sobota, 12 października 2013

~ Rozdział trzydziesty czwarty

           Obudziły mnie mocne promienie słońca, które wpadały przez okno do pomieszczenia, w którym spałem. Przetarłem dłońmi twarz i rozchyliłem lekko powieki. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem się rozglądać, ale nigdzie nie mogłem dostrzec Amy. Chciałem obudzić się przy niej...
           Wiedziałem, że nasze relacje spadały z każdym kolejnym dniem na coraz niższy poziom. Byłem świadom, że była wyjątkową dziewczyną, która potrzebowała uwagi, czułości i zaangażowania w związek, ale z każdą kolejną minutą przy jej boku, traciłem na wartości, kiedy stawałem się tym, z kim ona chciała być. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Byłem odpowiedzialny za chłopaków, interesy i magazyny, w których trzymaliśmy cały nasz dorobek
           Kochałem ją jak nikogo innego wcześniej, lecz to mnie niszczyło i sprawiało, że zaczynałem rezygnować z dotychczasowego życia. Chrzaniłem wszystko i nie poznawałem samego siebie. Akcja minionej nocy była dla mnie przełomem. Kiedy wyciągałem informacje z tej suki, czułem się sobą. Czułem, że znowu wracałem do punku, z którego chciałem się uwolnić, aby uszczęśliwić Amandę. Jednak dotarło do mnie, że świat Amy nie może być moim odniesieniem do życia, jakie prowadziłem. Musiałem ponownie wrócić do gry, która nie miała końca. Musiałem zacząć ponownie rozstawiać pionki i wydawać wyroki. 
           Leniwie zsunąłem swoją sylwetkę z łóżka i stanąłem całkiem nagi na środku pokoju. Wtedy drzwi się otworzyły i do środka weszła Amy. Włosy miała spięte w kucyk, a jej ciało zakrywała jedynie przewiewna sukienka. Automatycznie na mojej twarzy pojawił się lubieżny uśmiech, gdyż jej proporcjonalne ciało ponownie mnie zachwyciło.
           Ostatnio przez to, że miałem tyle spraw do ogarnięcia, moja głowa była zawalona stertami myśli. Jedyną chwilą, w której mogłem się odprężyć, był moment, kiedy mój członek znajdował się w Amandzie. Tego potrzebowałem i tym razem. 
    - Hej Słonko. - Rzuciłem łagodnie w jej stronę, jednak nie usłyszałem odpowiedzi. 
           Dziewczyna stała w progu drzwi i nie ruszała się. Spuściła głowę w dół i bawiła się dłońmi. W tamtej chwili dostrzegłem w niej małą dziewczynkę, która nabroiła i bała się do tego przyznać. Podszedłem do niej wolnym krokiem i wyciągnąłem w jej stronę rękę. 
    - Amy... - Zacząłem, ale nim zdążyłem coś dopowiedzieć, ona podniosła głowę i szybko się wycofała, po czym wybiegła z pokoju, nawet nie zamykając za sobą drzwi.
           To, co widziałem w jej oczach, było nie do opisania. Wyglądała, jakby została skrzywdzona, jakby coś wstrząsnęło nią dogłębnie. 
           Zacząłem analizować wszystko z wczorajszego dnia i nie mogłem znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia, dla jej zachowania. Pociągnąłem dłonią za końcówki swoich włosów. Ta dziewczyna strasznie mnie dezorientowała..
          W pośpiechu zacząłem szukać swoich ubrań, chciałem z nią pogadać i wytłumaczyć jej, że nasze życie nie mogło wyglądać tak, jak ona sobie tego życzyła. Nie byłem normalnym chłopakiem i nie potrzebowałem wiecznej sielanki. Miałem swoje zasady i reguły, których należało przestrzegać. Amy zmieniła mnie zbyt bardzo. Zbyt mocno pokochałem ją i pozwoliłem na to, aby zaczęła kontrolować moje czyny. Potrzebowałem stabilności, którą Amanda mi zabierała.


