zmierzył mnie
wzrokiem i kazał usiąść. Usiadłam i zaczęłam się w niego wpatrywać. Krzątał się
po kuchni i układał na półkach różne produkty. Chwilę potem schował reklamówkę
do szuflady i się odwrócił. Oparł się o blat i zaczął mi się przyglądać. W
pewnej chwili zbliżył się do mnie i przykucnął po lewej stronie.
Swoją dłonią ujął mój policzek i zaczął go delikatnie miziać, co mnie nieco
zaczęło koić. Przekazywał mi różne emocje, które z trudem przyjmowałam. Nie
byłam gotowa na kolejny krok, na opowiedzenie mu tego wszystkiego, co siedziało
w mojej głowie od kilkunastu godzin.
- Miałeś... - Odważyłam się na niego spojrzeć. - Miałeś rację, co do Justina...
- Jęknęłam.
To mnie przerastało. Jeszcze nigdy nie byłam w tak cholernie trudnej sytuacji.
Miotały mną różne uczucia. Dobre walczyły ze złymi, przez co byłam w rozterce.
Nie potrafiłam poradzić sobie z tym wszystkim. Każda decyzja po chwili ulegała
rozmyśleniu. Wszystko było tak bardzo odległe, a strach przed McCannem, moim
ojcem i życiem z takim Justinem mnie niszczył od środka.
Chłopak wpatrywał się we mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nic nie mówił, tylko
co chwilę miział kciukiem mój lewy policzek. W pewnej chwili wypuścił ze swoich
płuc powietrze i zerwał się na nogi, po czym wybiegł z kuchni. Nie wiedziałam,
co zamierzał zrobić, ale wiedziałam, że pobiegł do Justina.
- Dave, zaczekaj! - Krzyknęłam, wstając z krzesła i podchodząc do
schodów.
Nie zdążyłam zatrzymać chłopaka co mnie ponownie załamało. Weszłam po schodach
na górę i już w korytarzu było słychać wyzwiska kierowane do mojego chłopaka.
Nie byłam w stanie zbliżyć się do otwartych drzwi.
- Co się tu kurwa dzieje?! - Krzyknął Jason, podchodząc do mnie.
Nim zdążyłam mu cokolwiek powiedzieć, wszedł do środka. Zaczął ich rozdzielać,
krzyczał na nich. Ani jeden, ani drugi nie chciał ustąpić. Zachowywali się jak
dwie nieokiełznane bestie.
- Jak mogłeś jej to zrobić! - Usłyszałam rozgniewanego Dave'a - Nie daruję ci
tego! Jak mogłeś?!
Nie wytrzymałam. Miałam dość tych krzyków.
Wbiegłam do środka pokoju i ujrzałam jak jeden drugiego bił, a Jason starał się
uspokoić Justina.
- Przestańcie! - Krzyknęłam z chrypą - Justin, zostaw go! Zacznij myśleć,
zacznij znowu czuć! - Zrobiłam krok bliżej nich - Proszę, nie krzywdź mnie tak
bardzo... - Mój głos powoli się ściszał - Nie odsuwaj mnie od siebie...
Zacisnęłam usta, spoglądając na nich. Dave przystanął przy Jasonie, a Shadow...
Wpatrywał się we mnie z odległym spojrzeniem. Jego oczy wyrażały gniew, złość i
pustkę, która była w nim kiedyś.
- Gdzie jest ten Justin, którego pokochałam? - Szepnęłam, gdy zrobiłam ponownie
kilka kroków bliżej - Gdzie jest chłopak, który był w stanie rzucić dla mnie to
gówno?
Obserwowałam jego każdy ruch, chciałam w ten sposób wynieść jakieś wnioski.
Chciałam wiedzieć, czy on nadal mnie kochał. Zamiast jakiejś sensownej
odpowiedzi z jego strony, dostałam ciężkie westchnięcie.
- Zmywam się stąd. Nie wiem, kiedy wrócę. - Syknął i zdjął z krzesła
swoją czarną, skórzaną kurtkę, szturchając przy tym Dave'a, na co ten zerwał
się na równe nogi, lecz Knight go powstrzymał.
