- Amy, naprawdę...nie sądziłem, że Justin.. - objął mnie ramieniem, na co prychnęłam i oparłam głowę o jego bark.
Otarłam wierzchem dłoni oznaki słabości z policzków, a zaraz potem wzięłam głęboki wdech. Miałam dość ciągłych upokorzeń i nienawiści ze strony swojego chłopaka. Był tak bardzo zmienny, że już za nim nie nadążałam. Robił wszystko, aby nasza miłość odeszła w zapomnienie. Przez te lata, kiedy nie było go obok mnie... Miałam nadzieję, że on się zmienił. Wziął się w garść i żył tak, jak powinien. Ale ponownie zawiódł moje zaufanie...
Alkohol dodawał mi w pewnym stopniu odwagi do życia, a przyjęcie tej wiadomości przyszło mi nie najgorzej. Dave wlał mi do szklanki whiskey, po czym upiłam spory łyk. Trunek koił moje nerwy, zranione serce i niespokojne myśli. Nie chciałam popaść w skrajność, dlatego utrzymywałam się przy wersji - Co cię nie zabije, to wzmocni. Miałam ochotę po prostu wyjechać, zacząć żyć na nowo z doświadczeniem, jakie już miałam.
- Pij, skarbie. Rozluźnisz się. - Usłyszałam zduszony głos przyjaciela, a po chwili poczułam jego usta na swojej szyi.
Zaśmiałam się, po czym napiłam się napoju w szklance. - Przestań, to mnie łaskocze. - Wzdrygnęłam się, czując mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Szybko spojrzałam w jego oczy, czując coś elektryzującego. Parsknęłam głośnym śmiechem, kiedy przejechał nosem po moim policzku. Nie sądziłam, że był zdolny do takich czułości.
- Głupi jesteś, a teraz wybacz, ale muszę siusiu. - Szepnęłam mu do ucha, lekko przygryzając jego płatek.
Rozłożył swoje ramiona i nimi wzruszył mówiąc, żebym nie zapomniała wrócić do niego i butelki alkoholu. Przytaknęłam i zeszłam z łóżka, po czym wyszłam z pokoju i chwiejnym krokiem zeszłam na dół, korzystając z łazienki na parterze, gdyż bardziej mi odpowiadała. No i była większa.
Załatwiłam swoją potrzebę, a potem natknęłam się na kuchnię. Przeszukałam szafki i znalazłam dwie paczki chipsów, lody i wyjęłam drugą butelkę whiskey. Ta niestety posiadała już inną nazwę i inny rocznik, ale czy to miało jakieś znaczenie? Parsknęłam. Oczywiście, że nie. Nie dla mnie i nie w tym momencie.
- Tutaj jesteś... - Poczułam za sobą ciepło chłopaka i jego dłonie, które opadły na moje biodra.
Kąciki moich ust uniosły się w uśmiechu, po czym poczułam szarpnięcie i stałam już twarzą do niego. Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu mogłam ujrzeć jego niesamowicie piękne, wyrzeźbione ciało.
- Popatrz co znalazłam! - Mój głos był melodyjny, a jedyne o czym byłam w stanie myśleć to fakt, że było mi bardzo dobrze i lekko na duszy.
Alkohol sprawił, że wszystkie ciemne barwy nabrały kolorów, a moje ciało zrobiło się lekkie. Dave pokręcił głową. Powiedział mi, że wystarczyło już jedzenia i picia. Zabrał mi chipsy i ciastka, jednak butelki mu nie oddałam. Odkręciłam korek, odchodząc od chłopaka i oparłam się po chwili o wyspę kuchenną, troszkę dalej.
Zanim upiłam łyk wpatrywałam się w bursztynowy kolor trunku, który z każdym ruchem mojej ręki kołysał się na boki. - To jak nasze jezioro...- Zachichotałam jak mała dziewczynka i przycisnęłam butelkę do ust, biorąc trzy duże łyki. Zachłysnęłam się, a później znowu zachichotałam.- Śmiesznie drapie w gardło...
Chłopak wybuchnął gromkim śmiechem, a ja zaraz za nim, nie mogąc przestać podziwiać jego torsu. - Swoją drogą, to aż mnie ręka świerzbi, aby przełożyć cię przez kolano i sprać na kwaśne jabłko za to, co wyczyniasz. - Dodał, przysuwając się do mnie.