Amy's POV   

          Przez cała noc nie zmrużyłam oka. Leżałam przy nim, modląc się do Boga o odrobinę szczęścia. Błagałam Go, ale utrzymał Justina w śnie, podczas gdy ja zaczęłam wysuwać się z jego objęć. Stanęłam przy łóżku, lekko wzdychając.
          Spoglądając na swojego śpiącego chłopaka, przesunęłam rękę od piersi, aż do uda. Moje myśli podpowiadały mi tylko jedno. Czułam w okolicy swojej kobiecości ból, pieczenie. To przesyłało do moich myśli tylko jeden fakt. On mnie wykorzystał...
           Wczoraj miałam okazję zostać jedną z jego ofiar na tle seksualnym. Dla niego nie liczył się mój komfort. Tak po prostu odtrącił moje potrzeby i uczucia, którymi go obdarzyłam. Miał w dupie, że nie czułam się dobrze i nie chciałam się z nim tej nocy kochać.
           To, co zaszło wczoraj można przyrównać do pieprzenia się... Jedyny zmienny szczegół to taki, że to Justin pieprzył mnie. Ja byłam uwięziona w jego sidłach, mocnych ruchach, zaciskających się dłoniach na moim ciele i pocałunkach, które były łapczywe i nie okazywały czułości.
           Człowiek, dzięki któremu odnalazłam siebie, swoje miejsce... Sprawił, że brzydziłam się tego, co zaszło wczoraj. Momentalnie przejechałam dłonią po ustach, delikatnie, opuszkami palców badając swoje wargi. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie chciałam być jedną z tych wielu dziewczyn z którymi on się pieprzył. Nie byłam taka...
           Chcąc jak najszybciej wydostać się z pokoju, zaczęłam poruszać się po cichu w stronę drzwi. Chwyciłam szlafrok, który leżał na krześle i się nim owinęłam. Stanęłam na korytarzu i zaczerpnęłam powietrza, nie wiedząc, czy dałabym radę spojrzeć w oczy Justinowi.
           Wtedy do moich myśli wdarły się słowa Dave'a. Zrozumiałam, że miał rację... Nie znałam Shadow tak dobrze, jak reszta domowników. Znałam tylko Justina, który był cieniem Shadow.
           Z bolącym sercem weszłam do starej sypialni rodziców. Zaczęłam przeglądać rzeczy, które zostały w domu, po naszej wyprowadzce. Stanęłam naprzeciwko dość dużej, brązowej  szafy i zaczęłam ją przeszukiwać. Do moich rąk trafiła biało - zielona sukienka, która kiedyś należała do mojej matki.
           Zabrałam ją i od razu pokierowałam się do łazienki, w której zaczesałam włosy w kucyk i ubrałam się. Uśmiechnęłam się lekko do swojego odbicia, aby choć na chwilę zapomnieć o wszystkich przykrych sytuacjach, ale wtedy w mojej głowie rozbrzmiał głos Justina „ Ssij ”. Mimowolnie rozszerzyłam oczy, mój oddech stał się nierówny i szybko opuściłam łazienkę.
           Kiedy ponownie znalazłam się w swoim pokoju, ujrzałam go stojącego na środku. Był zupełnie nagi, a jego wzrok patrzył na mnie z pożądaniem, którego wcześniej nie było. Nie mogłam zrozumieć jego przemiany... Czułam się przy nim obco.
    - Hej słonko... - Mruknął z uśmiechem na twarzy.
           Spuściłam głowę i nerwowo zaczęłam bawić się palcami u rąk, zagryzając wewnętrzną część policzka. Czułam frustrację, która paraliżowała moje ciało. Nie mogłam przestać widzieć w nim zachłannej bestii, która walczyła w pogoni za orgazmem. 
    - Amy... - Podszedł do mnie, lecz nim zdążył mnie dotknąć, wybiegłam z pokoju.
           Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy, które po krótkiej chwili spłynęły  po moich policzkach. Były niczym rozgrzana lawa, która nic po sobie nie zostawiała. Czułam się potwornie. Przed oczami miałam obrazy z zeszłej nocy, a w głowie rozbrzmiewały jego słowa i jęki, których nie mogłam znieść. Zbiegłam z płaczem po schodach i podbiegłam do drzwi. Chciałam jak najszybciej opuścić to mieszkanie.
           Kiedy chwyciłam za klamkę, drzwi gwałtownie się otworzyły, a przede mną stanął Dave. Wpatrywał się we mnie, jakby zobaczył mnie pierwszy raz.
    - Przepraszam, chcę wyjść.- Mruknęłam, ocierając łzy zewnętrzną częścią dłoni.