Mój chłopak wyszedł tak szybko, że poczułam w
powietrzu jego zapach. Kochałam go, ale... W tym momencie czułam jedynie pustkę
i obojętność, jaką mnie obdarował. Przymknęłam lekko swoje oczy, aby podjąć
jakieś kroki, co do swojego dalszego życia. Nie wiedziałam, czy powinnam nadal
brnąć w to, w co się już zdążyłam wplątać, czy uciec jak najdalej od Shadow i
tego życia.
- Amy, chodź. Pomożesz mi w czymś. - Jason podszedł do mnie i ujął moje
ramię. - Musisz przestać tak to wszystko przeżywać. Musisz wziąć się w garść i
ponownie zacząć walczyć. Justin ma ciężki okres, sam jest zagubiony. Musimy mu
pomóc, bo sam sobie nie poradzi. Skoro go kochasz, to zrób to dla niego. - Jego
głos był opanowany i wyrażał jedynie chęć nakłonienia mnie do jakiejś
współpracy...
Ale czy ja właśnie tego chciałam?
Przecież on w bardzo jasny sposób podkreślił, że chciał mnie tylko do
pieprzenia się. Nie znał umiaru, nie uwzględnił ich zeszłej nocy. Wtedy
spojrzałam na ciemnowłosego osiemnastolatka. Był ode mnie zaledwie rok starszy,
ale potrafił się opanować w mgnieniu oka.
Nasze spojrzenia na siebie natrafiły, po czym
odsunęłam się od Jasona i podeszłam do Dave'a. Przytuliłam się do niego i
pozwoliłam swojej słabości wyjść na zewnątrz. Wiedziałam, że nie powinnam tak
postępować, że nie powinnam kleić się do innego chłopaka, skoro miałam swojego,
ale przy Dave'ie odnajdywałam spokój i ukojenie. Dla mnie to miało
charakter przyjacielski, lecz bałam się, że pewnego dnia to ulegnie
zmianie.
- Już dobrze, mała... - Usłyszałam jego cichy szept.
Ciężko westchnęłam, oddając się jego opanowaniu. Po chwili byliśmy już sami w
pomieszczeniu, więc postanowiłam to wykorzystać. Usiadłam na łóżku, po czym
chłopak zrobił to samo. Usiadł pod ścianą i mocnym ruchem przyciągnął mnie do
siebie, obejmując pod brzuchem. Znalazłam się między jego nogami, co w pewnym
sensie mi się spodobało.
Oparłam głowę o jego tors i przymknęłam lekko swoje oczy, aby chociaż na chwilę
móc o niczym nie myśleć. Mój przyjaciel zaczął miziać dłonią mój brzuch i lewe
ramię, co popychało mnie w objęcia Morfeusza. Czułam jego zapach. Pomagał mi
się uspokoić, odpłynąć, przestań myśleć o bólu jaki mi doskwierał. W końcu
uległam swojej słabości i zasnęłam zmęczona tym wszystkim w jego ramionach.
Justin's POV
Gdy tylko prośby Amandy dotarły do moich myśli, zdenerwowałem się. Ona znowu to robiła. Znowu chciała pokazać mi, że nadal byłem tym wrażliwym chłopakiem, który gdzieś w środku swojego serca tętnił normalnością. Musiałem to przerwać. Musiałem z tym skończyć.
- Zmywam się stąd. Nie wiem, kiedy wrócę. - Syknąłem, ściągając z krzesła swoją
kurtkę.
Ubrałem ją, po czym wyszedłem z jej pokoju i pokierowałem się na dół. Ubrałem
buty, zabrałem kluczyki od samochodu Dave'a i postanowiłem pojechać do jakiegoś
baru. Miałem już wszystko w dupie. Ciągłe walczenie ze samym sobą doprowadzało
do kłótni, a mnie osłabiało. Nie mogłem tak dalej. Musiałem zacząć samemu
kontrolować swoje własne życie i żadna kobieta nie była w stanie zmienić mnie,
abym żył ta, jak ona tego chciała.
Podjeżdżając pod opuszczony budynek, w którym
znajdował się teraz klub, wyciągnąłem ze schowka papierosy i jednego zapaliłem.
Zaciągając się nikotyną, czułem, że moje mięśnie uległy rozluźnieniu. Dym
wdrapywał się do moim płuc, niczym łagodząca emulsja. Czułem go i
potrzebowałem. Z wielką rozkoszą, wypuściłem z ust pierwszą chmurę. Uchyliłem
powieki i patrzałem, jak iskierki ognia opalają całą długość papierosa.