- Nie tak prędko, chłopczyku. - Pomachałam mu palcem przed nosem, a potem odsunęłam się w stronę drzwi wyjściowych i ponownie upiłam łyk whiskey. - Najpierw musisz mnie złapać. - Wytknęłam mu język i puściłam się biegiem w stronę salonu.
Oczywiście nie spodziewałam się, aby za mną pobiegł, ale tak właśnie zrobił, co spowodowało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Obiegłam stół i cały czas goniłam się z nim wokół tego jednego mebla z nadzieją, że udałoby mi się może go...zmęczyć? - No dalej, Dave. Nie bądź ciotą do kwadratu. - wydukałam przez śmiech.
Parsknął i się zatrzymał.- Biegasz tak w kółko i nie jest ci...no nie wiem. Niedobrze? - Stanęłam po przeciwnej stronie i dotknęłam brzucha, sprawdzając, czy rzeczywiście było tak, jak chłopak mówił.
- Kręci mi się w głowie i chyba... jestem śpiąca. - Potarłam dłonią czoło, a wtedy mój przyjaciel znalazł się przy mnie, mówiąc, iż chciał odebrać swoją nagrodę za złapanie mnie.
Odstawił butelkę, w której zostało już niewiele alkoholu, na podłogę. Naparł na mnie swoim ciałem tak, że tyłkiem opierałam się o brzeg stołu w salonie. Bez zbędnych słów przejechał dłonią po moim policzku, szyi, aż dotarł do niewielkiego dekoltu, mówiąc, że zawsze marzył, aby móc mnie dotknąć w cudowny dla niego sposób.
Jego słowa sprawiły, że się ocknęłam i gdy chciał musnąć wargami moje usta, odsunęłam się w bok sprawiając, że wpadł na stół.
Chrząknęłam, potarłam ręką czoło, starając się złapać równowagę. Chłopak od razu chciał mnie do siebie przyciągnąć, ale nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości i popadnięcia w upojną noc z przyjacielem Justina. Nigdy bym tego nie zrobiła, tym bardziej będąc w stanie nietrzeźwości!
- Dave! - krzyknęłam, odpychając go od siebie, bo on także był nieźle wstawiony i to zapewne dlatego był taki pewny siebie - Przestań! Co ty wyprawiasz? - spojrzałam na niego gniewnie - Odpuść w końcu! Będziesz miał dziecko! Z Niną! Nie ze mną, kurwa! - parsknęłam, przełykając ślinę i mierzwiąc włosy swoją dłonią.
Myślałam, że to by pomogło. Że opanowałby się i dałby mi spokój, ale zaczął się panicznie śmiać, jakby chciał przez to wyrazić całą swoją frustrację. Podniósł dłonie w geście obronnym, odwrócił się i podniósł z ziemi butelkę whiskey. Upił kilka dużych łyków, a potem ponownie spojrzał, wytykając na mnie palec.
- Ty. - wysyczał - To ty sprawiłaś, że nie chcę żadnej innej kobiety. - Jego głos był tak bardzo nasycony bólem, że nie mogłam wytrzymać i przymknęłam na chwilę oczy, ale on mówił dalej - Justin to dupek, który nie potrafi docenić tego, że ty go kochasz. Skurwiel nie rozumie, że powinnaś być moja! - warknął, na co otworzyłam oczy i obdarowałam go nienawiścią, bo dłużej już tego nie byłam w stanie słuchać. To bolało.
Wyrwałam mu z dłoni butelkę i chciałam ją rozbić, ale był o wiele silniejszy, przez co mną szarpnął i zerwał z mojej szyi łańcuszek od mojego chłopaka. Poczułam ból na szyi, ale i w sercu. To był dla mnie znak największej miłości na świecie. Dave kiedyś musiał się z tym pogodzić, ale to, co teraz zrobił, było karygodne. Odepchnęłam go, wymierzyłam mu siarczysty policzek pod nagłym przypływem adrenaliny, która się we mnie wezbrała.