           Nie patrzyłam na niego. Nie chciałam dać mu tej cholernej satysfakcji, że jednak miał rację co do Shadow. W jego dłoni dostrzegłam jakieś reklamówki, więc nie czekając dłużej, po prostu mu je wyrwałam, aby odciągnąć jego uwagę od swojej osoby. Gdy zdezorientowany zaczął podnosić kupione produkty, przebiegłam obok niego i pokierowałam się do płotu.
           Kiedy biegłam przed siebie, a łzy spływały po moich policzkach, jedyne o co prosiłam Boga to to, abym się nie potknęła. Chciałam znaleźć się jak najdalej od tego miejsca, od tego co spotkało mnie zeszłej nocy. Chciałam być daleko od Justina. Pierwszy raz, odkąd go poznałam, moje myśli i serce zaczęły go odpychać. Nie mogłam poszukać argumentów, aby go usprawiedliwić. Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Uścisk był tak silny, że musiałam się zatrzymać, a przede mną ponownie ukazała się sylwetka chłopaka.
           Rozchyliłam wargi, a z nich wydobył się cichy jęk rozpaczy, wołający o pomoc. Dave sprawiał wrażenie osoby szukającej swojego miejsca na ziemi. Raz był dobry i pokazywał mi granice ludzkiego szczęścia, które z łatwością oboje przekraczaliśmy, a raz był tak cholernie zły, że po prostu się go bałam. Mimo tak zawziętego i porywczego charakteru, był dla mnie kimś ważnym. 
           Tym razem w jego oczach dostrzegałam troskę i zmartwienie. Kiedy wpatrywał się w moje oczy, wiedziałam, że szukał w nich odpowiedzi na niewypowiedziane przez niego pytanie.
    - Amy... 
           Nim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Nie chciałam w tym momencie napalonego Justina, nie chciałam nikogo, poza nim. Moja świadomość podpowiadała mi, że źle robiłam, ale tym razem olałam to, co czułam. Działałam przeciwko sobie.. Chciałam, aby to okropne uczucie, które obudził we mnie Shadow zniknęło. Potrzebowałam osoby, która okazałaby mi zrozumienie... Właśnie tą osobą okazał się Dave.
           Mocno mnie do siebie przytulił, dłonią ujmując moje włosy. Pogładził je i delikatnie mruknął, po czym ciężko westchnął. 
    - Chodź, napijesz się czegoś... - Szepnął, a ja jak zahipnotyzowana podążyłam za nim do środka.
           Położył na stole w kuchni zakupy, które był zrobić, a zaraz potem zmierzył mnie wzrokiem i kazał usiąść. Usiadłam i zaczęłam się w niego wpatrywać. Krzątał się po kuchni i układał na półkach różne produkty. Chwilę potem schował reklamówkę do szuflady i się odwrócił. Oparł się o blat i zaczął mi się przyglądać. W pewnej chwili zbliżył się do mnie i przykucnął po lewej stronie.
           Swoją dłonią ujął mój policzek i zaczął go delikatnie miziać, co mnie nieco zaczęło koić. Przekazywał mi różne emocje, które z trudem przyjmowałam. Nie byłam gotowa na kolejny krok, na opowiedzenie mu tego wszystkiego, co siedziało w mojej głowie od kilkunastu godzin. 
    - Miałeś... - Odważyłam się na niego spojrzeć. - Miałeś rację, co do Justina... - Jęknęłam.
           To mnie przerastało. Jeszcze nigdy nie byłam w tak cholernie trudnej sytuacji. Miotały mną różne uczucia. Dobre walczyły ze złymi, przez co byłam w rozterce. Nie potrafiłam poradzić sobie z tym wszystkim. Każda decyzja po chwili ulegała rozmyśleniu. Wszystko było tak bardzo odległe, a strach przed McCannem, moim ojcem i życiem z takim Justinem mnie niszczył od środka.
           Chłopak wpatrywał się we mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Nic nie mówił, tylko co chwilę miział kciukiem mój lewy policzek. W pewnej chwili wypuścił ze swoich płuc powietrze i zerwał się na nogi, po czym wybiegł z kuchni. Nie wiedziałam, co zamierzał zrobić, ale wiedziałam, że pobiegł do Justina. 
    - Dave, zaczekaj! - Krzyknęłam, wstając z krzesła i podchodząc do schodów. 
           Nie zdążyłam zatrzymać chłopaka co mnie ponownie załamało. Weszłam po schodach na górę i już w korytarzu było słychać wyzwiska kierowane do mojego chłopaka. Nie byłam w stanie zbliżyć się do otwartych drzwi. 