Wyciągnąłem po chwili kluczyki ze stacyjki i
wysiadłem z auta, po czym strzepnąłem popiół z papierosa i pewnym krokiem
ruszyłem w kierunek klubu. Przed wejściem wyrzuciłem końcówkę papierosa i
zawitałem do środka.
Usiadłem przy ladzie i zamówiłem sobie najlepsze whiskey, jakie tutaj mieli. W
tle rozbrzmiewała muzyka, która była przesycona jednoznacznym tekstem. Wokół
znajdowały się półnagie kelnerki roznoszące zamówienia, a dwie z nich co chwilę
się wzajemnie macały.
Nagle na swoim karku poczułem zimne ręce. Odruchowo się odwróciłem, a moim
oczom ukazała się piękna blondynka o dużych piersiach. Miała na sobie jedynie
stój kąpielowy w kolorze różowym, co spotęgowało jej zadziorny i niegrzeczny
charakter. Uwodzicielsko na mnie spojrzała, po czym przejechała swoimi
paznokciami po moim policzku. Rozchyliłem wargi, a mój oddech stał się
nierówny. Już chciałem ją pocałować, gdy nagle tak po prostu odeszła,
zabierając pusty kieliszek.
Warknąłem pod nosem i ponownie powróciłem wzrokiem na barmana, prosząc o to
samo. Popijając sobie owy napój, zacząłem zastanawiać się, jak mógłbym dobrze
rozegrać napaść na magazyn McCanna, aby zdobyć broń i amunicje. Nie wiedziałem,
czy miałem liczyć w tę akcję też Dave'a czy nie, bo gdyby chciał nam pomóc, nie
zachowywałby się teraz jak książę z bajki na białym koniu w stosunku do mojej
dziewczyny. Wiedziałem, że ona mu się podobała i żywił do niej jakieś uczucie,
zapewne mniejsze niż ja, ale ona do niego także coś czuła. Widziałem to już
wielokrotnie, ale odrzucałem to.
- Shadow? - Z namysłu wyrwał mnie dość głęboki, męski głos.
Odwróciłem głowę w prawą stronę, a moim oczom ukazał się Nevil. Zadziwiony jego
obecnością tutaj, chwilę mu się przyglądałem, po czym się z nim przywitałem i
zaprosiłem go do osobnego stolika, zamawiając podwójne whiskey.
Nevil był moim dawnym przyjacielem. Pomógł mi zdobyć pierwszą broń, wbić się na
rynek uliczny i założyć pierwsze akta. Pomógł mi i chłopakom stworzyć gang. Nie
sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane się z nim spotkać.
- Słuchaj, szukałem cię i cieszę się, ze właśnie tutaj ciebie znalazłem. Mam
dla ciebie informacje. - Powiedział i bardzo mnie zaciekawił swoją wypowiedzią.
Poprosiłem go o dokładniejsze informacje, a on po chwili mi wszystko wyjaśnił.
Nevil przyglądał się moim poczynaniom od kilku miesięcy. Wiedział o mnie prawie
każdy szczegół, a fakt, ze mój dom spłonął go zaniepokoił, dlatego postanowił
wkroczyć w moje życie po raz drugi.
- Wiem, że McCann współpracuje z ojcem twojej dziewczyny i do tego obaj mają
przy swoim boku Simona oraz Darka, więc potrzebujesz naprawdę dobrego planu,
aby pozbyć się ich wszystkich za jednym zamachem. - Dwudziestosześcioletni
chłopak obdarował mnie zaufanym spojrzeniem, podsuwając pod moje dłonie teczkę
- Zapoznaj się z tym. Opracowałem to dwa dni temu i atak jest zaplanowany na
dzisiejszą noc. Nie schrzańcie tego, bo inaczej to będzie koniec... - Mruknął,
popijając kieliszek wódki.
Zacisnąłem swoje wargi i szczerze mu podziękowałem. Zjawił się w takim
momencie, w którym jego pomoc była niezbędna. Wiedziałem, że on chciał mi i
mojego gangowi pomóc, więc zaufałem mu. Wstałem, biorąc ze sobą teczkę i
podając mu dłoń.
- Ty też weźmiesz udział w tej akcji? - Mruknąłem, gdy uścisnął moją dłoń.