Ukucnęłam i podniosłam prezent od chłopaka, po czym zacisnęłam go w dłoni i przyłożyłam do serca. - Tylko Justin ma wstęp do mojego serca. - wysyczałam z jadem, który aż palił moje wnętrze - Weź się w końcu w garść i zacznij postrzegać rzeczywistość, bo źle to się dla ciebie skończy, Dave. - Odbiegłam od niego i nie zwracając uwagi na nic innego, zamknęłam się w pokoju na górze, aby mieć odrobinę spokoju. Najpierw boląca wypowiedź Justina, a potem Dave, który był na mnie napalony do granic możliwości. Nie, za dużo tego wszystkiego jak na jeden, cholernie długi dzień. Położyłam się, przyłożyłam łańcuszek do swoich piersi i zasnęłam, marząc, aby Parker przyjechał do mnie jak najszybciej i wszystko wytłumaczył.
Alkohol dodawał mi w pewnym stopniu odwagi do życia, a przyjęcie tej wiadomości przyszło mi nie najgorzej. Dave wlał mi do szklanki whiskey, po czym upiłam spory łyk. Trunek koił moje nerwy, zranione serce i niespokojne myśli. Nie chciałam popaść w skrajność, dlatego utrzymywałam się przy wersji - Co cię nie zabije, to wzmocni. Miałam ochotę po prostu wyjechać, zacząć żyć na nowo z doświadczeniem, jakie już miałam.
- Pij, skarbie. Rozluźnisz się. - Usłyszałam zduszony głos przyjaciela, a po chwili poczułam jego usta na swojej szyi.
Zaśmiałam się, po czym napiłam się napoju w szklance. - Przestań, to mnie łaskocze. - Wzdrygnęłam się, czując mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Szybko spojrzałam w jego oczy, czując coś elektryzującego. Parsknęłam głośnym śmiechem, kiedy przejechał nosem po moim policzku. Nie sądziłam, że był zdolny do takich czułości.
- Głupi jesteś, a teraz wybacz, ale muszę siusiu. - Szepnęłam mu do ucha, lekko przygryzając jego płatek.
Rozłożył swoje ramiona i nimi wzruszył mówiąc, żebym nie zapomniała wrócić do niego i butelki alkoholu. Przytaknęłam i zeszłam z łóżka, po czym wyszłam z pokoju i chwiejnym krokiem zeszłam na dół, korzystając z łazienki na parterze, gdyż bardziej mi odpowiadała. No i była większa.
Załatwiłam swoją potrzebę, a potem natknęłam się na kuchnię. Przeszukałam szafki i znalazłam dwie paczki chipsów, lody i wyjęłam drugą butelkę whiskey. Ta niestety posiadała już inną nazwę i inny rocznik, ale czy to miało jakieś znaczenie? Parsknęłam. Oczywiście, że nie. Nie dla mnie i nie w tym momencie.
- Tutaj jesteś... - Poczułam za sobą ciepło chłopaka i jego dłonie, które opadły na moje biodra.
Kąciki moich ust uniosły się w uśmiechu, po czym poczułam szarpnięcie i stałam już twarzą do niego. Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu mogłam ujrzeć jego niesamowicie piękne, wyrzeźbione ciało.
- Popatrz co znalazłam! - Mój głos był melodyjny, a jedyne o czym byłam w stanie myśleć to fakt, że było mi bardzo dobrze i lekko na duszy.
Alkohol sprawił, że wszystkie ciemne barwy nabrały kolorów, a moje ciało zrobiło się lekkie. Dave pokręcił głową. Powiedział mi, że wystarczyło już jedzenia i picia. Zabrał mi chipsy i ciastka, jednak butelki mu nie oddałam. Odkręciłam korek, odchodząc od chłopaka i oparłam się po chwili o wyspę kuchenną, troszkę dalej.
Zanim upiłam łyk wpatrywałam się w bursztynowy kolor trunku, który z każdym ruchem mojej ręki kołysał się na boki. - To jak nasze jezioro...- Zachichotałam jak mała dziewczynka i przycisnęłam butelkę do ust, biorąc trzy duże łyki. Zachłysnęłam się, a później znowu zachichotałam.- Śmiesznie drapie w gardło...
Chłopak wybuchnął gromkim śmiechem, a ja zaraz za nim, nie mogąc przestać podziwiać jego torsu. - Swoją drogą, to aż mnie ręka świerzbi, aby przełożyć cię przez kolano i sprać na kwaśne jabłko za to, co wyczyniasz. - Dodał, przysuwając się do mnie.