    - Co się tu kurwa dzieje?! - Krzyknął Jason, podchodząc do mnie. 
           Nim zdążyłam mu cokolwiek powiedzieć, wszedł do środka. Zaczął ich rozdzielać, krzyczał na nich. Ani jeden, ani drugi nie chciał ustąpić. Zachowywali się jak dwie nieokiełznane bestie. 
    - Jak mogłeś jej to zrobić! - Usłyszałam rozgniewanego Dave'a - Nie daruję ci tego! Jak mogłeś?!
           Nie wytrzymałam. Miałam dość tych krzyków. Wbiegłam do środka pokoju i ujrzałam jak jeden drugiego bił, a Jason starał się uspokoić Justina. 
    - Przestańcie! - Krzyknęłam z chrypą - Justin, zostaw go! Zacznij myśleć, zacznij znowu czuć! - Zrobiłam krok bliżej nich - Proszę, nie krzywdź mnie tak bardzo... - Mój głos powoli się ściszał - Nie odsuwaj mnie od siebie... 
           Zacisnęłam usta, spoglądając na nich. Dave przystanął przy Jasonie, a Shadow... Wpatrywał się we mnie z odległym spojrzeniem. Jego oczy wyrażały gniew, złość i pustkę, która była w nim kiedyś.  
    - Gdzie jest ten Justin, którego pokochałam? - Szepnęłam, gdy zrobiłam ponownie kilka kroków bliżej - Gdzie jest chłopak, który był w stanie rzucić dla mnie to gówno?
           Obserwowałam jego każdy ruch, chciałam w ten sposób wynieść jakieś wnioski. Chciałam wiedzieć, czy on nadal mnie kochał. Zamiast jakiejś sensownej odpowiedzi z jego strony, dostałam ciężkie westchnięcie. 
    - Zmywam się stąd. Nie wiem, kiedy wrócę. - Syknął i zdjął z krzesła swoją czarną, skórzaną kurtkę, szturchając przy tym Dave'a, na co ten zerwał się na równe nogi, lecz Knight go powstrzymał.
           Mój chłopak wyszedł tak szybko, że poczułam w powietrzu jego zapach. Kochałam go, ale... W tym momencie czułam jedynie pustkę i obojętność, jaką mnie obdarował. Przymknęłam lekko swoje oczy, aby podjąć jakieś kroki, co do swojego dalszego życia. Nie wiedziałam, czy powinnam nadal brnąć w to, w co się już zdążyłam wplątać, czy uciec jak najdalej od Shadow i tego życia.   
    - Amy, chodź. Pomożesz mi w czymś. - Jason podszedł do mnie i ujął moje ramię. - Musisz przestać tak to wszystko przeżywać. Musisz wziąć się w garść i ponownie zacząć walczyć. Justin ma ciężki okres, sam jest zagubiony. Musimy mu pomóc, bo sam sobie nie poradzi. Skoro go kochasz, to zrób to dla niego. - Jego głos był opanowany i wyrażał jedynie chęć nakłonienia mnie do jakiejś współpracy...
           Ale czy ja właśnie tego chciałam? Przecież on w bardzo jasny sposób podkreślił, że chciał mnie tylko do pieprzenia się. Nie znał umiaru, nie uwzględnił ich zeszłej nocy.  Wtedy spojrzałam na ciemnowłosego osiemnastolatka. Był ode mnie zaledwie rok starszy, ale potrafił się opanować w mgnieniu oka. 
           Nasze spojrzenia na siebie natrafiły, po czym odsunęłam się od Jasona i podeszłam do Dave'a. Przytuliłam się do niego i pozwoliłam swojej słabości wyjść na zewnątrz. Wiedziałam, że nie powinnam tak postępować, że nie powinnam kleić się do innego chłopaka, skoro miałam swojego, ale przy Dave'ie odnajdywałam spokój i ukojenie.  Dla mnie to miało charakter przyjacielski, lecz bałam się, że pewnego dnia to ulegnie zmianie. 
    - Już dobrze, mała... - Usłyszałam jego cichy szept. 
           Ciężko westchnęłam, oddając się jego opanowaniu. Po chwili byliśmy już sami w pomieszczeniu, więc postanowiłam to wykorzystać. Usiadłam na łóżku, po czym chłopak zrobił to samo. Usiadł pod ścianą i mocnym ruchem przyciągnął mnie do siebie, obejmując pod brzuchem. Znalazłam się między jego nogami, co w pewnym sensie mi się spodobało. 
           Oparłam głowę o jego tors i przymknęłam lekko swoje oczy, aby chociaż na chwilę móc o niczym nie myśleć. Mój przyjaciel zaczął miziać dłonią mój brzuch i lewe ramię, co popychało mnie w objęcia Morfeusza. Czułam jego zapach. Pomagał mi się uspokoić, odpłynąć, przestań myśleć o bólu jaki mi doskwierał. W końcu uległam swojej słabości i zasnęłam zmęczona tym wszystkim w jego ramionach.