- Nie, ale będę was obserwował i w razie co, uruchomię plan B, ale... daj mi
znać czy w ogóle zamierzacie dzisiaj to zrobić. Dzisiejsza noc będzie wyjątkowa
i żadna inna nie może jej zastąpić. - Dopowiedział odchodząc od stolika.
Wziąłem sobie do serca jego uwagę i pokierowałem się do wyjścia, wcześniej
zostawiając na stoliku kwotę za alkohol. Wsiadłem do auta i od razu
postanowiłem zadzwonić do Jasona. Odebrał po drugim sygnale, więc postanowiłem
nie owijać w bawełnę.
- Zwołaj zebranie za godzinę w salonie. Przygotuj stół i mapę magazynów. Mam
coś, co nam pomoże. - Syknąłem i się rozłączyłem.
Nie chciałem tłumaczyć mu wszystkiego przez telefon, bo to nie miało
najmniejszego sensu. Schowałem teczkę do schowka i pokierowałem się prosto do
mieszkania Amandy.
___________________________________________________________________Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać na nowy rozdział.
Mam nadzieję, że to Was nie oddala ode mnie i od Shadow :c Nie zniosłabym tego!
Macie jakieś pytania? Chętnie odpowiem na swoim TT. :)
@AudreeySwag
Pozdrawiam ♥
zajebiste czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńTak czułam, że z tym seksem właśnie tak będzie! Jak tylko przeczytałam poprzedni rozdział to miałam jakieś dziwne odczucie. I mnie nie myliło.
OdpowiedzUsuńNo ciekawa jestem co zrobi z tym Justin. Widzę broni się rekami i nogami żeby nie być miękkim i czułym, ech....
Uh uh czekam z niecierpliwością na następny. Ciekawa jestem jak rozegra się ta cała akcja i jak Justin porozmawia z Amy.
Uwielbiam <3
@ameneris
Świetny, cudowny, czekam na nn ;* //@NoughtyButNice3
OdpowiedzUsuńcudowny *.* kocham to
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial . Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział *___*
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania <3
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału (zżera mnie ciekawość xD)
Buziaki
@xxlikedopexx
Świetny rozdział...niestety nie tak pikantny jak poprzedni (hahaha) ale naprawdę dobry :D Jestem ciekawa jak Justin rozwiąże napiętą sytuację z Amy mam nadzieje że będzie okey <3 czekam na następny *Kocham cię*
OdpowiedzUsuń@monikaswaggy
tak jak myślałam.. Justin tylko ją wykorzystał .. biedna Amy ..
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział ;*
@magda_nivanne
O rajusiu ! *___* normalnie fojikdhsfkwjehaj <3333333
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, postaraj się dodać następny jak najszybciej bo chyba nie wytrzymam za długo, jestem strasznie ciekawa co się wydarzy
OdpowiedzUsuńurgkfjvoqj świetny <3 z niecierpliwością czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnyy <33
OdpowiedzUsuńMatko to jest Booskie *.*
OdpowiedzUsuńNie ogarniam tego. To jest zajebiste w jednym słowie. Czekam na nastęne. Nie wiem, co stanie się z Amy...
OdpowiedzUsuńAsdfghj <3
OdpowiedzUsuńJustin zrozum , że Amy cie potrzebuje , boże ...
Czekam na nn <3
@scute4
czytam:)
OdpowiedzUsuńczytam, swietne x
OdpowiedzUsuńJustin, nie zjeb tego związku!
OdpowiedzUsuńjeju, ale on się zmienił, jestem ciekawa, jak to będzie dalej...
Wiktoria xx
Heeej. Kiedy nowy Kochana? :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością :D
<3
@ameneris
Jaki fajny zwrot akcji! Naprawde szacunek ;) Robi sie coraz ciekawiej, wielki plus za oryginalnosc. Przez moment nawet pomyslalam ze on zdradzi Amy z ta blondi. Trzyma w napieciu. Gratuluje takiej fabuly! xx
OdpowiedzUsuńcudowny ;** jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńczekam na nexta :)
ROzwalona psychicznie po prostu.. Wiem, że czasem nie rozumiem chłopaków, ale Justina? Cóż twojego Justina na razie nie ogarniam, mam nadzieje, że wróci dobry Justin. Biedna Amy... ;<
OdpowiedzUsuń