- Nie tak prędko, chłopczyku. - Pomachałam mu palcem przed nosem, a potem odsunęłam się w stronę drzwi wyjściowych i ponownie upiłam łyk whiskey. - Najpierw musisz mnie złapać. - Wytknęłam mu język i puściłam się biegiem w stronę salonu.
Oczywiście nie spodziewałam się, aby za mną pobiegł, ale tak właśnie zrobił, co spowodowało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Obiegłam stół i cały czas goniłam się z nim wokół tego jednego mebla z nadzieją, że udałoby mi się może go...zmęczyć? - No dalej, Dave. Nie bądź ciotą do kwadratu. - wydukałam przez śmiech.
Parsknął i się zatrzymał.- Biegasz tak w kółko i nie jest ci...no nie wiem. Niedobrze? - Stanęłam po przeciwnej stronie i dotknęłam brzucha, sprawdzając, czy rzeczywiście było tak, jak chłopak mówił.
- Kręci mi się w głowie i chyba... jestem śpiąca. - Potarłam dłonią czoło, a wtedy mój przyjaciel znalazł się przy mnie, mówiąc, iż chciał odebrać swoją nagrodę za złapanie mnie.
Odstawił butelkę, w której zostało już niewiele alkoholu, na podłogę. Naparł na mnie swoim ciałem tak, że tyłkiem opierałam się o brzeg stołu w salonie. Bez zbędnych słów przejechał dłonią po moim policzku, szyi, aż dotarł do niewielkiego dekoltu, mówiąc, że zawsze marzył, aby móc mnie dotknąć w cudowny dla niego sposób.
Jego słowa sprawiły, że się ocknęłam i gdy chciał musnąć wargami moje usta, odsunęłam się w bok sprawiając, że wpadł na stół.
Chrząknęłam, potarłam ręką czoło, starając się złapać równowagę. Chłopak od razu chciał mnie do siebie przyciągnąć, ale nie mogłam pozwolić sobie na chwilę słabości i popadnięcia w upojną noc z przyjacielem Justina. Nigdy bym tego nie zrobiła, tym bardziej będąc w stanie nietrzeźwości!
- Dave! - krzyknęłam, odpychając go od siebie, bo on także był nieźle wstawiony i to zapewne dlatego był taki pewny siebie - Przestań! Co ty wyprawiasz? - spojrzałam na niego gniewnie - Odpuść w końcu! Będziesz miał dziecko! Z Niną! Nie ze mną, kurwa! - parsknęłam, przełykając ślinę i mierzwiąc włosy swoją dłonią.
Myślałam, że to by pomogło. Że opanowałby się i dałby mi spokój, ale zaczął się panicznie śmiać, jakby chciał przez to wyrazić całą swoją frustrację. Podniósł dłonie w geście obronnym, odwrócił się i podniósł z ziemi butelkę whiskey. Upił kilka dużych łyków, a potem ponownie spojrzał, wytykając na mnie palec.
- Ty. - wysyczał - To ty sprawiłaś, że nie chcę żadnej innej kobiety. - Jego głos był tak bardzo nasycony bólem, że nie mogłam wytrzymać i przymknęłam na chwilę oczy, ale on mówił dalej - Justin to dupek, który nie potrafi docenić tego, że ty go kochasz. Skurwiel nie rozumie, że powinnaś być moja! - warknął, na co otworzyłam oczy i obdarowałam go nienawiścią, bo dłużej już tego nie byłam w stanie słuchać. To bolało.
Wyrwałam mu z dłoni butelkę i chciałam ją rozbić, ale był o wiele silniejszy, przez co mną szarpnął i zerwał z mojej szyi łańcuszek od mojego chłopaka. Poczułam ból na szyi, ale i w sercu. To był dla mnie znak największej miłości na świecie. Dave kiedyś musiał się z tym pogodzić, ale to, co teraz zrobił, było karygodne. Odepchnęłam go, wymierzyłam mu siarczysty policzek pod nagłym przypływem adrenaliny, która się we mnie wezbrała.
Ukucnęłam i podniosłam prezent od chłopaka, po czym zacisnęłam go w dłoni i przyłożyłam do serca. - Tylko Justin ma wstęp do mojego serca. - wysyczałam z jadem, który aż palił moje wnętrze - Weź się w końcu w garść i zacznij postrzegać rzeczywistość, bo źle to się dla ciebie skończy, Dave. - Odbiegłam od niego i nie zwracając uwagi na nic innego, zamknęłam się w pokoju na górze, aby mieć odrobinę spokoju. Najpierw boląca wypowiedź Justina, a potem Dave, który był na mnie napalony do granic możliwości. Nie, za dużo tego wszystkiego jak na jeden, cholernie długi dzień. Położyłam się, przyłożyłam łańcuszek do swoich piersi i zasnęłam, marząc, aby Parker przyjechał do mnie jak najszybciej i wszystko wytłumaczył.