Justin's POV

          Gdy tylko prośby Amandy dotarły do moich myśli, zdenerwowałem się. Ona znowu to robiła. Znowu chciała pokazać mi, że nadal byłem tym wrażliwym chłopakiem, który gdzieś w środku swojego serca tętnił normalnością. Musiałem to przerwać. Musiałem z tym skończyć.
    - Zmywam się stąd. Nie wiem, kiedy wrócę. - Syknąłem, ściągając z krzesła swoją kurtkę.
           Ubrałem ją, po czym wyszedłem z jej pokoju i pokierowałem się na dół. Ubrałem buty, zabrałem kluczyki od samochodu Dave'a i postanowiłem pojechać do jakiegoś baru. Miałem już wszystko w dupie. Ciągłe walczenie ze samym sobą doprowadzało do kłótni, a mnie osłabiało. Nie mogłem tak dalej. Musiałem zacząć samemu kontrolować swoje własne życie i żadna kobieta nie była w stanie zmienić mnie, abym żył ta, jak ona tego chciała. 
           Podjeżdżając pod opuszczony budynek, w którym znajdował się teraz klub, wyciągnąłem ze schowka papierosy i jednego zapaliłem. Zaciągając się nikotyną, czułem, że moje mięśnie uległy rozluźnieniu. Dym wdrapywał się do moim płuc, niczym łagodząca emulsja. Czułem go i potrzebowałem. Z wielką rozkoszą, wypuściłem z ust pierwszą chmurę. Uchyliłem powieki i patrzałem, jak iskierki ognia opalają całą długość papierosa.
           Wyciągnąłem po chwili kluczyki ze stacyjki i wysiadłem z auta, po czym strzepnąłem popiół z papierosa i pewnym krokiem ruszyłem w kierunek klubu. Przed wejściem wyrzuciłem końcówkę papierosa i zawitałem do środka.
           Usiadłem przy ladzie i zamówiłem sobie najlepsze whiskey, jakie tutaj mieli. W tle rozbrzmiewała muzyka, która była przesycona jednoznacznym tekstem. Wokół znajdowały się półnagie kelnerki roznoszące zamówienia, a dwie z nich co chwilę się wzajemnie macały.
           Nagle na swoim karku poczułem zimne ręce. Odruchowo się odwróciłem, a moim oczom ukazała się piękna blondynka o dużych piersiach. Miała na sobie jedynie stój kąpielowy w kolorze różowym, co spotęgowało jej zadziorny i niegrzeczny charakter. Uwodzicielsko na mnie spojrzała, po czym przejechała swoimi paznokciami po moim policzku. Rozchyliłem wargi, a mój oddech stał się nierówny. Już chciałem ją pocałować, gdy nagle tak po prostu odeszła, zabierając pusty kieliszek.
           Warknąłem pod nosem i ponownie powróciłem wzrokiem na barmana, prosząc o to samo. Popijając sobie owy napój, zacząłem zastanawiać się, jak mógłbym dobrze rozegrać napaść na magazyn McCanna, aby zdobyć broń i amunicje. Nie wiedziałem, czy miałem liczyć w tę akcję też Dave'a czy nie, bo gdyby chciał nam pomóc, nie zachowywałby się teraz jak książę z bajki na białym koniu w stosunku do mojej dziewczyny. Wiedziałem, że ona mu się podobała i żywił do niej jakieś uczucie, zapewne mniejsze niż ja, ale ona do niego także coś czuła. Widziałem to już wielokrotnie, ale odrzucałem to.
    - Shadow? - Z namysłu wyrwał mnie dość głęboki, męski głos.
           Odwróciłem głowę w prawą stronę, a moim oczom ukazał się Nevil. Zadziwiony jego obecnością tutaj, chwilę mu się przyglądałem, po czym się z nim przywitałem i zaprosiłem go do osobnego stolika, zamawiając podwójne whiskey.
           Nevil był moim dawnym przyjacielem. Pomógł mi zdobyć pierwszą broń, wbić się na rynek uliczny i założyć pierwsze akta. Pomógł mi i chłopakom stworzyć gang. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane się z nim spotkać.
    - Słuchaj, szukałem cię i cieszę się, ze właśnie tutaj ciebie znalazłem. Mam dla ciebie informacje. - Powiedział i bardzo mnie zaciekawił swoją wypowiedzią.
           Poprosiłem go o dokładniejsze informacje, a on po chwili mi wszystko wyjaśnił. Nevil przyglądał się moim poczynaniom od kilku miesięcy. Wiedział o mnie prawie każdy szczegół, a fakt, ze mój dom spłonął go zaniepokoił, dlatego postanowił wkroczyć w moje życie po raz drugi.
    - Wiem, że McCann współpracuje z ojcem twojej dziewczyny i do tego obaj mają przy swoim boku Simona oraz Darka, więc potrzebujesz naprawdę dobrego planu, aby pozbyć się ich wszystkich za jednym zamachem. - Dwudziestosześcioletni chłopak obdarował mnie zaufanym spojrzeniem, podsuwając pod moje dłonie teczkę - Zapoznaj się z tym. Opracowałem to dwa dni temu i atak jest zaplanowany na dzisiejszą noc. Nie schrzańcie tego, bo inaczej to będzie koniec... - Mruknął, popijając kieliszek wódki.
           Zacisnąłem swoje wargi i szczerze mu podziękowałem. Zjawił się w takim momencie, w którym jego pomoc była niezbędna. Wiedziałem, że on chciał mi i mojego gangowi pomóc, więc zaufałem mu. Wstałem, biorąc ze sobą teczkę i podając mu dłoń.
    - Ty też weźmiesz udział w tej akcji? - Mruknąłem, gdy uścisnął moją dłoń.
    - Nie, ale będę was obserwował i w razie co, uruchomię plan B, ale... daj mi znać czy w ogóle zamierzacie dzisiaj to zrobić. Dzisiejsza noc będzie wyjątkowa i żadna inna nie może jej zastąpić. - Dopowiedział odchodząc od stolika.
           Wziąłem sobie do serca jego uwagę i pokierowałem się do wyjścia, wcześniej zostawiając na stoliku kwotę za alkohol. Wsiadłem do auta i od razu postanowiłem zadzwonić do Jasona. Odebrał po drugim sygnale, więc postanowiłem nie owijać w bawełnę.
    - Zwołaj zebranie za godzinę w salonie. Przygotuj stół i mapę magazynów. Mam coś, co nam pomoże. - Syknąłem i się rozłączyłem.
           Nie chciałem tłumaczyć mu wszystkiego przez telefon, bo to nie miało najmniejszego sensu. Schowałem teczkę do schowka i pokierowałem się prosto do mieszkania Amandy.
___________________________________________________________________
Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać na nowy rozdział.
Mam nadzieję, że to Was nie oddala ode mnie i od Shadow :c Nie zniosłabym tego!
Macie jakieś pytania? Chętnie odpowiem na swoim TT. :)
@AudreeySwag
Pozdrawiam ♥ 