Justin's POV
Przebudziłem się coś koło jedenastej nad ranem. Przetarłem oczy i pierwsze co, to sprawdziłem jak trzymała się moja noga. Zaśmiałem się, widząc całkiem przyzwoity opatrunek. Powolnym ruchem wstałem i kuśtykając, wyszedłem z pokoju. Poszedłem najpierw do toalety, przemyłem twarz, a potem znalazłem się w kuchni.
- No witam pana. - uśmiechnąłem się, widząc Jasona, czytającego gazetę. - Dzięki. - uniosłem śmiesznie swoje brwi - Świetny opatrunek. - prychnąłem, gładząc go dłonią.
- Prowizoryczny, wybacz, ale nie mam wykształcenia medycznego, nawet nie jestem pieprzonym sanitariuszem, więc daruj sobie. - zaśmiał się i zwinął gazetę, rzucając ją na stół.
Uwielbiałem tego człowieka i nie wyobrażałem sobie, iż miałoby go zabraknąć w moim cholernie dziwnym życiu. Przyłapałem go na tym, że mi się intensywnie przyglądał, więc rzuciłem chłopakowi pytające spojrzenie.
- Widzisz, chodzi o to..- potarł kark dłonią i spoglądał wszędzie byleby ominąć moją sylwetkę, a już w ogóle twarz. - Dave nie odbiera telefonu. - mruknął i podrapał się po przedramieniu, jakby szukał sobie jakiegoś zajęcia.
Ta wiadomość poniekąd zbiła mnie z tropu, ale przecież co mogło się im stać? Nikt, oprócz mnie i chłopaków nie wiedział, gdzie oni się znajdywali. Dave wiedział, że nie miał spuszczać oczu z mojej dziewczyny i ją pilnować, więc tak właśnie robił i był zajęty jej zachciankami. - Pewnie Amy zachciało się iść na spacer. - zaśmiałem się nerwowo i ująłem butelkę wody, wlewając w siebie jej zawartość - Thomas już wstał? - spojrzałem na kumpla - Obiecał, ze mnie zawiezie.
- Nie, jeszcze nie. Nawet Bruce z chłopakami, pomimo tego, że śpią w salonie zajmując kanapę i podłogę. - zaśmiał się i potarł skroń.- Ale ja nie śpię. Pojadę z tobą. - wstał i zabrał swój pusty kubek po kawie, aby następnie wstawić go do zlewu. - Ciekawe jak Dave zareaguje, że akcja odbyła się szybciej. -spojrzał na mnie przelotnie. - To co, podrzucić cię, czy nie?
- Bardziej przejmuję się Amandą, niżeli Dave'em, wiesz? - usiadłem przy stole i ująłem w dłoń ciastko, które obracałem - Potraktowałem ją jak ostatni dureń, ale wiedziała, że nie miałem wyjścia. - napiąłem mięśnie swoich ramion i przełknąłem ślinę, odkładając słodką rzecz na miejsce - Na dodatek wydzwaniał do mnie i cały czas mówił, że śpi, płacze... nie mogłem się skupić i kazałem mu ją pilnować. - przejechałem ręką po włosach - Tak, możesz mnie podrzucić - dodałem po chwili milczenia.
Jason stanął przy lodówce, poprawiając na niej magnesy. - I tak jestem pełen podziwu dla Amy. Jest delikatną i wrażliwą dziewczyną.. nie mam pojęcia jak udało jej się wrócić do normalnego funkcjonowania. Wiesz...- odwrócił się w moją stronę, trzymając w dłoni magnes na wzór samolotu, który był w płatkach mlecznych. - Nie powinieneś być dla niej taki surowy. Ona na pewno ma jakieś granice wytrzymałości i wątpię, aby była w stanie znieść kolejne odrzucenie z twojej strony. - przyczepił magnes z powrotem i wyszedł, wcześniej mówiąc, iż za dziesięć minut byłby gotowy.