                            CZYTASZ? = KOMENTUJESZ! =)

22 komentarze:

  1. Tak czułam, że z tym seksem właśnie tak będzie! Jak tylko przeczytałam poprzedni rozdział to miałam jakieś dziwne odczucie. I mnie nie myliło.
    No ciekawa jestem co zrobi z tym Justin. Widzę broni się rekami i nogami żeby nie być miękkim i czułym, ech....
    Uh uh czekam z niecierpliwością na następny. Ciekawa jestem jak rozegra się ta cała akcja i jak Justin porozmawia z Amy.

    Uwielbiam <3
    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, cudowny, czekam na nn ;* //@NoughtyButNice3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdzial . Czekam na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie nowy rozdział *___*
    Uwielbiam Twój styl pisania <3
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału (zżera mnie ciekawość xD)
    Buziaki
    @xxlikedopexx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział...niestety nie tak pikantny jak poprzedni (hahaha) ale naprawdę dobry :D Jestem ciekawa jak Justin rozwiąże napiętą sytuację z Amy mam nadzieje że będzie okey <3 czekam na następny *Kocham cię*
    @monikaswaggy

    OdpowiedzUsuń
  6. tak jak myślałam.. Justin tylko ją wykorzystał .. biedna Amy ..
    fantastyczny rozdział ;*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  7. O rajusiu ! *___* normalnie fojikdhsfkwjehaj <3333333

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział, postaraj się dodać następny jak najszybciej bo chyba nie wytrzymam za długo, jestem strasznie ciekawa co się wydarzy

    OdpowiedzUsuń
  9. urgkfjvoqj świetny <3 z niecierpliwością czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ogarniam tego. To jest zajebiste w jednym słowie. Czekam na nastęne. Nie wiem, co stanie się z Amy...

    OdpowiedzUsuń
  11. Asdfghj <3
    Justin zrozum , że Amy cie potrzebuje , boże ...
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  12. Justin, nie zjeb tego związku!
    jeju, ale on się zmienił, jestem ciekawa, jak to będzie dalej...
    Wiktoria xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Heeej. Kiedy nowy Kochana? :D
    Czekam z niecierpliwością :D

    <3
    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaki fajny zwrot akcji! Naprawde szacunek ;) Robi sie coraz ciekawiej, wielki plus za oryginalnosc. Przez moment nawet pomyslalam ze on zdradzi Amy z ta blondi. Trzyma w napieciu. Gratuluje takiej fabuly! xx

    OdpowiedzUsuń
  15. cudowny ;** jak zwykle :)
    czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  16. ROzwalona psychicznie po prostu.. Wiem, że czasem nie rozumiem chłopaków, ale Justina? Cóż twojego Justina na razie nie ogarniam, mam nadzieje, że wróci dobry Justin. Biedna Amy... ;<

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ♥