Zacisnąłem usta i przejechałem dłońmi po twarzy. Tak, musiałem z nią porozmawiać. Musiałem jej wszystko wyjaśnić. Chciałem już z tym skończyć. Skoro teraz już nikt nam nie zagrażał, mogłem to rzucić w cholerę. Mogłem zabrać Amandę gdziekolwiek, byle jak najdalej od tego miejsca, oczywiście zabierając ze sobą kumpli, a przede wszystkim Jasona. Chyba, że wybrałby inną drogę...
Wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Przebrałem bokserki, wciągnąłem jeansy, a potem skarpetki. Miałem trochę problemu, aby je założyć, no ale dałem radę. Wyciągnąłem z szafy szarą bluzkę, ubrałem ją, a na nią wciągnąłem rozpinany, stylowy sweter. Uśmiechnąłem się do siebie, po czym spryskałem się perfumami i uczesałem włosy. Amanda była moim sercem i chciałem, aby na mój widok ono mocniej zabiło.
- Jestem gotowy. - ubrałem buty i zszedłem na dół, krzycząc ze schodów, a po krótkiej chwili Jason również zszedł na dół.
W samochodzie oboje byliśmy milczący. Nie wiedziałem, jak go zagadać, gdyż w głowie układałem to, co mógłbym powiedzieć Amy. Jak miałem ją przeprosić? Tyle razy obiecywałem, że zmieniłbym się, a kolejny raz ją zawiodłem. Tłumaczyłem sobie, że wszystko co robiłem, robiłem dla niej - z myślą o niej i jej bezpieczeństwie. Pragnąłem jej szczęścia, chciałem widzieć jej uśmiech i miłość w jej oczach, kiedy nasze spojrzenia się spotykały.
- Po prostu ją przytul i powiedz, ile dla ciebie znaczy. - mruknął Jason, a ja odruchowo na niego spojrzałem, oczekując dalszych wskazówek - To mądra dziewczyna i silna, na pewno sobie wszystko wyjaśnicie - posłał mi szybki uśmiech i wrócił ponownie wzrokiem na trasę. Wziąłem sobie jego słowa do serca i oparłem się o boczne drzwi, wpatrując się w przednią szybę.
Dotarliśmy po niecałych dwóch godzinach, bo ruch na drodze w niedzielne poranki nie był zbyt duży.
- Pójdę z tobą, żebyś się nie pozabijał z Dave'em. - zaśmiał się, a ja zaraz za nim i oboje wyszliśmy z auta.
- Ty, nawet ładnie tu. - kumpel podrzucił w dłoni kluczyki i rozejrzał się.
- Pójdę z tobą, żebyś się nie pozabijał z Dave'em. - zaśmiał się, a ja zaraz za nim i oboje wyszliśmy z auta.
- Ty, nawet ładnie tu. - kumpel podrzucił w dłoni kluczyki i rozejrzał się.
Przytaknąłem, jednak nie zatrzymałem się, aby podziwiać widoki. Chciałem zobaczyć ten najpiękniejszy - Amandę. Moją Amandę. Niepewnym ruchem chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Zrobiłem krok do przodu, rozglądając się po otoczeniu. Cisza.
Ruszyłem dalej, wchodząc do kuchni, która była pusta. Wszedłem do salonu i przełknąłem ślinę. Wokół stołu leżały kawałki szkła, zapewne po butelce z alkoholem, bo rozciągała się także niewielka kałuża jakiegoś płynu. Uspokoiłem się, jednak tylko na chwilę. Kiedy dostrzegłem spodnie Dave'a, pomyślałem, że ten idiota robił największy bałagan z całej naszej grupy.
Na kanapie go nie było, a więc musiał nieźle zabalować, bo zaczął rozbierać się już na samym dole. Wstałem i poczułem nagłe ukucie zazdrości. A co, jeżeli Amanda go widziała? Nagiego? Szybko odrzuciłem tę myśl, ale zaraz za nią nasunęła mi się kolejna wizja. Amanda z moim przyjacielem w łóżku. Warknąłem pod nosem i od razu ruszyłem na górę.
_____________________________________
Coś Was tutaj mało...
Gdzie jesteście? :((
Ciąg dalszy nastąpi...
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!
_____________________________________
Coś Was tutaj mało...
Gdzie jesteście? :((
Ciąg dalszy nastąpi...
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!